środa, 31 lipca 2013

Marcel. 2 ♥

Hej Misiaczki!
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że Marcel aż tak się Wam spodoba. Pisać o nim więcej? I dziękuję za tyyyyle ciepłych słów zarówno na blogu jak i na twitterze, jesteście niesamowici, kocham Was <3
Trzecia część prawdopodobnie w czwartek wieczorem albo w piątek rano. Oczywiście jeśli chcecie ^^
Dla Angeli, za pomysł i piosenkę :*
KLIK.♥


   Zadzwonił dzwonek. Koniec lekcji. Koniec męczarni. Można wreszcie iść do domu.
   Razem z całą klasą wypłynęłam na korytarz. Cathlen podeszła do mnie i oparła się o drzwiczki szafki. Spojrzałam na nią. Wyglądała na zaniepokojoną.

- Somebody needs help - wyszeptała i spojrzała wymownie na drugą stronę korytarza.

   Podążyłam za jej wzrokiem. Przez to co zobaczyłam po prostu oniemiałam z wrażenia. Grupka starszych chłopaków okrążyła Marcela i zaczęła się nad nim znęcać. Wysypali wszystkie książki z jego plecaka, podciągnęli jego spodnie jeszcze wyżej niż były, chociaż wydawało się że to już niemożliwe i stłukli jego okulary. No właśnie, okulary. Bez nich Marcel wyglądał zupełnie inaczej. Mogłabym powiedzieć, że był nawet.. przystojny. Już wiedziałam od czego zacznę moją przemianę.
   Kiedy zaczęli rzucać w Marcela książkami, uznałam że tego już za wiele.

- Czy wy jesteście normalni?! - krzyknęłam podbiegając do grupki chłopaków. - Co on wam takiego zrobił?
- Kujon.
- Mięczak.
- Maminsynek - przezywali go.
- Przestańcie! - warknęłam i wyciągnęłam Marcela z kółeczka utworzonego przez czwartoklasistów. - Nie wstyd wam?
- A tobie wymoczku - zwrócili się do Marcela - nie wstyd że ratuje cię dziewczyna?
- Jesteście beznadziejni - rzuciłam w ich stronę i odeszłam od nich jak najdalej, ciągnąc za sobą przerażonego chłopaka. - Nie przejmuj się nimi - szepnęłam.

   Cathlen nadal stała pod moją szafką i patrzyła na mnie z podziwem.

- Piękna akcja - uśmiechnęła się i przybiła mi piątkę. - Cześć Marcel, jestem Cathlen - wyciągnęła rękę w stronę Marcela.

   Chłopak był tak wystraszony, że nie zdołał wydusić z siebie słowa. Podał drżącą dłoń Cathlen i spróbował się uśmiechnąć.

- Dziękuję [T.I.] - odezwał się po jakimś czasie. - To było takie.. odważne. Ale nie musiałaś tego robić.
- Jak to nie musiałam? - zdziwiłam się. - Niech sobie nie myślą że mogą bezkarnie torturować niewinnych ludzi.
- Pięknie ujęte - zachichotała Cat.

   Nagle wpadłam na dość dziwny pomysł.

- Marcel, a może wpadniesz dzisiaj do mnie i do Cat? Obejrzymy jakiś film, pogadamy... - uśmiechnęłam się i spojrzałam na przyjaciółkę. Nie protestowała.
- To bardzo miłe z twojej strony [T.I.], ale nie mogę - odparł i zaczął odchodzić.
- Czekaj! - krzyknęłam za nim, ale nie zwrócił na mnie uwagi.

   Zrezygnowana wróciłam do Cathlen i oparłam się o szafkę. Z moich ust wydobyło się długie westchnięcie.

- Masz rację, jest bardzo dziwny - odparła przyjaciółka i pocieszająco pogłaskała mnie po ramieniu.
- Zastanawia mnie dlaczego on nie chce przyjąć niczyjej pomocy - wyznałam.
- Daj sobie spokój, nie rób nic na siłę - poradziła i spojrzała mi prosto w oczy. - Przecież on jest tylko dziwnym kujonem. Och, co ja gadam. Przecież wiem że i tak nie odpuścisz.
- Masz rację - uśmiechnęłam się i poszukałam wzrokiem Marcela.

   Klęczał na ziemi w miejscu gdzie wcześniej zaatakowali go chłopcy i zbierał z ziemi resztki potłuczonych okularów. Spojrzał na nie i ukradkiem otarł łzę spływającą po policzku. Zrobiło mi się go tak strasznie szkoda...

***

   Wieczorem siedziałyśmy w domu z Cathlen i oglądałyśmy jakieś głupie seriale w telewizji. W przerwach na reklamy skakałyśmy po kanałach i jeśli znajdywałyśmy coś ciekawego, to zapominałyśmy o starym serialu i zaczynałyśmy oglądać inny.
   Podczas takiego skakania po kanałach natknęłyśmy się na coś intrygującego. Na MTV leciało właśnie "Live While We're Young". Już chciałam przełączyć dalej, kiedy nagle Cat zawołała:

- Czekaj, zostaw. Patrz na tego chłopaka w loczkach..
- No - odparłam i zaczęłam obserwować bruneta. Chwila, chwila... - O mój Boże - jęknęłam po chwili i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Jak bracia, nie? - zaśmiała się. - W sensie on i Marcel.

   Jeszcze raz spojrzałam na przystojnego bruneta i porównałam go z Marcelem. Kiedy chłopak był bez okularów, on i ten Harry z One Direction wyglądali praktycznie tak samo. Te same rysy twarzy, te same zielone oczy, te same dołeczki w policzkach i ta sama śmieszna zmarszczka pomiędzy brwiami.

- Przypadek? - zastanowiłam się na głos.
- Na sto procent - rzuciła Cat. - Gdyby się znali to Marcel na pewno nie ubierałby się tak jak się ubiera. Ten na ekranie przynajmniej ma styl.

   Musiałam przyznać jej rację. Marcel powinien brać lekcje stylu od Harry'ego. Gdyby tylko zrezygnował z okularów, śmieszne spodnie w kant i koszulę zamienił na rurki i zwykły T-shirt i odpuścił sobie misterne zaczesywanie włosów do tyłu, to wszystkie dziewczyny w szkole byłyby jego. Chyba że nie zmieniłby swojego dziwnego zachowania.

- Słuchaj [T.I.] - Cathlen przerwała moje rozmyślania. - Wydrukuj zdjęcie tego Stylesa i pokaż je Marcelowi podczas waszej "przemiany" - mówiąc "przemiany" pokazała w powietrzu cudzysłowie.
- Wiesz co? - odparłam po dłuższym zastanowieniu. - To całkiem dobry pomysł. Wręcz genialny - uśmiechnęłam się.
- Wiem, w końcu mój - odparła i mocno mnie przytuliła.

   Ach, ta skromność.

***

   Następnego dnia w szkole postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz. Gdy tylko zobaczyłam Marcela idącego przez korytarz, pomachałam do niego. On niepewnie mi odmachał i nieznacznie uśmiechnął się na mój widok.

- Cześć Marcel - krzyknęłam do niego.
- Cześć [T.I.] - odparł i usiadł obok mnie na ławce.

   Dzisiaj zamiast brązowej kamizelki w kratę miał na sobie śmieszny biało-fioletowy sweterek w karo. Spodnie i koszula pozostały niezmienione. Zauważyłam też, że ma inne okulary. Potężne brązowe oprawki zastąpiły bardziej dyskretne czarne kujonki. Widocznie zbitych przez chłopaków szkieł nie dało się odratować.

- Ładnie dzisiaj wyglądasz - powiedział cicho i odwrócił głowę żeby ukryć rumieniec.
- Dziękuję - odparłam i ciepło się uśmiechnęłam. - Masz nowe okulary, prawda?
- Nie miałem wyjścia, wiesz...
- Ach, no tak.. A nie zastanawiałeś się nigdy nad soczewkami?
- Em.. nie - przyznał i wreszcie odważył się na mnie spojrzeć.
- A popatrz jak dobrze wyglądasz bez okularów - powiedziałam i zdjęłam czarne kujonki z jego nosa. Potem podałam mu wygrzebane gdzieś z dna torebki lusterko.
- Wtedy nie wyglądam jak ja - odparł.

   Przyjrzałam się mu uważnie. Okulary pozostawiły śmieszny czerwony ślad na jego nosie. Delikatnie dotknęłam zaczerwienionego miejsca palcem. Chłopak zaśmiał się, a ja w tym czasie zdążyłam wściubić palec w dołeczek na jego policzku.

- Jesteś taki śmieszny - powiedziałam.
- D-dlaczego? - zdziwił się.
- Nie wiem dokładnie jak to ująć, ale nie miałam na myśli nic negatywnego - zapewniłam go szybko. - Słuchaj.. pamiętasz moją wczorajszą propozycję?
- O tym czy mógłbym do ciebie przyjść? - spytał i jeszcze raz oblał się rumieńcem. - Pamiętam.
- Jest nadal aktualna.
- Em.. to miłe z twojej strony [T.I.] i chętnie bym skorzystał, ale...
- Ale co? - zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego pytająco.
- Czy mogłoby nie być Cathlen? Nie to że jej nie lubię, jest bardzo miła, ale nie znam jej... Wolałbym twoje towarzystwo. Zgodzisz się? - poprosił cicho.

   Zawsze to ja sprawiałam że Marcel był zakłopotany i się rumienił. A teraz dziwnym sposobem to ja oblałam się rumieńcem i nie wiedziałam co powiedzieć. Teraz przy Marcelu czułam się inaczej niż zwykle. Nie wiem czy to przez ten teledysk który wczoraj zobaczyłyśmy czy przez coś innego.

- Dobrze - odparłam po chwili. - Tylko my dwoje, tak? Bez Cat.
- Jeśli nie masz nic przeciwko - uśmiechnął się i delikatnie dotknął swoją dłonią mojej.
- Pewnie, w porządku - odwzajemniłam uśmiech i lekko ścisnęłam jego dłoń.

   Wygrzebałam z torby długopis i kartkę i napisałam na niej swój adres.

- Masz. Pasuje ci osiemnasta?
- Jak najbardziej - uśmiechnął się. - Nie wierzę że taka dziewczyna jak ty zaprasza mnie do siebie.
- Pora zacząć wierzyć - zaśmiałam się.

   Spojrzałam na korytarz i zobaczyłam idącą w naszą stronę Cathlen. Wstałam z ławki i na pożegnanie cmoknęłam go w policzek. Potem podbiegłam do przyjaciółki i na powitanie mocno ją uściskałam.

- Słuchaj - zaczęła na wstępie. - Oglądałam wczoraj zdjęcia Harry'ego z One Direction. Marcel jest I-DEN-TYCZ-NY.
- Też to zauważyłam.. Ale to niemożliwe żeby byli rodziną, widzisz jak wygląda jeden, a jak drugi.
- Masz rację [T.I.], ale.. coś mi tu śmierdzi i to wcale nie są męskie toalety.
- Dzisiaj Marcel do mnie przychodzi - rzuciłam. - Spytam go o Harry'ego, może to jakaś daleka rodzina.
- Jesteś wielka - uśmiechnęła się Cathlen.

   Zadzwonił dzwonek na lekcję. Pod klasę przyszedł nauczyciel i otworzył drzwi. Cała fala rozwrzeszczanej młodzieży wpłynęła do środka. Spojrzałam na Marcela, jak zwykle samotnie siedzącego w ławce. Pochwycił moje spojrzenie i delikatnie poklepał miejsce obok siebie. Przeniosłam wzrok na Cathlen. Uśmiechnęła się zachęcająco. Nie zastanawiając się dłużej, podeszłam do Marcela.

A.♥

wtorek, 30 lipca 2013

Marcel. 1 ♥

Słuchajcie, pod pierwotną wersją Marcela zostałam osądzona o to, że skopiowałam go od http://polska-imaginy-one-direction.blogspot.com/2013/07/108-marcel-i-cz-1.html . Przeczytałam tego imagina i rzeczywiście, oba są bardzo podobne, ale swojego nie skopiowałam!
Przykro mi że tak to odebraliście, ale chyba znacie mnie już na tyle dobrze, żeby wiedzieć że każdego imagina piszę sama i nigdy od nikogo nie kopiuję, chociaż zdarza się że inni kopiują ode mnie. Dlatego żeby uniknąć dalszych sporów o to że imagin jest skopiowany chociaż nie jest, napisałam drugiego.
KLIK.♥

   Ten dzień zaczął się tak jak każdy inny. Rano ledwie zwlekłam się z łóżka, potem wyciągnęłam z szafy jeansy i luźny top i poszłam się ubrać, gdy już się ubrałam to zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie, a następnie nie wiem jakim cudem doczołgałam się do szkoły.
   Gdy szłam przez korytarz co druga osoba mówiła mi cześć, a ja, mimo że nie znałam ponad połowy z tych osób, wszystkim odpowiadałam. Tak, byłam popularna, nawet sama nie wiem dlaczego. Nie byłam ani przesadnie bogata, ani zniewalająco piękna, ani nie miałam zabójczo przystojnego chłopaka. W ogóle nie miałam chłopaka. Jedyne co robiłam, to chciałam żeby każdy czuł się dobrze w naszej szkole: wprowadzałam pierwszoklasistów w życie szkoły, oprowadzałam nowych uczniów.. Niby nic takiego, a jednak z tego powodu byłam popularna. Nie żebym na to narzekała czy coś.
   Pod swoją szafką spotkałam moją najlepszą przyjaciółkę, Cathlen. Na powitanie cmoknęłam ją w policzek.

- Cześć [T.I.] - powiedziała i mocno mnie uściskała. - Słyszałaś już?
- O czym słyszałam? - spytałam zdezorientowana.
- Do naszej klasy przychodzi jakiś nowy. Ponoć to straszny kujon - zaśmiała się.
- Może po prostu dobrze się uczy - odparłam. Nie chciałam od razu osądzać kogoś kogo nie znałam.

   I wtedy pod klasę przyszedł "ten nowy". Muszę przyznać, że wyglądał okropnie. Miał na sobie komicznie wysoko podciągnięte czarne garniturowe spodnie, włożoną w nie białą koszulę i brązową kamizelkę w kratkę. Całość wieńczyły ogromne brązowe okulary.

- Boże kochany - szepnęłam.
- Jest strasznie, prawda? - zachichotała Cathlen.
- Może chociaż jest miły - odparłam, jednak bez większego przekonania.

   Ludzie mówią że nie powinno się zwracać uwagi na wygląd. Osobiście też popierałam ten sposób myślenia, ale wizerunek jaki reprezentował sobą "ten nowy" był wręcz odpychający.

- Poczekaj tu chwilę - rzuciłam w stronę Cat i podeszłam do chłopaka, żeby się z nim przywitać. - Cześć, jestem [T.I.] - powiedziałam i wyciągnęłam rękę w stronę zagubionego chłopaka.
- Marcel - uśmiechnął się i niepewnie uścisnął moją dłoń.
- Skąd jesteś? - spytałam i zaczęłam się mu przyglądać.

   W gruncie rzeczy nie był taki znowu okropny. Za ciężkimi okularami kryły się błyszczące zielone oczy, a gdy się uśmiechał, na jego twarzy pojawiały się urocze dołeczki.

- Z Holmes Chapel - odparł.
- Nigdy tam nie byłam - wyznałam.
- To małe miasto - powiedział, spuścił wzrok i odszedł bez słowa.

   Zdziwiło mnie jego zachowanie. Byłam dla niego miła, nie wyzywałam go ani nie śmiałam się z niego, a on tak po prostu sobie poszedł. Może był aż tak przyzwyczajony do tego że inni się z niego szydzili, że już zupełnie nie potrafił normalnie rozmawiać z ludźmi?
  Wróciłam do Cathlen. Przyjaciółka patrzyła na mnie pytająco.

- Ma na imię Marcel - poinformowałam ją. - Jeśli chodzi o wygląd, to po małej zmianie stylu nie będzie tak źle... Ale charakter.. - westchnęłam.
- Co z nim nie tak? - spytała zabawnie marszcząc przy tym nos.
- Wydaje mi się, że on jest przekonany że nikt go nie lubi. Tak jakby bał się ze mną rozmawiać - powiedziałam zmartwiona i popatrzyłam w stronę chłopaka samotnie siedzącego na ławce.
- No tak, przecież jesteś taka straszna - zaśmiała się Cathlen i uściskała mnie na pocieszenie. - Nie przejmuj się nim, to tylko jakiś kujon.

   W odpowiedzi lekko skinęłam głową. Jednak mimo wszystko Marcel bardzo mnie zaintrygował. Może to dziwne, ale chciałam poznać go lepiej i dowiedzieć się dlaczego jest taki skryty. I postaram się zrobić wszystko żeby to osiągnąć.
   Dobra [T.I.], czas się leczyć, zaczynasz gadać jak desperatka.

- Mogę z nim usiąść? - spytałam, odwracając się w stronę Cat.
- Jesteś pewna? - uniosła brwi ze zdumienia.
- Chcę naprawić jego wizerunek - odparłam.
- Stylistka [T.I.] wkracza do akcji? Podoba mi się to - zaśmiała się. - Ale tylko na tą jedną lekcję, zgoda?
- Zgoda - odparłam i mocno ją przytuliłam.

***

   Gdy tylko weszliśmy do klasy, podeszłam do ławki w której usiadł Marcel. Na mój widok chłopak szybko poderwał się z miejsca.

- Przepraszam, nie wiedziałem że tu siedzisz [T.I.] - odparł speszony i zaczął pakować książki z powrotem do plecaka.
- Nie, wszystko w porządku - zaśmiałam się. - Chciałam się tylko o coś spytać.
- Pytaj, śmiało - uśmiechnął się delikatnie i znów wypakował książki na ławkę.
- Mogę z tobą usiąść?
- Mówisz poważnie? - zdziwił się i wlepił we mnie swoje ogromne zielone oczy.
- Jak najbardziej poważnie - uśmiechnęłam się.
- A co powiedzą inni? - zmartwił się i zaczął rozglądać się po klasie.
- Kogo oni obchodzą? - machnęłam ręką. - To co, mogę?
- Pewnie, siadaj - odparł i przesunął się, żeby zrobić mi miejsce.

   Położyłam swoje książki i piórnik na ławce, a potem klapnęłam na krzesło. Odwróciłam się do tyłu i napotkałam zdziwione spojrzenie Sisi, jednej ze szkolnych gwiazd. Szybko wyrwałam kawałek kartki z zeszytu i naskrobałam na niej:

Zaufaj mi, to część genialnego planu przemiany nowego. ^^

   Sisi spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdezorientowana.

Jakiej przemiany?

   Zrobię z niego takie ciacho, że go nie poznacie - odpisałam.

   Tym razem Sisi z aprobatą pokiwała głową i szepnęła coś na ucho swojej koleżance z ławki. Obie posłały mi porozumiewawcze spojrzenia. Obie wiedziały że już kiedyś przeprowadziłam metamorfozę na chłopaku który wyglądał podobnie do Marcela, a teraz był jednym z największych przystojniaków. Spodobał im się ten plan. Ale mi nie chodziło tylko o wygląd. Naprawdę chciałam poznać tego cichego chłopaka, któremu tak bezczelnie wepchałam się do ławki.

A.♥

wtorek, 23 lipca 2013

Harry, ale raczej Niall, cz. 2 ♥

PAMIĘTACIE JAKI DZISIAJ DZIEŃ? 
23 LIPCA - ŚWIĘTO NARODOWE DIRECTIONERS <3
Druga część tego tamtego co dodałam zanim dodałam wszystkich. ^^
Trzecia część też powinna być. Druga tak trochę mi przypomina pierwszą i w zasadzie nic się w niej nie dzieje, takie flaki z oleję. Ale wiecie co? Czasem sama mam ochotę przeczytać coś takiego wymemłanego i całego oblanego mleczną czekoladą, szczególnie po ciężkim dniu. No więc... ENJOY. ♥
KLIK.♥


   Nastawiłam budzik na siódmą. Wstałam po dziewiątej. Przyczyna? Niall i jego otumaniająca bliskość. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam zaraz po przebudzeniu była jego uśmiechnięta twarz.

- Dzień dobry - wyszeptał.
- Żebyś wiedział że dobry - odparłam i przytuliłam się do niego.
- Dobrze spałaś? - spytał i zaczął rozczesywać palcami moje włosy.
- Mhm... - mruknęłam i wtuliłam głowę w jego cudownie pachnące ciało. - Idę do kuchni po coś do zjedzenia.
- Idę z tobą!
- Nie, zostań, przecież zaraz wrócę - uśmiechnęłam się i wyszłam z łóżka.

    Zeszłam po schodach w dół i weszłam do naszej ogromnej kuchni. Zastałam w niej nikogo innego jak Harry'ego z tą swoją Meg.

- [T.I.] – wydukał Harry.
- Cześć Harry – odparłam przyjaźnie. - Cześć Meg – dodałam chłodniej.
- Skąd ona zna moje imię? - spytała dziewczyna, jakby nie zauważając że stoję obok.
- Widziałam was wieczorem – wzruszyłam ramionami.
- Mówiłeś że nikogo nie było – odezwała się do Harry'ego. Czy ona specjalnie mnie lekceważyła?
- Bo myślałem że nie było – podniósł głos.

   Meg ostentacyjnie przewróciła oczami i usiadła na stołku przy kuchennej wyspie. Chwyciła w palce winogrono i zaczęła nim obracać. Bawiła się nim w nieskończoność. Zaczęło mnie to denerwować.

- To się je – wytknęłam jej.
- Wiem?
- To zjedz – poleciłam.

   Dziewczyna wrzuciła owoc do ust i zaczęła go powoli żuć. Nie wiem czy to było jakieś winogrono wersji gigant, ale z całą pewnością nienaturalnie wypchało jej policzki. Gdy już przełknęła, uśmiechnęłam się do niej i chwytając w rękę jabłko i kanapkę dla Nialla, poszłam w stronę sypialni, żeby przygotować się na jakieś spotkanie z cheerleaderkami na stadionie.
   Nie minęło jeszcze piętnaście minut, kiedy Liam zawołał nas wszystkich do mini vana. Wzdrygnęłam się, gdy zauważyłam wsiadającą do samochodu Meg. Ciekawe czy Harry zwiąże się z nią na "dłużej". Nie wnikam.
   Dojechanie na stadion zajęło nam jakieś pół godziny. Potem przez dwie godziny oglądaliśmy trening dziewczyn, przez następne dwie udzielaliśmy wywiadu jakiemuś dziennikarzowi, potem trzy godziny spędziliśmy na podpisywaniu płyt i innych takich... Aż w końcu poszliśmy coś zjeść w Nando's.
   Nie miałam apetytu. Kiedy chłopacy zapytali się co chcę zjeść, poprosiłam tylko o frytki. Usiadłam między Niallem a Harrym. Wodziłam przez chwilę frytką po keczupie i spoglądałam na śmiejącą się resztę towarzystwa. Lou chyba zauważył, że nie mam humoru, bo pochylił się nad stołem i przytulił mnie do siebie, od tak, po przyjacielsku. Uśmiechnęłam się do niego.

- Zbieramy się już? - zapytałam.
- Tak – odparli wszyscy chórem.
- Ja też już będę się zwijać – zaświergotała Meg. - Do zobaczenia Harry!
- Tak, do zobaczenia – odpowiedział tonem zupełnie pozbawionym entuzjazmu.

   Wgramoliliśmy się do vana i ruszyliśmy z powrotem do domu. Na miejscu byliśmy po 19:00, na dworze było już ciemno. Całą bandą weszliśmy do domu, gdzie każdy rozszedł się w swoją stronę. Ja poszłam do swojej sypialni i usiadłam po turecku na łóżku. Zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym dniu.
   Usłyszałam jak drzwi pokoju się otwierają. To był Niall trzymający w ręce gitarę.  Usiadł na skraju mojego łóżka i powiedział:

- Dan mówiła mi, że byłyście wczoraj na zakupach. Kupiłaś sukienkę?
- Tak – uśmiechnęłam się ledwie widocznie.
- Pokażesz mi? - spytał.
- Pewnie.

   Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej śliczną kremową kreację i zaprezentowałam chłopakowi. Omiótł ją wzrokiem i pokiwał głową w zadumie.

- I co? - spytałam, pochylając się nad Niallem. - Nie podoba ci się?
- Podoba. - odparł zdawkowo, nawet nie podnosząc wzroku znad gitary.
- A więc o co chodzi? - spytałam, kładąc mu rękę na ramieniu.

   Niall zrobił dłuższą pauzę. Odłożył gitarę, wstał i spojrzał mi prosto w oczy.

- Zakochałem się – ni stąd ni z owąd powiedział, przerywając moje rozmyślania. A więc jednak kogoś ma...
- No to powiedz jej – podpowiedziałam, przylepiając na twarz sztuczny uśmiech. Byłam po części zażenowana, a po części rozczarowana. A nie powinnam, w końcu to tylko mój przyjaciel.
- Powiedziałem.
- I co ona na to? - dodałam, teraz już z prawdziwym zainteresowaniem.
- Powiedziała: No to powiedz jej – wzruszył ramionami i przybliżył się od mnie tak, że nasze usta dzieliły może ze dwa centymetry.

   Poczułam, jak włosy stają mi dęba, serce bije szybciej, a po plecach przechodzi dreszcz. Jego bliskość napawała mnie radością, ukojeniem, była czymś niezwykłym. I nagle uświadomiłam sobie, co teraz się stanie. Jednak zanim zdążyłam jakoś zareagować, usta Nialla znalazły się na moich. Na początku całował mnie delikatnie, a potem, gdy już zorientował się że odwzajemniam pocałunek, jego usta zaczęły intensywniej muskać moje. Podczas tego długiego pocałunku z Niallem czułam wszechogarniające mnie ciepło, dreszcz podniecenia i pożądanie...

- Kocham cię, wiesz? - wypaliłam, zaraz żałując tej wylewności. Spuściłam głowę.
- Wiem. - odparł, biorąc moją twarz w dłonie. - Ja też cię kocham.

   Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Louis z pokrywką od kosza na śmieci w ręce. Pogwizdywał coś pod nosem.

- Po co ci to? - spytałam Louisa wskazując na kosz na śmieci. A raczej jego pokrywkę.
- Będę oglądać horror - powiedział tak, jakby to miało wszystko tłumaczyć. Widząc moją dezorientację, dokończył – jak będę się bać, to zasłonię sobie oczy tą klapką.
- Zademonstrujesz? - spytał Niall szczerząc się do przyjaciela.
- Okej - powiedział Lou, wkładając kubeł na głowę. Następnie kilka razy pod rząd podnosił i opuszczał pokrywę, robiąc przy tym na pozór przestraszoną minę. - Już rozumiecie? - spytał, a na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech.
- Tak Lou, myślę że zrozumieliśmy – odpowiedział Niall, czerwony od powstrzymywania śmiechu.
- Nie rozumiem, co was tak śmieszy. Ja po prostu jestem pomysłowy – powiedział.

   Niall objął mnie i uśmiechnął się do Louisa. Chłopak zabawnie poruszył brwiami i posłał mu jakieś takie dziwne spojrzenie. A potem tak jakby zapomniał o wszystkim innym, spytał:

- Idziecie ze mną oglądać film?
- A jaki? - spytałam.
- No horror - odparł i przewrócił oczami.
- To znaczy?
- Nie wiem, Zayn miał coś wybrać. Ale co wybrał? Nie mam pojęcia, pewnie coś strasznego.
- Fajnie – przyklasnął Niall. - Uwielbiam horrory.
- A ja nie... - odparłam speszona. - Zazwyczaj sam fakt,  że oglądam horror mnie przeraża.

   Niall i Lou mrugnęli do siebie  porozumiewawczo.

- Idziesz – odrzekli zgodnie.
- Przepraszam bardzo, czy zamierzacie mnie torturować?
- Nie, skądże – Niall pogłaskał mnie po głowie. - Po prostu jesteś niedoświadczona w tej kwestii, więc czas nadrobić zaległości.
- Ale jeśli ja się boję! - próbowałam protestować. Chyba na darmo.

   Chłopacy wzięli mnie pod łokcie i wynieśli z pokoju do wielkiego salonu. Posadzili mnie na sofie, z której próbowałam bezskutecznie uciec jakieś pięć razy. Potem już zrezygnowałam. Nie pamiętałam do końca o czym był film ani jaki nosił tytuł, bo przez cały czas przytulałam się do Nialla, Louisa i poduszki, udając że wcale się nie boję. A bałam się jak diabli. Potem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.
   Ułożyłam się w miarę wygodnie na poduszkach i zamknęłam oczy. Bezskutecznie próbowałam wyrzucić z myśli scenę pożerania głowy człowieka przez innego, co chwilę zaciskając powieki coraz mocniej. Leżałam jeszcze przez jakieś pół godziny nie mogąc zasnąć i modląc się do Boga o spokojne myśli.
   Drzwi do pokoju uchyliły się i wyjrzała zza nich twarz Nialla. Automatycznie się uśmiechnęłam.

- Tak myślałem, że nie będziesz mogła zasnąć, więc przyszedłem do ciebie. - wyznał skromnie. Jejku, jaki ten człowiek jest cudowny!
- Dziękuję... -wyszeptałam. - Właśnie tego było mi trzeba.
- Po to jestem, królewno.

   Przytuliłam się do jego ciepłego ciała. Niall dał mi czułego całusa w czubek głowy i ułożył się obok mnie, zastępując mi poduszkę. Wsłuchałam się w rytmiczne bicie jego serca, które ukołysało mnie do snu.

A.♥

niedziela, 21 lipca 2013

Wszyscy! ♥ (część trzecia)

Dobra paróweczki, macie trzecią część!
Początkowo zastanawiałam się czy napisać happy end czy raczej nie.. Ale wydaje mi się że będziecie względnie zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Wydaje mi się że ten imagin baardzo różni się od pozostałych, chociażby samą narracją, bo już przyzwyczaiłam się do pisania jako ja, a tu nagle... BĘC, zaczęłaś, to skończ -.-
Jeśli ten imagin wam się spodobał, to piszcie, może postaram się napisać takich więcej. ;*
KONIECZNIE włączcie sobie tą piosenkę:
KLIK.♥


   Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Ulica rozbłysła milionem lamp ulicznych, tworząc niezapomniany widok. [T.I.] stała na balkonie, nieudolnie próbując skupić się na zachodzi słońca. Niebo nabrało odcieni różu, fioletu i pomarańczu... A ona tylko patrzyła na nie i płakała. Wystarczyła tylko jedna myśl o Liamie i o tym, że go straciła. Gdyby chociaż miała nadzieję, że wszystko można naprawić, byłoby jej łatwiej. Ale ona nawet nie wiedziała gdzie on jest. Gdy spytała o to Harry'ego stwierdził że nie wie, a gdy to samo pytanie zadała Zaynowi, on powiedział że był pewny że byli razem. Bo w sumie byli, ale Liam zniknął.
  Nagle ktoś objął ją w pasie i przyciągnął do siebie w pocałunku. [T.I.] obróciła się i zobaczyła Nialla. Na początku próbowała się mu wyrywać, aż do momentu gdy doszło do niej, że Niall zaskakująco dobrze całuje. W pewnej chwili po prostu przyciągnęła go do siebie i złożyła mu na ustach namiętny pocałunek. Chłopak był pod wrażeniem tej nagłej zmiany.

- [T.I.] – wyszeptał.
- Niall - odszepnęła.
- Koch... - zaczął, ale dziewczyna położyła mu palec na ustach.

   Przyjrzała mu się uważnie. Miał piękne duże usta, jasnoniebieskie oczy i krótkie blond włosy, zabawnie rozczochrane. Do tego szerokie barki i dobrze wyrzeźbione ramiona. Cały był piękny. Tylko [T.I.] z jakiegoś powodu wolała Liama. Niall znów próbował ją pocałować, ale tym razem dziewczyna stanowczo odepchnęła go od siebie.

- Przepraszam, ale nie mogę - wyszeptała  i odeszła.

   Chłopak wołał za nią kilka razy, ale ona udawała, że nie słyszy. Wybiegła z domu Zayna i popędziła w stronę pewnego miejsca, gdzie wydawało jej się że może znaleźć Liama. Gdy już dobiegła do jego domu postanowiła sprawdzić czy nie ma go w domku na drzewie. Niezdarnie wdrapała się na górę i z bijącym mocno sercem zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiadał.
   [T.I.] postanowiła nie rezygnować, tylko po prostu nacisnęła klamkę. Chciała rzucić się Liamowi na szyję i wyściskać go najmocniej jak się da, potem przeprosić za to co zrobiła i wreszcie powiedzieć mu to, co tak bardzo chciała żeby wiedział... Ale w środku nikogo nie było. Pustka.

***

- Niall, co ty jej zrobiłeś?! - krzyknął Harry potrząsając ramionami kolegi.
- Ja... ja... nie chciałem, naprawdę - zaczął się jąkać. - Ale ona... mi się po prostu wydaje że ją kocham.
- Paranoja - szepnął Louis prosto do ucha Harry'ego. Hazza zaśmiał się nerwowo.
- Niall, ja rozumiem, znaczy się..ja próbuję cię zrozumieć - tym razem to Harry szukał odpowiednich słów. - Ale zrozum, że Liam kocha [T.I.] i on.. że tak powiem, był pierwszy.
- Pierwszy?! - zbulwersował się Niall. - Czy dziewczyna jest jakąś cholerną zabawką którą można sobie zaklepać?!
- Dobrze wiesz że nie o to chodzi - odparł Lou, zmęczony całą sytuacją. - Tu chodzi o Liama. Wiesz że to co było między nami zaczyna się sypać, a on znosi to najgorzej ze wszystkich. Do tego ta cała afera z [T.I.]... Wtedy w klubie poczułem się tak jak na początku, bo byliśmy ze sobą całkowicie zgrani i nie wiem dlaczego to się tak nagle zmieniło...
- Trochę zszedłeś z tematu - zaśmiał się Harry. - Ale wiesz co? - dodał już trochę poważniej. - Mi też się wydaje że już nie jest między nami tak jak wcześniej.
- Mi też - sapnął Zayn. - O wszystko się kłócimy.
- Ale to nie nasza wina - rzucił Harry, w zamyśleniu pocierając brodę. - W sumie to wszystko przez Modest, bo oni mówią nam co robić.
- I nie znoszą sprzeciwów - dodał Zayn.
- Zrobiło się strasznie łzawo, co? - zaśmiał się Louis i przytulił do siebie wszystkich chłopaków. - Musicie mi dzisiaj coś obiecać.

   Reszta popatrzyła na niego tępym wzrokiem.

- Musicie mi obiecać, że bez względu na wszystko, zawsze będziemy przyjaciółmi.
- Obiecujemy - odpowiedzieli bez wahania.
- Nie uważacie że bez Liama takie obietnice nie mają sensu? - spytał Niall po chwili milczenia.

   Zayn głośno westchnął.

- Racja - przyznał i nerwowo przeczesał włosy palcami. - Ale Niall, proszę, wiesz że Liam jest w stanie.. em.. trochę krytycznym, więc nie zabieraj mu [T.I.], bo to jedyne co mu zostało.
- Ma przecież nas - dodał urażony Lou.
- Tylko że nie jest tego do końca świadomy - dokończył za niego Harry. - A teraz nawet z [T.I.] się pokłócił.
- To trzeba ich jakoś pogodzić - wyszczerzył się Louis.
- Oho, widzę że nasz mafioso szykuje kolejny genialny plan - zarechotał Zayn.

   Lou w odpowiedzi z entuzjazmem pokiwał głową.

***

- Cześć Liam, masz jeszcze zapasowe klucze do mojego mieszkania? - Harry mówił do telefonu, ledwo powstrzymując śmiech.
- A Louis nie może ci dać swoich? - mruknął i głośno ziewnął.
- Louis siedzi u Zayna i nie ma ich przy sobie, a ja potrzebuję natychmiast dostać się do swojego mieszkania.
- To jak ty zamknąłeś dom? - zdziwił się Liam.

   Harry zaczął panikować.

- Ups, tego nie przemyśleliśmy - szepnął Louis i zaczął się zastanawiać nad wymówką. - Powiedz że mama u ciebie nocuje i dałeś jej klucze, a ona wyszła na wieczorek towarzyski! - mrugnął do niego.
- Em.. bo wiesz, dzisiaj przyjechała do mnie mama i dałem jej klucze żeby mogła spokojnie wyjść z domu bo szła na jakiś wieczorek towarzyski ze starymi koleżankami, a ja powiedziałem że wezmę klucze od Louisa, żeby jej nie przeszkadzać.
- A Louis ich zapomniał, tak? - zaśmiał się Liam. - To można było przewidzieć.

   Harry zachichotał i odsunął telefon od siebie, zasłaniając palcem mikrofon.

- Chyba to łyknął - zwrócił się do reszty.
- To ja przyniosę ci te klucze, tylko powiedz gdzie.
- Pod twój dom - podpowiedział mu Lou. Harry powtórzył.
- Okej, będę tam za dwadzieścia minut - odparł Liam i rozłączył się.
- JEST! - krzyknął Harry odkładając telefon. - Teraz trzeba tylko zadzwonić do [T.I.].
- Ja zadzwonię - zgłosił się Niall. Lou popatrzył na niego jak na idiotę. - Dobra, wy zadzwońcie, ode mnie raczej nie odbierze - odparł zrezygnowany. Tym razem Lou pokiwał głową z uznaniem.

***

   [T.I.] stała zniecierpliwiona pod ogromnym budynkiem z czerwonej cegły i czekała na Harry'ego, ale jego nigdzie nie było. Było za to cholernie ciemno i przerażająco. Latarnie rzucały upiorne cienie na ulice, a [T.I.] tylko stała i patrzyła na nie osłupiała. Chciało jej się płakać, bo nie dość że tego dnia pokłóciła się z Liamem, to jeszcze Harry kazał jej czekać na siebie tak późno w tak upiornym miejscu.
   Nagle z cienia wyłoniła się sylwetka mężczyzny. [T.I.] nie musiała długo na niego patrzeć żeby zorientować się kto to jest. Wystarczyło jej jedno spojrzenie i już wiedziała że naprzeciwko niej stoi Liam.

- Co ty tu...

   Zaczął, ale dziewczyna przerwała mu, całując go prosto w usta. Na tą chwilę czekała już bardzo długo. Mniej więcej od momentu, w którym go spotkała. A jednak on odsunął ją od siebie i nie odwzajemnił pocałunku.

- Przepraszam [T.I.], ale najpierw muszę coś wiedzieć.
- Tak? - spojrzała na niego zdezorientowana.
- Czy ty... - głośno wypuścił powietrze z płuc i zaczął pocierać kark nerwowo rozglądając się dookoła. - Czujesz coś do Nialla?

   Dziewczyna otworzyła usta z osłupienia i potrząsnęła głową żeby dojść do siebie.

- Skąd mogłeś tak pomyśleć? - zdziwiła się i próbowała spojrzeć mu w oczy, jednak Liam uporczywie unikał jej spojrzenia.
- Każdy kto ma oczy tak sobie pomyśli - mruknął.
- Nie rozumiem - zmarszczyła czoło i delikatnie chwyciła Liama za rękę.
- No powiedz mi, czy Niall dobrze całuje? - rzucił najbardziej jadowitym tonem jaki [T.I.] słyszała w całym swoim życiu. - Lepiej ode mnie, prawda?
- O co ci chodzi? - zdziwiła się i po raz pierwszy spojrzała mu w oczy. Zobaczyła tylko smutek.. I ból.
- Proszę cię, nie udawaj głupiej, bo wiem że taka nie jesteś. Widziałem jak się z nim całowałaś - wyszeptał.
- Odepchnęłam go - szepnęła. Liam odwrócił głowę. - Nie chciałam go całować. A wiesz dlaczego?
- Nie wiem, zaskocz mnie - mruknął i delikatnie ścisnął jej małą dłoń. Cała złość zaczęła z niego ulatywać.
- Bo to ty jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, wiesz Misiu? I tylko jak ciebie przytulam to czuję te słynne motylki w brzuchu - wyrzuciła z siebie i zaraz potem zamilkła.

   Zrobiło się dziwnie cicho. Po chwili Liam spojrzał [T.I.] prosto w oczy i mocniej zacisnął palce na jej dłoni. Uniósł ją do ust i delikatnie ucałował kłykcie.

- Więc... - zaczął.
- Więc próbuję ci właśnie powiedzieć że cię kocham - szepnęła.
- Wyobraź sobie, że chciałem ci to powiedzieć odkąd się poznaliśmy - odszepnął.
- To co teraz?
- A co ma być? - zaśmiał się cicho.
- Wiesz, w Hollywoodzkim filmie powinno być tak, że spotykamy się, uśmiechamy się, mówimy sobie "przepraszam", całujemy i wszystko jest cudownie, ale...
- Życie to nie bajka - dokończył za nią Liam i uśmiechnął się. - Przepraszam [T.I.], za to że byłem takim tchórzem i uciekłem.
- Przepraszam Liam, za to że byłam taka głupia, wyrzuciłam cię z domu i nie chciałam ci uwierzyć - odparła i też się uśmiechnęłam.
- Co było po "przepraszam"? - spytał. [T.I.] uśmiechnęła się znacząco. - Och, już pamiętam - zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie.

   Z okien należących do mieszkania Harry'ego zaczęła płynąć spokojna, nastrojowa muzyka. [T.I.] i Liam spojrzeli na siebie zdziwieni. Kudłata głowa Harry'ego wychyliła się przez okno i krzyknęła:

- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko dodaję klimatu.
- Debil - szepnął Liam.

   Pochylił się nad dziewczyną i delikatnie ją pocałował. Po chwili pocałunek stał się gwałtowniejszy i bardziej namiętny, a z okien Harry'ego oprócz muzyki słychać było oklaski, gwizdy i okrzyki uznania.
   Nagle zaczął padać deszcz. Ale Liam i [T.I.] nie przejmowali się ani nim, ani faktem że cała reszta chłopaków ich obserwuje. Bo teraz byli tylko oni i cały świat wokół się nie liczył.

A.♥


piątek, 19 lipca 2013

Wszyscy! ♥ (część druga)

Hejka hej misiaczki, pora na nowego imagina! Właśnie wróciłam z Londynu i nie mogę znaleźć odpowiednich słów na opisanie tego jak tam było. Gdyby po domu u rodziny u której mieszkałyśmy nie biegały karaluchy, to byłoby już zupełnie idealnie. Jak zawsze udało mi się poznać masę nowych wspaniałych ludzi, zobaczyć większość z tego co chciałam zobaczyć. Trochę więcej o Londynie w kolejnym poście, teraz zostawiam Wam imagina :*
Pisać trzecią część?
KLIK.♥


   Rano [T.I.] obudziła się bardzo wcześnie. Głowa nieznośnie ją bolała, a pod powiekami czuła piasek. Chwiejnym krokiem weszła do kuchni i wlała w siebie trzy szklanki wody. Jednak nawet to nie zaspokoiło jej pragnienia. Usiadła na taborecie i zaczęła płakać. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak źle jak teraz. Do środka wszedł Liam.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytała dziewczyna, nieco poirytowana.
- Wczoraj byłaś w pewnym klubie i trochę za dużo wypiłaś. Prosiłaś mnie, żebym z tobą został.
- Ja?! To chyba nie byłam ja. Ty idioto! Chciałeś mnie zgwałcić, tak?!
- Ale jeśli ja mówię prawdę! - Liam uniósł ręce do góry i zaczął się cofać.
- Tak, oczywiście! - krzyknęła [T.I.] kpiąc sobie z niego. - Wyjdź!
- Co? Ty nic nie rozumiesz!
- Ja nic nie rozumiem?! - krzyknęła i gwałtownie wstała.

   Zakręciło jej się w głowie. Liam podtrzymał ją lekko żeby nie upadła.

- Nie dotykaj mnie. I idź sobie wreszcie.
- Jak chcesz, tylko chcę żebyś wiedziała że nic ci nie zrobiłem [T.I.]. Nie mógłbym, nie potrafiłbym nic ci zrobić. A wiesz dlaczego?
- Nie chcę wiedzieć. Wyjdź. Więcej nie poproszę. - powiedziała najbardziej lodowatym i oschłym tonem, jaki Liam słyszał w swoim życiu.
- To bolało.
- Miało boleć - syknęła.

   Chłopak wzruszył ramionami i wyszedł. Szedł ze wzrokiem wlepionym w czubki butów. Podążał przed siebie, nawet nie zastanawiając się, dokąd wiedzie droga. Zatrzymał się dopiero kilka przecznic dalej, przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami prowadzącymi do pięknego budynku z okresu XVIII, XIX wieku. Stał przed nimi przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, skąd je kojarzy. W końcu go olśniło. Mieszkała tam jedna z ich fanek, którą poznał przypadkowo na przystanku autobusowym i odprowadził do domu.

***

   Perrie siedziała w kuchni i obierała ziemniaki na obiad. Nuciła pod nosem jedną z piosenek 1D, które najbardziej lubiła. Zayn wszedł do środka i objął ją w pasie. Dziewczyna obróciła się i obdarzyła go pocałunkiem.

- O Boże, ale jestem głodny... - wymamrotał i delikatnie pocałował Perrie w szyję.

   Zaśmiała się cicho.

- No to poczekaj, zaraz będzie obiad.
- O nie, kochanie! Jeszcze niedawno to ja tu wszystko robiłem, a tak jak ty się przeprowadziłaś, to nagle nie wolno mi nawet zmywać. Jak tak dalej pójdzie, to się całkowicie rozleniwię. Musisz kazać mi cokolwiek robić! - zaprotestował i wyjął jej z ręki nóż.
- Zayn... - westchnęła.
- Chcę gotować!
- No to proszę, obierz dwa ogórki, pokrój pomidory, paprykę i szczypiorek, przypraw kurczaka, wszystko wrzuć na patelnię i posól.
- Przypomniało mi się, że muszę zrobić coś ważnego - odparł trochę zmieszany i z całych sił pocałował dziewczynę. - To ja się zmywam, kocham cię.

   Perrie uśmiechnęła się do niego. Zayn jak zwykle okazał się być niezastąpiony.

- Jutro wyjeżdżasz. - powiedziała dziewczyna, gdy Zayn już wychodził z domu.
- Niedługo wrócę - westchnął. - Wiesz że to mój obowiązek.
- Wiem wiem - odparła. - Ale będę tęsknić. Cholernie tęsknić.
- Ja też Perrie - odpowiedział i podszedł do niej.

   Wziął ją na kolana i zaczął bawić się jej włosami. Przytulił ją do siebie i pocałował w obojczyk. Perrie pisnęła i zaczęła się śmiać. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Dziewczyna z lekkim ociąganiem wstała z kolan Zayna i poszła otworzyć. Za drzwiami stał Liam. Był jakiś przygnębiony, nie tak tryskający energią jak zwykle.

- Co się stało? - spytała.
- Nic wielkiego - westchnął. - [T.I.] nie chce mnie znać.
- Jak to? Coś zrobiłeś? - zdziwiła się i zaczęła nerwowo pocierać kark.
- No właśnie nic! - krzyknął, ale zaraz się uspokoił. - Upiła się i jakiś natrętny Włoch chciał ją zgwałcić, a ona nic nie pamięta i myśli że to ja się do niej dobierałem.
- A chciałeś? - spytał Zayn wychylając się zza drzwi.
- No raczej nie - Liam spojrzał na niego z wyrzutem. -
- Ale czemu tak myśli? - spytał.
- Nie mam pojęcia! Bo co, zobaczyła mnie u siebie w domu na kanapie! Kiedy jeszcze wczoraj wieczorem, prosiła mnie żebym z nią został. Nigdy nie pojmę kobiecej psychiki.
- Pójdź do zakonu. - polecił Zayn, który zdążył już przejść do salonu, gdzie siedzieli Liam i Perrie. - Zero kłopotów miłosnych, wiecznych narzekań... - ciągnął. Perrie spojrzała na niego z wyrzutem. - Ale żeby nie było, ja tylko przekazuję to, co mi inni mówią. - po wypowiedzeniu tego zdania, przytulił dziewczynę do siebie.
- Mhm.. no wiesz. To może ja już pójdę. I tak wpadłem tylko na chwilę.
- Nie napijesz się niczego? - spytała Perrie.
- Nie, dzięki. Muszę iść do domu się spakować. Jutro o 15:00 wyjeżdżamy, a ja nawet nie zacząłem się pakować. To.. cześć.
- Czekaj. Co powiesz na spotkanie dzisiaj o 16:00 u nas w domu? - zaproponowała Perrie.
- Wiesz, to całkiem dobry pomysł. Zadzwonię do Harry'ego i Louisa, wy zadzwońcie do Nialla. A i mam jedną prośbę.. Czy moglibyście nie dzwonić po [T.I.]? Jakoś teraz nie mam ochoty z nią rozmawiać.
- No.. okej - odparł Zayn.
- To cześć - rzucił Liam i wyszedł.
- Cześć - zawołała za nim Perrie.

***

   Niall leżał rozpostarty na łóżku. Bolał go brzuch i przy każdym najmniejszym ruchu pojękiwał. Nagle zadzwonił telefon. Niall stęknął i spróbował dosięgnąć telefonu, ale szło mu to wyjątkowo ciężko. Kiedy stwierdził że jest za daleko żeby dosięgnąć go ręką, postanowił wstać z łóżka.

- Ja pierdolę - sapnął. - Nie powinienem był jeść wczoraj jak wróciłem z tego klubu - powiedział rozżalony.

Sięgnął ręką po telefon i przeciągnął palcem po ekranie żeby odebrać. Dzwonił Zayn.

- Taak? - odezwał się i z powrotem wrócił do łóżka.
- Dzisiaj u mnie na szesnastą - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Hahaha, uśmiałem się - stęknął. - Mnie nie będzie.
- Co znowu zrobiłeś? Zamknęli cię?
- Nie... Ale mam taki problem. Nie mogę wstać z łóżka.
- Co? - Zayn zaczął się śmiać, a gdy się opanował, dodał: – Za dużo zjadłeś?
- No.. - przyznał się Niall ze skruchą.
- MUSISZ przyjść. Perrie zrobiła babeczki.
- Nawet nie mów mi o jedzeniu mam dość.
- Niall Horan ma dość jedzenia? Kto cię podmienił w nocy? - zarechotał Zayn.
- Nie żartuj sobie - mruknął Niall. - Dobra, wygrałeś, będę.
- Do zobaczenia, buziaczki! - cmoknął Zayn.
- Jesteś debilem - zaśpiewał Niall i rozłączył się.

   Stęknął jeszcze raz i przewrócił się na drugi bok. Przeleżał tak jeszcze chwilę, a potem zasnął i obudził się dopiero o 15. Powoli wstał z łóżka i podszedł do szafy żeby wybrać coś do ubrania. Ubrał się, uczesał, wyszedł z mieszkania i zamknął drzwi na klucz. Wsiadł do windy i majestatycznie, tak jakby to była jakaś ceremonia, wcisnął przycisk, z ogromnym wygrawerowanym na nim zerem.

***

   Trójka dzieci bawiła się na podwórku. Jedno z nich, najmniejsze, umazane było błotem. [T.I.] uśmiechnęła się ciepło do malucha i przeszła na drugą stronę ulicy, wprost przed furtkę prowadzącą do domu Zayna i Perrie. Zadzwoniła do do drzwi, które po chwili uchyliły się i ukazały Zayna ubranego w znoszoną flanelową koszulę i jeansy. Przywitał się z dziewczyną i obdarzył ją promiennym uśmiechem.

- Jest Liam? - spytała nerwowo i wbiła w Zayna swój przenikliwy wzrok
- Jest – odpowiedział spokojnie.
- To ja może już pójdę - szepnęła.
- Zostań, proszę. Jeśli nie chcesz, to nie musisz z nim rozmawiać.
- Tak, jasne. Przepraszam. Nie powinnam się tak zachowywać - mruknęła.
- [T.I.], nie przesadzaj i wejdź w końcu.

   [T.I.] nieśmiało przekroczyła próg i nagle poczuła nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Rozejrzała się po pokoju, próbując nie patrzeć na Liama siedzącego między Louisem a Perrie.

- Zaprosiłeś ją - bardziej zapytał niż stwierdził Liam. Zayn delikatnie skinął głową.

   Dziewczynę przeszedł dreszcz. Żeby odgonić myśli od jej kłótni z Liamem, skupiła się na wystroju wnętrza. Spojrzała na sporą karmelową sofę, białe fotele, wielki telewizor i miliony półek zapełnionych jakimiś bezsensownymi rzeźbami. Mimo wszystko, pokój bardzo jej się spodobał.

- Gdzie ty wynalazłeś taki dom? - spytała, udając że nie słyszała Liama.
- Odziedziczyłem go po ciotecznej babce mojej ciotki - wytłumaczył Zayn i podał jej kieliszek szampana.
- Trochę to pogmatwane - przyznała i pociągnęła łyk.
- To nie jest pogmatwane. - wtrącił Niall. - Pogmatwane jest to: kto zabił tego, który zabił tamtą panią produkującą trucizny dla tego, który został zabity przez Antonia, czyli tego który miał mu dowieźć tą truciznę, ale trucizną otruli tamtą co tańczyła na stole, która zabiła tamtego, który zabił tą panią która produkowała trucizny i miał wroga, który zabił wroga wroga jego przyjaciela?
- Antonio? - spytała dziewczyna i opróżniła kieliszek do końca. Od natłoku informacji zaczęła ją boleć głowa.
- Aha, Antonio zmarł. - poinformował dziewczynę chłopak.  - Nie martw się, większość ludzi tak myśli, bo Antonio jest jedynym imieniem padającym w tej zagadce - wyszczerzył się.
- Mhm. - mruknęła [T.I.] krzyżując dłonie na piersi. - Cikawe. - odrzekła bez krzty entuzjazmu i usiadła obok Harry'ego na obszernej karmelowej sofie.

   Zerknęła przelotnie na Liama – był roześmiany, szczęśliwy, tak jakby nic się nie stało i ich kłótnia nie miała miejsca. Spojrzała w jego stronę jeszcze raz, zatrzymując wzrok na jego twarzy. Miał wydatne kości policzkowe, delikatnie zarysowane usta, zarumienione policzki i błyszczące z podekscytowania oczy. To, że Liam dobrze się bawi jakoś ją przybiło.

- Musimy pogadać - wyczytała z ruchu jego ust, kiedy ich spojrzenia na chwilę się spotkały.

   Skinęła głową i bez słowa wyszła na balkon. Liam poszedł za nią.

- Dlaczego wyrzuciłaś mnie ze swojego domu? - spytał, podchodząc do niej.

   [T.I.] oparła dłonie na balustradzie balkonu i głośno wypuściła powietrze z płuc.

- Myślałam że chciałeś mnie zgwałcić.
- Boże. Ile razy mam powtarzać, że tego nie zrobiłem ani nawet nie chciałem? - krzyknął.
- Dobrze, rozumiem - mruknęła. - Ale dzisiaj rano myślałam że właśnie tak było. Bo niby jak znalazłeś się rano w moim domu?
- Mówiłem ci, że wczoraj się upiłaś a ja zaniosłem cię do domu.
- Wiem - westchnęła. - I przepraszam że tak się zachowałam, teraz mi strasznie głupio.
- Nie ma za co - uśmiechnął się. - Jest coś co chyba powinnaś już wiedzieć.
- Niby co?
- Pomyślałem sobie, że skoro jutro wyjeżdżamy, to nie mogę dłużej czekać.
- To znaczy?
- Bo [T.I.], już od dawna zastanawiałem się czy mogę ci to powiedzieć, ale...
- No Liam, wyduś to z siebie! - krzyknęła.
- Kocham cię - szepnął.

   Zbliżył się do niej, pocałował ją i wyszedł, zostawiając ją samą na balkonie.

- Liam! - zawołała za nim.

   Nie zareagował. Wbiegła do domu, ale jego już tam nie było.

A.♥

poniedziałek, 8 lipca 2013

Wszyscy! ♥

PO RAZ PIERWSZY CZUJĘ SIĘ TAK, JAKBY OPUBLIKOWANIE TEGO IMAGINA BYŁO JAKIMŚ SZCZEGÓLNYM WYDARZENIEM. OK. o.o

A WIĘC, OTO WIELKA PREMIERA PONIEDZIAŁKOWEGO IMAGINA, POD ZABÓJCZYM TYTUŁEM "WSZYSCY"....

CZEKALIŚCIE NA TO TAK DŁUGO I WRESZCIE JEST... TADAAAAA! 

Postanowiłam że napiszę jeszcze drugą część tego imagina ale to dopiero po moim przyjeździe ^^
To już ostatni post przed wyjazdem,więc postaram się żeby był trochę dłuższy niż pozostałe. Głównym bohaterem jest Liam, ale w sumie będzie to dotyczyło wszystkich chłopaków... Tak jakby.
Dobra Miśki, udanych wakacji! <3
KONIECZNIE WŁĄCZCIE SOBIE PODKŁAD!!!:
KLIK.♥


   Liam niepewnie wszedł do przytulnego, ale jednocześnie nowocześnie urządzonego mieszkania Harry'ego. Ściany w hallu obite były jakąś dziwną tkaniną, chyba w słoniki, albo żaby, nie wiem. W salonie stała obszerna kremowa kanapa, dwa wiklinowe fotele i ciemny stolik do kawy ze szklanym blatem. Na jednej ze ścian wisiał ogromny obraz przedstawiający kobietę idącą przez pole, gładzącą opuszkami palców wysokie kłosy pszenicy. Liam usiadł na jednym z foteli i wlepił wzrok w obraz. Po chwili przysiadł się do niego Zayn. Pogwizdywał coś pod nosem i palcami gładził swój trzydniowy zarost. Następnie do pokoju weszła Perrie, a za nią [T.I.]. Serce zabiło Liamowi jakoś szybciej niż zazwyczaj. Dziewczyna trzymała tacę zastawioną truskawkami, ciastkami, ciastami, truflami i innymi pysznościami. Postawiła ją na stole i usiadła na fotelu obok Liama. Zayn wziął Perrie na kolana i swoim zwyczajem wtulił twarz w jej ramię.
   Ktoś zapukał do drzwi. [T.I.] wstała z wersalki i poszła je otworzyć. Na korytarzu stali Louis i Eleanor, trzymali w rękach pojemnik z ciastem, które – jak znając życie, upiekli razem. [T.I.] wpuściła ich do środka, a sama wyszła na dwór, żeby zobaczyć czy Niall jeszcze nie przyszedł. Stanęła pod jedną z brzóz rosnących na podwórku. Było już ciemno; latarnie uliczne otaczały okolicę przyjemnym, mlecznym blaskiem. Wiał ciepły, kwietniowy wietrzyk, a ptaki pomimo późnej pory, radośnie śpiewały. Oparła się plecami o gruby, nagrzany jeszcze pień drzewa i zaczęła wypatrywać Nialla. Nagle poczuła, jak ktoś kładzie jej rękę na ramieniu. Odwróciła głowę i zobaczyła uśmiechniętą twarz blondyna. Uśmiechnęła się do niego, a on objął ją ramieniem i spytał:

- Wyrwiemy się gdzieś? U Harry'ego zawsze jest strasznie nudno.
- W sumie, wiesz.. Chętnie. To gdzie idziemy?
- Znam taką jedną ciekawą restaurację - uśmiechnął się ukazując rząd równych białych zębów.
- Dobra, w takim razie zdaję się na ciebie - [T.I.] odwzajemniła uśmiech i chwyciła blondyna za rękę.

   Wsiedli do samochodu. Jechali w ciszy, nie odzywając się do siebie ani słowem. Zatrzymali się mniej więcej w centrum Londynu, na małym parkingu. Wysiedli z samochodu i weszli do niepozornego budynku z czerwonej cegły. W środku było bardzo ciemno i duszno. Wnętrze przypominało bardziej klub nocny niż luksusową restaurację, o której pomyślała [T.I.]. Powietrze przesiąknięte było dymem papierosowym i zapachem wymiocin, a podłoga była dziwnie klejąca, pewnie od wylanego na nią alkoholu. Niall podszedł do baru i szepnął coś na ucho kelnerce. Ta z przesadnym entuzjazmem pokiwała głową i znikła na zapleczu. [T.I.] usiadła przy jednym ze stolików i próbowała nieco się rozluźnić. Po chwili dosiadł się do niej Niall.

- Czego się napijesz? - zapytał.
- Mm.. nie wiem. Może ty coś wybierz - mruknęła i delikatnie się do niego uśmiechnęła.

  Chłopak kiwnął głową i podszedł do baru. Chwilę flirtował z kelnerką, po czym, trzymając dwie szklanki wypełnione jakimś podejrzanie niebieskim płynem, zdaje się fluorescencyjnym, wrócił do stolika. Postawił szklanki na stole. [T.I.] niepewnie pociągnęła łyk napoju. Szczypał w gardło, ale mimo wszystko, smakował jej. Nawet nie zauważyła kiedy wypiła dwie szklanki. Po wypiciu trzeciej, zaczęło jej się kręcić w głowie i nie do końca była w stanie panować nad tym co robi. Obraz przed jej oczami rozmywał się wraz ze stawianiem kolejnych kroków. Dziewczyna chwyciła chłopaka za rękę. On przybliżył się do niej tak, że aż stykali się czołami. Wtedy nagle zorientowała się że przed nią nie stoi Niall, tylko jakiś zupełnie obcy facet. Ale było już za późno. Zaczął ją całować, a ona nie miała siły żeby mu się wyrwać.
    Wziął [T.I.] na ręce i wyniósł na drugie piętro tego klubu. Wszedł do jednego z pokoi na piętrze i położył ją na wielkim łożu obsypanym płatkami róż. Wydawało się, że zostało przygotowane specjalnie na tę okazję.

* * *

- Gdzie jest [T.I.]? - spytał Liam.
- Mówiła, że pójdzie po Nialla - rzuciła El.
- Ej, a jeśli jakiś żul ją złapał i ma zamiar.. nie wiem no.. zgwałcić ją? - spytał Liam i zadrżał, gdy zrozumiał znaczenie swoich słów.
- Myślisz? Pewnie spotkała Nialla i gdzieś poszli - stwierdziła Perrie i wygodniej usadowiła się na kolanach Zayna.
- Nawet jeśli, to on jej nic nie zrobi. To nasz Niall, a nie jakiś terrorysta - powiedział Zayn, bez zbytniego przejęcia, dłubiąc w zębach.
- A gdzie on mógł ją zabrać?
- Jedynym miejscem, do którego on chodzi, jest taki klub w centrum...
- Klub? Jaki klub? - wyparował Harry, który dopiero co wszedł do pokoju.
- Ona raczej nie poszłaby do klubu. To nie w jej stylu - stwierdził Liam.
- Może ona nie poszła tam z własnej woli? - zaśmiał się Harry.
- Pojedźmy tam. Jak w czwórkę wejdziemy do środka, to się nas przestraszą - stwierdził Lou. Nikt się nie zaśmiał. Louis poczuł się trochę skrępowany. - No to jedziemy? - spytał żeby przerwać ciszę.

  Lou, Harry, Zayn i Liam wyszli z mieszkania jak grupa antyterrorystów, wkładając ciemne okulary. Pomińmy to, że było już dobrze po 23, a księżyc raczej nie razi w oczy.

- Udawaj, że chcesz się po prostu czegoś napić. - Lou zwrócił się do Harry'ego. - Nie daj po sobie poznać, że jesteś zdenerwowany, nie rozglądaj się nerwowo na wszystkie strony. Spróbuj zagadać barmankę i dowiedzieć się czegoś.
- Tak jest - zasalutował Harry.
- Ty - teraz Louis zaczął mówić do Zayna - zgrywaj jakiegoś mafioso albo co... - tu na chwilę zamilkł, a jego twarz skrzywiła się w wyrazie skupienia. - O, już wiem. Udawaj naszego ochroniarza.
- Nie sądzisz, że jestem trochę zbyt szczupły żeby być ochroniarzem? - zaśmiał się.
- Cicho - skarcił go. - Psujesz mój genialny plan.

   Zayn uniósł ręce do góry w oznace kapitulacji.

- Jaka jest dalsza część twojego "genialnego planu"? - zarechotał Harry.
- Ja z Liamem pójdziemy potańczyć, na parkiecie blisko DJ-a. Kiedy ty będziesz już coś wiedział, podejdziesz do nas, najlepiej z jakimiś drinkami, żeby to wyglądało naturalnie i powiesz nam czy wiesz coś o [T.I.] i Niallu, a Zayn będzie pilnował drzwi i jakby widział że któreś z naszych poszukiwanych wychodzi, zatrzyma ich i puści nam sygnał że mamy wyjść z klubu. Zrozumiano? - wyszczerzył się.
- Czuję się jak tajny agent - wymruczał Zayn. - Ekstra.

   Louis zaparkował zaraz obok wejścia do klubu. Na drugim piętrze, w jednym z pokoi do wynajęcia, paliło się delikatne światło. Liam wlepił wzrok w okno pokoju. Próbował coś wypatrzeć, ale jakoś mu się to nie udało. Pewnie przez ciemne okulary, które nadal trzymał na nosie.
   Cała czwórka wpakowała się do klubu. Zayn został przy wejściu i zagadywał ochroniarza, Harry podszedł do baru, a Lou i Liam popędzili na parkiet. Teoretycznie wszystko szło zgodnie z planem.
   Po jakichś piętnastu minutach, na parkiet do Liama i Lou przyszedł Harry, trzymając za rękę ledwo ruszającego się Nialla.

- Co jest? - spytał Louis, ściągając ciemne okulary.
- Pytałem się go gdzie jest [T.I.] - zaczął Harry. - Powiedział, że przyjechał tu z nią, ale gdzieś ją zgubił.
- Jak można zgubić dziewczynę? - zdziwił się Liam.
- No ale czekaj! - przerwał mu Harry. - Barmanka widziała naszą [T.I.] jak szła na górę z jakimś mięśniakiem, chyba nazywał się Alberto, jeśli dobrze pamiętam.
- CO? - Liamowi oczy prawie wyszły z orbit.
- No jak to co? Trzeba mu ją odbić - zarechotał Hazza. - Zajebiście, jestem gangsterem.

* * *

   [T.I.] leżała obezwładniona przez nieznajomego. Usta miała zaklejone taśmą, a całe ciało przywiązane do łóżka, więc siłą rzeczy, nie mogła się ruszyć. Chłopak siłą zdjął z niej koszulkę, nawet nie zastanawiając się, czy jej się to podoba, czy może raczej nie. Obcałowywał jej brzuch, ręce, obojczyk... Dziewczyna próbowała odepchnąć go od siebie, jednak on oczywiście był silniejszy. Bezgłośnie wołała o pomoc, ale w głębi duszy wiedziała że i tak nie nadejdzie.
   Gdy ona leżała skrępowana, a Alberto zaczął ściąga z niej bieliznę, otworzyły się drzwi. Do środka wtargnęli Liam, Lou, Harry i Zayn.

- Co wy tu robicie?! - wysyczał Alberto.
- Raczej, co TY tu robisz. - poprawił go Liam uśmiechając się szelmowsko.  - Zostaw ją, i tak nic nie zdziałasz.
- Zobaczymy. Ale najpierw musicie wyjść. TEGO nie robi się w towarzystwie.
- TEGO, nie robi się pod przymusem - dodał Zayn.
- Skąd wiesz? Może chce? Jakoś nie narzeka!
- Bo nie ma jak idioto! Jak zakleiłeś jej usta, to raczej nie będzie narzekać. Boże, ale intelidżent.. - odparł Louis, bijąc się ręką w twarz. - Weź się dokształć zanim coś powiesz..

   Harry stał z tyłu i ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Wreszcie nie wytrzymał i parsknął tak głośno, że prawdopodobnie było go słychać aż na dole. Alberto aż poczerwieniał ze złości. Wstał i podszedł do Zayna, grożąc mu pięścią. Jednak, gdy zobaczył, jak pięść mulata niebezpiecznie szybko zbliża się do jego szczęki, próbował się wycofać. Próbował rozmasować obolałą szczękę, klnąc zaciekle.

- A teraz wybacz - Lou odepchnął Alberta i podszedł do związanej [T.I.]. - Tą damę trzeba uwolnić. Liam, odwiąż ją z łaski swojej.
- Co? Nie ważcie się jej ruszyć, bo pożałujecie!
- Jest nas czterech.
- Pięciu - poprawił go Niall, który nagle pojawił się w pokoju.
- Czterech - zbył go Louis. - A ty jeden i to w dodatku z obolałą szczęką.

   Zayn po raz kolejny podszedł do Alberta.

- Podoba mi się bycie groźnym - odparł i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ale mi się nie podoba to, że wy wszyscy tu jesteście - powiedział i obrzucił Zayna, Louisa, Nialla, Harry'ego i Liama gardzącym spojrzeniem.

   Liam rozwiązał [T.I.] i pomógł się jej ubrać. Dziewczyna szlochała cicho i skryła w rękach zapłakaną twarz. Harry podszedł do niej i zaczął delikatnie gładzić jej plecy. Razem z Liamem wzięli ją na ręce i wynieśli z pokoju, podczas gdy Louis i Zayn próbowali powstrzymać Alberta. A Niall? Niall w tym momencie nie robił nic, tylko tępym wzrokiem gapił się w przestrzeń.
   Lou, widząc że Harry z Liamem wynieśli już [T.I.], rzucił:

- Dobra, nie chce mi się z tobą gadać.

   Wziął ze sobą Zayna i na pół przytomnego Nialla, wyszedł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.
   Z wnętrza pokoju dobiegały jeszcze różne przekleństwa wygłaszane pod jego adresem. Mimo wszystko, Alberto nie raczył ruszyć się z miejsca i zacząć gonić z nimi. Wszystko szło dziwnie łatwo. Przy wyjściu zauważyli Harry'ego, który wdał się w bójkę chyba z jednym z przyjaciół Alberta. Zayn podbiegł żeby mu pomóc, ale Styles tylko go odepchnął.

- Dam sobie radę - wysapał i wymierzył swojemu przeciwnikowi kolejny bezbłędny cios. - Ty idź do Liama i [T.I.]. Są na zewnątrz.
- No dobra.. - mruknął Zayn i ruszył do wyjścia. - Co z nią? - spytał, kiedy doszedł do Liama trzymającego trzęsącą się [T.I.] na kolanach.
- Oprócz tego, że jest nieźle upita i cały czas wymiotuje, to ten facet nie zdążył nic jej zrobić.

   Lou wbrew swojej woli, wykrzywił zęby w idiotycznym uśmiechu.

- Czuję się jak superbohater - powiedział.
- A wiesz, że ja też? - dołączył się Liam.
- Ja też - dodał Zayn.
- I ja - mruknął Niall. Lou, Liam i Zayn spojrzeli na niego z politowaniem. - Dobra, ja nie.

   Do chłopaków dołączył Harry. Był cały poobijany i krew leciała mu z dolnej wargi.

- Żyję - uśmiechnął się i podszedł do reszty. - Jedźmy już.

   Liam skinął głową i pomógł [T.I.] wstać z ziemi. Cała szóstka powlekła się do samochodu. Lou usiadł za kierownicą, obok niego Niall, a na tylnej kanapie Zayn, Liam i Harry ułożyli sobie ledwie przytomną [T.I.] na kolanach.
   Cała droga minęła w milczeniu.

- O, dojechaliśmy - odparł Lou i zgasił samochód.
- Gdzie dojechaliśmy? - zdziwił się Liam.
- Do mieszkania [T.I.]. Zostań z nią na noc.
- Ale..
- Kochasz ją, tak? - uśmiechnął się Zayn.
- Nie szantażuj mnie - wyszczerzył się Li.
- Dobra, nie marudź - mruknął Niall. -  Teraz nie czas na zastanawianie się nad takimi rzeczami. Przebierz ją w piżamę i połóż do łóżka. Jest dobrze po północy.
- Po północy?- jęknął Harry. - O Jezusie..
- No już, już. Nie ociągaj się - pogonił go Niall.
- O-okej.

   Harry pomógł Liamowi wyciągnąć [T.I.] z samochodu i wnieść ją na górę po schodach.
   Liam wyjął z torebki dziewczyny klucze i wszedł do mieszkania. Wnętrze było ciemne i ponure. Diametralnie różniło się od przestronnego domu Louisa, oraz do nowoczesnego mieszkania Harry'ego. Od jego własnego też się różniło. Po lewej stronie znajdowały się dwa pokoje. Pokój [T.I.] był malutki, wyłożony zieloną tapetą w kwiatki. Pod oknem stało drewniane biurko zawalone różnego rodzaju papierami, w tym książkami do biologii, przy prawej ścianie stało drewniane łóżko, wyścielone najzwyklejszą białą pościelą. Naprzeciwko łóżka, znajdowała się mała komoda, nad którą wisiało lustro. Półka wisząca nad łóżkiem, zapełniona była książkami, a w rogu, zaraz za drzwiami, stała mała szafka, a na niej lampka nocna.
   Chłopak położył dziewczynę na łóżku i przykrył jej wyziębione i trzęsące się ciało kołdrą.

- Głowa mnie boli - jęknęła cicho [T.I.].
- Śpij - wyszeptał.
- Proszę, zostań tu.
- Dobrze. Ale teraz śpij. Kocham cię.

   Złapał dziewczynę za rękę i ukląkł przy jej łóżku. Na ustach złożył jej delikatny pocałunek. Czuwał przy niej aż do momentu gdy zasnęła. Pogłaskał [T.I.] po włosach i poszedł do salonu. Położył się na bardzo niewygodnej kanapie i po jakimś czasie usnął.


Kocham Was całym serduszkiem! 
A.♥

sobota, 6 lipca 2013

Chyba Niall, albo Harry..NIE WIEM. :D

Tam taram tam tam, mam nadzieję że teraz nie będziecie narzekać że ten imagin jest krótki! :D Kocham Was <3 Następny prawdopodobnie w poniedziałek, ostatni przed wyjazdem. :*
KLIK.♥


   Do domu chłopaków doczołgałam się w dziesięć minut. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Zapukałam. Nic. Zadzwoniłam. Nic. Zauważyłam, że w kuchni jest otwarte okno.  Przeszłam przez starannie wypielęgnowane rabatki Zayna i stanęłam pod oknem. Wrzuciłam torbę do środka, a sama złapałam framugę i podciągnęłam się na rękach. Włosy opadły mi na twarz. Sapnęłam i przełożyłam jedną nogę przez parapet. Potem drugą. I wreszcie znalazłam się w środku. Dom zionął pustką. Jedynym dźwiękiem jaki dało się słyszeć było miarowe tykanie zegara.

- Niall? Harry? - zawołałam. Odpowiedziała mi cisza.

   „Coś jest nie tak”- pomyślałam. Podniosłam z podłogi torby z ubraniami i poszłam w głąb domu, do gabinetu w którym zazwyczaj przesiadywał Harry. Uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Nikogo nie było. Poczłapałam na górę. Stanęłam przed drzwiami sypialni Nialla z napisem: „Tu mieszka Niall. Wchodzić tylko z jedzeniem”. Zapukałam, ale również nikt mi nie odpowiedział. Potem przeszłam do pokoju Zayna i Perrie. Zapukałam. Nic. Pokój Louisa i Eleanor? To samo. Pusto. Nikogo nie ma. Zostały tylko trzy łazienki – na parterze, pierwszym i drugim piętrze. No i piwnica. Zajrzałam do jednej z łazienek. Nikogo nie było. W drugiej i trzeciej to samo. Nieźle się przestraszyłam. Na samym końcu weszłam do swojej sypialni. Usiadłam na podłodze, oparłam głowę o szafę i zamknęłam oczy. Przesiedziałam tak chyba dwadzieścia minut, po czym poszłam ogarnąć się do łazienki. Opłukałam twarz zimną wodą, rozczesałam włosy i poszłam do salonu, pooglądać filmy. O ile dobrze pamiętam, nie mieliśmy dzisiaj nic do zrobienia... Wytłumaczyłam sobie brak żadnych domowników chęcią pobycia ze znajomymi. Kurczę no, nie mam co robić, więc siedzę w bluzce Nialla na kanapie i obgryzam paznokcie. Szałowo.
   Nagle usłyszałam, jak ktoś przekręca klucz w zamku. Szybko wyłączyłam telewizor, w którym i tak nie leciało nic ciekawego. Z hallu dobiegł do mnie dziewczęcy śmiech i zasapany głos Harry'ego:

- Spokojnie Meg, nikogo nie ma – powiedział.
- Na pewno? - spytała rzekoma Meg.
- Na sto procent.

   Siedziałam cicho, tak by mnie nie zauważyli. Zerknęłam w ich stronę. Dziewczyna była tlenioną blondynką w obcisłej czarnej spódniczce i turkusowej bluzce. Całowali się. A raczej obściskiwali się. Harry nie miał już na sobie marynarki. Leżała na podłodze, przygnieciona osiemdziesięciocentymetrowymi szpilkami tej dziuni. Rozbierając siebie nawzajem wczołgali się na schodach do góry i najpewniej zniknęli w sypialni Harry'ego. Po jakichś pięciu minutach z góry dobiegło mnie postękiwanie. Następnie na przemian namiętne krzyki „Och, Harrry!” i stukanie podskakującego łóżka. Masakra. Musiało być naprawdę gorąco. Walnęłam głową w stół i syknęłam z bólu. No, pięknie. Będę miała rozwalone czoło.
   Spojrzałam na zegar. Dochodziła 19:00. Okej, czyli najpewniej ta dziewczyna zostanie u nas na noc, a potem rano będę musiała zrobić jej śniadanie. Super. Harry pewnie nawet jej nie zna i kręcą go tylko jej piersi i zgrabny tyłek. A ona leci na jego kasę. Nie ma to jak „prawdziwa” miłość.
   Zwlekłam się z kanapy i poszłam do lodówki po sok pomarańczowy. Nalałam sobie szklankę i powoli wypiłam. Drzwi znowu się otworzyły. Do domu weszli Eleanor i Lou. Przywitali się ze mną uściskami.

- Co tak jęczy? - spytał Louis.
- Meg – odparłam zdawkowo.
- Kim jest Meg? - chciała wiedzieć Eleanor.
- Tlenioną blondyną w stringach.
- Wolę nie wiedzieć skąd wiesz że ma stringi - wyszczerzył się Lou.
- Aha – powiedziała El i zamilkła. - Nie można im powiedzieć, żeby byli ciszej?
- Jak chcesz, to sama to zrób – zaproponowałam.
- Ja chcę! - wyrwał się Louis.

   Usiedliśmy razem na kanapie. No i tak oto znów przyczepiłam się do pary. Każdy kogoś ma. Liam ma Danielle, Lou ma Eleanor, Zayn ma Perrie, Niall ma jedzenie, nawet Harry ma tą swoją Meg. A ja? Nie mam nikogo.
   Wyjęliśmy Monopoly i zaczęliśmy grać. Za każdym razem gdy Louisowi udało się wykupić miasto, cieszył się jak mały dzieciak. Jest przesłodki.
   Drzwi otworzyły się po raz trzeci od mojego powrotu i do domu dostał się duszący zapach papierosów. Czyli przyszedł Zayn. Wszedł do salonu sam, bez Perrie. Widząc nasze pytające spojrzenia powiedział:

- Jest u rodziców.
- A – skomentował Louis krótko. - Umyj się i przyjdź do nas. Gramy w Monopoly.
- Ta, spoko.

   Zayn zniknął w drzwiach łazienki. Wróciliśmy do gry bez niego, w pełni przekonani że nie przyjdzie. Przysiadł się do nas i z obrażoną miną sięgnął po pionka.

- Zapomnieliście o mnie?
- Nie, skądże! - zapewnił go szybko Lou.
- Ta, jasne.
- Często mówisz „ta” - zauważyłam.
- Ta – odpowiedział.

   Wyszczerzyłam się do niego i rzuciłam kostką. Stanęłam na różowym polu wykupionym przez Louisa.

- Płacisz! Płacisz! - wydarł się na cały głos. - 23 dolary!
- Dobrze, dobrze – uspokoiłam go.
- Czemu 23? - spytał Zayn. - Przecież jest napisane 17.
- 17? - zdziwiłam się. - Ty oszuście! - rzuciłam w chłopaka orzeszkami.
- Mamo, ona mnie bije! - wrzasnął i zrewanżował się tym samym. - Widzisz jak to przyjemnie?
- Ta – odparł zdawkowo Zayn.
- Serio stary, to wkurza – klepnął go Lou.
- Co poradzić? - wzruszył ramionami.

   Potem jeszcze przez dłuższy czas graliśmy w Monopoly aż w końcu do domu przyszedł Niall. Gwizdał WMYB i trzymał w ręce siatkę z Nando's. Widząc nas uśmiechnął się i nie zdejmując butów wszedł no kuchnio-salonu. Postawił reklamówkę na blacie i wyciągnął z niej dwie kanapki. Uśmiechnął się nieśmiało i jedną podał mi.

- Przepraszam że nie nie mam nic dla was. Nie wiedziałem, że tak szybko wrócicie – wyjaśnił.
- Niall, czy ty czasem nie miałeś zjeść sam obu kanapek? - spytałam.
- Miałem, ale pomyślałem, że może jesteś głodna – przyznał. - Poza tym, ładna bluzka [T.I.], gdzieś już ją widziałem.
- Dzięki. Grasz z nami?
- Pewnie, tylko ściągnę buty.

   Już po minucie w piątkę siedzieliśmy na dywanie. Niall usadowił się obok mnie i powoli jadł kanapkę. Rzuciłam mu ciepły uśmiech i odgryzłam kawałek swojej.

- Będziesz jadła całą? - spytał, gdy już skoczył pałaszować.
- Nie.. Chyba nie – odparłam i podałam mu ją.
- Dzięki – cmoknął mnie w policzek i zatopił zęby w bułce.

   Zayn i Lou wymienili spojrzenia, których znaczenia nie mogłam odszyfrować. Rzuciłam kostką i przesunęłam pionek o odpowiednią ilość pól. Po mnie zrobił to Zayn, następnie El, Lou i Niall. A potem do środka wparowali Liam z Danielle.

- Gracie z nami? - spytaliśmy zgodnie.
- Pewnie – odpowiedział Liam.

   No i graliśmy w siódemkę. Zaczęły kończyć się pionki. Danielle zmuszona była grać okrętem wojennym. Zmarszczyła nos, ale nic nie powiedziała i chwała jej za to. Lou pewnie obrzuciłby ją orzeszkami. Gdy już skończyły się miejsca do wykupienia, przestaliśmy grać. Lou z El i Dan z Liamem poszli na górę do swoich sypialni, a ja z Niallem i Zaynem zostaliśmy na dole. Zauważyłam, że jęki ucichły. Albo skończyli, albo po prostu zrobili sobie chwilkę przerwy. Zrobiło mi się zimno.

- Idę po sweter – rzuciłam.
- Okej. Jakby co, nie ruszamy się stąd – powiedział Niall.

   Wdrapałam się po schodach na górę i weszłam do swojej sypialni. Wyjęłam z szuflady granatowy sweter i wciągnęłam go na górę. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziwszy, że nie wyglądam już jak trup, ale półżywy człowiek, zeszłam na dół.
   Niall i Zayn szeptali coś do siebie. Na mój widok gwałtownie zamilkli i uśmiechnęli się głupawo. Wiedziałam, że rozmawiali o mnie. Usiadłam obok Nialla po turecku i westchnęłam. Zayn włączył jakiś dziwny film. Chyba melodramat. Niall skrzywił się patrząc w ekran, na którym widać było dwoje namiętnie całujących się ludzi w strojach stylizowanych na te z XVIII wieku.

- Zayn, przełącz to – poprosił. - Już nie mogę na to patrzeć.
- Wygląda ohydnie – przytaknęłam. Ludzie na ekranie dosłownie się pożerali.
- Już, już – odpowiedział bez entuzjazmu.

   Nagle w całym domu zgasło światło.

- Co do cholery?! - usłyszeliśmy głos Harry'ego.
- Światło zgasło! - krzyknął Niall.
- No co ty nie powiesz? - szepnęłam, przysuwając się bliżej niego. Bałam się ciemności.
- Niall napraw to! - wrzasnął Zayn.
- A co ja zrobiłem?
- Nie wiem, napraw to!
- Ale jak?
- No kurde Niall, chyba ci powiedziałem! - zaczął wrzeszczeć.
- Ja wieeem – odparł Niall z tryumfem. - Ty się boisz ciemności! - zaśmiał się i pacnął Zayna w ramię.
- Znajdę świeczkę – zaproponowałam.

   Przeszłam może z pięć kroków, kiedy potknęłam się o coś i wylądowałam na podłodze. Stłukłam sobie biodro.

- Cholera – wymruczałam.
- Nic ci nie jest? - spytał Niall.
- Nie wiem – odparłam zgodnie z prawdą.

   Jego silne ramiona dźwignęły mnie do góry. Rozmasowałam stłuczoną kość i w zamian chciałam dać mu całusa w policzek. Przez wszechogarniającą nas ciemność niewiele widziałam i dlatego zamiast na policzek, trafiłam na usta. Nie żeby mi to przeszkadzało. Przeszło mnie elektryzujące ciepło w momencie gdy nasze wargi się zetknęły. Chociaż trwało to może sekundę, było niezwykłe.

- P-przepraszam – wydukałam.
- Nie ma za co – czułam jak się uśmiecha.
- Mam latarkę! - krzyknął Zayn. Omiótł nas światłem. - Uu, gorąco.
- Cicho Zayn – skarcił go Niall z uśmiechem na twarzy.
- Ta, bo niby nic do niej nie czujesz.

   Zarumieniłam się i odsunęłam się od chłopaka. Niall również zrobił krok do tyłu i wpadł na blat. Skrzywił się niemiłosiernie i potarł stłuczone miejsce dłonią. Uśmiechnęłam się nieśmiało i spojrzałam na Zayna. W jednej ręce trzymał latarkę, w drugiej paczkę papierosów.

- Idę zapalić – powiedział.
- Zabierz mu fajki! Zabierz mu! - krzyknął Niall.
- Nawet się nie waż – posłał mi groźne spojrzenie i wyszedł, zostawiając nas w ciemności.

   Przysunęłam się do Nialla. Głupi Zayn, zostawił mnie w ciemności, całą poobijaną. Postanowiłam się do niego nie odzywać gdy już wróci.

- Niall – zaczęłam.
- Co?
- Boję się ciemności.
- Ty też? - zaśmiał się i podszedł krok bliżej. - Nie martw się, tu jest bezpiecznie. Poza tym, światło powinno lada moment...

   Zanim skończył wypowiadać to zdanie, nastała światłość. I znów zaczęły się jęki. Harry i Meg najwyraźniej bawili się znakomicie.

- Wrócić... Kurde, nie mogliby przestać? - odparł Niall zrezygnowany.
- Ich pytaj.

   Otworzyłam lodówkę i wyjęłam sok pomarańczowy. Popatrzyłam na Nialla i złapałam go na przyglądaniu się mi. Nalałam płynu do dwóch szklanek i jedną podałam chłopakowi. Chwilę patrzyłam w jego hipnotyzujące niebieskie oczy, a potem dałam mu pstryczka w nos i poszłam do siebie na górę.
   Wyciągnęłam spod poduszki piżamę na którą składały się krótkie spodenki i stara o wiele za luźna bluzka i poszłam wziąć prysznic. Szybko umyłam się w gorącej wodzie, wyszorowałam zęby i rozczesałam włosy. Wsłuchałam się w jęki, które stały się trochę cichsze. Nie ma co, bawili się znakomicie, już jakieś pięć godzin. Zadziwiające, jeśli słucha się tego długo, to potem nie zwraca się uwagi. Fajnie. Bo nie wiem ile bym wytrzymała.
   Kiedy wróciłam do swojej sypialni, spotkałam w niej Nialla. Siedział na moim łóżku i bawił się parą frotowych skarpetek które kiedyś wrzuciłam pod łóżko.

- Co ty tu robisz? - spytałam i zaczęłam się śmiać.
- Mogę spać z tobą? - poprosił.

   Westchnęłam. Spojrzałam na niego i widząc jego minę, zmiękłam.

- Możesz - odparłam.
- Dziękuję [T.I.] - szepnął i delikatnie pocałował mnie policzek.
- Niall?
- Tak? - spojrzał na mnie z czułością.
- Słodki jesteś - wyszeptałam i ułożyłam się obok niego na łóżku.

    Zasnęłam.

A.♥

piątek, 5 lipca 2013

Zayn.♥

Hejka hej.. Właśnie spełniło się moje największe marzenie, tralalala!
We wtorek jadę do Londynu! ^^
No więc, od wtorku, aż przez dwa tygodnie nie będę niczego dodawać. :c
A Wy jakie macie plany na wakacje? :*
DLA ANGELI, BO ZAYN.
KLIK.♥

"If you wanna know
If he loves you, so...
It's in his kiss!"

   Początki zawsze są najtrudniejsze. No po prostu zawsze.
   Wczoraj powiedzieliśmy sobie "kocham", wczoraj pierwszy raz się pocałowaliśmy, wczoraj... Po prostu wczoraj wszystko się zaczęło. Dzisiaj znowu mam się z nim spotkać. No i ten tego... boję się. Nie wiem jak mam się zachować, czy pocałować go na powitanie, czy raczej jeszcze nie?
   Boże, ratunku.
   Idę w stronę Trafalgar Square. Do naszego spotkania coraz bliżej i z każdą sekundą moje ręce zaczynają się coraz bardziej trząść. Zastanawiam się czy nie uciec, a potem zadzwonić do niego z wymówką że jestem chora. Nie, to byłoby nie w porządku wobec niego.
   Dawaj [T.I.], to wcale nie będzie takie trudne.

- Cześć mała - usłyszałam radosny szept zaraz przy moim uchu.

   Tak mnie to przestraszyło, że aż podskoczyłam i przez przypadek nadepnęłam Zaynowi na stopę.

- Cześć Zayn, strasznie cię przepraszam - wydukałam i zaczęłam nerwowo pocierać kark. - Nic ci się nie stało?
- Jeszcze żyję, więc raczej wszystko w porządku - zaśmiał się i chwycił mnie za rękę. - To gdzie idziemy?
- Gdzie chcesz - uśmiechnęłam się nieśmiało i spojrzałam mu w oczy.
- Czyli do Nando's - mruknął i pocałował  mnie w policzek.

   Stado motyli w moim brzuchu poderwało się do lotu. Ojejku, to takie cudowne uczucie.
   Delikatnie zacisnęłam palce na jego dłoni i dałam się poprowadzić wzdłuż ulicy. Mijamy rozwrzeszczane fanki, ciekawskich Wietnamczyków, zagubionych turystów, matki z dziećmi, grupki głośnych nastolatków, studentów zarabiających na życie roznoszeniem ulotek, bogatych biznesmenów i perfekcyjnie ubrane prawniczki. Kocham Londyn za to że mogę w nim spotkać tylu różnych ludzi, z różnymi osobowościami, stylami i sposobami życia.
   Doszliśmy do Nando's. Zdziwiło mnie to, że mogliśmy spokojnie dojść do kasy i złożyć zamówienie, nie musząc uciekać przed skaczącymi z euforii fankami. Kiedy usiedliśmy przy stoliku, nadal nic się nie działo. Było podejrzanie cicho i spokojnie. Najbardziej zastanawiające było to, dlaczego w porze obiadowej w środku nie było nikogo oprócz nas.

- Zayn... - zaczęłam posyłając mu nieśmiały uśmiech. - Co z robiłeś z fankami?
- Nic? - próbował mnie zbyć, ale tajemniczy błysk w jego oku go zdradził.
- Malik, co ty z nimi zrobiłeś? - zaśmiałam się.
- Wynająłem tą restaurację tylko dla naszej dwójki na kilka godzin, żebyśmy mogli chociaż raz porozmawiać w spokoju - wyszczerzył zęby w uśmiechu i nachylił się żeby delikatnie mnie pocałować.
- Jesteś głupi - zachichotałam.
- Chciałem dobrze - zasmucił się i złożył usta w podkówkę.
- I jest dobrze - uśmiechnęłam się pocieszająco i chwyciłam go za dłoń.

   Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, zaabsorbowani zawartością swoich talerzy. Nie był to żaden wykwintny posiłek, w końcu poszliśmy tylko do Nando's. Jednak w towarzystwie Zayna wszystko smakowało lepiej.

- Jesteś zdenerwowana? - spytał po pewnym czasie.

    Skinęłam głową, a na moją twarz wkradł się krwistoczerwony rumieniec.

- Dlaczego? - uniósł brwi ze zdumienia i potarł ręką brodę, tak jakby się nad czymś zastanawiał. - Jestem aż tak... onieśmielający?
- Nie w tym rzecz, Zayn - odparłam.
- A więc?
- Jesteśmy razem od niedawna.. Nie wiedziałam jak powinnam się zachowywać - wyparowałam.
- A czy to, że jesteśmy razem oznacza że musimy się zachowywać inaczej niż wtedy gdy byliśmy przyjaciółmi? - spytał. Wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok. - [T.I.], nie chcę żebyś była przy mnie skrępowana.
- Ja też nie chcę - przyznałam.
- To dlaczego jesteś? - spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.
- Hm... - zająknęłam się i przygryzłam wargę. - Zejdźmy z tego tematu.
- [T.I.], przestań. To nie jest dobre wyjście.

   Westchnęłam.

- Przecież znasz mnie najlepiej ze wszystkich - odparł. - Niemal tak samo dobrze jak ja znam siebie samego. Więc dlaczego do jasnej cholery, zachowujesz się tak dziwnie?!
- Nie krzycz na mnie - poprosiłam.
- Przepraszam. Nie chcę cię onieśmielać, chcę żebyś nadal traktowała mnie tak jak wcześniej, rozumiesz [T.I.]? - powiedział nieco łagodniej.
- Rozumiem Zayn. Przykro mi że tak wyszło - wyszeptałam.
- Nic się nie stało - mruknął i chwycił mnie za rękę.

   Ciśnienie automatycznie mi skoczyło. Zayn pochylił się nad stołem i pocałował mnie długo i namiętnie. Powinnam wtedy myśleć o tym, że ludzie z ulicy się na nas gapią, że kelnerka stojąca przy ladzie robi nam zdjęcia, że usta Zayna są niesamowicie miękkie i o tym jak on ślicznie pachnie, ale.. Faktem było to, że nie pomyślałam absolutnie o niczym poza "och!", "mmm!" i "jeszcze!".
   Jednym słowem, pocałunek Malika odebrał mi umiejętność logicznego myślenia.
   Kiedy oderwaliśmy się od siebie, cicho jęknęłam.

- O Boże... - wyrwało mi się.
- Co jest? - zaśmiał się.
- To było...
- Jakie [T.I.]?
- Takie... niesamowite - wydukałam.
- Jesteś urocza jak się tak jąkasz - uśmiechnął się.

   Zarumieniłam się po raz setny od naszego spotkania.

- No i jak ja mam się normalnie zachowywać jeśli jednym głupim pocałunkiem sprawiasz że przestaję myśleć?
- Chyba będę musiał się do tego przyzwyczaić - wymruczał.
- Albo skończyć z całowaniem - odparłam.
- Zapomnij - zaśmiał się.


A.♥