tag:blogger.com,1999:blog-70385417639872370732023-11-15T17:20:59.871+01:00Imaginy o One Direction. ♥A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.comBlogger158125tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-43060782621863534852016-10-23T10:57:00.003+02:002016-10-23T10:57:19.052+02:00Harry. ♥<b>Niespodzianka :)</b><br />
<div>
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=pTOC_q0NLTk" target="_blank">KLIK. ♥</a><br />
<div>
<br />
<br /></div>
<div>
Jesień to dość trudna pora roku. Generalnie nigdy nikomu nic się nie chce, jeśli nie licząc bezproduktywnego siedzenia pod ciepłym kocykiem z kubkiem herbaty w dłoni i ulubionym serialem włączonym na dogorywającym laptopie. Pogoda na zewnątrz często wywołuje w nas myśli samobójcze, bo wszystko się kończy: ciepło, dzień, liście na drzewach, zielona trawa, słoneczne dni i możliwość ubrania ulubionej hawajskiej koszuli w różnokolorowe kwiatki.</div>
<div>
Ale jest też taka jesień, kiedy słońce rozkosznie ogrzewa twoje plecy w drodze do pobliskiej piekarni, kiedy w całym domu pachnie cynamonem, kardamonem, kawą i zupą z dyni, kiedy drzewa przybierają cudowne brudnawozłote odcienie, kiedy możesz ubrać ciepły sweterek wydziergany przez babcię na drutach, ulubione, lakierowane czarne oksfordki i zatopić się w melancholijnych myślach. </div>
<div>
Tego dnia mieliśmy zdecydowanie do czynienia z pierwszym typem jesieni. Gdy rano wyjrzałam przez okno, powitała mnie gęsta jak jogurt grecki mgła i obezwładniające zimno przenikające do środka przez nie do końca szczelne okno. </div>
<div>
Zdjęłam kołdrę z łóżka i owinęłam się nią naokoło. W takiej formie nieszczęśliwego, rozczochranego burrito udałam się do łazienki i doprowadziłam się do względnego porządku. Opuszczałam ją z wrażeniem, iż jedna brew jest zdecydowanie grubsza od drugiej, ale zignorowałam to i poszłam wciągnąć na siebie jakiekolwiek ubrania. Tego dnia postawiłam na grubą, kremową, swetrową sukienkę, kryjące czarne rajstopy i śmieszne mokasyny z frędzlami. Na górę zarzuciłam trochę za duży, dwurzędowy płaszcz i brązowy szalik w formacie koca, żeby było mi wystarczająco ciepło i rzuciłam się na głęboką wodę, jaką było wyjście na dwór. A dokładniej - do pracy. </div>
</div>
<div>
Mieszkałam jakieś dwadzieścia minut drogi piechotą od malutkiej kawiarni, w której obecnie pracowałam. Byłam studentką drugiego roku filologii romańskiej, po której pewnie nie będę miała pracy, dlatego stwierdziłam, że chcę zdobyć doświadczenie w branży gastronomicznej jak najwcześniej i tak oto nauczyłam się robić kawę ze wszystkim i podawać ludziom niebotycznie drogie drożdżówki na ładnych serwetkach i talerzykach. </div>
<div>
Tego dnia otwierał Josue, niesamowicie zorganizowany dwudziestopięciolatek francuskiego pochodzenia, który pomagał mi w uzyskaniu jak najmniej brzmiącego na podrabiany akcentu. Powitał mnie uśmiechem, kiedy weszłam do środka przez starodawne drewniane drzwi z dzwonkiem sygnalizującym przyjście klienta. Odwzajemniłam jego miły gest i poszłam na zaplecze, ubrać na górę mój uroczy, profesjonalny fartuszek. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Jak tam dzionek? - zapytał, zabawnie przedłużając ostatnią sylabę, jak to miał w zwyczaju.</div>
<div>
- Umieram z zimna i braku ciepła, ale oprócz tego, to super.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zaśmiał się, ale zaraz potem zrobił swoją poważną minę w stylu "muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego". </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Dajesz - rzuciłam, wyprzedzając jego słowa.</div>
<div>
- Skąd wie... A zresztą, nieważne. Przychodzi do nas dzisiaj nowy pracownik.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
To rzeczywiście nowość. Od ponad roku nie było żadnych zmian w składzie naszego skromnego personelu. Nie sądziłam, że potrzeba by nam było kogoś nowego. Świetnie radziliśmy sobie w trójkę: ja, Josue i Marylyn, słodka i roztrzepana blondynka, kochająca kawę ponad wszystko.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Kto to?</div>
<div>
- Jakiś bogaty dzieciak, którego rodzice znają się z Szefem i poprosili go, żeby przyjął go chociaż na kilka miesięcy i nauczył "szacunku do pieniądza".</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Parsknęłam śmiechem. To może być ciekawe.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Powinien przyjść o dziewiątej - dorzucił Josue, znikając na zapleczu, zapewne w poszukiwaniu worków z kawą. - Zajmij się nim. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
W tym samym momencie otworzyły się drzwi, zabrzęczał dzwoneczek i do środka wszedł wysoki, cały ubrany na czarno chłopak, o trochę zbyt długich brązowych, kręconych włosach. Nie wyglądał jednak na bogatego dzieciaka. Bardziej na bogatego mężczyznę. Ciekawe czy jego rodzice zdążyli już zauważyć, że ich synek jest dorosły. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Harry - przywitał się zdawkowo. </div>
<div>
- [T.I.] - odparłam. - Nauczę cię robić kawę.</div>
<div>
- Świetnie. Umiem robić kawę. </div>
<div>
- W takim razie niczego cię nie nauczę.</div>
<div>
- Okej. </div>
<div>
<br />
To faktycznie dupek i zapatrzony w siebie bogaty dzieciak. Przez chwilę bez słowa staliśmy naprzeciwko siebie, aż przypomniało mi się, że muszę dać mu przecież nasz uroczy, profesjonalny fartuszek i plakietkę z imieniem. Zniknęłam więc na zapleczu i po chwili przyniosłam mu jego służbowy strój.<br />
<br />
- Ty tak serio? - zaczął, parskając śmiechem. - Nie ubiorę tego.<br />
- Okej. Nie ubieraj - odparłam i zajęłam się rozpakowywaniem i układaniem w gablotkach drożdżówek, małych słoiczków z dżemami i pysznych ciast, które od samego rana piekł Szef ze swoją żoną.<br />
<br />
Nowy Harry sterczał jak słup soli obok mnie i, chociaż wcale na niego nie patrzyłam, czułam jak raz po raz taksuje mnie wzrokiem.<br />
<br />
- Tu masz drożdżówki - wskazałam na gablotę - kawę bierzesz z tych lnianych worków, mielisz w młynku na średnich obrotach i, w zależności od tego, jak mocna ma być, wsypujesz odpowiednio jedną, dwie, lub trzy łyżeczki. Moc kawy masz zapisaną przy jej nazwie, tu, w tym zeszycie - powiedziałam, podając mu do ręki olbrzymi i trochę już sfatygowany kołonotatnik. - Małą kawę podajesz w filiżankach w kwiatki, średnią - w tych trochę większych w słonie, a dużą - w tych białych kubkach, które stoją na lewo od ekspresu. Kawę na wynos wlewamy do kartonowych kubeczków, które masz zaraz pod ladą. Klienci mogą zażyczyć sobie też do kawy cukier biały lub trzcinowy, dodatkowe mleko, mleko sojowe, mleko bez laktozy, mleko ryżowe, cynamon, kardamon, albo jakiś syrop. Wszystkie te rzeczy masz w szafce nad ekspresem. Ja dzisiaj stoję na kasie i podaję wszystko na tackach, a Marylyn sprząta. Powinna tu być za chwilkę.<br />
<br />
Zadowolona z tego, że udało mi się tak skondensować wszystkie potrzebne informacje, uśmiechnęłam się promiennie i dopiero wtedy spojrzałam na Nowego Harry'ego. On, jak gdyby nigdy nic, stał oparty o blat stołu i pisał na telefonie. Odchrząknęłam.<br />
<br />
- Hm? - łaskawie zdołał odciągnąć wzrok od swojego smartfona i spojrzeć na mnie. - Mówiłaś coś?<br />
- Nie - odparłam. W tym samym momencie rozległ się dzwoneczek u drzwi, sygnalizujący przyjście pierwszego klienta. - No to co, zaczynamy?<br />
<br />
Odrobinę skołowany Nowy Harry schował telefon do kieszeni swoich, jak na mój gust zbyt obcisłych, czarnych jeansów, wytarł ręce w fartuszek i przywitał nowo przybyłą klientkę uśmiechem firmowym numer pięć.<br />
<br />
- Jedno duże bezkofeinowe latte na mleku sojowym z odtłuszczonym syropem różanym na wynos proszę - wyrecytowała dziewczyna na jednym oddechu.<br />
<br />
Mechanicznie wstukałam cenę w kasę fiskalną, przyjęłam od niej pieniądze i wręczyłam paragon, a nasz nowy pracownik miesiąca stał jak kołek i obracał w ręce biały kubek. Cóż, przynajmniej to potrafił dobrze dobrać.<br />
<br />
- Pomóc ci? - spytałam, przylepiając do twarzy swój najbardziej chamski uśmieszek. <br />
- Nie trzeba - wymruczał i niezdarnie nacisnął guzik na młynku do kawy. - Teraz skoro to latte to.... - tu zajrzał na chwilę do kołonotatnika - łyżeczka kawy do tego śmiesznego urządzenia, zamiast zwykłego mleka wlewamy mleko sojowe... Jakoś dam radę.<br />
<br />
Parsknęłam śmiechem i zabrałam mu karton z mlekiem, bo właśnie miał wlać je w miejsce, gdzie wlewa się wodę do ekspresu.<br />
<br />
- Może jednak ci pomóc? - spytałam, teraz już o wiele bardziej życzliwie.<br />
- Może jednak...<br />
<br />
Zręcznie przygotowałam zamówienie, opisując powoli każdy kolejny krok i już po chwili zadowolona klientka wyszła z kawiarni, trzymając w dłoniach swój ukochany napój.<br />
<br />
- Wow - mruknął Harry i znowu otaksował mnie wzrokiem z góry na dół.<br />
- Nie ma stania - zaśmiałam się. - Mamy nowych klientów.<br />
- Tak jest kapitanie!<br />
<br />
Zdziwiło mnie to, jak szybko ten chłopak spokorniał i z jaką uwagą teraz obserwował wszystkie moje ruchy i jak bardzo strał się robić wszystko jak najbardziej dokładnie, ale jednocześnie w dość szybkim tempie, jak miło uśmiechał się do klientów, życzył im miłego dnia i rysował na serwetkach uśmiechnięte buźki.<br />
Po ośmiu uczciwie przepracowanych godzinach posprzątaliśmy lokal i poszliśmy na zaplecze, żeby przebrać się w normalne ubrania i w końcu rozejść się do domów.<br />
<br />
- Dzięki za... no wiesz - zaczął Harry - nauczenie mnie tego całego szajsu.<br />
- Szajsu? - zaśmiałam się. - Nie ma sprawy, i tak musiałabym cię tego w końcu nauczyć, więc dzięki, że aż tak bardzo mi tego nie utrudniałeś.<br />
- Chciałem cię trochę powkurzać - przyznał. - Ale ty nie awanturowałaś się, jak to zrobiłyby wszystkie dziewczyny, tylko po prostu no... Nie odzywałaś się, a mnie to doprowadzało do szału.<br />
<br />
Zatkało mnie. Niecodziennie słyszy się takie rzeczy.<br />
<br />
- Dasz się może... no wiesz... zaprosić na kawę? - spytał, obdarzając mnie rozbrajająco uroczym uśmiechem.<br />
- Kawę? - uniosłam brew. - Nie masz już dość kawy na dzisiaj?<br />
- W tak dobrym towarzystwie? Nigdy.<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
<div>
</div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-48867829921377693632014-05-18T18:09:00.001+02:002014-05-18T18:09:42.637+02:00WAŻNE!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://31.media.tumblr.com/9973f30f4f8a2d0afb7b21b29823c75e/tumblr_mme045xwCm1rk097mo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://31.media.tumblr.com/9973f30f4f8a2d0afb7b21b29823c75e/tumblr_mme045xwCm1rk097mo1_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Moje kochane Miśki...</b></div>
<br />
Nie jest mi łatwo pisać tą notkę, bo od listopada 2012 roku ten blog był całym moim życiem...<br />
Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, ostatnio coraz gorzej idzie mi pisanie, posty na blogu pojawiają się coraz rzadziej i są coraz krótsze...<br />
Wiem, że zakładanie bloga to ogromna odpowiedzialność, trzeba mieć świadomość, że aby nie zawieść swoich Czytelników powinno się pisać w miarę regularnie, że nie można wiecznie mieć tej samej wymówki - brak weny lub czasu, że blog to jakby drugie życie.<br />
I powiem Wam, że przez ponad rok, właśnie tym dla mnie było pisanie dla Was. To było coś, co mnie odprężało, sprawiało mi ogromną przyjemność, a wszystkie Wasze pozytywne komentarze nie tylko motywowały mnie do pisania kolejnych postów, ale sprawiały, że miałam ochotę wstawać z łóżka, miałam ochotę po prostu... żyć.<br />
Kiedy zakładałam bloga byłam pewna, że to będzie najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała. Szczerze mówiąc, ten blog w jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie samej sposób, trzymał mnie przy życiu. To Wy, pisząc komentarze lub po prostu odwiedzając mojego bloga trzymaliście mnie przy życiu. Możecie być z siebie dumni.<br />
Na szczęście (albo dla niektórych niestety), ten okres w moim życiu się skończył. Skończyły się jedne problemy, ale zaczęły się drugie. Wraz z rozpoczęciem szkoły muzycznej drugiego stopnia, straciłam około 50 godzin w tygodniu, które kiedyś mogłam poświęcić na pisanie dla Was. Ostatnio, żeby napisać posta musiałam zarwać dwie noce z rzędu, co skończyło się ponad tygodniową chorobą.... Ale nie piszę tego po to, żeby było Wam mnie żal. Chciałabym tylko żebyście zrozumieli, jak bardzo jest mi ciężko. Wiem, że pewnie znacie osoby, które mają 5843548439256 razy więcej zajęć niż ja i mimo tego systematycznie prowadzą bloga, ale ja już tak nie potrafię.<br />
Przepraszam.<br />
To nie jest tak, że opuszczam tego bloga na zawsze, bo nadal czuję się za niego odpowiedzialna. Mam wyrzuty sumienia, kiedy patrzę na datę ostatnio dodanego posta. Mam też wrażenie, że nie mogę tutaj dodać byle czego, byleby tylko pojawiło się coś nowego.<br />
Mam nadzieję, że zrozumiecie mnie... Naprawdę bardzo się starałam, ale już dłużej tak nie potrafię. Właśnie dlatego muszę zawiesić tego bloga. Aż do odwołania. <br />
<br />
Kocham Was.<br />
A.♥<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div>
<br /></div>
<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-68919988529127535382014-03-22T22:59:00.001+01:002014-03-22T22:59:24.547+01:00Harry. 3Cze. ♥<br />
Nie chcę się rozpisywać, więc oznajmiam tylko, że imaginy będą się od teraz pojawiać rzadziej niż wcześniej, ze względu na mój totalny brak czasu (i weny).<br />
Kocham Was mocno i naprawdę się staram, ale po prostu nie zawsze wychodzi. Dziękuję, że cały czas ze mną jesteście, to jest najpiękniejsza rzecz jakiej może doświadczyć ktokolwiek. Dziękuję bardzooooo! ♥<br />
Generalnie Harry+[T.I.] to jeden wielki fail... Ale cóż, czytajcie :D<br />
<b>+ dziękuję za mocnego kopa w dupę, Mumingu, kocham Cię. ♥<br /><br /><a href="https://www.youtube.com/watch?v=DYfBubwSZLk" target="_blank">KLIK.♥</a></b><br />
<br />
<br />
<b>[T.I.]</b><br />
<br />
- Gdzie idziemy? - spytałam, rozglądając się dookoła.<br />
- Nie mogę ci powiedzieć - zaśmiał się Harry. - Bo wtedy to by nie była niespodzianka.<br />
<br />
Zachichotałam i posłusznie ruszyłam za nim 127 ulicą. Zastanawiałam się, gdzie może mnie zabrać ktoś taki jak on. Nie zrozumcie mnie źle, ale nie wydaje mi się, żeby Harry miał pieniądze na jakąś ekskluzywną restaurację, o ile jakakolwiek jest o tej porze otwarta.<br />
W każdym razie, szliśmy sobie powolutku, bardzo dobrze oświetlonymi ulicami Manhattanu i próbowaliśmy znaleźć jakiś dobry temat do rozmowy... Ale póki co, niezbyt dobrze nam to wychodziło. Kiedy ja zaczynałam jakiś temat, okazywało się że Harry nigdy o niczym takim nie słyszał i tak samo było w przypadku, gdy to on próbował podtrzymać rozmowę.<br />
<br />
- Już jesteśmy - odparł nagle Harry i zatrzymał się w pół kroku.<br />
<br />
Rozejrzałam się uważnie wokół siebie i stwierdziłam, że kompletnie nie wiem gdzie jestem. Do tej pory wydawało mi się, że znam Manhattan jak własną kieszeń, ale w tym miejscu jeszcze nigdy nie byłam.<br />
Harry zaprowadził mnie do jakiegoś pseudo kurortu nad rzeką, który, gdyby nie motorówki przycumowane do drewnianego molo i wielki, migający na różowo neon z napisem "BAR 24/7", mógłby grać nawiedzony dom w horrorze. Nigdy nie przypuszczałam nawet, że coś takiego istnieje... A jednak. Nowy Jork nie przestaje mnie zaskakiwać.<br />
<br />
- Pięknie tu, prawda? - Harry spojrzał na mnie wzrokiem rozmarzonego chłopca.<br />
<br />
Niepewnie pokiwałam głową i posłałam mu fałszywy uśmiech.<br />
<br />
- Co masz zamiar tu ro...<br />
- Poczekaj, to jeszcze nie wszystko! - przerwał mi i pociągnął mnie za rękę w stronę tego upiornego baru.<br />
<br />
O dziwo, wcale nie zaprowadził mnie do środka, ale na tyły tego dziwnego budynku, gdzie... O MÓJ BOŻE.<br />
Na balustradzie tarasu były poustawiane jedna obok drugiej świeczki... Cóż, Harry chyba lubi zabawy z ogniem, bo to zadziwiająco przypominało scenerię z mojego balkonu. Mimowolnie uśmiechnęłam się do chłopaka. To było urocze.. ale wciąż nie zmieniało faktu, że nasza "randka" była totalną klapą.<br />
Usiadłam obok Harry'ego na troszeczkę niestabilnym drewnianym stoliku pod ścianą i wlepiłam wzrok w te kilkadziesiąt świeczek przede mną. Chłopak zaczął opowiadać mi o swoim dzieciństwie, ale przyznam się, że nie za bardzo go słuchałam. To całe spotkanie przypominało mi scenariusz niszowego filmu dla nastolatek... Wszystko było zdecydowanie przerysowane i naciągane, ale Harry zdawał się tego nie zauważać.<br />
<br />
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytał nagle, złączając ze sobą palce naszych dłoni.<br />
- Nie ma tu nic do opowiadania - zaśmiałam się nerwowo. - Moje życie nie jest zbytnio ciekawe.<br />
- Życie takiej wyjątkowej dziewczyny jak ty nie może nie być ciekawe - szepnął prosto do mojego ucha, delikatnie je przygryzając.<br />
<br />
Błagam, nie. On chyba źle to wszystko zrozumiał. Tak, jest słodki, ale...<br />
<br />
- Opowiedz mi coś - mruknął, muskając moją szczękę swoim językiem.<br />
<br />
... kompletnie nie w moim typie.<br />
Teraz zaczęłam się zastanawiać, dlaczego po tym jednym spotkaniu w klubie nie mogłam przestać o nim myśleć... Wydawało mi się, że jest inny, bardziej mroczny, tajemniczy i groźny. I mimo, że nigdy bym się o to nie podejrzewała, właśnie to mnie w nim pociągało. Teraz, gdy okazało się, że jest zupełnie inny, jego szanse u mnie spadły niemal do zera. Byłam... rozczarowana? Tak, to chyba najbardziej odpowiednie tego, co w tym momencie czułam.<br />
Poczułam, jak usta Harry'ego niebezpiecznie szybko zbliżają się do moich. Raptownie się od niego odsunęłam, za co zostałam nagrodzona jego zdezorientowaną miną. Chciałam wymyślić jakąś wymówkę, coś w stylu przewlekłej choroby albo opryszczki, ale bardzo uprzejmie wyręczył mnie w tym przeraźliwy krzyk dobiegający z wnętrza baru.<br />
<br />
<b>Harry:</b><br />
<br />
Nie wierzę, że coś takiego musiało się wydarzyć akurat w takim momencie. Do tej pory było przecież tak pięknie, tak idealnie... Ale no cóż, zaczynam się przyzwyczajać do tego, że nic w życiu nie idzie po mojej myśli.<br />
Krzyk znowu przeszył panującą dookoła ciszę. [T.I.] skuliła się na stole, więc objąłem ją ramieniem, chcąc dodać jej otuchy. Do moich uszu doleciały strzępki rozmowy.<br />
<br />
- Miałaś.... kurwa dwa miesiące... czy... naprawdę.... mało?<br />
- Oddam ci wszystko! - krzyknęła kobieta. - Ale błagam, zostaw mnie!<br />
- Masz tą pieprzoną forsę? - warknął mężczyzna.. O mój Boże, to był...<br />
- Alec - szepnąłem.<br />
- Kim on jest? - odszepnęła [T.I.], patrząc na mnie z przerażeniem.<br /><br /> Nie chciałem odpowiadać. Nie, ten wieczór i tak był już wystarczająco zepsuty.<br /><br />
- Jakieś ostatnie słowa? - spytał ironicznie Alec.<br />- Daj mi to wyjaśnić! Oddam ci wszystko! - pisnęła kobieta.<br />
- Zawsze ta sama gadka, Johnson, przestałem już w nią wierzyć - zaśmiał się i zrobił kilka kroków, jak mi się wydaje, w stronę tej kobiety. - Masz mi coś do powiedzenia?<br />- Kocham cię! - krzyknęła.<br />
- Kim jest Alec? - spytała ponownie [T.I.], zaciskając swoje palce mocniej na moim przedramieniu.<br />
<br />
Wiedziałem, że się bała. Mogłem to wyczuć po sposobie w jaki jej dłoń trzymała moją, albo po drżeniu jej głosu. Ja też się bałem, chociaż nie miałem czego. Akurat mi nic nie groziło.<br />
<br />
Strzał.<br />
Huk bezwładnego ciała opadającego na podłogę.<br />
Bezlistosny rechot.<br />
Cisza.<br />
Kimkolwiek była Johnson, już jej nie było.<br />
<br />
- Harry, odpowiesz mi?<br />
- On jest... - zacząłem, ale te słowa nie chciały mi przejść przez gardło.<br />
- Kim jest? - szepnęła.<br />
<br />
Teraz albo nigdy - pomyślałem. Wziąłem głęboki oddech i zamknąłem oczy.<br />
<br />
- Alec to... Alec to mój brat.<br /><br /><br /><b>A.♥</b><br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-43487069971637954942014-03-03T22:20:00.001+01:002014-03-03T22:20:05.307+01:00Harry. 2Cześć!<br />
Hello!<br />
Hallo!<br />
Salut!<br />
¡Hola!<br />
Ciao!<br />
No to ten... Napisałam drugą część! Taka trochę mało straszna wyszła, ale cóż... Co myślicie o takim romantycznym Hazzie? Podoba Wam się?<br />Nie wiem jak udało mi się napisać 2 część, która jest cholernie długa jak na moje standardy w tak krótkim czasie (proszę o aplauz, haha). Kocham Was najmocniej.<br />
<br />
<b>DLA ANGELIKI, MUMINGA I JULCI, MOICH KOCHANYCH, NAJUKOCHAŃSZYCH. ♥</b><br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=4f7uOz_j-jY" target="_blank">KLIK.♥ </a><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red; font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red; font-size: large;"><b>45 KOMENTARZY = 3 CZĘŚĆ</b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: red; font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<br />
<b>Harry:</b><br />
<b><br /></b>
- Nie jestem jakimś popierdolonym kryminalistą! - warknąłem, z całej siły uderzając pięścią w ścianę.<br />
<br />
Od kilku dni nie potrafię myśleć o niczym oprócz [T.I.]. Śni mi się każdej nocy i za każdym razem próbuje się do mnie przytulić, a ja ją odpycham. Potem ona odchodzi ode mnie, krzycząc "Jesteś potworem Harry!". W tym momencie zawsze się budzę i przez jakąś godzinę nie wiem co się ze mną dzieje. To już chyba zakrawa się na jakąś chorobę psychiczną.<br />
Nie mam pojęcia dlaczego cały czas obsesyjnie myślę tylko o jednej dziewczynie, którą przypadkowo spotkałem w klubie. Wcześniej nigdy mi się nic takiego nie zdarzyło. A teraz strasznie żałuję tego, że ją odepchnąłem, że przez moje idiotyczne zachowanie [T.I.] się mnie boi. Chciałbym to naprawić, ale nie mam pojęcia jak.<br />
Przez to wszystko tylko wyżywam się na innych. Na przykład na moim najlepszym przyjacielu.<br />
<br />
- No to nie zachowuj się tak, jakbyś nim był - Louis zaśmiał się gardłowo.<br />
<br />
Pewnie był już lekko wstawiony. No cóż, on prawie zawsze jest lekko wstawiony.<br />
<br />
- Bo, bez urazy, ale przez to, że cały czas próbujesz udowodnić wszystkim jakim jesteś twardzielem, ta dziewczyna zaczęła się ciebie bać.<br />
- Czyli uważasz, że to wszystko MOJA wina? - krzyknąłem.<br />
<br />
Ten facet zaczyna mocno działać mi na nerwy. Jakim prawem wytyka mi wszystkie błędy podczas gdy sam nie jest święty? Założę się, że jego kartoteka policyjna jest równie obszerna co piąty to Harry'ego Pottera (swoją drogą, świetna książka). Wiem, że jest moim przyjacielem, ale do przesady... Przecież ja nikomu nie chcę niczego udowadniać!<br />
<br />
- Hazz, wyluzuj - jęknął Louis, z przerażeniem wpatrując się w utworzoną przeze mnie dziurę w ścianie. - Oczywiście, że sądzę, że to twoja wina... Ale nie ma takiej rzeczy, której nie da się naprawić.<br />
<br />
Och. Zapomniałem już co ten magiczny napój zwany alkoholem robi z człowiekiem. Louis zawsze był bardzo szczery, ale przynajmniej wtedy, gdy nie był pijany, wiedział kiedy powinien przestać. Dobra, tym razem mu wybaczę.<br />
<br />
- Co twoim zdaniem powinienem zrobić? - spytałem, siadając obok niego na skraju łóżka.<br />
- Musisz jej pokazać, że potrafisz być słodki jak babeczka i romantyczny jak... Romeo. Dokładnie jak ten mały, szesnastoletni Styles, na którego dołeczki w policzkach leciały wszystkie dziewczyny w szkole - zaszczebiotał, ściskając moją twarz dłońmi.<br />
<br />
O nie. Tylko tego brakowało.<br />
<br />
- Nie mam zamiaru udawać mięczaka i niszczyć swojej reputacji dla jednej głupiej laski!<br />
<br />
Coś ty powiedział idioto? Wypluj to!<br />
<br />
- Oho, nie rozpędzaj się tak, mój kochany, bo, po pierwsze: wszyscy wuedzą, że tak naprawdę jesteś mięczakiem, po drugie: marnie ci idzie udawanie twardziela, bo twardziele nie noszą obcisłych czarnych spodni podciągniętych pod samą szyję...<br />
- Przepraszam bardzo - przerwałem mu. - Moje spodnie WCALE nie są podciągnięte pod samą szyję.<br />
- Żartujesz sobie ze mnie? Nie widać znad nich nawet gumki twoich markowych bokserek - zarechotał.<br />
<br />
Dla podkreślenia swoich słów, wstał z łóżka i wypiął do mnie tyłek, eksponując swoje imponujące kształty. Jego jasne, poprzecierane jeansy były zdecydowanie za luźne, bo pozwalały mi zobacyzć napisany różnokolorowymi literkami na jego bokserkach wyraz "SOBOTA". Pomińmy fakt, że dzisiaj był czwartek.<br />
Zachichotałem jak mała dziewczynka. Pijany Louis to mój ulubiony Louis.<br />
<br />
- To, że nie chwalę się wszystkim moją znakomitą znajomością dni tygodnia, wcale nie oznacza, że nie jestem twardzielem. Poza tym, obcisłe spodnie są teraz w modzie.<br />
- No właśnie Styles! Czy ty się słyszysz? Prawdziwi twardziele nie znają się na modzie! - krzyczał Lou, wymachując rękami na wszystkie strony.<br />
<br />
Cholernie bawił mnie jego entuzjazm, nawet jeśli mnie wyzywał. Może rzeczywiście było w tym trochę racji?<br />
<br />
- Kurwa, Harry... Tak mnie zagadałeś, że zapomniałem ci powiedzieć o najważniejszej rzeczy! - bełkotał. - Bo po trzecie..<br />
- Po trzecie co? - zaśmiałem się.<br />
<br />
Dzięki idiotycznym tekstom Louisa, cała moja złość wyparowała. Mój przyjaciel jest absolutnie najlepszy na świecie.<br />
<br />
- Po trzecie - zaczął, przybierając możliwie jak najbardziej poważny wyraz twarzy - dobrze wiem, że cholernie zależy ci na tej "jednej głupiej lasce".<br />
- Daj spokój - jęknąłem, zbywająć go machnięciem ręki.<br />
<br />
Oczywiście Louis jak zwykle miał rację. Ale nie mogłem mu tego przyznać, bo moja reputacja, która i tak wisiała już na włosku, teraz ległaby w gruzach. Dlaczego on musi mnie tak dobrze znać?<br />
Dobra, teraz przyznam się sam przed sobą - tak, zależy mi na tej "jednej głupiej lasce", którą jest [T.I.] [T.N.]. I wcale nie jest głupią laską.<br />
<br />
- Proszę cię, to nie jest coś, czego mógłbyś się wstydzić. [T.I.] jest naprawdę gorącą laską. Sam czasem zastanawiam się jak by to było, gdyby ona i ja..<br />
- Nawet o tym nie myś! - warknąłem. - Bo jak nie, to...<br />
- Spokojnie, Hazz - mruknął Lou. - [T.I.] jest twoja.. Albo będzie, o ile nie znalazła sobie kogoś innego. Ale nawet jeśli nie znalazła, to cię nie polubi, jeśli nie przestaniesz zgrywać takiego twardziela.<br />
- Znowu mam być "słodkim Harrym"? - jęknąłem, ze zdenerwowania przeczesując palcami włosy.<br />
- Zdecydowanie. Parę romantycznych gestów i wszystko się zmieni - mrugnął do mnie Louis i zaczął się śmiać.<br />
<br />
Cóż, to rzeczywiście może być całkiem zabawne. Żegnaj nowy Harry, witaj stary Harry.<br />
Uśmiechnąłem się do siebie i wsadziłem palce w swoje dołeczki. O tak, [T.I.] na bank się w nich zakocha, bo tylko tego brakuje mi do pełnego sukcesu. Połowa drogi już za mną.<br />
Możecie się ze mnie śmiać, ale zakochałem się po uszy w [T.I.] [T.N.]. Ja, Harry Styles, który nie wierzy w miłość.<br />
<br />
- Gdzie ona mieszka? - spytałem.<br />
<br />
<br />
<b>[T.I.]</b><br />
<b><br /></b>
Z zadowoleniem spojrzałam na efekt swojej pracy. Moje paznokcie wyglądały idealnie. W myślach przybiłam sobie piątkę.<br />
Rozsiadłam się wygodnie na łóżku, opierając plecy o zagłówek, a nogi kładąc na puchatej poduszce w kolorowe słoniki. Włożyłam słuchawki na uszy, a na kolanach umiejscowiłam nowiutki egzemplarz "Poradnika Pozytywnego Myślenia". Uniosłam książkę na wysokość twarzy i zaciągnęłam się otumaniającym zapachem papieru i farby drukarskiej. Kocham wąchać książki. W szczególności te nowe.<br />
Delikatnie przeciągnęłam palcem po błyszczącej okładce. Z podekscytowania mięśnie w moim podbrzuszu gwałtownie się skurczyły. Takie uczucia towarzyszyły mi za każdym razem, gdy zaczynałam czytać nową książkę.<br />
Otworzyłam ją na pierwszej stronie i zagłębiłam się w lekturze... Jednak nie mogłam się skupić. Za każdym razem gdy patrzyłam na skupisko liter, w mojej wyobraźni formował się obraz ciemnowłosego chłopaka z klubu i za nic nie chciał mnie opuścić. Widziałam wyraźnie każdą plamkę krwi na jego koszulce, obszerny siniec pod lewym okiem, rozciętą wargę, czarną siatkę tatuaży pokrywającą większą część jego ciała, błyszczące srebrne kolczyki, ciemnozielone, hipnotyzujące oczy, niesforne loczki, zawadiacki uśmieszek, zabawną zmarszczkę pomiędzy brwiami.<br />
O nie, [T.I.], opanuj się. Ten chłopak pewnie dawno o tobie zapomniał. Znając takich jak oni, pewnie jest męską wersją Tiffany z tej książki, którą właśnie czytasz. Łagodzi swój ból wywołany nie wiadomo czym, sypiając z przypadkowymi kobietami. Pewnie teraz już o tobie nie pamięta, więc i ty spróbuj zapomnieć o nim.<br />
<br />
- Nie potrafię - jęknęłam z rezygnacją i pokręciłam głową.<br />
<br />
Odłożyłam książkę na szafkę nocną i wstałam z łóżka. Moją uwagę przykuła biała karteczka leżąca na komodzie. Jeśli dobrze pamiętam, wcześniej jej tutaj nie było. Moje serce z przerażenia zaczęło bić miliard razy szybciej niż zazwyczaj. Drżącymi dłońmi podniosłam świstek papieru i przysunęłam go do twarzy. To, co przeczytałam, całkowicie zbiło mnie z tropu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Wyjrzyj przez okno.<br />I nie bój się, to nic strasznego Księżniczko, chyba, że się mnie boisz.<br />Książę x</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Książę? Och... to takie... romantyczne. Zupełnie jak w bajce.</div>
<div style="text-align: left;">
Ostrożnie podeszłam do okna i przycisnęłam czoło do szyby, opierając ręce na parapecie. To, co zobaczyłam sprawiło, że mnie zamurowało. Stałam tak i gapiłam się na piękne widowisko rozgrywające się przede mną.</div>
<div style="text-align: left;">
Na schodach przeciwpożarowych porozstawiane były świeczki, dające ciepłą, mleczną poświatę. Na jednym ze schodków siedział ciemnowłosy chłopak z klubu. W rękach trzymał gitarę i delikatnie szarpał palcami jej struny. Jego twarz rozjaśniał najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam. </div>
<div style="text-align: left;">
Delikatnie uchyliłam okno i wychyliłam przez nie głowę. To, co usłyszałam, do reszty mnie oszołomiło. Chłopak wydobywał z gitary delikatne dźwięki, które idealnie komponowały się z jego zachrypniętym głosem. Bo, chociaż trudno mi z początku było w to uwierzyć, on śpiewał. I to nie byle jak. On śpiewał... niesamowicie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć - wydukałam niepewnie, gdy ostatnie dźwięki gitary ucichły.</div>
<div style="text-align: left;">
- Witaj - odparł, ukazując słodkie dołeczki w policzkach. - Tęskniłaś za mną?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Nie chciałam mu odpowiedzieć, że nie mogłam myśleć o niczym innym, więc po prostu wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok, żeby chociaż odrobinę zakryć rumieniec, który zapewne pojawił się na moich policzkach. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Harry:</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
[T.I.] zarumieniła się. Jak słodko. Może rzeczywiście powrót do starego, ckliwego Harry'ego był dobrym wyjściem.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Masz ładny dom - zauważyłem, rozglądając się dookoła.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Jej dom był zajebisty. Właściwie, jej blok, willa, czy też wieżowiec, nie wiem jak to nazwać. W każdym razie, jestem absolutnie pewien, że w środku jest winda. Dom ma sześć pięter i jeśli jest tak jak myślę, mieszka w nim jedna rodzina. Utrzymanie w dobrym stanie takiego budynku. musi kosztować majątek... A ona właśnie tam mieszka. Ciekawe gdzie pracują jej rodzice, że mają na to wszystko pieniądze. </div>
<div style="text-align: left;">
[T.I.] znów wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Mam taką propozycję - zacząłem, odkładając gitarę do pokrowca.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Oczy dziewczyny rozbłysły, gdy usłyszała moje słowa.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Ale będziesz musiała mi zaufać, zrozumiano? - spojrzałem jej w oczy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Postaram się - zaśmiała się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zabiorę cię gdzieś, dobrze? Tylko na godzinę, góra dwie... Chcę ci coś pokazać - szepnąłem.</div>
<div style="text-align: left;">
- A co to takiego? </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie mogę ci powiedzieć, bo nie będziesz miała niespodzianki - mruknąłem, zaczynając gasić świeczki stojące na schodach. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
[T.I.] skrzyżowała ramiona na piersi i udała, że się obraża. Wyglądała tak słodko...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę? - zaszczebiotałem jak małe dziecko, wlepiając w nią swoje ogromne oczy. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem dlaczego to robię - westchnęła.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
O tak, już mi się udało!</div>
<br />
- To.. pójdziesz ze mną? - zapytałem, wyciągając do niej dłoń.<br />- Tak, ale najpierw muszę coś wiedzieć - odparła, a jej twarz nagle przybrała poważny wyraz.<br /><br />
Oby nie pytała o Aleca, bo nie będę mógł jej odpowiedzieć. Ten typ z pewnością nie jest godzien jej uwagi. Poza tym, przysięgłem mu, że nikomu nie powiem o naszej umowie...<br />
<br />
- Jak masz na imię?<br />
<br />
Co?<br /> Jak to było? Cholera, przed chwilą jeszcze pamiętałem. Zawsze to pamiętałem. Dlaczego musiałem o nim zapomnieć akurat w tym momencie? Zaczynało się na H...<br /><br />
- H-Harry - wydukałem i głośno odkaszlnąłem. - Nazywam się Harry - dodałem pewniejszym głosem.<br />
<br />
[T.I.] zachichotała, po czym ujęła moją dłoń i wyszła na schody.<br />
<br />
- Ufasz mi? - spytałem.<br />
- Chyba nie mam innego wyjścia - szepnęła, mocniej ściskając moją dłoń.<br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com71tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-57920689104045352092014-03-02T14:28:00.003+01:002014-03-02T15:12:44.488+01:00Harry. 1Hej Skarby!<br />
Tego imagina chciałabym zadedykować kilku wspaniałym osobom (mam nadzieję, że nie będziecie złe, że dedykuję go Wam wszystkim, a nie każdej z osobna.. ♥):<br />
<br />
<b>1.</b> <a href="https://plus.google.com/101913734597006777605/posts" target="_blank">Netka Dognes</a> z okazji imienin!<br />
No to, moja droga, wszystkiego co najlepsze, dużo miłości, radości, szczęścia, zdrowia, spełnienia marzeń, ogromnego bogactwa, fajnego chłopaka, niezapomnianych przeżyć, spełnienia w życiu i generalnie WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! ♥<br />
<b>2.</b> <span style="color: #8e7cc3;">Emcia</span> - z okazji urodzin!<br />
Skarbie moje ty kochane, jak to się fajnie złożyło, że masz urodzinki wtedy co ja! W przyszłym roku od razu napiszę coś dla nas obu. Hihihi, ten misterny plan! No więc wszystkiego co najlepsze, urocze i kochane, małych żółtych kaczuszek, puchatych owieczek, mięciutkich poduszek, dużo szczęścia i miłości, znalezienia TEGO JEDYNEGO (najlepiej z One Direction, ale zostaw mi Louisa, bo on jest mój :c), prawdziwych przyjaciół, żadnych wrogów i ogólnie życia usłanego różami, żebyś żyła długo i szczęśliwie. ♥<br />
No i ten, tego kilkupartowca z Lou to jeszcze Ci napiszę, na razie zajmę się tym, ok? Pamiętam, żeby nie było!<br />
<b>3.</b> <a href="https://twitter.com/JulciaDeptula" target="_blank">@JulciaDeptula</a> bo Cię kocham, hłehłe. I wiem, że Ty kochasz Hazzę, więc dam Ci dedykację. ♥<br />
<br />
+ zaznaczam, że nie wiem czy pisać drugą część, bo mam jeszcze 2 imaginy do skończenia, a stanowczo za mało czasu i pomysłów. :c<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=GFQYaoiIFh8" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red; font-size: large;"><b>40 KOMENTARZY = 2 CZĘŚĆ</b></span></div>
<br />
<br />
<br />
<b>[T.I.]:</b><br />
<b><br /></b>
- Mamo, wychodzę! - oznajmiłam, wkładając moje zabójczo wysokie szpilki od Louboutina.<br />
- Uważaj na siebie! - krzyknęła do mnie z salonu.<br />
<br />
Jej głos był trochę przytłumiony, biorąc pod uwagę to, jak daleko od drzwi wejściowych znajduje się salon. Mój dom był ogromny. No ale cóż, skoro nas stać, to czemu nie?<br />
To, że jesteśmy bogaci, to tak naprawdę tylko wina przypadku. Przez przypadek, mój ojciec zaprzyjaźnił się z bardzo bogatym mężczyzną w podeszłym wieku, który nienawidził swojej rodziny. Mojego tatę traktował jak swojego syna. Tfu, nawet lepiej od swojego syna, bo mojego tatę naprawdę kochał, a tamtego nienawidził. Kilka lat temu, pan Banks, bo tak się nazywał, miał wylew i niestety nie dało się go uratować. W ten sposób, po jego śmierci, tato dostał w spadku ogromny dom, jacht i kilkanaście milionów dolarów.<br />
A ja, razem z moją mamą, otrzymałyśmy przepustkę do wielkomiejskiego, nowojorskiego życia.<br />
Dzisiaj wieczorem razem z grupką znajomych mieliśmy się wybrać do jednego z klubów na Manhattanie, żeby świętować urodziny Louisa - chłopaka, w którym podkochiwała się moja najlepsza przyjaciółka. Za nic nie mogłam zrozumieć, dlaczego Tomlinson tak bardzo jej się podoba. Nie był ani specjalnie ładny, ani miły... Zawsze wyglądał na lekko wstawionego i przeważnie tak się zachowywał. Pomimo tego, Mimi była w nim okropnie zadurzona. No cóż, miłość nie wybiera.<br />
Gdy wyszłam przed dom, zauważyłam, że nowe sportowe auto Mimi stoi na podjeździe. Podeszłam do niego i wsunęłam głowę do środka przez drzwi od strony pasażera.<br />
<br />
- Hej M - przywitałam ją wesoło i usadowiłam się wygodnie na fotelu obok niej.<br />
- Cześć [T.I.] - pisnęła z podekscytowaniem, ostrożnie wycofując samochód z podjazdu. - Nie mogę się doczekać! Wyobrażasz sobie? Całą noc spędzimy w jednym pomieszczeniu z...<br />
- Louisem Tomlinsonem, wiem - zaśmiałam się i delikatnie ścisnęłam ramię Mimi. - Cieszę się, że wreszcie sobie kogoś znalazłaś - dodałam.<br />
- Ty też za niedługo kogoś sobie znajdziesz!<br />
<br />
W tym momencie jeszcze nawet nie podejrzewałam, jak bardzo prorocze były jej słowa.<br />
<br />
***<br />
<br />
Spocone ciała, alkohol, papierosy, trawka... Te wszystkie zapachy nakładały się na siebie i sprawiały, że miałam ochotę zwymiotować. Resztkami sił powstrzymywałam swój obiad od wydostania się na zewnątrz. Mimi zniknęła gdzieś z Louisem, ale wolałam ich nie szukać, bo nie daj Boże, zobaczyłabym coś, czego mogłabym później żałować. Brad i Lolly - dwójka moich przyjaciół - również gdzieś się zagubiła, więc teraz siedziałam sama przy barze i sączyłam piątą szklankę coli. O dziwo, na razie nie chciało mi się jeszcze iść do toalety.<br />
Barman najwyraźniej miał mnie już dość, bo gdy poprosiłam o kolejną colę, postawił przede mną całą półtoralitrową butelkę i zajął się obsługiwaniem innych klientów. Siedziałam sobie ze wzrokiem wbitym w czerwoną etykietę na butelce i powoli analizowałam zawartość substancji odżywczych w porcji 100ml.<br />
<br />
- Aż tak ci się nudzi? - usłyszałam zachrypnięty, męski głos.<br />
<br />
Rozejrzałam się dookoła, żeby zobaczyć do kogo on należy i... zamarłam z przerażenia. Na stołku barowym po mojej prawej stronie siedział najbardziej podejrzanie wyglądający mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałam. Całe jego ręce były pokryte tatuażami, podobnie jak szyja i klatka piersiowa, której kawałek było widać przez białą koszulkę z dekoltem w serek. Jego zgrabne nogi opinały czarne jeansy z ogromnymi dziurami na kolanach. Cholera, on miał ładniejsze nogi ode mnie!<br />
Przeniosłam wzrok na jego twarz, ale zaraz tego pożałowałam. Miał srebrne kolczyki w uszach i w dolnej wardze, które połyskiwały groźnie w świetle lamp stroboskopowych. Całą jego twarz okalały niesforne ciemnobrązowe loczki. Łagodziły one troszeczkę ten cały buntowniczy wygląd. Ale najpiękniejsze w tym wszystkim były jego oczy - zielone, błyszczące, otoczone wachlarzem długich rzęs.<br />
Gdy chłopak zauważył, że bacznie mu się przyglądam, zmarszczył brwi. Jego oczy zamieniły się w dwie wąskie szparki. Ups, a tak dobrze się na nie patrzyło.<br />
<br />
- Odpowiesz mi? - mruknął, sprawiając że cała zadrżałam.<br />
- N-nie n-nudzi mi s-się - wydukałam, gwałtownie odwracając wzrok.<br />
- Kolejna panna z fiołem na punkcie zdrowego odżywiania? - uniósł do góry jedną brew i oparł łokcie na blacie.<br />
- Nie sądzę - zachichotałam nerwowo. Dlaczego on musiał przyczepić się akurat do mnie? - Wypiłam już pięć szklanek tego świństwa i właśnie zamierzam wypić kolejną.<br />
<br />
Na szczęście mój głos już nie drżał, więc mogłam mu normalnie odpowiedzieć.<br />
<br />
- Nie chciałabyś spróbować czegoś mocniejszego?<br />
<br />
Pokręciłam głową. Poczułam, że oczy tego chłopaka są wlepione prosto we mnie.<br />
<br />
- Prowadzę, więc raczej nie, dzięki - odparłam, nieśmiało odwzajemniając jego spojrzenie.<br />
- Cóż, mogę cię odwieźć - zaproponował.<br />
- A ty nie pijesz?<br />
- Ja.. em... nie mogę - zająknął się.<br />
<br />
No proszę, a myślałam, że jest taki pewny siebie.<br />
Nie zamierzałam drążyć tematu, więc tylko pokiwałam głową w zamyśleniu i wzięłam kolejnego łyka coli. Chłopak nadal skanował wzrokiem każdy centymetr mojego ciała, ale nie mogłam mieć mu tego za złe, skoro kilka minut wcześniej ja robiłam dokładnie to samo.<br />
Nagle przy boku chłopaka pojawił się Louis. Był przerażony. Prawie tak samo jak ja, kiedy zobaczyłam jego kolegę.<br />
<br />
- Styles, mamy problem - wypalił Lou. - Alec tu jest.<br />
<br />
Gdy tylko usłyszał to imię, wyraz twarzy chłopaka diametralnie się zmienił. Jego oczy znów zmieniły się w dwie cienkie szparki.<br />
<br />
- Co kurwa? - warknął, gwałtownie podnosząc się z krzesła. - Myślałem, że ten skurwiel siedzi za kratkami!<br />
- Bo siedział! - krzyknął Louis. - Ktoś zapłacił za niego kaucję.<br />
<br />
O kimkolwiek oni rozmawiali, wiedziałam, że to na pewno nie jest jakiś miły starszy pan. Ale cóż, tego mógł się domyślić każdy.<br />
Styles złapał się za głowę, wyrywając sobie z niej swoje urocze loczki. Wyglądał na załamanego.<br />
<br />
- Gdzie on jest? - warknął, spoglądając na Tomlinsona z mordem w oczach. Nie wiem jakim cudem Louisowi udało się wytrzymać jego spojrzenie.<br />
- Stoi obok DJ-a - odparł.<br />
- Weź ją jak najdalej od niego - spojrzał na mnie. - A ja się nim zajmę.<br />
<br />
Dostałam gęsiej skórki i zaczęłam się trząść. Kim do cholery jest ten Alec i co on tu robi? Tyle pytań w tym momencie chciałam zadać im obu, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć. Bałam się jak nigdy.<br />
Posłusznie poszłam za Louisem w stronę wyjścia ewakuacyjnego i patrzyłam jak chłopak z loczkami znika w tłumie tańczących ciał. Bałam się, że to już koniec, że coś mu się stanie... A ja nawet nie znałam jego imienia.<br />
Gdy wyszliśmy z klubu, zauważyłam, że stoi tam znacznie więcej ludzi niż przypuszczałam. Spanikowani mężczyźni i płaczące kobiety... Nikt nie wiedział co ze sobą zrobić.<br />
Louis zaprowadził mnie do grupki osób, w której byli również Mimi, Brad i Lolly. Gdy tylko mnie zobaczyli, zamknęli mnie w szczelnym uścisku.<br />
<br />
- [T.I.], przepraszam że tak wyszło - wyszlochała Mimi w moje ramię. - Nie dość, że cię zostawiłam, to teraz jeszcze to... Przepraszam.<br />
- Spokojnie M, nic się nie stało - odparłam.<br />
<br />
Teraz najmniej martwiłam sie tym, że moja przyjaciółka mnie zostawiła, bo wolała towarzystwo Louisa. Moje myśli cały czas krążyły wokół tego przerażającego chłopaka, który zaproponował, że mnie podwiezie, który śmiał się z tego, że czytałam etykietę na butelce coli, który nie mógł pić alkoholu z niewiadomych powodów.<br />
Nie wiem ile czasu staliśmy przed klubem, nie wiedząc co ze sobą zrobić, kiedy w końcu przez drzwi ewakuacyjne wyszedł chłopak w czarnych podartych jeansach i kręconych włosach. Tyle że teraz jego bluzka nie była już biała. Widniały na niej ogromne ciemnoczerwone plamy. Czy to... mój Boże, oby to nie była krew.<br />
Nie zastanawiając się za bardzo nad tym co robię, podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam. Ale on nie odwzajemnił tego gestu i mnie odepchnął. W życiu nie czułam się tak głupio jak w tamtym momencie. Wiem, że praktycznie się nie znamy, ale halo! Martwiłam się.<br />
<br />
- Wszystko w porządku? - spytałam, obrzucając wzrokiem jego obrażenia.<br />
<br />
Miał rozciętą wargę, podpuchnięte lewe oko i poobdzierane kłykcie, ale poza tym chyba nic mu nie było.<br />
<br />
- Jasne - odparł tym swoim zachrypniętym głosem i odwrócił wzrok. - Tobie nic się nie stało?<br />
<br />
Parsknęłam śmiechem.<br />
<br />
- Jestem cała - zachichotałam i okręciłam się wokół własnej osi.<br />
- Cieszę się - mruknął niewyraźnie. - Podwieźć cię?<br />
- Em... nie, dzięki, nie trzeba. Wrócę z przyjaciółmi - kciukiem wskazałam na Mimi, Brada i Lolly.<br />
- Czekaj - szepnął i przybliżył sie do mnie. - Czy ty się mnie boisz? - spytał.<br />
<br />
Nie odpowiedziałam, tylko spuściłam wzrok.<br />
Chłopak chciał złapać mnie za rękę, ale tym razem to ja uniknęłam jego dotyku. I zaczęłam odchodzić w swoją stronę.<br />
<br />
- Powiesz mi chociaż, jak masz na imię? - krzyknął za mną.<br />
<br />
Oczy wszystkich ludzi zwróciły się w moją stronę.<br />
<br />
- [T.I.] - odkrzyknęłam i pobiegłam w stronę Mimi tak szybko, na ile pozwalały mi wysokie obcasy.<br />
<br />
Gdy wsiadałam za kierownicę jej samochodu, byłam pewna, że ktoś cały czas się mi przygląda. Odwróciłam głowę, by zobaczyć kto to. To był ten chłopak, Styles. Stał oparty o ścianę klubu, palił papierosa i nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na sekundę.<br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<b>+ suchar na koniec:</b><br />
<br />
DEKOLT W SEREK<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
.<br />
TO TAKI Z DZIURAMI?<br />
ILYSM. ♥<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-92183723146035108072014-02-27T11:19:00.000+01:002014-02-27T11:19:27.994+01:00Zayn. ♥Czeź. ♥<br />
Dzisiaj moje urodzinki *dzika radość*, więc postanowiłam sprezentować sobie imagina. Stwierdziłam, że dawno nie pisałam o Zaynie i pewnie było mu przykro z tego powodu (na pewno nie)... Więc teraz mam zamiar się zrehabilitować. :D<br />
Żal, takie nudne to wyszło... :/<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=O7Ht_BNYGd8" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
<br />
- To będą trzy dolary i sześćdziesiąt pięć centów - powiedziałem i przylepiłem na twarz wymuszony uśmiech.<br />
<br />
Wyliczona kwota spadła z brzękiem na ladę. Jednym sprawnym ruchem zgarnąłem pieniądze z blatu i wrzuciłem do srebrnej skrzynki zamykanej na kluczyk. W tym samym momencie czyjaś ręka wsadziła do kieszeni mojej koszuli szeleszczące zawiniątko.<br />
<br />
- Dziękuję - uśmiechnęła się klientka.<br />
- To ja dziękuję - odparłem i puściłem do niej oczko.<br />
<br />
Dziewczyna zachichotała i schowała twarz w dłonie, żebyn nie zauważył, jak na jej policzki wpełza szkarłatny rumieniec. Cóż, i tak go zobaczyłem.<br />
<br />
- Do widzenia... Zayn - wydukała, wlepiając wzrok w plakietkę z imieniem na mojej piersi.<br />
- Pa - zacząłem. Uświadomiłem sobie, że nie znam imienia tej dziewczyny. - Jak się nazywasz?<br />
- Kelsey - pisnęła, odwracając wzrok.<br />
- Pa, Kelsey - mruknąłem zmysłowo. - Życzę smacznego.<br />
<br />
Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z kawiarni tanecznym krokiem. Zauważyłem, że gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, zaczęła podskakiwać na chodniku, zwracając na siebie uwagę wszystkich przechodzących obok niej ludzi. Zaśmiałem się pod nosem. Uwielbiałem to, jak działałem na kobiety. Nawet jeśli byłem kelnerem bez grosza przy duszy, ani nawet perspektyw na życie, wszystkie dziewczyny mnie kochały. To jest chyba ta magiczna moc, którą nazywają urokiem osobistym. I to przez mój urok osobisty musiałem wyjechać do Ameryki.<br />
Na początku było ciężko, przede wszystkim ze znalezieniem pracy, ale teraz jest już nawet znośnie. Przynajmniej mam za co spłacać czynsz. A propos pracy, przez to całe zamyślenie nie zauważyłem formującej się przed kasą kolejki.<br />
Westchnąłem i wróciłem do pracy.<br />
<br />
***<br />
<br />
Zbliżała się już dwudziesta druga, czyli godzina zamknięcia kawiarni. Od dłuższego czasu lokal świecił pustkami, więc miałem ochotę zamknąć go już wcześniej, ale zasady to zasady i jeśli chcę zatrzymać posadę, muszę ich przestrzegać.<br />
Poszedłem na zaplecze po mopa i płyn do mycia podłóg. Nienawidzę tej roboty. Zawsze potem cały mój uniform jest mokry, bo przez śliską podłogę i eleganckie buty, mniej więcej dwa razy ląduję na podłodze. Następnego dnia jestem obolały i mam mnóstwo siniaków na całym ciele. Tragedia.<br />
Zacząłem z ociąganiem wycierać podłogę, wyciągając spod stolików tony okruszków, zagubione sztućce, papierki i inne duperele. Ci ludzie to świnie. Rzucają na podłogę co im się podoba, nie zastanawiająć się nawet, że potem ktoś będzie musiał to po nich sprzątać.<br />
Właśnie schylałem się, żeby strzepać wszystkie śmieci na szufelkę, kiedy usłyszałem charakterystyczny dźwięk dzwonka, sygnalizujący otwieranie drzwi. Niechętnie podniosłem głowę i rzuciłem okiem w stronę wejścia. Stała przy nim najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek udało mi się spotkać.<br />
Miała długie do pasa, falowane brązowe włosy, schowane pod grubą wełnianą czapką z ogromnym pomponem. Jej ogromne ciemnoniebieskie oczy były mocno podkreślone tuszem do rzęs, skryte za szkłami okularów w grubych czarnych oprawkach. Miała drobną, owalną twarz, duże, malinowe usta i zgrabny nosek... Na jej policzkach były widoczne rumiane wypieki, sprawiające że wyglądała jak słodki przedszkolaczek. O mój Boże...<br />
<br />
- W czym mogę pomóc? - spytałem, podnosząc się z klęczek i otrzepując dłonią swoje eleganckie tweedowe spodnie.<br />
- Em... - zająknęła się dziewczyna, wlepiając we mnie swoje piękne oczy. - Mogę prosić o jedno niskokofeinowe karmelowe latte z podwójną pianką i cukrem brzozowym?<br />
<br />
Spojrzałem na nią, wytrzeszczając oczy. Od natłoku informacji zaczęło mi się kręcić w głowie. Dlaczego takie dziewczyny jak ona muszą składać tak skomplikowane zamówienia? Czy nie są świadome tego, że mężczyźni całkowicie tracą przy nich głowę i nie potrafią myśleć logicznie?<br />
Poza tym, czy ona jest nienormalna? Jest 21:58, za dwie minuty zamykamy lokal, wszystkie ekspresy są już wyłączone, produkty pochowane do gigantycznych lodówek, a ona chce niskokofeinowe karmelowe latte z podwójną pianką i cukrem brzozowym?<br />
I jeszcze jedno: kto pije kawę o dziesiątej wieczorem?<br />
<br />
- Pewnie - westchnąłem i zniknąłem na zapleczu, żeby włączyć zasilanie do ekspresów i wygrzebać sos karmelowy z lodówki. - To będą cztery dolary i dwadzieścia centów.<br />
- Okej - uśmiechnęła się dziewczyna.<br />
<br />
Mógłbym przysiąc, że ma najpiękniejszy uśmiech na całej kuli ziemskiej.<br />
Zająłem się przygotowywaniem ostatniego zamówienia, podczas gdy dziewczyna wygrzebywała z portfela pieniądze. Trzy minuty później postawiłem przed nią kartonowy kubeczek z parującym napojem. W tym momencie zacząłem żałować, że nie postawiłem jej go na koszt firmy.<br />
<br />
- Dziękuję - szepnęła i usadowiła się na stołku barowym naprzeciwko mnie.<br />
<br />
Posłałem jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i oparłem dłonie o blat. Brunetka spojrzała na mnie znad kubka, zabawnie unosząc przy tym jedną brew.<br />
<br />
- Hm? - mruknęła. Jestem brudna?<br />
- Nie, nic z tych rzeczy - zaśmiałem się. - Po prostu ciekawi mnie skąd pomysł na picie kawy tak późno wieczorem.<br />
- To długa historia - zachichotała dziewczyna i wygodniej usadowiła się na krześle.<br />
- Mamy czas - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.<br />
- Dobra, wygrałeś... Miałam dzisiaj spotkać się z chłopakiem, który podoba mi się od dłuższego czasu. Umówiliśmy się na osiemnastą pod tym pomnikiem... No wiesz którym - spojrzała na mnie, szukając w moich oczach potwierdzenia. Kiwnąłem głową, chociaż nie miałem pojęcia pod którym pomnikiem miała się spotkać z tym "chłopakiem".<br />
- I co dalej?<br />
- No więc przyszłam tam... I zauważyłam, że ten chłopak rzeczywiście tam był, tyle tylko, że całował się z moją "najlepszą przyjaciółką" - wymawiając dwa ostatnie słowa, pokazała palcami cudzysłów. - A wiesz co jest najlepsze? Ona doskonale wiedziała, że Nate mi się podoba.<br />
- Nate? - zaśmiałem się.<br />
- To zdrobnienie od Nathaniel - mruknęła, bawiąc się mieszadełkiem w swoim kubku.<br />
- Współczuję temu idiocie imienia.<br />
<br />
Dziewczyna zaśmiała się i uderzyła mnie w ramię.<br />
<br />
- Ty niby masz lepsze?<br />
- Oczywiście, że tak! - mrugnąłem do niej. - Milion razy lepsze.<br />
- A można wiedzieć jak masz na imię, panie bardzo-pewny-siebie?<br />
- Zayn - odparłem. - Dla przyjaciół Zack. Dla ciebie Pan Bardzo-Pewny-Siebie. A ty jak masz na imię?<br />
- [T.I.] - odpowiedziała i ukryła twarz w dłoniach. - Tylko proszę, nie śmiej się ze mnie.<br />
- Przecież masz piękne imię, nie wiem o co ci chodzi - delikatnie szturchnąłem ją w ramię.<br />
- Jasne. Mówisz tak tylko dlatego, że nie chcesz stracić klientki - mruknęła.<br />
- Jesteś głupia.<br />
<br />
[T.I.] zachichotała i pociągnęła długi łyk kawy. Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu.<br />
<br />
- Długo tu pracujesz? - spytała, szukając swoimi oczami moich oczu.<br />
- Niecały rok - odparłem.<br />
<br />
Dziewczyna pokiwała w zamyśleniu głową i wzięła kilka ostatnich łyków swojej kawy z kubka. Przez chwilę patrzyła w denko naczynia i skrobała mieszadełkiem po jego ściankach.<br />
<br />
- Chyba będę już lecieć - mruknęła i podniosła się z krzesła. - Dzięki, że mnie nie wygoniłeś.<br />
- Nie ma za co - zaśmiałem się. - Ktoś po ciebie przyjedzie?<br />
- Przejdę się, nie mam zbyt daleko do domu.<br />
- Daj spokój, podwiozę cię - zaoferowałem, po raz ostatni przecierając blat mokrą ścierką.<br />
- To nie będzie problem?<br />
<br />
Pokręciłem przecząco głową. [T.I.] uśmiechnęła się szeroko.<br />
Wyszliśmy z kawiarni, po drodze gasząc za sobą wszystkie światła i włączając alarm. Przeszliśmy na mały parking dla pracowników i stanęliśmy przed jedynym samochodem, który tam pozostał. Moim samochodem. Był to zabytkowy garbus z 1965 roku, ale zachowany w idealnym stanie. Trzy lata temu dostałem go od taty na urodziny... Cholera, jak to było dawno.<br />
Otworzyłem drzwi przed [T.I.] i gestem zaprosiłem ją do środka. Dziewczyna zachichotała, po czym posłusznie wślizgnęła się do samochodu. Uśmiechnąłem się do niej i obszedłem auto dookoła, żeby móc wsiąść po swojej stronie.<br />
Zapaliłem silnik. Do moich uszu dobiegło miłe terkotanie. Ostrożnie wycofałem samochód z parkingu, a potem ruszyłem przed siebie.<br />
<br />
- Gdzie mieszkasz? - spytałem, na chwilę spuszczając wzrok z drogi i przenosząc go na [T.I.]<br />
- Na Rose Avenue - odparła.<br />
- To wcale nie jest blisko - zauważyłem. Dziewczyna lekko skinęła głową. - Ty wstrętna kłamczucho! - zaśmiałem się i skręciłem w prawo, w kierunku ulicy podanej przez dziewczynę.<br />
<br />
Jechaliśmy przez malowniczą, oświetloną mlecznym światłem latarni dróżkę, jedną z moich ulubionych w tym mieście. [T.I.] siedziała z nosem przylepionym do szyby, nucąc pod nosem piosenkę, która właśnie leciała w radiu. Ciepłe brzmienie gitary wypełniło cały samochód, przenosząc nas na chwilę do innego świata.<br />
<br />
- To tutaj - szepnęła [T.I.], wyrywając mnie z zamyślenia.<br />
<br />
Zjechałem na pobocze i zatrzymałem samochód. Poczułem na sobie wzrok dziewczyny. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.<br />
<br />
- Dziękuję - powiedziała, odwzajemniając uśmiech.<br />
- Cała przyjemność po mojej stronie, szanowna pani.<br />
<br />
[T.I.] nachyliła się w moją stronę i delikatnie musnęła ustami mój policzek. W miejscu, gdzie jej usta spotkały się z moja skórą poczułem przyjemne mrowienie. Boże drogi, jak ta dziewczyna na mnie działała...<br />
<br />
- Do widzenia, Zayn - mruknęła na pożegnanie i wyszła z samochodu.<br />
- Do zobaczenia - krzyknąłem za nią.<br />
<br />
Jeszcze potem przez chwilę siedziałem w samochodzie przed jej domem i zastanawiałem się, jak to się stało, że spotkałem dzisiaj tak wspaniałą dziewczynę jak ona. I że nie zdążyłem zapytać jej o numer telefonu.<br />
<br />
- Cóż, jesteś idiotą, Zen - jęknąłem, po czym uruchomiłem silnik i odjechałem w stronę swojego mieszkania.<br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-30574037100323796702014-02-26T21:52:00.002+01:002014-02-26T21:52:26.150+01:00Louis.♥ (Imagin Muminga)Heją!<br />
Słuchajcie, to nie jest mój imagin, tylko mojej koleżanki Ani (<a href="https://twitter.com/muminegg" target="_blank">@muminegg</a>)... Wysłała mi go i spytała czy mi się podoba. Mnie osobiście oczarował, teraz pozostawiam go Waszej ocenie. ♥<br />
Coś ode mnie pojawi się na blogu jutro, a teraz czytajcie i zachwycajcie się tym małym cudem, które tutaj umieszczam.<br />ILYSM.<br /><b>A.♥</b><br />
<b><br />Wszystko jest inspirowane piosenką, której KONIECZNIE musicie słuchać podczas czytania :D</b><br />
<b><a href="http://www.youtube.com/watch?v=yAiDP_bAR5Y" target="_blank">KLIK.♥</a></b><br />
<br />
<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Od zawsze uwielbiałeś zabierać mnie do domu swojej siostry. Ciągle powtarzałeś, że jeździsz tam tylko ze względu na te przepyszne ciastka, którymi nas częstowała, ale oboje wiedzieliśmy, że zwyczajnie za nią tęsknisz. Jej dom mieścił się na obrzeżach małego miasteczka, pełnego urokliwych parków z mnóstwem malowniczych alejek, które tak kochałeś. Spędziliśmy dużo czasu, spacerując pomiędzy jesiennymi drzewami i rozmawiając o naszych ulubionych drużynach piłkarskich. Często zakładaliśmy się o to, kto z nas zbierze więcej kasztanów. Zawsze wygrywałam. Ty zamiast zbierać, biegałeś wokół, śmiejąc się z czarnych wiewiórek. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego Cię tak śmieszą. Kręciłam tylko głową, posyłając Ci pobłażliwy uśmiech. Twoją odpowiedzią było wesołe wzruszenie ramionami. Łapałeś mnie za rękę i puszczałeś się pędem przed siebie. Bawiliśmy się wśród liści jak dzieci. Co jakiś czas chwytałeś moją twarz w dłonie, by złożyć na moich ustach krótki pocałunek.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Pamiętasz, jak wciąż mówiłeś, że podoba Ci się mój szalik, ten ciemnozielony z frędzlami? Któregoś razu dostałeś służbowy telefon i bardzo spieszyło Ci się z powrotem do domu. Tego dnia powietrze było zimne, lecz z jakiegoś powodu skojarzyło mi się to z domem. Wypadliśmy z mieszkania Twojej siostry tak szybko, że nie zdążyłam się nawet z nią pożegnać. W pośpiechu zostawiłam na jej komodzie swój szal, a ona schowała go do szuflady. Potem przyjeżdżaliśmy do niej już tylko dwa razy i zawsze zapominała mi go oddać. Któregoś dnia podarowała szalik Tobie. Zobaczyłam go na tylnym siedzeniu Twojego auta, gdy jechałeś zatłoczoną ulicą i mnie nie dostrzegłeś. Wiem, że nadal masz ten szal. Nawet teraz.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Och, a pamiętasz te wszystkie razy, kiedy błąkaliśmy się po ciemnych ulicach, śpiewając wszystkie piosenki, które puszczali w radiu? I te kolorowe liście, opadające na drogę, jak puzzle na swoje miejsca. Oboje kochaliśmy jesień, ponieważ wiązaliśmy z nią tyle pięknych wspomnień. Jestem pewna, że teraz nie byłoby tej magii, którą czuliśmy kiedyś. Przeminęła już dawno. I teraz powinno być mi dobrze, lecz wcale tak nie jest.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Przed oczami cały czas mam nasze pierwsze spotkanie. Ulica pełna ludzi, mnóstwo samochodów, wielkie budynki, a w tym wszystkim mała ja, próbująca się odnaleźć. Ty jako jedyny zwróciłeś na mnie uwagę. Prawie przebiegłeś na czerwonym, bo wpatrywałeś się we mnie. W skupieniu obserwowałam, jak pędzisz do najbliższej kwiaciarni. Po krótkiej chwili wyleciałeś stamtąd z ręką schowaną za plecami. Przeciskałeś się pomiędzy ludźmi, próbując dostać się do mnie. Gdy wreszcie Ci się to udało, uśmiechnąłeś się pięknie i złożyłeś przelotny pocałunek na moim policzku. Zdziwił mnie Twój gest. Przecież nieczęsto całuje Cię nieznajomy, prawda? Podarowałeś mi małą różyczkę, a potem zniknąłeś w tłumie. Na bileciku był Twój numer telefonu.</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wciąż mam w pamięci, jak szeroko uśmiechałam się, ściskając go w dłoni. Z rozwianymi włosami, rumianymi policzkami, patrzyłam, jak znikasz w tłumie.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Pamiętasz ten dzień, kiedy Twoja mama zaprosiła nas do siebie na obiad? Z nerwów prawie podskakiwałam na siedzeniu pasażera w Twoim aucie. Specjalnie zatrzymałeś się na poboczu, aby mnie uspokoić. Popatrzyłeś mi w oczy, delikatnie pocierając kciukiem moją dolną wargę i łagodnym tonem zapewniłeś mnie, że wszystko będzie dobrze. Uwierzyłam Ci. Zawsze Ci wierzyłam. I rzeczywiście – Twoja mama okazała się być cudowną osobą, emanowała pozytywną energią. Zjedliśmy wspólnie posiłek przygotowany przez nią i zasiedliśmy w salonie, żywo rozmawiając na różne tematy. Wkrótce Twoja mama przyniosła mnóstwo albumów ze zdjęciami. Z uśmiechem obserwowałam, jak Twoje policzki purpurowieją. Zawstydziłeś się, gdy zaczęła opowiadać przygody małego chłopca w ogrodniczkach i dwuosobowym łóżku. Twoją twarz rozjaśnił uśmiech, gdy wspomniała o dzielnym zawodniku małej drużyny futbolowej. Opowiadaliście mi o przeszłości, myśląc, że ja jestem Twoją przyszłością. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> A pamiętasz tę noc, kiedy burza szalała za oknami, a Ty bałeś się wystawić nosa spod prążkowanej kołdry? Bawiło mnie to, jak bardzo byłeś przerażony. Siłą wyciągnęłam Cię z łóżka i popchnęłam w stronę okna. Kuliłeś się w moich ramionach na sam dźwięk piorunów. Delikatnie złapałam Twój podbródek, by skierować Twoją twarz na krajobraz przed nami. Poszerzyłeś usta w lekkim uśmiechu, kiedy wyłapałeś moje zirytowanie faktem, że nie chcesz otworzyć oczu. Westchnęłam cierpliwie i w ramach zachęty ucałowałam Twój ciepły policzek. Powoli uchyliłeś jedną powiekę, potem drugą. Patrzyłam, jak z rosnącym zainteresowaniem, a nawet zachwytem obserwujesz to, co dzieje się przed Tobą. Jak krople deszczu spadają na chłodną szybę, aby rozpocząć walkę o to, która z nich pierwsza spłynie na parapet. Jak jasne błyskawice gwałtownie przecinają czerń nieba. Zaciekawiony wsłuchiwałeś się w ciężkie huki grzmotów i stukot deszczu o dach domu roznoszący się echem po pokoju. Chwyciłeś mnie za rękę i jak strzała wyleciałeś z pomieszczenia. Co chwilę potykałam się na schodach, próbując za Tobą nadążyć. Nie zapaliłeś nawet światła w korytarzu. Wbiegłeś do kuchni, złapałeś mnie w talii i okręciłeś wokół siebie, chichocząc jak dziecko. A potem zacząłeś śpiewać jakąś dziwną piosenkę o deszczu, pędzących jednorożcach i o mnie. Stałam i śmiałam się z Ciebie, póki nie otworzyłeś drzwi lodówki na oścież i nie porwałeś mnie w objęcia. Próbowałam jakoś uzmysłowić Ci, że popsuje nam się jedzenie, ale nie obchodziło Cię to. Wirowałeś jak szaleniec, wołając, abym przestała się martwić i tańczyła razem z Tobą. Uległam Ci. Zawsze Ci ulegałam. Kto martwiłby się o nic nie znaczące jedzenie w tak piękną noc? Więc tańczyliśmy we dwoje w świetle lodówki, gdy zegarek na blacie kuchennym wskazywał dwadzieścia trzy minuty po północy, a niebem władała cudowna burza z piorunami. Byliśmy tylko my, tak wolni, tak bezbronni. I tak cholernie szczęśliwi.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">I wiem, że to wszystko przeminęło, i nie ma już nic, co mogłabym zrobić. Lecz zapominałam o Tobie tak długo, że zdążyłam zapomnieć, dlaczego musiałam… </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Może zgubiliśmy się w słowach, może oczekiwałam zbyt wiele? Obiecywałeś mi tyle, że sam przestawałeś w to wierzyć. Ja i moja naiwność ślepo podążałyśmy za Tobą, próbując wszystkie te</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">rozbite części poskładać w całość. Zbyt późno zrozumiałam, że to, co mieliśmy, było prawdziwym arcydziełem, póki nie zniszczyłeś go bezpowrotnie.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Pamiętasz tę zgarbioną postać biegnącą ciemną ulicą? Uciekłam, stchórzyłam. Strach po raz pierwszy od dawna przejął nade mną kontrolę. Byłam wtedy u Twojej siostry, bo nie miałam się gdzie podziać. Powiedziała mi, że trzymasz mój szal u siebie w szufladzie, lecz ja wiedziałam o tym wcześniej. Ciągle patrzyłam na wyświetlacz telefonu, na to, jak próbujesz się ze mną skontaktować. Wykręciłam Twój numer, gdy zacząłeś wydzwaniać</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">do siostry. Przepraszałeś, mówiłeś jak ci przykro, ale nie chciałam tego słuchać. Rozłączyłam się, a Ty przestałeś próbować. Lecz kiedy byłam gotowa Ci wybaczyć, zadzwoniłeś znowu, żeby złamać mnie jak obietnicę. Ot tak stałeś się okrutny i nazwałeś to szczerością. Zmiąłeś mnie jak kartkę i rzuciłeś w kąt. A ja zbyt długo leżałam tam nieruchomo, próbując poskładać się z powrotem.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Wiem, że czas ciągle płynie, lecz czuję się jak sparaliżowana przez niego. Chciałabym być dawną sobą, ale wciąż próbuję ją odnaleźć. Starałam się zrobić krok w przód, a cofnęłam się. Nie potrafiłam przestać Cię kochać, bo ta miłość była obrzydliwie toksyczna i cholernie uzależniająca. Nie umiałam się od Ciebie uwolnić. Nikt by nie umiał.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Teraz oczami wyobraźni widzę srebrny samochód, jadący z zawrotną szybkością w stronę </span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><strike>naszego</strike></span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Twojego mieszkania.</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Napisałeś mi, że spakowałeś wszystkie moje drobiazgi, które walały się po regałach, stolikach i komodach. Myślę, że nie byłam wtedy przygotowana na to, żeby Cię zobaczyć. Bo gdy otworzyłeś drzwi, łzy momentalnie napłynęły mi do oczu. Nie pozwoliłam im się wydostać. Nie chciałam wyglądać jak osoba, której życie kompletnie straciło sens. Krótko mówiąc, nie chciałam, abyś domyślił się prawdy… Ze stoickim spokojem podałeś mi dwa pudła z moimi rzeczami. Odebrałam je drżącymi rękoma, próbując skupić się na tym, żeby ich nie upuścić. A potem wyszłam, nie mówiąc nic. Nie zatrzymywałeś mnie i nie wiem, czy byłam z tego powodu bardziej zadowolona, czy załamana. Gdy wsiadłam do auta, otworzyłam oba pudełka, aby zobaczyć, co w nich jest. Tak jak się spodziewałam: dwie porcelanowe filiżanki, drewniana figurka kota, szkatułka z biżuterią, czerwona, jedwabna poduszka i mnóstwo innych. Tylko jednej rzeczy brakowało. Mojego starego, ciemnozielonego szala z frędzlami. Zatrzymałeś go, ponieważ kojarzył Ci się z niewinnością i pachniał mną. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> I choć nie chcesz, wciąż pamiętasz to wszystko.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Byłeś tam, wiatr wpadł do Twojego pokoju przez otwarte okno, gdy patrzyłeś, jak odjeżdżam.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Byłam tam, wiatr wpadł do wnętrza samochodu przez otwarte okno, gdy słone łzy spływały mi po policzkach.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> I pamiętam to wszystko.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b> Aż za dobrze.<br /><br />@muminegg</b></span>A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-84738147242022380872014-02-24T16:11:00.000+01:002014-02-24T22:27:23.750+01:00Liam (i Louis). 2Uwaga, uwaga...<br />
Specjalnie dla Was postanowiłam napisać 2 część, możecie mnie wychwalać pod niebiosa, hłehłe. :) Jestem aktualnie na feriach, więc nie mam za bardzo jak pisać, bo cały czas mnie gdzieś ciągają, ale znalazłam troszeczkę czasu... No i jest.<br />
<strike>Ten post jest taki dziwny i mi się nie podoba, ale wiem że nie lubicie czytać mojego narzekania, więc.. Hahah, kocham Was.</strike><br />
<b>Imagin dla Angeli, Angi (<a href="https://twitter.com/muminegg" target="_blank">@muminegg</a>), oraz w szczególności dla <a href="https://www.blogger.com/profile/13318585013034704614" target="_blank">Cookie166</a>, która 4 dni temu miała urodzinki!<br /><br />Kochanie moje, wiem że miało być o Niallu, ale nie martw się, będzie, tylko kiedy indziej, pamiętam o tym!<br />A na urodzinki życzę Ci wszystkiego co najlepsze, dużo szczęścia, miłości, spotkania 1D, wielkiego domu z jeszcze większym ogrodem, siedmiu luksusowych limuzyn, własnego jachtu, wiary we własne możliwości, wielu uśmiechów, błyskotliwych ripost, inteligentnych odpowiedzi, romantycznych wieczorów, nastrojowej muzyki, wzruszających zachodów słońca, uroczego chłopaka, który obroni Cię w niebezpieczeństwie, szczęścia w życiu i ogólnie wiesz... około 36510 niezapomnianych dni (z uwzględnieniem lat przestępnych)... Wszystkiego najlepszego Misiaczku, przepraszam, że tak późno. ♥<br />Kocham Cię najmocniej na świecie!</b><br />
<b><br /></b>
<b><a href="http://www.youtube.com/watch?v=gotEw1JrByY" target="_blank">KLIK.♥</a> lub <a href="http://www.youtube.com/watch?v=uaWJ5c3JBTU" target="_blank">KLIK.♥</a> lub <a href="http://www.youtube.com/watch?v=hig5uLy2fe0" target="_blank">KLIK.♥</a></b><br />
<br />
<br />
<b>Louis:</b><br />
<b><br /></b>
Obudziło mnie czyjeś ciche pochrapywanie. Z ociąganiem przetarłem dłonią zaspane oczy i rozejrzałem się po pokoju, żeby zobaczyć kto chrapie. Gdy ją zobaczyłem, serce zaczęło mi bić tysiąc razy szybciej. Otóż drodzy państwo, obok mnie leżała [T.I.] [T.N.], prawdopodobnie najbardziej idealna i najpiękniejsza dziewczyna na ziemi. Jej twarz była wtulona w poduszkę, która trochę tłumiła jej chrapanie. Nawet śpiąca i z rozmazanym makijażem wyglądała jak księżniczka. Szkoda, że to nie ja jestem jej księciem.<br />
Przeciągnąłem się, uważając by nie trącić [T.I.] łokciem, po czym spróbowałem wstać z łóżka. No właśnie, spróbowałem, bo nie do końca mi się udało. Czyjeś ręce oplatały mnie w pasie, skutecznie uniemożliwiając mi wyjście z łóżka. I to były ręce [T.I.].<br />
Miałem więc dwa wyjścia: obudzić ją i poprosić żeby mnie puściła (nie ukrywajmy - ta opcja była mało zachęcająca), lub położyć się obok niej i spróbować znowu zasnąć. Oczywiście, wybrałem opcję drugą. Nie chciałem budzić [T.I.]. Z powrotem zamknąłem oczy i ułożyłem się wygodniej na poduszce. Zacząłem rozmyślać o kucykach Pony, Teletubisiach i plastikowych gołębiach, czymkolwiek, co tylko pomogłoby mi z powrotem zasnąć. Gdy po kilku minutach poczułem, że jestem już na granicy snu i jawy, usłyszałem cichy głos [T.I.]. To się nazywa wyczucie czasu.<br />
<br />
- Louis?<br />
- Mhm? - mruknąłem, nadal z zamkniętymi oczami.<br />
- Jesteś głodny? -spytała, zabierając dłonie z mojej klatki piersiowej.<br />
- No... - odparłem i schowałem głowę w poduszce. Jak na ironię, w tym momencie strasznie chciało mi się spać.<br />
- Chodźmy coś zjeść - zaproponowała i zaczęła powoli wygrzebywać się z pościeli.<br />
<br />
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji. Myślałem, że [T.I.] wyskoczy z łóżka jak oparzona, gdy tylko mnie zobaczy, a potem zacznie mnie wyzywać od zboczeńców i bawidamków... Tymczasem jedyną rzeczą, o którą spytała było to, czy jestem głodny.<br />
Zacząłem rozmyślać nad tym, jak to się stało, że dzisiejszą noc [T.I.] spędziła akurat w moim łóżku.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>- Przyjaciele? - usłyszałem przez ścianę głos Liama. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br />Jak miał czelność pytać [T.I.] o coś takiego, kiedy ona powiedziała, że jest w nim zakochana? Czy on naprawdę jest aż takim idiotą? Zacząłem przeklinać go w myślach. Durny, łatwowierny Liam. Myśli, że jeśli [T.I.] mówi, że nie obwinia go za to, że on nie odwzajemnia jej uczuć, to naprawdę tak jest. Przecież wiadomo, że to kłamstwo. Każdy to wie.<br />Przepraszam, każdy oprócz Liama. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Przyjaciele - odparła [T.I.]. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wiedziałem, że mówiąc to jedno proste słowo, w rzeczywistości bije się z myślami. Na pewno ją to bolało. Tak bardzo chciałem ją w tym momencie przytulić... Ale jeszcze bardziej chciałem sprać Liama na kwaśne jabłko. To taki idiota... Nie wierzę, że nadal się z nim przyjaźnię. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Muszę wracać do Tiffany - powiedział Liam. - Na pewno wszystko w porządku?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie, palancie, nic nie jest w porządku!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Pewnie, dam sobie radę - zaśmiała się [T.I.], ale ja słyszałem że przy ostatnim słowie głos jej się załamał.<br />- Gdybyś czegoś potrzebowała, to nie krępuj się, mów śmiało. Pamiętaj, że nadal jesteśmy przyjaciółmi.<br />- Dzięki Liam... Zapamiętam to.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Usłyszałem odgłos jego ciężkich kroków, a potem szczęk otwierających się drzwi. Kilka sekund później [T.I.] wpadła do mojego pokoju i z impetem rzuciła się na łóżko. Była cała zapłakana; tusz do rzęs spływał razem ze łzami po jej policzkach, zostawiając za sobą czarne smugi. Jej zazwyczaj idealnie ułożone blond loki tym razem były potargane i sterczały na wszystkie strony świata. Biedna [T.I.].<br />Głupi Liam.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Nienawidzę go - warknęła, rzucając poduszkę w stronę drzwi. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Niestety, nie udało jej się osiągnąć celu, bo zatrzymała się niemal idealnie w połowie dystansu. Zachichotałem. [T.I.] była taka słodka gdy się złościła. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Nie przejmuj się, ja też go nienawidzę - odparłem, przyciągając ją do siebie.<br />- Przecież jesteście przyjaciółmi - prychnęła, wtulając nos w zagłębienie mojej szyi. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- O ile dobrze słyszałem, wy również - mruknąłem. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dziewczyna zamilkła. Zmarszczyła czoło, tak jak zawsze gdy nad czymś intensywnie się zastanawiała. Patrzyłem na nią w skupieniu, delikatnie gładząc ją po włosach.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- To co innego - powiedziała po chwili. - Ty nie jesteś w nim zakochany.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Ale jestem zakochany w tobie" - pomyślałem, jednak nie odezwałem się ani słowem. W zamyśleniu pokiwałem głową. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- On nie jest ciebie wart - stwierdziłem w końcu, spoglądając [T.I.] głęboko w oczy. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- To chyba ja nie jestem warta jego. Tiffany... - zaczęła, ale zanim zdążyła skończyć, zatkałem jej usta dłonią. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Nie myśl o Tiffany. Liam nawet nie wie co traci, umawiając się z nią. Jesteś miliard razy fajniejsza. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Chyba kłamiesz, bo coś widzę, że nos ci rośnie - fuknęła [T.I.] i skrzyżowała ramiona na piersi.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Westchnąłem.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Nie dam rady cię przekonać, co? - zaśmiałem się.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Nie ma szans - mruknęła, ale odwzajemniła uśmiech. - Lou?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Tak?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Mogę dzisiaj spać z tobą? - spytała i spojrzała na mnie kątem oka.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Em... Pewnie - odparłem, przytulając ją mocniej do siebie. - Po której stronie chcesz spać?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Z zamyślenia wyrwał mnie głos [T.I.]:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Wolisz kanapki z szynką czy jajecznicę?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak - mruknąłem, niechętnie wygrzebując się z pościeli. </div>
<div style="text-align: left;">
- Lou, zdecyduj się! - zachichotała, wciągając przez głowę moją ulubioną niebieską bluzę z owcą. </div>
<div style="text-align: left;">
- Ej! - krzyknąłem i spojrzałem na nią z wyrzutem. - Pozwolił ci ktoś?</div>
<div style="text-align: left;">
- Sama sobie pozwoliłam - odparła i wystawiła do mnie język.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Pokręciłem głową z dezaprobatą. Zacząłem się zastanawiać jakim cudem [T.I.] tak szybko doszła do siebie po tym całym wczorajszym zamieszaniu. Mam nadzieję, że niebawem się dowiem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Przeszkadza ci to? - spytała, robiąc minę smutnego szczeniaczka. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie... - mruknąłem, udając przegranego. - Chodź sobie w czym chcesz. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteś wspaniały - pisnęła z udawaną ekscytacją. Przynajmniej myślę, że z udawaną. </div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, najwspanialszy.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzałem na [T.I.]. Wyglądała słodko w mojej bluzie. Była na nią ewidentnie za długa, sięgała jej prawie do kolan. Zaśmiałem.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Co jest takie zabawne, Tomlinson? - zmarszczyła brwi i posłała mi groźne spojrzenie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Fajnie wyglądasz w mojej bluzie - powiedziałem szczerze.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
[T.I.] zarumieniła się i schowała twarz w dłoniach.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Słuchaj Lou - zaczęła nieśmiało. - Wpadłam na pewien pomysł...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Już zacząłem się bać.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Zgodzisz się udawać mojego chłopaka przez kilka tygodni? - spojrzała na mnie z nadzieją. Gdy po upływie sekundy nie odpowiedziałem, zaczęła trajkotać jak głupia. - Chodzi o to, że chcę w jakiś sposób wzbudzić zazdrość Liama... Pomyślałam sobie, że bylibyśmy idealną parą, wiesz... Wystarczy kilka tygodni, naprawdę. Jakoś ci się odwdzięczę. Jeśli powiesz nie, to zrozumiem, ale zastanów się, dobrze?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Od natłoku informacji zaczęła mnie boleć głowa. Zacząłem powoli analizować każde zdanie. Wiedziałem, że ten jej plan nie ma sensu, bo Liam i tak nie zrobi się przez to zazdrosny, ale perspektywa chodzenia z [T.I.] przez chociażby kilka tygodni, zasmakowania jej ust, bycia z nią tak blisko... To mnie przekonało. Nawet jeśli to wszystko miało być na niby.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- No dobra... - mruknąłem, jakby od niechcenia, a następnie posłałem jej krzywy uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
- Och, jesteś wspaniały - krzyknęła i wpadła mi w ramiona. - Absolutnie najwspanialszy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dla ciebie wszystko... kochanie - zaśmiałem się i cmoknąłem ją w czubek głowy. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b>A.♥</b></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-40110693823569369522014-02-18T22:17:00.001+01:002014-02-24T22:27:12.475+01:00Liam (i Louis). 1<div>
Czeź. ♥<br />
Dzisiaj miałam taki wspaniały dzień, oh God. :D Za to imagin jest taki sobie (nie będę mówić, że beznadziejny, bo będziecie mieli wąty, no :*), bo dzisiaj miałam ochotę na oneshota o Liamie. Takie tam...<br />
Lubię wtorki, szczególnie takie jak ten.<br />
<span style="font-weight: bold;">+ Angela, kochanie moje, szczęścia życzę. ♥ Wykorzystałam twój tekst gdzieś pod koniec, wiesz gdzie. :) </span><br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=ptpCbBPLw2o" style="font-weight: bold;" target="_blank">KLIK.♥</a><span style="font-weight: bold;"> lub </span><a href="http://www.youtube.com/watch?v=Il7NsaVLSVY" style="font-weight: bold;" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>KOCHAM WAS MOCNO! ♥</b></span></div>
</div>
<div>
<br />
<br />
<br />
- Hej, przyniosłem ci coś do picia... Nie. Jeszcze raz - wziął głęboki oddech. - Cześć, tak patrzyłem sobie na ciebie i pomyślałem... Nie chciałabyś się czegoś napić? - znowu zrobił dłuższą przerwę. Ciekawe czy wiedział, że skrycie go podglądam. - Cześć, lubisz koktajle truskawkowe? Tak się składa że mam jeden dla ciebie...<br />
- Marzyłam o takim koktajlu - parsknęłam i wyłoniłam się zza drzwi.<br />
- Przestań - warknął. - Nie jestem w nastroju na twoje głupie żarty.<br />
- Wyluzuj - mruknęłam. - Kogo próbujesz poderwać? - spytałam, kierując na niego pytające spojrzenie.<br />
<br />
Liam nie odpowiedział, tylko pokręcił w zamyśleniu głową. Zauważyłam, że ostatnio w ogóle dziwnie się zachowywał. Cały czas chodził z głową w chmurach, unikał rozmów ze wszystkimi oprócz jednej osoby, z którą bez przerwy SMS-ował. Strasznie mnie ciekawiło kto to taki, ale nie chciałam się narzucać i cierpliwie czekałam, aż sam zachce mi powiedzieć. Miałam wrażenie, że ta chwila nigdy nie nadejdzie.<br />
Rozejrzałam się po pokoju i z konsternacją stwierdziłam, że chłopaka już w nim nie ma.<br />
<br />
- Li? - jęknęłam, próbując rozszyfrować dokąd sobie poszedł. - Co z tobą nie tak?! - wrzasnęłam i z całej siły uderzyłam pięścią w blat. Zabolało.<br />
<br />
Jestem idiotką. Wiem, że nie powinnam angażować się w jego życie uczuciowe i błagać go, żeby powiedział mi kim jest ta "szczęściara". Ale ja po prostu tak nie potrafiłam. Dlaczego?<br />
Bo jestem w nim zakochana.<br />
Tak, wiem że to przereklamowane, głupie i w ogóle, ale co mam na to poradzić? Tak jest i tyle...<br />
Jestem idiotką.<br />
<br />
***<br />
<br />
Impreza, którą Niall zorganizował dzisiejszego wieczora w naszym ogrodzie nabierała tempa. Ludzie ocierali się o siebie w obłąkańczym tańcu, wszędzie było czuć smród alkoholu, papierosów i marihuany. Zauważyłam, że jakaś dwójka napalonych nastolatków właśnie uprawia seks w rogu basenu, zaraz przy panelu z biczami wodnymi. Zażenowana odwróciłam wzrok.<br />
Liama nigdzie nie było widać, za to szybko wypatrzyłam Harry'ego, całującego się namiętnie z jakąś nowo poznaną dziewczyną. Podeszłam do niego i lekko pociągnęłam go za rękaw.<br />
<br />
- Tak [T.I.]? - wychrypiał, wycierając ręką usta. To było obrzydliwe.<br />
- Widziałeś Liama?<br />
- Ym... nie skarbie, ale wydaje mi się, że Tiffany powinna wiedzieć, gdzie jest - uśmiechnął się i puścił mi oczko.<br />
<br />
Zaraz, zaraz... Co?<br />
<br />
- Jaka Tiffany? Nie znam żadnej Tiffany - odparłam, wykrzywiając twarz.<br />
<br />
Harry zarechotał, jakby właśnie usłyszał najlepszy żart w swoim życiu. Czyżby to była ta "tajemnicza szczęściara"? Proszę bardzo, dzięki Haroldowi Edwardowi Stylesowi, mój świat właśnie legł w gruzach. Tiffany... Nawet imię ma ładniejsze ode mnie.<br />
<br />
- No cóż... Poczekaj tu, Bridgit - zwrócił się do ponętnej blondynki, z którą przed chwilą się całował. - Chodź [T.I.], pomogę ci go znaleźć - sapnął i chwycił mnie za dłoń.<br />
<br />
Czułam, że ta Bridgit właśnie wypala mi swoim morderczym wzrokiem dziurę w plecach. W tym samym czasie Harry, nadal trzymając mnie za dłoń, próbował przepchnąć się przez tłum tańczących i śmierdzących ludzi. Myślałam, że zaraz zwymiotuję. Nienawidziłam takich imprez.<br />
<br />
- Kim jest Tiffany? - zawołałam do Harry'ego, próbując przekrzyczeć muzykę.<br />
- To taka jedna... Chyba podoba się Liamowi - krzyknął.<br />
<br />
Chwilę później zatrzymaliśmy się przy trampolinie, na której skakało kilka osób. Wszystkie były nagie. Mój Boże.. Mówiłam już, że nienawidzę takich imprez? Cóż, powtórzę jeszcze raz.<br />
<br />
- Niall! - wrzasnął Harry, chwytając palcami siatkę ogradzającą trampolinę i potrząsając nią.<br />
- Czego chcesz? - głowa Nialla mignęła gdzieś w tłumie skaczących golasów.<br />
- Zejdź z tej trampoliny, do kurwy nędzy - warknął Harry. - Musimy coś wiedzieć.<br />
<br />
Niall z ociąganiem wyminął inne skaczące osoby i podszedł do siatki. Dziwnie było go oglądać kompletnie nagiego... Ale najwyraźniej jemu to zupełnie nie przeszkadzało.<br />
<br />
- Co jest? - zawołał, zeskakując na trawę obok nas.<br />
<br />
Harry otaksował go wzrokiem z góry na dół, po czym odchrząknął znacząco. Blondyn tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Dom wariatów. No przysięgam, dom wariatów.<br />
<br />
- Gdzie Liam? - spytałam, usiłując utrzymać wzrok tylko i wyłącznie na jego twarzy.<br />
- Widziałem jak szedł na górę z Tiffany - odparł, puszczając mi oczko.<br />
- Czy tylko ja nie wiedziałam o tej dziewczynie? - warknęłam poirytowana. Harry i Niall spojrzeli na siebie porozumiewawczo.<br />
- Tak - odpowiedzieli razem.<br />
- Mniejsza z tym... Dzięki Niall, dzięki Harry, teraz niestety opuszczam was, idę szukać Liama - mruknęłam pod nosem i odeszłam, zostawiając tamtą dwójkę przy trampolinie.<br />
<br />
Weszłam do domu, gdzie zastałam kolejną porcję nagich i napalonych nastolatków. Wyminęłam ich, uważając, by na żadnego nie nadepnąć i wdrapałam się po schodach do góry. Stanęłam w korytarzu i rozejrzałam się. Było tam około czterech par identycznych białych drzwi, które prowadziły do różnych pomieszczeń. W którymś z tych pokoi był Liam. Tylko w którym?<br />
Zróbmy sobie wyliczankę.<br />
<br />
- Ene, due, rike, fake... - szepnęłam. - Dobra, wchodzę tu - mruknęłam, podchodząc do przypadkowych drzwi.<br />
<br />
Ostrożnie nacisnęłam klamkę i wcisnęłam głowę do środka. Na łóżku siedział Louis i grał w jakąś grę na Play Station. Uśmiechnął się ciepło, gdy mnie zauważył.<br />
<br />
- O, hej [T.I.], chcesz się przyłączyć? - spytał i poklepał miejsce obok siebie.<br />
- Hej Lou.. Chciałabym, ale właśnie szukam Liama, widziałeś go może? - uśmiechnęłam się.<br />
- Jest w swoim pokoju z Tiffany, drugie drzwi na lewo.<br />
- Ty też o niej wiesz? - wytrzeszczyłam oczy. Tego już za wiele.<br />
- Wszyscy o niej wiedzą - zaśmiał się. No cóż, życie.<br />
- Dzięki - wydukałam. - Postaram się zaraz wrócić.<br />
- Jasne, ja czekam - zawołał wesoło Lou i pomachał mi na pożegnanie.<br />
<br />
Wyszłam z jego pokoju i zgodnie ze wskazówkami, podeszłam do drugich drzwi na lewo. Delikatnie zapukałam, zanim weszłam do środka. Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam były jej włosy: długie, czarne i błyszczące. Potem jej usta. Były złączone z ustami chłopaka, siedzącego po prawej stronie łóżka. Tym chłopakiem był... Liam oczywiście. Jak mogłoby być inaczej?<br />
<br />
- Kocham cię - wyszeptałam, po czym, jak przynajmniej mi się wydawało, bezszelestnie wyszłam z pokoju.<br />
<br />
Z mocno bijącym sercem oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Tiffany była taka piękna, taka wyjątkowa i tak bardzo pasowała do Liama.. Nie to co ja, niski i gruby ziemniak. Tacy jak ja zawsze mają gorzej. Cała zapłakana poleciałam z powrotem do pokoju Louisa i nawet się z nim nie witając, wskoczyłam na łóżko i mocno się do niego przytuliłam.<br />
<br />
- Co jest? - spytał szeptem, delikatnie gładząc moje plecy dłonią.<br />
- Jestem beznadziejna! - krzyknęłam. - Tiffany jest taka... idealna! Czemu ja też nie mogę taka być?<br />
- Jesteś idealna - mruknął Lou wprost do mojego ucha. - Cholernie idealna.<br />
- Ale nie dla Liama, dla niego nie jestem wystarczająco dobra.<br />
<br />
Zaniosłam się płaczem. Jeszcze mocniej wtuliłam się w ciepłe ciało Louisa. Jego obecność była taka kojąca... Taka pokrzepiająca.<br />
<br />
- Dla mnie jesteś absolutnie najwspanialsza - odparł i delikatnie ucałował czubek mojego nosa.<br />
<br />
Cholera jasna. Tak bardzo chciałam, żeby to Liam leżał teraz obok mnie i mówił, że jestem "absolutnie najwspanialsza". Dlaczego to nie może być on?<br />
W tym momencie, drzwi do pokoju Louisa otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Stanął w nich Liam. Gdy tylko go zobaczyłam, odwróciłam wzrok i schowałam twarz w koszulkę Tomlinsona, która była już mokra od moich łez.<br />
<br />
- [T.I.], możemy pogadać? Sami? - spytał, patrząc wymownie na Louisa.<br />
<br />
Skinęłam głową i wyszłam razem z Liamem na korytarz.<br />
<br />
- Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej o Tiffany, dupek ze mnie - zaczął, głośno wypuszczając powietrze z płuc. - Nie chciałem cię zranić, bo chciałem żebyśmy dalej byli przyjaciółmi.<br />
- Myślę, że właśnie nie mówiąć mi o niej, bardziej mnie zraniłeś - szepnęłam.<br />
- Przepraszam [T.I.]... Ale po prostu...<br />
- Nie musisz się tłumaczyć - odparłam i wysiliłam się na uśmiech. - Nie mogę cię obwiniać za to, że mnie nie kochasz.<br />
- Więc nie jesteś zła? - spytał z wyraźną ulgą i uśmiechnął się szeroko.<br />
- Nie.<br />
<br />
Tak.<br />
<br />
- Tiffany jest śliczna - mruknęłam. - Musi być naprawdę ogromną szczęściarą, że ma kogoś takiego jak ty. Życzę wam jak najlepiej - szepnęłam. Ostatnie słowa nie chciały mi przejść przez gardło.<br />
- Dziękuję [T.I.], jesteś najlepsza - zaśmiał się Liam i zamknął mnie w szczelnym uścisku. - Przyjaciele? - spytał i spojrzał na mnie z nadzieją.<br />
- Przyjaciele - uśmiechnęłam się.<br />
<br />
Tiffany, zgiń.<br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-18328074659874721582014-02-15T21:37:00.002+01:002014-02-15T21:37:51.644+01:00Niall. 6Witajcie!<br />
Tak, możecie mnie zabić, proszę bardzo, poddaję się. Nie chcę znowu robić z siebie ofiary losu i wszystko zrzucać na konkursy przedmiotowe (swoją drogą, przeszłam na wojewódzki z polskiego, hahaha), egzaminy i takie tam. To w jakichś 90% wina mojego cudownego lenistwa i życia w przekonaniu, że nie dam rady niczego napisać. Naprawdę, czuję się okropnie z tym, że Was zawiodłam i musieliście tak długo czekać na kolejną część. Jestem cholernie zła na siebie za to wszystko.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>PRZEPRASZAM!<br />macie prawo być na mnie źli</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>wiem, jestem idiotką</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>ZAWIODŁAM WAS ZNOWU.</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
Poza tym, ta część jest do dupy i za krótka. Masło maślane, przesłodzona historyjka miłosna. Dobra, koniec z tym. Teraz w końcu mam ferie, więc postaram się pisać systematyczniej (czy też bardziej systematycznie).</div>
<div style="text-align: left;">
Kocham Was bardzo. ♥<br />
<b>+ dziękuję Angelika, jesteś... najlepsza. :*</b></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=Mynnftxkdn4" target="_blank">KLIK.♥</a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
- Mój Boże - szepczę do
siebie.<br />
<br />
Ciało Horana wije się niekontrolowanie na
podłodze. Gdy tylko na niego patrzę, automatycznie zaczyna robić
mi się niedobrze. Jak on mógł doprowadzić siebie do takiego
stanu?<br />
Zaczynam się zastanawiać co mam z tym zrobić.
Zadzwonić po karetkę? Nie. Wtedy byłby skończony. Jeśli wykryją
narkotyki w jego krwi... co ja gadam, na pewno wykryją. <br />
<br />
-
Myśl, myśl, myśl – przytaczam swój ulubiony cytat z <i>Kubusia
Puchatka </i>i zaczynam krążyć po
kafelkowej posadzce, próbując znaleźć dobre wyjście. Albo
przynajmniej mniej złe niż reszta. - Niall, a co powiesz na
zatuszowanie wszystkich śladów po... no właśnie i zadzwonieniu po
policję potem? Dlaczego mówię sama do siebie? - jęczę i pochylam
się nad blondynem leżącym na podłodze.<br />
<br />
Przytulam
policzek do jego klatki piersiowej i wsłuchuję się w jego
zaskakująco miarowy oddech. Moja głowa unosi się w górę i w dół,
naśladując ruchy jego ciała. <br />
<br />
- Proszę cię, nie odchodź
– szepczę do niego i delikatnie całuję jego czoło. <br />
<br />
Muszę zebrać w sobie naprawdę dużo silnej woli, żeby oderwać
się od niego. Drżącymi palcami wybieram numer alarmowy. Zaczynam
liczyć sygnały. Pierwszy, drugi...<br />
<br />
- Halo? - słyszę.<br />
<br />
I wtedy zaczynam ryczeć jak głupia.<br />
<br />
***</div>
<div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Szum
szpitalnej aparatury odbija się echem w mojej głowie. Gdy otwieram
oczy, widzę tylko przerażająco białą ścianę przed sobą. Obok
mnie siedzą rodzice Nialla. Jego mama zanosi się płaczem, a jego
tata tylko podaje jej kolejne chusteczki i odbiera te zużyte. <br />
<br />
-
Spokojnie, Mauro – szepcze jej do ucha i delikatnie głaszcze ją
po plecach.<br />
<br />
Też chcę, żeby ktoś mnie pogłaskał. A tak konkretnie to jedna osoba. Niall. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na samą myśl o nim, zalewa mnie kolejna fala łez.
Chowam twarz w dłoniach, nie chcąc by ktokolwiek zobaczył mnie w
tym stanie. Tak bardzo się o niego boję, tak bardzo chcę, żeby
wszystko było dobrze...<br />
Ale będzie dobrze, prawda?<br />
Ktoś
delikatnie szturcha mnie w ramię. Podnoszę wzrok i widzę przed
sobą nogi ubrane w białe szpitalne spodnie. Prostuję się na
krześle. Naprzeciwko mnie stoi lekarz. Ma bardzo przyjaźnie
wyglądającą twarz i chyba nawet się uśmiecha. Robi mi się
ciepło na sercu. <br />
<br />
- Tak? - szepczę.<br />
- Przeżyje –
odpowiada lekarz również szeptem i obdarza mnie pocieszającym
spojrzeniem.<br />
<br />
Tego jednego słowa było mi trzeba. W nagłym
przypływie emocji raptownie wstaję z krzesła i przytulam się z
całej siły do lekarza. Czuję jak delikatnie gładzi mnie po
włosach.<br />
<br />
- Jesteś dzielną młodą dziewczyną – mówi mi
do ucha. - Gdyby nie ty, prawdopodobnie już by go tu nie było.
Jesteś bohaterką.<br />
- Cieszę się, że przeżył – odpowiadam.
- Ale wcale nie czuję się jak bohaterka. Wręcz przeciwnie... Mam
wrażenie, że zepsułam mu życie. Bo teraz będzie musiał przejść
na odwyk, prawda? - pytam.<br />
<br />
Lekarz z ociąganiem kiwa głową.
<br />
<br />
- I nie będzie mógł więcej tańczyć?<br />
- No cóż... -
zaczyna i nagle milknie. - Przykro mi. Wiem, ile te warsztaty dla
ciebie znaczyły. Ile znaczyły dla was obu. <br />
- Nie ma sprawy –
przerywam mu i odsuwam się na bezpieczną odległość. - Dobrze, że
już wszystko w porządku. <br />
- Chcesz go zobaczyć? - pyta lekarz,
wyciągając do mnie dłoń. <br />
<br />
Potakuję i idę za nim do
małej szpitalnej sali. Rozglądam się po pomieszczeniu, próbując
znaleźć Nialla. Leży na łóżku przy oknie. Jego fioletowe włosy
śmiesznie kontrastują ze śnieżnobiałą pościelą i równie
białą skórą jego twarzy. Nawet jego malinowe usta straciły swój
ciepły odcień. <br />
<br />
- Och, Niall – szepczę do siebie i
ocieram kciukiem pojedynczą łzę, która wykradła się spod
powieki. <br />
- [T.I.]? - pyta. Głos bardzo mu drży, przez co każda
samogłoska w moim imieniu jest nienaturalnie przeciągnięta. <br />
-
Już dobrze – mówię i delikatnie chwytam jego dłoń. Jest zimna
i szorstka. - Wszystko będzie dobrze. <br />
- Nie płacz – szepcze.
- Wtedy brzydko marszczy ci się nos. <br />
<br />
Jego słowa
sprawiają, że zaczynam się śmiać, jednak szybko się opanowuję.
To nie jest odpowiednia chwila na śmiech. <br />
Czuję jak palce
Nialla zbierają łzy z moich policzków. Cała rozpalam się pod
jego dotykiem. Delikatnie przymykam oczy. Robię co w swojej mocy,
żeby znowu się nie rozpłakać. <br />
<br />
- Mój Boże – słyszę
cichy głos chłopaka. - Tak bardzo cię kocham.<br />
<br />
Moje serce właśnie zaczyna bić tak szybko, że nie słyszę nic
poza jego rytmicznym kołataniem. On powiedział, że mnie kocha.
Wszystko inne przestaje się liczyć, teraz jesteśmy tylko ja i on.
<br />
<br />
- Kocham cię mocniej - odpowiadam po chwili. <br />
<br />
Na
jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Siadam na taborecie
postawionym obok łóżka i zaczynam wpatrywać się w jego zmęczone
oczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Cieszę się, że tu jesteś - mówi
i chwyta mnie za nadgarstek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nachylam się i przybliżam jego
twarz do mojej. W momencie, gdy składam na jego ustach pocałunek,
do sali wchodzą rodzice Horana, najwyraźniej bardzo zdziwieni tą
całą sytuacją. Gwałtownie się od niego odsuwam. <br />
<br />
- Nie
wiedzieliśmy, że wy.. - śmieje się pan Horan. <br />
- My też –
Niall przerywa swojemu tacie i uśmiecha się do niego. <br />
- Chyba
już lepiej się czujesz, prawda? - pyta go Maura i ściska go za
drugi nadgarstek.<br />
- Zdecydowanie lepiej, mamo. Przepraszam za to
wszystko...<br />
- To nie twoja wina, synku – mówi kobieta i
delikatnie głaszcze blondyna po włosach. <br />
- W stu procentach
moja – odpowiada z naciskiem. - Niczyja inna. <br />
- Pójdziesz na
odwyk, prawda? - pyta go ojciec.<br />
- To zależy, czy [T.I.] będzie
tego chciała – śmieje się. <br />
<br />
W tym momencie całkowicie
odbiera mi mowę. To niemożliwe, żeby moje zdanie było dla niego
aż tak ważne. Ale obiecałam sobie nie zadawać niepotrzebnych
pytań i nie zagłębiać się tak bardzo w to wszystko, więc... <br />
<br />
-
Bardzo tego chcę – mówię i delikatnie całuję go w policzek.<br />
-
No to... myślę, że nie mam wyjścia – uśmiecha się. - Dla
ciebie wszystko. <br />
<br />
<b>A.♥</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com47tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-8858369774056734412014-02-01T21:08:00.002+01:002014-02-01T21:08:21.719+01:00Niall. 5 Hejo!<br />Przepraszam, że piątą część dodaję tak koszmarnie późno, ale po prostu... po prostu inaczej się nie dało. I przepraszam też za to, że jest trochę za krótka i dziwnie napisana, ale ostatnio nie jest mi łatwo cokolwiek napisać. Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie. Musicie wiedzieć, że kocham Was wszystkich!<br />I dziękuję Wam ogrooomnie za podnad 80 komentarzy pod czwartą częścią, to jest... NIESAMOWITE! Jesteście absolutnie najlepsi! Jeszcze raz powtarzam: <span style="color: #8e7cc3;">KOCHAM WAS! </span><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>DZISIAJ WSPANIAŁY DZIEŃ:</b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #b4a7d6; font-size: large; font-weight: bold;">WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO HARRY! ♥</span><br /><b>żyj 500 lat i nigdy się nie starzej, bądź zawsze taki zajebisty jak jesteś, uśmiechaj się tak często jak możesz, śpiewaj jak najwięcej i wstawiaj na twittera jak najwięcej swoich idiotycznych Vine'ów (czy jak to się tam odmienia), bo są cudowne i między innymi za nie tak bardzo Cię kochamy! </b><br /><b>NO. ♥</b><br /></div>
<div style="text-align: left;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=YxIiPLVR6NA" target="_blank">KLIK.♥</a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<div>
- Koniec tych czułości! - krzyczy Theodore i zmusza nas do oderwania się od siebie. </div>
<div>
<div>
<br /></div>
<div>
Niall nadal się trzęsie, ale chyba napędza go myśl, że będzie mógł zaćpać wieczorem, bo jest w stanie mniej więcej normalnie funkcjonować. Raczej mniej niż więcej, ale cóż. </div>
<div>
Powoli podchodzimy do Theodora i Josepha, nie wiedząc dokładnie co mamy zrobić.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- [T.I] – Theodore zwraca się do mnie – podejdź do Josepha. Na początek jedno proste podnoszenie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Posłusznie wypełniam jego polecenie. Czuję, jak palce „chłopaka od podnoszeń” oplatają moją talię, a jego umięśnione ramiona powoli podnoszą mnie do góry. Theodore każe mi unieść ręce do góry i minimalnie rozszerzyć nogi. Robię to, a Joseph unosi mnie jeszcze wyżej, aż ponad swoją głowę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Rozszerz nogi jeszcze bardziej [T.I.] - instruuje mnie trener. - Łatwiej będzie wam złapać równowagę.</div>
<div>
</div>
<div>
W tym momencie czuję, że Joseph trochę się chwieje. Momentalnie sztywnieję. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Spokojnie [T.I.], mamy wszystko pod kontrolą – zapewnia mnie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Joseph powoli opuszcza mnie z powrotem na ziemię. Jak dobrze znowu czuć pewny grunt pod nogami. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Wszystko było dobrze, dopóki nie zaczęłaś się spinać – Theodore marszczy nos i podchodzi do mnie. - Spróbuj się odprężyć, okej?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Kiwam głową i zdobywam się na uśmiech. Niepewnie zerkam w stronę Nialla. Ma przekrwione oczy i ogólnie wyglądem trochę przypomina trupa, ale jakoś się trzyma. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- No to co? Jo, ostatnia próba z [T.I.], a potem do akcji wkracza nasz blond Bond – uśmiecha się Theodore.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Niall słysząc słowa trenera zaczyna się trząść. Mam nadzieję, że ze śmiechu, a nie z powodu chwilowego odstawienia narkotyków. Joseph (czy też Jo) znów oplata mnie palcami i spokojnie unosi do góry. Tym razem udaje nam się wykonać podnoszenie poprawnie, bez przypadkowych wpadek. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- No... dobrze – mruczy Theodore. - Niall, wiesz co masz robić? - patrzy na blondyna, który z entuzjazmem kiwa głową. - Świetnie. Możemy spróbować?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tym razem oboje kiwamy głową. </div>
<div>
Niall podchodzi do mnie i posyła mi niepewny uśmiech. Widać, że się boi. Ja też się boję, ale co mam zrobić? </div>
<div>
Staję spokojnie na podłodze i staram się rozluźnić wszystkie mięśnie. W tym czasie Theodore przekazuje Niallowi kilka cennych wskazówek na temat odpowiedniego chwycenia mnie w talii. Z sekundy na sekundę zaczynam się coraz bardziej denerwować. </div>
<div>
Po chwili blondyn w końcu podchodzi do mnie i podnosi mnie do góry, tak samo jak wcześniej robił to Joseph. Wykonuję półobrót w powietrzu i rozchylam nogi, tak jak pokazywał mi Theodore. Niall łapie mnie prawidłowo i unosi jeszcze wyżej. Mimowolnie zaczynam się uśmiechać.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Ja latam! - piszczę podekscytowana. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
I w tej chwili coś zaczyna się dziać. Niall nagle mnie puszcza, a ja spadam na podłogę. Przez chwilę po prostu leżę płasko na ziemi, bo czuję że nie mam siły się podnieść. A do tego potwornie boli mnie lewy nadgarstek. <br /> Theodore zaczyna besztać chłopaka za to, że był taki nieostrożny, a do mnie podchodzi Joseph i pomaga mi wstać.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Wszystko w porządku? - pyta z wyraźnym francuskim akcentem. </div>
<div>
- Taa.. po prostu się potłukłam – odpowiadam i niepewnie się uśmiecham. </div>
<div>
- Na pewno nic ci nie jest? - patrzy na mnie uważnie. Wygląda na to, że naprawdę się martwi.</div>
<div>
- Trochę boli mnie nadgarstek – no może nie trochę, ale to postanawiam zachować dla siebie. - Ale żyję!</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Joseph uśmiecha się do mnie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Chyba skrócimy dzisiaj trening, Theo – zwraca się do naszego trenera. - [T.I.] stłukła sobie nadgarstek i raczej nie będzie w stanie teraz tańczyć. </div>
<div>
- Dobra – odpowiada Theodore zrezygnowany. - Idźcie się przebrać. Jutro spotykamy się w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, zrozumiano?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Energicznie kiwam głową.</div>
<div>
Razem z Niallem kierujemy się w stronę toalet. Ja oczywiście wchodzę do damskiej... I niestety on też. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Myślałam, że...</div>
<div>
- Daj spokój [T.I.], chciałem cię przeprosić – przerywa mi i wlepia wzrok w czubki swoich baletek.</div>
<div>
- Nie ma za co – szepczę i zamykam przed nim drzwi toalety. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
<br /></div>
<div>
W milczeniu wracamy do hotelu, w milczeniu jedziemy na górę windą i w milczeniu wchodzimy do pokoju. Ogólnie w swoim towarzystwie dużo milczymy. Tym razem to Niall postanawia przerwać ciszę.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- [T.I.] czy mogę teraz... no wiesz? - pyta i wskazuje łokciem na drzwi od łazienki. </div>
<div>
- Pewnie, ja później wezmę prysznic – odpowiadam i rzucam się na łóżko.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Niall uśmiecha się smutno i zaczyna grzebać w swojej torbie. Po chwili wyjmuje z jej wnętrza czarne pudełko z czaszką narysowaną na górze. Stara się zasłonić je ręką, tak żebym nie widziała. Kilka sekund później znika w łazience. </div>
<div>
Zamykam oczy i zaczynam myśleć o tym, co Niall może robić za drzwiami. Pewnie bierze prysznic. Albo myje zęby? </div>
<div>
Oczami wyobraźni widzę blondyna w samych bokserkach, stojącego przed lustrem i z zapamiętaniem pucującego swoje i tak już idealnie białe zęby. Uśmiecham się do siebie i wtulam w poduszkę. </div>
<div>
Przypominam sobie nasz pocałunek. Moje usta napierające na jego, to dziwne uczucie ulgi, które w tamtym momencie mnie ogarniało, jego zdezorientowanie. Ten pocałunek diametralnie różnił się od tych, które przeżyłam wcześniej. Był... nie wiem jak to określić. Był po prostu inny. </div>
<div>
Potem zaczynam myśleć o mamie i tacie. O tym, jak bardzo byli szczęśliwi, gdy dowiedzieli się, że zostałam wybrana na warsztaty. O tym, jak bardzo mnie kochają i jak wiele pieniędzy wyłożyli, aby zapewnić mi dobre warunki do życia. Kocham ich, jestem tego w stu procentach pewna. </div>
<div>
Następni są Theodore i Joseph. Nie wiem czy Niall też tak uważa, ale według mnie obaj są gejami. Można tak stwierdzić między innymi po ich zachowaniu. Po tym, jak bardzo się do siebie kleili i jakie spojrzenia sobie posyłali. </div>
<div>
Dobra, stop. Takie myślenie nie jest zdrowe [T.I.], przynajmniej nie dla ciebie. </div>
<div>
Z powrotem otwieram oczy i zaczynam wsłuchiwać się w... w sumie to nie wiem w co, bo nie słyszę nic oprócz miarowego tykania zegara i swojego oddechu. Znowu zaczynam zastanawiać się, co teraz robi Niall w łazience. </div>
<div>
Wstaję z łóżka i zaczynam nerwowo chodzić w tę i z powrotem po pokoju. Podśpiewuję sobie pod nosem fragmenty ulubionych piosenek, co chwilę sprawdzam godzinę na telefonie i wyglądam przez okno, żeby zobaczyć co się dzieje w mieście. </div>
<div>
Stwierdzam, że to chodzenie nie działa na mnie dobrze, bo robię się coraz bardziej podenerwowana, więc z powrotem kieruję się do łóżka. Z przyjemnością wtulam się w ciepłą poduszkę i zamykam oczy. Leżę tak przez chwilę. </div>
<div>
Kiedy dwadzieścia minut później Niall nie nadal nie wychodzi z łazienki, a ja nie słyszę szumu wody, postanawiam sprawdzić co się z nim dzieje. </div>
<div>
Niechętnie podnoszę się z łóżka i kieruję w stronę łazienki. O dziwo, gdy naciskam klamkę, drzwi bez problemu się otwierają.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Niall, co ty tu tak długo robisz? Myślałam, że się topisz, więc... - przerywam, gdy dochodzi do mnie to, co właśnie widzę. - Mój Boże – szepczę do siebie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Widzę, jak chłopak trzęsie się pod wpływem konwulsji i próbuje złapać oddech. Z jego ust wydobywa się piana, jego oczy są otwarte, ale wydaje się, jakby patrzył w nicość. Po jego przedramieniu spływa strużka krwi, która tworzy na podłodze małą kałużę. Zaraz obok niego zauważam strzykawkę; teraz już pustą, wcześniej napełnioną czymś, co sprawiło że teraz właśnie tak wygląda. </div>
<div>
Opanowuje mnie paniczny strach i przez chwilę w myślach słyszę tylko jedno słowo.</div>
<div>
PRZEDAWKOWAŁ.<br /><br /><b>A.♥</b></div>
<div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com93tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-82001386532733372272014-01-24T21:48:00.003+01:002014-01-24T23:34:15.410+01:00Niall. 4Hej Paróweczki!<br />
Na wstępie chciałabym Was przeprosić za to, że tak długo nie dodawałam 4 części. Myślałam, że dodam ją już na drugi dzień, ale wena uparcie nie chciała przyjść. Wobec tego, czwarta część wyszła tak jak wyszła i nie ukrywam, że nie jestem z niej zbytnio zadowolona.<br />
Poza tym.. zaczęłam się zastanawiać, jak to jest, że zazwyczaj pod imaginem mam 25, 30, góra 40 komentarzy, a tu nagle 70... Hahahahah, widać że jak chcecie, to potraficie!<br />
Kocham Was Kiełbaski! ♥<br />
<b>+ dziękuję Angeli, że mi to wszystko sprawdziła i stwierdziła, że nie ma tragedii! <3</b><br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=X6xokv_0cyQ" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
<br />
Gdy otwieram oczy, pierwsze co widzę, to rozczochrane blond włosy Nialla zaraz przy mojej szyi. Następnie zauważam, że jego głowa jest oparta na moim ramieniu, a jego ręce mocno oplatają mnie w pasie. I, o dziwo, nie uciekam. Nie czuję się nawet zażenowana.<br />
Po tej nocy coś się zmieniło. Niall opowiedział mi o całym swoim życiu. Potrafił otworzyć się przede mną pomimo faktu, że teoretycznie aż do wczoraj „nienawidziliśmy się”.<br />
<br />
- [T.I.], wstałaś już? - słyszę jego zachrypnięty głos.<br />
- Prawie – odpowiadam i przekręcam się na lewy bok, uważając jednak, żeby nie strącić z ramienia głowy blondyna.<br />
- Która godzina? - pyta i oplata mnie ciasno ramionami. Och, to takie.. przyjemne?<br />
<br />
Niechętnie otwieram oczy i sięgam po telefon leżący na szafce nocnej. Niall trochę rozluźnia uścisk, umożliwiając mi jako taką swobodę ruchów. Spoglądam na wyświetlacz telefonu i niemalże od razu wyskakuję z łóżka.<br />
<br />
- Kurwa mać! - krzyczę, kiedy przez przypadek następuję nogą na trampek Nialla i tracę równowagę. - Jest już po dziewiątej.<br />
<br />
Dwie sekundy później Niall również wyskakuje z łóżka i zaczyna grzebać w walizce w poszukiwaniu rzeczy do ubrania. Ja robię to samo.<br />
<br />
- Nie wierzę, że spóźnimy się na pierwszy trening – marudzi, wciągając na siebie czarny T-shirt z dziwnym nadrukiem w tęczowe koty. Dopiero w tym momencie dociera do mnie, że spał bez koszulki. I w dodatku przytulał mnie. - Myślałem... Myślałem, że to niemożliwe. Ja po prostu... nigdy się nie spóźniam. Nigdy – szczególnie zaakcentował ostatnie słowo.<br />
- Ja tak samo – odpowiadam, chwytając w dłoń parę ciemnoszarych legginsów, luźną błękitną bluzkę w chmurki i znoszoną parę czarnych, lakierowanych Martensów. - Zajmę na chwilę łazienkę, w porządku?<br />
- Pewnie – uśmiecha się i wygrzebuje z walizki szare dresy.<br />
<br />
W tej chwili orientuję się, że zaledwie dwa dni temu, nawet nie pytałabym się go o zdanie. Po prostu weszłabym do tej łazienki i siedziała w niej tak długo, jak by mi się podobało. Cóż... prawdopodobnie nie jestem już „starą [T.I.]”. Ale jak to możliwe, że jedna głupia noc tak bardzo nas do siebie zbliżyła?<br />
Pięć minut później, gdy wychodzę z łazienki, zauważam Nialla siedzącego na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Kołysze się w przód i w tył, ciągnąć się przy tym za włosy. Przez chwilę stoję jak zaklęta i obserwuję go, nie wiedząc co powinnam zrobić.<br />
<br />
- [T.I.] - bełkocze, a następnie z jego ust wydobywa się taki sam przeraźliwy jęk, jak ten gdy spał u mnie w domu.<br />
<br />
Jestem przerażona i nie wiem co mam robić. To wygląda jak jakiś atak, tylko nie wiem czego. Co do cholery się z nim dzieje? Czy to objawy odstawienia narkotyków, czy może coś innego?<br />
<br />
- Niall? - piszczę, klękając na podłodze pomiędzy jego nogami i delikatnie chwytając go za kolana. Chłopak zaczyna się trząść. - Niall, co się dzieje? Proszę, powiedz coś – w moim głosie słychać desperację.<br />
<br />
Nie wiedząc, co mam robić, chwytam blondyna za ręce i odsuwam je od jego twarzy. Jego oczy są jakieś takie nieobecne, bez wyrazu, tak jakby w ogóle nie przyjmował do siebie tego co widzi. Ten widok jest upiorny, to jak patrzeć na szmacianą lalkę w ciele człowieka.<br />
Ze zdenerwowania robi mi się niedobrze. Zaczynam odchodzić od zmysłów, krzyk rozdziera mi gardło. Mocno ściskam dłoń Nialla, zaczynam klepać go po policzkach, machać mu palcami przed oczami i kopać go w kolano, ale on nie reaguje.<br />
<br />
- Mój Boże, Niall! - krzyczę. - Co się dzieje?!<br />
- Już... w porządku – słyszę jego szept.<br />
<br />
W tym momencie chłopak w jakiś dziwny sposób dochodzi do siebie. Spogląda na mnie z zażenowaniem, a jego twarz raptownie okrywa rumieniec. Jestem tak bardzo szczęśliwa, że już jest normalny, że już wszystko w porządku, że nie kontroluję tego, co robię potem.<br />
A mianowicie rzucam się mu w ramiona i mocno przyciskam moje usta do jego ust.<br />
<br />
- P-przepraszam – jąkam się i gwałtownie odsuwam się od niego.<br />
- Chodźmy już, za dwanaście minut zaczynamy trening – mówi, tak jakby nic się nie stało.<br />
<br />
Ale ja widzę, że na nim moja reakcja wywołała jeszcze większe wrażenie niż na mnie samej.<br />
Szybko chwytam moją torbę z rzeczami przygotowanymi na zajęcia i podążam za Niallem do wyjścia.<br />
Wychodzimy z pokoju hotelowego i zjeżdżamy windą na dół, gdzie czeka na nas ubrany w czarny garnitur mężczyzna, przypominający mi trochę tajnego agenta. Uśmiecha się do nas ciepło i gestem zaprasza do wyjścia na dwór. Tak też robimy.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Spóźnienie – informuje nas surowo wyglądający mężczyzna, na oko koło czterdziestki.<br />
<br />
No co ty nie powiesz?! Ach, jak mnie denerwują tacy ludzie. W ogóle, wszyscy ludzie mnie denerwują, ale niektórzy w mniejszym, a niektórzy w większym stopniu. Jednak tacy jak ten, nadęty, wywyższający się i mówiący kompletnie niepotrzebne mi informacje palant, denerwują mnie najbardziej.<br />
<br />
- Przepraszamy, my po prostu... zaspaliśmy – tłumaczy się Niall.<br />
<br />
Mężczyzna unosi do góry swoje idealnie wyskubane brwi i mierzy nas wzrokiem. Przez chwilę stoimy przed nim, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.<br />
<br />
- Nie wyglądacie jak po seksie – stwierdza i ciumka ustami.<br />
<br />
Że co proszę?!<br />
Z Niallem wymieniamy pełne zdumienia spojrzenia i z trudem powstrzymujemy się od śmiechu. To niewiarygodne, jak bardzo zbliżyła nas do siebie ta jedna noc.<br />
<br />
- Do rzeczy – odzywa się jeszcze raz mężczyzna i zaczyna dłubać sobie w oku. - Jestem Theodore i to ja będę z wami ćwiczył balet. Gotowi?<br />
- Balet? - dziwi się Niall. - Myślałem, że...<br />
- To źle myślałeś – przerywa mu Theodore i pstryka palcami, pewnie po to, aby zapobiec dalszym dyskusjom.<br />
<br />
Posłusznie idziemy za nim przez korytarz i wchodzimy do sali treningowej, gdzie czeka na nas inny, ubrany w różowy T-shirt i białe rurki mężczyzna. Gdy widzę pełen dezaprobaty wzrok Nialla, automatycznie zaczynam się śmiać.<br />
<br />
- Zaczynam rozumieć, dlaczego w mojej szkole tancerzy przezywają gejami – mruczy pod nosem na tyle głośno, żebym go usłyszała i jednocześnie na tyle cicho, żeby nie słyszeli go nasi „trenerzy”.<br />
<br />
Uśmiecham się szeroko i delikatnie ściskam go za ramię. Chłopak odnajduje swoją dłonią moją dłoń i delikatnie ją ściska. Posyła mi jakieś dziwne spojrzenie, a ja udaję że rozumiem o co mu chodzi i lekko kiwam głową.<br />
Mężczyzna w różowym podchodzi do Theodora i zaczyna szeptać mu coś na ucho. Nasz trener zaczyna z zapałem kiwać głową. W końcu mężczyźni odklejają się od siebie i podchodzą do nas.<br />
<br />
- To jest Joseph – przedstawia faceta w różowym Theodore. - Będzie nam pomagał przez kilka pierwszych zajęć. Głównie tobie – wskazuje palcem na Nialla. - Pokaże ci dokładnie jak masz złapać swoją partnerkę podczas podnoszeń, no nie?<br />
<br />
Niall przytakuje.<br />
<br />
- Świetnie. Teraz przebierzcie się, zaczynamy za trzy minutki. Nie mamy czasu – trajkocze. - Powtarzam, nie mamy czasu!<br />
<br />
Theodore i Joseph wychodzą z sali i zostawiają nas na chwilę samych. Zaczynam wypakowywać z ubrania stroje do ćwiczeń. Niall robi to samo. Po chwili stajemy naprzeciwko siebie tak blisko, że nasze twarze dzieli jedynie kilka centymetrów.<br />
<br />
- Będziesz musiała mi zaufać – mówi blondyn, ściągając koszulkę w tęczowe koty przez głowę. - Potrafisz to zrobić?<br />
<br />
Zastanawiam się przez kilka sekund, po czym niezdecydowanie kiwam głową. Niall rzuca mi pytające spojrzenie.<br />
<br />
- Ale obiecujesz? - pytam, nerwowo łapiąc go za nadgarstek.<br />
- Co mam ci obiecać? - teraz to on pyta, zdezorientowanym wzrokiem szukając jakichkolwiek wskazówek na mojej twarzy.<br />
- Że nie pozwolisz mi upaść? - szepczę, rozluźniając uścisk.<br />
- Nigdy – odpowiada szeptem i czułym gestem przygarnia mnie do siebie.<br />
<br />
Składa na czubku mojej głowy delikatny pocałunek, a ja w tym czasie zastanawiam się, dlaczego mu na to wszystko pozwalam.<br />
<br />
- Ej? - pytam po chwili i spoglądam na niego. - Muszę się przygotować. Odwróć się i nie patrz.<br />
<br />
Niall niechętnie wypuszcza mnie z objęć i pozwala mi się przebrać. Powoli ściągam z siebie bluzkę i zamieniam ją na inną. Czuję na sobie czyjś wzrok.<br />
<br />
- Nie podglądaj! - karcę blondyna.<br />
- Sorry – śmieje się i z powrotem odwraca twarzą do ściany.<br />
<br />
W ekspresowym tempie przebieram spodnie i buty. W momencie, gdy kończę zawiązywać sznurówki w baletkach, drzwi do sali otwierają się i do środka wchodzą Theodore z Josephem. Joseph staje przy drążku i nie odzywa się ani słowem, natomiast Theodore taksuje nas swoim krytycznym spojrzeniem.<br />
<br />
- No, może być – mówi w końcu. - Teraz do drążka, marsz!<br />
<br />
Posłusznie wypełniamy jego polecenie. I właśnie na takim wypełnianiu jego poleceń mija nam kilka kolejnych godzin treningu.<br />
<br />
- Przerwa! - zarządza Theodore. - Macie pół godziny, potem zaczynamy podstawowe podnoszenia.<br />
<br />
Z mojego gardła wydobywa się jęk niezadowolona.<br />
<br />
- Jakieś problemy, panno [T.N.]? - pyta mężczyzna, uważnie mi się przyglądając.<br />
- Skądże – odpowiadam i sięgam do torby po butelkę wody mineralnej. - Jak na razie, jest fantastycznie.<br />
- Już za niedługo przestanie tak być.<br />
<br />
Czy to jakaś groźba?<br />
<br />
- [T.I.]? - słyszę cichy głos Nialla. Brzmi na przestraszonego.<br />
<br />
Gdy spoglądam w jego stronę, widzę jak siedzi skulony na podłodze. Całe jego ciało się trzęsie. Coś podobnego wydarzyło się dzisiaj rano. Boże drogi... co z nim jest nie tak?<br />
<br />
- Co się stało? - pytam i podchodzę do niego.<br />
- Czuję, że muszę... coś wziąć – odpowiada z wyraźnym trudem.<br />
<br />
Na początku nie dochodzi do mnie, co takiego ma na myśli, ale potem zaczynam rozumieć.<br />
<br />
- Nie rób tego – proszę, delikatnie gładząc jego plecy.<br />
- Nie mogę, ja po prostu... nie dam rady... ja... - dyszy.<br />
- Poczekaj do wieczora – dukam. Te słowa ledwie przechodzą mi przez gardło. Usiłuję grać na zwłokę. Nie chcę, żeby Niall ćpał.<br />
- Pozwolisz mi wtedy? - pyta i spogląda na mnie. Kiwam głową. - Dziękuję – odpowiada, ale nie przestaje się trząść.<br />
<br />
Nie chcę patrzeć na to, jak cierpi, więc wtulam głowę w jego klatkę piersiową i z całych sił zaciskam powieki.<br />
Tkwimy w takim uścisku aż do momentu, gdy Theodore i Joseph pojawiają się w drzwiach.<br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b>A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com84tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-43042926842048876402014-01-20T22:34:00.001+01:002014-01-20T22:34:25.173+01:00Niall. 3Hej kotki!<br />
Jest już trzecia część, również odrobinę dłuższa od pozostałych, także ten.. Miłego czytania!<br />
Jakaś dziewczyna spytała się mnie, czy trudno jest mi pisać w czasie teraźniejszym.<br />
Moja odpowiedź: <b>NIE CZUJĘ RÓŻNICY.</b> :)<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b>35 KOMENTARZY = 4 CZĘŚĆ</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: red;"><b><a href="http://www.youtube.com/watch?v=wVyggTKDcOE" target="_blank">KLIK.♥</a></b></span><br />
<span style="color: red;"><br /></span>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ze snu wybudza mnie czyjś krzyk.
Przez chwilę wydaje mi się, że to ja krzyczę, ale gdy odgłos się
powtarza, dochodzę do wniosku, że to musi być ktoś inny. A
konkretnie Niall.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z niechęcią wygrzebuję się spod
ciepłej kołdry i wychodzę z pokoju, zanim zdążę dokładnie
przemyśleć to, co mam zamiar zrobić. W mniej niż pół minuty
docieram do drzwi pokoju, w którym śpi blondyn. Niepewnie naciskam
na klamkę i uchylam je. <br /> Widzę chłopaka owiniętego ciasno
aksamitną kołdrą, szamoczącego się we śnie.<br /><br /> - Nie! -
krzyczy i nerwowo wymachuje rękami.<br /> - Niall? - szepczę, mając
nadzieję, że w ten sposób wybudzę go ze snu.<br /><br /> Niestety,
nic to nie daje. Chłopak cały czas miota się na łóżku, co
chwilę wydając z siebie zwierzęce jęki. Jestem tym przerażona i
zafascynowana jednocześnie. Przez moje myśli cały czas przewija
się jedno pytanie: co mu się śni?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mijają mniej więcej trzy minuty, a
ja nadal tylko patrzę na Nialla, nawet nie starając się nic
zrobić. Jednak moje dobre serce nie odpuszcza i każe mi go obudzić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niall! - krzyczę głośniej. <br /><br /> Chłopak na chwilę zamiera, ale ostatecznie się nie budzi. Wydaje
z siebie kolejny jęk, tym razem nieco cichszy, ale równie
przeszywający co wcześniejsze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bez zastanowienia wskakuję na łóżko
i chwytam Nialla za ramiona. Będąc tak blisko niego, jestem w
stanie dojrzeć kropelki potu na jego czole. Mocno potrząsam jego
ramionami, a on momentalnie otwiera oczy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- [T.I.]? - szepcze. - Coś się
stało?<br /> - Krzyczałeś – odpowiadam i zaczynam delikatnie
gładzić ręką jego ramię, żeby trochę go uspokoić. <br /> -
Miałem... zły sen – przyznaje niechętnie i z zażenowaniem chowa
twarz w poduszkę. <br /> - Zdążyłam się domyślić – prycham,
może trochę zbyt sarkastycznie. <br /><br /> Wiem, że nie powinnam
być teraz dla niego niemiła, ale to nie było specjalnie. Może już
za bardzo przyzwyczaiłam się do używania tego ironicznego tonu. <br /> Przez chwilę leżymy z Niallem ramię w ramię. Ja, ze wzrokiem
wlepionym w sufit, on, ze wzrokiem wlepionym we mnie. Zaczynam czuć
się trochę niezręcznie, więc postanawiam wrócić do swojego
pokoju. Jednak zanim zdążę podnieść się z łóżka, czuję
elektryzujący dotyk Nialla na mojej dłoni.<br /><br /> - Nie zostawiaj
mnie teraz, dobrze? - pyta i odszukuje w ciemności moje oczy.<br /> -
Yh.. - wzdycham, niepewna co powinnam odpowiedzieć. - Dobrze –
mówię w końcu i kładę się obok niego.<br /> - Poczekaj aż zasnę,
potem możesz iść – szepcze miękko i bierze głęboki oddech.<br /><br /> Wow, dzięki – myślę, ale nie wypowiadam tego na głos. To
mogłoby go urazić, przez co jeszcze trudniej byłoby mu zasnąć, a
tego nie chcemy oboje. Dlatego zamiast wygłosić swoją przemądrą,
sarkastyczną uwagę, kładę się z powrotem obok niego na materacu.
<br /> Jakieś pięć minut później oddech Nialla staje się
równomierny, tak jak oddech śpiącego człowieka. Powoli staczam
się z łóżka i na paluszkach podchodzę do drzwi. Następnie
ostrożnie, tak żeby go nie obudzić, zamykam je za sobą. <br /><br />***</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /> - Em... Wstawaj? - słyszę czyjś
głos przy swoim uchu.<br /><br /> Zaraz, zaraz... Wcale nie czyjś. <br /> Otwieram oczy i widzę dokładnie to, czego nie chcę widzieć:
uśmiechnięta gęba Nialla Horana znajduje się mniej więcej
dwadzieścia centymetrów od mojej twarzy. Mimowolnie wlepiam wzrok w
jego wargi, na dłużej zatrzymując się na jego kolczyku. <br /><br />
- Co ty tu robisz, do cholery jasnej?! - cedzę przez zaciśnięte
zęby i rzucam w niego pluszowym misiem.<br /> - O, widzę, że
rozpieszczona [T.I.] [T.N.] wróciła – warczy i odrzuca pluszaka
na bok. - Twój tato kazał mi ciebie obudzić, więc wstawaj – w
jego głosie nie ma już ani krzty ciepła. <br /><br /> Niall podnosi
się z łóżka i staje zaraz obok niego, patrząc na mnie z góry.
Rzucam mu mordercze spojrzenie i powoli odkopuję się z pościeli.
<br /><br /> - Wstałam – rzucam, wymijając go i wychodząc z pokoju.<br />
- Brawo – odpowiada i rusza za mną.<br /><br /> W milczeniu idziemy
przez korytarz i schodzimy po schodach na dół, gdzie witają nas
uśmiechnięte twarze moich rodziców. Co wszystkich wzięło na te
uśmiechy?<br /> Ach tak... Dzisiaj wyjeżdżamy na warsztaty. Ja i
Niall... Dwa tygodnie z tym dupkiem to coś, czego nie potrafię
sobie wyobrazić. Nie mam pojęcia jak zdołam to przetrwać. <br /> Całą czwórką zasiadamy do stołu. Przede mną stoi talerz
napełniony przeróżnymi pysznościami: jajecznicą, pomidorami,
kiełkami, smażoną szynką... Smażoną szynką? Zazwyczaj mama nie
pozwala mi jeść niczego smażonego, ze względu na taniec. Skąd ta
nagła zmiana?<br /> Ach tak... Dzisiaj wyjeżdżamy na warsztaty.
Dlaczego oni muszą mi o tym co chwilę przypominać?<br /><br /> -
Smacznego – mówię z uśmiechem i zabieram się za jedzenie. <br />
- Nawzajem – odpowiada Niall. <br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moi rodzice tylko kiwają
głowami, a potem posyłają sobie znaczące spojrzenia. Och, tylko
nie to. Zdaje się, że oni próbują nas ze sobą zeswatać. Nie
sądziłam, że to może zajść aż tak daleko. <br /><br /> - Jak ci
smakuje, Niall? - pyta moja mama i patrzy na niego wyczekująco.<br />
- Jest wspaniałe – śmieje się i wpycha do ust solidną porcję
sałatki z paluszkami krabowymi. - Dawno nie jadłem takich
pyszności.<br /><br /> Moja mama zaczyna chichotać. Cóż, słodko.
Okazuje się, że jeśli chce, Niall potrafi być uprzejmy. No kto by
pomyślał! <br /> Tak samo jak wczorajszą kolację, posiłek
dokańczamy w milczeniu. Następnie pomagam mamie pozbierać
wszystkie naczynia ze stołu, a tato zabiera Nialla do samochodu,
żeby pomógł mu w zapakowaniu naszych bagaży. Za dwie godziny
wyjeżdżamy, a ja nawet się nie ubrałam. Nie zdążyłam pożegnać
się z żadnym z moich znajomych. Tragedia. Jak zawsze to ja jestem
poszkodowana najbardziej ze wszystkich. <br /><br />***<br /><br /> Droga
dłuży mi się okropnie. Nie dość, że do Londynu mamy okropnie
daleko, to jeszcze muszę siedzieć na tylnej kanapie obok Nialla.
Niby nie robi nic, co mogłoby mnie wkurzać, tylko bawi się
kolczykiem w swojej dolnej wardze, ale to i tak okropnie mnie
rozprasza.<br /><br /> - Mamo, daleko jeszcze? - pytam, wychylając głowę
do przodu.<br /> - Kochanie, to samo pytanie zadałaś jakieś dwie
minuty temu – odpowiada mama i powraca do przeglądania jakiegoś
modowego czasopisma. - Rozumiem, że nie możesz się doczekać, ale
to nie powód, by co chwilę pytać się o to samo.<br /><br /> Och,
pytam bynajmniej nie z tego powodu. Szczerze mówiąc, wcale nie chcę
jechać na te warsztaty. Całkowicie mi się odechciało. <br /> Z
braku jakiegokolwiek zajęcia, zaczynam podśpiewywać piosenkę
lecącą w radiu. Tą prostą czynnością momentalnie zwracam na
siebie uwagę Nialla. Chłopak przygląda mi się uważnie, tak
jakbym była jakimś szczególnie ciekawym obiektem muzealnym. Rzucam
mu piorunujące spojrzenie.<br /><br /> - Nie wiedziałem, że śpiewasz
– mówi, przylepiając na twarz zawadiacki uśmieszek. Och Horan,
żebyś ty wiedział jak bardzo mnie wkurzasz!<br /> - Ja też nie
wiedziałam – odpowiadam teatralnym szeptem. <br /><br /> Chłopak
zaczyna się śmiać. Tak, rzeczywiście, bardzo śmieszne. <br /> Krzyżuję ręce na piersi i ostentacyjnie obracam głowę w stronę
okna. Nie mam już ochoty wdawać się w idiotyczne dyskusje z tym
palantem, dlatego udaję, że bardzo interesuje mnie oglądanie
przejeżdżających obok nas samochodów. <br /><br /> - Daj spokój,
[T.I.], nie zachowuj się jak dziecko – śmieje się Niall,
delikatnie trącając mnie w ramię.<br /> - Nie. Dotykaj. Mnie. -
ostrożnie cedzę każde wypowiadane słowo. - I wcale nie zachowuję
się jak dziecko! <br /> - Owszem, zachowujesz.<br /> - Nie mam ochoty z
tobą rozmawiać – odpowiadam i znów wlepiam wzrok w szybę
samochodu. <br /><br /> Jakieś dziesięć sekund później słyszę
pełen entuzjazmu głos mojej mamy:<br /><br /> - To już tutaj,
dzieciaczki! Jesteśmy na miejscu! <br /><br /> No to się zacznie.
<br /><br />***<br /><br /> Przesadnie schludnie ubrana blondynka prowadzi
nas przez przesadnie schludny hotelowy hall do naszych, zapewne też
przesadnie schludnych pokojów. <br /> Przez chwilę idziemy prosto,
potem skręcamy w lewo, następnie w prawo i zatrzymujemy się przed
brązowymi dębowymi drzwiami z napisem 611.<br /><br /> - Oto wasz pokój
– mówi profesjonalnym tonem blondynka. - Macie własną łazienkę,
ręczniki są zmieniane codziennie. Przy łóżku stoi szafka z
intercomem, dzwonić w razie potrzeby. A tutaj wasza karta, nie
zgubcie jej – mierzy nas wzrokiem i podaje Niallowi srebrną,
błyszczącą plakietkę. <br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeszcze raz analizuję jej słowa i
wtedy dochodzi do mnie, co ona właściwie powiedziała.<br /><br /> -
Jak to: NASZ POKÓJ? - dziwię się. - Myślałam, że będziemy
mieszkać osobno – spoglądam kolejno to na nią, to na Nialla. <br />
- Nie, nie... W regulaminie jest wyraźnie zaznaczone, że tancerze
mieszkają razem – odpowiada kobieta. - Jeśli bardzo wam to
przeszkadza, możemy wstawić szklaną szybę biegnącą przez środek
łóżka. <br /> - Och... Czy to znaczy, że mamy spać razem?<br /> - W
rzeczy samej – uśmiecha się blondynka. - Mam nadzieję, że nie
jest to dla państwa kłopot.<br /> - Nie, skądże znowu – odpowiada
za mnie Niall i posyła mi przepraszające spojrzenie. <br /> -
Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie mamy już innych pokojów
dwuosobowych.<br /><br /> Ta, jasne. Co z tego, że pokój był
rezerwowany kilka miesięcy wcześniej. Innych już nie mają, no bo
po co? Po co brać pod uwagę fakt, że nienawidzę Nialla, przecież
to tylko wszystko komplikuje, prawda? <br /> Zanim zdążę się
zorientować, zostajemy sami w naszym cudownym dwuosobowym
apartamencie. <br /><br /> - Głupio wyszło – wzdycha Niall. <br /> -
Nie, wcale! - krzyczę. - Ja pierdole! Nie mogłeś jej czegoś
powiedzieć?! Czegokolwiek?! Naprawdę jesteś takim idiotą?!<br /> -
Spokojnie, [T.I.] - szepcze i chwyta mnie za rękę. Od razu
wyszarpuję ją z jego uścisku. - Jakoś damy radę. Nie myśl o tym
jak o wakacjach dla dwojga. To są warsztaty. Chodzi nam tylko o
taniec, nic innego nas nie obchodzi, tak?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Niby tak... - odpowiadam wymijająco.
Nie do końca wiem o co mu chodzi. <br /> - No więc... Możesz udawać
że mnie tu nie ma, ale to będzie raczej trudne, więc po prostu
zapomnijmy na chwilę o tym, jak bardzo się nienawidzimy i...
Spróbujmy udawać przyjaciół. <br /><br /> Z powątpiewaniem unoszę
jedną brew i krzyżuję ręce na piersi. <br /><br /> - Albo chociaż
znajomych – dodaje w końcu.<br /> - Śpisz na podłodze –
informuję go.<br /> - Jak tam chcesz – odpowiada, tak jakby był
przekonany, że w rzeczywistości będzie inaczej. Idiota. <br /><br />***<br /><br /> Jest druga w nocy Leżę w łóżku już od jakiejś godziny i nadal
nie potrafię zasnąć. Niall za to spokojnie śpi na podłodze i co
chwilę słodko pochrapuje. Dobrze, że przynajmniej dzisiaj nie
krzyczy. <br /> Postanawiam sobie, że jeśli w ciągu kolejnych
piętnastu minut nie uda mi się zasnąć, to nie będę myśleć o
konsekwencjach, tylko po prostu obudzę Nialla. No ale póki co,
staram się mniej więcej uspokoić oddech, wtulić w poduszkę i
myśleć o jakichś przyjemnych rzeczach.<br /> Oczywiście nie
wychodzi. <br /><br /> - Niall? - szepczę.<br /> - Tak [T.I.]? - pyta
zaspanym głosem.<br /><br /> Nagle słyszę stuknięcie, a zaraz potem
ciche syknięcie blondyna.<br /><br /> - Co się stało?<br /> - Nic... Po
prostu uderzyłem się w rękę – śmieje się. - Przeżyję. <br /><br /> Z trudem zdobywam się na uśmiech, bo w ogóle nie jest mi do
śmiechu.<br /><br /> - Dlaczego nie śpisz? - pyta, usadawiając się na
łóżku obok mnie. <br /> - Nie mogę spać – odpowiadam i patrzę
na niego. Czuję się przegrana. Nigdy nie pomyślałabym, że to
właśnie jego będę prosiła o pocieszenie. <br /> - Bezsenność? -
uśmiecha się. Nieśmiało kiwam głową. - Połóż się – mówi,
a ja bez narzekania wypełniam jego polecenie.<br /><br /> Niall
nachyla się nade mną i otula mnie kołdrą. Nasze ręce przez
przypadek ocierają się o siebie, ale on zdaje się tego nie
zauważać. Chłopak nieśmiało siada po turecku zaraz obok mnie. Ma
w sobie tyle ciepła i cierpliwości do mnie... Zaczynają mnie
zżerać wyrzuty sumienia.<br /><br /> - Przepraszam, że cię obudziłam
– szepczę, delikatnie chwytając jego dłoń. <br /><br /> Czuję,
że na początku chce ją cofnąć, ale potem odwzajemnia uścisk.<br /><br />
- Nie ma problemu. Znalazłem dobry sposób, żeby pomóc ci zasnąć.
<br /> - Jaki? - pytam i patrzę na niego w sposób, w jaki
pięcioletnie dziecko patrzy na mamę, która daje mu cukierka – z
uwielbieniem i nadzieją.<br /> - Opowiem ci bajkę – szepcze.<br /><br /> Uśmiecham się i zachęcająco poklepuję miejsce obok siebie.
Niall z zakłopotaniem kładzie się obok mnie i przykrywa kołdrą.
Ciepło jego ciała jest takie kojące... Oj, coś ze mną nie tak.<br /><br />
- Dawno temu, żył sobie mały chłopiec, którego rodzice zbyt
ciężko pracowali, by móc się nim porządnie zaopiekować. Dlatego
ten chłopiec często opuszczał szkołę i zamiast tego włóczył
się po obrzeżach miasta, szukając nowych, ciekawych miejsc. I tak
mijały lata. Przez ten czas, chłopiec znienawidził swoje życie i
rodziców do tego stopnia, że każdego dnia myślał o samobójstwie.
Wytchnienie dawał mu jedynie taniec. Pewnego dnia, gdy był już
dużo starszy, i szedł sobie ulicą, zaczepiło go dwóch, na pozór
niewinnie wyglądających mężczyzn. Powiedzieli, że mają coś dla
niego i wyjęli zza pleców białą tabletkę. Powiedzieli, że
rozwiąże ona wszystkie jego problemy. Chłopiec uwierzył im od
razu i bez wahania połknął tabletkę. I tak się zaczęło. Na
początku jedna tabletka dziennie, potem dwie... Po jakimś czasie,
chłopiec zaczął próbować innych rzeczy, które sprawiały, że
zapominał o wszystkich swoich troskach. Wtedy jeszcze nie wiedział,
że popadł w nałóg. Zorientował się zbyt późno. A jego rodzice
nic nie zauważali, więc nie mogli mu pomóc... A potem ten chłopiec
poznał dziewczynę, która mogła na zawsze odmienić jego życie.
Ale nie zrobiła tego, bo ona nie widziała, że ten chłopiec
potrzebuje pomocy... I to.. To już właściwie koniec – szepcze.<br />
- To smutna historia – odpowiadam, również szeptem. Zaczynam
analizować ją jeszcze raz... Chłopiec, który kocha taniec... -
Niall? - pytam.<br /> - Tak księżniczko?<br /> - Czy... czy to jest
historia o tobie?<br /><br /> Chłopak nie odpowiada. Przez chwilę
wpatruje się tępym wzrokiem w ścianę, po czym delikatnie kiwa
głową.
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /> - Śpij już, [T.I.] - mówi,
głaszcząc mnie po włosach.<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A ja nie zastanawiam się
dłużej nad jego słowami, tylko po prostu zasypiam, wtulając się w jego ciepłe ciało.<br /><br /><br /><b>A.♥</b><br /><br />
</div>
</div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com70tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-63586789245420328542014-01-19T00:01:00.000+01:002014-01-19T00:01:56.273+01:00Niall. 2<div style="margin-bottom: 0cm;">
Hej Miśki!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jest i druga część, zdecydowanie dłuższa od pierwszej! Nie wiem czy polubiliście Nialla w takim wydaniu, dajcie mi znać. :D</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miłego przyszłego tygodnia, niech będzie lepszy niż poprzedni. ♥</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<b><a href="http://www.youtube.com/watch?v=k2iNfbnr1hA" target="_blank">KLIK.♥</a></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pojutrze wyjazd. Mama od samego rana
krząta się po całym domu, próbując wynajdywać coraz to nowsze
rzeczy, które koniecznie muszę wziąć ze sobą. Bawi mnie ta jej
bieganina. Osobiście wystarczyłyby mi tylko wygodne trykoty do
tańca, kilka luźnych swetrów i legginsy, ale nie będę jej tego
mówić, bo mogłaby czuć się urażona.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z każdym dniem coraz bardziej nie
chce mi się jechać. Na początku euforyczny stan wywołany samym
faktem, że zostałam wybrana na warsztaty, przyćmiewał niechęć,
którą czułam ze względu na Nialla. Gdy zamykam oczy, cały czas
czuję jego rękę obejmującą mnie w talii i na samą myśl o tym
przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze. Dlaczego zawsze jest tak,
że dwie osoby, które się nienawidzą muszą być razem w grupie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wpakowuję do walizki stertę
bluzek, koszul i spodni oraz wszystkie moje dresy i trykoty, tak żeby
wygodnie mi się tańczyło. Na samym dole walizki znajdują się
moje ukochane baletki, które dostałam od dziadka na szesnaste
urodziny. Odkopuję je spod grubej warstwy ubrań i przytulam do
siebie, mając nadzieję, że ich szorstka faktura w jakiś
nienaturalny sposób doda mi siły.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- [T.I.] - mama wychyla głowę przez
szparę w drzwiach. - Musimy porozmawiać. <br />
<br />
O nie.. Takie
słowa zawsze zwiastują kłopoty. Mimo wszystko, uśmiecha,się do
mamy i kiwam głową na znak, że rozumiem i zaraz do niej zejdę.
Niechętnie odkładam baletki i powoli podnoszę się z podłogi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Schodzę po schodach na dół i
kieruję się do salonu, gdzie zastaję moich rodziców i parę
jakichś innych ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałam.
Oprócz tego, na kanapie zaraz obok mojej mamy zauważam fioletowe
końcówki włosów Nialla. Światło załamuje się na kolczyku w
jego dolnej wardze, a jego oczy wlepione są prosto we mnie.<br />
<br />
- Dzień dobry – mówię uprzejmie do państwa Horanów. W ramach
odpowiedzi kiwają do mnie głową.<br />
- Cześć [T.I.] - słyszę
przepełniony jadem głos Nialla. <br />
<br />
Chcę odpowiedzieć mu
równie chłodno, ale przypominam sobie, co kilka dni temu mówiła
mi mama: chociaż postaraj się być dla niego miła. No więc staram
się. <br />
<br />
- Cześć Niall – odpowiadam z uśmiechem i
usadawiam się na fotelu zaraz naprzeciwko niego. - Mamo, mieliśmy o
czymś porozmawiać. <br />
- Ach tak... - mama mówi to takim tonem,
jakby na śmierć zapomniała o swoich poprzednich słowach. Nerwowym
ruchem wygładza materiał czarnej ołówkowej spódnicy, którą
wkłada tylko na specjalne okazje. - Jak wiesz, rodzice Nialla nie są
w zbyt dobrej sytuacji finansowej, więc nie stać ich na zakup
własnego samochodu.<br />
<br />
No coś takiego. Myślałam, że
państwo Horan dosłownie śpią na pieniądzach. Nie wyglądają na
ludzi, którym czegokolwiek kiedykolwiek brakowało. Mimo, że nie
wierzę w ani jedno wypowiedziane przez nią słowo, ze zrozumieniem
kiwam głową. Już wiem do czego zmierza, aż zbyt dobrze. <br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Dlatego razem z mamą
zdecydowaliśmy, że możemy podwieźć Nialla naszym samochodem,
oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko tego – dokańcza za nią
tato i rzuca mi wyczekujące spojrzenie.<br />
<br />
Cholera jasna,
oczywiście że mam coś przeciwko! Niall Horan to jedyna osoba na
tym świecie, której szczerze nienawidzę, a oni myślą, że z
chęcią pozwolę mu jechać ze sobą jednym samochodem! To chyba
jakieś żarty!<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- To żaden problem, tato – mówię
jednak. <br />
- Znakomicie – teraz głos zabiera tato Nialla. -
Dostarczymy wam naszego syna jutro wieczorem. Szósta wam pasuje?<br />
<br />
Zaraz, jak to jutro wieczorem? Przecież wyjazd jest pojutrze! On
nie może spędzić nocy w moim domu! Każdy, tylko nie on! Och,
dobry Boże, dlaczego nagle cały świat obrócił się przeciwko
mnie? <br />
<br />
- Jak najbardziej – odpowiada moja mama, ze swoim
wyuczonym profesjonalnym uśmiechem przylepionym do twarzy. - Będzie
nam bardzo miło gościć go u siebie, prawda [T.I.]?<br />
- Jasne,
mamo – cedzę przez zaciśnięte zęby i kątem oka spoglądam na
Nialla.<br />
<br />
On również jest spięty, prawdopodobnie jeszcze
bardziej niż ja. Co chwila nerwowo przeczesuje palcami włosy i
wodzi wzrokiem po całym pokoju. Ciekawe czy, jeśli faktycznie jest
taki biedny, kiedykolwiek miał okazję siedzieć w domu o
wyposażeniu lepszym niż pięciogwiazdkowy hotel. To pytanie męczy
mnie aż do końca tego jakże miłego wieczoru.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jakieś pół godziny później, z
ust mamy Nialla padają słowa, na które czekałam od chwili, gdy
przekroczyli próg naszego domu:<br />
<br />
- Mirando – zwraca się do
mojej mamy – myślę, że powinniśmy już iść. Niall musi się
wyspać, jutro czeka go bardzo wyczerpujący trening. Dziękuję za
takie ciepłe przyjęcie.<br />
- Nie ma za co, Mauro – odpowiada
moja mama. - Twój syn jest uroczy.<br />
<br />
Co takiego?!<br />
Nie
mogąc się powstrzymać, parskam śmiechem, jednak ani moi rodzice,
ani rodzice Nialla zdają się tego nie zauważać. Coś podobnego,
Niall Horan uroczy. A byłam pewna, że te słowa są swoimi
przeciwieństwami. <br />
<br />
- [T.I.] również jest urocza – słyszę
zachrypnięty głos Nialla z charakterystycznym irlandzkim akcentem.
<br />
<br />
Przez chwilę nie potrafię się pozbierać. To dziwne,
ale w jego głosie nie było ani krzty ironii. To wydawało się
być... szczere. Ale niby dlaczego miałoby takie być? W końcu my
się NINAWIDZIMY. Prawda?<br />
Niall powoli podnosi się z kanapy i
ze wszystkich sił stara się unikać mojego wzroku. Razem z mamą i
tatą odprowadzamy całą rodzinę Horanów do drzwi i serdecznie się
z nimi żegnamy. Moi rodzice niemal od razu wracają do środka, ja
jednak zostaję przed domem i staram się dojrzeć w którą stronę
idą nasi goście. Dopiero gdy znikają za zakrętem, decyduję się
wrócić do domu. <br />
<br />
- Już wszystko spakowane? - słyszę głos
mojej mamy.<br />
- Została mi tylko jeszcze szczoteczka do zębów –
odpowiadam. <br />
<br />
W sumie to nie do końca prawda, bo w
rzeczywistości cała zawartość mojej walizki leży rozrzucona na
ziemi, ale stwierdzam, że ten szczegół można pominąć. <br />
<br />
- To wspaniale – stwierdza tato. <br />
- Przepraszamy cię za Nialla
– mówi mama. - To po prostu tak jakoś wyszło, uwierz, że nie
zrobiliśmy tego specjalnie.<br />
- Nie ma problemu, mamo – szepczę,
chociaż i tak jej nie wierzę. <br />
<br />
W podłym nastroju wracam
na górę, by zmierzyć się z piętrzącymi się stosami ubrań.
Patrzę na to wszystko z niechęcią, ale ostatecznie pokonuję swoje
lenistwo i siadam na podłodze, by jeszcze raz wszystko starannie
wpakować do walizki. <br />
Po jakiejś godzinie żmudnej roboty
wszystko jest już spakowane. Wstaję z ziemi i robię kilka skłonów,
żeby rozprostować zastałe kości. Następnie wyjmuję z komody
krótkie bawełniane spodenki i luźną koszulkę, a potem idę do
łazienki, wziąć gorący prysznic. <br />
Strugi gorącej wody
opływają moje nagie ciało, a ja potrafię myśleć tylko o tym, że
jutro Niall Horan będzie spał ze mną w jednym domu. Nie chcę
tego. Chcę, żeby dał mi święty spokój. <br />
Wracam do swojego
pokoju i od razu wskakuję do łóżka. Przykładam głowę do
poduszki i momentalnie zasypiam. Śni mi się chłopak o
blond-fioletowych włosach i światło załamujące się na kolczyku
w jego dolnej wardze. Wiem, że śni mi się Niall, ale sama przed
sobą nie chcę się do tego przyznać.<br />
<br />
***</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dochodzi osiemnasta. Mama jeszcze
raz upewnia się, że w pokoju gościnnym znajdują się wszystkie
rzeczy potrzebne Niallowi do przeżycia tej jednej nocy w naszym
domu. Tato nakrywa stół do kolacji, a ja stoję w kuchni i co
chwilę mieszam makaron z sosem – jak przed chwilą się
dowiedziałam, ulubioną potrawę Horana. To dziwne, że moi rodzice
wiedzą o nim aż tak dużo. Przecież to tylko chłopak, który
przez przypadek pojawił się w moim życiu. Nic oprócz tańca mnie
z nim nie łączy. I mam nadzieję, że nigdy nie będzie.<br />
Punktualnie o osiemnastej słychać dzwonek do drzwi. Mama od razu
zrywa się, by otworzyć. Po chwili słyszę jej podekscytowane
szczebiotanie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Och Niall, cześć misiaczku!
Zaprowadzę cię do twojego pokoju. Craig! - woła mojego tatę. -
Pomóż mu wnieść te wszystkie walizki na górę! [T.I.] - tym
razem zwraca się do mnie. - Nakładaj kolację na talerze!<br />
- Tak
jest! - odpowiadam i z przesadną precyzją nalewam makaronu z sosem
do głębokich talerzy. Na koniec ozdabiam każde danie listkiem
bazylii. - Podano do stołu! - krzyczę, w sumie sama nie wiem
dlaczego. Tak jakoś mnie naszło.<br />
<br />
Po chwili w jadalni
pojawia się tato, mama i Niall. Chłopak zerka w moją stronę, ale
ja udaję, że nie zauważam jego spojrzenia. Ciepło uśmiecham się
do rodziców i zajmuję swoje miejsce przy stole. Zaraz obok mnie
siada... o nie. Niall. No cóż, jak mogłoby być inaczej?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
- Smacznego! - mówi moja mama.<br />
<br />
Uśmiecham się grzecznie i sięgam po widelec. Nakładam pierwszą
porcję makaronu i wpycham ją sobie do ust. Ze zdziwieniem
stwierdzam, że danie jest genialne. Zaczynam rozumieć, dlaczego
Niall tak bardzo je lubi. <br />
Jemy w ciszy. Moi rodzice co chwilę
posyłają mi przepraszające spojrzenia, ale skutecznie ich
ignoruję. To ich udawane współczucie tylko pogarsza całą
sytuację.
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Po kolacji zaprowadzam Nialla na
górę do jego pokoju. Idziemy ramię w ramię, nie odzywając się
do siebie ani słowem. W korytarzu słychać tylko nasze oddechy.<br />
<br />
- Dobrze wiesz, że nie chcę tu być równie mocno, jak ty nie
chcesz, żebym tu był – chłopak pierwszy przerywa milczenie i
zaczyna bawić się kolczykiem w swojej wardze. - Dlatego... po
prostu postaraj się udawać, że mnie tu nie ma. Ja będę starał
się robić to samo. <br />
- W porządku – odpowiadam i ośmielam
się spojrzeć mu prosto w oczy.<br />
<br />
Nie wiem dlaczego, ale
dostrzegam w nich ból.<br />
<br />
- Mam nadzieję, że jakoś
przeżyjemy te dwa wspólne tygodnie – szepczę.<br />
- Nie mamy
wyjścia – odpowiada. - Ale mimo wszystko, proszę, staraj się
trzymać z daleka ode mnie.<br />
- Dlaczego? - pytam zaskoczona.<br />
-
W rzeczywistości nie jestem kimś, z kim twoi rodzice chcieliby,
żebyś się zadawała – mówi, a jego głos jest przepełniony
jadem. <br />
<br />
Przez chwilę panuje między nami nieznośne
milczenie, które przerywa charakterystyczne brzęczenie skrzydełek
komara. Zaczynam śledzić owada wzrokiem. Zatacza się, kręcąc w powietrzu kręgi. W końcu wpada na ścianę i rozpłaszcza się na niej. Gdy stwierdzam, że komar już nie żyje,
swoje spojrzenie kieruję z powrotem na Nialla.<br />
<br />
- Słodkich
snów, [T.I.] - słyszę zmysłowy szept blondyna. Skąd ta nagła
zmiana?<br />
- Kolorowych – odpowiadam i posyłam mu ciepły
uśmiech.<br />
<br />
Kiedy idę korytarzem w stronę swojego pokoju,
cały czas czuję na sobie jego palące spojrzenie. <br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br /></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-24848363035309121432014-01-17T20:35:00.002+01:002014-01-17T20:35:27.936+01:00Niall. 1Hejka Misiaczki!<br />
Teraz zaczynam kilkupartowca o Niallu, tym razem w wydaniu mrocznego tancerza... Czegoś takiego jeszcze nie było, więc mam nadzieję, że się Wam spodoba! Pierwsza część jest krótka, bo nie wiem czy w ogóle jest sens to kontynuować. Jeśli tak, to postaram się, żeby następne były dłuższe. :D<br />
Jeszcze garść informacji na koniec:<br />
<b>- 4 część to OSTATNIA część imagina o Zaynie-nauczycielu</b><br />
<b>- 2 część Wszystkich nie jest ostatnią, po prostu czekam na wenę żeby coś napisać</b><br />
<b>- PRAWDOPODOBNIE 6 część Lou była ostatnią (nie widzę sensu dalej tego ciągnąć)</b><br />
KOCHAM WAS!<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=TJmcU991p-w" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
Jeszcze tylko ostatni obrót, wymach nogi w prawo i powolny upadek na podłogę. Światła gasną, muzyka cichnie. Przez ułamek sekundy słyszę tylko swój urywany oddech; potem dołączają do niego oklaski setek ludzi siedzących na widowni.<br />
Jednym sprawnym ruchem podnoszę się z podłogi. Zapala się pojedyncze światło, oświetla mnie i zaczyna podążać za każdym moim ruchem. Staję na środku sceny i otrzepuję spódnicę, a następnie wykonuję zamaszysty ukłon. Słyszę stukot zamykających się teatralnych siedzeń. Widownia wstaje. Kłaniam się jeszcze raz, po czym, z największą gracją na jaką mnie stać, schodzę ze sceny.<br />
Chwytam butelkę wody, którą postawiłam przed występem za kurtyną, otwieram ją i pociągam solidny łyk. Idę wgłąb kulis, co chwilę mijając koleżanki i kolegów z klubu. Wszyscy składają mi gratulacje, a ja grzecznie dziękuję, mimo że uważam, że wcale na nie nie zasługuję.<br />
<br />
- [T.I.], byłaś niesamowita! - słyszę przepełniony dumą głos mojego trenera.<br />
- Absolutnie nieziemska solówka! - wtóruje mu jego żona, aktualna mistrzyni Europy w tańcu współczesnym.<br />
<br />
Dziękuję obojgu, po czym udaję się w stronę garderoby. Po drodze jednak zauważam, że ktoś się mi przygląda. Niepewnie obracam głowę, bojąc się zobaczyć kogoś, kogo bym nie chciała. I właśnie tak się dzieje.<br />
Z drugiego kąta korytarza, przygląda mi się uosobienie wszystkich moich koszmarów - Niall Horan. Jak zwykle ma na sobie luźną koszulkę na ramiączkach, która idealnie uwydatnia wszystkie jego mięśnie, oraz czarne jeansowe rurki z wieloma dziurami i przetarciami. Całe jego ręce pokrywa siatka tatuaży, podobnie jak klatkę piersiową. Uśmiecha się szelmowsko, językiem oblizując dolną wargę. Połyskuje w niej okrągły, metalowy kolczyk.<br />
Najlepszy tancerz współczesny w całym kraju, zdobywca kilkudziesięciu nagród... Szkoda tylko, że taki nadęty.<br />
<br />
- Proszę, proszę - mruczy, obrzucając mnie badawczym spojrzeniem. - Panna [T.N.], obiecująca tancerka młodego pokolenia - parska, kręcąc głową z niedowierzaniem.<br />
- Jakieś uwagi, panie Horan? - pytam ironicznie.<br />
<br />
Podchodzę bliżej, trzymając głowę wysoko uniesioną. Muszę przynajmniej sprawiać wrażenie, że on zupełnie mnie nie onieśmiela.<br />
<br />
- I owszem. Masz fatalne puenty i całkowity brak gracji przy upadkach. Ale skoro widownia wstała, to, no cóż... - milczy przez chwilę, świdrując mnie spojrzeniem swoich niebieskich oczu. - Należą ci się gratulacje - syczy. Jego głos jest przepełniony jadem. - Brawo, [T.I.] - dodaje, od niechcenia klaszcząc w dłonie.<br />
- Och, to takie miłe z twojej strony - cedzę przez zaciśnięte zęby, wykrzywiając usta w fałszywym uśmiechu. - Pozwolisz, że pójdę się ubrać?<br />
- Jak mógłbym ci zabronić? - odwzajemnia mój uśmiech i odwraca głowę do okna.<br />
<br />
Schodząc po schodach w dół do garderoby, cały czas zastanawiam się, dlaczego Niall Horan musi być takim okropnym dupkiem.<br />
<br />
***<br />
<br />
Ten dzień miał być przełomowym dniem w mojej "tanecznej karierze". Zaraz po występach na scenę miał wejść Severin Severus, wielka szycha, jeśli chodzi o taniec współczesny, i ogłosić kto w tym roku pojedzie na dwutygodniowe sponsorowane warsztaty taneczne pod okiem najlepszych trenerów z całego świata. Tą prestiżową nagrodę przydziela się jedynie dwóm, zdaniem jury najbardziej zasługującym tancerzom - kobiecie i mężczyźnie. I... no cóż, miałam nadzieję, że w tym roku właśnie ja zostanę tą szczęściarą.<br />
Razem z całą dwudziestką tancerzy wchodzę na scenę. Ustawiamy się w równym rządku, ramię przy ramieniu. Stoję obok patykowatego chłopaka w okularach - Mercury'ego (swoją drogą, kto był tak głupi, by dać mu takie imię? - Odpowiedź: jego rodzice.) i jego totalnym przeciwieństwie - konkretnie zbudowanego blondyna z opadającą na czoło grzywą. Z tego co kojarzę, to chyba miał na imię Jake.<br />
Uśmiecham się do obu pokrzepiająco, a oni odwzajemniają mój uśmiech. Na scenę wtacza się, okrągły jak piłka Severin Severus. Zanim dochodzi do mikrofonu, kilka razy udaje mu się stracić równowagę, przez co prawie upada na ziemię. Albo jest schlany w trzy dupy, albo to wina jego wagi.<br />
Wreszcie udaje mu się dojść do celu. Otwiera usta z zamiarem przywitania, ale zamiast tego wydobywa się z nich gardłowe chrząknięcie, które, wzmocnione przez mikrofon, odbija się echem po audytorium. Jake ledwo powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem. Podobnie jak większość tancerzy. Tylko Mercury ma grobową minę.<br />
<br />
- Dziń dbry! - bełkocze Severin do mikrofonu. Czyli jednak jest pijany. - Chciłbym bz zbdnych wstmpów ogłsić zwcięzców tgrocznego knkursu.<br />
<br />
Jake nie wytrzymuje i zaczyna rechotać. Robi to jednak na tyle cicho, że słyszą go jedynie osoby stojące w promieniu kilku metrów. Ku jego nieszczęściu również Severin Severus.<br />
<br />
- A zczgo t się tak śmejesz młodźńcze? - warczy w jego stronę Pan Kuleczka i rzuca mu mordercze spojrzenie.<br />
<br />
Jake schyla głowę w wyrazie uniżenia i próbuje się opanować.<br />
<br />
- Przjdźmy do knkretów - charknął Severin. - Wtm roku nagrdę otrzmją [T.I.] [T.N.] oraz Niall Horan!<br />
<br />
Przez chwilę jestem tak oszołomiona, że kompletnie nic do mnie nie dociera. Ani oszałamiający aplauz widowni, ani dziki szał moich współtowarzyszy, ani nawet słowa uznania płynące z ust samego Severina Severusa. Nie dociera do mnie fakt, że to właśnie ja zostałam wybrana, mimo, że wcześniej byłam tego niemal pewna.<br />
Powracam do rzeczywistości dopiero w momencie, gdy czuję czyjąś rękę oplatającą moją talię i zmuszającą mnie do ukłonienia się przed publicznością. Obracam głowę, by zobaczyć kto to taki. Wtedy czuję się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.<br />
Kurwa mać.<br />
Czekają mnie dwa tygodnie praktycznie sam na sam z nim.<br />
Sam na sam z Niallem Horanem.<br />
<br />
<b>A.♥</b>A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-68448877244883934462014-01-12T22:42:00.002+01:002014-01-12T22:44:34.478+01:00Zayn. 4Miałam go dodać w zasadzie już w połowie października... A tak jakoś wyszło, że jest prawie połowa stycznia następnego roku, a ludzie czytający mojego bloga cały czas się o niego upominają... Więc napisałam, mimo że wcale nie miałam na niego pomysłu i ogólnie takie zakończenie nie bardzo mi się podoba, ale trudno.<br />
<b>TAK W OGÓLE TO HAPPY 21st BIRTHDAY ZEN! TO SPECJALNIE DLA CIEBIE, NA URODZINKI! </b><br />
<b><br /></b>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://lovecarrotslikelouis.blogspot.com/2013/10/zayn-3.html" target="_blank">CZĘŚĆ TRZECIA</a></div>
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=ooxpHMyyehw" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
Puk puk.<br />
Puk puk.<br />
PUK PUK!<br />
<br />
- Otwieram! - wrzasnęłam.<br />
<br />
Jak można być takim idiotą, żeby dobijać się do moich drzwi w środku nocy?!<br />
Leniwie stoczyłam się z łóżka na podłogę, tłukąc sobie przy tym przez przypadek kość ogonową. Wsunęłam na nogi puchate kapcie w kształcie owieczek, a na piżamę narzuciłam gruby kremowy sweter. Okej, możliwe, że nadal przypominam zombie, ale przynajmniej już nie tak bardzo jak zaraz po przebudzeniu.<br />
Podchodząc do drzwi, rzuciłam okiem na zegarek. Wskazywał trzecią trzydzieści trzy. Wybornie.<br />
Delikatnie nacisnęłam klamkę i wysunęłam głowę na korytarz. Za drzwiami nikogo nie było, a mimo to, pukanie nie ustępowało. Jakieś piętnaście sekund zajęło mi ogarnięcie, że ktoś stuka w okno, a nie w drzwi.<br />
Podeszłam więc do okna i delikatnie je uchyliłam.<br />
<br />
- Cześć piękna - usłyszałam.<br />
<br />
Zayn.<br />
<br />
- Co ty tu robisz? - spytałam, otwierając szerzej okiennice.<br />
- Tęskniłem, wiesz? - rzucił zamiast odpowiedzi i podciągnął się na rękach tak, że teraz siedział na framudze, z nogami opartymi o komodę.<br />
<br />
Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego, wdychając zapach jego perfum, miętowego mydła i papierosów. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, białą koszulkę i obcisłe czarne rurki - strój, który diametralnie różnił się od tego, który zakładał na lekcje. W takim zestawie wyglądał... naprawdę gorąco.<br />
Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. Ja i Zayn. Zayn i ja. To wydaje się być niemożliwe: uczennica zakochana z wzajemnością w nauczycielu. A jednak. Razem z Zaynem łamiemy wszystkie stereotypy.<br />
Jesteśmy ze sobą już trochę ponad pół roku, pomimo wszystkich związanych z tym trudności. Największą z nich jest to, że o naszym związku nie może wiedzieć absolutnie NIKT, zaczynając od moich rodziców, kończąc na pracownikach szkoły. Jest ciężko... ale kto powiedział, że nie będzie?<br />
<br />
- Ja też tęskniłam - wymruczałam w jego ramię. - Coś się stało?<br />
- Chciałem pogadać - odparł.<br />
<br />
Nienawidzę tych dwóch słów. Zawsze mam wrażenie, że wróżą coś złego.<br />
<br />
- O czym?<br />
- O nas - powiedział.<br />
<br />
Czyli, że moje wrażenie było dobre. Cholera jasna.<br />
<br />
- Nie mogę już dłużej tak tego ciągnąć. Czuję się okropnie, cały czas okłamuję innych. Kobiety w moim wieku chcą się ze mną umawiać, a gdy mówię im, że kogoś mam, a nie mogę powiedzieć kogo, zazwyczaj uciekają ode mnie, bo boją się, że jestem nienormalny - wyznał.<br />
- Czy ty... - szepnęłam, nie potrafiąc zapanować nad drżeniem głosu. - Właśnie chcesz powiedzieć mi, że ze mną zrywasz?<br />
<br />
Zayn rzucił mi spojrzenie, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Czy to znaczy, że trafiłam w dziesiątkę?<br />
<br />
- [T.I.]... tak byłoby lepiej dla nas obojga, ty mogłabyś znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, ja tak samo, ale...<br />
- Rozumiem Zayn - przerwałam mu. - Od początku wiedziałam, że ten związek nie ma żadnego sensu. Ta różnica wieku... Jedenaście lat to jednak trochę dużo, nie sądzisz? Masz rację, lepiej nam będzie osobno. W szkole będziemy udawać, że nic się nie stało... - szlochałam.<br />
<br />
Zayn otarł kciukiem łzę z mojego policzka.<br />
<br />
- Nie o to mi chodziło, [T.I.] - mruknął wprost do mojego ucha.<br />
- Jeśli nie o to... to co w takim razie miałeś na myśli? - spytałam na niego pytająco.<br />
- Chciałem wreszcie przestać się ukrywać - szepnął. - Nigdy nie sądziłem, że nasz związek nie ma przyszłości... Ja... Ja po prostu... chciałbym, żeby to nie było zabronione. Żeby twoi rodzice mnie poznali, żeby twoi przyjaciele mnie poznali... Nie chcę się ukrywać, ale jeśli ty tego chcesz, zrozumiem.<br />
- Dobrze wiesz, że ja też nie chcę niczego przed nikim ukrywać... Ale zobacz, za miesiąc kończę szkołę. Wraz z rozpoczęciem wakacji nasz związek stanie się... legalny.<br />
- Albo mniej nielegalny - zaśmiał się Zayn. - Jeszcze tylko miesiąc, tak?<br />
- Miesiąc - odparłam z uśmiechem na ustach.<br />
<br />
Pocałowałam go.A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-31783404582247124042014-01-09T23:00:00.000+01:002014-01-09T23:00:01.930+01:00Lou. 5Heją!<br />
No to tak, czwartek... Czwartki są fajne, no nie? Więc pomyślałam, że skoro czwartki są fajne, to mogę dodać dzisiaj imagina. Jest krótki, ale żeby Was pocieszyć, <b><span style="color: red;">od razu zaznaczam, możliwe że to nie jest ostatnia część Lou!</span></b><br />
UWAGA! Przed czytaniem proszę zaopatrzyć się w pudełko chusteczek higienicznych.<br />
To tyle ode mnie, czytajcie. ♥<br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=MWxena_es-8" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
<b>Louis:</b><br />
<b><br /></b>
Czekałem. Ale [T.I.] nie przyszła ani następnego dnia, ani dwa dni później, ani nawet trzy. A ja nadal czekałem. Może ja jednak nic dla niej nie znaczę? Może kłamała? Może mówiła to tylko dlatego, że było jej mnie żal i po prostu nie chciała mi sprawić przykrości? Nie wiem.<br />
Każdego dnia czuję się coraz gorzej. Lekarze już przestali mówić, że wszystko będzie dobrze. Spisali mnie na straty. Już nie siadają obok mnie i nie rozmawiają ze mną o planach na przyszłość. Dlatego, że mojej przyszłości już nie będzie. Zostało mi kilka dni, które bez [T.I.] będą ciągnęły się w nieskończoność.<br />
Gdy rano do mojej sali przyszła pielęgniarka ze śniadaniem, uprzejmie ją wyprosiłem, razem z talerzem apetycznie pachnących jajek. Skoro mam umrzeć, to jak najszybciej.<br />
Dwie godziny później, do sali ktoś wszedł, wybudzając mnie ze snu. Miałem nadzieję, że to [T.I.], ale gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem tylko zmartwioną twarz mojej mamy.<br />
<br />
- Cześć - wyszeptałem i z powrotem zamknąłem oczy.<br />
- Cześć kochanie. Jak się czujesz? - spytała.<br />
<br />
Chciałem się jej odgryźć, ale nie miałem siły na wymyślanie swoich ironicznych ripost. Zamiast tego westchnąłem i przewróciłem się na prawy bok, nie przejmując się tym, że szpitalna aparatura wbija mi się w żebra.<br />
<br />
- Louis? Wszystko w porządku? - pisnęła.<br />
<br />
Zaczynała panikować. Nie chciałem jej martwić. Cholera jasna, jestem takim idiotą. Teraz muszę to wszystko odkręcić.<br />
<br />
- Tak mamuś, w porządku - odparłem z największym entuzjazmem, na jaki było mnie stać. - Jestem po prostu zmęczony.<br />
- To śpij syneczku - szepnęła i pogłaskała mnie po włosach, tak jak to robiła gdy byłem mały. - Słodkich snów.<br />
<br />
Siedziała ze mną jeszcze przez kilka minut, a gdy stwierdziła, że zasnąłem, wstała i wyszła. Obróciłem się z powrotem na plecy i otworzyłem oczy. Zacząłem liczyć językiem zęby, żeby jakoś zabić nudę, ale to nie pomagało. Sięgnąłem ręką po kolorowy magazyn leżący na szafce przy łóżku. Otworzyłem go na pierwszej stronie i zacząłem czytać.<br />
<br />
<b>[T.I.]</b><br />
<b><br /></b>
Dzisiaj kończy mi się areszt domowy. Wreszcie!<br />
Rodzice strasznie się wkurzyli, gdy kilka dni temu wróciłam do domu po północy i zabronili mi gdziekolwiek wychodzić przez jakiś czas. Aż do odwołania. Próbowałam im wytłumaczyć, że musiałam coś przemyśleć, że byłam w szpitalu u śmiertelnie chorego kolegi, ale nie potrafili tego zrozumieć. Myśleli, że ich okłamuję.<br />
Jak mogłabym ich okłamać w takiej sprawie?<br />
<br />
Mniejsza z tym. Całe szczęście, rodzice stwierdzili, że już wystarczająco długo nigdzie nie wychodziłam i odpokutowałam za swoje grzechy. Teraz jestem już wolna. I mam zamiar iść odwiedzić Louisa, żeby wynagrodzić mu te kilka dni nieobecności.<br />
<br />
***<br />
<br />
Drogę z domu do szpitala pokonałam w niecałe pół godziny, na wpół biegnąc, na wpół idąc. Na recepcji siedziała ta sama pielęgniarka (czy też recepcjonistka) co ostatnio, i gdy spytałam ją gdzie leży Louis, odpowiedziała mi tak samo jak wcześniej.<br />
Tym razem nie fatygowałam się zbytnio i zamiast wbiegania po schodach, wybrałam windę. Była pusta i akurat stała na parterze. Weszłam do środka i wcisnęłam palcem wskazującym guziczek z wygrawerowaną na nim cyferką dwa.<br />
Coś zaskrzypiało i winda ruszyła do góry. Kilkanaście sekund później drzwi się otworzyły, a ja znajdowałam się na drugim piętrze. Bez trudu znalazłam pokój Louisa. Niepewnie nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.<br />
Leżał tam, blady jak ściana, z zamkniętymi oczami. Pomyślałam, że spóźniłam się, że go już nie ma, że wszystko stracone. Wpadłam w panikę. Tak bardzo się przestraszyłam, że nawet nie usłyszałam miarowego pikania aparatury. On żyje. Żyje!<br />
<br />
- [T.I.]? - usłyszałam jego cichutki głos. - Czy ja śpię?<br />
- Nie śpisz - odparłam.<br />
<br />
Podeszłam do niego i usiadłam na taborecie przy łóżku.<br />
<br />
- To cudownie. Tęskniłem za tobą - wyznał. Cały czas miał zamknięte oczy.<br />
- Ja też za tobą tęskniłam, nawet nie wiesz jak bardzo...<br />
- Pocałujesz mnie dzisiaj?<br />
<br />
Poczułam na sobie jego intensywne spojrzenie. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Nachyliłam się nad nim i złączyłam ze sobą nasze usta.<br />
<br />
- Dziękuję - szepnął, gdy się od niego odsunęłam.<br />
- Nie ma za co - zaśmiałam się. - Wszystko w porządku.<br />
- Nie - odparł. - Chyba za niedługo umrę, chociaż wcale nie chcę.<br />
- Nie umrzesz Lou, na pewno.<br />
<br />
W rzeczywstości wcale nie byłam pewna swoich słów.<br />
<br />
- Pomożesz mi? - spytał z nadzieją i wyciągnął w moją stronę swoją trzęsącą się dłoń.<br />
- Nie wiem czy potrafię - wyznałam. - Przykro mi – szepnęłam, bo rzeczywiście tak było.<br />
<br />
Spojrzał na mnie jeszcze raz a w jego oczach widziałam ból i udrękę. Ufał mi, a ja go zawiodłam. Mówiłam, że nigdy nie pozwolę mu odejść, a pozwoliłam.<br />
Chwyciłam jego dłoń, która teraz trzęsła się już trochę mniej. Ścisnęłam ją i przytuliłam do policzka. Postanowiłam sobie, że będę trzymać ją do momentu, gdy zrobi się zimna i bezwładna. Będę czekać, nieważne jak długo.<br />
<br />
- Widzisz je? - usłyszałam jego zachrypnięty głos.<br />
- Co widzę? - spytałam.<br />
- Kogo – poprawił mnie. - Widzisz te niebieskie elfy na liściach?<br />
- Lou, majaczysz – szepnęłam.<br />
<br />
Z jego gardła wydobył się przytłumiony jęk. Cierpiał. <br />
<br />
- Widzisz je? - spytał jeszcze raz.<br />
- Widzę – odparłam.<br />
<br />
Uśmiechnął się i leciutko ścisnął moją dłoń. Jego niebieskie oczy zaszły mgłą. Pewnie był już jedną nogą na tamtym świecie. Oddychał z wyraźnym trudem, jego klatka piersiowa po kolei unosiła się i opadała.<br />
Starałam się zapanować nad emocjami, wmówić samej sobie, że nic się nie dzieje. Tylko tak jakoś nie potrafiłam.<br />
<br />
- Są takie piękne – rozmarzony głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia. - Takie błyszczące... Każdy z nich robi coś innego. O, widzisz? Ten niesie wodę do chatki, a ten drugi próbuje mu ją wylać. Nie pozwól mu! Jeśli straci wodę, jego dzieci zginą. Nie pozwól mu! - krzyknął.<br />
- Nie pozwolę – obiecałam sobie.<br />
- Obiecujesz? - spojrzał na mnie po raz ostatni.<br />
- Obiecuję – odparłam.<br />
<br />
Louis zamknął oczy. Jego klatka piersiowa unosiła się coraz wolniej.<br />
<br />
- Kocham cię, [T.I.] - szepnął.<br />
- Ja ciebie też – odpowiedziałam.<br />
<br />
W momencie, gdy jego ręka bezwładnie opadła na pościel, zaniosłam się histerycznym płaczem.<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-23502661403051645722014-01-05T21:46:00.003+01:002014-01-05T21:46:26.326+01:00Liebster Awards!Hej! Dostałam już tak dużo nominacji, że aż zaczęłam się w tym wszystkim gubić i nie wiem, czy w tym poście uda mi się wymienić wszystkie. W każdym razie, postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale do nagrody zanominuję tylko 11 blogów, a nie jakieś 100, bo tyle by chyba wyszło... :D<br />
<br />
<b>Po pierwsze: </b><br />
Bardzo dziękuję za każdą nominację. To takie docenienie mojej pracy i dzięki temu wiem, że to co robię zmierza w dobrym kierunku.<br />
<b>Po drugie:</b><br />
Jest bardzo dużo blogów, które chciałabym nominować, ale postanowiłam wybrać spośród nich kilka najlepszych... Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się obrażony.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>CO TO JEST LIEBSTER AWARD:</b></div>
<br />
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów,więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby,która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."<br />
<br />
Zostałam nominowana przez:<br />
<br />
<ul>
<li><a href="http://malinaaa99-moje-zycie.blogspot.com/" target="_blank">http://malinaaa99-moje-zycie.blogspot.com/</a></li>
<li><a href="http://imagine-about-one-direction-1d.blogspot.com/">http://imagine-about-one-direction-1d.blogspot.com</a></li>
<li><a href="http://zapomnijmy-co-bylo-kiedys.blogspot.com/">http://zapomnijmy-co-bylo-kiedys.blogspot.com/</a></li>
<li><a href="http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/">http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/</a></li>
<li><a href="http://storyoftheylife.blogspot.com/">http://storyoftheylife.blogspot.com</a></li>
</ul>
<div>
I jeszcze kilka innych blogów, ale nie mogłam ich znaleźć :D</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><i>Odpowiedzi:</i></b></div>
<div>
Na początek od <a href="http://malinaaa99-moje-zycie.blogspot.com/" target="_blank">http://malinaaa99-moje-zycie.blogspot.com/</a>:</div>
<div>
<br /></div>
<b>1.Jak długo prowadzisz bloga?</b><br />
Już ponad rok.<br />
<br />
<b>2.Co Cię nakłoniło do założenia?</b><br />
Razem z moją koleżanką długo się nad tym zastanawiałyśmy, aż w końcu, któregoś wieczora, stwierdziłyśmy, że dobra, raz się żyje, najwyżej jeśli nikomu by się nie spodobał, to usuniemy... No i jest do dzisiaj :D<br />
<br />
<b>3.Jak byś się opisała w 3 słowach?</b><br />
Wesoła, dziwna, szczera.<br />
<br />
<b>4.Czytasz mojego bloga?</b><br />
Szczerze mówiąc, to nie... Zaglądnęłam na niego raz albo dwa.<br />
<br />
<b>5.Jak długo jesteś Directioner?</b><br />
Jakoś dwa i pół roku.<br />
<br />
<b>6.Ulubiona piosenka? ( nie tylko 1D)</b><br />
fun. - Carry On<br />
Ed Sheeran - Insomniac's Lullaby<br />
David O'Dowda - All Alone<br />
Mam za dużo ulubionych piosenek!<br />
<br />
<b>7.Kto jest Twoim autorytetem?</b><br />
Mój nauczyciel z kształcenia - pan Bączkowicz (jak pan to czyta, to pozdrawiam razem z całą IA!). Chciałabym znać tyle sucharów co on...<br />
<br />
<b>8.Lubisz się uczyć?</b><br />
Nie cierpię. Serio, to najgorsza strata czasu.<br />
<br />
<b>9.Ile lat?</b><br />
15<br />
<br />
<b>10.Chcesz nadal mieszkać w Polsce czy gdzie indziej?</b><br />
Wszędzie, byle nie w Polsce.<br />
No dobra, nie wszędzie. Kocham Wielką Brytanię i Hiszpanię. ♥<br />
<br />
<b>11.Masz zwierze?</b><br />
Miałam żółwia... Ale zdechł mi jakiś rok temu. Teraz mam tylko brata.<br />
<br />
<a href="http://imagine-about-one-direction-1d.blogspot.com/">http://imagine-about-one-direction-1d.blogspot.com</a>:<br />
<b><br /></b>
<b>1.Jak długo jesteś Directioner?</b><br />
Jakieś dwa i pół roku.<br />
<br />
<b>2.Co natchnęło cię do pisania bloga?</b><br />
To był w sumie przypadek. Stwierdziłam, że to mogłoby być coś fajnego, innego.<br />
<br />
<b>3.Lubisz Little Mix</b>?<br />
Oczywiście! Uwielbiam je. <3<br />
<br />
<b>4.Jaka jest twoja ulubiona piosenka?</b><br />
BYŁO:<br />
fun. - Carry On<br />
Ed Sheeran - Insomniac's Lullaby<br />
David O'Dowda - All Alone<br />
<br />
<b>5.Co jest twoją pasją?</b><br />
Pisanie i gra na fortepianie.<br />
<b><br /></b>
<b>6.Czy twoje życie się zmieniło kiedy poznałaś One Direction?</b><br />
Ooo tak. Bez nich nie byłabym tą osobą, którą jestem teraz.<br />
<br />
<b>7.Który z chłopców jest twoim ulubieńcem?</b><br />
Louis Tomlinson. ♥<br />
<br />
<b>8.Co byś zrobiła kiedy rodzice dali by tobie bilet na koncert 1D?</b><br />
Nawet sobie tego nie wyobrażałam... To byłoby spełnienie moich wszystkich marzeń! To by było.... dibfvdansoimsdkhegifweobvdnsi! Pewnie zemdlałabym na miejscu xd<br />
<br />
<b>9.Jakie jest twoje największe marzenie?</b><br />
Pogadać chociaż przez chwilę z jednym z chłopców...<br />
<br />
<b>10.Czy jesteś kimś więcej poza Directioner?</b><br />
Sheerio i Mixer :D<br />
<br />
<b>11.Jaki jest twój ulubiony teledysk?</b><br />
One Direction - Best Song Ever <333<br />
<br />
<a href="http://zapomnijmy-co-bylo-kiedys.blogspot.com/">http://zapomnijmy-co-bylo-kiedys.blogspot.com/</a>:<br />
<br />
<b>1. Za co lubisz One Direction?</b><br />
Och, ja ich kocham! Za wszystko! Ale przede wszystkim za to, kim są.<br />
<br />
<b>2. herbata vs. kawa?</b><br />
Kawa!<br />
<br />
<b>3. Ulubione zajęcie?</b><br />
Rysowanie i pisanie głupich wierszyków.<br />
<br />
<b>4. Twój chłopak (jak nie masz wyobraź sobie, że jest xd) zdradza cię, a później wmawia ci, że to wszystko twoja wina. W tym samym dniu odwrócili się od ciebie przyjaciele, a ty nie jesteś w domu i nie możesz zwierzyć się rodzicom. Co robisz?</b><br />
Włączam muzykę i znikam. A o tym co się stało pomyślę później.<br />
<br />
<b>5. Wolisz spodnie czy sukienki?</b><br />
Spodnie! :D<br />
<br />
<b>6. Wymarzony prezent?</b><br />
Bilet na koncert One Direction!<br />
<br />
<b>7. Często się zawstydzasz?</b><br />
Bardzo często... Szczególnie wtedy, kiedy rozmawiam z kimś, kto mi się podoba.<br />
<br />
<b>8. Z kim chciałabyś spędzić najwięcej czasu w życiu?</b><br />
Z Louisem Tomlinsonem <3<br />
<br />
<b>9. Twoje ulubione jedzenie?</b><br />
SUSHI!<br />
<br />
<b>10. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś?</b><br />
Kosogłos - III część Igrzysk Śmierci.<br />
<b><br /></b>
<b>11. wyobraźnia vs. realne życie?</b><br />
Zdecydowanie wyobraźnia.<br />
<br />
<a href="http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/">http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com</a>:<br />
<br />
<b>1.O której godzinie zwykle chodzisz spać?</b><br />
24 (czy też 0:00, albo dwunasta, jak kto woli), albo 1:00. :D<br />
<br />
<b>2.Co wolisz: spacer czy jazdę na rowerze?</b><br />
Zdecydowanie spacer.<br />
<br />
<b>3.Czy Internet jest lepszy od świata rzeczywistego?</b><br />
Nie, bo w Internecie nie da się do nikogo przytulić. :(<br />
<br />
<b>4.Co cenisz w życiu??</b><br />
Po prostu to, że żyję. Cenię tak naprawdę każdy dzień, który mogę przeżyć. A najbardziej cenię to, że mam wokół siebie tylu wspaniałych ludzi.<br />
<br />
<b>5.Ile lat?</b><br />
15<br />
<br />
<b>6.Czy Twoim zdaniem na innych planetach istnieje życie?</b><br />
Może istnieje, może nie. Kiedyś się okaże. :D<br />
<br />
<b>7.Co lubisz robić w deszczowe dni?</b><br />
Rysować, chodzić do znajomych, albo po prostu spacerować w deszczu.<br />
<br />
<b>8.Jakie są trzy najważniejsze rzeczy, które dają Ci szczęście?</b><br />
Jedzenie.<br />
Przyjaciele.<br />
Muzyka.<br />
<br />
<b>9.Jak widzisz siebie za 10 lat?</b><br />
Znana na całym świecie powieściopisarka, narzeczona jakiegoś megamilionera, dziedziczka ogromnej rodzinnej fortuny, ubrana we wspaniałe futro z norek, pomagająca tysiącom hospicjów, sierocińców i domów dziecka...<br />
Szczerze to nawet nie wiem czy dożyję tego wieku. :)<br />
<br />
<b>10.O czym świadczy, jeżeli facet ogląda się za innymi kobietami, będąc w związku?</b><br />
To, że prawdopodobnie inne są dla niego bardziej atrakcyjne.<br />
<br />
<b>11.Lubisz jak pada śnieg?</b><br />
Och, kocham! To jest chyba najlepsze co może być na świecie! Biały, puchaty śnieg. *_*<br />
<br />
<a href="http://storyoftheylife.blogspot.com/">http://storyoftheylife.blogspot.com</a>:<br />
<br />
<b>1.Co najbardziej lubisz w sobie ?</b><br />
To, że potrafię dążyć do celu i nigdy się nie poddaję.<br />
<br />
<b>2.Co byś zrobiła gdybyś dowiedziała się że dziś jest ostatni dzień Twojego życia ?</b><br />
Powiedziałabym komuś, że go kocham i poprosiła rozdziców, żeby zniszczyli mojego laptopa bez sprawdzania zawartości. Zaczęłabym narzekać, że nie miałam okazji do schudnięcia i umrę będąc gruba. Poprosiłabym kogoś, żeby mnie pocałował.<br />
<br />
<b>3.Lubisz słodycze ?</b><br />
Och, uwielbiam! W szczególności czekoladę. *__*<br />
<br />
<b>4.Bez czego nie potrafisz żyć ?</b><br />
Bez muzyki. Tylko tak potrafię się oderwać na chwilę od rzeczywistości.<br />
<br />
<b>5.Jak bardzo jeesteś szalona w skali od 1-10</b><br />
56427374856<br />
<br />
<b>6.Książka czy TV ?</b><br />
Książka.<br />
<br />
<b>7.Jaka jest twoja ulubiona piosenka ?</b><br />
BYŁO (już 3 raz)<br />
fun. - Carry On<br />
Ed Sheeran - Insomniac's Lullaby<br />
David O'Dowda - All Alone<br />
<br />
<b>8.Boże Narodzenie czy Wielkanoc ?</b><br />
Boże Narodzenie, zdecydowanie.<br />
<br />
<b>9.Ulubiony cytat z piosenki ?</b><br />
"And if we should die tonight,<br />
We should all die together."<br />
<br />
"I can't be no superman,<br />
but for you I'll be superhuman."<br />
<br />
"You swore and said we are not, we are not shining stars,<br />
This I know, I never said we are."<br />
<br />
<b>10.Błyszczyk czy szminka ?</b><br />
Szminka, najlepiej o ciemnym, wpadającym w fiolet kolorze.<br />
<br />
<b>11.Ulubiony przedmiot (szkolny ) ?</b><br />
PLASTYKA!<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">MOJE NOMINACJE:</span></b><br />
<div>
1. <a href="http://harrykochakotki.blogspot.com/">http://harrykochakotki.blogspot.com/</a></div>
<div>
2. <a href="http://onedirectionimaginyby.blogspot.com/">http://onedirectionimaginyby.blogspot.com/</a></div>
<div>
3. <a href="http://noloveallowed-fanfiction.blogspot.com/">http://noloveallowed-fanfiction.blogspot.com/</a></div>
<div>
4. <a href="http://crazed-fanfiction.blogspot.com/">http://crazed-fanfiction.blogspot.com/</a></div>
<div>
5. <a href="http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/">http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/</a> kocham kocham kocham <3</div>
<div>
6. <a href="http://oblivion-fanfiction.blogspot.com/">http://oblivion-fanfiction.blogspot.com/</a></div>
<div>
7. <a href="http://five-boys-in-my-head.blogspot.com/">http://five-boys-in-my-head.blogspot.com/</a></div>
<div>
8. <a href="http://shadows-of-the-dead.blogspot.com/">http://shadows-of-the-dead.blogspot.com/</a> </div>
<div>
9. <a href="http://unpredictable-li.blogspot.com/">http://unpredictable-li.blogspot.com/</a> </div>
<div>
10. <a href="http://midnight-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/">http://midnight-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/</a> - blog Marysi, może ją pamiętacie :D jest przesłodki <3 </div>
<div>
11. <a href="http://mymrloverboy.blogspot.com/">http://mymrloverboy.blogspot.com/</a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-size: large;"><b>PYTANIA ODE MNIE:</b></span></div>
<div>
<b>1. </b>Czy ktoś z Twoich znajomych wie o tym, że prowadzisz bloga?<br />
<b>2. </b>Gdyby w Twoim mieszkaniu wybuchł pożar, co wyniosłabyś ze sobą?<br />
<b>3. </b>Czym insipirujesz się pisząc imaginy/rozdziały?<br />
<b>4. </b>Opisz siebie w 2 słowach.<br />
<b>5. </b>Wolisz czytać książki, czy oglądać filmy na ich podstawie?<br />
<b>6. </b>Kto z One Direction jest Twoim ulubieńcem?<br />
<b>7. </b>Jak wyglądałyby Twoje wymarzone wakacje?<br />
<b>8. </b>Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?<br />
<b>9. </b>Akceptujesz siebie taką, jaką jesteś?<br />
<b>10. </b>Masz swoje motto/ulubione powiedzenie?<br />
<b>11. </b>Jakie jest słowo, którego nadużywasz?<br />
<br />
No to miłej zabawy przy odpowiadaniu! Hahahahah.<br />
<b>+ proszę, nie nominujcie mnie więcej! ♥</b><br />
<b><br /></b>
<b>A.♥</b></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-39072219540192661022014-01-02T22:03:00.002+01:002014-01-02T22:03:39.650+01:00Hazza. 6Hejoł.<br />
To jest całkowita porażka, więc jeśli nie chcecie psuć sobie humoru, to radzę tego nie czytać.<br />
Wielki come back do szkoły, trzeba znowu znosić tych wszystkich ludzi, arghhh. Ja chcę wakacje!<br />
Nie no serio, to jest naprawdę okropne, ale nic lepszego nie mogłam wymyślić. bgrufeniwdomkdvnhwfeijasz.... Nie czytajcie, serio. Nie polecam.<br />
Macie soundtrack z Hobbita, hahaha, nie pasuje, ale kocham to i tyle. <3<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=DzD12qo1knM" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
<br />
- Styles, pakuj się, wyjeżdżamy - usłyszałem brutalny głos Samuela przy swoim uchu.<br />
- Czekaj mamo, jeszcze pięć minutek - mruknąłem i zanurzyłem twarz w poduszce.<br />
<br />
Mój wewnętrzny zegar podpowiadał mi, że jest około drugiej w nocy, czyli że musiałem zasnąć... Dwadzieścia minut temu. Pięknie. Perfekcyjnie. Cudownie! Dlaczego w dzień wolny od pracy nie mogę dla odmiany pospać dłużej niż kwadrans?<br />
<br />
- Streszczaj się. Spakowaliśmy już połowę twoich rzeczy, resztę spakujesz ty - powiedział Sam tym swoim wkurzająco skrzeczącym głosem.<br />
- Po co? Przecież ponoć mam "wakacje".<br />
- Musisz wyjechać - odparł po prostu.<br />
- Po co?<br />
- Fanom nie bardzo podoba się twój związek z [T.I.], więc stwierdziliśmy, że wywiezienie cię na kilka miesięcy będzie idealnym wyjściem z sytuacji.<br />
- Co kurwa?! - wrzasnąłem i gwałtownie wstałem z łóżka. - Nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz JEJ tego zrobić!<br />
- Obawiam się, że mogę - wyszczerzył się. - Już zrobiłem. Wstawaj, nie mamy czasu na pogaduszki.<br />
<br />
Miałem na sobie tylko bokserki, byłem kompletnie rozespany i nie bardzo ogarniałem gdzie w ogóle jestem, poza tym nadal byłem pod wpływem alkoholu, ale mimo wszystko aż zbyt dobrze rozumiałem słowa Samuela. On, czyli ten, który tak bardzo nalegał żebym znalazł sobie dziewczynę, teraz robi wszystko, żeby mnie od niej odizolować? I to w dodatku w momencie, w którym zacząłem sobie uświadamiać, że naprawdę coś do niej czuję...<br />
Ach, no tak. To właśnie o to chodzi. W showbiznesie nie ma miejsca na uczucia. Zapomniałem.<br />
<br />
- Nienawidzę cię - rzuciłem do mężczyzny i wyszedłem do garderoby, żeby spakować najpotrzebniejsze rzeczy.<br />
- Z wzajemnością - usłyszałem jego głos zza drzwi.<br />
<br />
Wrzuciłem na dno walizki kilka moich ulubionych T-shirtów i trzy pary znoszonych czarnych jeansów. Do tego kilka flanelowych koszul w kratę, garść bandamek, kapelusz, paski do spodni, coversy, air maxy, moje ulubione brązowe skórzane buty, czarny wełniany płaszcz, jakiś szalik... Bielizną pewnie zajęli się inni ludzie, bo w szafce na bokserki nie znalazłem ani jednej pary.<br />
Boże drogi, ile ja tego mam.<br />
<br />
- Gdzie wyjeżdżamy? - krzyknąłem do Samuela, który teraz pewnie przeglądał wnętrze mojego pokoju w poszukiwaniu czegoś "szczególnego".<br />
- Waham się pomiędzy Szkocją a Kalifornią.<br />
- Wybieram Szkocję - rzuciłem.<br />
<br />
Samuel chyba zrozumiał.<br />
Kiedy już spakowałem wszystkie potrzebne rzeczy i wywiozłem swoją walizkę z garderoby, zauważyłem zakopany w pościeli mój telefon. Wygrzebałem go spod kołdry i pomyślałem, że jeśli wyjeżdżam, to muszę koniecznie zadzwonić do [T.I.]. Nie mogę jej tak po prostu zostawić bez pożegnania.<br />
Odnalazłem jej numer w kontaktach, wybrałem i zacząłem liczyć sygnały.<br />
Jeden, drugi...<br />
Nagle w telefonie coś trzasnęło i usłyszałem w słuchawce mechaniczny głos sekretarki:<br />
<br />
- Nie ma takiego numeru.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Dziwka! - ktoś krzyknął.<br />
<br />
To nie pierwszy raz, gdy słyszę takie słowa wypowiadane pod moim adresem. Myślę, że powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać. Może faktycznie jest w tym trochę prawdy? W końcu Harry nie uciekłby bez powodu. Nie zmieniłby numeru bez powodu. Może rzeczywiście byłam aż taka zła? A może nadal jestem?<br />
Już przestaję kontaktować. Minęło zaledwie kilka miesięcy od niespodziewanego wyjazdu Harry'ego. Co najdziwniejsze, wyjechał jeszcze tej nocy, podczas której do mnie zadzwonił. Wtedy mówił, że mnie kocha i że nigdy mnie nie opuści. Wspominał też coś o jakichś artykułach w gazecie... Wiem, że był pijany. Ostatnio coraz rzadziej nie jest.<br />
Chociaż, co ja mogę o tym wiedzieć, skoro nie widziałam go od ponad czterech miesięcy? Nic. Może zabrali go na odwyk?<br />
Jest tyle możliwości, ale żadna nie wydaje się być tą właściwą. Dlaczego ja zawsze muszę dowiadywać się o wszystkim ostatnia? Albo, jeszcze lepiej - nie dowiadywać się wcale?<br />
<br />
- Szmata! - usłyszałam.<br />
<br />
Odwróciłam się w stronę dziewczyny, która się odezwała. Miała jaskrawoniebieskie włosy, milion kolczyków i tatuaży na ciele. Była ubrana w obcisły, może trochę za mocno zawiązany czarny gorset i odblaskowe różowe szorty, ledwie zakrywające jej wydatne pośladki.<br />
<br />
- I kto to mówi? - rzuciłam w jej stronę.<br />
<br />
Dziewczyna podeszła do mnie i splunęła mi w twarz, po czym odeszła, ledwo utrzymując się na swoich prawie dwudziestocentymetrowych obcasach. Odprowadziłam ją wzrokiem. Tak bardzo jej nienawidziłam! Tak bardzo nienawidziłam samej siebie! A może nie powinnam narzekać? Może rzeczywiście na to zasłużyłam?<br />
Obtarłam twarz rękawem płaszcza i ruszyłam dalej przed siebie. Schowałam twarz w szaliku i wlepiłam wzrok w swoje buty, całkowicie odizolowując się od reszty społeczeństwa. Wtedy było mi dobrze.<br />
Szłam w stronę swojego akademika. Byłam już niedaleko, kiedy nagle ktoś na mnie wpadł, przewracając mnie na ziemię. Czy naprawdę nie wystarczy mi tylko jedno upokorzenie tego ranka?<br />
<br />
- Uważaj jak chodzisz! - warknęłam do napastnika.<br />
- Najmocniej przepraszam, madame - usłyszałam tak dobrze znany mi głos.<br />
<br />
Podniosłam wzrok z chodnika na chłopaka który na mnie wpadł i ujrzałam... No zgadnijcie kogo?<br />
<br />
- [T.I.]... - szepnął i wyciągnął w do mnie dłoń, oferując pomoc w podniesieniu się. Skorzystałam. - Tak bardzo cię kocham...<br />
- Gdzie byłeś? - spytałam, zaglądając mu głęboko w oczy.<br />
- Daleko - mruknął.<br />
- Dlaczego nie odbierałeś?<br />
- Dlaczego to ty nie odbierałaś?<br />
- Nie dzwoniłeś - zdziwiłam się. - Zmieniłeś numer?<br />
- Nie - odparł.<br />
- Tak bardzo chciałbym ci to wszystko wynagrodzić. Tak bardzo przepraszam. Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło, to nie moja wina, uwierz. Ja chciałem dobrze. To oni mni tam wywieźli, a ja nie mogę, naprawdę nie mogę im odmawiać. [T.I.], tak bardzo to schrzaniłem. Jestem takim cholernym idiotą! - krzyknął.<br />
<br />
Całkowicie zignorowałam jego słowa. W tym momencie nie miało dla mnie znaczenia co się z nim działo, mimo że w głębi duszy aż zżerało mnie z ciekawości. Jednak w tej chwili mogłam tylko myśleć o tym, że w końcu jest przy mnie, mogę go dotknąć, poczuć jego zapach.<br />
Nie zastanawiając się długo, namiętnie wpiłam się w jego usta.<br />
<br />
- Kocham cię - mruknęłam.<br />
- Ja ciebie mocniej - usłyszałam w ramach odpowiedzi.<br />
<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-23271103875938519362013-12-29T22:37:00.001+01:002013-12-29T22:37:20.118+01:00Lou. 4Heją!<br />
Dzisiaj jest... niedziela, jeśli dobrze pamiętam.<br />
Oddaję w Wasze ręce kolejną część Louisa, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pisałam ją przez jakieś dwie godziny, więc zaskakująco szybko jak na mnie i mam nadzieję, że nie ma żadnych błędów. Jeśli są, to śmiało piszcie, nie obrażę się, a wręcz przeciwnie, będę wdzięczna. :D<br />
Jakie macie plany na Sylwestra?<br />
<b>+ chciałabym bardzo podziękować tym osobom, które zadeklarowały się do oddania krwi Kindze, nawet nie wiecie jak bardzo jestem Wam wdzięczna! Być może właśnie dzięki Waszej pomocy dziewczyna przeżyje! <3</b><br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=bhxmz7HXZVM" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
- Gdzie jesteś? - spytałam z naciskiem.<br />
- W szpitalu - odparł jak gdyby nigdy nic.<br />
<br />
W szpitalu? Czyli to jednak jest coś poważnego. Teraz pozostaje tylko pytanie: jak bardzo?<br />
<br />
- Daj mi pół godziny.<br />
- [T.I.], ty chyba nie masz zamiaru...<br />
<br />
Nie dałam mu skończyć, bo już zbiegałam po schodach w dół, próbując jednocześnie włożyć na siebie kurtkę i buty. Efektem moich nieudolnych starań był upadek z kilku ostatnich schodków na twarz.<br />
<br />
- [T.I.]? - usłyszałam zaniepokojony głos mojego taty.<br />
- Nic mi nie jest! - krzyknęłam. - Wychodzę!<br />
- Uważaj na siebie.<br />
- Będę! - zapewniłam go i zaraz po tym wybiegłam z domu.<br />
<br />
W naszym mieście był tylko jeden szpital, a dzieliło mnie od niego tylko kilka przecznic, więc stwierdziłam, że dam radę dojść tam o własnych siłach. Jeśli się pospieszę, to rzeczywiście uda mi się dotrzeć tam w pół godziny.<br />
Puściłam się biegiem wzdłuż chodnika, co chwilę wpadając na przechodniów.<br />
<br />
- Przepraszam! - krzyknęłam, gdy prawie wytrąciłam jednemu z nich kubek z kawą z ręki.<br />
- Uważaj jak chodzisz! - warknął poirytowany.<br />
<br />
Miałam ochotę odciąć się i powiedzieć, że nie idę, ale biegnę, ale stwierdziłam że nie warto marnować sobie na coś takiego czasu. Zamiast tego, zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale zaraz tego pożałowałam, bo momentalnie złapałam kolkę.<br />
<br />
- Cholera! - mruknęłam pod nosem.<br />
<br />
Ból był tak okropny, że aż musiałam się na chwilę zatrzymać. Wzięłam kilka głębokich oddechów, poklepałam się po bolącym brzuchu i ruszyłam dalej. Resztę drogi do szpitala pokonałam szybkim marszem.<br />
Gdy tylko przekroczyłam próg budynku uderzył mnie specyficzny zapach środków do dezynfekcji pomieszanych z odorem krwi i choroby, o ile choroba może mieć jakiś zapach. Dla mnie miała i to niezbyt przyjemny.<br />
Zdyszana dotarłam do kontuaru w czymś na kształt recepcji. Pielęgniarka czy kto to tam był, uśmiechnęła się do mnie ciepło.<br />
<br />
- Szukasz kogoś?<br />
- Nie - wysapałam. - To znaczy tak. Czy leży gdzieś tutaj Louis Tomlinson?<br />
- Tak, tak - odparła i wklepała coś w komputer. - Drugie piętro, trzecia sala na lewo, licząc od dyżurki pielęgniarek.<br />
- Bardzo dziękuję - uśmiechnęłam się do niej. - Miłego wieczora - rzuciłam, odchodząc wgłąb korytarza.<br />
- I nawzajem. Pospiesz się, odwiedziny kończą się za pół godziny.<br />
<br />
Nie odpowiedziałam jej, bo już gnałam po schodach na górę. W efekcie dotarłam do sali Louisa jeszcze bardziej zasapana niż byłam. Ostatkiem sił nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.<br />
<br />
- Wyglądasz jak... - zaczął, przyglądając się mi z rozbawieniem.<br />
- Nie krępuj się, obrzuć mnie wyzwiskami - sapnęłam. - Właśnie po to biegłam tutaj przez prawie pół miasta.<br />
- Wcale nie przez pół miasta - obruszył się. - Wiem, gdzie mieszkasz.<br />
<br />
Musiałam zrobić jakąś dziwną minę, bo Louis dodał szybko:<br />
<br />
- Nie to, żebym cię prześladował, po prostu kiedyś obiło mi się o uszy.<br />
- Okej - szepnęłam.<br />
<br />
Podeszłam bliżej do niego i usiadłam na jednym z taboretów obok jego łóżka. Ściągnęłam z siebie kurtkę, bo od biegu zrobiło mi się strasznie gorąco. Spojrzałam na niego. Wyglądał tak niewinnie, że niemal wcale nie przypominał tego Louisa, którego znałam na co dzień. Był przypięty do aparatury, która pikała w rytmie uderzeń jego serca. Na sam jego widok ściskało mnie żołądku.<br />
<br />
- Po co tu do mnie przyszłaś? - spytał w końcu. Wiedzałam, że ten moment kiedyś nastąpi.<br />
- Chciałam się dowiedzieć co z tobą nie tak - odparłam. Może źle to ujęłam, ale dobra, przepadło.<br />
- Co ze mną nie tak? - zarechotał. - Och, [T.I.], ty czasami jesteś taka głupia - szepnął i wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń. Niepewnie ją ujęłam. - Na pewno chcesz to wiedzieć?<br />
- Na pewno - odparłam.<br />
<br />
Czy chciałam? Nie wiem. Ale skoro już zaczęłam, to trzeba też skończyć.<br />
<br />
- Mam białaczkę - powiedział. - Prawdopodobnie za niedługo umrę, chociaż lekarze cały czas mówią, że za wszelką cenę będą się starali trzymać mnie przy życiu - wycedził. Zdziwiła mnie gorycz w jego głosie, ale nie przerywałam mu. - Ale ja wiem, że przy tak zaawansowanym stadium tej choroby i bez możliwości znalezienia odpowiedniego dawcy szpiku, nie mam już szans. Pogodziłem się z tym. Właśnie dlatego nie chcę się z nikim zaprzyjaźniać, bo nie chcę żeby cierpieli kiedy odejdę. Wszyscy myślą że jestem w jakimś gangu.. I w sumie, to chyba nawet lepiej. Przez to nikt nie chce ze mną rozmawiać. Oprócz ciebie.<br />
- Oprócz mnie - przytaknęłam.<br />
<br />
Byłam otępiała. Nadal nie mogłam dojść do siebie po usłyszeniu takich słów z jego ust. On jest śmiertelnie chory. Cholera jasna.<br />
<br />
- Dlaczego? - jego melodyjny głos wyrwał mnie z odrętwienia.<br />
- Nie wiem. Po prostu... odkąd cię poznałam, wiedziałam już, że muszę wiedzieć o tobie wszystko - wyznałam.<br />
<br />
Strasznie głupio mi było się do tego przyznać, a Louis chyba to zrozumiał, bo nie powiedział nic, tylko zaczął delikatnie gładzić palcami wierzch mojej dłoni. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w swoje oddechy.<br />
Louis zajrzał mi prosto w oczy i otworzył usta, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale jak widać, na samym otwarciu ust się skończyło.<br />
<br />
- Pamiętasz te czasy, kiedy zachowywałaś się jak dziwka, żeby zwrócić na siebie moją uwagę? - powiedział w końcu.<br />
<br />
Wyszczerzył się do mnie i delikatnie ścisnął moją dłoń. No cóż, widać że czuje się nadzwyczaj dobrze jak na śmiertelnie chorego. Ale to w sumie lepiej.<br />
<br />
- Niczego takiego sobie nie przypominam - zmarszczyłam nos.<br />
- No właśnie ja też, ale przypuszczałem że tak było.<br />
- Dlaczego? - prawie krzyknęłam, zdziwiona jego bezpośrednością.<br />
- Dlatego, że tylko w taki sposób kobieta potrafi zwrócić na siebie uwagę - powiedział, tak jakby to było coś oczywistego.<br />
- Widocznie jestem inna.<br />
- Widocznie jesteś mężczyzną.<br />
<br />
Pewnie, gdyby Louis nie był Louisem, to nawrzeszczałabym na niego i powiedziała, że jest skończonym idiotą,a potem wyszłabym z jego sali trzaskając drzwiami, ale zamiast tego po prostu zaczęłam się śmiać. Louis też się śmiał. Szczerze mówiąc, myślałam że spotkam go zapłakanego, na skraju załamania nerwowego, a tymczasem śmiejemy się z jego głupich żartów, tak jakby nic się nie działo.<br />
<br />
- Nie jestem mężczyzną! - zachichotałam.<br />
- To dobrze, bo zaczynałem się bać, że jestem gejem - szepnął.<br />
<br />
Atmosfera nagle się zmieniła. Zapadła tak przejmująca cisza, że byliśmy w stanie usłyszeć ciche rozmowy pielęgniarek w ich dyżurce.<br />
<br />
- Jesteś gejem, bo? - spytałam. Byłam cholernie ciekawa jak z tego wybrnie.<br />
- Bo mi się podobasz.<br />
<br />
Aha. Super. Fajnie.<br />
Nie wiem dlaczego aż tak bardzo mnie to zdziwiło, skoro teoretycznie spodziewałam się takiej odpowiedzi. A więc jednak. Ja też nie jestem mu obojętna.<br />
Mocniej ścisnęłam jego dłoń i przytuliłam ją do policzka. Słyszałam urywany oddech Louisa i czułam jego oczy wlepione we mnie, ale mimo wszystko nawet na sekundę na niego nie spojrzałam.<br />
<br />
- Wiesz, że nie pozwolę ci umrzeć, prawda? - szepnęłam.<br />
<br />
Louis skinął głową.<br />
<br />
- Pocałuj mnie - teraz to on mnie poprosił.<br />
<br />
Postanowiłam nie być taka jak on za pierwszym razem. Pochyliłam się nad nim i delikatnie musnęłam jego usta swoimi. <br />
W tym samym momencie drzwi do sali w której leżał Louis otworzyły się i stanęła w nich dość obszerna pielęgniarka.<br />
<br />
- Koniec odwiedzin! - wrzasnęła i spojrzała na mnie z pogardą.<br />
<br />
Myślałam, że tylko to powie i da nam jeszcze chwilę na pożegnanie, ale ona najwyraźniej nie miała w planach opuszczania sali dopóty, dopóki i ja z niej nie wyjdę.<br />
<br />
- Przyjdę do ciebie jutro - powiedziałam, wciągając na siebie kurtkę.<br />
- Będę czekał.<br />
<br />
<b>A.♥</b>A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com37tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-76917389151625770442013-12-27T17:59:00.002+01:002013-12-27T18:00:50.614+01:00Lou. 3<span style="font-family: inherit;">Hejo.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Jest sprawa, nawet bardzo poważna. Chodzi o pewną dziewczynę, koleżankę <a href="https://twitter.com/_Crazy_Mofo_69" target="_blank">@_Crazy_Mofo_69</a>, którą kilka dni temu potrącił samochód. Teraz walczy o życie, a Wy możecie jej pomóc!</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Zwracam się w szczególności do osób mieszkających w pobliżu Krakowa i najlepiej pełnoletnich, bo takich pomoc przyda się nam najbardziej. Jeśli Wy nie możecie pomóc, napiszcie do znajomych i spytajcie się czy przypadkiem nie znają kogoś takiego, ok? To naprawdę wiele dla mnie znaczy.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="color: red;">Poszukujemy osób będących w stanie oddać krew w bardzo ważnej
sprawie! Osoby chętne do oddania krwi i pomocy proszone są o
pojawienie się w piątek w bocheńskim szpitalu w godz. 8-11 lub w
Krakowie w godz. 8-15 na ulicy Rzeźniczej 11 koło Galerii
Kazimierz. Osoby pełnoletnie muszą posiadać dowód osobisty, a
osoby które nie ukończyły jeszcze 18 lat mogą oddać krew tylko w
obecności rodzica lub prawnego opiekuna (trzeba zabrać legitymację
lub inny dowód tożsamości). Koniecznie należy zaznaczyć, że
krew przeznaczona jest dla Kingi Krawczyk. LICZYMY NA WAS! DZIEWCZYNA
MA 16 LAT!!</span><br />
<br />
Jeśli chodzi o imagina, to tak: długo zastanawiałam się
nad tym, ile części może mieć. Początkowo miały być dwie.
Potem trzy. Potem stwierdziłam, że mogą być też cztery, ale
nadal dokładnie nie wiem i nie potrafię określić. To wszystko
zależy od tego jak mi wyjdzie.<br />
Oprócz tego wiem, że muszę jeszcze dodać 6 część Hazzy i 3
część Wszystkich, ale na razie nie mam do tego kompletnie głowy.
Muszę poprosić Angelę o pomoc, haha. :*<br />
+ przepraszam że ta część wyszła taka krótka, postaram się
zrobić następną dłuższą :D
<br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=WVqfCvxewP4" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
Przez cały następny tydzień Louis ani razu nie pojawił się w szkole. Pan Grey nie mówił nic na ten temat, tylko z zatroskaniem patrzył na puste miejsce w ławce i wzdychał głośno za każdym razem gdy po wyczytaniu jego nazwiska ktoś z klasy mówił: "nieobecny".<br />
Ciekawiło mnie jak cholera, dlaczego pana Greya tak bardzo martwi nieobecność Louisa. Z tego co wiem, z literatury nie był zagrożony. Nawet lepiej, szło mu bardzo dobrze.<br />
Może jest dilerem i pojechał na tydzień na Hawaje po nową dostawę marihuany? Wiem, że to mało prawdopodobne, ale cóż.. Nie ma rzeczy niemożliwych, prawda?<br />
Kiedy w następny poniedziałek przyszłam do szkoły, a Tomlinson nadal się nie pojawił, stwierdziłam, że muszę wziąć sprawy w swoje miejsce. Nie mogę już dłużej tak bezczynnie czekać aż się pojawi. Szczerze mówiąc, to nie wiem dlaczego tak jest. Nie wiem dlaczego tak bardzo mnie do niego ciągnie i dlaczego chcę wiedzieć o nim absolutnie wszystko. Po prostu muszę i już, dobra?<br />
Po lekcjach podeszłam do Charlotte i przywitałam się z nią przyjacielskim całusem w policzek. Przez te dwa tygodnie zdążyłyśmy się już ze sobą zżyć. I chyba nawet mogę to nazwać przyjaźnią. W każdym razie, podeszłam do niej i spytałam bez ogródek:<br />
<br />
- Masz numer do Louisa?<br />
- [T.I.], odpuść sobie - mruknęła. - Czemu się tak na niego uwzięłaś?<br />
- No Charlotte - jęknęłam. - Masz?<br />
- Nie mam. Ale Mark, mój kolega z ławki, ma kolegę, który jest sąsiadem przyjaciela Louisa - odparła i spojrzała na mnie podejrzliwie. - Ty coś do niego czujesz, prawda?<br />
- Nie, no przestań - zaprzeczyłam od razu i zaśmiałam się nerwowo. - Po prostu chcę się dowiedzieć o co z tym wszystkim chodzi.<br />
- Załatwię ci ten numer - westchnęła. - Tylko nie wplącz się w żadne kłopoty, dobrze?<br />
- Kocham cię Lottie - rzuciłam się jej na szyję i mocno ją wyściskałam.<br />
- Wiem, [T.I.] - zaśmiała się. - Przez ciebie kiedyś pójdę do piekła.<br />
<br />
Słowa Charlotte "ty coś do niego czujesz, prawda?" odbijały się echem w mojej głowie i przez całe popołudnie nie dawały mi spokoju. Może i faktycznie coś do niego czułam, ale to nie było to, o czym ona myślała. To była raczej jakaś dziwna fascynacja jego osobą, pewien rodzaj troski. Chciałam się tylko upewnić czy wszystko u niego w porządku. Nic więcej... chyba.<br />
Usłyszałam ciche rechotanie żaby, które ustawiłam sobie jako sygnał na SMS-y. Wyciągnęłam telefon spod poduszki i przeczytałam wiadomość od Charlotte:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Po długich namowach Marka jakoś udało mi się go zdobyć. Trzymaj.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>xoxo</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Pod spodem widniał ciąg cyfr. Numer Louisa. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Kocham cię Charlotte! - krzyknęłam na całe gardło i zaczęłam skakać po pokoju. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
To nie było normalne.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Postanowiłam, że zaczekam jeszcze chwilę i zadzwonię do Louisa dokładnie o 19:01. Zostało mi jeszcze sześć minut. Weszłam do kuchni, gdzie akurat siedziała moja mama i rozwiązywała krzyżówki. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Hej - rzuciłam.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Mama podniosła głowę i spojrzała na mnie z uśmiechem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć [T.I.]. Jak tam w szkole? - spytała. </div>
<div style="text-align: left;">
- W porządku. Pan Grey zadał nam kolejną lekturę do przeczytania - sapnęłam. - Zrobić ci herbatę?</div>
<div style="text-align: left;">
- Jakbyś mogła...</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogłabym - odparłam. - Zieloną, tak?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Mama pokiwała głową i wróciła do rozwiązywania krzyżówek. Lubiłam ją. Co tam lubiłam, kochałam ją! I nawet dobrze się z nią dogadywałam, mimo że czasem odnosiłam wrażenie, że pochodzimy z dwóch różnych epok. Moja mama nie używała komputerów ani telefonów komórkowych, bała się wszystkiego co ma związek z elektrycznością, nawet suszarek do włosów. Preferowała stare, sprawdzone metody, nie była otwarta na nowinki. To wcale jednak nie przeszkadzało mi w kochaniu jej całym moim serduszkiem.</div>
<div style="text-align: left;">
Stanęłam na palcach i otworzyłam szafkę w której trzymaliśmy herbaty. Wyciągnęłam z niej pudełko z zieloną herbatą i wyjęłam ze środka dwie saszetki. Wrzuciłam je do kubków i zalałam je wodą z czajnika. Jeden kubek postawiłam mamie na stole, drugi wzięłam ze sobą do góry.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję [T.I.] - usłyszałam, gdy szłam już po schodach do swojego pokoju.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie ma za co! - odparłam.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zaraz po wejściu do pokoju spojrzałam na zegarek. Pokazywał 19:01. Idealnie.</div>
<div style="text-align: left;">
Chwyciłam telefon, wstukałam kilka magicznych cyferek i zaczęłam liczyć sygnały. Jeden, drugi...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Słucham? - usłyszałam w słuchawce jego głos. Serce momentalnie zabiło mi szybciej. - Halo, kto mówi?</div>
<div style="text-align: left;">
- Louis?</div>
<div style="text-align: left;">
- No tak, ale kto mówi?</div>
<div style="text-align: left;">
- To ja, [T.I.], twoja koleżanka z ławki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem, kim jesteś - odparł szorstko. - Skąd masz mój numer?</div>
<div style="text-align: left;">
- Ym... - jęknęłam. Dlaczego on musi zadawać takie głupie pytania? - Znalazłam - skłamałam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Na pewno - zaśmiał się. - Dobra, mniejsza z tym. Coś się stało, że dzwonisz?</div>
<div style="text-align: left;">
- To ja chciałam o to spytać. Wszystko w porządku?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, [T.I.], nic nie jest w porządku - mruknął. - Ale nie przejmuj się, dobrze? </div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego nie jest w porządku?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie chcę o tym rozmawiać.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
No nie... Dlaczego on musi to tak bardzo utrudniać?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Lou, proszę cię, powiedz mi. Dlaczego nie jest w porządku?</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo ona nie daje mi spokojnie żyć - powiedział z żalem w głosie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jaka ona? - spytałam z niepokojem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W pewnym momencie w mojej głowie pojawiła się myśl, że tu chodzi o mnie. Że go męczę. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam, jeśli masz mnie dość, to po prostu powiedz, nie będę się już narzucać - szepnęłam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie, [T.I.], tu nie chodzi o ciebie. Jeśli mam być szczery, to nawet cię lubię. Jesteś w porządku.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. Louis mnie lubi. Lubi mnie. Mój Boże, on mnie lubi.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- I vice versa - odparłam. - Ale nadal czegoś nie rozumiem. Skoro to nie ja, to kto w takim razie nie daje ci spokojnie żyć?</div>
<div style="text-align: left;">
- Moja choroba.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Choroba? Cholera jasna, co z nim jest?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Louis jaka choroba? Gdzie ty jesteś? To coś poważnego?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wiedziałam że to coś poważnego. W innym wypadku pan Grey nie zachowywałby się tak dziwnie gdy Louis nie przychodził do szkoły.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie [T.I.], nie przejmuj się, proszę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Gdzie jesteś? - spytałam z naciskiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- W szpitalu - odparł jak gdyby nigdy nic.</div>
<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
<span style="background-color: whitesmoke; font-family: inherit; line-height: 17.98611068725586px; white-space: pre-wrap;"><b><br /></b></span>
<span style="line-height: 17.984375px; white-space: pre-wrap;">I jeszcze raz (wiem, że się powtarzam, ale może ktoś nie przeczytał na górze).</span><br />
<br />
Jest sprawa, nawet bardzo poważna. Chodzi o pewną dziewczynę, koleżankę <a href="https://twitter.com/_Crazy_Mofo_69" target="_blank">@_Crazy_Mofo_69</a>, którą kilka dni temu potrącił samochód. Teraz walczy o życie, a Wy możecie jej pomóc!<br />
Zwracam się w szczególności do osób mieszkających w pobliżu Krakowa i najlepiej pełnoletnich, bo takich pomoc przyda się nam najbardziej. Jeśli Wy nie możecie pomóc, napiszcie do znajomych i spytajcie się czy przypadkiem nie znają kogoś takiego, ok? To naprawdę wiele dla mnie znaczy.<br />
<span style="color: red;"><br /></span>
<span style="color: red;">Poszukujemy osób będących w stanie oddać krew w bardzo ważnej sprawie! Osoby chętne do oddania krwi i pomocy proszone są o pojawienie się w piątek w bocheńskim szpitalu w godz. 8-11 lub w Krakowie w godz. 8-15 na ulicy Rzeźniczej 11 koło Galerii Kazimierz. Osoby pełnoletnie muszą posiadać dowód osobisty, a osoby które nie ukończyły jeszcze 18 lat mogą oddać krew tylko w obecności rodzica lub prawnego opiekuna (trzeba zabrać legitymację lub inny dowód tożsamości). Koniecznie należy zaznaczyć, że krew przeznaczona jest dla Kingi Krawczyk. LICZYMY NA WAS! DZIEWCZYNA MA 16 LAT!!</span><br />
<div>
<br /></div>
<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-70696478035766951612013-12-26T00:59:00.000+01:002013-12-26T00:59:26.322+01:00Lou. 2Heją!<br />
Przychodzę do Was z kolejną częścią Louisa, jak widać z resztą. Zastanawiam się, czy właśnie takiego obrotu spraw oczekiwaliście, czy może udało mi się Was jakoś zaskoczyć...? :P<br />
Nie wiem jak mi wyszło, bo pisałam to pod wpływem impulsu, więc mogą się pojawić drobne literówki, albo jakieś inne ciekawe dodatki, za które z góry przepraszam.<br />
WESOŁYCH ŚWIĄT JESZCZE RAZ!<br />
Kocham Was. <3<br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=DmPFonGyteM" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
- Pocałuj mnie - poprosiłam.<br />
<br />
Louis zesztywniał i wlepił we mnie swoje hipnotyzujące niebieskie oczy. Jego spojrzenie było tak intensywne, że niemal fizycznie czułam jak przeszywa mnie na wskroś. Przeszedł mnie dreszcz. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, więc spuściłam wzrok i odwróciłam głowę w inną stronę.<br />
Niecałą sekundę później poczułam jego palący dotyk na moim podbródku i znów byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. Cholera, niech on przestanie się tak na mnie gapić, to przestaje być śmieszne. Ręce zaczęły mi się strasznie pocić. Szczerze mówiąc, cała zaczęłam się pocić.<br />
Louis przez chwilę wodził palcem wskazującym po linii mojej szczęki, tak jakby zastanawiał się do czego ta rzecz w ogóle może służyć. Chciałam odepchnąć go od siebie i uciec gdzieś daleko, żeby jakoś uspokoić oddech i wszystko sobie porządnie poukładać w głowie, ale jakaś dziwna niewidzialna siła trzymała mnie wciąż w jego objęciach.<br />
Pocałuj mnie, pocałuj mnie, pocałuj mnie - zaklinałam go w myślach. - No dalej, na co czekasz pacanie? Pocałuj mnie, wystarczy że trochę się pochylisz, dotkniesz swoimi ustami moich ust i potem z powrotem się odsuniesz. To naprawdę nie jest skomplikowane.<br />
<br />
- Pocałować cię? - odezwał się w końcu, nie odrywając ode mnie swojego wzroku.<br />
<br />
W ramach odpowiedzi jedynie delikatnie pokiwałam głową, mimo że w myślach krzyczałam " TAK, LOUIS, TAK, POCAŁUJ MNIE, POCAŁUJ!". Chyba przez ten cały wypity alkohol zaczęłam odchodzić od zmysłów.<br />
<br />
- No dobra - odparł jak gdyby nigdy nic i wzruszył ramionami.<br />
<br />
W myślach zaczęłam skakać z radości. Poczułam jak Louis delikatnie łapie mnie za rękę i przystawia ją sobie do ust. Jego wargi delikatnie naparły na skórę mojej dłoni... i nic więcej. Patrzyłam na niego w osłupieniu, mając szczerą nadzieję, że to był po prostu żart i on zaraz mnie pocałuje, ale tak normalnie, tak jak ja tego chciałam.<br />
Tomlinson przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie połaskotał mnie rzęsami w policzek. Zaraz po tym usłyszałam jego chrapliwy szept tuż przy moim uchu:<br />
<br />
- Jeden zero dla mnie, panno [T.N.].<br />
<br />
Po wypowiedzeniu tych słów po prostu odwrócił się na pięcie i zniknął gdzieś w tłumie tańczących ciał.<br />
<br />
***<br />
<br />
Nie wiem jakim cudem następnego dnia doczołgałam się do szkoły. Już samo otworzenie oczu wydawało się być zadaniem nie do wykonania. Alkohol wypity wczorajszej nocy nie dał o sobie zapomnieć, więc od rana musiałam zmagać się z potwornym bólem głowy. Do tego jeszcze łupało mnie w kościach. Czułam się jak stary dziadek, który ledwo co porusza się o własnych siłach, bo ma dwa sztuczne biodra.<br />
Odkąd tylko przekroczyłam próg szkoły, zaczęłam namiętnie szukać wzrokiem Tomlinsona. Chciałam podejść do niego i wszystko mu wygarnąć, powiedzieć mu jakim jest skończonym idiotą i jak bardzo go nienawidzę, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Tak jakby zapadł się pod ziemię.<br />
Tego dnia literaturę miałam na ostatniej lekcji. I, żeby było jeszcze fajniej, był to jedyny przedmiot na który chodziłam razem z Louisem. Nie mam pojęcia dlaczego aż tak bardzo zależało mi na tym, żeby go spotkać. Teoretycznie powinnam po prostu zapomnieć o tym wszystkim co się wczoraj wydarzyło i nadal traktować go obojętnie, ale nie potrafiłam. No po prostu nie potrafiłam.<br />
W zamyśleniu przesiedziałam pierwsze pięć lekcji, w głowie układając dialogi pomiędzy mną, a tym skończonym kretynem, Louisem Williamem Tomlinsonem. Wymyśliłam blisko pięćdziesiąt określeń, którymi mogłabym go uraczyć, kolejne pięćdziesiąt ciętych ripost na jego durne odzywki i kilka rodzajów wzgardzających spojrzeń. To go powinno raz na zawsze oduczyć traktowania jakiejkolwiek dziewczyny w ten sposób.<br />
Kiedy opowiedziałam o moim wczorajszym spotkaniu z Louisem Charlotte, uznała że robię wokół tego stanowczo zbyt dużo niepotrzebnego szumu. W momencie kiedy mi to powiedziała, w ogóle nie przyjmowałam jej słów do wiadomości, byłam święcie przekonana że Louis jest ostatnim kretynem i zasługuje na potępienie. Teraz jednak zaczęłam się nad tym zastanawiać.<br />
Co on właściwie takiego zrobił? W sumie nic... Poprosiłam go, żeby mnie pocałował. I... w sumie to spełnił moją prośbę. Rzecz w tym, że nie zrobił tego tak, jak bym chciała. Może Charlotte miała rację, że niepotrzebnie to wszystko wyolbrzymiam?<br />
Mimo wszystko, nadal słyszałam w głowie jego słowa: "jeden zero dla mnie, panno [T.N.]".<br />
Zaczęłam gubić się we własnych myślach. Jakaś część mnie chciała za wszelką cenę wygarnąć wszystko Tomlinsonowi i uświadomić go, że zachował się jak ostatni dupek. Druga część stwierdziła, że powinnam go olać i nie przejmować się nim, bo w końcu moje życie od niego nie zależy. Trzecia część, ku mojemu przerażeniu, uważała, że Louis jest słodki i bardzo nieśmiały, bo zwyczajnie bał się, że nie mówię poważnie i chcę go tylko wykorzystać, żeby potem upokorzyć go przed resztą szkoły.<br />
No cóż, muszę przyznać, że mam bardzo bujną wyobraźnię.<br />
Tak więc, na lekcję literatury przyszłam totalnie rozdarta pomiędzy pierwszą Ja, drugą Ja i trzecią Ja. Nie pomagało mi też to, że odkąd weszłam do klasy, czułam na sobie świdrujące spojrzenie Tomlinsona.<br />
Podeszłam do naszej ławki powoli, z udawaną nonszalancją. Starannie unikając spotkania się naszych oczu, wypakowywałam książki na ławkę, podczas gdy on swobodnie taksował mnie wzrokiem z góry na dół.<br />
<br />
- Cześć [T.I.] - powiedział jak gdyby nigdy nic, przylepiając na twarz zawadiacki uśmieszek. - Dobrze ci się spało?<br />
- Wyśmienicie, dziękuję - odparłam z wymuszoną uprzejmością i wyszczerzyłam zęby w najbardziej nieszczerym uśmiechu na jaki było mnie stać. - A tobie?<br />
- Wspaniale. Podłoga dawno nie była tak wygodna - powiedział wesoło, zabawnie poruszając przy tym brwiami.<br />
<br />
Wbrew własnej woli parsknęłam śmiechem.<br />
<br />
- Cóż, kto co lubi - mruknęłam.<br />
- Dokładnie, o gustach się nie dyskutuje - uśmiechnął się.<br />
<br />
W tym momencie był zupełnie taki sam jak Louis z klubu, ten Louis z którym tak dobrze się dogadywałam, ten Louis, który tak rewelacyjnie tańczył, ten Louis, którego chciałam pocałować.<br />
<br />
- Jak tam twoja ręka? - spytał nagle i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.<br />
<br />
Szlag. A więc jednak nadal jest idiotą bez serca.<br />
<br />
- Bardzo dobrze, dzięki że pytasz.<br />
- Wiesz, chciałem się upewnić, że jakoś doszłaś do siebie po naszym pocałunku. Wczoraj wydawałaś się być bardzo... rozkojarzona - brnął dalej.<br />
<br />
Pokiwałam głową, nie zastanawiając się nawet nad tym co robię. Louis zaśmiał się cicho.<br />
<br />
- Jak na razie wygrywam, księżniczko, ale to wszystko może się zmienić - szepnął teatralnie.<br />
- Wygrywasz w czym? - spytałam zdezorientowana.<br />
<br />
Louis nie zdążył mi odpowiedzieć, bo w tym samym momencie do klasy wszedł pan Grey, trzymając w rękach dwadzieścia podniszczonych już egzemplarzy "Dumy i Uprzedzenia".<br />
<br />
***<br />
<br />
Zadzwonił dzwonek. Louis jako pierwszy wybiegł z klasy. Nie namyślając się długo, wybiegłam zaraz za nim. Chciałam poznać odpowiedź na moje pytanie.<br />
Gdy wyszłam na korytarz, przez dłuższą chwilę próbowałam wyśledzić go wśród uczniów. Gdzieś w oddali mignęła mi jego jeansowa kurtka, którą miał dzisiaj na sobie, więc bez zastanowienia zaczęłam biec w jego kierunku.<br />
<br />
- Louis! - wrzasnęłam na cały korytarz.<br />
<br />
Obrócił się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Stanął w miejscu, dając mi szansę na dogonienie go.<br />
<br />
- Proszę proszę, kogo my tu mamy?<br />
- Nie zgrywaj się - burknęłam. - Chcę wiedzieć o co chodzi.<br />
- Z czym? - udawał, że nie wie.<br />
- Z tą grą.<br />
- Nie ma żadnej gry - odparł wymijająco.<br />
- W takim razie, w czym wygrywasz?<br />
<br />
Tomlinson wydawał się być lekko zbity z tropu. Zaczął pocierać dłonią kark, jednocześnie uciekając spojrzeniem na sufit.<br />
<br />
- W niczym - powiedział nagle. Jego oschły ton całkowicie wytrącił mnie z równowagi. - Zapomnij o tym. Najlepiej zapomnij o mnie. Nie powinnaś zadawać się z kimś takim jak ja.<br />
<br />
Gdy tylko dotarło do mnie, co przed chwilą powiedział, coś we mnie pękło.<br />
<br />
- Jeśli myślisz, że przez te swoje "problemy" masz prawo do traktowania ludzi jak szmaty, to się grubo mylisz! - wrzasnęłam. - Nie mam zamiaru znosić twoich humorków, rozumiesz?!<br />
<br />
Kilka osób stojących najbliżej nas zamilkło i zaczęło z zaciekawieniem przysłuchiwać się naszej rozmowie. Jednak Louis nic nie powiedział. Wbił tylko we mnie te swoje hipnotyzujące niebieskie oczy, które tym razem były przepełnione bólem.<br />
<br />
- Nic o mnie nie wiesz, [T.I.], a pomimo to mnie oceniasz - szepnął. Wydawał się być naprawdę zraniony.<br />
- Jest tak tylko dlatego, że nie dajesz się poznać. - Ja również sciszyłam głos. - I póki co, pokazałeś mi się od tej najgorszej strony.<br />
- Przykro mi - mruknął i delikatnie dotknął dłonią mojego policzka. Przeszedł mnie dreszcz. Chłopak szybko cofnął swoją dłoń. - Ale lepiej będzie dla nas obojga, jeżeli tak pozostanie.<br />
- Niby dlaczego? - zdziwiłam się. - Co jest w tobie takiego strasznego, że nie chcesz o tym nikomu powiedzieć?<br />
- To nieistotne - szepnął.<br />
<br />
Znowu przypomniał mi się wczorajszy wieczór w klubie. Tak samo jak wczoraj, Louis odszedł i zostawił mnie samą, bijącą się z myślami. Idąc ze szkoły do domu myślałam jedynie o tym, jaką tajemnicę może kryć ten dziwny, niebieskooki chłopak.<br />
<br />
<b>A.♥</b><br />
<br />
<br />A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-34170599463202863432013-12-24T14:47:00.000+01:002013-12-24T14:47:03.650+01:00WESOŁYCH ŚWIĄT!<span style="font-family: inherit;">No to mamy Święta! </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Czy wy też tak długo czekaliście na ten wyjątkowy czas? </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Dobra, do rzeczy: w te święta chciałabym życzyć Wam wszystkim m<span style="line-height: 18px;">ożliwości jedzenia ile tylko się chce bez przybierania na wadze, smacznego i zrelaksowanego karpia (bo te zestrasowane ponoć wytwarzają toksyny), ogromnego domu z basenem, kortem tenisowym i jeszcze większego ogrodu przed domem, nietwardych pierniczków, niebrudzącego barszczu, znalezienia grosika w pierogu, szerokiego uśmiechu na twarzy nie tylko od święta, śniegu za oknem, pomysłów na życzenia, wielu sukcesów, poznania i rozkochania w sobie swoich idoli, wiary w siebie, grona prawdziwych przyjaciół, genialnych pomysłów, doskonałych wyników, słodkiego, miłego życia, otwartego umysłu, kreatywności, inteligencji emozjonalnej, werbalnej, muzycznej, międzyludzkiej, ruchowej, przestrzennej, intrapersonalnej i przyrodniczej, głównej wygranej na loterii, zdrapek z nagrodami, pokoju na świecie i we wszechświecie, pozytywnej energii, pogody ducha, gorącej, nieustającej, kwitnącej, satysfakcjonującej, wiecznej, szczerej, prawdziwej miłości, cudownych wakacji, ferii i wszystkich weekendów, świętego spokoju, żadnych trosk, powodzenia u płci przeciwnej, natchnienia, prezentów od losu, świetnej figury, prostych przepisów kuchennych, pełnego sejfu, pękatego portfela, pokaźnego konta, miłych snów, pewności siebie, jasności umysłu, wiary we własne możliwości, samoakceptacji, wielu uśmiechów, błyskotliwych ripost, inteligentnych odpowiedzi, romantycznych wieczorów, nastrojowej <a href="http://www.youtube.com/watch?v=51bO1CVPWRA" target="_blank">muzyki</a>, wzruszających zachodów słońca, szansy na sukces, dużo słodyczy, pełni życia, wielu niezapomnianych chwil, inspirującej rodziny, wspierających słów, mądrych i NORMALNYCH nauczycieli, taniej benzyny, rozwoju światowej gospodarki, czystego nieba, ponad stu lat życia, sławy, pobicia wszystkich rekordów w Księdze Guinnessa, wielu ciekawych znajomości, taaaaaaaaaakiej ryby, zabawnych zdarzeń, stu kilogramów humoru, dobrego fryzjera, wdzięku w tańcu, dobrego snu, przyjemnych doznań, wielu wzruszeń, mocnej głowy, szczęścia w kartach, sprzyjającej pogody, wielkiej cierpliwości w czytaniu tych życzeń, kolorowych chwil, niskich rachunków, wysokich napiwków, zadowolenia z siebie, samych słonecznych dni, smacznego jajka, uroku osobistego, pomocnych uwag, wesołego towarzystwa, szczęśliwych podróży, niewieszającego i niepsującego się komputera, ciekawych lektur, pokojowego rozwiązywania wszystkich konfliktów, korzystnego układu gwiazd, czytelnych instrukcji, cichych wielbicieli, słodkich snów, zgranej ekipy, bujnej wyobraźni, rodzinnej atmosfery, złotej rybki, która spełnia więcej niż 3 życzenia, zasięgu w każdym miejscu na Ziemi, miejsca w historii, głównych ról, podróży dookoła świata, wygrania wszystkich konkursów, dużo wolnego czasu, beztroskiego życia, zdobycia Mount Everestu i wszystkich innych ośmiotysięczników, szczerych komplementów, korzystnego horoskopu, czystości wokół, pięknych wierszy, dobrych książek, wciągających fabuł, miłych sąsiadów, wiary w sukces, tolerancji, własnego odrzutowca, zamku w Szkocji, niezawodnej pamięci, owacji na stojąco, nieprzemijającej urody, asa w rękawie, sprawnych hamulców, dużo nadzienia w pączku, rozbicia banku, recepty na szczęście, przygód z happy endem, zmysłowych nocy, gwiazdki z nieba, różowych okularów, stabilnej waluty, zgrabnej figury, zdolności nadprzyrodzonych, własnego sposobu na życie, dobrego smaku, podzielnej uwagi, czterolistnej koniczynki, szczupłych ud, wspaniałej czupryny, drogiej biżuterii, wygranej Eurowizji, długich, niełamliwych paznokci, powalającego uśmiechu, krótkich kolejek, całorocznych przecen, samozmywających się naczyć, cieołych kaloryferów, niskokalorycznej bitej śmietany i innych słodyczy, ciepłych i czułych spojrzeń, kwitnących kwiatków, zakochanych słów, dobrych perfum, zmiany kanonu lektur szkolnych, tanich basenów, bezpłatnych kin, prawdziwych choinek i ogólnie żeby Wam się wiodło. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;">No i całej tony szczęścia na Nowy Rok. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;">Kocham Was wszystkich!</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;"><b>A.♥</b></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;">P.S.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;">Nie pytajcie jak długo wymyślałam te życzenia, bo naprawdę nie chcecie wiedzieć. :*</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://static.tumblr.com/b3d8beddf4229d15b116551f983be394/wz4qfw0/cUBmx4zqt/tumblr_static_fucking_christmas.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="177" src="http://static.tumblr.com/b3d8beddf4229d15b116551f983be394/wz4qfw0/cUBmx4zqt/tumblr_static_fucking_christmas.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdnchcC62n1rs539ro1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="144" src="http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdnchcC62n1rs539ro1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://24.media.tumblr.com/69482ae016eb32d82ec97b51ead19290/tumblr_mfl6oyinBZ1rxmsbxo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="128" src="http://24.media.tumblr.com/69482ae016eb32d82ec97b51ead19290/tumblr_mfl6oyinBZ1rxmsbxo1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m21lk3ku2F1qkvhkao1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="166" src="http://25.media.tumblr.com/tumblr_m21lk3ku2F1qkvhkao1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div>
<br /></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-58673310328215224092013-12-22T22:10:00.000+01:002013-12-22T22:10:03.040+01:00Lou. 1NO HEJ MISIACZKI!<br />
Dzisiaj tak z innej beczki, zupełnie nowy i inny imagin, tym razem z Louisem w roli głównej. Dodaję go specjalnie na zamówienie <a href="https://twitter.com/badgirl_roni" target="_blank">@badgirl_roni</a> (FOLLOW! <3) i.. mam nadzieję, że Wam się spodoba. :)<br />
Przepraszam, że tak strasznie długo niczego nie dodawałam, ale miałam kolejny egzamin w muzycznej i praktycznie nie robiłam nic poza ćwiczeniem na skrzypach, jedzeniem i spaniem. Poza tym, straciłam moją jedyną kopię 6 części Hazzy [*] :'(<br />
Dobra, póki co nie życzę Wam "wesołych świąt", bo mam zamiar dodać coś jeszcze przed Wigilią. Oby do tego doszło. :*<br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=CFWX0hWCbng" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<br />
<br />
- Tomlinson - powiedział znudzonym tonem nauczyciel. - Tomlinson?<br />
- Nieobecny - odszepnęło kilka osób, a na ich twarzach było wymalowane skonsternowanie, współczucie i.. smutek?<br />
- Przepraszam [T.I.], wobec tego będziesz musiała usiąść dzisiaj sama.<br />
- W porządku - wymamrotałam niewyraźnie i szybko zajęłam swoje miejsce.<br />
<br />
W klasie rozległy się ciche szepty. Uczniowie siedzący w klasie posyłali sobie znaczące spojrzenia. Niektóre dziewczyny chichotały i patrzyły na mnie z zaciekawieniem.<br />
Wiedziałam że tak będzie. Często zmieniałam szkoły i doskonale wiedziałam z czym to się wiąże. Ludzie patrzą na ciebie jak na przybysza z kosmosu, na początku omijają cię szerokim łukiem, boją się odezwać, dotknąć, a nawet uśmiechnąć do ciebie. Liczy się pierwsze wrażenie jakie na nich wywołasz. Wydaje mi się, że w tej szkole nie udało mi się przekonać zbyt wielu osób do siebie. Ciekawe czy w ogóle uda mi się z kimkolwiek zaprzyjaźnić. Ale dobra, to nieważne. I tak za niedługo stąd zniknę.<br />
Moi rodzice cały czas uciekają przed komornikiem po całej Europie. Nigdzie nie mieszkaliśmy dłużej niż rok. Na początku było to okropnie uciążliwe; czasami mama budziła mnie o drugiej nad ranem i kazała pakować walizki, a dwie godziny później nasze mieszkanie było już puste, a my jechaliśmy nie wiadomo dokąd.<br />
Opadłam na krzesło z cichym westchnięciem i powoli wypakowałam książki. Czułam na sobie ciekawskie spojrzenia innych osób. Jedni patrzyli na mnie przyjaźnie, inni z dystansem, jeszcze inni z niechęcią... Nie przejmowałam się tym. W tym momencie ciekawiło mnie to, dlaczego na wspomnienie o "Tomlinsonie" wszyscy zareagowali tak.. dziwnie. Coś z nim nie tak?<br />
<br />
- Dzisiejszy temat: czas, miejsce akcji i bohaterowie powieści Jane Austen, pod tytułem "Duma i Uprzedzenie" - powiedział nauczyciel.<br />
<br />
Klasa wydała z siebie zbiorowy jęk. Czy tylko ja przeczytałam tą książkę? I czy tylko mi się podobała?<br />
Szybko zanotowałam temat, a potem wsłuchałam się w słowa nauczyciela. Pomimo ogólnej niechęci do niego, musiałam przyznać że opowiadał bardzo dobrze, tak jakby sam był jednym z dziewiętnastowiecznych bohaterów. Zanim zdążyłam się zorientować, zadzwonił dzwonek. Szybko spakowałam swoje rzeczy do torby i razem z resztą klasy wybiegłam na korytarz.<br />
Podeszła do mnie niska i bardzo drobna blondynka i uśmiechnęła się zachęcająco.<br />
<br />
- Jestem Charlotte - przedstawiła się. - Mam nadzieję.. że jakoś przeżyjesz w naszej szkole.<br />
- Też mam taką nadzieję - mruknęłam i uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech. - Co masz teraz? - spytałam.<br />
- Wychodzi na to że chemię - odpowiedziała, zerkając na swój rozkład zajęć.<br />
- Wychodzi na to że ja też - zaśmiałam się.<br />
<br />
Charlotte złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą w stronę grupki roześmianych dziewczyn, a potem, gdy już wszystkie się mi przedstawiły i ja też się im przedstawiłam, poszłyśmy całą grupą pod pracownię chemiczną.<br />
<br />
***<br />
<br />
Następnego dnia na pierwszej lekcji znów miałam literaturę. Rozsiadłam się wygodnie w ławce, przekonana że dzisiaj znów będę musiała siedzieć sama. Charlotte uśmiechnęła się do mnie z drugiego końca sali. Odwzajemniłam uśmiech.<br />
Równo z dzwonkiem do sali wszedł nauczyciel i... jakiś chłopak, którego wcześniej nie widziałam. Gdy tylko wszedł do środka, cała klasa zamilkła i spojrzała na niego ze współczuciem. To musiał być ten Tomlinson, bo podszedł do mojej ławki i spojrzał na mnie z niechęcią. Dzięki Bogu, nie odezwał się ani słowem. Usiadł na krześle obok mnie i wypakował swoje książki na ławkę.<br />
Nauczyciel podyktował temat i zaczął snuć swoją rozległą opowieść na temat losów głównych bohaterów "Dumy i Uprzedzenia". Chłopak siedzący obok mnie słuchał uważnie i co chwilę zapisywał coś w swoim zeszycie. Spojrzałam na niego. Odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się z wyższością.<br />
<br />
- Dlaczego nie zapytasz mnie jak się nazywam? - spytał z wyrzutem i przylepił do twarzy kpiący uśmieszek.<br />
- Dlaczego ty tego nie zrobisz? - fuknęłam. Co za wkurzający typ.<br />
- Bo to raczej logiczne że wiem kim jestem - odburknął i odwrócił wzrok. - Jestem Louis Tomlinson - dodał po chwili. - Co za szkoda że posadzili cię ze mną w ławce.<br />
- Nie wiem dla kogo większa.<br />
- Proszę bardzo... Nowa, a już tak się rozkręca - zachichotał.<br />
- Musisz być taki złośliwy? - syknęłam i spojrzałam mu w oczy.<br />
- A co jeśli odpowiem, że muszę?<br />
- Lepiej w ogóle nie odpowiadaj - westchnęłam i udałam że bardzo interesują mnie moje paznokcie.<br />
- To po co zadajesz pytanie? - zaśmiał się.<br />
- Bo... chcę nawiązać konwersację.<br />
- Aha - mruknął. Widać było, że ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Palant.<br />
<br />
Między nami zapadła niezręczna cisza. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, próbując skupić się na opowieści pana Greya, o ile dobrze zapamiętałam jego nazwisko.<br />
<br />
- Dlaczego nie było cię wczoraj w szkole? - spytałam, nie mogąc się już powstrzymać.<br />
- Nie twoja sprawa - odburknął Louis i odwrócił głowę w stronę ściany. Coś czułam że przegięłam.<br />
- Dobra, przepraszam - odparłam po chwili.<br />
- Spoko, może ci wybaczę.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Czy on dla wszystkich jest taki chamski? - spytałam po lekcji Charlotte.<br />
<br />
Siedziałyśmy właśnie w stołówce, użalając się nad jakością podawanego tam jedzenia. Tak jak we wszystkich szkołach, do których wcześniej chodziłam, jedzenie które tam podawali było gorzej niż paskudne. Wcale nie miało smaku, a z wyglądu przypominało rozjechanego skunksa. Pychotka.<br />
Charlotte skrzywiła się i wetknęła widelec w swoje "spaghetti bolognese". Podniosła wzrok na mnie i głośno wypuściła powietrze.<br />
<br />
- Musisz mieć do niego cierpliwość - odparła. - Może i jest chamski, ale... - zamilkła na chwilę i odwróciła głowę w drugą stronę, tak jakby kogoś wypatrywała. - Ale, on ma problemy, [T.I.].<br />
- Jakie problemy?<br />
- Tego akurat nikt nie wie - wzruszyła ramionami. - Może chodzi o jakieś gangi, albo coś w tym stylu.<br />
<br />
Pokiwałam głową.<br />
Przez chwilę siedziałyśmy w zadumie, leniwie grzebiąc widelcami w talerzach. Zastanawiałam się nad tym, jaki sekret może skrywać Louis Tomlinson, prawdopodobnie najbardziej bezczelny chłopak, jakiego kiedykolwiek miałam okazję poznać.<br />
<br />
- Dobra, koniec z tym - wypaliła nagle Charlotte. - Zapomnij o nim, zabieram cię dzisiaj do klubu.<br />
- Ale... - chciałam zaprzeczyć, powiedzieć że nie mam dzisiaj czasu, bo muszę pomóc babci w obieraniu ziemniaków, cokolwiek... Nie wiedziałam dlaczego, po prostu nie chciało mi się dzisiaj nigdzie wychodzić.<br />
- Ale co? - spytała podejrzliwie dziewczyna i wlepiła we mnie swoje ogromne, błyszczące oczy. - Nie marudź. Wpadnę po ciebie o siódmej.<br />
- Okej - odparłam.<br />
<br />
W końcu raz się żyje, nie?<br />
<br />
***<br />
<br />
Dudniąca muzyka rozbrzmiewała w moich uszach, wprowadzając mnie trans. Pomagało jej w tym pewnie kilka drinków, które zdążyłam już wypić.<br />
Charlotte zabrała mnie do jednego z najbardziej obleganych klubów w naszym mieście i muszę przyznać, że było warto. Okazało się, że było tu też kilku znajomych Charlotte, z którymi mnie poznała. Naprawdę fajni ludzie. Dokładnie w moim typie.<br />
Kiedy już nie miałam siły tańczyć, poszłam do baru, kupić sobie kolejnego drinka. Wiedziałam, że to niezbyt dobra decyzja, biorąc pod uwagę mój stan... Ale cóż, miałam zamiar bawić się tego wieczora naprawdę sobrze.<br />
Gdy podeszłam do baru, zauważyłam że na jednym ze stołków siedzi Louis. Nie spodziewałam się, że mogę go tu dzisiaj spotkać. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego.<br />
<br />
- Co tu robisz? - spytałam.<br />
- Nawet się nie przywitasz? - mruknął.<br />
- A, no tak, przepraszam. Cześć Louis. Co tu robisz?<br />
- Siedzę - odparł.<br />
<br />
Cóż za odkrywcze stwierdzenie.<br />
<br />
- Właśnie miałem zamiar zamówić sobie drinka, ale trochę mi w tym przeszkodziłaś.<br />
- Przepraszam - wybąkałam. Już drugi raz w ciągu jednej minuty muszę go przepraszać. Co za cholerny idiota.<br />
- Zamówić ci coś? - spytał nagle.<br />
<br />
Spojrzałam na niego, jak na przybysza z kosmosu.<br />
<br />
- O co chodzi? - zaśmiał się. - To naprawdę takie dziwne, że chcę postawić ci drinka? No dalej, co ci zamówić?<br />
- Sex On The Beach - poprosiłam.<br />
<br />
Louis odwrócił się do barmanki i złożył zamówienie. Kobieta uśmiechnęła się do niego zalotnie, ale on wydawał się tego nie widzieć.<br />
<br />
- Podobasz jej się - wypaliłam. Alkohol jak widać zlikwidował we mnie jakiekolwiek bariery.<br />
- Wiem - powiedział. - Ale to nieistotne. Dużo już wypiłaś?<br />
- To nieistotne - odparłam. Louis zachichotał.<br />
- No proszę, proszę, [T.I.] [T.N.] zgasiła mnie moim własnym tekstem. Nie przestajesz mnie zaskakiwać.<br />
- Możesz być pewny, że jeszcze nie raz cię zaskoczę - mruknęłam.<br />
<br />
Czy my właśnie flirtujemy ze sobą?<br />
Louis przysunął do mnie swój stołek. Był tak blisko, że nasze kolana się stykały. Przy każdym najmniejszym ruchu jego nóg, przechodził mnie elektryzujący dreszcz.<br />
Barmanka postawiła przed nami szklanki z alkoholem i puściła Louisowi oczko. Chłopak po raz kolejny ją zignorował.<br />
<br />
- Dziękuję - odparłam.<br />
- Za co? - zdziwił się. Parsknęłam śmiechem.<br />
- Za drinka.<br />
- Ach... - szepnął i zamilkł na chwilę. - Dlaczego przepisałaś się do naszej szkoły w środku semestru?<br />
- Rodzice się przeprowadzili.<br />
- Rozumiem - odparł i pociągnął dużego łyka.<br />
<br />
Siedzieliśmy tak przez chwilę i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Louis kocha literaturę klasyczną, zupełnie tak jak ja, interesuje go teatr, zupełnie tak jak mnie, uwielbia stare kino, zupełnie tak jak ja, a w przyszłości chciałby pracować w wydawnictwie, albo prowadzić lekcje dramatu w szkole, zupełnie tak jak ja.<br />
<br />
- Zatańczysz? - zapytał po jakimś czasie i wyciągnął do mnie rękę.<br />
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się i chwyciłam jego dłoń.<br />
<br />
Louis pomógł mi wstać ze stołka i poprowadził mnie za sobą na parkiet, nawet na sekundę nie puszczając mojej ręki. Gdzieś w tłumie zauważyłam Charlotte i pomachałam do niej, ale ona chyba mnie nie widziała. Stanęłam naprzeciwko Louisa i zarzuciłam mu ręce na szyję. Oparłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam kiwać się w rytm muzyki. On oplótł mnie rękami w pasie i przyciągnął mocniej do siebie. Było mi wtedy tak dobrze... Zdążyłam już zapomnieć o tym, jak bardzo Tomlinoson może być chamski i jak bardzo go nie lubię.<br />
<br />
- Loueh - wymruczałam mu do ucha.<br />
- Hm? - szepnął.<br />
- Pocałuj mnie - poprosiłam.<br />
<br />
<b>A.♥</b>A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-7038541763987237073.post-39292155198549334582013-12-10T22:09:00.000+01:002013-12-10T22:09:17.712+01:00Hazza. 5Hej Żabki!<br />
Od razu ostrzegam: poniższy post należy przeczytać z lekkim przymrużeniem oka, ponieważ pisanie poważnych i smutnych imaginów za bardzo mi nie wychodzi. Owszem, teoretycznie są smutne, są przygnębiające, sama fabuła taka jest, ale mój język i stylistyka jak zwykle rozwalają całą konstrukcję i wygląda to trochę jak wyjęte z kabaretu Ani Mru Mru.<br />
Chyba zaczynam się odnajdywać w tym wszystkim, trzymajcie kciuki kochani. :*<br />
<b>Angela, ja i tak wiem że kłamałaś. ILYSM. ♥</b><br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=OLiDWQen1ZM" target="_blank">KLIK.♥</a><br />
<b><br /></b>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Wszedł zakochany, wyszedł załamany.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dziewiętnastoletni członek zespołu One Direction dostał kosza? A to przecież miał być związek idealny! Okazało się, że jego rówieśniczka, [T.I.] [T.N.] wcale nie jest tak niewinną dziewczynką za jaką ją mieliśmy. Miała czelność wykorzystać biednego piosenkarza, a potem złamać mu serce zrywając z nim w jeden z najpiękniejszych dni w roku - Mikołajki! Skąd w nastolatce tyle zawiści? Myślimy, że odpowiedź na to pytanie jest prosta...</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Kurwa.</div>
<div style="text-align: left;">
Dziennikarze to idioci. Szmaty. Debile. Jeszcze raz idioci, szmaty i debile. A Modest! to w ogóle jakieś banialuki, idioci, szmaty i debile. </div>
<div style="text-align: left;">
Wlewam w siebie kolejny kieliszek wódki, czytając artykuł od nowa. Oprócz faktu, że [T.I.] jest moją rówieśniczką, nie ma w tym nic prawdziwego. NIC. Cholera, jak znajdę Samuela to tak mu wpierdolę, że przez tydzień nie wstanie z łóżka. Oni idealnie wiedzą jak spieprzyć komuś życie. Powinni dostać za to Nobla. </div>
<div style="text-align: left;">
Wstałem z ciemnozielonego futrzanego fotela - prezentu od babci na osiemnastkę, i zaraz usiadłem. Tak strasznie kręciło mi się w głowie, że myślałem że zaraz zwymiotuję. Zdecydowanie muszę przestać pić. Zaśmiałem się i pokręciłem głową. Nie potrafię. Chwyciłem w rękę opróżnioną do połowy butelkę wódki i pociągnąłem kilka solidnych łyków. W jakiś dziwny i niezrozumiały dla mnie sposób, alkohol sprawia że już się nie martwię. Wszystko odpływa, nie ma już problemów, nie ma zespołu, nie ma Modest!, zostaję tylko ja i moje durne myśli o misiach koala i kucykach Pony. Wiem, że tak nie może być.</div>
<div style="text-align: left;">
Wyjąłem z tylnej kieszeni jeansów telefon i zanim zdążyłem się zastanowić co właściwie robię, wybrałem numer [T.I.]. </div>
<div style="text-align: left;">
Pierwszy sygnał.</div>
<div style="text-align: left;">
Drugi sygnał.</div>
<div style="text-align: left;">
Trzeci sygnał.</div>
<div style="text-align: left;">
Czwar...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Halo? - usłyszałem jej zaspany głos. - Hazz? Co chcesz?</div>
<div style="text-align: left;">
- Obudziłem cię? - wybełkotałem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Może tylko trochę - szepnęła i wydała z siebie cichy jęk. - Jest pierwsza w nocy, więc błagam, powiedz że to coś ważnego.</div>
<div style="text-align: left;">
- Myślę że tak - odparłem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W głowie zacząłem się opieprzać za to że zadzwoniłem do niej po pijaku i nie potrafię się wysłowić, w dodatku marnując czas [T.I.]. Pewnie w tym momencie mogłaby spać i śnić o kolorowych owcach, schodach do nieba i pocałunkach od Johny'ego Deepa, a ja jak zwykle wszystko popsułem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- No więc? - pospieszyła mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- To... To co napisali, to nie moja wina. Zrobili to bez mojej zgody, ja wcale nie mówiłem im że to twoja wina.. Ja nawet nie mówiłem im że nie jesteśmy już razem... Oni to tak.. to tak sami, rozumiesz.</div>
<div style="text-align: left;">
- O czym ty w ogóle mówisz? - spytała, wyraźnie poirytowana. W myślach widziałem jak siedzi po turecku na łóżku i zniecierpliwiona stuka paznokciami o materac. - Co napisali? Harry? </div>
<div style="text-align: left;">
- Modest! powiedział im, że nie jesteśmy razem, że zerwałaś ze mną, bo... bo chciałaś tylko.. chciałaś tylko kasę. Ale to nieprawda [T.I.].. Ja wcale im tego nie powiedziałem! Nie mógłbym. Ja... nie chciałem. Nie chciałem, to tak samo... - bełkotałem. Poczułem słony smak łez na moich popękanych ustach. Czy ja płaczę? Dlaczego?</div>
<div style="text-align: left;">
- Harry, spokojnie. Skoro kłamią, to prędzej czy później prawda i tak wyjdzie na jaw - odparła. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zadziwiało mnie jej opanowanie. Tak bardzo różniła się ode mnie. Tak bardzo ją kocham. </div>
<div style="text-align: left;">
Zamknąłem oczy i wziąłem kilka głębokich oddechów, próbując jakoś okiełznać swoje rozbiegane myśli. Bałem się, że [T.I.] może zobaczyć ten artykuł i przeczytać wszystkie obelgi wypisane pod swoim adresem, że po tym wszystkim może już nigdy się do mnie nie odezwać, że może uznać mnie za jakiegoś idiotę, że mnie znienawidzi... Cholera jasna, tak bardzo się bałem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Żyjesz? - usłyszałem jej szept w słuchawce. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Skinąłem głową. </div>
<div style="text-align: left;">
Jakim ja jestem idiotą! Kiwam głową rozmawiając z kimś przez telefon i oczekuję że osoba po drugiej stronie to zobaczy? Poważnie, muszę skończyć z alkoholem.</div>
<div style="text-align: left;">
Skończę.. kiedyś.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Harry?</div>
<div style="text-align: left;">
- Kocham cię, [T.I.] - wychlipiałem do słuchawki. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zachowywałem się jak baba. Zazwyczaj jest tak, że to dziewczyny ryczą do słuchawki, a chłopacy ją pocieszają. Ale nasz... związek jest tak dziwny i nietradycyjny, że już nawet to przestaje mnie dziwić. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Ja ciebie też, Hazz - odpowiedziała cichutko. Poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele. - Powiedz mi jeszcze raz o co chodzi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobra... Chodzi o artykuł - zacząłem. - Opowiem ci co w nim było, ale błagam, nie czytaj go - wtrąciłem szybko. - Obrażali cię tam. I napisali że między nami już koniec. Ale to nie jest koniec, prawda?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem, Harry. To zależy od ciebie.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Nienawidzę tego, kiedy sam mam podejmować decyzje. Dawanie mi możliwości wyboru gdy jestem pijany to najgorszy z możliwych pomysłów. NAJ-GOR-SZY.<br /> Zadziwiające, że w takim stanie potrafię jeszcze sylabizować. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Co mam zrobić, żeby to się nie skończyło?</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem, naprawdę - westchnęła. - Pogadamy o tym jutro, dobrze?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Znowu skinąłem głową. Niech ktoś mnie zabije.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze - wymamrotałem w końcu. - Przyjadę do ciebie jak znajdę chwilę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Będę czekać - odparła. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zapadła cisza. Zastanawiałem się co powiedzieć. Tak bardzo chciałem ją w tym momencie przytulić, chciałem żeby mnie pocieszyła i powiedziała że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli wcale nie miałoby tak być.</div>
<div style="text-align: left;">
Nagle przypomniałem sobie o jednym, nawet dość istotnym szczególe.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- [T.I.]? - zacząłem nieśmiało. Usłyszałem cichy pomruk po drugiej stronie. - Proszę, nie wychodź nigdzie jutro sama, dobrze?</div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego? - zdziwiła się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Po prostu nie wychodź.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale Hazz...</div>
<div style="text-align: left;">
- Obiecaj mi! - krzyknąłem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Obiecuję - szepnęła. - Kocham cię... Ty mnie też?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Już otwierałem usta żeby odpowiedzieć, ale nagle mój telefon zabrzęczał a na ekranie pojawił się napis: POŁĄCZENIE ZOSTAŁO PRZERWANE.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Najmocniej na świecie - powiedziałem sam do siebie i zamknąłem oczy.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Chcę umrzeć.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b>A.♥</b></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
A.♥http://www.blogger.com/profile/17734912219737477271noreply@blogger.com32