Miłego marca, kwietnia, maja, czerwca.. no a potem wakacje, one na pewno będą miłe. :)
KLIK.♥
"One way or another I'm gonna find ya
I'm gonna getcha getcha getcha getcha
(..)
I'm gonna getcha getcha getcha getcha
(..)
One day, maybe next week
I'm gonna meetcha, I'll meetcha, I'll meetcha"
- Czy wiesz jaki dzisiaj dzień? - spytałam rozpromienionego odbicia w lustrze.
Druga ja delikatnie skinęła głową i z ekscytacji klasnęła w ręce.
- Tak jest [T.I.], Londyn już na ciebie czeka!
Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówię do siebie. I w dodatku robię to irytująco często.
Tego dnia chciałam wyglądać perfekcyjnie. Z wielką starannością związałam włosy w warkocza, przejechałam po ustach błyszczykiem, spryskałam się najładniejszymi perfumami jakie znalazłam. Nic nie mogło zepsuć mi tego dnia, nic a nic.
Dwie godziny potem siedziałam już znerwicowana na lotnisku i czekałam na odprawę. Chyba nie byłam zbytnio cierpliwa. Obok mnie siedziała moja kochana oaza spokoju: Roksana. Ze stoickim spokojem stawiała kolejne kreski w swoim szkicowniku. Byłam tak zajęta niecierpliwieniem się, że nawet nie spojrzałam na to co rysowała.
Pochyliłam się nad nią i, ku mojemu zdziwieniu, stwierdziłam że rysuje mnie: siedzącą na walizce i obgryzającą paznokcie. Cicho się zaśmiałam i wróciłam do mojej poprzedniej czynności, żeby pozować dla Roksany. Wtedy w końcu zawołali nas na odprawę i już jakiś czas później siedziałyśmy obok siebie w samolocie.
- Lecimy do Londynu - rozmarzyłam się. - Rozumiesz to? Ponad połowa moich marzeń właśnie się spełnia!
Roksana z dużo mniejszym entuzjazmem niż ja pokiwała głową i wyszeptała coś, czego nie usłyszałam.Położyłam głowę na jej ramieniu i zasnęłam.
Obudziłam się dopiero gdy usłyszałam komunikat o lądowaniu. Przeciągnęłam się w fotelu i spojrzałam na Roksanę. Czytała jakąś gazetę, pewnie o modzie albo o sztuce. Jakim cudem ona się nie cieszyła? Przecież to mają być nasze najcudowniejsze wakacje w życiu! Nie tak to planowałyśmy?
- Nie cieszysz się? - spytałam przyjaciółkę.
- Cieszę - odparła. Niestety wyraz jej twarzy wskazywał na coś zupełnie innego.
- No to o co chodzi?
- Boję się - wyszeptała.
- Czego?
- Samolotu - wyznała z ogromną powagą.
Parsknęłam śmiechem i mocno ją przytuliłam. Czasami bywała naprawdę słodka, tak jak teraz. Ona też się zaśmiała, a potem, już do samego końca lotu śmieszyło nas nawet skinięcie palcem. Co z tego, że ludzie dziwnie się na nas patrzyli? Wreszcie zaczynały się prawdziwe wakacje, takie o jakich marzyłyśmy dzień w dzień, od samego rozpoczęcia roku szkolnego.
Na lotnisku w Londynie było jeszcze więcej ludzi niż we Wrocławiu. A myślałam, że to niemożliwe. Skierowałyśmy się do alejki o zabawnej nazwie "ekspresowy odbiór bagaży", bo co jak co, ale ekspresowy to on nie był. Zanim wreszcie odzyskałyśmy nasze rzeczy minęły prawie dwie godziny.
- Muszę napisać skargę do kierownika lotniska za okłamywanie ludzi - zdecydowała Roksana. - Tylko musisz mi przypomnieć.
- Okej. Podpiszę się pod petycją o zmianę nazwy - zaśmiałam się.
No i potem szłyśmy przez lotnisko i śmiałyśmy się z naszych debilnych pomysłów. Typowe Polki w metropolii - wszędzie zrobią sobie wiochę.
Nagle usłyszałam plasknięcie i chwilę potem pulsujący ból w skroni. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą zabawnie wyglądającego chłopaka w okularach. Miał trochę za długie kręcone włosy, ale w niczym nie przypominające afro. Był to raczej taki.. hm.. artystyczny nieład. Obok niego stał czarnowłosy mulat, również w okularach. Czyżby w budynku aż tak bardzo raziło słońce?
- Hej, uważaj jak chodzisz - rzuciłam do loczka.
- Do mnie mówisz? - spytał z ironią.
Jego głos mnie sparaliżował. Patrzyłam na niego w osłupieniu przez kilka sekund, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. A gdy zdjął okulary, to oczom też przestałam wierzyć. Wymierzyłam sobie dwa policzki i palnęłam:
- Harry Styles?
- Whitney Houston? - zaśmiał się lokaty.
- Zayn Malik? - dodał mulat. Który był Zaynem Malikiem.
Uszczypnęłam się raz, drugi, trzeci, potem uszczypnął mnie Harry, a na końcu Zayn. Roksana gapiła się na nich jak osłupiała.
- A więc nie śnię - palnęłam.
- Wyjdaje mi się, że nie - potwierdził Hazza.
- A widzisz jednorożce? - spytał Zayn i uniósł do góry moje powieki. Dotykał mnie Zayn Malik. Ludzie, ja mdleję.
- Nie.. Jak tak mi trzymasz oczy, to nic nie widzę - zripostowałam.
- Fajna jest - powiedział Harry, bardziej do swojego kolegi niż do mnie. Mimo wszystko się zarumieniłam.
- Co tu robicie?
- Właśnie przylecieliśmy - odparł Zayn. - Odwieźć was? O ile ta druga, nieżywa - tknął Roksanę łokciem - jest z tobą.
- Tak się składa, że ta nieżywa jest ze mną - odparłam chwytając Rox za ramiona. - Ogranij się kobieto, bo pomyślą że z ciebie wariatka - szepnęłam do niej po polsku.
- I tak już tak myślą - odszepnęła.
- To co? - spytał Hazza. - Jedziemy?
Przytaknęłyśmy i poszłyśmy za nimi do wyjścia. Mniej więcej co drugi krok podskakiwałam. Czy wakacje mogły się zacząć jeszcze lepiej niż od spotkania swoich największych idoli? Wątpię! A jednak. Twoi idole nie wszystkich podwożą do hotelu.
Powiedziałyśmy Harry'emu i Zaynowi gdzie mają jechać. No i pojechali. Na pożegnanie obaj mocno nas przytulili. Gdy tuliłam się do Harry'ego i wdychałam jego zniewalający zapach, poczułam jak wsadza mi coś w dłoń.
- Otwórz jak będziesz sama - uśmiechnął się czarująco. - Zobaczymy się jeszcze, nie?
- Jeśli będziesz chciał... - odparłam nieśmiało.
- Raczej jeśli TY będziesz chciała - poprawił mnie i po obdarzeniu mnie krótkim pocałunkiem w policzek, wszedł do samochodu.
Odjechali.
Zameldowałyśmy się w hotelu i wjechałyśmy wypasioną windą na górę, do naszego pokoju. Oczywiście, pokój był zniewalający. Kiedy już się rozpakowałam, poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na sedesie, podwijając nogi pod brodę. Odwinęłam karteczkę którą dostałam od Harry'ego i z namaszczeniem czytałam każde słowo: "ZADZWOŃ W KAŻDEJ CHWILI." A pod tym wypisany był magiczny ciąg cyferek, otwierający drzwi do nowego rozdziału mojego życia.
Londynie, oto ja!
I Roksana.
A teraz dodatek specjalny.
Zanim napisałam tego imagina, zaczynałam go 69000 razy, co chwilę zmieniając koncepcję. Oto wstęp, jak to Angela uznała, tylko i wyłącznie dla Einsteina. Enjoy: Dzisiaj to takie wczorajsze jutro i jutrzejsze wczoraj. I jeszcze wczoraj marzyłam o tym dzisiaj jako o oddalonym o miliony lat świetlnych jutrze - było tak nieosiągalne. A potem zasnęłam. I jak się obudziłam, to było już jutro, czyli dzisiaj.
Został moim mottem życiowym, którego nigdy nie miałam. Teraz mam. Trochę długie.
A.♥
Haha Aga dlaczego mam Cię zabić ? Ja to rozumiem i to dość śmieszne, ale jak do imagina, to dziwnee ;o . Hahaha ahh ta wena w trakcie pisania ze mną <3 Kocham te Twoje inspiracje :D 2 częśc by się przydała ;**
OdpowiedzUsuńNIEzabijająca Cię Angela xDD
Imagin super i fakt troche długie to mottoXD
OdpowiedzUsuńPS będę wdzięczna jeśli zdecydujesz się napisać 2 część
Bardzo fajne <3 mam nadzieję, że napiszesz następną część ;**
OdpowiedzUsuńKolejny!!! Szybko!!! Bożżżżżżżżż ale ja kocham twoje imaginy!!! ^^ W sumie nawet sama zaczęłam ostatnio pisać xd mam już 3 rozdziały hahaha ;) Koleżanka mówi że są naprawdę dobre xd Jaaaaasne :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne. Dawaj kolejną część.
OdpowiedzUsuńP.s. Zapraszam na http://theydontknowabouus.blogspot.com
czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńbardzo fajny. Dawaj kolejną cześć
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://one-direction-il.blogspot.com/
Super! I want next!!! :-D Ada
OdpowiedzUsuńKiedy następna część ?
OdpowiedzUsuńkiedy nastepna czesc ?? i zapraszam do mnie :0
OdpowiedzUsuńhttp://zwyklemarzenianiedospelnienia.blogspot.com/
dawaj następna i zapraszam :http://zwyklemarzenianiedospelnienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńale super. XD
OdpowiedzUsuń"Typowe Polki w metropolii - wszędzie zrobią sobie wiochę." zgadzam się w 100%. świetny imagin!
OdpowiedzUsuń" A gdy zdjął okulary, to oczom też przestałam wierzyć. Wymierzyłam sobie dwa policzki i palnęłam:
OdpowiedzUsuń- Harry Styles?
- Whitney Houston? - zaśmiał się lokaty.
- Zayn Malik? - dodał mulat. Który był Zaynem Malikiem."
Zaryłam o ziemię i zaniosłam się śmiechem xDD I jeszcze o tym jednorożcu :D
Masz talent ! :> Super imagim. :)