środa, 28 sierpnia 2013

Niall. ♥ 4

Hejka hej!
Przepraszam że musieliście tak długo czekać na następną część, ale mam tak zwany kryzys. Kiepsko mi się pisze, a jak już coś naskrobię, to jestem wręcz przerażona jakością mojej "twórczości".
To już ostatnia część tego imagina o Niallu.
Dziękuję Angeli, za to że znowu pomogła mi ruszyć dalej, dzięki swoim "dwóm zdaniom".
A soundtrack do wyboru do koloru, tu macie tylko sugestie:
Just Give Me A Reason
Mirrors
So Far Away



   Nareszcie mnie wypisali. A już myślałem że będę musiał siedzieć w tym szpitalu do końca życia. Wpływy chłopaków i paru ludzi z Modest! szykujących dla nas nową trasę skutecznie przekonały lekarzy co do tego że jestem już całkowicie zdrowy.
   Ale tak naprawdę nie jestem. Nadal mam problemy z jedzeniem, z akceptacją siebie, z czerpaniem przyjemności z jedzenia albo picia. Pamiętam że kiedyś czytałem o anoreksji i wtedy myślałem sobie "po co mi to wiedzieć, przecież i tak nic takiego mi nie grozi". Nawet nie wiedziałem jak bardzo się myliłem. Jest mi z tym ciężko, cholernie ciężko, bo widzę jak inni są szczęśliwi, jak potrafią normalnie jeść. Kiedyś też tak potrafiłem. I niby między mną a [T.I.] już wszystko w porządku, ale ja jeszcze nie wróciłem do siebie.

- Nialler, proszę, zjedz coś - [T.I.] siadła koło mnie przy stole i bezskutecznie próbowała wcisnąć coś do mojego żołądka. - Nie jadłeś od dwóch dni.

   Ugotowała tyle zdrowych pyszności : rosół, smażone bez tłuszczu filety z kurczaka w ziołach, chłodnik z zielonego ogórka, polędwicę na parze w sosie pieczarkowym i wiele, wiele innych pyszności. Najgorsze było to, że wszystkiego chciałem spróbować, ale mój brzuch odmawiał mi posłuszeństwa i po prostu było mi niedobrze.

- Nie mogę, przepraszam - wyszeptałem. Zobaczyłem, że po jej policzkach spływają łzy.
- Proszę Cię, Niall zjedz coś, tylko troszkę - zrobiło mi się strasznie wstyd. Dziewczyna tak się starała i przejmowała, a ja nie mogę nawet pocieszyć. Postanowiłem się zaprzeć i zjeść chociaż troszeczkę.
- Dobrze, postaram się, ale to dla Ciebie, żebyś nie płakała - uśmiechnąłem się. Dziewczyna nagle zrobiła się wyjątkowo wesoła.
- Cieszę się - przysunęła się do mnie i mnie pocałowała.. Gdyby jakieś jedzenie miało smak jej ust...
- Co Ci podać, kochanie ? - zapytała wchodząc do kuchni.
- Hmmm... Poproszę wszystkiego po troszeczkę - odpowiedziałem. Mam nadzieję, że dam radę chociaż spróbować tych specjałów tak, jak jeszcze przed tym wszystkim...

   Ostrożnie włożyłem do ust łyżkę z rosołem. Przez chwilę trzymałem go w ustach i przygotowywałem swój mózg do połknięcia. Dobra... uwaga Niall, dasz radę. Zrobisz to.
   Okej. Udało się.

- Brawo - powiedziała [T.I.] i w nagrodę obdarzyła mnie słodkim pocałunkiem. - Jeszcze trzy łyżki rosołu i możesz skończyć.
- Nie - przerwałem jej. - Zjem wszystko.
- Jesteś pewny?
- Tak - uśmiechnąłem się pokrzepiająco i nabrałem trochę zupy na łyżkę. - Patrz, potrafię to zrobić - odparłem i przełknąłem kolejną porcję rosołu.

   Było mi trochę niedobrze i coś skręcało mnie w żołądku, ale stwierdziłem, że jak już wplątałem się w to gówno, to muszę się z tego też wyciągnąć.
   Zjadłem po kolei całą zupę, potem kawałek kurczaka, trochę polędwicy, całą miseczkę chłodnika i dwie małe czereśnie. [T.I.] patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Po jej twarzy spływały całymi strumieniami łzy. Tylko że tym razem to były łzy szczęścia.
   Gdy już skończyłem, przysunąłem się do [T.I.] i wziąłem ją w ramiona. Usadziłem ją sobie na kolanach i zacząłem bawić się jej długimi włosami. Najpierw starannie przeczesałem je palcami, a potem, tak jak mnie kiedyś uczyła, rozdzieliłem je na trzy części i zacząłem niezdarnie zaplatać warkocza.

- Nialler, co ty robisz? - zaśmiała się i odwróciła się w moją stronę.
- Nie ruszaj się, bo mi nie wyjdzie - skarciłem ją. - Widzisz, teraz muszę zaczynać od początku - udałem obrażonego.
- Jak się nad czymś skupiasz to tak słodko wystawiasz język - powiedziała i znowu się odwróciła. Za karę lekko uszczypnąłem ją w ramię.
- Nie ruszaj się skarbie, proszę - powiedziałem, tym razem łagodniej, i po raz trzeci zacząłem zaplatać jej warkocza.

   [T.I.] posłuchała i siedziała cicho, wcale się nie ruszając. Kiedy skończyłem, spojrzałem na swoje dzieło. Szczerze mówiąc, nie mogłem tego nazwać dziełem. Warkocz był krzywy, rozwalał się i po prostu wyglądał źle.

- To nie ma sensu, nigdy nie będę tego robił tak jak dziewczyna - prychnąłem i rozplotłem [T.I.] warkocza.
- Milly robiła ładne warkocze - przypomniała sobie [T.I.].

   Podczas mojego pobytu w szpitalu spotkałem się z Milly jeszcze kilka razy. Jej stan z dnia na dzień się pogarszał, ale mimo tego dziewczynka cieszyła się każdą minutą swojego życia. Razem z [T.I.] uwielbialiśmy spędzać z nią czas. Milly oprócz tego że była niesamowicie miła, potrafiła zaplatać najpiękniejsze na ziemi warkocze.

- Ciekawe co u niej - zastanowiłem się.
- Możemy ją odwiedzić - zaproponowała [T.I.] i delikatnie ścisnęła moją dłoń.
- Teraz? - zdziwiłem się i popatrzyłem na nią.
- Teraz.

***

   Gdy weszliśmy do szpitala, od razu zrobiło mi się niedobrze. Wróciły wszystkie wspomnienia związane z moim pobytem tutaj. Oprócz tego wszędzie cuchnęło chorobą i śmiercią, nawet pomimo sterylnie czystych, wielokrotnie dezynfekowanych pomieszczeń.
   Przeszliśmy do części budynku w którym leżała Milly i złapaliśmy pierwszego lepszego lekarza idącego przez korytarz.

- Przepraszam...
- Słucham? - spytała na oko czterdziestoletnia kobieta w krótkich blond włosach. - Niall Horan? Kogo szukasz?
- Milly Goodwitch, taka mała, drobna dziewczynka, włosy gdzieś dotąd - pokazałem przybliżoną długość na ramieniu - duże oczy...
- Wiem o kim mówisz - powiedziała lekarka. - Chodź za mną.

   Posłusznie ruszyłem za kobietą, ciągnąć za sobą [T.I.]. Ku mojemu zdziwieniu, lekarka wcale nie zaprowadziła mnie do sali w której leżała Milly. Zeszliśmy po schodach na podziemne piętra i zatrzymaliśmy się przed drzwiami na których napisane było... CO?

- Pani chyba żartuje - wyszeptałem, mocniej ściskając dłoń [T.I.].
- Jestem całkowicie poważna.
- Jak to możliwe? Przecież miała jeszcze trzy miesiące życia! Jak to?! CO WY JEJ ZROBILIŚCIE?! - zacząłem krzyczeć.
- Proszę się uspokoić - wysyczała kobieta.
- Bo co?! Bo ją obudzę? TO. SĄ. JAKIEŚ. ŻARTY.
- Przykro mi, panie Horan.

   Spojrzałem na [T.I.]. Stała przed drzwiami kostnicy z rękami złożonymi jak do modlitwy i szeptała coś pod nosem. Po jej policzkach spływały jedna za drugą łzy.

- Kiedy to się stało? - spytałem.
- Dzisiaj rano.
- Rano - powtórzyłem i złapałem się za głowę.
- Tak, rano. Przykro mi.
- Nie obchodzi mnie że jest pani przykro! Ona umarła, rozumie pani?!
- Codziennie ktoś umiera i robi miejsce dla nowo rodzącego się człowieka.

   No dziękuję bardzo za takie filozoficzne teksty! W tym momencie akurat tego najbardziej było mi trzeba. Milly umarła. Powoli zaczęło to do mnie docierać.

- Mogę ją zobaczyć? - spytałem.
- Wykluczone. Proszę wracać na górę.
- Chcę ją zobaczyć.
- Chcę żeby pan i pana dziewczyna poszli na górę.

   Dobra. Ugiąłem się i poszedłem z [T.I.] na górę. W milczeniu jechaliśmy do domu. Jak to możliwe że zmarła akurat dzisiaj? Jak to możliwe że Bóg dał jej odejść?
   "Chciał ją mieć bliżej siebie" - powiedział cichy głos w mojej głowie. Ale ja też chciałem. Mimo że nie znaliśmy się zbyt dobrze, będzie mi jej okropnie brakować. Okropnie.

- Nie wierzę - wyszeptała [T.I.] kiedy powoli jechaliśmy przez ulice Londynu. - Nie wierzę - powtórzyła.
- Ja też.
- Ta świadomość że jej już nie ma... jest... okropna. Nie mogę sobie wyobrazić co bym czuła gdyby ciebie zabrakło - szlochała. - Nigdy mnie nie opuszczaj, dobrze? Nigdy. Nigdy więcej nie rób tego co zrobiłeś wtedy. Obiecujesz że już tego nie zrobisz? Proszę, obiecaj.
- Obiecuję. Ale tylko jeśli ty mnie nie opuścisz - wyszeptałem i chwyciłem ją za dłoń.

   Wlepiłem wzrok w jej zapłakane oczy i już chciałem coś powiedzieć, kiedy nagle krzyknęła:

- UWAŻAJ!

   Błysnęło oślepiające światło. Świat wokół mnie zawirował, zrobiło mi się niedobrze. Auto dachowało, kilka razy obracając się wokół własnej osi. Wystrzeliły poduszki powietrzne. Boże święty. W duchu modliłem się żeby [T.I.] nic się nie stało. Spojrzałem w jej stronę, ale zobaczyłem tylko ciemność. Chciałem krzyczeć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wyciągnąłem rękę w jej stronę, ale coś przygniotło mi ramię, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Wpadłem w panikę.

- [T.I.] - wyszeptałem tylko.

   Poczułem jak coś wciąga mnie pod ziemię. Próbowałem stawiać opór, ale to na nic się nie zdało. Czułem okropny ucisk w klatce piersiowej. Kręciło mi się w głowie. Brakowało mi powietrza. Czułem się tak, jakbym był owinięty bluszczem, który z morderczą siłą miażdżył każdy centymetr mojego ciała. Zamknąłem oczy, szykując się na koniec. I kiedy czułem że jest już blisko...
   Obudziłem się.
   Byłem w łóżku. Swoim łóżku. Obok mnie leżała [T.I.]. Trzymała głowę na mojej klatce piersiowej, rękami oplatała mój kark, a swoje nogi trzymała między moimi nogami. Dzięki Bogu, to był tylko zły sen.

- Co się stało? - mruknęła [T.I.] przez sen i mocniej wtuliła się w moje ciało. - Krzyczałeś.
- Przepraszam, miałem zły sen - wyszeptałem i zanurzyłem palce w jej włosach.
- Nialler,spokojnie, to tylko sen - odszepnęła.
- Milly żyje? - spytałem, chcąc upewnić się że aby na pewno wszystko w porządku.
- Byliśmy u niej dzisiaj - odpowiedziała. - Za kilka dni ją wypisują, nie pamiętasz?

   Odetchnąłem.

- Już dobrze kochanie. Śpij - wymamrotała i delikatnie ucałowała moją klatkę piersiową.
- Nie opuszczaj mnie, dobrze? - poprosiłem.
- Nigdy cię nie opuszczę - szepnęła. - A teraz śpij.

   [T.I.] wtuliła się we mnie jeszcze mocniej, a ja, jak na komendę, zasnąłem.

A.♥

piątek, 23 sierpnia 2013

Niall. ♥ 3

Hej Paróweczki!
Mam w planach jeszcze jedną albo dwie części Niallera, to zależy od tego czy będzie się Wam podobał. Jak już wcześniej mówiłam, bardzo różni się od poprzednich imaginów, ale dobrze mi się go pisało, więc może będzie takich więcej. Ogromnie się cieszę że jesteście, czytacie mojego bloga i że mam dla kogo pisać. Dziękuję za ponad ĆWIERĆ MILIONA wyświetleń i ponad 100 obserwatorów! Dziękuję za Wasze komentarze, to one najbardziej motywują mnie do dalszej pracy. Dziękuję za ciepłe słowa i za cenne uwagi, dziękuję za wszystko, tak bardzo się cieszę że Was mam. :')
Ach, ale mnie wzięło na sentymenty.
Kocham Cię Miśku, to dla Ciebie. ♥
I dzisiaj święto narodowe, więc do wyboru:
KLIK.♥
lub
KLIK.♥

"You just gotta be strong,
Cause I don't wanna lose you now."


   Obudziłem się z krzykiem. Nadal leżałem na okropnie skrzypiącym szpitalnym łóżku w cuchnącym środkami dezynfekcyjnymi pokoju, ubrany w gruby wełniany szlafrok, zieloną szpitalną koszulę, dresy i tenisówki. Czoło lepiło mi się od potu.
   Spojrzałem na zabandażowaną lewą rękę. Moje myśli powędrowały do [T.I.]. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu i zaraz potem łzy spływające mi po policzkach. Zamknąłem oczy i wziąłem kilka głębokich wdechów na uspokojenie. 
   Za oknem było ciemno, a śmieszny elektryczny zegarek wiszący na ścianie wskazywał 22:37. Na korytarzu nadal paliło się światło, pomimo tego że większość pacjentów już spała. 
   Ostrożnie wstałem z łóżka i odwiesiłem szlafrok z powrotem na wieszak. Delikatnie uchyliłem drzwi i wyszedłem na korytarz.

- Nialler! Nareszcie! - krzyknął Harry i uwiesił się mi na szyi.

   Pamiętałem go, naprawdę go pamiętałem! Tak samo jak pamiętałem Zayna, który teraz obgryzał paznokcie, Liama czytającego gazetę  i Louisa siorbiącego soczek przez słomkę. I pamiętałem dziewczynę która siedziała skulona obok Liama. [T.I.].
   Odkleiłem od siebie Harry'ego i podszedłem do niej.

- Co ty tu robisz? - spytałem ostro. Chyba zbyt ostro.

   Dziewczyna skuliła się jeszcze bardziej i zaniosła się płaczem. Patrzyłem na nią w osłupieniu. Już nic z tego nie rozumiałem. Przecież to ona złamała mi serce. Ona powiedziała że nasz związek nie miał sensu i że nigdy nie było czegoś takiego jak "my". Tak, tą część mojego życia też pamiętałem. A szkoda, wolałbym wymazać sobie z pamięci te kilka miesięcy zmarnowanych na nasz związek.
   Byłem zły. A nawet nie zły. Byłem wściekły. Miałem ochotę krzyczeć, walić pięściami we wszystko co tylko znajdowało się w zakresie mojego wzroku. Ale byłem zbyt słaby, więc tylko stałem przed nią i patrzyłem jej w oczy, starając się przelać cały mój gniew na to spojrzenie.
   Zayn, Liam i Louis oderwali się od tego co przed chwilą robili i wbili we mnie swój przenikliwy wzrok.

- Horan, co jest? - spytał Hazza i zaczął uspokajająco głaskać moje ramię.
- Co ona tu robi, do jasnej cholery?! - niemal krzyknąłem.
- Czekałam aż się obudzisz - wyszeptała. - Tęskniłam za tobą.

   Ja też za nią tęskniłem i chciałem żeby znowu było tak jak dawniej. Ale bałem się dać nam drugą szansę. Nie chciałem znowu cierpieć, nie chciałem żeby znowu mnie zraniła, tak jak ostatnio. Bałem się że znowu się załamię, znowu tu wyląduję i nie będę niczego pamiętał.
   Ale z drugiej strony...

[T.I.]:

- Możemy porozmawiać? - spytał i podał mi rękę, żeby pomóc mi wstać.

   Zamiast odpowiedzieć tylko nieznacznie pokiwałam głową i delikatnie chwyciłam go za dłoń. Poczułam przepływające między nami iskry. Czułam się tak jak na początku gdy go poznałam. Nie miałam racji mówiąc że nasz związek nie ma sensu i że między nami nigdy niczego nie było. Powiedziałam tak tylko dlatego że bałam się zaangażować. Wtedy nie rozumiałam jak bardzo się już zaangażowałam.
   Nieśmiało szłam obok Nialla przez korytarz, nie wiedząc dokładnie dokąd idziemy. Chciałam złapać go za rękę i spleść nasze palce ze sobą, wtulić się w jego ciepły tors, zanurzyć palce w jego włosach, wdychać jego zapach i czuć dotyk jego ust na swoich... Ale to na razie tylko marzenia. Bo już nie jest tak jak było.
   Gdy już znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku chłopaków, Niall stanął naprzeciwko mnie i wziął kilka głębokich oddechów.

- Cholera, [T.I.], to wszystko stało się tak szybko... - wyszeptał i nerwowo przeczesał palcami włosy. - Przepraszam za to że byłem taki okropny, że dałem ci powód do zerwania, wiesz że nigdy tego nie chciałem. Wiesz że mógłbym dać ci wszystko co mam.
- Nie Niall - przerwałam mu. - To ja przepraszam, za wszystko co mówiłam, bo kłamałam. Kłamałam mówiąc że nic do ciebie nie czuję. Ja po prostu... - nie dokończyłam, bo poczułam ogromną gulę w gardle i tak naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć.
- Cii, spokojnie - szepnął i przytulił mnie do siebie. - Już wszystko dobrze.
- Nic nie jest dobrze! - krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie. - Nic nie będzie dobrze dopóki nie powiesz że mi wybaczyłeś.
- Myślałem że nie muszę tego mówić - szepnął. - Ale jeśli chcesz wiedzieć, to.. Tak, wybaczyłem ci [T.I.].

   Odetchnęłam. Poszło zaskakująco łatwo. Aż za łatwo. Nie mogłam uwierzyć że już wszystko w porządku, że znowu jest tak jak wcześniej, że znowu jest dobrze.
   Kogo ja oszukuję? Wcale nie jest tak jak wcześniej. Minie dużo czasu zanim między nami znowu się ułoży.

- Kocham cię - wydukałam i wpiłam się w jego miękkie malinowe usta.

   Niall nie wiedział jak zareagować. Pewnie był zdziwiony moją reakcją. Zresztą ja sama byłam zdziwiona tym co zrobiłam. Jednak po jakimś czasie odwzajemnił pocałunek. Znowu poczułam motyle w brzuchu i elektryzujące ciepło rozlewające się po całym ciele. Tak bardzo mi tego brakowało.

Niall:


*KILKA DNI PÓŹNIEJ*

   Mimo że czułem się już naprawdę dobrze i nie miałem żadnych zawrotów głowy ani omdleń, lekarze nie chcieli mnie wypisać ze szpitala. Zastanawiałem się czy rzeczywiście robią to dla mojego dobra, czy zwyczajnie chcą się polansować tym że Niall Horan leży na jednym z oddziałów. Nie lubiłem tego.
   Codziennie w godzinach odwiedzin przyjeżdżała do mnie cała masa ludzi, aż w końcu zacząłem mieć tego dość. Kocham naszych fanów, ale chciałbym też mieć trochę spokoju. Paul starał się ograniczać wizyty do minimum i chwała mu za to. Nie wiem czy wytrzymałbym atak wszystkich fanów stojących przed szpitalem. Kiedy któregoś dnia wyjrzałem przez okno, do szpitala próbowało się dostać kilkaset osób, wszystkie z kolorowymi transparentami "kochamy cię Niall, wracaj do zdrowia!". Patrzyłem na to z łzami w oczach. Pomyślałem sobie jacy ci wszyscy ludzie są cudowni, ale również że chyba nie przeżyłbym gdyby wszyscy naraz rzucili się na mnie żeby dostać autograf albo zrobić sobie ze mną zdjęcie.
 
- Masz gościa - usłyszałem głos [T.I.].
 
   Ona i chłopcy siedzieli przy mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale ich towarzystwa nigdy nie miałem dosyć.
   Drzwi do sali w której leżałem otworzyły się. Do środka wjechała na wózku drobna, wychudzona dziewczynka w krótkich jasnych włosach, pchana przez jedną z pielęgniarek. Jej ogromne niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z zachwytem i niedowierzaniem. W rękach trzymała ogromny notatnik w kolorowe kropki i śmieszny piórnik w kształcie owieczki. Na jej widok zrobiło mi się słabo, a do oczu napłynęły mi łzy. Była taka krucha, taka bezbronna. Widać że wiele przeszła.
   Pielęgniarka postawiła jej wózek zaraz przy moim łóżku i wyszła, zostawiając nas samych. Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie nieśmiało. Spojrzałem na nią z czułością, a potem przeniosłem wzrok na [T.I.] siedzącą po drugiej stronie.

- Znam ją - wyszeptała dziewczynka, wlepiając we mnie swoje stanowczo zbyt duże oczy. - To [T.I.], twoja dziewczyna, tak?
- Tak - odszepnąłem i uśmiechnąłem się do niej. - Miło cię poznać. Jak masz na imię?
- Milly - powiedziała. - Nadal nie mogę uwierzyć że to ty. Nie sądziłam że kiedykolwiek będę miała okazję cię zobaczyć, a o tym że cię poznam i będę z tobą rozmawiać, nawet nie marzyłam. Jestem taka szczęśliwa - wyrzuciła z siebie jednym tchem i zaczęła płakać.

   Ostrożnie podniosłem się z łóżka i podszedłem do niej. Wyciągnąłem rękę przed siebie i pogłaskałem ją po policzku. Jej skóra była zimna i szorstka w dotyku. Wzdrygnąłem się, ale nie przestałem gładzić jej policzka. Dziewczyna zaniosła się płaczem i desperacko złapała mnie za dłoń.

- Proszę, powiedz że to nie koniec - wyszlochała.
- Koniec czego? - zdziwiłem się.
- Życia - szepnęła. - Mam guza mózgu. Niedługo umrę, czuję to. Ale ja tak bardzo nie chcę umierać. Boję się śmierci. Zrobiłabym wszystko żeby nie umrzeć.

   Patrzyłem na nią ze zdziwieniem. Oto dziewczynka która jest zupełnym przeciwieństwem mnie. Wątła, chuda, ostatkami sił walcząca z pożerającą ją chorobą, ciesząca się każdym dniem który dane jej było przeżyć. A ja? Obrzydliwie bogaty, mający wszystko czego tylko zapragnę. A chciałem odebrać sobie życie. Dobry Boże, dlaczego to ją spotkało coś takiego, a nie mnie?

- Spokojnie mała - powiedziałem drżącym głosem i przytuliłem ją do siebie. - Razem damy radę, zobaczysz.
- Razem? - spojrzała na mnie z nadzieją.
- Tak - odparłem. - Będę przy tobie tak długo jak będę mógł.

   Milly znowu zaczęła płakać. Tuliłem ją do siebie, głaskałem po włosach, delikatnie całowałem jej czoło, ale ona nie potrafiła się uspokoić. Nie dziwiłem jej się.

- Przepraszam że płaczę jak głupia - zaśmiała się i pociągnęła nosem.
- Nie masz za co przepraszać - skarciłem ją i podałem jej paczkę chusteczek leżącą na szafce.

   Uśmiechnęła się i odwróciła się żeby wysmarkać nos. Zaśmiałem się i otarłem kciukiem łzę spływającą po jej policzku.

- Dziękuję, tak bardzo dziękuję że mogłam cię poznać! Czy.. możesz dać mi autograf?
- Oczywiście - zdziwiłem się słysząc to pytanie.

   Milly podała mi swój ogromny niebieski notes i pokazała mi stronę na której mam się wpisać. Wziąłem do ręki długopis i naskrobałem:

Dla Milly, żeby zawsze była silna i nigdy się nie poddawała.
Niall Horan xx

- Proszę bardzo - uśmiechnąłem się i podałem jej zeszyt. 
- Dziękuję - odwzajemniła uśmiech ukazując rząd równych białych ząbków.

   W pokoju zapadła niezręczna cisza. Z zakłopotaniem podrapałem się po karku, błądząc wzrokiem między Milly a [T.I.]. Po chwili to nieznośnie milczenie przerwała Milly, pytając cichutko:

- Czy mógłbyś mnie pocałować?

   Zdziwiłem się.

- O jaki pocałunek ci chodzi?
- Taki... wiesz... w usta - szepnęła i oblała się rumieńcem.

   Głośno wypuściłem powietrze z płuc i spojrzałem na [T.I.].

- Dawaj, nie patrzę - uśmiechnęła się zachęcająco i zakryła sobie oczy ręką.
- Szykuj się - zachichotałem i przybliżyłem swoją twarz do twarzy Milly.

   Delikatnie cmoknąłem ją w usta. Były zimne, tak samo jak jej dłonie i policzki, i smakowały truskawkami. Kiedy się od niej odsunąłem, widziałem jak się uśmiecha. Jej ogromne oczy też się śmiały. Z kłębka nieszczęścia Milly przemieniła się w roześmianą, szczęśliwą dziewczynę.
   Tak ciężko było mi przyjąć do wiadomości że za niedługo ta cudowna istotka może umrzeć.

A.♥

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Niall. ♥ 2

Hej Kotki. ♥
Im dłużej piszę tego imagina, tym bardziej wydaje mi się że to powinno być opowiadanie, a nie zwykły kilkupartowiec. No ale jak już zaczęłam, to trzeba skończyć. Przepraszam jeśli Waszym zdaniem akcja za szybko się toczy. :c
Cudownych ostatnich dni wolności. ♥
Dla Angeli, żeby tym razem nie płakała. 
KLIK.♥



- O Boże - szepnęłam i upuściłam torbę na podłogę. - To przeze mnie? - spytałam lekarza pochylającego się nad Niallem.
- Najprawdopodobniej - mruknął i zaczął coś majstrować przy aparaturze.  - Proszę panią o opuszczenie pokoju.
- Ja nie chciałam niczego mu zrobić! Cholera jasna! - zaczęłam płakać i wyrywać sobie włosy z głowy. - To wszystko przeze mnie! Przeze mnie on tu w ogóle wylądował!
- Proszę wyjść - wycedził lekarz przez zaciśnięte zęby.

   Okej.
   Wyszłam na korytarz i usiadłam na krześle obok Harry'ego. Ręce miał oparte na udach, wzrok wbity w podłogę. Wiedziałam że płakał, tak samo jak cała reszta chłopaków. Delikatnie pogładziłam ręką jego plecy i oparłam głowę na jego ramieniu. Ja też płakałam. Wszyscy płakaliśmy.

- Nie wierzę że nas nie pamięta - wyszlochał Harry.

   Jeszcze nigdy nie widziałam go tak załamanego.

- Spokojnie.. na pewno sobie przypomni - pocieszył go Liam, chociaż w jego głosie nie było przekonania. - Potrzebuje czasu. Dopiero co się obudził. To dla niego za dużo jak na jeden dzień.
- Masz rację - odparł Louis. - Proponuję wyjście na kawę.
- Ja zostanę - powiedziałam od razu.
- Ja też - dodał Harry.
- I ja - szepnął Zayn i przetarł oczy ze zmęczenia.
- Ja też zostanę - odparł Liam.

   Louis wstał z ławki i wyszedł. Myślałam że nas nie zostawi. Może po prostu był zmęczony.
   Po chwili z pokoju w którym leżał Niall wyszedł lekarz.

- Co z nim? - spytał Hazza i spojrzał z nadzieją na pana ubranego w śmieszny biały fartuch.
- Jest... - zaczął, ale zrobił sobie przerwę na wzięcie głębokiego oddechu. Pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo wkurza innych takie zachowanie. - Jest dobrze. Obudził się. Chce się widzieć z jakąś [T.I.].
- To ja - odparłam.
- Cieszę się - rzucił lekarz, jednak jego mina mówiła coś zupełnie innego. - Idź do niego.

   Posłusznie wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. Zanim je otworzyłam, wzięłam kilka głębokich oddechów na uspokojenie.

- Dawaj [T.I.] - powiedział zachęcająco Zayn i puścił mi oczko.

   Weszłam.

Niall:

- Cześć - powiedziałem zachrypniętym głosem i zwilżyłem językiem wargi.
- Hej - szepnęła i niepewnie usiadła obok mnie na łóżku.
- Cieszę się że tu jesteś - odszepnąłem i okryłem swoją dłonią jej malutką dłoń.

   Spojrzałem na nią z miłością. Tak bardzo ją kocham. Mógłbym dać jej wszystko. Cały swój świat, cały wszechświat, całego siebie.
   Ona również na mnie spojrzała, ale w jej oczach zobaczyłem strach i niepewność. Nie wiem o co jej chodzi. Mocniej ścisnąłem jej dłoń, jednak ona wyrwała się z mojego uścisku.

- Kocham cię [T.I.] - wyznałem. - Pocałuj mnie.

   Zamarła i na moment wstrzymała oddech. Zamknąłem oczy w oczekiwaniu na pocałunek, jednak nie poczułem jej ust na swoich. Z zażenowaniem otworzyłem oczy. [T.I.] nadal siedziała obok mnie na łóżku, a po jej policzkach spływały ogromne łzy. Delikatnie uniosłem rękę i zacząłem gładzić dłonią jej ramię.

- Co się stało?

  Ona zamiast mi odpowiedzieć pokręciła głową i schowała twarz w dłoniach.

- Niall, nie mogę - wyszlochała.
- Dlaczego? Nie rozumiem - zmarszczyłem brwi i zacząłem gładzić palcami jej drobną dłoń.
- Chodzi o to że my... nie jesteśmy już razem. Nie potrafię cię kochać ze świadomością że to właśnie przeze mnie tutaj jesteś.

   Au.
   Zabolało.
   Jedyne co pamiętałem to właśnie to, że ją kocham i że jesteśmy razem. I że [T.I.] jest tą jedyną. Cholera. Kiedy próbowałem sobie przypomnieć cokolwiek innego nie natrafiałem na żaden wyraźny obraz, tylko jakieś rozmazane plamy, a potem ciemność. Była tylko ona. A teraz okazało się że jej także nie ma.
   Poczułem okropne pulsowanie w czaszce. Wolną ręką złapałem się za głowę i zacząłem wyć z bólu. [T.I.] odskoczyła od łóżka i wybiegła na korytarz wołając o pomoc. Nie chciałem pomocy. Chciałem tylko żeby oni wszyscy dali mi w spokoju umrzeć. Skoro nie miałem [T.I.], nie miałem już żadnego powodu by żyć.
   Stanowczym ruchem odpiąłem od siebie aparaturę i zamknąłem oczy w oczekiwaniu na śmierć. Zacząłem liczyć.
   10...9...8...7...6...5...4...3...2...

- Panie Horan, proszę w tej chwili otworzyć oczy - usłyszałem surowy głos lekarza. - Proszę nie udawać.
- Ja pierdole, dajcie mi chociaż piętnaście minut spokoju! - wrzasnąłem i poderwałem się z łóżka, przy okazji uderzając łokciem w metalową szafkę po prawej stronie i zrzucając wszystkie stojące na niej leki na podłogę.

   Lekarz starał się mnie uspokoić, ale kiedy zauważył że to nie ma sensu, po prostu wyszedł. Bogu dzięki. Nic mi nie jest. Żyję. Nic nie pamiętam, a tak bardzo chciałbym pamiętać.
   Ostrożnie wstałem z łóżka, uważając żeby teraz o nic się nie uderzyć. Włożyłem na nogi buty stojące obok metalowej szafki, a na śmieszną szpitalną koszulę zarzuciłem wełniany szlafrok wiszący w rogu sali. Chyba byłem osłabiony, bo strasznie kręciło mi się w głowie i nie miałem siły żeby chociażby nacisnąć klamkę.
   Zniechęcony do robienia czegokolwiek, wróciłem do łóżka. Kim ja właściwie jestem?
   "Jesteś Niall Horan, chłopiec, który spełnił swoje marzenia" - mówiła mi podświadomość, a w mojej głowie majaczyły dziwne obrazy. Byłem tam ja i czwórka chłopaków którzy wcześniej do mnie przyszli. Staliśmy na scenie i śpiewaliśmy.
   Co? To niedorzeczne.
   Wybacz kochana podświadomości, ale już ci nie ufam. Nie ufam nikomu. Chcę spać.
   No i zasnąłem, nadal mając na sobie buty i ten okropny wełniany szlafrok.

Hello.
We.

Are.
One.

Direction!
Yeey!


   Siedziałem na schodach, ubrany w śmieszną piżamę we wzorek amerykańskiej flagi. Obok mnie siedział chłopak w trochę przydługich jasnobrązowych włosach kręcących się za uszami. Spojrzałem w jego ciepłe brązowe oczy. 
   Liam.
   Przed nami była kamera, a za kamerą jacyś ludzie. Patrzyli na nas wyczekująco. Dwaj chłopcy siedzący przede mną też byli ubrani w te dziwne piżamy. Jeden z nich, ten z burzą brązowych loków na głowie, odezwał się, łapiąc siedzącego obok chłopaka za kolano.
   Harry i Louis.
   Czwarty chłopak siedzący za mną, delikatnie kopnął mnie w plecy. Odwróciłem się i spojrzałem na jego roześmianą twarz. Też się uśmiechnąłem.
   Zayn.
   Wbiłem spojrzenie w kobietę stojącą obok kamerzysty. Miała na sobie koszulkę z logo brytyjskiego XFactora. 
   XFactor... Liam, Harry, Louis, Zayn, ja. One Direction.
   Co?!

"I don't, I don't, don't know what it is,
But I need that one thing."


   Szedłem przez Londyn, grając na gitarze i śpiewając. Obok mnie szli oni. Liam, Harry, Louis i Zayn. Mieli na sobie urocze eleganckie ubrania, które włożyli pewnie po to żeby wyglądać na chłopców z dobrego domu. Ja, o dziwo, miałem na sobie bardzo podobne. 
   Świetnie się bawili. Ja również świetnie się bawiłem. 
   Obok nas szli ludzie z kamerą, a przed nami rozciągał się tłum rozwrzeszczanych fanek, skandujących moje imię. 

"You never loved yourself half as much as I love you.
You never treat yourself like darlin', but I want you to."


   Siedzieliśmy w kole. Wszyscy śmiertelnie poważni, z uwagą przysłuchujący się łagodnym dźwiękom gitary płynącym z głośników. Oczy wszystkich były zwrócone na mnie, a ja śpiewałem, trzymając w ręce swoją gitarę i niespokojnie rozglądając się po studiu. Przeniosłem wzrok na przeszklone drzwi i zacząłem wpatrywać się w postać stojącą za nimi. [T.I.]
   Wiedziałem że śpiewam to dla niej.

***

   Byłem głodny, ale nie mogłem nic zjeść. Na sam widok jedzenia było mi niedobrze. Przede mną leżał talerz z niesmacznie wyglądającym kurczakiem i ziemniakami, a obok niego butelka whiskey, pudełko tabletek, żyletka, kilka działek kokainy, pistolet i jej zdjęcie.
   Patrzyłem na to wszystko i zastanawiałem się którą opcję wybrać. W tej chwili nie wiedziałem czy wolałbym się zaćpać, zastrzelić, wykrwawić czy umrzeć z przedawkowania tabletek przeciwbólowych. W głowie robiłem wyliczankę. Na kogo wypadnie, na tego bęc. 
   Spojrzałem niechętnie na pistolet. Nie. Za szybko. Wystarczy jeden strzał i już po mnie. A ja chcę cierpieć. 
   Kokaina. Fu. Nigdy nie lubiłem tego świństwa. Nawet nie wiem jakim cudem udało mi się to dostać. Odłożyłem saszetkę z białym proszkiem na bok.
   Tabletki i whiskey. Kusząca propozycja, ale nie. Zdecydowanym ruchem zrzuciłem je ze stołu.
   Żyletka. Bingo.
   Zacząłem powoli nacinać skórę idąc od nadgarstka wzdłuż przedramienia aż do łokcia. Widok krwi spływającej po ręce przynosił mi nieopisaną ulgę. Z każdym cięciem pozbywałem się odrobiny cierpienia, a właśnie tego teraz potrzebowałem. Jeszcze tylko jedno. 
   Zrobione. 
   Patrzyłem na swoje dzieło z uznaniem. Krew sączyła się z ran na ręce, spływając na spodnie, na sofę, na podłogę. Spojrzałem na butelkę alkoholu którą przed chwilą zrzuciłem ze stołu. Niepewnie podniosłem się z kanapy, zdrową dłonią przytrzymując się oparcia. Sięgnąłem ręką po butelkę i otworzyłem ją, pociągając kilka łyków. Alkohol przyjemnie piekł mnie w gardło, otumaniając zmysły, nie dając mi odczuwać bólu. 
   Wyprostowałem się. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ręka okropnie piekła. Przeniosłem wzrok na krwawiące przedramię. Krzyknąłem. Było mi słabo. Czułem się tak beznadziejnie, tak okropnie. Po raz ostatni spojrzałem na zdjęcie [T.I.] leżące na stole.
   A potem upadłem i ostatnie co pamiętam to ciemność i przerażony głos Harry'ego wołający moje imię.




A.♥

niedziela, 18 sierpnia 2013

Niall. ♥ 1

Hej skarby. Powracam z nowym imaginem. Różni się od pozostałych. Bardzo. Jeśli się Wam spodoba, to dodam drugą część, liczę na Waszą opinię.
Kocham Was całym serduszkiem.
KLIK.♥


- Budzi się - usłyszałem czyjś przejęty szept zaraz przy moim uchu.

   Mój mózg zaczął już się wybudzać, a ja bezskutecznie próbowałem znów zasnąć. Mocno zacisnąłem powieki i przekręciłem się na bok żeby ukryć twarz w poduszce.
   Au!
   Zanim zdążyłem porządnie położyć się na prawym boku, poczułem przeszywający ból w klatce piersiowej. Syknąłem i mimowolnie otworzyłem oczy. Nade mną pochylało się przynajmniej pięć osób. Chciałem wiedzieć kto to, ale wszystko widziałem jak przez mgłę. Na miejscu ich twarzy majaczyły mi kolorowe plamy.
   Podniosłem ręce żeby przetrzeć sobie palcami oczy. Robiąc to, zauważyłem że na prawej ręce mam podłączony do kroplówki wenflon.
   Gdzie ja do cholery jestem?!

- Spokojnie skarbie, wszystko dobrze - usłyszałem zatroskany głos mojej... no właśnie, kogo?

   Jeszcze raz przetarłem oczy i spróbowałem rozpoznać twarze stojących nade mną ludzi. Dlaczego żadna z nich nie była mi znajoma?
   "To musi być sen" - pomyślałem, po czym zamknąłem oczy i mocno uszczypnąłem się w ramię. Jednak kiedy z powrotem otworzyłem oczy, nadal znajdowałem się w przerażająco sterylnej szpitalnej sali, leżąc podłączony do kroplówki i próbując odgadnąć kim są ludzie pochylający się nade mną. Było to czterech chłopaków, na oko w moim wieku, zadbana, dobrze wyglądająca brunetka, chyba po czterdziestce, pielęgniarka i jakiś gruby ubrany na czarno facet z napisem "OCHRONA" na plecach.

- Myśleliśmy że już się nie obudzisz - powiedział chłopak z burzą loków na głowie, związanych śmieszną bandanką w kratkę.
- Na szczęście żyjesz - dodał ciemnooki mulat z milionem tatuaży na prawym przedramieniu.
- Tęskniliśmy stary - teraz odezwał się bardziej ładny niż przystojny brązowowłosy chłopak z dwudniowym zarostem na twarzy i przenikliwymi niebieskimi oczami.
- Kim jesteście? - spytałem, bo za nic nie mogłem sobie ich przypomnieć. Tak samo jak nie pamiętałem tego jakim cudem się tu znalazłem. W miejscu gdzie powinny być wspomnienia z poprzednich dni miałem ogromną czarną dziurę.

   Chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni. Ten w loczkach z zakłopotaniem potarł kark i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wydał z siebie nawet najcichszego dźwięku.

- Jak to "kim jesteście"? - powiedział po chwili. - Nie pamiętasz nas?

   Pokręciłem przecząco głową, czując przy tym okropny pulsujący ból w skroniach.

- Ja pierdziele, nie może być - brunet o niebieskich oczach złapał się za włosy i zburzył sobie misternie ułożoną fryzurę.
- Louis, uspokój się, on jest w szoku - powiedział cicho czwarty z chłopaków. Miał krótko ścięte włosy i śmieszny tatuaż na prawym przedramieniu, przedstawiający kilka strzałek zwróconych w jednym kierunku.
- Louis - powtórzyłem. Chłopcy spojrzeli na mnie z nadzieją. - Louis... nic mi to nie mówi - dodałem przepraszająco.

   Louis zaczął przeklinać pod nosem i mocniej ciągnąć się za włosy. Mulat uspokajająco poklepał go po ramieniu. Patrzyłem na to co się dzieje z coraz większą dezorientacją. Gdzie ja jestem, kim są ci ludzie i co oni tutaj robią?!

- Naprawdę nas nie pamiętasz? - spytał lokaty i usiadł obok mnie na łóżku.
- Ani trochę - powiedziałem.

   Usłyszałem cichy szloch kobiety która mnie obudziła. Rozmawiała z kimś przez telefon przyciskając do oczu wymiętą chusteczkę.

- Obudził się.. Ale nikogo nie pamięta - mówiła przez łzy.
- Kim ona jest? - spytałem loczka pokazując ręką na zapłakaną kobietę.
- Niall, to twoja mama - odparł.

   Zacząłem się śmiać. Ale to był taki dziwny, histeryczny śmiech człowieka, który stoi na granicy szaleństwa.

- Co się ze mną stało? - zadałem kolejne pytanie i chwyciłem chłopaka za ramię.
- Miałeś wypadek - powiedział cicho. - Popadłeś w anoreksję i twój organizm był wycieńczony, do tego depresja.. Próbowałeś się zabić.
- Anoreksja? - zdziwiłem się.  - Z tego co pamiętam, zawsze lubiłem jeść, nie wyobrażam sobie siebie jako anorektyka.
- Czyli jednak coś pamiętasz - na twarzy Louisa wymalował się uśmiech.
- Niewiele - odparłem. - Próbowałem się zabić, tak? Dlaczego?
- To przez pewną... dziewczynę - wyszeptał mulat i usiadł obok lokatego na łóżku.
- Miałem dziewczynę? - spytałem. Chłopcy pokiwali głowami. - Ładna była?
- Śliczna - zaśmiał się Louis.
- Nadal jesteśmy razem?

   Chłopcy momentalnie zamilkli. Nie musieli nic mówić. Zrozumiałem. Nie jesteśmy już razem. I to pewnie przez nią próbowałem się zabić. Najgorsze jest to, że nie potrafiłem sobie jej przypomnieć. W głowie miałem koszmarną pustkę. Pamiętałem tylko kim jestem.

- Och... - szepnąłem i zamknąłem oczy.

   Do pokoju wszedł ubrany w biały fartuch lekarz. Stanął obok mojego łóżka i kazał Louisowi i reszcie wyjść. Potem pochylił się nade mną.

- Powiedz mi kim jesteś i jak się nazywasz.
- Nazywam się Niall James Horan, mam 17 lat, mieszkam w Mullingar, gram na gitarze, śpiewam, miałem pójść do XFactora, ale ostatecznie nie wiem czy mnie przyjęli... - mówiłem. - Chłopcy powiedzieli mi że miałem dziewczynę i że była ładna.

   Lekarz pokiwał głową. Delikatnie podrapał się po włosach i westchnął, nie wiedząc co powiedzieć.

- Wiesz dlaczego tu trafiłeś?
- Ponoć miałem anoreksję - powiedziałem ostrożnie. - I próbowałem się zabić.
- Tak, dokładnie - skinął głową i zaczął w zadumie kartkować swój notes. - A który mamy dzisiaj rok?
- 2010 - odpowiedziałem bez wahania.

   Lekarz westchnął.

- Nie? - spytałem.
- Nie. Jest 18 sierpnia 2013 roku.

   Powoli przyswajałem jego słowa. Gdzie się podziały trzy lata mojego życia?! Złapałem się za głowę i zacząłem płakać jak małe dziecko.

- Co jeszcze?! - krzyknąłem do lekarza. - Może powie mi pan że jestem znanym na całym świecie piosenkarzem z milionami funtów na koncie?!
- W rzeczy samej - powiedział śmiertelnie poważnym tonem.

   Znowu zacząłem się śmiać. Błagam, żeby to wszystko było tylko jakimś debilnym żartem. Gdzie zgubiłem swoje osiemnaste urodziny? Gdzie się podział mój występ w XFactorze? Jakim cudem jestem milionerem?
   Wtedy drzwi do pokoju w którym leżałem nagle się otworzyły. Do środka weszła śliczna dziewczyna, trzymająca w ręce brązowego pluszowego misia. Miała zapuchnięte od płaczu oczy i zaczerwieniony nos. Spojrzała na mnie.
   Przypomniałem sobie.. to była..

- [T.I.] - powiedziałem i nagle straciłem przytomność.

A.♥

piątek, 16 sierpnia 2013

Louis. ♥ 2

Hej Miśki!
Krótka wyszła mi ta druga część... Ale naprawdę się starałam, żeby była jak najmniej przereklamowana, tylko nie wiem czy mi wyszło. Ogólnie ostatnio mam jakiś cięższy okres i nie wiem co mam z tym zrobić. Cieszę się że mam dla kogo pisać, kocham Was.
Miśkowi. ♥
KLIK.♥


   Muszę powiedzieć mu co czuję. Teraz.
   Zawróciłam w połowie drogi i skierowałam się z powrotem do domu Tomlinsona. Nie zastanawiałam się nad tym czy robię dobrze, bo jeszcze mogłabym się rozmyślić. Szłam sprężystym krokiem, zwinnie omijając kałuże które zdążyły się uformować na chodniku.W głowie układałam kwestie które miałam mu powiedzieć.
   "Słuchaj Louis, to co wtedy powiedziałam nie było prawdą. Prawda jest taka że cię kocham.." Nie. Zbyt łzawe.
   "Louis, przepraszam za to co powiedziałam. Wcale nie jest tak że nie akceptuję cię takiego jakim jesteś, bo właśnie za to cię kocham." Nie.
   Louis..
   Cholera jasna.
   Pod domem Tomlinsona znalazłam się stanowczo za wcześnie. Mimo że w głowie miałam tysiąc pomysłów na to jak wyznać mu miłość, nadal nie znalazłam żadnego właściwego. Zanim zapukałam do drzwi wytarłam spocone dłonie o spodnie i poprawiłam włosy. Cała się trzęsłam.
   Drżącym palcem wcisnęłam dzwonek do drzwi. Usłyszałam ciche odgłosy kroków, które z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze. Potem drzwi otworzyły się na oścież. Stanął w nich Louis z zapłakaną twarzą i potarganymi włosami. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Tak bardzo chciałam go wtedy przytulić, ale wiedziałam że muszę na to poczekać.
   Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, drzwi zamknęły się przed moim nosem. Zalała mnie fala wściekłości. Najpierw mówi że mnie kocha, a teraz, kiedy ja zebrałam się na to żeby mu powiedzieć że czuję to samo, on zamiast wpuścić mnie do środka, zatrzaskuje przede mną drzwi.
   STOP.
   To bardzo normalne zachowanie. Pewnie sama też zatrzasnęłabym przed sobą drzwi gdybym była na jego miejscu. Ale oczywiście nie chciałam się do tego przyznawać sama przed sobą. Wiem że jestem podłą zołzą która złamała mu serce, ale halo! Chcę to naprawić! Nie po to szłam przez całe miasto w deszczu żeby teraz tak po prostu się poddać.
   Przysunęłam się do drzwi i zaczęłam walić w nie pięściami.

- Louis, wiem że tam jesteś! - krzyczałam. - Wpuść mnie w tej chwili, muszę... - zaczęłam, ale urwałam. Zaczęłam się zastanawiać czy na pewno chcę mu to powiedzieć.

   "Oczywiście że chcesz, idiotko" - mówiła do mnie podświadomość. Dobra, a więc raz kozie śmierć.

- Muszę ci coś powiedzieć! - krzyknęłam i przytuliłam policzek do zimnej powierzchni drzwi. - Coś bardzo ważnego - dodałam ciszej i zamknęłam oczy, desperacko czekając na to że mi otworzy.
- Nie chcę cię widzieć - powiedział Louis zza drzwi.
- Ale ja muszę z tobą porozmawiać - odparłam.
- To mów.
- Nie chcę rozmawiać z tobą przez drzwi - zmarszczyłam nos i znowu zaczęłam pukać.
- Albo tak, albo wcale - powiedział chłodno. - Mówiłem że nie chcę cię widzieć.
- Cholera jasna, Lou - jęknęłam i zsunęłam się na podłogę, opierając się plecami o drzwi.
- Mówisz? - spytał.

   Wzięłam głęboki oddech i zanim zaczęłam mówić, otarłam łzy spływające po moich policzkach razem z tuszem do rzęs. Musiałam wyglądać jak żebraczka.

- Słuchaj, kiedy.. kiedy powiedziałeś mi że mnie kochasz, to ja..
- Kłamałem - powiedział chłodno, a w jego głosie mogłam wyczuć drwinę.

   Nie wiedziałam czy mam mu wierzyć. Byłam tak zdezorientowana, że aż rozbolała mnie głowa. Wzięłam kilka głębokich oddechów na uspokojenie, a potem powiedziałam:

- Dobra. Myślałam że mówisz serio. Że wtedy mówiłeś serio - powiedziałam z naciskiem na "wtedy". - Wiem że zachowałam się jak idiotka i uciekłam zamiast z tobą porozmawiać i powiedzieć ci co naprawdę czuję. Bo wiesz Tomlinson? Ja też cię kocham. To znaczy nie że "ja też", bo ty mnie nie kochasz, z tego co teraz wiem. Ale w sumie nie wiem. To jest takie skomplikowane - jąkałam się i co chwilę ocierałam łzy spływające mi po twarzy. - Dlaczego nie może być nam łatwo? Dlaczego nie potrafimy być tacy jak te inne pary które widzimy na ulicach? Dlaczego tak trudno nam się ze sobą dogadać? Dlaczego..

   Gdy byłam już w połowie mojego beznadziejnego monologu, usłyszałam że drzwi od mieszkania zaczynają się otwierać. Po chwili siedziałam na progu otulona ciepłymi ramionami Louisa.

- [T.I.], wiesz że nie potrafię być taki jak wszyscy - szepnął i oparł głowę na moim ramieniu, delikatnie pocierając nosem moją szyję. - Mimo tego chciałbym ci dać wszystko na co mnie tylko stać. Może nie będę idealny, taki jak ci wszyscy chłopcy, ale dam ci coś, czego nie dałem nikomu innemu - powiedział cicho.

   Louis przyciągnął mnie bliżej do siebie i ujął moją twarz w dłonie. Zmusił mnie żebym na niego spojrzała. Nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa, tak samo jak nie byłam zdolna do tego żeby się poruszyć. Dotyk Louisa Tomlinsona sparaliżował wszystkie moje zmysły.

- Wiesz co to jest? - spytał, delikatnie muskając ustami mój policzek i zaczął drażnić moją skórę swoim gorącym oddechem. - Odpowiedz mi. Wiesz co to jest?
- Ym... Nie wiem - wydukałam i wbiłam wzrok w jego piękne usta. Tak bardzo chciałam go pocałować.

   Przybliżyłam się do niego próbując złączyć nasze usta, ale on tylko odepchnął mnie do siebie. Spojrzałam na niego pytająco.

- Żadnych pocałunków dopóki sobie czegoś nie wyjaśnimy - powiedział. - A teraz powiem ci co to jest - szepnął i chwycił mnie za dłoń. - To coś co mogę ci dać czego inni nie mogą to... - zamilkł i pokręcił głową. Zamiast dokończyć to co zaczął mówić, powiedział coś zupełnie innego. - Spieprzone życie.
- Nie rozumiem - spojrzałam na niego pytająco i mocniej zacisnęłam palce na jego dłoni.
- Będąc ze mną nie będziesz miała życia. Wszędzie fani, którzy mogą cię nienawidzić, hejtować, mogą próbować mi cię zabrać. A ja nie chcę żebyś cierpiała, za bardzo cię kocham.
- Ale mnie to nie przeszkadza - powiedziałam od razu. - Wcale. Chodzi mi tylko o to żebyś był ze mną. Zawsze.

   Louis uśmiechnął się, ale w jego oczach widziałam smutek, ból i udrękę. Coś przede mną ukrywał.

- Wiesz [T.I.] - powiedział cicho. - Nie będę mógł być z tobą zawsze.
- Dlaczego?
- To skomplikowane - próbował mnie zbyć.
- Przyzwyczaiłam się do tego że rzeczy które nas dotyczą są skomplikowane. Powiedz mi, proszę.
- Chodzi o... - zaczął. Już wiedziałam o co chodzi.
- Modest - dokończyłam. - Rozumiem.
- Kocham cię [T.I.] - wyszeptał w moje włosy. - Jakoś damy radę.
- Musimy - odparłam.

   Louis delikatnie chwycił mnie za podbródek i przyciągnął do siebie. Desperacko objęłam go za ramiona i zaczęłam zachłannie całować, tak jakby to miał być nasz ostatni pocałunek.

A.♥
#HappyBirthdayTristanFromPolishVampettes <3 

wtorek, 13 sierpnia 2013

Liam. ♥

Hej Miśki!
DRUGA CZĘŚĆ LOU PRAWDOPODOBNIE W PIĄTEK!
Moje wakacje w górach właśnie dobiegają końca i wreszcie zacznę coś pisać. Obiecuję.
Ten imagin jest wyjątkowy, ponieważ NIE JEST napisany przeze mnie, tylko przez Angelę. Moją robotą są tylko trzy pierwsze zdania, a reszta to jej robota. Więc miłego czytania!
I hope you like it. ♥
KLIK. HAHAHA :D


   Hej, jestem [T.I.] [T.N.] i nie potrafię powiedzieć tego co mam na myśli. Właśnie tą wspaniałą umiejętnością zraniłam kogoś, na kim najbardziej mi zależało. Zawsze udawało mi się powiedzieć coś nieodpowiedniego, ale najczęściej inni ludzie nie zwracali na moje głupie teksty zbytniej uwagi. Niby zawsze, wszyscy mnie lubili, ale mam wrażenie, że patrzyli na mnie przez palce. W sumie nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki lub przyjaciela. Dopiero, gdy poznałam chłopaków z One Direction, doznałam tego pięknego uczucia. Przez ponad 1,5 roku byłam z Liamem. Tak, Liamem Paynem. On był taki opiekuńczy, miły i kochany. Ale oczywiście ja wszystko spiepszyłam. W lipcu chłopcy mięli trochę odpoczynku i Liam postanowił zabrać mnie na wakacje do mojego rodzinnego kraju- Polski, nad Bałtyk.

- Liam, może wybierzemy się na plażę - powiedziałam najbardziej przekonywującym głosem, jaki zdołałam z siebie wydobyć o 8:00.
- Kochanie, daj mi jeszcze trochę pospać, 5 minut...- poprosił.
- No dobrze... Przyniosę śniadanie. Jakieś specjalne życzenia ? - uśmiechnęłam się.
- Nie, zjem, co przyniesiesz - nienawidziłam kiedy tak odpowiadał. Wydawało mi się wtedy, że totalnie mnie ignoruje i chce, żebym zniknęła mu z oczu. Ale cóż, jak zje co przyniosę, to ok.

Przed drzwiami naszego pokoju, jak codziennie rano stali fani chłopaków. Z jednej strony to było bardzo miłe, że tak bardzo zależy im na swoich idolach, ale z drugiej, nienawidziłam tego, że gdy tylko wychodziłam za próg bez Payna, od razu musiałam odpowiadać na masę pytań, gdzie on jest, dlaczego nie idzie ze mną. Nie miałam do tego cierpliwości, szczególnie dzisiaj. Na pytania, burknęłam coś pod nosem, odwróciłam się i szybkim krokiem weszłam do windy. Nie chciałam z nimi rozmawiać.

Wchodząc do jadalni, poprosiłam kelnerów od duża tacę i napakowałam na nią pełno owoców, najróżniejsze sałatki, jajecznicę na szynce, kawę, herbatę i wiele innych smakołyków. "Liam musi coś sobie z tego wybrać"- pomyślałam.

Wracajac do pokoju, ponownie zaatakował mnie tłum dzikich fanek, tym razem z pretensjami o to, że wcześniej nie odpowiedziałam na ich pytania.

- [T.I.],  dlaczego przed chwilą potraktowałaś nas jak śmieci? - zapytała jedna z normalniejszych dziewczyn.
- Przepraszam - zaczęłam, w dalszym ciągu nie majac ochoty z nimi rozmawiać - mam gorszy dzień, zrozumcie mnie - dokończyłam i zamknęłam drzwi naszego pokoju.

- Jestem strasznie głodny, co masz?- zapytał Liam, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju.
- Nic wielkiego : owoce, sałatki, jajecznicę, chleb, jogurty, kawę i herbatę. Mam nadzieję, że coś stąd ci posmakuje - odpowiedziałam.
- Hmm... Chyba nie mam wyjścia... - tak, jak myślałam, Payne zaczął kręcić nosem.

Przez cały ranek kumulowałam w sobie złość, a raczej żal, że nagle Liamowi nie pasuje nic, co mu proponuję. Około 11:00 zebraliśmy się i wyszliśmy na plażę. Słońce grzało niemiłosiernie, nie było wiatru, pogoda jak w ciepłych krajach.

- Liam Payne, kocham Cię! Liam, dasz mi autograf? [T.I.], zrób mi zdjęcie z Liamem. Do kiedy tu jesteście? Gdzie jest reszta One Direction?! Dlaczego to, dlaczego tamto? - krzyczały fanki, cały dzień nie odstępując nas na krok. Ale powinnam się przyzwyczaić. Mój chłopak jest sławny, a to jest tego cena.

- Liam, idę się przejść,  muszę trochę odpocząć i coś przemyśleć - wyszeptałam i nie dając mu czasu na reakcję, odeszłam. Nie miałam wyjścia. Tak strasznie bolało mnie, że od po śniadaniu nie zamieniliśmy ani słowa. Nie wytrzymywałam tego. Wróciłam dopiero, kiedy przy naszym kocu zrobiło się trochę luźniej.

- [T.I.], co się stało? Wiele dziewczyn dzisiaj pytalo mnie dlaczego masz zły dzień i nie chcesz z nimi rozmawiać. - zapytałm choć wydawało się, że z przymusu.
- Nic, mam gorszy dzień - odparłam obojętnie.
- No mów.
- Nic się nie stało, ile razy mam powtarzać ?! MAM PO PROSTU G-O-R-S-Z-Y DZIEŃ! - krzyknęłam tak głośno, że chyba cała plaża mnie słyszała. Liama zamurowało.
- Nie chcesz powiedzieć to nie, myślałem, że od kiedy jesteśmy razem, akuret z tym nie mamy problemu... - zaśmiał się.
- Chcesz wiedzieć, tak ? Zachowujesz się jak ostatni dupek. Nie zwracasz na mnie uwagi i liczą się dla Ciebie tylko te zasrane Directionerki. A ja ? Nie pasuje Ci nic, co zaproponuje, zachowujesz się jak ostatni cham wobec mnie, jesteś wredny, wypominasz wszystko i zachowujesz się jakbym była tylko do przelecenia na gorsze dni - wywrzeszczałam mu prosto w twarz.
- Teraz, to już przesadziłaś. Do przelecenia na gorsze dni? Za kogo ty mnie masz. Nie odzywaj się do mnie więcej. Żałuję, że straciłem na Ciebie te 1,5 roku... - krzyknął i poszedł sobie, a ja, jak to ja, nie myśląca co mówię ja, zaczęłam płakać, a Directionerki zaczęły wyzywać mnie od najgorszych. Nie składając koca i parawanu jak najszybciej pobiegłam do pokoju, modląc się, żebym spotkała tam Liama i wszystko wyjaśniła. Za póżno. Nie było go tam. Zastałam otwarty pokój i ani śladu rzeczy Payne'a. SUPER, [T.N.] JAK ZAWSZE WSZYSTKO ZEPSUŁAŚ. Od tamtego dnia wysłałam do Liama przynajmniej ze 100 SMSów z przeprosinami, latałam po całym świecie za nim i dzisiaj, dokładnie miesiąc od naszej kłótni spotkałam go przed koncertem na arenie w Los Angeles.

- Liam, Liam, przepraszam. Wiem, że przesadziłam. Jestem taka głupia, nie myślę co mówię. Masz rację, straciłeś na mnie czas, ale cholera, ja Cię kocham, jak nikogo innego... - zaczęłam płakać.
- Dobra, [T.I.] skończ brać mnie na litość, to co powiedziałaś, na prawdę mnie zabolało... Nigdy nie traktowałem Cię jako kogoś do przelecenia.
- Tak, wiem, jestem strasznie głupia. Ale łudzę się, że kiedys mi to wybaczysz. Kurcze Liam, kocham Cię, strasznie Cię kocham i nie moge zrozumieć jak mogłam byc taka głupia. Nie mogę Ci wiele dać, ale nie chcę też wiele od Ciebie, proszę, wybacz mi.
- Nie chcę nic od Ciebie. Przykro mi, że dowiedziałem się, że osoba, którą kocham ma o mnie takie zdanie.
- Ale ja nie mam o Tobie takiego zdania. Proszę, wybacz mi - zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej i nie zwarzając na nic, przytuliłam Liama. Ten początkowo chciał mnie odepchnąć od siebie, ale zamiast to zrobić, odwzajemnił gest i czule mnie pocałował.
- Nie mógłbym Ci nie wybaczyć. Za bardzo Cie kocham i za bardzo by mi Ciebie brakowało - powiedział między pocalunkami.
- Ja Ciebie też bardzo kocham i dziękuję Ci, że tyle dla mnie robisz - odpowiedziałam i przytuliłam go, najmocniej, jak tylko mogłam.

Może i jestem strasznie głupia i nie myślę, szczególnie wtedy, kiedy powinnam, ale za to mam wielkie, wielkie szczęście.

Angela&A. ♥

piątek, 9 sierpnia 2013

Louis. ♥ 1

Hej miśki. Ten imagin wyszedł mi hfjdksqwiejdfnv okropnie i strasznie Was przepraszam za to że jest taki... Dziwny. Ostatnio wena nie ma zamiaru do mnie wrócić. Może to wina mojej okropnie bolącej nogi, nie wiem, ale przepraszam. 
Kolejny z pomocą Angeli. Oczywiście ogromne podziękowania, tym razem było to stanowczo więcej niż 4 zdania. ♥
Dagmara, to dla Ciebie, za to że jesteś blondynką! :D Wiesz że cię kocham <3
KLIK. ♥


I’m a blonde so excuse me
I’m a blonde I get crazy.


   Siedzieliśmy w pokoju Louisa już grubo ponad 1,5 godziny. To znaczy Louis siedział. Ja przygotowywałam popcorn, herbatę, lody, przyniosłam ciastka, mleko. No tak, robiłam za służącą. 
   Nie wiem dlaczego chłopcy wpadli na tak debilny pomysł jakim było zostawienie mnie skazanej na Louisa. 

- [T.I.] przynieś lody, skończyły się - powiedział i ułożył nogi na stoliku przed kanapą. Tym razem nie wytrzymałam.
- Louis do cholery, też się rusz! Mieliśmy oglądać ten film RAZEM, ale nie, bo oczywiście ty musiałeś zrobić ze mnie służącą.
- Przestań się na mnie drzeć, jejku. Przesadzasz. To że zrobiłaś lody i popcorn nie robi z ciebie służącej - wymamrotał i wlepił wzrok w ekran. - A poza tym wcale nie chciałem oglądać tego filmu z tobą, zaproponowałem ci to bo było mi cię żal.

   Miałam już serdecznie dość jego rozbrajającej szczerości. Jego słowa bolały. Okropnie bolały. Nigdy nie wiedział kiedy przestać.

- Louis, dlaczego ty cały czas się mnie czepiasz? Przecież nic ci nie zrobiłam. Dobrze wiesz, że ostatnio nie mam najłatwiej.
- Nie masz najłatwiej, bo co? Bo jakieś dwa tygodnie temu zerwałaś z chłopakiem? Wybacz [T.I.], ale nie mam zamiaru cię pocieszać - powiedział chłodno i wbił we mnie swój przenikliwy wzrok.
- Nawet na to nie liczyłam - odparłam.

   Wiedziałam jaki bezlitosny potrafi czasami być, ale mimo tego cały czas liczyłam na to że podejdzie do mnie i po prostu mnie przytuli, mówiąc że wszystko będzie dobrze. Ale oczywiście Louis Tomlinson był zbyt dumny żeby przytulić taką dziewczynę jak ja.

- Możesz już iść - powiedział i rzucił we mnie popcornem który jakieś pół godziny temu sama mu zrobiłam.
- Z chęcią.
- Okej - wzruszył ramionami.
- Okej - powtórzyłam.
- Okej.
- To idę - postanowiłam.
- To idź.

   No i wyszłam, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Jednak nie odeszłam, tylko stanęłam przy ścianie i zaczęłam odliczać. Jeszcze tylko chwila.
3... 2... 1...
   Wygrałam. Drzwi do pokoju Louisa otworzyły, a chłopak podszedł do mnie i z rękami wciśniętymi w kieszenie zaczął lustrować mnie wzrokiem.

- Chodźmy oglądać film - rzucił niby od niechcenia.
- Wiedziałam że i tak wrócisz - zmieniłam temat.
- Ja wiedziałem że będziesz czekać - odparł.

   Zawsze jest tak samo. Louis stara się udowodnić każdemu jak bardzo mnie nie lubi, chociaż odnoszę wrażenie że robi to wbrew sobie, tak jakby było zupełnie na odwrót. Jednak czasem mam wrażenie że rzeczywiście mnie nienawidzi. Bo gdyby tak nie było, to raczej nie zachowywałby się w stosunku do mnie tak chamsko i obojętnie. Tak jakbym była w jego domu niepotrzebnym gościem, a reszta chłopaków płaciła mu za przebywanie ze mną w jednym pokoju. Był taki zmienny.. Jednego dnia traktował mnie jak przyjaciółkę, drugiego jak służącą, a trzeciego udawał że mnie nie zna.

- Dlaczego taki jesteś? - spytałam w końcu.
- Jaki? - wysyczał, udając że nie wie o co chodzi.
- Taki... obojętny - wyszeptałam.
- A jaki mam być? Mam ci całować stopy, przynosić śniadanie do łóżka i karmić cię winogronami?
- Nie! - krzyknęłam. - Chcę po prostu wiedzieć co do mnie naprawdę czujesz. Jeśli mnie nie lubisz, to po prostu mi to powiedz, zrozumiem.

   Trafiłam w sedno. Louis stał oparty plecami o ścianę z wzrokiem wlepionym w czubki butów. Westchnął. Widziałam jak bije się ze swoimi myślami. Po kilku głębokich oddechach podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy.

- Naprawdę chcesz to wiedzieć, [T.I.]?

   W ramach odpowiedzi skinęłam głową. Chłopak przybliżył mnie do siebie i niepewnie dotknął mojej dłoni.

- Bo to jest tak, że zakochałem się w tobie - westchnął. - Ale ja nie mogę cię kochać [T.I.]. Wiem że to wszystko nie ma przyszłości bo ty mnie nienawidzisz i nigdy nie pokochasz mnie nawet w połowie tak mocno jak ja kocham ciebie. Bo mnie się nie da pokochać.

   Powoli analizowałam każde słowo wypływające z jego ust. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Nie miałam pojęcia że Louis uważa że go nienawidzę. To ja tak myślałam, bo to on w stosunku do mnie zachowywał się jak ostatni dupek.

- Louis... - wyszeptałam i mocno potrząsnęłam głową.

   Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.

- [T.I.], powiedz jeśli mam ci dać spokój - odszepnął. - Powiedz że nic do mnie nie czujesz, a obiecuję że zniknę z twojego życia raz na zawsze.
- Ja... - zaczęłam, ale zaraz zamilkłam. Zaczęłam dobierać w głowie odpowiednie słowa. - Muszę się nad tym zastanowić. Nie spodziewałam się takich wyznań z twojej strony - powiedziałam szczerze. - Nie zrozum tego źle, ale to jak zachowywałeś się względem mnie bardzo mnie bolało. Nadal boli. To nie jest tak że cię nienawidzę i że nic do ciebie nie czuję. Ale boję się że jeśli będziemy razem to mnie zranisz - wyrzuciłam z siebie. Do moich oczu napływały łzy, ale za wszelką cenę nie chciałam płakać.
- Tak, masz rację [T.I.] - wydukał. - Nigdy nie chciałem cię ranić. Mnie i moje głupie zachowania po prostu trzeba zrozumieć. Jestem taki. Może trochę wkurzający, bezczelny, nie do końca wiem czego chcę i nigdy nie wiem co powiedzieć. I przepraszam za to jaki jestem, ale ja się nie zmienię.
- Tylko że ja nie chcę kogoś takiego - powiedziałam, nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo moje słowa go zabolą.
- Okej - rzucił i uśmiechnął się. - Czyli już wszystko jasne.

   A potem poszedł z powrotem do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Wiedziałam że dobijanie się do niego i błaganie o to żeby mnie wpuścił nie ma sensu.
   Usiadłam na ziemi opierając się plecami o ścianę. Zaczęłam myśleć, co przychodziło mi zawsze z niemałą trudnością. Zawsze zwalałam to na swój idiotyczny kolor włosów, bo byłam chyba najjaśniejszą niefarbowaną blondynką jaką kiedykolwiek widziałam, ale prawda była taka, że nie lubiłam psuć sobie humoru rozgrzebywaniem pamięci i rozmyślaniem nad tym dlaczego spotyka mnie tyle nieprzyjemnych rzeczy. Ale tym razem stwierdziłam że muszę się pomęczyć i odgadnąć co tak naprawdę czułam do Louisa. Od babci słyszałam że na świeżym powietrzu lepiej się myśli, więc włożyłam buty i wyszłam z mieszkania.
   Na dworze padał deszcz. Super. Pogoda wyjątkowo dobrze dopasowała się do mojego nastroju, bo sama miałam ochotę płakać. Szłam powoli ulicami miasta. Myślałam o Louisie. Oczekiwałam że nagle mnie olśni że go kocham, tak jak to się zdarza w każdych tanich historiach miłosnych, wiecie, najpierw dziewczyna łamie chłopakowi serce, a potem ona pojmuje że tak naprawdę go kocha, wraca do niego, przeprasza go i są razem już na zawsze. Tylko że ilekroć przywoływałam w myślach obraz Tomlinsona nie czułam niczego co mogłabym nazwać motylami w brzuchu ani inną oznaką bezgranicznej miłości. To był po prostu Louis. I raczej nic do niego nie czułam. Może dlatego że byłam blondynką.
   Och Boże, [T.I.] przestań sobie wmawiać że go nie kochasz.

A.♥

środa, 7 sierpnia 2013

Harry, ale raczej Niall, cz.4 ♥

Chyba pierwszy raz w historii tego bloga napisałam czwartą część jakiegokolwiek imagina, ale skoro tak bardzo chcieliście, to macie. Czego to się nie robi z miłości, nie? ♥
Dziękuję za pomysł Dagmarze, która ma zacząć się znowu uśmiechać. :*
I ogromne podziękowania dla Angeli, za wszystko. 
KLIK.♥


   Niall zawiózł mnie z powrotem do domu. Tym razem czułam się trochę niezręcznie siedząc obok niego w samochodzie. Nie mieliśmy o czym rozmawiać chyba pierwszy raz odkąd się poznaliśmy. Może i Niall wybaczył mi zdradę, ale wiem że między nami już nigdy nie będzie tak samo jak wcześniej. Kocham go, ale jednocześnie coś przyciąga mnie do Harry'ego. Nie chcę, żeby tak było.

- [T.I.], dlaczego nic nie mówisz? - zapytał Niall, przerywając wreszcie tę niezręczną ciszę.
- Głupio mi. Wiem, że masz do mnie o to żal i boję się, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś.
- Wybaczyłem ci. Jest mi przykro, ale to chyba normalne. Postaram się, żebyś tego nie odczuwała. Na prawdę cię kocham... I mam nadzieję, że ty mnie też - powiedział bardzo smutnym tonem Niall. Robiło mi się coraz bardziej przykro.
- Kocham cię, bardzo cię kocham. Cholera! - krzyknęłam. Chłopak na chwilę spuścił wzrok z drogi i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Zepsułam wszystko w jednej chwili. Mogłam nie iść na tą imprezę, nie pić, tylko siedzieć w domu i wszystko teraz byłoby dobrze... - zaczęłam płakać.
- Nie płacz, obiecuję że razem z tego wyjdziemy - pocieszał mnie chłopak.

   Dojechaliśmy do willi chłopaków. Kiedy weszliśmy do domu, pozostali domownicy starali się unikać naszych spojrzeń. Czyli że wszyscy wiedzieli co się stało. Ale jak mogliby nie wiedzieć? Skoro nawet Niall wiedział...
   Poprosiłam blondyna żeby dał mi przez chwilę pobyć samej, a potem wdrapałam się na górę do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze opierając się plecami o łóżko i kładąc głowę na materacu. W takiej pozycji najlepiej mi się myślało, a ja musiałam porządnie przemyśleć to co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Jeszcze wczoraj o tej porze leżałam z Niallem w jednym łóżku i obdarzałam jego usta milionami pocałunków. Dzisiaj nawet nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Po tym co wczoraj zrobiłam czułam się taka... brudna. Niall powiedział że mi wybaczył, zapewniał mnie że mnie kocha i że jakoś się z tego wyplączemy, ale ja nadal czułam że tak naprawdę wcale nie jest w porządku. Nagle atmosfera między nami zrobiła się ciężka, wręcz nie do zniesienia, a przecież zawsze tak łatwo nam się ze sobą rozmawiało. Powoli zaczęło do mnie dochodzić to, że tak naprawdę to wszystko już się skończyło. I nie da się tego odbudować. Nie da się wrócić do tego co było.
   Zaczęłam płakać. Znowu.

- Przepraszam cię [T.I.] - usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego zaraz przy moim uchu.
- Jest... - zająknęłam się i wzięłam głęboki oddech. - Jest w porządku - dokończyłam i spojrzałam na niego.
- Nie chciałem zepsuć waszego związku... Ja tylko... - teraz to on nie wiedział co powiedzieć. Podrapał się po głowie i w zamyśleniu przygryzł dolną wargę. - Mi się wydaje, że czuję do ciebie coś, czego zdecydowanie nie powinienem czuć.

   Harry nieznacznie się do mnie przysunął. Zauważyłam, że odkąd przyszedł starał się zachowywać między nami możliwie jak największy dystans. Żadnego łapania za rękę, przytulania czy "przypadkowego" ocierania się o siebie. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna.

- Mam na myśli takie uczucie, które jest trochę poważniejsze niż zwykłe "lubię cię", to jest takie coś, że kiedy cię widzę to chciałbym cię na okrągło przytulać, całować i dotykać i nie wiem jakim cudem nadal trzymam ręce przy sobie i.. - nagle zamilkł. - Gadam jak debil - powiedział do siebie i uderzył się ręką w czoło. - Przepraszam [T.I.], zapomnij o tym.
- Czekaj - powiedziałam szybko i chwyciłam go za rękę. - Zacząłeś mówić, więc skończ.
- Ja po prostu kocham cię - wyrzucił z siebie i zanim zdążyłam zareagować przysunął się do mnie i zaczął mnie zachłannie całować.

   Zdziwiłam się swoją reakcją na pocałunek. Myślałam że przez to wszystko co się zdarzyło dzisiaj w nocy będę zrażona do Harry'ego. Ale nie. Jedyne czego wtedy pragnęłam to tego, żeby nigdy nie przestawał mnie tak całować. Tak bardzo zatraciłam się w pocałunku, że nawet nie zauważyłam kiedyś ktoś wszedł do pokoju.

- Zrobiłem kolację, bo pomyślałem że może jesteś... - powiedział Niall i nagle zamilkł. - Och... Przepraszam, nie powinienem wam przeszkadzać.

   Na dźwięk jego głosu natychmiast oderwałam się od Harry'ego i wstałam z podłogi. Podbiegłam do Nialla i chwyciłam go za rękę, ale on szybko wyrwał się z mojego uścisku.

- Niall... - wyszlochałam i znów spróbowałam spleść swoje palce z jego palcami. Oczywiście bezskutecznie.
- [T.I.], wystarczyło mi powiedzieć - odparł zadziwiająco spokojnie i podniósł dłoń z zamiarem starcia łez z mojego policzka, ale w ostatniej chwili się wycofał. - Zrozumiałbym. Postarałbym się zrozumieć.
- Nie Niall, to wcale nie tak, po prostu - próbowałam mu wytłumaczyć, ale on położył palec na moich ustach.
- W porządku. Nie musisz tłumaczyć - uśmiechnął się. Ucieszyłam się myślą, że zrozumiał. - Trochę poboli, przestanie - dodał.

   I wyszedł. Moje serce rozpękło się na milion malutkich kawałeczków.
   Odwróciłam się w stronę Harry'ego. Siedział na łóżku z twarzą schowaną w dłoniach. Stałam przez chwilę naprzeciwko niego, zastanawiając się co mam powiedzieć. Chciałam go przytulić na pocieszenie, ale jednocześnie nie chciałam żeby to wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. Więc tylko stałam jak słup soli i biłam się ze swoimi myślami. Może wyglądało to idiotycznie, ale nikt tak naprawdę nie rozumiał jaką wewnętrzną walkę toczyłam ze sobą w tym momencie.

- Harry... - zaczęłam.

   Chłopak spojrzał na mnie zapuchniętymi od płaczu oczami.

- Czy mógłbyś na chwilę zostawić mnie samą? Proszę - powiedziałam,
- Pewnie - wyszeptał i wstał z łóżka.

   Podszedł do drzwi i zatrzymał się w progu. Przez chwilę stał tak bezczynnie tak jakby zastanawiał się nad tym co powiedzieć. Ale ostatecznie wyszedł bez słowa.
   A ja znowu zostałam sama, znowu usiadłam na podłodze i znowu zaczęłam płakać. Zaczynało mnie to już przerastać.

Niall:

   Na dworze było już zupełnie ciemno. Szedłem ulicami tego zasranego miasta zupełnie sam sam. Nie wiedziałem dokąd idę. Chciałem tylko jak najdłużej być sam.
   Zraniła mnie. Bardzo mnie zraniła. Kiedy tak szedłem przez miasto, myślałem czy powinienem jej wybaczyć. Normalnie ludzie nie wybaczają sobie po takim incydencie. Ale ja nigdy nie byłem normalny. Za bardzo ją kocham żeby jej nie wybaczyć. Tak bardzo chciałem w tym momencie cofnąć czas. Ale to nie będzie możliwe. Nigdy.
   Mam dość. Mam cholernie dość siebie. Za łatwo wybaczam i za szybko ufam ludziom. Jestem beznadziejny.
   Z impetem kopnąłem kamień leżący na drodze.

- Jesteś takim idiotą - powiedziałem do siebie i z całej siły uderzyłem głową w ścianę najbliższego budynku.

  Zacząłem się zastanawiać dlaczego [T.I.] wolała Harry'ego. Może twierdziła że jej nie kochałem? Ale przecież kocham ją całym sercem i okazywałem jej to na każdym kroku. A przynajmniej starałem się to okazywać najlepiej jak się dało. A ona przecież mówiła że mnie kocha. Że na zawsze będziemy razem. A może kłamała? Może za każdym razem całowała mnie z przymusu, z przyzwyczajenia śmiała się z moich żartów?

- Jesteś idiotą. Mięczakiem. Dupkiem. I jeszcze raz jakimś popierdolonym idiotą! - krzyknąłem na cały głos.

[T.I.]:

   Gdy Niall wyszedł poczułam dziwne ukłucie w sercu. Taki dziwny głosik w mojej głowie nakazywał mi iść za nim. Coś mi mówiło że wiem gdzie mógł pójść.
   Tak oto nagle znalazłam się na obrzeżach Londynu, przemierzając opuszczone, ciemne uliczki. Zawsze się ich bałam. Teraz to było mi już obojętne. Bez niego nic nie miało sensu. Chciałam go z powrotem. Znów poczuć jego usta na swoich. Dotknąć jego silnych ramion. Z zamyślenia wyrwały mnie głośne krzyki. Przestraszyłam się i chciałam uciec, ale coś kazało mi zostać. Niepewnie stawiałam kolejne kroki. Bałam się tego co mogę zobaczyć w ciemnych zaułkach i za zakrętami.
   Nagle zobaczyłam ciemną postać idącą w moją stronę. Zamarłam. Stałam na środku ulicy jak sparaliżowana i uważnie obserwowałam każdy ruch czarnej postaci. Coś kazało mi zrobić krok w jej stronę. A potem następny. I następny.
   Postać przyłożyła rękę do czoła i zachwiała się na nogach, ale nie upadła. Zamiast tego odwróciła głowę w moją stronę. Przysięgam, w tym momencie poczułam się tak, jakbym grała w najgorszym horrorze. Mimo wszystko nie potrafiłam zawrócić i uciec. Szłam twardo przed siebie mimo że przed chwilą trzęsłam się ze strachu.
   Postać nadal szła w moją stronę. W pewnym momencie jej sylwetkę oblało mleczne światło latarni. To był chłopak, wyglądający dziwnie znajomo. Miał przecięty łuk brwiowy. Krew sącząca się z rany zalewała jego twarz i sklejała mu włosy, ale mimo wszystko nadal mogłam zobaczyć jego oczy. I gdy nasze spojrzenia się spotkały dotarło do mnie przed kim stoję.
   Niall.

- [T.I.] - wypowiedział moje imię z takim namaszczeniem jakby recytował wersety z Biblii.
- Co ci się stało? - spytałam i zakryłam usta dłonią.
- To nic poważnego - skłamał i spróbował się uśmiechnąć.
- Coś ty narobił? - przejęłam się i zaczęłam opatrywać jego rany.
- Nic mi nie będzie - rzucił i popatrzył mi prosto w oczy. - Naprawdę. Nie przejmuj się mną - wyszeptał. Nagle jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Malowała się na niej wściekłość pomieszana z bezsilnością. - Nie potrzebujesz mnie już przecież. Masz Harry'ego.
- Przestań! - krzyknęłam. - Przecież wiesz że kocham tylko ciebie - dodałam ciszej.
- Gdybyś mnie kochała, to nigdy nie zrobiłabyś czegoś takiego - odparł.
- Niall - wyszeptałam i ukryłam twarz w dłonie. - Zrozum że...
- Ty zrozum że nie mam już siły z tobą rozmawiać, przepraszam. Żegnaj [T.I.] - powiedział i odszedł w swoją stronę.

   Cholera jasna. Znowu.

Niall:

   Szedłem właśnie wzdłuż ciągu uroczych i typowo angielskich domków z czerwonej cegły, kiedy spotkałem Meg, tą jednodniową dziewczynę Harry'ego. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się i podbiegła do mnie.

- Co ty tu robisz? - spytała wyraźnie zaniepokojona.

   Zastanawiałem się co odpowiedzieć. Właśnie wtedy przyszedł mi do głowy najbardziej głupi pomysł na jaki mogłem wpaść. Wiedziałem że będę tego żałował, ale chciałem zobaczyć jak czuła się [T.I.] kiedy mnie zdradzała. Chciałem udowodnić samemu sobie, że skoro ona mogła, to ja też.

- Szukam kogoś chętnego do pogrzeszenia - powiedziałem najbardziej nonszalanckim tonem na jaki było mnie stać.

   Meg natychmiast się rozpromieniła.

- Nawet nie wiesz jak dobrze trafiłeś. Teraz odpręż się i zostaw wszystko mnie - odparła.

   Poczułem jak jej ręce ściągają najpierw moje spodnie, a następnie bokserki. Dziewczyna przyszpiliła mnie do ściany. Uklęknęła między moimi nogami i wzięła mojego przyjaciela do ust. Zaczęła kreślić językiem kółka wokół jego główki i pocierać go palcami na całej długości. Boże, jakie to było przyjemne. Jęknąłem.
   Nagle doszło do mnie co się właśnie dzieje. Cholera jasna Horan, jak ty się zachowujesz?! Nigdy tak nie robiłeś! Zachowujesz się jak... Jak nie ty.
   Już prawie dochodziłem. Meg była w swojej robocie zaskakująco dobra. Ale ja nie potrafiłem tego dłużej znieść. Zdecydowanym ruchem odepchnąłem dziewczynę od siebie, ubrałem się i odszedłem jak najszybciej potrafiłem, zostawiając ją samą na ulicy.

- Jest niedobrze - szepnąłem do siebie. - Jest bardzo niedobrze.

   Jak ja mogłem do czegoś takiego dopuścić. Może trzeba było posłuchać, co chciała mi powiedzieć [T.I.], GŁUPI JESTEM.

[T.I.]:

- Cholera, cholera, jaką ja jestem idiotką! - krzyczałam na całą ulicę, pomimo późnej godziny. 

   Ludzie patrzyli się na mnie z okien. O dziwo, nawet nie próbowali mnie uspokajać. Jak ja mogłam mu to zrobić, JAK?! 

- Niall, jeśli jakimś cudem mnie teraz słyszysz, to musisz wiedzieć że kocham Cię, kocham Cię i nigdy nie przestanę! Cholera! Ja powinnam zniknąć z tego wszystkiego! Jak mogłam tak zepsuć sobie i jemu życie, jak?! - krzyczałam. Nagle, jakaś ciemna twarz podeszła do mnie i przemówiła:
- Nie powinnaś stąd zniknąć, każdy czasem popełnia błędy - przetarłam oczy i zobaczyłam, bardzo zestresowanego i zdenerwowanego Nialla, stojącego koło mnie i kurczowo ściskającego moją rękę. 

  Chłopak stanął naprzeciwko mnie i nieśmiało się uśmiechnął. Tak bardzo cieszyłam się że go widzę, że przestałam panować nad sobą i pozwoliłam łzom spokojnie słynąć po moich policzkach.

- Zauważyłem że mamy ze sobą coś wspólnego - powiedział ni z tego ni z owego.
- To znaczy? - spytałam i wlepiłam w niego swoje mokre oczy.
- Kiedy wszystko zaczyna nas przerastać zaczynamy na cały głos krzyczeć że jesteśmy idiotami - uśmiechnął się.

   Cicho zachichotałam. Niall podszedł do mnie i delikatnie położył dłoń na moim ramieniu. W miejscu gdzie mnie dotknął pojawiła się gęsia skórka. Okryłam swoją dłonią jego dłoń i splotłam nasze palce ze sobą. Spojrzałam mu prosto w oczy. Uśmiechały się, tak samo jak jego usta. Odwzajemniłam uśmiech i nie czekając długo złączyłam nasze usta w pocałunku.

- Kocham cię - powiedział pomiędzy pocałunkami.

   Zaczęłam się zastanawiać nad jego słowami. Też go kochałam, co do tego byłam pewna. Ale pomyślałam o tym, że w naszym wspólnym domu czekał Harry. Na jego wspomnienie coś zakuło mnie w sercu. Mimo wszystko wiedziałam z kim chcę spędzić resztę życia i z kim będę naprawdę szczęśliwa. I wiedziałam na kim mogę zawsze polegać.

- Ja też cię kocham Niall - odparłam.

   Nie obchodził mnie już Harry. Nie obchodziło mnie nic oprócz Nialla.


Angela&A. ♥

niedziela, 4 sierpnia 2013

Marcel. 3 ♥

Hej Kotki!
Po przeczytaniu komentarzy pod 2 częścią Marcela stwierdziłam że nie chcę Was rozczarować, więc napisałam dokładnie tak jak myśleliście/mieliście nadzieję że napiszę. 
Dzisiaj wyjechałam na wakacje więc od teraz prawdopodobnie aż do 20 sierpnia nie będę za często dodawała, chyba że będzie na okrągło padać, tak więc trzymajcie kciuki. ^^
Miałam dodać w czwartek, a dodałam dopiero dzisiaj, przepraszam skarby, ale przedwczoraj byłam na osiemnastce i nie miałam jak dodać a jeszcze nie był skończony. Przepraszam przepraszam przepraszam ;c
Dzięki za piosenkę Skarbie.
KLIK.♥


   Punktualnie o osiemnastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Momentalnie poderwałam się z miejsca i zbiegłam na dół najszybciej jak się dało, byleby tylko wyprzedzić moją mamę.

- Goście? - wychyliła głowę zza ściany i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- To do mnie mamo - szepnęłam i gestem pokazałam jej żeby się schowała.
- Jakiś chłopak? - zaciekawiła się i zaczęła dziwnie poruszać brwiami.

   Patrzyłam na nią osłupiała. Odkąd zaczęłam przechodzić okres dojrzewania, moja mama próbowała jak najbardziej upodobnić się do nastolatków, zarówno słownictwem jak i sposobem bycia. I, nie oszukujmy się, przez takie zachowanie robiła z siebie idiotkę.

- Chłopak? - spytała ponownie.
- Kolega - odparłam. - Proszę, daj już spokój.
- Kocham cię - odpowiedziała. - Zrobię wam kanapki!

   Skinęłam głową i gdy mama w końcu zniknęła, podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Marcela. Nie miał na sobie tego śmiesznego swetra co w szkole. Zamiast tego ubrał zwykłą białą koszulkę i czarne rurki. I wyglądał naprawdę dobrze.

- Cześć Marcel - powiedziałam i gestem zaprosiłam go do środka.
- Cześć [T.I.] - odparł.

   Moja mama nagle wyłoniła się zza drzwi kuchni i zawołała do Marcela.

- Witaj! Pewnie jesteś chłopakiem mojej córki. .
- Mamo, przestań, to tylko mój kolega - wycedziłam przez zęby i złapałam Marcela za nadgarstek.
- Dzień dobry - powiedział i obdarzył moją mamę tym swoim uroczym uśmiechem.
- Idźcie na górę, zrobię wam kanapki - odparła i zajęła się robieniem kanapek.

   Puściłam nadgarstek Marcela i zaprowadziłam go do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Chłopak nieśmiało przycupnął obok mnie. Nagle wyciągnął zza pleców prostokątne pudełko i podał mi je.

- Powiedziałaś, że lubisz oglądać filmy - wytłumaczył. - Pomyślałem, że ten może ci się spodobać.
- Love Actually? - spojrzałam na opakowanie. - Uwielbiam ten film.
- To mój ulubiony - uśmiechnął się. - Możemy go obejrzeć jeśli chcesz.
- Oczywiście że chcę - zaśmiałam się.

   Włożyłam płytę do DVD i włączyłam film. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie, pokazując Marcelowi że ma tam usiąść. Chłopak przybliżył się do mnie i niepewnie objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu. Westchnął.

- Coś nie tak? - spytałam i obróciłam głowę tak, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Nie [T.I.], wszystko w porządku - odparł i uśmiechnął się.

   Może dziewczyny w szkole będą się ze mnie śmiać, ale muszę przyznać, że Marcel mi się podoba. Nie chodzi mi o jego wygląd. Chodzi mi o to jaki jest. A jest kochany, czasem nawet zabawny, uroczy i słodko niepewny. I ma w sobie takie coś, że na jego widok, niezależnie od tego jak wygląda, mam gęsią skórkę i nie mogę złapać oddechu.
   Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu i oglądaliśmy film. Marcel komentował każdą scenę, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się tym, że wreszcie mogliśmy spokojnie pogadać i nikt nie będzie się ze mnie śmiał z tego powodu.
   Film zaczynał mnie już nudzić. Spojrzałam na twarz chłopaka i zaczęłam przyglądać się mu w milczeniu. Dziwiłam się że tylko ja potrafiłam zobaczyć to jaki piękny jest naprawdę. Stwierdziłam że on wcale nie potrzebuje jakiejśtam przemiany żeby dobrze wyglądać. Mi podobał się taki jaki był naprawdę.

***

   Minęło już kilka miesięcy od naszego pierwszego spotkania. Przez ten czas bardzo zżyłam się z Marcelem. Siedziałam z nim praktycznie na każdej lekcji, w stołówce i w autobusie na wycieczkach szkolnych. Nie przeszkadzało mi to, że niektórzy ludzie się ze mnie śmieją. Liczyło się tylko to, że mam go przy sobie.
   Z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. W jego cudownym uśmiechu, w jego głupich i zupełnie nieśmiesznych żartach, w jego nieporadności, w całym nim.
   Był wtorek. Siedzieliśmy z Marcelem wtuleni w siebie na moim łóżku i oglądaliśmy w telewizji "Wielkie przemiany". Wtedy przypomniałam sobie o zdjęciu Harry'ego Stylesa które kiedyś dała mi Cathlen. Delikatnie odsunęłam się od Marcela i zaczęłam grzebać w swojej szkolnej torbie. Po chwili wyciągnęłam z niej to czego szukałam.

- Co tam masz? - spytał chłopak i odwrócił wzrok od telewizora.
- Popatrz - przysunęłam się do niego i pokazałam mu zdjęcie. - Dlaczego nie...

   Jego twarz nagle pobladła. Gwałtownie odsunął się ode mnie i wstał z łóżka.

- Czekaj, dokąd idziesz? - zawołałam i podeszłam do niego.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć - odparł i przeczesał palcami włosy.
- A więc słucham - popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- {T.I.], ten chłopak na zdjęciu to ja - odparł i głośno wypuścił powietrze z ust. - Dlaczego to zrobiłem? Bo chciałem chociaż na chwilę odpocząć od rozwrzeszczanych fanek, ale jak widać, one wszędzie mnie znajdą - jęknął.
- Marcel...
- Harry - poprawił mnie.
- A więc, Harry - zaczęłam jeszcze raz. - Ja nie wiedziałam że to jesteś ty, po prostu na początku roku razem z Cat stwierdziłyśmy że mógłbyś brać z niego przykład i.. chciałam ci pokazać to zdjęcie żeby pokazać ci jak dobrze możesz wyglądać - jąkałam się. - Ale jak widać dobrze o tym wiesz - dokończyłam.
- To znaczy że nikt nie wie? - zdziwił się.

   Pokręciłam głową. Wtedy Marcel, to znaczy Harry, zaczął się śmiać. Zastanawiałam się co go tak śmieszy. Stałam przed nim kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziałam jak się zachować.

- Czyli że się udało - uśmiechnął się do mnie i mocno mnie przytulił.
- Tak myślę - odparłam.

    Nadal nie do końca docierało do mnie to co powiedział chłopak. Harry Styles, gwiazda światowej sławy udawał nieśmiałego kujona żeby odpocząć od fanów? To brzmiało jak historia z jakiegoś taniego filmu. Teraz dziwnie się czułam patrząc na niego, bo wiedziałam że w rzeczywistości Harry wcale nie jest taki cichy i nieśmiały.

- Jesteś taka słodka - wyszeptał mi do ucha swoim zmysłowym głosem.

   Nie wiem dlaczego, ale poczułam się oszukana. Już zdążyłam pokochać to uroczo nieśmiałe wcielenie Harry'ego, a tu nagle okazuje się, że on wcale taki nie jest. Z tego co zdążyłam do tej pory przeczytać o Harrym, dowiedziałam się że nie należy on do osób stałych w uczuciach. Wyszłam na idiotkę. Pokazałam Harry'emu jego własne zdjęcie, żeby pokazać mu jak powinien się ubierać? Boże drogi, większej gafy już chyba nie da się popełnić.

- [T.I.]? - zaniepokoił się, kiedy nie odzywałam się przez jakiś czas.
- Czuję się jak idiotka - powiedziałam i spuściłam głowę.
- Dlaczego?
- Cholera jasna, Harry, zakochałam się w tobie, w tym jaki jesteś, a teraz nagle okazuje się, że to wcale nie byłeś ty! - krzyknęłam i usiadłam na łóżku chowając twarz w dłoniach.

   Poczułam jak materac ugina się pod ciężarem Harry'ego. Chłopak usiadł obok mnie i opiekuńczo objął mnie ramieniem.

- Czekaj [T.I.], kto powiedział że to wcale nie byłem ja?
- Przecież będąc Marcelem udawałeś kogoś kim nie jesteś, prawda? - spytałam.
- Tylko przed innymi. Przy tobie zawsze byłem sobą - powiedział i czule pogłaskał mnie po policzku. - [T.I.], spójrz na mnie - poprosił. Niechętnie obróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy. - Tylko przed tobą z całej naszej debilnej szkoły potrafiłem się otworzyć. I to wcale nie jest tak że cię okłamałem udając kogoś kim nie jestem, bo tak naprawdę to od samego początku przy tobie byłem sobą - tłumaczył. - Błagam, nie znienawidź mnie za to co ci powiedziałem. Musiałem to powiedzieć - wyszeptał, a potem pochylił się nade mną.

   Wiedziałam co się teraz stanie. Harry nachylił się nade mną i ostrożnie złączył swoje usta z moimi. Nie zastanawiając się długo, oddałam pocałunek. Włożyłam dłonie w jego włosy i zniszczyłam jego misternie układaną fryzurę. Potem ściągnęłam z jego nosa okulary.
   Harry spojrzał na mnie pytająco.

- Jeśli już mam się z tobą całować, to nie chcę żebyś był przebrany za Marcela - wytłumaczyłam.

   Chłopak w odpowiedzi uroczo się zaśmiał, a potem ponownie złączył nasze usta. Rany boskie, on całował nieziemsko. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i pogłębił pocałunek.
   Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i stanęła w nich moja mama. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Moją twarz automatycznie oblał rumieniec.

- Nic nie widziałam, mnie tu nie było! - krzyknęła zakrywając sobie oczy ręką i szybko wyszła z pokoju.

   Moje policzki oblał rumieniec. Usiadłam naprzeciwko Harry'ego i nieśmiało spojrzałam mu w oczy. On delikatnie chwycił moją dłoń i splótł swoje palce z moimi.

- Wiesz, że nie możemy pokazywać się razem publicznie? - spytał, tak jakby oczekiwał że wiedziałam o tym wcześniej.
- Dlaczego? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Modest! decyduje o tym z kim mogę się umawiać, a z kim nie - powiedział i przetarł twarz dłońmi.

   Patrzyłam na niego w osłupieniu. Z każdą minutą stawałam się coraz bardziej zdezorientowana. Najpierw okazuje się że Marcel to tak naprawdę Harry, potem Harry mnie całuje, a teraz mówi mi że nie możemy być razem. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Czułam się tak, jakbym grała główną rolę w "Mamy cię". Naprawdę. Aż zaczęłam się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu jakichś ukrytych kamer.

- Przepraszam cię [T.I.], ale to nie zależy ode mnie - mówił drżącym głosem. - Cholera jasna, kocham cię jak nikogo innego, ale nie mogę z tobą być.
- Mówisz jak popieprzony - warknęłam. - "Kocham cię, ale nie mogę z tobą być!" Czy to są jakieś żarty? Takie teksty mają tylko głupie Brazylijki z silikonowym biustem!
- Może lubię być głupią Brazylijką z silikonowym biustem?! - krzyknął. - [T.I.], nie rozumiesz tego jak jest! Ciesz się że masz takie życie jakie masz, możesz umawiać się z kim chcesz i wyjść na miasto z kim chcesz bez obawy że potem ktoś będzie cię ścigał. Nawet nie wiesz jak cholernie mi tego brakuje. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym wyjść z tobą na ulicę, trzymać cię za rękę i całować cię w deszczu. Ale nie mogę - szepnął i schował twarz w dłoniach. - Jedyne na co mi pozwalają to na spotkania z tobą w twoim domu. I to mi musi wystarczać. Pewnie kiedy dowiedzą się że się w tobie zakochałem, to nawet tego mi zabronią - głos mu się załamał.

   Przysunęłam się do niego i mocno go przytuliłam, chcąc pokazać mu jak bardzo go kocham. Jedną ręką bawiłam się jego włosami, a drugą gładziłam jego plecy. Harry podniósł głowę i z zamkniętymi oczami odnalazł moje usta. Zaczął mnie zachłannie całować, tak jakby to był ostatni pocałunek w jego życiu.
   Wtedy zadzwonił telefon.

- Modest... - wysapał chłopak i oderwał się ode mnie. - Muszę już iść [T.I.], kocham cię - szepnął i ostatni raz delikatnie musnął moje usta.

   No i zostałam sama. I nawet nie wiem dlaczego zaczęłam płakać.

***

   Następnego dnia byłam kompletnie przybita. Ledwo zwlekłam się z łóżka po nieprzespanej nocy. Nie mogłam zasnąć i przez cały czas płakałam. Kiedy przyszłam do szkoły, nigdzie nie mogłam znaleźć Harry'ego. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok mnie i obejmuje mnie ręką w pasie. Podniosłam głowę z nadzieją że to Harry, ale ujrzałam jedynie zatroskaną twarz mojej przyjaciółki.

- Tak mi przykro [T.I.] - wyszeptała i położyła głowę na moim ramieniu.
- O czym ty mówisz? - zdziwiłam się.
- Marcel nie żyje - powiedziała.

   Nie uwierzyłam jej. Wiedziałam że Marcel tak naprawdę był Harrym więc może po prostu Modest! zabronił mu dalszej nauki w naszej szkole, bo dowiedział się o nas. Ale dlaczego? Jakim cudem się dowiedział?

***

   Przez cały tydzień ani razu nie zobaczyłam Harry'ego. Nie zadzwonił, nie napisał, nie przyszedł. W szkole wszyscy są przekonani że Marcel nie żyje. A ja zaczynam w to wierzyć.
   Usiadłam na łóżku i zaczęłam wyobrażać sobie że siedzę wtulona w Harry'ego i oglądamy kolejny bezsensowny film i śmiejemy się z kiepskiej gry aktorów.
   Położyłam głowę na poduszce i wlepiłam wzrok w sufit. Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Chwyciłam w rękę miśka leżącego obok mnie i przycisnęłam go do piersi. Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Oczywiście bezskutecznie.
   Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się na oścież.

- Nie mamo, nie jestem głodna - powiedziałam i otarłam łzy z oczu.
- No widzisz, co za szkoda. Przyniosłem pączki, ale skoro nie jesteś głodna, to sam będę musiał je zjeść - usłyszałam ten cudownie zachrypnięty głos Harry'ego i podniosłam głowę żeby na niego spojrzeć.

   Tak, to nie był sen. Żywy i stuprocentowo prawdziwy Harry stał w drzwiach mojego pokoju z pudełkiem pączków w ręce.

- Tęskniłem - powiedział i usiadł obok mnie na łóżku.

   Podniosłam się i oplotłam Harry'ego rękami w pasie. Położyłam głowę na jego torsie i trwałam tak przez kilka minut, nie odzywając się ani słowem. Chłopak bawił się moimi włosami i obsypywał czułymi pocałunkami czubek mojej głowy.

- Ja też tęskniłam - wyszeptałam w końcu i spojrzałam mu w oczy.

   Harry chwycił mój podbródek i złożył na moich ustach słodki pocałunek. Roztapiałam się pod wpływem dotyku jego miękkich ust.

- Muszę cię gdzieś zabrać - powiedział i wstał z łóżka.

   Zrobiłam to samo co on. Zeszłam za nim na dół i tak jak on włożyłam buty. Harry otworzył drzwi i wyciągnął mnie na zewnątrz. Kiedy już wyszliśmy na ulicę, chłopak splótł swoje palce z moimi i zaczął prowadzić mnie w stronę centrum Londynu.

- Co ty robisz? - zdziwiłam się.
- To co powinienem był zrobić dawno temu - odparł.

   Nie wiedziałam co miał na myśli, ale szłam za nim. Przedzieraliśmy się przez ogromne tłumy paparazzich i psychofanów, starając się nie zgubić. Teraz już wiem co Harry miał na myśli mówiąc że nie ma życia.
   Chłopak zaprowadził mnie przed Pałac Buckingham pod pomnik Królowej Wiktorii. Wokół nas zebrał się tłum fanów, którzy wrzeszczeli i co chwilę robili nam zdjęcia. Harry starał się ich ignorować. Chwycił mnie za ręce i zaczął mówić przesadnie głośno:

- Ja, Harry Styles ogłaszam wszem i wobec że zakochałem się w pięknej, cudownej i uroczej [T.I.] [T.N.] i nie mam pojęcia jak wyrazić słowami to co do niej czuję.

   Grupka fanów stojących najbliżej nas westchnęła. A ja razem z nimi. Wtedy Harry ujął moją twarz w dłonie i zaczął mnie całować. Fani zaczęli bić brawo. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy szczęścia.

- A co na to Modest? - spytałam i przytuliłam się do chłopaka.
- Pieprzyć Modest - odszepnął i jeszcze raz mnie pocałował.

A.♥

czwartek, 1 sierpnia 2013

Harry, ale raczej Niall, cz.3 ♥

Hej kochani :*
Trzecia część nadchodzi! Niektórzy z Was prosili mnie, żeby [T.I.] na końcu była z Harrym. Myślałam nad tym i myślałam i myślałam... I wyszło coś takiego ;) Ciepłe kluchy część 3!
Ogromne podziękowania moim kochanym skarbom D. i M. za pomysł. Kocham Was całym serduszkiem. ♥
OŁIOŁIOŁIOŁIOŁ +18 OŁIOŁIOŁIOŁIOŁ są sceny OŁIOŁIOŁIOŁ
KLIK.♥


- Pobudka - usłyszałam zaspany głos Nialla przy swoim uchu.
- Jeszcze chwilę - wymruczałam i wtuliłam głowę w poduszkę.

   Niall zaśmiał się i mocno mnie przytulił, przeciągając na swoją stronę łóżka. Zaczął obsypywać moją szyję milionem delikatnych pocałunków. Zachichotałam i obróciłam się tak, żeby widzieć jego twarz. Pogłaskałam go czule po głowie, a gdy oderwał się od mojej szyi, czule go pocałowałam.

- [T.I.]...
- Co chcesz? - mruknęłam i wetknęłam głowę w takie fajne zagłębienie między szyją a ramieniem Nialla.
- Nie zostawisz mnie dla kogoś innego? - spytał i odsunął się ode mnie tak, żeby móc spojrzeć mi prosto w oczy.
- Ty się chyba nie wyspałeś - zaśmiałam się i splotłam palce blondyna z moimi. - Dlaczego pytasz o takie głupoty?
- Mam oczy - fuknął i odwrócił wzrok.
- Ja też mam.
- I widzę jak koło ciebie kręci się milion innych facetów.
- I co z tego? Żaden nie jest taki jak ty, a tylko ty się dla mnie liczysz - szepnęłam. - To zabrzmiało jak w tandetnym filmie, prawda? - uśmiechnęłam się.
- Tylko trochę - odwzajemnił uśmiech. - Ale kocham cię za to. Całym serduszkiem - dodał i przyłożył sobie dłoń do serca.
- Ja ciebie też - szepnęłam.

   Drzwi do pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Zayn i Harry weszli do środka, dziwnie się na nas patrząc.

- Nie wiedziałem że jesteście razem - powiedzieli jednocześnie.
- Jakoś wypadło mi z głowy wam powiedzieć - uśmiechnął się Niall i mocno mnie przytulił. - To po co tu przyszliście?
- Idziemy dzisiaj do klubu - wyjaśnił Harry. - Idziecie z nami?

   Uchwyciłam zachęcające spojrzenie Nialla.

- Idziemy - odparliśmy zgodnie.
- To świetnie - uśmiechnął się Harry. - Niall, wstawaj szybko, zaraz jedziemy do studia.
- Dopsz - odparł zrezygnowany chłopak i powoli zwlekł się z łóżka.
- To my was zostawiamy, za pół godziny na dole - poinformował nas Zayn.

   Mulat złapał Harry'ego za nadgarstek i wyprowadził go z pokoju. Zostaliśmy sami. Niall podszedł mojej do szafy i wyciągnął z niej swoją koszulkę z napisem "free hugs", którą ostatnio bezczelnie mu zabrałam.

- Mogę ją dzisiaj ubrać? - spytał.
- Jest twoja, nie musisz się mnie o to pytać - zaśmiałam się i dałam mu całusa w policzek.
- Będę dobrze wyglądał?
- Ty zawsze wyglądasz dobrze - odparłam.
- Powiedz prawdę - uśmiechnął się i podszedł do mnie bliżej.
- Mówię prawdę - odpowiedziałam i splotłam jego palce z moimi.

   Niall pochylił się nade mną i delikatnie musnął swoimi ustami moje usta. Poczułam przyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Przyciągnęłam go mocniej do siebie i włożyłam palce w jego włosy. Niall obrócił mnie tak, że stałam oparta plecami o szafę. Blondyn napierał na mnie całym ciałem, pogłębiając pocałunek. Jedną ręką opierał się o szafę, a drugą przytrzymywał moje włosy niesfornie spadające na twarz. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę uniemożliwiając mu kontynuowanie pocałunku.

- Nie drażnij się ze mną - wymruczał niewyraźnie.
- Bo co mi zrobisz? - spytałam wypuszczając jego wargę spomiędzy zębów.
- Zobaczysz wieczorem - wyszeptał i założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Już nie mogę się doczekać, panie Horan - odszepnęłam.

   Niall po raz ostatni złożył na moich ustach pocałunek, a potem wyjął z szafy ubrania i zniknął w łazience. A ja podeszłam do lustra i uważnie przyglądnęłam się swojemu odbiciu. Ta dziewczyna którą widziałam nie mogła być mną. Nie wyglądała jak ta ja którą tak dobrze znałam.

- Zmieniłaś się, [T.I.] - szepnęłam i delikatnie dotknęłam palcem błyszczącej powierzchni lustra.

***

   Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Krótkie spodenki, okej. Luźna biała bluzka? Też okej. Nie miałam zbyt dużego wyboru, w końcu nie przewidywałam że będę chodzić z chłopakami na imprezy. Po raz kolejny zmieniłam kucyka na warkocza. Nie mogłam się zdecydować. Ostatecznie zostawiłam rozpuszczone włosy. Mam jeszcze piętnaście minut, a potem wychodzimy. Usłyszałam ciche puknie do drzwi.

- Proszę! - zawołałam, pryskając się perfumami.
- To ja! - zawołał Harry przekraczając próg. - Gotowa? - spytał, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół.
- A twoim zdaniem gotowa, czy nie?
- Jak najbardziej tak – entuzjastycznie pokiwał głową.
- No to w takim razie już idę – uśmiechnęłam się, chwyciłam telefon i wyszłam z pokoju.

   Na dole czekali już pozostali. Eleanor i Perrie w porównaniu do mnie wyglądały jak boginie. Jednak odkąd zamieszkałam u chłopaków zdążyłam się już pogodzić z faktem, że urodą nie dorównuję im w najmniejszym stopniu. Niall na mój widok uśmiechnął się promiennie i wygładził ubranie. Całą bandą wypadliśmy z domu i trzy razy wracaliśmy się sprawdzić, czy na pewno ktoś zamknął drzwi.
   W końcu dojechaliśmy do klubu. Już przed wejściem było słychać okropnie głośną i odmóżdżającą muzykę. Ale co zrobić? Miałam zamiar bawić się dzisiaj bardzo dobrze, lepiej niż zazwyczaj. Przy wejściu ochroniarz sprawdził czy na pewno jesteśmy pełnoletni i założył nam na ręce dziwaczne pomarańczowe bransoletki.

- Świetnie, będę wyglądać jak gej – sapnął Niall i na dowód że tak nie jest, mocno objął mnie w pasie.
- Wszyscy będziemy – odrzekł Lou. Wyciągnął zza pleców Kevina – plastikowego gołębia. - No może oprócz Kevina.
- Jesteś debilem - stwierdził Harry i posyłając mu pełne politowania spojrzenie wszedł do wnętrza klubu.

   Gdy tylko przekroczyłam próg, otoczył mnie duszący zapach potu, alkoholu, dymu papierosowego i wymiocin. Skrzywiłam się, ale szłam dalej. Zobaczyłam setki wirujących ciał oświetlonych wielokolorowymi lampami. Na wszelki wypadek stanęłam trochę bliżej Nialla. Odpowiedział mi uśmiechem i pociągnął na parkiet. No, muszę przyznać, że w tańcu jest bardzo dobry. Przez jakiś czas tańczyłam właśnie z nim, ale potem odbił mnie mu Harry.
   Zaprowadził mnie do baru. Nawet nie zauważyłam kiedy wypiłam pierwszego i drugiego drinka. Po trzecim obraz przed oczami zaczął się rozmywać, ale nadal mniej więcej kontaktowałam. Harry napierał swoim ciałem na moje ciało i kołysał nim w rytm muzyki. Nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko. Czułam jego ciepły oddech na mojej skórze. Całowaliśmy się zachłannie, zapominając o całym świecie. Gdy wreszcie odsunęliśmy się od siebie, Harry miał błyszczące z pożądania oczy, potargane włosy i czerwone, nabrzmiałe od licznych pocałunków usta. Z trudem łapałam oddech.

- Wynośmy się stąd - szepnął mi do ucha i zaczął mnie prowadzić w stronę wyjścia.

   Po wyjściu z klubu Harry złapał mnie za rękę i zaczął biec w nieokreślonym kierunku. W końcu dotarliśmy do jakiegoś podejrzanego motelu. Harry podszedł do mężczyzny stojącego za kontuarem i coś do niego szepnął, a potem wyłożył na ladę plik pieniędzy. Po chwili wrócił do mnie, trzymając w dłoni kluczyk do pokoju.
   Wtedy jeszcze nie docierało do mnie to co się dzieje.

- Pocałuj mnie! - krzyknęłam kiedy zamknęliśmy drzwi do pokoju.

   Harry podszedł do mnie i delikatnie pogłaskał mnie kciukiem po policzku.

- Najpierw muszę się z tobą podrażnić - powiedział i zaczął kreślić palcem ścieżkę wokół moich ust.

   Lekko przygryzłam wargę. Czułam coraz większe podniecenie. Harry delikatnie musnął ustami mój policzek, jednocześnie łaskocząc mnie włosami w nos. Słyszałam jego urywany oddech. On też już był podniecony. Chciałam więcej. Pragnęłam znowu rozkoszować się smakiem jego ust. Zmysłowo przybliżyłam się do niego i uniosłam podbródek. Jednak Harry położył palec na moich wargach, a jego usta powędrowały w dół, na szyję. Delikatnie odgarnął z niej włosy i zaczął składać na niej krótkie mokre pocałunki. Wreszcie podniósł wzrok z mojej szyi i spojrzał mi prosto w oczy.

- Możemy zaczynać - szepcze i powoli przybliżył się do moich ust.

   Wreszcie nie wytrzymał i wpił się w moje usta tak gwałtownie, że aż zaparło mi dech w piersiach. Harry przycisnął mnie mocniej do ściany i zsunął ramiączko mojej bluzki. W jego oczach rozbłysły tysiące iskierek.

- Dzisiaj będziesz moja - wymruczał między pocałunkami.

   Zwinnie ściągnął ze mnie bluzkę i spodenki. Zostałam w samych majtkach. Wtedy on chwycił mnie za uda i podniósł do góry, nadal zachłannie całując. Mocno oplotłam swoje nogi wokół jego pasa. Zatopiłam swoje palce w jego ciemnych kręconych włosach. Harry przeniósł mnie na łóżko, gdzie pozbył się do końca zarówno moich jak i swoich ubrań. Leżałam przed nim całkowicie naga.

- Jesteś taka piękna - wymruczał mi wprost do ucha i bez żadnego ostrzeżenia we mnie wszedł.

   Pisnęłam wbijając swoje długie paznokcie w jego nagie plecy. Harry jęknął z bólu, ale jednocześnie się uśmiechnął. Zaczął poruszać się we mnie najpierw wolno, potem szybciej. Nie mogłam złapać oddechu. Harry'emu podobało mu się to jak na mnie działał. Wchodził i wychodził ze mnie coraz szybciej dodatkowo masując dłońmi moje piersi. Czułam że już dłużej nie wytrzymam.

- Nie dochodź jeszcze - poprosił. - Zrób to dla mnie.

   Zaczął wchodzić we mnie jeszcze głębiej, chociaż myślałam że to już niemożliwe.

- Jeszcze chwilę - wydyszał. - A teraz na trzy... raz... dwa...
- Trzy - dokończyłam.

   Zalała mnie fala przyjemności. Nie dało się tego porównać z niczym innym, to było takie.. Niesamowite.

- Pięknie, potrafisz liczyć do trzech - zaśmiał się i wyszedł ze mnie. 

   Nagle spoważniał. Zaczął zbierać swoje ubrania z podłogi i niezgrabnie wciągać na siebie poszczególne części garderoby. Potem szybko odszedł, zostawiając mnie samą na łóżku. Wtedy właśnie doszło do mnie co się stało.

***

   Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Promienie słońca wpadające przez okna sypialni zawsze napawały mnie radością, tymczasem dzisiaj chciałam by zniknęły jak najszybciej. Czułam się brudna. Kłamliwa. Pusta. Zepsuta. Czułam się jak dziwka, którą zresztą byłam.
   Rozejrzałam się po pokoju. Na ziemi, obok drzwi do łazienki leżał mój telefon. Ostrożnie podniosłam się z łóżka, czując piekący ból właśnie TAM. Uklęknęłam na podłodze i wzięłam do ręki mojego iPhone'a. Przeszukałam listę kontaktów i zadzwoniłam pod wybrany numer.

- Tak [T.I.]? - usłyszałam w słuchawce zaspany głos.
- Louis? - spytałam dla pewności. 
- A kto inny?
- Możesz po mnie przyjechać? - poprosiłam. - Jestem w takim małym hotelu koło...
- Wiem gdzie jesteś - przerwał mi. - Daj mi dziesięć minut.

   Rozłączyłam się. Zaczęłam zbierać porozrzucane rzeczy z podłogi. Ubrałam się, umyłam twarz. A potem usiadłam na łóżku i zaczęłam cicho płakać. Po chwili drzwi się uchyliły. Nie stanął w nich Louis, tylko Niall. Podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. 

- Nie płacz – wyszeptał i zamilkł. - Tak właściwie, to czemu płaczesz?
- Przepraszam Niall - odszepnęłam. - Tak bardzo nie chciałam żeby to się stało.. Ja.. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam! - krzyknęłam i schowałam twarz w jego koszuli. - Proszę cię, zrozum to, ja nie chciałam! Byłam pijana i nie panowałam nad sobą - mówiłam. Wpadłam w histerię.
- Spokojnie - uciszył mnie, przykładając palec do moich ust. - Nie jestem zły.
- Nie jesteś zły? - zdziwiłam się. - Niall, myślałam że..
- Wiem, jestem naiwny - wyrzucił z siebie. - I za łatwo ufam ludziom. Ale dopiero co cię odzyskałem i nie chcę cię znowu stracić. Więc tym razem zrozumiem wszystko. Zrozumiem że przespałaś się z nim, bo byłaś pijana. Tylko błagam cię, nie zostawiaj mnie już więcej - wyszeptał i delikatnie mnie pocałował.
- Nie zasługuję na ciebie - odparłam i jeszcze mocniej wtuliłam się w jego ciało. - Stać cię na kogoś lepszego, kto nigdy by cię nie zdradził.
- A co jeśli ja chcę tylko ciebie? - spytał i zmusił mnie żebym na niego spojrzała. - Nikogo nie kocham tak jak ciebie, zrozum to wreszcie.
- Ja też kocham tylko ciebie - odparłam i znowu zaczęłam płakać.

A.♥