środa, 29 maja 2013

Harold 3. ♥

Hejka hej, trzecia część oddana do czytania <3
Trochę inaczej ją sobie wyobrażałam, ale przez Dagmarę zmieniłam plany. No to ten, mam nadzieję że Was nie zawiodłam.
Miałam dodać w czwartek, ale zrobiłam Wam tą przyjemność i dodałam dzisiaj! Hihihihi! ♥
KLIK.♥



   Ludzie na stołówce dziwnie się na nas patrzyli. Od razu poczułam że się rumienię. Nie znosiłam być w centrum uwagi. Harry tylko szeroko się uśmiechnął, tak jakby fakt że prawie cała szkoła nakryła nas na pocałunku wcale go nie przejmował.
   Zaczęli do nas podchodzić różni ludzie, pytając się od kiedy jesteśmy razem. A ja zastanawiałam się czy my w ogóle jesteśmy razem. Myślałam nad tym aż do momentu kiedy skończyliśmy lekcje. Harry, tak jak powiedział, czekał na mnie przy szafce.

- Idziemy do mnie czy na miasto? - spytał, delikatnie chwytając moją dłoń.
- Do ciebie, nie chce mi się za bardzo chodzić - odparłam.

   Wyszliśmy przed szkołę. Co chwilę napotykaliśmy zdziwione spojrzenia pojedynczych osób. Szczerze mówiąc, zaczęło mi to działać na nerwy. Ale w sumie dało się do tego jakoś przyzwyczaić.
   Zaczął padać deszcz. W drodze do domu Harry'ego zdążyliśmy porządnie zmoknąć. Gdy tylko weszliśmy do środka, poczułam przyjemny zapach pieczonego ciasta.

- Nikogo nie ma w domu - odparł Harry. - Więc możemy robić co chcemy.

   Zaśmiałam się. Byłam trochę skrępowana, ale ogólnie rzecz biorąc, w jego domu było bardzo przytulnie. Wszystko za sprawą ogromnej ilości puchatych dywanów.

- Dywany, wszędzie dywany - szepnęłam.
- Chodź na górę, musisz się w coś przebrać - zadecydował.

   Poszłam za nim do jego sypialni. Styles jak zwykle bez jakiegokolwiek skrępowania przeleciał mnie oczami z góry na dół. Przeszedł mnie dreszcz.
  Harry wyjął z szafy luźne dresy i koszulkę i dał mi do przebrania. Poszłam do łazienki i zamieniłam przemoczone rzeczy na suche. Powąchałam jego koszulkę. Pachniała tak samo jak cały on. Czymś w rodzaju orzechów laskowych.

- Myliłem się mówiąc, że dzisiaj wyglądałaś ładnie - uśmiechnął się. - W moich ciuchach wyglądasz jeszcze lepiej.
- Dzięki Styles - zaśmiałam się.

   Poczułam jego ciepły oddech przy moim uchu. Jego ręce oplotły mnie w pasie, a kręcone włosy łaskotały mnie w szyję i w policzek. Było mi przy nim tak jakoś... Dobrze.

- Podobasz mi się - powiedział, delikatnie wodząc kciukiem po mojej dolnej wardze. - Cholernie mi się podobasz, wiesz [T.I.]?
- Harry - wyszeptałam.
- Tak?
- Dlaczego tak nagle się mną zainteresowałeś? - spytałam.
- Nagle? - zaśmiał się. - Nie sądzę żeby podkochiwanie się w tobie przez pół roku można było nazwać "nagłym zainteresowaniem" - wyznał.

   Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc stwierdziłam że nie będę się trudzić wymyślaniem sensownej odpowiedzi i tylko go pocałowałam. Po raz kolejny poczułam smak jego ust i po raz kolejny zatopiłam palce w jego włosach.
   Ktoś kiedyś powiedział że marzenia się nie spełniają.
   Czyżby?

A.♥

niedziela, 26 maja 2013

Harold 2. ♥

HEJO! Mam dla Was drugą część! :*
Hahaha, jak mnie wszystko boli to tego się nie da opisać, ja pierniczę, masakra. Dzisiaj komunia, a jutro wycieczka, Boże, ratunku!
3 część dopiero w czwartek, jak już szczęśliwie powrócę do codzienności. A teraz miłego czytania, pączusie ♥
KLIK.♥


   Lekcja czwarta, angielski. Kątem oka przyglądam się Harry'emu. Śmiesznie wygląda, gdy próbuje starannie pisać. Przygryza wtedy dolną wargę i co chwilę odgarnia włosy z twarzy. W skupieniu słucha pani Irving, chłonąc każde jej słowo jak gąbka.
   No tak, on uważa, a ja tylko bezczelnie się na niego gapię, kompletnie ignorując to, że moja najlepsza przyjaciółka, Amy, co chwilę szturcha mnie w ramię. W pewnym momencie zaczęło mnie to wkurzać, więc na nią spojrzałam.

- No, nareszcie! - wyszeptała. - Cała szkoła gada o tobie i Harrym.

   AHA.
   Nie no, fajnie, biorąc pod uwagę, że jedyne co nas łączy to ławka na chemii.

- Co mówią?
- Podobno idziecie gdzieś po szkole - uśmiechnęła się. - Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Czemu niby miałam mówić? - odwzajemniłam uśmiech.
- Bo Harry Styles, prawdopodobnie najprzystojniejszy chłopak w szkole zaprosił cię do siebie! - prawie krzyknęła.

   Oczy połowy klasy momentalnie zwróciły się na nas. Spojrzałam na Harry'ego. Uśmiechał się tym swoim cudownym uśmiechem.
   Jakiś cień zaczął zbliżać się do naszej ławki. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam rozzłoszczoną twarz pani Irving. Z niedowierzaniem pokręciła głową i zaczęła nam robić wykład na temat tego jak uczeń powinien zachowywać się na lekcji angielskiego. Jak zwykle w spokoju wysłuchałam jej wywodów, a potem... Potem zadzwonił dzwonek.
   Kolejna nudna lekcja dobiegła końca.
   HOSANNA!

   Wychodząc z klasy poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie. Obróciłam się gwałtownie i uderzyłam głową w Harry'ego, na ułamek sekundy złączając nasze usta. Czułam jak moje policzki robią się czerwone jak burak. Spojrzałam na Harry'ego. Tylko się zaśmiał.

- Podobało mi się to - uśmiechnął się. - Idziemy na lunch?
- Możemy iść - odparłam ziewając.
- No no, pohamuj entuzjazm - zarechotał. - Idź szybko, bo przerwa się skończy - popchnął mnie do przodu, lokując swoje ogromne dłonie na moich ramionach.
- Idę przecież - mruknęłam.

   Na stołówce usiedliśmy przy osobnym stoliku, z dala od innych ludzi. Było tam nawet przytulnie, z okna widziałam mały lasek za naszą szkołą. Na swojej tacy miałam tylko talerz podejrzanie wyglądających frytek z ketchupem i butelkę wody. A Harry przyniósł zapiekankę, dwa hamburgery, naleśniki i budyń. Patrzyłam się na stertę jedzenia którą postawił przede mną na stoliku.

- Musisz dużo jeść, żeby być zdrowa - zaśmiał się.
- No wiesz Styles, od hamburgerów i zapiekanek zdrowa nie będę - odparłam. - Ale budyń mogę ci zjeść - wyszczerzyłam się i zabrałam mu go.
- Ej ej! - zawołał. - Nawet się ze mną nie podzielisz?

   Zrobił minę zbitego psa. Jak słodko. Szkoda, że na mnie takie sztuczki nie działają. Powoli jadłam budyń, rozkoszując się każdą łyżeczką. Tak jak chciałam, udało mi się wkurzyć Harry'ego. Pochylił się nade mną, próbując zabrać mi budyń.

- Nie oddam ci go - zaśmiałam się i wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
- Trudno - wzruszył ramionami.

   Jego twarz znalazła się bardzo, bardzo blisko mojej.

- Myślę, że będę musiał załatwić to inaczej - mrugnął do mnie.
- Próbuj, może ci się uda - prowokowałam go.
- Może? Chyba na pewno - uśmiechnął się.

   Zamknął oczy, więc ja zrobiłam to samo. Wiedziałam co się zaraz stanie. Pocałuje mnie.
   No więc stało się. Jego miękkie wargi znalazły się na moich. Delikatnie przygryzł moją dolną wargę, pogłębiając pocałunek. Owinął sobie kosmyk moich włosów wokół palca i zaczął się nimi bawić, nie przerywając pocałunku.
   Ludzie na stołówce zaczęli nam bić brawo. Właśnie w tym momencie doszło do mnie co stało się przed chwilą.

A.♥

sobota, 25 maja 2013

Harold 1. ♥

Hej kochani! Dzisiaj Harry, co wy na to? Jutro komunia brata, w poniedziałek trzydniowa wycieczka, więc następny imagin albo rozdział na http://lovecatslikeharry.blogspot.com/ najwcześniej w czwartek. :(
KLIK.♥ - osobiście nie cierpię tej piosenki w wykonaniu Taylor, ale oni śpiewają to tak że isdvoiaiovbaoib <3 ogólnie to ich kocham. ^^



   Zapowiadał się kolejny nudny dzień w mojej okropnej szkole. Do piątku zostało jeszcze 38 godzin i kilkanaście minut. Właśnie rozpoczynała się trzecia lekcja - chemia. Na chemii moim partnerem z ławki był ubóstwiany przez wszystkie dziewczyny i nauczycielki, zabójczo przystojny i jednocześnie cholernie wkurzający wokalista jakiegoś garażowego zespołu, Harry Styles. To właśnie przez niego tak bardzo nienawidziłam chemii. Robił dosłownie wszystko żeby mnie zdenerwować. Jego ulubionym sposobem na to jak wyprowadzić mnie z równowagi było łaskotanie mnie w szyję i nadgryzanie płatka mojego ucha. To było jednocześnie wkurzające i pociągające. Tak, muszę przyznać że mi Styles także się podobał. 

- Wodorotlenek wapnia, amoniak, parahydroksybenzoesan metylu - dyktowała nauczycielka. 

   Harry wytrzeszczył oczy i spojrzał na mnie tępym wzrokiem. 

- Pisz - szepnęłam do niego. 
- Ale jak mam napisać parahydroksybenzoesan metylu? - zaśmiał się. 
- Tak jak słyszysz - odparłam.

   Harry prychnął i skrzyżował ręce na piersi. Czułam na sobie jego przenikliwy wzrok, ale już zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że Styles ciągle się na mnie gapi. I wcale się z tym nie kryje. 

- Ładnie dzisiaj wyglądasz - szepnął, delikatnie muskając ustami płatek mojego ucha. 

   Zadrżałam. Spojrzałam na wzorzyste legginsy, biały sweter i Conversy które miałam na sobie. Nic specjalnego. Nie wyglądałam najgorzej, ale też nie jak modelka. Do ideału kobiety który sobie kiedyś wykreowałam brakowało mi stanowczo za wiele. 

- Naprawdę ładnie - powtórzył, bo nie doczekał się jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
- Dziękuję - odszepnęłam. 
- Ubieraj się tak częściej - uśmiechnął się ukazując swoje piękne dołeczki.

   Skinęłam głową i mimowolnie się uśmiechnęłam. Zapisałam szybko to co dyktowała nam pani Greene, jedna z najlepszych nauczycielek w naszej szkole, a potem spojrzałam na Harry'ego. 

- Może wyjdziemy gdzieś razem? - zaczął, przysuwając się do mnie niebezpiecznie blisko. - No wiesz, po szkole. Kawa, ciasto, frytki, pizza, lody? Oczywiście ja stawiam - mrugnął. - Albo możemy pójść do mnie, jeśli będzie padać - nawijał.

   Zaczęłam zastanawiać się nad jego propozycją. W sumie, czemu nie? Przecież to będzie tylko krótkie, niezobowiązujące spotkanie. Poza tym, z wielką chęcią poznałabym bliżej mojego - co prawda wkurzającego, ale jednocześnie uroczego - partnera z chemii.

- Chętnie - odparłam.
- Będę czekał na ciebie obok twojej szafki, zgoda? - spytał. Skinęłam głową. - I uśmiechnij się [T.I.], wtedy pięknie wyglądasz.

   Zadzwonił dzwonek. Po wyjściu z klasy Harry obdarzył mój prawy policzek słodkim pocałunkiem, a potem poszedł sobie nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim. A ja zostałam sama ze stanowczo zbyt szybko bijącym sercem.
   I jak ja wytrzymam do końca dnia?

A.♥

wtorek, 21 maja 2013

Zayn.♥

Troszeczkę dziwny, ale taki jakiś.. Nie wiem, ostatnio lubię te klimaty. Tam taram tam tam. Jutro sprawdzian z niemca, trzymajcie kciuki! <3
dla Marysi i Dagmary. ♥
KLIK.♥


   Był jeszcze wczesny wieczór. Słońce dopiero zaczęło zachodzić, tworząc na niebie różnokolorowe plamy. Zayn wyglądał bosko w skórzanej kurtce, spranych jeansach i ciemnych okularach na nosie. Lustrowałam go wzrokiem raz po raz, próbując zwrócić na siebie uwagę. Był cholernie pociągający i jednocześnie taki niedostępny.
   Westchnęłam i usiadłam na jednym z kamieni przy drodze. Nie wiem jak tu wylądowaliśmy. Wiem tylko, że jak tylko wsiadłam do samochodu, to od razu zasnęłam. Ze swojego miejsca na kamieniu widziałam połyskującą taflę wody. Właśnie w nią tak bardzo zapatrzony był Zayn. Zaabsorbowała go do tego stopnia, że na mnie już nie zwracał uwagi.
   Podeszłam do niego i delikatnie pociągnęłam go za rękaw kurtki. Wzdrygnął się, tak jakby właśnie przebudził się z jakiegoś nierealnego snu.

- Tak [T.I.]?
- Zayn... - zaczęłam, ale nie potrafiłam dokończyć. Jego obecność sprawiała, że zapominałam języka w gębie.
- Jest ci zimno? - spytał.

   Nie pozwolił mi odpowiedzieć, tylko od razu ściągnął swoją kurtkę i zarzucił mi na ramiona. Dyskretnie ją powąchałam.

- Jest czysta - zaśmiał się pod nosem.
- Ja tylko... Em... - zaśmiałam się nerwowo. Znając życie, na mojej twarzy gościł ogromny, krwistoczerwony rumieniec.
- Spokojnie - uśmiechnął się. Nagle spoważniał. - [T.I.], czy ty się mnie boisz?

   Głupio mi było przyznać, że TAK, BOJĘ SIĘ GO, więc tylko odwróciłam wzrok. Zayn przetarł twarz rękami, a potem złapał mój podbródek, tak żebym na niego spojrzała.

- [T.I.], nie chcę żebyś się mnie bała - powiedział zaskakująco miękko i delikatnie przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze. - Powinnaś mi zaufać. Byłbym w stanie dać ci to, co tylko będziesz chciała, tylko proszę cię, zaufaj mi - wyszeptał. - Wiem, że się pokłóciliśmy i że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale proszę, powiedz mi tylko czy mam jakąś szansę.

   Popatrzyłam na niego tępym wzrokiem. Czy on właśnie, może w trochę dziwny sposób ale jednak, wyznał mi miłość? Zrobiło mi się strasznie gorąco. Zaczęłam wycierać spocone dłonie o spodnie i nerwowo mrugać oczami.

- Proszę cię, odezwij się. Wiesz, że gdybyśmy byli razem, dałbym ci wszystko czego będziesz potrzebowała.

   Stwierdziłam że to odpowiedni moment żeby zarzucić jakimś łzawym tekstem, więc powiedziałam pierwsze słowa które przyszły mi do głowy:

- Zayn, potrzebuję tylko twojej miłości.

   Zadziałało.

- Kocham cię - wyszeptał i delikatnie mnie pocałował.
- I vice versa - uśmiechnęłam się. - Tylko proszę cię, przestań być taki przerażający.
- Dla ciebie wszystko - szepnął między pocałunkami.
- Zaraz, czy to się nie dzieje za szybko? - palnęłam.
- Mam cię całować wolniej? - zdziwił się.
- Nie... - wydukałam. - Tak jest idealnie.

A.♥

niedziela, 19 maja 2013

Notka. ♥

Hejka kochani, nowy imagin prawdopodobnie dodam jeszcze dzisiaj, ale na razie chciałabym żebyście zerknęli na moje nowe opowiadanie (zakładka na górze). Z poprzedniego zrezygnowałam, być może będę je jeszcze pisać, ale nie w najbliższej przyszłości.
Poza tym, żeby zdyscyplinować samą siebie, postanowiłam dodawać nowe imaginy co 3-4 dni, czasem częściej, zależy od ilości pomysłów w mojej głowie. Jeśli tak nie będzie, to macie narzekać w komentarzach, żeby mnie zmotywować! ^^
Mniej więcej w połowie czerwca, może się zdarzyć, że będę pisała bardzo rzadko, ale to wina końcowych egzaminów w szkole muzycznej i zdawania do średniej, oraz przygotowaniem się do gali na zakończenie roku (próby itp.)
No to ten, miłego czytania! <3
KLIK.♥

A.♥

piątek, 17 maja 2013

Liam.♥

Teraz troszeczkę nostalgicznie, ale wydaje mi się, że nie smutno. Zero dramatycznych scen, co to to nie. Tym razem coś bardziej romantycznego niż zazwyczaj. Miłego czytania placuszki! ♥
dla Marysi, za inspirację :*
KLIK.♥

Według mnie, nic nie dzieje się przypadkiem.

   Statek przycumował do portu. Z pokładu zeszło około pięćdziesięciu mężczyzn, ale tylko jedna kobieta. Rozejrzała się, prawdopodobnie szukając kogoś. Nie wiedziałem na kogo czekała, ale byłem pewny że tego kogoś właśnie nie ma. Ta dziewczyna chyba też to zrozumiała, bo nagle posmutniała, a jej piękne błękitne oczy zalały się łzami.
   Nie potrafiłem po prostu stać bezczynnie i tylko się jej przyglądać, tak jak inni ludzie. Podszedłem do niej i podałem jej chusteczkę. Skinęła głową i wzięła ją ode mnie, a potem zabawnie wydmuchała nos i otarła zapuchnięte od płaczu oczy.

- Dlaczego płaczesz? - spytałem, nie wiedząc dokładnie jak się zachować.
- Wcale nie płaczę - szybko zaprzeczyła. Spojrzałem na nią z ukosa. - No dobra, może trochę. Ale to nic ważnego.
- Jakby to nie było nic ważnego, to raczej byś nie płakała - zauważyłem. Dziewczyna powoli pokiwała głową i głośno westchnęła.
- Masz rację, nic nie jest ok - rzuciła i odwróciła wzrok. - Pokłóciliśmy się przed wyjazdem. O taką bezsensowną rzecz, kompletnie bezpodstawnie. Myślałam, że on nie brał tego na serio. A jednak. Powiedział, że jeśli go tu dzisiaj nie będzie, to znaczy że mam o nim już na zawsze zapomnieć.
- Chłopak? - spytałem, ale zaraz pożałowałem swojego pytania.
- Narzeczony - uśmiechnęła się smutno i wskazała na pierścionek połyskujący na palcu.
- Musieliście być bardzo szczęśliwi - odwzajemniłem uśmiech.
- Byliśmy - westchnęła. - Tak w ogóle, jestem [T.I.].
- Liam.
- Przejdziemy się gdzieś? - spytała i spojrzała na mnie z nadzieją.
- Pewnie, prowadź - odparłem i ruszyłem za dziewczyną w stronę wyjścia.

   Szliśmy przez ulice, oblani blaskiem słońca. Jej sukienka delikatnie powiewała na wietrze, a włosy związane w koński ogon podskakiwały przy każdym jej kroku. Byłem zapatrzony w nią do tego stopnia, że co chwilę potykałem się o własne nogi.
   [T.I.] opowiadała o swoim dzieciństwie, o tym jak dorastała, gdzie chodziła do szkoły i z kim się przyjaźniła. Nie znałem żadnego z nazwisk które wymieniła, w końcu mieszkałem tu od niedawna. Ale ona opowiadała o swoich przyjaciołach tak dokładnie, że miałem wrażenie że znam ich od zawsze.
   Nawet nie zauważyłem, kiedy nadszedł wieczór. Na ulicach zaczęto zapalać latarnie, w niektórych oknach też już paliły się światła. Usiedliśmy na ławce pod rozłożystym kasztanowcem i pogrążyliśmy się w rozmowie. Czułem się tak, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi.
   Późnym wieczorem odprowadziłem ją do domu. Na pożegnanie delikatnie pocałowałem ją w policzek. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Oboje dotrzymaliśmy słowa.

***

- Dziadku, czyli tak poznałeś naszą babcię? - spytał mały Jeremi, stając obok mnie.
- Tak wnusiu, właśnie tak - przytaknąłem i położyłem na jej grobie białą różę.

A.♥

czwartek, 16 maja 2013

Louis. ♥

Z cyklu LITERATURA BEZSENSOWNA. Czyli taka prosta, bez zbędnego zapętlenia akcji, zrozumiała dla 99% procent społeczeństwa posługującego się językiem polskim. Czasem nachodzi mnie wena na bezsens pozbawiony głębszej fabuły i wtedy powstają takie oto wywłoki jak ta. A teraz... czytajcie ^^
Pozdrowienia dla pani Nakoniecznej! xD
#PolishDirectionersNeedWhereWeAreTour2014 ♥
KLIK.♥


   Było gorąco, a dookoła ani kawałka cienia. Louis położył się przy fontannie i zaczął się opalać. A ja siedziałam zaraz przy nim i czytałam książkę. Od czasu do czasu na moje rozgrzane ciało spadały leniwe krople wody z fontanny. Było jednak tak okropnie ciepło, że prawie słyszałam jak woda skwierczy spotykając się z rozgrzaną skórą mojej ręki. Nie było mowy o jakimkolwiek orzeźwieniu.

- [T.I.]...? - usłyszałam zaspany głos Louisa.
- Co chcesz?
- Poszłabyś kupić mi loda? - uniósł się na łokciach i posłał mi błagalne spojrzenie znad okularów przeciwsłonecznych. - Dam ci pieniądze, a jeśli chcesz, to będziesz mogła kupić nawet dla siebie.
- Jesteś głupi - prychnęłam.
- Ktoś musi - uśmiechnął się bezczelnie. - To jak, idziesz?
- Chyba śnisz. Nigdzie się stąd nie ruszam - odparłam i zatopiłam się w lekturze.

   Lou zamknął się na chwilę i wrócił do poprzedniej pozycji. Wyglądał jakby nad czymś myślał, co w jego przypadku było bardzo rzadkim zjawiskiem. Niemal słyszałam jak koła zębate powoli przekręcają się w jego głowie.

- Nie myśl tak już, bo ci się mózg przegrzeje - zarechotałam i zanurzyłam rękę w brązowych włosach chłopaka.
- Jesteś bezczelna, nie masz za grosz szacunku, do starszych - załamał ręce i powoli podniósł się z murka. - Nie to nie, idę sam.
- Ok - mruknęłam.
- I nawet nie masz co liczyć na to, że się z tobą podzielę! - krzyknął i wymierzył we mnie swój ogromny palec wskazujący. - Nic ci nie dam. Nic, rozumiesz?
- Ok - zaśmiałam się.
- No! To idę!
- Idź.
- I nic ci nie dam! Zapomnij, nawet jakbyś błagała mnie na kolanach.
- No dobra, ale idź już sobie - wygoniłam go.

   Gdy tylko zniknął mi z oczu, zabrałam z murka koszulę na której leżał i zwinęłam ją tak, żeby służyła mi za poduszkę. Wygodnie ułożyłam się na jego miejscu i wróciłam do czytania. Nawet nie zdążyłam przeczytać jednego zdania, kiedy zauważyłam cień nieuchronnie zbliżający się do mnie.

- Kupiłem ci loda - usłyszałam głos Louisa. - Nie ma za co - wyszczerzył się i podał mi czekoladowo truskawkowo śmietankowo kawowy przysmak.
- Jeszcze przed chwilą mówiłeś, że nie mam na co liczyć - zaśmiałam się i delikatnie liznęłam truskawkową gałkę.
- Widzisz co miłość robi z człowiekiem - uśmiechnął się i usiadł obok mnie, splatając nasze dłonie w silnym uścisku.
- Widzę widzę. Przynajmniej nie jesteś taki leniwy jak wcześniej - odparłam i cmoknęłam go w policzek.

   Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, obserwując ludzi przechodzących akurat przed nami. Na szczęście nie tylko my byliśmy tacy głupi, żeby siedzieć w niemal czterdziestostopniowym upale na dworze. Zaczęłam sobie myśleć o tym jak takie temperatury wytrzymują mieszkańcy Afryki. I doszłam do wniosku, że jednak dobrze, że żyjemy w Europie.
   Z tego całego zamyślenia wyrwał mnie Louis.

- [T.I.], a czy my kiedyś będziemy mieć dzieci?
- Kiedyś... - zachichotałam.
- A będziesz chciała zostać moją żoną? - spytał nagle i ukląkł przede mną.
- Louis? - zdziwiłam się i spojrzałam mu w oczy. - Co powiedziałeś?
- Czy będziesz chciała nosić kiedyś moje nazwisko? Być moją żoną? Wyjść za mnie? - powtórzył.

   Spojrzałam na niego jeszcze raz i jeszcze raz, upewniając się, że nie żartuje. Delikatnie skinęłam głową.

- [T.I.]?
- TAK! - krzyknęłam. - Tak głupku, oczywiście że zostanę twoją żoną!

   Rzuciłam się mu na szyję i obdarzyłam jego piękne usta tysiącem pocałunków. Spojrzałam w jego piękne szaro-niebieskie oczy i je również pocałowałam. Poczułam, jak Louis wkłada na mój palec pierścionek. Wystawiłam rękę przed siebie i z zachwytem podziwiałam jak ogromny brylant w kształcie serca mieni się w słońcu. Po twarzy zaczęły płynąć mi łzy.

- Kocham cię debilu - szepnęłam.
- A ja ciebie bardziej - odszepnął i pocałował mnie najmocniej na świecie.

A.♥

wtorek, 14 maja 2013

Niall. ♥

Hejka moje kochane, najcudowniejsze w świecie i najbardziej cierpliwe pod słońcem pączusie!
Tak okropnie Was przepraszam za to że nie pisałam, tak okropnie okropnie okropnie mi głupio, że podczas pisania tego, aż się popłakałam. No ale to wszystko wina mojego kochanego komputerka, który wiecznie się psuje i w momencie w którym wchodziłam na obojętnie jakiego bloga na blogspocie, automatycznie się wyłączał <kocham cię mój komputerku -.-> A więc, teraz robię wielki come back, co prawda... imagin może nie zwala z nóg, a na pewno nie dorasta do pięt temu: http://dark-fanfiction.blogspot.com/ NO BŁAGAM, TAK ZAJEBISTE COŚ, TO MÓGŁ NAPISAĆ TYLKO ANIOŁ! ♥

- Cześć - wyszeptał Niall, tak cicho, że musiałam się domyślać co powiedział.

   Odpowiedziałam mu skinieniem głowy i gestem zaproponowałam mu, żeby się przysiadł. Niepewnie usadowił się na krześle naprzeciwko mnie i rozłożył książkę do chemii na stole. Przyjrzał się uważnie układowi pierwiastków, po czym zanotował coś swoim starannym pismem na marginesie zeszytu.
   Był trochę skrępowany w moim towarzystwie. Zauważyłam to po tym, jak często przeczesywał palcami swoje włosy i gdy mówiąc coś, intensywnie pocierał kark. Starałam się dodać mu otuchy ciepłym uśmiechem, ale to chyba nie działało. Nie chciałam żeby tak było.

- Co tam? - zapytałam, dyskretnie zerkając na jego notatki.
- Mam dzisiaj sprawdzian - wskazał na książkę. - I takie głupie przeświadczenie, że nic nie umiem - uśmiechnął się, nerwowo przygryzając dolną wargę.
- Znam to - zachichotałam. - Pokaż, z czego?
- A nie wiem, zobacz sobie - odparł i przesunął podręcznik w moją stronę.

   Zerknęłam do książki i nieudolnie próbowałam zrozumieć to co było w niej zapisane. Wolno pokiwałam głową i spojrzałam na chłopaka.

- Już rozumiem dlaczego nie poszłam na biol-chem.
- Jesteś słodka - wyparował, po czym oboje oblaliśmy się rumieńcem. - Przepraszam.
- Nie ma za co - zaśmiałam się. - A ty to wszystko rozumiesz?
- Mniej więcej - odparł.

   Zapadła martwa cisza. Co chwilę zerkałam na Nialla, próbując sprowokować go do rozmowy. Ale on wydawał się tego nie widzieć. Był zajęty tylko i wyłącznie swoim zeszytem. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Jakaś zakochana para całowała się oparta o ścianę, kilka osób czytało książki, a bibliotekarka dziergała coś na drutach.
   Nagle Niall gwałtownie zamknął książkę i chwycił mnie za rękę. Wzdrygnęłam się, ale nie wyrwałam jej z uścisku.

- [T.I.]..
- Niall?
- Wytłumaczysz mi wreszcie co jest między nami? - spytał, zaglądając mi głęboko w oczy.

   Spuściłam wzrok. Żołądek właśnie wywrócił fikołka w moim brzuchu. Zrobiło mi się dziwnie gorąco i nagle zabrakło mi języka w gębie.

- Em... no cóż...
- [T.I.], proszę cię, nie chcę żyć w niepewności.
- Niall, bo to jest takie skomplikowane - spojrzałam na niego i mocno ścisnęłam jego dłoń.
- Ale [T.I.].. Po tamtym pocałunku myślałem, że ty też czujesz do mnie coś więcej, to samo co ja - szepnął. - Ale jeśli nie, to po prostu powiedz. To był tylko przypadek, tak? Cholerny przypadek.
- Przecież wiesz, że nic nie dzieje się przypadkiem - mrugnęłam do niego. A co tam, jak już mam mówić, to lepiej od razu pójść na całość. - Całkiem nieprzypadkiem cię pocałowałam i całkiem nieprzypadkiem czuję to samo co ty.
- Nie żartuj - krzyknął.

   Ludzie w bibliotece spojrzeli na nas z wyrzutem.

- No nie żartuję - uśmiechnęłam się.
- To czy ja mogę.... - zaczął, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem.
- Proszę przestać się całować! - usłyszałam za plecami.

   Speszona obróciłam się do tyłu i ujrzałam rozzłoszczoną twarz dyrektorki. Wyszeptałam ciche przeprosiny, a potem szybko zabrałam swoje rzeczy i wyszłam przed szkołę. Niall został w środku. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i delikatnie dotknęłam warg czubkami palców. Nadal czułam na nich miękki dotyk ust blondyna.
   Zamknęłam oczy, żeby jeszcze raz przypomnieć sobie tą chwilę. Nagle poczułam, jak ktoś delikatnie obejmuje mnie ręką w pasie i całuje w policzek. Otworzyłam oczy i tak jak myślałam, zobaczyłam Nialla. Mocno wtuliłam się w jego ciepłe ciało i pozwoliłam, by składał na mojej szyi słodkie pocałunki.

- Wiesz... Już więcej nie trzymaj mnie w takiej niepewności.

   Delikatnie skinęłam głową i jeszcze raz go pocałowałam.


Także ten, przepraszam że wyrwane z kontekstu.
A. ♥