piątek, 24 stycznia 2014

Niall. 4

Hej Paróweczki!
Na wstępie chciałabym Was przeprosić za to, że tak długo nie dodawałam 4 części. Myślałam, że dodam ją już na drugi dzień, ale wena uparcie nie chciała przyjść. Wobec tego, czwarta część wyszła tak jak wyszła i nie ukrywam, że nie jestem z niej zbytnio zadowolona.
Poza tym.. zaczęłam się zastanawiać, jak to jest, że zazwyczaj pod imaginem mam 25, 30, góra 40 komentarzy, a tu nagle 70... Hahahahah, widać że jak chcecie, to potraficie!
Kocham Was Kiełbaski! ♥
+ dziękuję Angeli, że mi to wszystko sprawdziła i stwierdziła, że nie ma tragedii! <3
KLIK.♥



   Gdy otwieram oczy, pierwsze co widzę, to rozczochrane blond włosy Nialla zaraz przy mojej szyi. Następnie zauważam, że jego głowa jest oparta na moim ramieniu, a jego ręce mocno oplatają mnie w pasie. I, o dziwo, nie uciekam. Nie czuję się nawet zażenowana.
   Po tej nocy coś się zmieniło. Niall opowiedział mi o całym swoim życiu. Potrafił otworzyć się przede mną pomimo faktu, że teoretycznie aż do wczoraj „nienawidziliśmy się”.

 - [T.I.], wstałaś już? - słyszę jego zachrypnięty głos.
 - Prawie – odpowiadam i przekręcam się na lewy bok, uważając jednak, żeby nie strącić z ramienia głowy blondyna.
 - Która godzina? - pyta i oplata mnie ciasno ramionami. Och, to takie.. przyjemne?

   Niechętnie otwieram oczy i sięgam po telefon leżący na szafce nocnej. Niall trochę rozluźnia uścisk, umożliwiając mi jako taką swobodę ruchów. Spoglądam na wyświetlacz telefonu i niemalże od razu wyskakuję z łóżka.

 - Kurwa mać! - krzyczę, kiedy przez przypadek następuję nogą na trampek Nialla i tracę równowagę.  - Jest już po dziewiątej.

   Dwie sekundy później Niall również wyskakuje z łóżka i zaczyna grzebać w walizce w poszukiwaniu rzeczy do ubrania. Ja robię to samo.

 - Nie wierzę, że spóźnimy się na pierwszy trening – marudzi, wciągając na siebie czarny T-shirt z dziwnym nadrukiem w tęczowe koty. Dopiero w tym momencie dociera do mnie, że spał bez koszulki. I w dodatku przytulał mnie. - Myślałem... Myślałem, że to niemożliwe. Ja po prostu... nigdy się nie spóźniam. Nigdy – szczególnie zaakcentował ostatnie słowo.
 - Ja tak samo – odpowiadam, chwytając w dłoń parę ciemnoszarych legginsów, luźną błękitną bluzkę w chmurki i znoszoną parę czarnych, lakierowanych Martensów. - Zajmę na chwilę łazienkę, w porządku?
 - Pewnie – uśmiecha się i wygrzebuje z walizki szare dresy.

   W tej chwili orientuję się, że zaledwie dwa dni temu, nawet nie pytałabym się go o zdanie. Po prostu weszłabym do tej łazienki i siedziała w niej tak długo, jak by mi się podobało. Cóż... prawdopodobnie nie jestem już „starą [T.I.]”. Ale jak to możliwe, że jedna głupia noc tak bardzo nas do siebie zbliżyła?
   Pięć minut później, gdy wychodzę z łazienki, zauważam Nialla siedzącego na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Kołysze się w przód i w tył, ciągnąć się przy tym za włosy. Przez chwilę stoję jak zaklęta i obserwuję go, nie wiedząc co powinnam zrobić.

 - [T.I.] - bełkocze, a następnie z jego ust wydobywa się taki sam przeraźliwy jęk, jak ten gdy spał u mnie w domu.

   Jestem przerażona i nie wiem co mam robić. To wygląda jak jakiś atak, tylko nie wiem czego. Co do cholery się z nim dzieje? Czy to objawy odstawienia narkotyków, czy może coś innego?

 - Niall? - piszczę, klękając na podłodze pomiędzy jego nogami i delikatnie chwytając go za kolana. Chłopak zaczyna się trząść. - Niall, co się dzieje? Proszę, powiedz coś – w moim głosie słychać desperację.

   Nie wiedząc, co mam robić, chwytam blondyna za ręce i odsuwam je od jego twarzy. Jego oczy są jakieś takie nieobecne, bez wyrazu, tak jakby w ogóle nie przyjmował do siebie tego co widzi. Ten widok jest upiorny, to jak patrzeć na szmacianą lalkę w ciele człowieka.
   Ze zdenerwowania robi mi się niedobrze. Zaczynam odchodzić od zmysłów, krzyk rozdziera mi gardło. Mocno ściskam dłoń Nialla, zaczynam klepać go po policzkach, machać mu palcami przed oczami i kopać go w kolano, ale on nie reaguje.

 - Mój Boże, Niall! - krzyczę. - Co się dzieje?!
 - Już... w porządku – słyszę jego szept.

   W tym momencie chłopak w jakiś dziwny sposób dochodzi do siebie. Spogląda na mnie z zażenowaniem, a jego twarz raptownie okrywa rumieniec. Jestem tak bardzo szczęśliwa, że już jest normalny, że już wszystko w porządku, że nie kontroluję tego, co robię potem.
   A mianowicie rzucam się mu w ramiona i mocno przyciskam moje usta do jego ust.

 - P-przepraszam – jąkam się i gwałtownie odsuwam się od niego.
 - Chodźmy już, za dwanaście minut zaczynamy trening – mówi, tak jakby nic się nie stało.

   Ale ja widzę, że na nim moja reakcja wywołała jeszcze większe wrażenie niż na mnie samej.
   Szybko chwytam moją torbę z rzeczami przygotowanymi na zajęcia i podążam za Niallem do wyjścia.
   Wychodzimy z pokoju hotelowego i zjeżdżamy windą na dół, gdzie czeka na nas ubrany w czarny garnitur mężczyzna, przypominający mi trochę tajnego agenta. Uśmiecha się do nas ciepło i gestem zaprasza do wyjścia na dwór. Tak też robimy.

***

 - Spóźnienie – informuje nas surowo wyglądający mężczyzna, na oko koło czterdziestki.

   No co ty nie powiesz?! Ach, jak mnie denerwują tacy ludzie. W ogóle, wszyscy ludzie mnie denerwują, ale niektórzy w mniejszym, a niektórzy w większym stopniu. Jednak tacy jak ten, nadęty, wywyższający się i mówiący kompletnie niepotrzebne mi informacje palant, denerwują mnie najbardziej.

 - Przepraszamy, my po prostu... zaspaliśmy – tłumaczy się Niall.

   Mężczyzna unosi do góry swoje idealnie wyskubane brwi i mierzy nas wzrokiem. Przez chwilę stoimy przed nim, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.

 - Nie wyglądacie jak po seksie – stwierdza i ciumka ustami.

   Że co proszę?!
   Z Niallem wymieniamy pełne zdumienia spojrzenia i z trudem powstrzymujemy się od śmiechu. To niewiarygodne, jak bardzo zbliżyła nas do siebie ta jedna noc.

 - Do rzeczy – odzywa się jeszcze raz mężczyzna i zaczyna dłubać sobie w oku. - Jestem Theodore i to ja będę z wami ćwiczył balet. Gotowi?
 - Balet? - dziwi się Niall. - Myślałem, że...
 - To źle myślałeś – przerywa mu Theodore i pstryka palcami, pewnie po to, aby zapobiec dalszym dyskusjom.

   Posłusznie idziemy za nim przez korytarz i wchodzimy do sali treningowej, gdzie czeka na nas inny, ubrany w różowy T-shirt i białe rurki mężczyzna. Gdy widzę pełen dezaprobaty wzrok Nialla, automatycznie zaczynam się śmiać.

 - Zaczynam rozumieć, dlaczego w mojej szkole tancerzy przezywają gejami – mruczy pod nosem na tyle głośno, żebym go usłyszała i jednocześnie na tyle cicho, żeby nie słyszeli go nasi „trenerzy”.

   Uśmiecham się szeroko i delikatnie ściskam go za ramię. Chłopak odnajduje swoją dłonią moją dłoń i delikatnie ją ściska. Posyła mi jakieś dziwne spojrzenie, a ja udaję że rozumiem o co mu chodzi i lekko kiwam głową.
   Mężczyzna w różowym podchodzi do Theodora i zaczyna szeptać mu coś na ucho. Nasz trener zaczyna z zapałem kiwać głową. W końcu mężczyźni odklejają się od siebie i podchodzą do nas.

 - To jest Joseph – przedstawia faceta w różowym Theodore. - Będzie nam pomagał przez kilka pierwszych zajęć. Głównie tobie – wskazuje palcem na Nialla. - Pokaże ci dokładnie jak masz złapać swoją partnerkę podczas podnoszeń, no nie?

   Niall przytakuje.

 - Świetnie. Teraz przebierzcie się, zaczynamy za trzy minutki. Nie mamy czasu – trajkocze. - Powtarzam, nie mamy czasu!

   Theodore i Joseph wychodzą z sali i zostawiają nas na chwilę samych. Zaczynam wypakowywać z ubrania stroje do ćwiczeń. Niall robi to samo. Po chwili stajemy naprzeciwko siebie tak blisko, że nasze twarze dzieli jedynie kilka centymetrów.

 - Będziesz musiała mi zaufać – mówi blondyn, ściągając koszulkę w tęczowe koty przez głowę. - Potrafisz to zrobić?

   Zastanawiam się przez kilka sekund, po czym niezdecydowanie kiwam głową. Niall rzuca mi pytające spojrzenie.

 - Ale obiecujesz? - pytam, nerwowo łapiąc go za nadgarstek.
 - Co mam ci obiecać? - teraz to on pyta, zdezorientowanym wzrokiem szukając jakichkolwiek wskazówek na mojej twarzy.
 - Że nie pozwolisz mi upaść? - szepczę, rozluźniając uścisk.
 - Nigdy – odpowiada szeptem i czułym gestem przygarnia mnie do siebie.

   Składa na czubku mojej głowy delikatny pocałunek, a ja w tym czasie zastanawiam się, dlaczego mu na to wszystko pozwalam.

 - Ej? - pytam po chwili i spoglądam na niego. - Muszę się przygotować. Odwróć się i nie patrz.

   Niall niechętnie wypuszcza mnie z objęć i pozwala mi się przebrać. Powoli ściągam z siebie bluzkę i zamieniam ją na inną. Czuję na sobie czyjś wzrok.

 - Nie podglądaj! - karcę blondyna.
 - Sorry – śmieje się i z powrotem odwraca twarzą do ściany.

   W ekspresowym tempie przebieram spodnie i buty. W momencie, gdy kończę zawiązywać sznurówki w baletkach, drzwi do sali otwierają się i do środka wchodzą Theodore z Josephem. Joseph staje przy drążku i nie odzywa się ani słowem, natomiast Theodore taksuje nas swoim krytycznym spojrzeniem.

 - No, może być – mówi w końcu. - Teraz do drążka, marsz!

   Posłusznie wypełniamy jego polecenie. I właśnie na takim wypełnianiu jego poleceń mija nam kilka kolejnych godzin treningu.

 - Przerwa! - zarządza Theodore. - Macie pół godziny, potem zaczynamy podstawowe podnoszenia.

   Z mojego gardła wydobywa się jęk niezadowolona.

 - Jakieś problemy, panno [T.N.]? - pyta mężczyzna, uważnie mi się przyglądając.
 - Skądże – odpowiadam i sięgam do torby po butelkę wody mineralnej. - Jak na razie, jest fantastycznie.
 - Już za niedługo przestanie tak być.

   Czy to jakaś groźba?

 - [T.I.]? - słyszę cichy głos Nialla. Brzmi na przestraszonego.

   Gdy spoglądam w jego stronę, widzę jak siedzi skulony na podłodze. Całe jego ciało się trzęsie. Coś podobnego wydarzyło się dzisiaj rano. Boże drogi... co z nim jest nie tak?

 - Co się stało? - pytam i podchodzę do niego.
 - Czuję, że muszę... coś wziąć – odpowiada z wyraźnym trudem.

   Na początku nie dochodzi do mnie, co takiego ma na myśli, ale potem zaczynam rozumieć.

 - Nie rób tego – proszę, delikatnie gładząc jego plecy.
 - Nie mogę, ja po prostu... nie dam rady... ja... - dyszy.
 - Poczekaj do wieczora – dukam. Te słowa ledwie przechodzą mi przez gardło. Usiłuję grać na zwłokę. Nie chcę, żeby Niall ćpał.
 - Pozwolisz mi wtedy? - pyta i spogląda na mnie. Kiwam głową. - Dziękuję – odpowiada, ale nie przestaje się trząść.

   Nie chcę patrzeć na to, jak cierpi, więc wtulam głowę w jego klatkę piersiową i z całych sił zaciskam powieki.
   Tkwimy w takim uścisku aż do momentu, gdy Theodore i Joseph pojawiają się w drzwiach.


A.♥

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Niall. 3

Hej kotki!
Jest już trzecia część, również odrobinę dłuższa od pozostałych, także ten.. Miłego czytania!
Jakaś dziewczyna spytała się mnie, czy trudno jest mi pisać w czasie teraźniejszym.
Moja odpowiedź: NIE CZUJĘ RÓŻNICY. :)

35 KOMENTARZY = 4 CZĘŚĆ

KLIK.♥


   Ze snu wybudza mnie czyjś krzyk. Przez chwilę wydaje mi się, że to ja krzyczę, ale gdy odgłos się powtarza, dochodzę do wniosku, że to musi być ktoś inny. A konkretnie Niall.
   Z niechęcią wygrzebuję się spod ciepłej kołdry i wychodzę z pokoju, zanim zdążę dokładnie przemyśleć to, co mam zamiar zrobić. W mniej niż pół minuty docieram do drzwi pokoju, w którym śpi blondyn. Niepewnie naciskam na klamkę i uchylam je.
   Widzę chłopaka owiniętego ciasno aksamitną kołdrą, szamoczącego się we śnie.

- Nie! - krzyczy i nerwowo wymachuje rękami.
- Niall? - szepczę, mając nadzieję, że w ten sposób wybudzę go ze snu.

   Niestety, nic to nie daje. Chłopak cały czas miota się na łóżku, co chwilę wydając z siebie zwierzęce jęki. Jestem tym przerażona i zafascynowana jednocześnie. Przez moje myśli cały czas przewija się jedno pytanie: co mu się śni?
   Mijają mniej więcej trzy minuty, a ja nadal tylko patrzę na Nialla, nawet nie starając się nic zrobić. Jednak moje dobre serce nie odpuszcza i każe mi go obudzić.

- Niall! - krzyczę głośniej.

   Chłopak na chwilę zamiera, ale ostatecznie się nie budzi. Wydaje z siebie kolejny jęk, tym razem nieco cichszy, ale równie przeszywający co wcześniejsze.
   Bez zastanowienia wskakuję na łóżko i chwytam Nialla za ramiona. Będąc tak blisko niego, jestem w stanie dojrzeć kropelki potu na jego czole. Mocno potrząsam jego ramionami, a on momentalnie otwiera oczy.

- [T.I.]? - szepcze. - Coś się stało?
- Krzyczałeś – odpowiadam i zaczynam delikatnie gładzić ręką jego ramię, żeby trochę go uspokoić.
- Miałem... zły sen – przyznaje niechętnie i z zażenowaniem chowa twarz w poduszkę.
- Zdążyłam się domyślić – prycham, może trochę zbyt sarkastycznie.

   Wiem, że nie powinnam być teraz dla niego niemiła, ale to nie było specjalnie. Może już za bardzo przyzwyczaiłam się do używania tego ironicznego tonu.
   Przez chwilę leżymy z Niallem ramię w ramię. Ja, ze wzrokiem wlepionym w sufit, on, ze wzrokiem wlepionym we mnie. Zaczynam czuć się trochę niezręcznie, więc postanawiam wrócić do swojego pokoju. Jednak zanim zdążę podnieść się z łóżka, czuję elektryzujący dotyk Nialla na mojej dłoni.

- Nie zostawiaj mnie teraz, dobrze? - pyta i odszukuje w ciemności moje oczy.
- Yh.. - wzdycham, niepewna co powinnam odpowiedzieć. - Dobrze – mówię w końcu i kładę się obok niego.
- Poczekaj aż zasnę, potem możesz iść – szepcze miękko i bierze głęboki oddech.

   Wow, dzięki – myślę, ale nie wypowiadam tego na głos. To mogłoby go urazić, przez co jeszcze trudniej byłoby mu zasnąć, a tego nie chcemy oboje. Dlatego zamiast wygłosić swoją przemądrą, sarkastyczną uwagę, kładę się z powrotem obok niego na materacu.
   Jakieś pięć minut później oddech Nialla staje się równomierny, tak jak oddech śpiącego człowieka. Powoli staczam się z łóżka i na paluszkach podchodzę do drzwi. Następnie ostrożnie, tak żeby go nie obudzić, zamykam je za sobą.

***

- Em... Wstawaj? - słyszę czyjś głos przy swoim uchu.

   Zaraz, zaraz... Wcale nie czyjś.
   Otwieram oczy i widzę dokładnie to, czego nie chcę widzieć: uśmiechnięta gęba Nialla Horana znajduje się mniej więcej dwadzieścia centymetrów od mojej twarzy. Mimowolnie wlepiam wzrok w jego wargi, na dłużej zatrzymując się na jego kolczyku.

- Co ty tu robisz, do cholery jasnej?! - cedzę przez zaciśnięte zęby i rzucam w niego pluszowym misiem.
- O, widzę, że rozpieszczona [T.I.] [T.N.] wróciła – warczy i odrzuca pluszaka na bok. - Twój tato kazał mi ciebie obudzić, więc wstawaj – w jego głosie nie ma już ani krzty ciepła.

   Niall podnosi się z łóżka i staje zaraz obok niego, patrząc na mnie z góry. Rzucam mu mordercze spojrzenie i powoli odkopuję się z pościeli.

- Wstałam – rzucam, wymijając go i wychodząc z pokoju.
- Brawo – odpowiada i rusza za mną.

   W milczeniu idziemy przez korytarz i schodzimy po schodach na dół, gdzie witają nas uśmiechnięte twarze moich rodziców. Co wszystkich wzięło na te uśmiechy?
   Ach tak... Dzisiaj wyjeżdżamy na warsztaty. Ja i Niall... Dwa tygodnie z tym dupkiem to coś, czego nie potrafię sobie wyobrazić. Nie mam pojęcia jak zdołam to przetrwać.
   Całą czwórką zasiadamy do stołu. Przede mną stoi talerz napełniony przeróżnymi pysznościami: jajecznicą, pomidorami, kiełkami, smażoną szynką... Smażoną szynką? Zazwyczaj mama nie pozwala mi jeść niczego smażonego, ze względu na taniec. Skąd ta nagła zmiana?
   Ach tak... Dzisiaj wyjeżdżamy na warsztaty. Dlaczego oni muszą mi o tym co chwilę przypominać?

- Smacznego – mówię z uśmiechem i zabieram się za jedzenie.
- Nawzajem – odpowiada Niall.
   Moi rodzice tylko kiwają głowami, a potem posyłają sobie znaczące spojrzenia. Och, tylko nie to. Zdaje się, że oni próbują nas ze sobą zeswatać. Nie sądziłam, że to może zajść aż tak daleko.

- Jak ci smakuje, Niall? - pyta moja mama i patrzy na niego wyczekująco.
- Jest wspaniałe – śmieje się i wpycha do ust solidną porcję sałatki z paluszkami krabowymi. - Dawno nie jadłem takich pyszności.

   Moja mama zaczyna chichotać. Cóż, słodko. Okazuje się, że jeśli chce, Niall potrafi być uprzejmy. No kto by pomyślał!
   Tak samo jak wczorajszą kolację, posiłek dokańczamy w milczeniu. Następnie pomagam mamie pozbierać wszystkie naczynia ze stołu, a tato zabiera Nialla do samochodu, żeby pomógł mu w zapakowaniu naszych bagaży. Za dwie godziny wyjeżdżamy, a ja nawet się nie ubrałam. Nie zdążyłam pożegnać się z żadnym z moich znajomych. Tragedia. Jak zawsze to ja jestem poszkodowana najbardziej ze wszystkich.

***

   Droga dłuży mi się okropnie. Nie dość, że do Londynu mamy okropnie daleko, to jeszcze muszę siedzieć na tylnej kanapie obok Nialla. Niby nie robi nic, co mogłoby mnie wkurzać, tylko bawi się kolczykiem w swojej dolnej wardze, ale to i tak okropnie mnie rozprasza.

- Mamo, daleko jeszcze? - pytam, wychylając głowę do przodu.
- Kochanie, to samo pytanie zadałaś jakieś dwie minuty temu – odpowiada mama i powraca do przeglądania jakiegoś modowego czasopisma. - Rozumiem, że nie możesz się doczekać, ale to nie powód, by co chwilę pytać się o to samo.

   Och, pytam bynajmniej nie z tego powodu. Szczerze mówiąc, wcale nie chcę jechać na te warsztaty. Całkowicie mi się odechciało.
   Z braku jakiegokolwiek zajęcia, zaczynam podśpiewywać piosenkę lecącą w radiu. Tą prostą czynnością momentalnie zwracam na siebie uwagę Nialla. Chłopak przygląda mi się uważnie, tak jakbym była jakimś szczególnie ciekawym obiektem muzealnym. Rzucam mu piorunujące spojrzenie.

- Nie wiedziałem, że śpiewasz – mówi, przylepiając na twarz zawadiacki uśmieszek. Och Horan, żebyś ty wiedział jak bardzo mnie wkurzasz!
- Ja też nie wiedziałam – odpowiadam teatralnym szeptem.

   Chłopak zaczyna się śmiać. Tak, rzeczywiście, bardzo śmieszne.
   Krzyżuję ręce na piersi i ostentacyjnie obracam głowę w stronę okna. Nie mam już ochoty wdawać się w idiotyczne dyskusje z tym palantem, dlatego udaję, że bardzo interesuje mnie oglądanie przejeżdżających obok nas samochodów.

- Daj spokój, [T.I.], nie zachowuj się jak dziecko – śmieje się Niall, delikatnie trącając mnie w ramię.
- Nie. Dotykaj. Mnie. - ostrożnie cedzę każde wypowiadane słowo. - I wcale nie zachowuję się jak dziecko!
- Owszem, zachowujesz.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać – odpowiadam i znów wlepiam wzrok w szybę samochodu.

   Jakieś dziesięć sekund później słyszę pełen entuzjazmu głos mojej mamy:

- To już tutaj, dzieciaczki! Jesteśmy na miejscu!

   No to się zacznie.

***

   Przesadnie schludnie ubrana blondynka prowadzi nas przez przesadnie schludny hotelowy hall do naszych, zapewne też przesadnie schludnych pokojów.
   Przez chwilę idziemy prosto, potem skręcamy w lewo, następnie w prawo i zatrzymujemy się przed brązowymi dębowymi drzwiami z napisem 611.

- Oto wasz pokój – mówi profesjonalnym tonem blondynka. - Macie własną łazienkę, ręczniki są zmieniane codziennie. Przy łóżku stoi szafka z intercomem, dzwonić w razie potrzeby. A tutaj wasza karta, nie zgubcie jej – mierzy nas wzrokiem i podaje Niallowi srebrną, błyszczącą plakietkę.
   Jeszcze raz analizuję jej słowa i wtedy dochodzi do mnie, co ona właściwie powiedziała.

- Jak to: NASZ POKÓJ? - dziwię się. - Myślałam, że będziemy mieszkać osobno – spoglądam kolejno to na nią, to na Nialla.
- Nie, nie... W regulaminie jest wyraźnie zaznaczone, że tancerze mieszkają razem – odpowiada kobieta. - Jeśli bardzo wam to przeszkadza, możemy wstawić szklaną szybę biegnącą przez środek łóżka.
- Och... Czy to znaczy, że mamy spać razem?
- W rzeczy samej – uśmiecha się blondynka. - Mam nadzieję, że nie jest to dla państwa kłopot.
- Nie, skądże znowu – odpowiada za mnie Niall i posyła mi przepraszające spojrzenie.
- Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie mamy już innych pokojów dwuosobowych.

   Ta, jasne. Co z tego, że pokój był rezerwowany kilka miesięcy wcześniej. Innych już nie mają, no bo po co? Po co brać pod uwagę fakt, że nienawidzę Nialla, przecież to tylko wszystko komplikuje, prawda?
   Zanim zdążę się zorientować, zostajemy sami w naszym cudownym dwuosobowym apartamencie.

- Głupio wyszło – wzdycha Niall.
- Nie, wcale! - krzyczę. - Ja pierdole! Nie mogłeś jej czegoś powiedzieć?! Czegokolwiek?! Naprawdę jesteś takim idiotą?!
- Spokojnie, [T.I.] - szepcze i chwyta mnie za rękę. Od razu wyszarpuję ją z jego uścisku. - Jakoś damy radę. Nie myśl o tym jak o wakacjach dla dwojga. To są warsztaty. Chodzi nam tylko o taniec, nic innego nas nie obchodzi, tak?
- Niby tak... - odpowiadam wymijająco. Nie do końca wiem o co mu chodzi.
- No więc... Możesz udawać że mnie tu nie ma, ale to będzie raczej trudne, więc po prostu zapomnijmy na chwilę o tym, jak bardzo się nienawidzimy i... Spróbujmy udawać przyjaciół.

   Z powątpiewaniem unoszę jedną brew i krzyżuję ręce na piersi.

- Albo chociaż znajomych – dodaje w końcu.
- Śpisz na podłodze – informuję go.
- Jak tam chcesz – odpowiada, tak jakby był przekonany, że w rzeczywistości będzie inaczej. Idiota.

***

   Jest druga w nocy Leżę w łóżku już od jakiejś godziny i nadal nie potrafię zasnąć. Niall za to spokojnie śpi na podłodze i co chwilę słodko pochrapuje. Dobrze, że przynajmniej dzisiaj nie krzyczy.
   Postanawiam sobie, że jeśli w ciągu kolejnych piętnastu minut nie uda mi się zasnąć, to nie będę myśleć o konsekwencjach, tylko po prostu obudzę Nialla. No ale póki co, staram się mniej więcej uspokoić oddech, wtulić w poduszkę i myśleć o jakichś przyjemnych rzeczach.
   Oczywiście nie wychodzi.

- Niall? - szepczę.
- Tak [T.I.]? - pyta zaspanym głosem.

   Nagle słyszę stuknięcie, a zaraz potem ciche syknięcie blondyna.

- Co się stało?
- Nic... Po prostu uderzyłem się w rękę – śmieje się. - Przeżyję.

   Z trudem zdobywam się na uśmiech, bo w ogóle nie jest mi do śmiechu.

- Dlaczego nie śpisz? - pyta, usadawiając się na łóżku obok mnie.
- Nie mogę spać – odpowiadam i patrzę na niego. Czuję się przegrana. Nigdy nie pomyślałabym, że to właśnie jego będę prosiła o pocieszenie.
- Bezsenność? - uśmiecha się. Nieśmiało kiwam głową. - Połóż się – mówi, a ja bez narzekania wypełniam jego polecenie.

   Niall nachyla się nade mną i otula mnie kołdrą. Nasze ręce przez przypadek ocierają się o siebie, ale on zdaje się tego nie zauważać. Chłopak nieśmiało siada po turecku zaraz obok mnie. Ma w sobie tyle ciepła i cierpliwości do mnie... Zaczynają mnie zżerać wyrzuty sumienia.

- Przepraszam, że cię obudziłam – szepczę, delikatnie chwytając jego dłoń.

   Czuję, że na początku chce ją cofnąć, ale potem odwzajemnia uścisk.

- Nie ma problemu. Znalazłem dobry sposób, żeby pomóc ci zasnąć.
- Jaki? - pytam i patrzę na niego w sposób, w jaki pięcioletnie dziecko patrzy na mamę, która daje mu cukierka – z uwielbieniem i nadzieją.
- Opowiem ci bajkę – szepcze.

   Uśmiecham się i zachęcająco poklepuję miejsce obok siebie. Niall z zakłopotaniem kładzie się obok mnie i przykrywa kołdrą. Ciepło jego ciała jest takie kojące... Oj, coś ze mną nie tak.

- Dawno temu, żył sobie mały chłopiec, którego rodzice zbyt ciężko pracowali, by móc się nim porządnie zaopiekować. Dlatego ten chłopiec często opuszczał szkołę i zamiast tego włóczył się po obrzeżach miasta, szukając nowych, ciekawych miejsc. I tak mijały lata. Przez ten czas, chłopiec znienawidził swoje życie i rodziców do tego stopnia, że każdego dnia myślał o samobójstwie. Wytchnienie dawał mu jedynie taniec. Pewnego dnia, gdy był już dużo starszy, i szedł sobie ulicą, zaczepiło go dwóch, na pozór niewinnie wyglądających mężczyzn. Powiedzieli, że mają coś dla niego i wyjęli zza pleców białą tabletkę. Powiedzieli, że rozwiąże ona wszystkie jego problemy. Chłopiec uwierzył im od razu i bez wahania połknął tabletkę. I tak się zaczęło. Na początku jedna tabletka dziennie, potem dwie... Po jakimś czasie, chłopiec zaczął próbować innych rzeczy, które sprawiały, że zapominał o wszystkich swoich troskach. Wtedy jeszcze nie wiedział, że popadł w nałóg. Zorientował się zbyt późno. A jego rodzice nic nie zauważali, więc nie mogli mu pomóc... A potem ten chłopiec poznał dziewczynę, która mogła na zawsze odmienić jego życie. Ale nie zrobiła tego, bo ona nie widziała, że ten chłopiec potrzebuje pomocy... I to.. To już właściwie koniec – szepcze.
- To smutna historia – odpowiadam, również szeptem. Zaczynam analizować ją jeszcze raz... Chłopiec, który kocha taniec... - Niall? - pytam.
- Tak księżniczko?
- Czy... czy to jest historia o tobie?

   Chłopak nie odpowiada. Przez chwilę wpatruje się tępym wzrokiem w ścianę, po czym delikatnie kiwa głową.


- Śpij już, [T.I.] - mówi, głaszcząc mnie po włosach.
   A ja nie zastanawiam się dłużej nad jego słowami, tylko po prostu zasypiam, wtulając się w jego ciepłe ciało.


A.♥

niedziela, 19 stycznia 2014

Niall. 2

Hej Miśki!
Jest i druga część, zdecydowanie dłuższa od pierwszej! Nie wiem czy polubiliście Nialla w takim wydaniu, dajcie mi znać. :D
Miłego przyszłego tygodnia, niech będzie lepszy niż poprzedni. ♥




   Pojutrze wyjazd. Mama od samego rana krząta się po całym domu, próbując wynajdywać coraz to nowsze rzeczy, które koniecznie muszę wziąć ze sobą. Bawi mnie ta jej bieganina. Osobiście wystarczyłyby mi tylko wygodne trykoty do tańca, kilka luźnych swetrów i legginsy, ale nie będę jej tego mówić, bo mogłaby czuć się urażona.
   Z każdym dniem coraz bardziej nie chce mi się jechać. Na początku euforyczny stan wywołany samym faktem, że zostałam wybrana na warsztaty, przyćmiewał niechęć, którą czułam ze względu na Nialla. Gdy zamykam oczy, cały czas czuję jego rękę obejmującą mnie w talii i na samą myśl o tym przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze. Dlaczego zawsze jest tak, że dwie osoby, które się nienawidzą muszą być razem w grupie?
   Wpakowuję do walizki stertę bluzek, koszul i spodni oraz wszystkie moje dresy i trykoty, tak żeby wygodnie mi się tańczyło. Na samym dole walizki znajdują się moje ukochane baletki, które dostałam od dziadka na szesnaste urodziny. Odkopuję je spod grubej warstwy ubrań i przytulam do siebie, mając nadzieję, że ich szorstka faktura w jakiś nienaturalny sposób doda mi siły.

- [T.I.] - mama wychyla głowę przez szparę w drzwiach. - Musimy porozmawiać.

   O nie.. Takie słowa zawsze zwiastują kłopoty. Mimo wszystko, uśmiecha,się do mamy i kiwam głową na znak, że rozumiem i zaraz do niej zejdę. Niechętnie odkładam baletki i powoli podnoszę się z podłogi.
   Schodzę po schodach na dół i kieruję się do salonu, gdzie zastaję moich rodziców i parę jakichś innych ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałam. Oprócz tego, na kanapie zaraz obok mojej mamy zauważam fioletowe końcówki włosów Nialla. Światło załamuje się na kolczyku w jego dolnej wardze, a jego oczy wlepione są prosto we mnie.

- Dzień dobry – mówię uprzejmie do państwa Horanów. W ramach odpowiedzi kiwają do mnie głową.
- Cześć [T.I.] - słyszę przepełniony jadem głos Nialla.

   Chcę odpowiedzieć mu równie chłodno, ale przypominam sobie, co kilka dni temu mówiła mi mama: chociaż postaraj się być dla niego miła. No więc staram się.

- Cześć Niall – odpowiadam z uśmiechem i usadawiam się na fotelu zaraz naprzeciwko niego. - Mamo, mieliśmy o czymś porozmawiać.
- Ach tak... - mama mówi to takim tonem, jakby na śmierć zapomniała o swoich poprzednich słowach. Nerwowym ruchem wygładza materiał czarnej ołówkowej spódnicy, którą wkłada tylko na specjalne okazje. - Jak wiesz, rodzice Nialla nie są w zbyt dobrej sytuacji finansowej, więc nie stać ich na zakup własnego samochodu.

   No coś takiego. Myślałam, że państwo Horan dosłownie śpią na pieniądzach. Nie wyglądają na ludzi, którym czegokolwiek kiedykolwiek brakowało. Mimo, że nie wierzę w ani jedno wypowiedziane przez nią słowo, ze zrozumieniem kiwam głową. Już wiem do czego zmierza, aż zbyt dobrze.

- Dlatego razem z mamą zdecydowaliśmy, że możemy podwieźć Nialla naszym samochodem, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko tego – dokańcza za nią tato i rzuca mi wyczekujące spojrzenie.

   Cholera jasna, oczywiście że mam coś przeciwko! Niall Horan to jedyna osoba na tym świecie, której szczerze nienawidzę, a oni myślą, że z chęcią pozwolę mu jechać ze sobą jednym samochodem! To chyba jakieś żarty!

- To żaden problem, tato – mówię jednak.
- Znakomicie – teraz głos zabiera tato Nialla. - Dostarczymy wam naszego syna jutro wieczorem. Szósta wam pasuje?

   Zaraz, jak to jutro wieczorem? Przecież wyjazd jest pojutrze! On nie może spędzić nocy w moim domu! Każdy, tylko nie on! Och, dobry Boże, dlaczego nagle cały świat obrócił się przeciwko mnie?

- Jak najbardziej – odpowiada moja mama, ze swoim wyuczonym profesjonalnym uśmiechem przylepionym do twarzy. - Będzie nam bardzo miło gościć go u siebie, prawda [T.I.]?
- Jasne, mamo – cedzę przez zaciśnięte zęby i kątem oka spoglądam na Nialla.

   On również jest spięty, prawdopodobnie jeszcze bardziej niż ja. Co chwila nerwowo przeczesuje palcami włosy i wodzi wzrokiem po całym pokoju. Ciekawe czy, jeśli faktycznie jest taki biedny, kiedykolwiek miał okazję siedzieć w domu o wyposażeniu lepszym niż pięciogwiazdkowy hotel. To pytanie męczy mnie aż do końca tego jakże miłego wieczoru.
   Jakieś pół godziny później, z ust mamy Nialla padają słowa, na które czekałam od chwili, gdy przekroczyli próg naszego domu:

- Mirando – zwraca się do mojej mamy – myślę, że powinniśmy już iść. Niall musi się wyspać, jutro czeka go bardzo wyczerpujący trening. Dziękuję za takie ciepłe przyjęcie.
- Nie ma za co, Mauro – odpowiada moja mama. - Twój syn jest uroczy.

   Co takiego?!
   Nie mogąc się powstrzymać, parskam śmiechem, jednak ani moi rodzice, ani rodzice Nialla zdają się tego nie zauważać. Coś podobnego, Niall Horan uroczy. A byłam pewna, że te słowa są swoimi przeciwieństwami.

- [T.I.] również jest urocza – słyszę zachrypnięty głos Nialla z charakterystycznym irlandzkim akcentem.

   Przez chwilę nie potrafię się pozbierać. To dziwne, ale w jego głosie nie było ani krzty ironii. To wydawało się być... szczere. Ale niby dlaczego miałoby takie być? W końcu my się NINAWIDZIMY. Prawda?
   Niall powoli podnosi się z kanapy i ze wszystkich sił stara się unikać mojego wzroku. Razem z mamą i tatą odprowadzamy całą rodzinę Horanów do drzwi i serdecznie się z nimi żegnamy. Moi rodzice niemal od razu wracają do środka, ja jednak zostaję przed domem i staram się dojrzeć w którą stronę idą nasi goście. Dopiero gdy znikają za zakrętem, decyduję się wrócić do domu.

- Już wszystko spakowane? - słyszę głos mojej mamy.
- Została mi tylko jeszcze szczoteczka do zębów – odpowiadam.

   W sumie to nie do końca prawda, bo w rzeczywistości cała zawartość mojej walizki leży rozrzucona na ziemi, ale stwierdzam, że ten szczegół można pominąć.

- To wspaniale – stwierdza tato.
- Przepraszamy cię za Nialla – mówi mama. - To po prostu tak jakoś wyszło, uwierz, że nie zrobiliśmy tego specjalnie.
- Nie ma problemu, mamo – szepczę, chociaż i tak jej nie wierzę.

   W podłym nastroju wracam na górę, by zmierzyć się z piętrzącymi się stosami ubrań. Patrzę na to wszystko z niechęcią, ale ostatecznie pokonuję swoje lenistwo i siadam na podłodze, by jeszcze raz wszystko starannie wpakować do walizki.
   Po jakiejś godzinie żmudnej roboty wszystko jest już spakowane. Wstaję z ziemi i robię kilka skłonów, żeby rozprostować zastałe kości. Następnie wyjmuję z komody krótkie bawełniane spodenki i luźną koszulkę, a potem idę do łazienki, wziąć gorący prysznic.
   Strugi gorącej wody opływają moje nagie ciało, a ja potrafię myśleć tylko o tym, że jutro Niall Horan będzie spał ze mną w jednym domu. Nie chcę tego. Chcę, żeby dał mi święty spokój.
   Wracam do swojego pokoju i od razu wskakuję do łóżka. Przykładam głowę do poduszki i momentalnie zasypiam. Śni mi się chłopak o blond-fioletowych włosach i światło załamujące się na kolczyku w jego dolnej wardze. Wiem, że śni mi się Niall, ale sama przed sobą nie chcę się do tego przyznać.

***

   Dochodzi osiemnasta. Mama jeszcze raz upewnia się, że w pokoju gościnnym znajdują się wszystkie rzeczy potrzebne Niallowi do przeżycia tej jednej nocy w naszym domu. Tato nakrywa stół do kolacji, a ja stoję w kuchni i co chwilę mieszam makaron z sosem – jak przed chwilą się dowiedziałam, ulubioną potrawę Horana. To dziwne, że moi rodzice wiedzą o nim aż tak dużo. Przecież to tylko chłopak, który przez przypadek pojawił się w moim życiu. Nic oprócz tańca mnie z nim nie łączy. I mam nadzieję, że nigdy nie będzie.
   Punktualnie o osiemnastej słychać dzwonek do drzwi. Mama od razu zrywa się, by otworzyć. Po chwili słyszę jej podekscytowane szczebiotanie.

- Och Niall, cześć misiaczku! Zaprowadzę cię do twojego pokoju. Craig! - woła mojego tatę. - Pomóż mu wnieść te wszystkie walizki na górę! [T.I.] - tym razem zwraca się do mnie. - Nakładaj kolację na talerze!
- Tak jest! - odpowiadam i z przesadną precyzją nalewam makaronu z sosem do głębokich talerzy. Na koniec ozdabiam każde danie listkiem bazylii. - Podano do stołu! - krzyczę, w sumie sama nie wiem dlaczego. Tak jakoś mnie naszło.

   Po chwili w jadalni pojawia się tato, mama i Niall. Chłopak zerka w moją stronę, ale ja udaję, że nie zauważam jego spojrzenia. Ciepło uśmiecham się do rodziców i zajmuję swoje miejsce przy stole. Zaraz obok mnie siada... o nie. Niall. No cóż, jak mogłoby być inaczej?

- Smacznego! - mówi moja mama.

   Uśmiecham się grzecznie i sięgam po widelec. Nakładam pierwszą porcję makaronu i wpycham ją sobie do ust. Ze zdziwieniem stwierdzam, że danie jest genialne. Zaczynam rozumieć, dlaczego Niall tak bardzo je lubi.
   Jemy w ciszy. Moi rodzice co chwilę posyłają mi przepraszające spojrzenia, ale skutecznie ich ignoruję. To ich udawane współczucie tylko pogarsza całą sytuację.

   Po kolacji zaprowadzam Nialla na górę do jego pokoju. Idziemy ramię w ramię, nie odzywając się do siebie ani słowem. W korytarzu słychać tylko nasze oddechy.

- Dobrze wiesz, że nie chcę tu być równie mocno, jak ty nie chcesz, żebym tu był – chłopak pierwszy przerywa milczenie i zaczyna bawić się kolczykiem w swojej wardze. - Dlatego... po prostu postaraj się udawać, że mnie tu nie ma. Ja będę starał się robić to samo.
- W porządku – odpowiadam i ośmielam się spojrzeć mu prosto w oczy.

   Nie wiem dlaczego, ale dostrzegam w nich ból.

- Mam nadzieję, że jakoś przeżyjemy te dwa wspólne tygodnie – szepczę.
- Nie mamy wyjścia – odpowiada. - Ale mimo wszystko, proszę, staraj się trzymać z daleka ode mnie.
- Dlaczego? - pytam zaskoczona.
- W rzeczywistości nie jestem kimś, z kim twoi rodzice chcieliby, żebyś się zadawała – mówi, a jego głos jest przepełniony jadem.

   Przez chwilę panuje między nami nieznośne milczenie, które przerywa charakterystyczne brzęczenie skrzydełek komara. Zaczynam śledzić owada wzrokiem. Zatacza się, kręcąc w powietrzu kręgi. W końcu wpada na ścianę i rozpłaszcza się na niej. Gdy stwierdzam, że komar już nie żyje, swoje spojrzenie kieruję z powrotem na Nialla.

- Słodkich snów, [T.I.] - słyszę zmysłowy szept blondyna. Skąd ta nagła zmiana?
- Kolorowych – odpowiadam i posyłam mu ciepły uśmiech.

   Kiedy idę korytarzem w stronę swojego pokoju, cały czas czuję na sobie jego palące spojrzenie.


A.♥

piątek, 17 stycznia 2014

Niall. 1

Hejka Misiaczki!
Teraz zaczynam kilkupartowca o Niallu, tym razem w wydaniu mrocznego tancerza... Czegoś takiego jeszcze nie było, więc mam nadzieję, że się Wam spodoba! Pierwsza część jest krótka, bo nie wiem czy w ogóle jest sens to kontynuować. Jeśli tak, to postaram się, żeby następne były dłuższe. :D
Jeszcze garść informacji na koniec:
- 4 część to OSTATNIA część imagina o Zaynie-nauczycielu
- 2 część Wszystkich nie jest ostatnią, po prostu czekam na wenę żeby coś napisać
- PRAWDOPODOBNIE 6 część Lou była ostatnią (nie widzę sensu dalej tego ciągnąć)
KOCHAM WAS!
KLIK.♥


   Jeszcze tylko ostatni obrót, wymach nogi w prawo i powolny upadek na podłogę. Światła gasną, muzyka cichnie. Przez ułamek sekundy słyszę tylko swój urywany oddech; potem dołączają do niego oklaski setek ludzi siedzących na widowni.
   Jednym sprawnym ruchem podnoszę się z podłogi. Zapala się pojedyncze światło, oświetla mnie i zaczyna podążać za każdym moim ruchem. Staję na środku sceny i otrzepuję spódnicę, a następnie wykonuję zamaszysty ukłon. Słyszę stukot zamykających się teatralnych siedzeń. Widownia wstaje. Kłaniam się jeszcze raz, po czym, z największą gracją na jaką mnie stać, schodzę ze sceny.
   Chwytam butelkę wody, którą postawiłam przed występem za kurtyną, otwieram ją i pociągam solidny łyk. Idę wgłąb kulis, co chwilę mijając koleżanki i kolegów z klubu. Wszyscy składają mi gratulacje, a ja grzecznie dziękuję, mimo że uważam, że wcale na nie nie zasługuję.

- [T.I.], byłaś niesamowita! - słyszę przepełniony dumą głos mojego trenera.
- Absolutnie nieziemska solówka! - wtóruje mu jego żona, aktualna mistrzyni Europy w tańcu współczesnym.

   Dziękuję obojgu, po czym udaję się w stronę garderoby. Po drodze jednak zauważam, że ktoś się mi przygląda. Niepewnie obracam głowę, bojąc się zobaczyć kogoś, kogo bym nie chciała. I właśnie tak się dzieje.
   Z drugiego kąta korytarza, przygląda mi się uosobienie wszystkich moich koszmarów - Niall Horan. Jak zwykle ma na sobie luźną koszulkę na ramiączkach, która idealnie uwydatnia wszystkie jego mięśnie, oraz czarne jeansowe rurki z wieloma dziurami i przetarciami. Całe jego ręce pokrywa siatka tatuaży, podobnie jak klatkę piersiową. Uśmiecha się szelmowsko, językiem oblizując dolną wargę. Połyskuje w niej okrągły, metalowy kolczyk.
   Najlepszy tancerz współczesny w całym kraju, zdobywca kilkudziesięciu nagród... Szkoda tylko, że taki nadęty.

- Proszę, proszę - mruczy, obrzucając mnie badawczym spojrzeniem. - Panna [T.N.], obiecująca tancerka młodego pokolenia - parska, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Jakieś uwagi, panie Horan? - pytam ironicznie.

   Podchodzę bliżej, trzymając głowę wysoko uniesioną. Muszę przynajmniej sprawiać wrażenie, że on zupełnie mnie nie onieśmiela.

- I owszem. Masz fatalne puenty i całkowity brak gracji przy upadkach. Ale skoro widownia wstała, to, no cóż... - milczy przez chwilę, świdrując mnie spojrzeniem swoich niebieskich oczu. - Należą ci się gratulacje - syczy. Jego głos jest przepełniony jadem. - Brawo, [T.I.] - dodaje, od niechcenia klaszcząc w dłonie.
- Och, to takie miłe z twojej strony - cedzę przez zaciśnięte zęby, wykrzywiając usta w fałszywym uśmiechu. - Pozwolisz, że pójdę się ubrać?
- Jak mógłbym ci zabronić? - odwzajemnia mój uśmiech i odwraca głowę do okna.

   Schodząc po schodach w dół do garderoby, cały czas zastanawiam się, dlaczego Niall Horan musi być takim okropnym dupkiem.

***

   Ten dzień miał być przełomowym dniem w mojej "tanecznej karierze". Zaraz po występach na scenę miał wejść Severin Severus, wielka szycha, jeśli chodzi o taniec współczesny, i ogłosić kto w tym roku pojedzie na dwutygodniowe sponsorowane warsztaty taneczne pod okiem najlepszych trenerów z całego świata. Tą prestiżową nagrodę przydziela się jedynie dwóm, zdaniem jury najbardziej zasługującym tancerzom - kobiecie i mężczyźnie. I... no cóż, miałam nadzieję, że w tym roku właśnie ja zostanę tą szczęściarą.
   Razem z całą dwudziestką tancerzy wchodzę na scenę. Ustawiamy się w równym rządku, ramię przy ramieniu. Stoję obok patykowatego chłopaka w okularach - Mercury'ego (swoją drogą, kto był tak głupi, by dać mu takie imię? - Odpowiedź: jego rodzice.) i jego totalnym przeciwieństwie - konkretnie zbudowanego blondyna z opadającą na czoło grzywą. Z tego co kojarzę, to chyba miał na imię Jake.
   Uśmiecham się do obu pokrzepiająco, a oni odwzajemniają mój uśmiech. Na scenę wtacza się, okrągły jak piłka Severin Severus. Zanim dochodzi do mikrofonu, kilka razy udaje mu się stracić równowagę, przez co prawie upada na ziemię. Albo jest schlany w trzy dupy, albo to wina jego wagi.
   Wreszcie udaje mu się dojść do celu. Otwiera usta z zamiarem przywitania, ale zamiast tego wydobywa się z nich gardłowe chrząknięcie, które, wzmocnione przez mikrofon, odbija się echem po audytorium. Jake ledwo powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem. Podobnie jak większość tancerzy. Tylko Mercury ma grobową minę.

- Dziń dbry! - bełkocze Severin do mikrofonu. Czyli jednak jest pijany. - Chciłbym bz zbdnych wstmpów ogłsić zwcięzców tgrocznego knkursu.

   Jake nie wytrzymuje i zaczyna rechotać. Robi to jednak na tyle cicho, że słyszą go jedynie osoby stojące w promieniu kilku metrów. Ku jego nieszczęściu również Severin Severus.

- A zczgo t się tak śmejesz młodźńcze? - warczy w jego stronę Pan Kuleczka i rzuca mu mordercze spojrzenie.

   Jake schyla głowę w wyrazie uniżenia i próbuje się opanować.

- Przjdźmy do knkretów - charknął Severin. - Wtm roku nagrdę otrzmją [T.I.] [T.N.] oraz Niall Horan!

   Przez chwilę jestem tak oszołomiona, że kompletnie nic do mnie nie dociera. Ani oszałamiający aplauz widowni, ani dziki szał moich współtowarzyszy, ani nawet słowa uznania płynące z ust samego Severina Severusa. Nie dociera do mnie fakt, że to właśnie ja zostałam wybrana, mimo, że wcześniej byłam tego niemal pewna.
   Powracam do rzeczywistości dopiero w momencie, gdy czuję czyjąś rękę oplatającą moją talię i zmuszającą mnie do ukłonienia się przed publicznością. Obracam głowę, by zobaczyć kto to taki. Wtedy czuję się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
   Kurwa mać.
   Czekają mnie dwa tygodnie praktycznie sam na sam z nim.
   Sam na sam z Niallem Horanem.

A.♥

niedziela, 12 stycznia 2014

Zayn. 4

Miałam go dodać w zasadzie już w połowie października... A tak jakoś wyszło, że jest prawie połowa stycznia następnego roku, a ludzie czytający mojego bloga cały czas się o niego upominają... Więc napisałam, mimo że wcale nie miałam na niego pomysłu i ogólnie takie zakończenie nie bardzo mi się podoba, ale trudno.
TAK W OGÓLE TO HAPPY 21st BIRTHDAY ZEN! TO SPECJALNIE DLA CIEBIE, NA URODZINKI! 


KLIK.♥


   Puk puk.
   Puk puk.
   PUK PUK!

- Otwieram! - wrzasnęłam.

   Jak można być takim idiotą, żeby dobijać się do moich drzwi w środku nocy?!
   Leniwie stoczyłam się z łóżka na podłogę, tłukąc sobie przy tym przez przypadek kość ogonową. Wsunęłam na nogi puchate kapcie w kształcie owieczek, a na piżamę narzuciłam gruby kremowy sweter. Okej, możliwe, że nadal przypominam zombie, ale przynajmniej już nie tak bardzo jak zaraz po przebudzeniu.
   Podchodząc do drzwi, rzuciłam okiem na zegarek. Wskazywał trzecią trzydzieści trzy. Wybornie.
   Delikatnie nacisnęłam klamkę i wysunęłam głowę na korytarz. Za drzwiami nikogo nie było, a mimo to, pukanie nie ustępowało. Jakieś piętnaście sekund zajęło mi ogarnięcie, że ktoś stuka w okno, a nie w drzwi.
   Podeszłam więc do okna i delikatnie je uchyliłam.

- Cześć piękna - usłyszałam.

   Zayn.

- Co ty tu robisz? - spytałam, otwierając szerzej okiennice.
- Tęskniłem, wiesz? - rzucił zamiast odpowiedzi i podciągnął się na rękach tak, że teraz siedział na framudze, z nogami opartymi o komodę.

   Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego, wdychając zapach jego perfum, miętowego mydła i papierosów. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, białą koszulkę i obcisłe czarne rurki - strój, który diametralnie różnił się od tego, który zakładał na lekcje. W takim zestawie wyglądał... naprawdę gorąco.
   Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. Ja i Zayn. Zayn i ja. To wydaje się być niemożliwe: uczennica zakochana z wzajemnością w nauczycielu. A jednak. Razem z Zaynem łamiemy wszystkie stereotypy.
   Jesteśmy ze sobą już trochę ponad pół roku, pomimo wszystkich związanych z tym trudności. Największą z nich jest to, że o naszym związku nie może wiedzieć absolutnie NIKT, zaczynając od moich rodziców, kończąc na pracownikach szkoły. Jest ciężko... ale kto powiedział, że nie będzie?

- Ja też tęskniłam - wymruczałam w jego ramię. - Coś się stało?
- Chciałem pogadać - odparł.

   Nienawidzę tych dwóch słów. Zawsze mam wrażenie, że wróżą coś złego.

- O czym?
- O nas - powiedział.

   Czyli, że moje wrażenie było dobre. Cholera jasna.

- Nie mogę już dłużej tak tego ciągnąć. Czuję się okropnie, cały czas okłamuję innych. Kobiety w moim wieku chcą się ze mną umawiać, a gdy mówię im, że kogoś mam, a nie mogę powiedzieć kogo, zazwyczaj uciekają ode mnie, bo boją się, że jestem nienormalny - wyznał.
- Czy ty... - szepnęłam, nie potrafiąc zapanować nad drżeniem głosu. - Właśnie chcesz powiedzieć mi, że ze mną zrywasz?

   Zayn rzucił mi spojrzenie, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Czy to znaczy, że trafiłam w dziesiątkę?

- [T.I.]... tak byłoby lepiej dla nas obojga, ty mogłabyś znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, ja tak samo, ale...
- Rozumiem Zayn - przerwałam mu. - Od początku wiedziałam, że ten związek nie ma żadnego sensu. Ta różnica wieku... Jedenaście lat to jednak trochę dużo, nie sądzisz? Masz rację, lepiej nam będzie osobno. W szkole będziemy udawać, że nic się nie stało... - szlochałam.

   Zayn otarł kciukiem łzę z mojego policzka.

- Nie o to mi chodziło, [T.I.] - mruknął wprost do mojego ucha.
- Jeśli nie o to... to co w takim razie miałeś na myśli? - spytałam na niego pytająco.
- Chciałem wreszcie przestać się ukrywać - szepnął. - Nigdy nie sądziłem, że nasz związek nie ma przyszłości... Ja... Ja po prostu... chciałbym, żeby to nie było zabronione. Żeby twoi rodzice mnie poznali, żeby twoi przyjaciele mnie poznali... Nie chcę się ukrywać, ale jeśli ty tego chcesz, zrozumiem.
- Dobrze wiesz, że ja też nie chcę niczego przed nikim ukrywać... Ale zobacz, za miesiąc kończę szkołę. Wraz z rozpoczęciem wakacji nasz związek stanie się... legalny.
- Albo mniej nielegalny - zaśmiał się Zayn. - Jeszcze tylko miesiąc, tak?
- Miesiąc - odparłam z uśmiechem na ustach.

   Pocałowałam go.

czwartek, 9 stycznia 2014

Lou. 5

Heją!
No to tak, czwartek... Czwartki są fajne, no nie? Więc pomyślałam, że skoro czwartki są fajne, to mogę dodać dzisiaj imagina. Jest krótki, ale żeby Was pocieszyć, od razu zaznaczam, możliwe że to nie jest ostatnia część Lou!
UWAGA! Przed czytaniem proszę zaopatrzyć się w pudełko chusteczek higienicznych.
To tyle ode mnie, czytajcie. ♥

KLIK.♥


Louis:

   Czekałem. Ale [T.I.] nie przyszła ani następnego dnia, ani dwa dni później, ani nawet trzy. A ja nadal czekałem. Może ja jednak nic dla niej nie znaczę? Może kłamała? Może mówiła to tylko dlatego, że było jej mnie żal i po prostu nie chciała mi sprawić przykrości? Nie wiem.
   Każdego dnia czuję się coraz gorzej. Lekarze już przestali mówić, że wszystko będzie dobrze. Spisali mnie na straty. Już nie siadają obok mnie i nie rozmawiają ze mną o planach na przyszłość. Dlatego, że mojej przyszłości już nie będzie. Zostało mi kilka dni, które bez [T.I.] będą ciągnęły się w nieskończoność.
   Gdy rano do mojej sali przyszła pielęgniarka ze śniadaniem, uprzejmie ją wyprosiłem, razem z talerzem apetycznie pachnących jajek. Skoro mam umrzeć, to jak najszybciej.
   Dwie godziny później, do sali ktoś wszedł, wybudzając mnie ze snu. Miałem nadzieję, że to [T.I.], ale gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem tylko zmartwioną twarz mojej mamy.

- Cześć - wyszeptałem i z powrotem zamknąłem oczy.
- Cześć kochanie. Jak się czujesz? - spytała.

   Chciałem się jej odgryźć, ale nie miałem siły na wymyślanie swoich ironicznych ripost. Zamiast tego westchnąłem i przewróciłem się na prawy bok, nie przejmując się tym, że szpitalna aparatura wbija mi się w żebra.

- Louis? Wszystko w porządku? - pisnęła.

   Zaczynała panikować. Nie chciałem jej martwić. Cholera jasna, jestem takim idiotą. Teraz muszę to wszystko odkręcić.

- Tak mamuś, w porządku - odparłem z największym entuzjazmem, na jaki było mnie stać. - Jestem po prostu zmęczony.
- To śpij syneczku - szepnęła i pogłaskała mnie po włosach, tak jak to robiła gdy byłem mały. - Słodkich snów.

   Siedziała ze mną jeszcze przez kilka minut, a gdy stwierdziła, że zasnąłem, wstała i wyszła. Obróciłem się z powrotem na plecy i otworzyłem oczy. Zacząłem liczyć językiem zęby, żeby jakoś zabić nudę, ale to nie pomagało. Sięgnąłem ręką po kolorowy magazyn leżący na szafce przy łóżku. Otworzyłem go na pierwszej stronie i zacząłem czytać.

[T.I.]

   Dzisiaj kończy mi się areszt domowy. Wreszcie!
   Rodzice strasznie się wkurzyli, gdy kilka dni temu wróciłam do domu po północy i zabronili mi gdziekolwiek wychodzić przez jakiś czas. Aż do odwołania. Próbowałam im wytłumaczyć, że musiałam coś przemyśleć, że byłam w szpitalu u śmiertelnie chorego kolegi, ale nie potrafili tego zrozumieć. Myśleli, że ich okłamuję.
   Jak mogłabym ich okłamać w takiej sprawie?

   Mniejsza z tym. Całe szczęście, rodzice stwierdzili, że już wystarczająco długo nigdzie nie wychodziłam i odpokutowałam za swoje grzechy. Teraz jestem już wolna. I mam zamiar iść odwiedzić Louisa, żeby wynagrodzić mu te kilka dni nieobecności.

***

   Drogę z domu do szpitala pokonałam w niecałe pół godziny, na wpół biegnąc, na wpół idąc. Na recepcji siedziała ta sama pielęgniarka (czy też recepcjonistka) co ostatnio, i gdy spytałam ją gdzie leży Louis, odpowiedziała mi tak samo jak wcześniej.
   Tym razem nie fatygowałam się zbytnio i zamiast wbiegania po schodach, wybrałam windę. Była pusta i akurat stała na parterze. Weszłam do środka i wcisnęłam palcem wskazującym guziczek z wygrawerowaną na nim cyferką dwa.
   Coś zaskrzypiało i winda ruszyła do góry. Kilkanaście sekund później drzwi się otworzyły, a ja znajdowałam się na drugim piętrze. Bez trudu znalazłam pokój Louisa. Niepewnie nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
   Leżał tam, blady jak ściana, z zamkniętymi oczami. Pomyślałam, że spóźniłam się, że go już nie ma, że wszystko stracone. Wpadłam w panikę. Tak bardzo się przestraszyłam, że nawet nie usłyszałam miarowego pikania aparatury. On żyje. Żyje!

- [T.I.]? - usłyszałam jego cichutki głos. - Czy ja śpię?
- Nie śpisz - odparłam.

   Podeszłam do niego i usiadłam na taborecie przy łóżku.

- To cudownie. Tęskniłem za tobą - wyznał. Cały czas miał zamknięte oczy.
- Ja też za tobą tęskniłam, nawet nie wiesz jak bardzo...
- Pocałujesz mnie dzisiaj?

   Poczułam na sobie jego intensywne spojrzenie. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Nachyliłam się nad nim i złączyłam ze sobą nasze usta.

- Dziękuję - szepnął, gdy się od niego odsunęłam.
- Nie ma za co - zaśmiałam się. - Wszystko w porządku.
- Nie - odparł. - Chyba za niedługo umrę, chociaż wcale nie chcę.
- Nie umrzesz Lou, na pewno.

   W rzeczywstości wcale nie byłam pewna swoich słów.

- Pomożesz mi? - spytał z nadzieją i wyciągnął w moją stronę swoją trzęsącą się dłoń.
- Nie wiem czy potrafię - wyznałam. - Przykro mi – szepnęłam, bo rzeczywiście tak było.

   Spojrzał na mnie jeszcze raz a w jego oczach widziałam ból i udrękę. Ufał mi, a ja go zawiodłam. Mówiłam, że nigdy nie pozwolę mu odejść, a pozwoliłam.
   Chwyciłam jego dłoń, która teraz trzęsła się już trochę mniej. Ścisnęłam ją i przytuliłam do policzka. Postanowiłam sobie, że będę trzymać ją do momentu, gdy zrobi się zimna i bezwładna. Będę czekać, nieważne jak długo.

- Widzisz je? - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Co widzę? - spytałam.
- Kogo – poprawił mnie. - Widzisz te niebieskie elfy na liściach?
- Lou, majaczysz – szepnęłam.

   Z jego gardła wydobył się przytłumiony jęk. Cierpiał.

- Widzisz je? - spytał jeszcze raz.
- Widzę – odparłam.

   Uśmiechnął się i leciutko ścisnął moją dłoń. Jego niebieskie oczy zaszły mgłą. Pewnie był już jedną nogą na tamtym świecie. Oddychał z wyraźnym trudem, jego klatka piersiowa po kolei unosiła się i opadała.
   Starałam się zapanować nad emocjami, wmówić samej sobie, że nic się nie dzieje. Tylko tak jakoś nie potrafiłam.

- Są takie piękne – rozmarzony głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia. - Takie błyszczące... Każdy z nich robi coś innego. O, widzisz? Ten niesie wodę do chatki, a ten drugi próbuje mu ją wylać. Nie pozwól mu! Jeśli straci wodę, jego dzieci zginą. Nie pozwól mu! - krzyknął.
- Nie pozwolę – obiecałam sobie.
- Obiecujesz? - spojrzał na mnie po raz ostatni.
- Obiecuję – odparłam.

   Louis zamknął oczy. Jego klatka piersiowa unosiła się coraz wolniej.

- Kocham cię, [T.I.] - szepnął.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam.

   W momencie, gdy jego ręka bezwładnie opadła na pościel, zaniosłam się histerycznym płaczem.

A.♥

 

niedziela, 5 stycznia 2014

Liebster Awards!

Hej! Dostałam już tak dużo nominacji, że aż zaczęłam się w tym wszystkim gubić i nie wiem, czy w tym poście uda mi się wymienić wszystkie. W każdym razie, postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale do nagrody zanominuję tylko 11 blogów, a nie jakieś 100, bo tyle by chyba wyszło... :D

Po pierwsze: 
Bardzo dziękuję za każdą nominację. To takie docenienie mojej pracy i dzięki temu wiem, że to co robię zmierza w dobrym kierunku.
Po drugie:
Jest bardzo dużo blogów, które chciałabym nominować, ale postanowiłam wybrać spośród nich kilka najlepszych... Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się obrażony.

CO TO JEST LIEBSTER AWARD:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów,więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby,która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Zostałam nominowana przez:

I jeszcze kilka innych blogów, ale nie mogłam ich znaleźć :D

Odpowiedzi:

1.Jak długo prowadzisz bloga?
Już ponad rok.

2.Co Cię nakłoniło do założenia?
Razem z moją koleżanką długo się nad tym zastanawiałyśmy, aż w końcu, któregoś wieczora, stwierdziłyśmy, że dobra, raz się żyje, najwyżej jeśli nikomu by się nie spodobał, to usuniemy... No i jest do dzisiaj :D

3.Jak byś się opisała w 3 słowach?
Wesoła, dziwna, szczera.

4.Czytasz mojego bloga?
Szczerze mówiąc, to nie... Zaglądnęłam na niego raz albo dwa.

5.Jak długo jesteś Directioner?
Jakoś dwa i pół roku.

6.Ulubiona piosenka? ( nie tylko 1D)
fun. - Carry On
Ed Sheeran - Insomniac's Lullaby
David O'Dowda - All Alone
Mam za dużo ulubionych piosenek!

7.Kto jest Twoim autorytetem?
Mój nauczyciel z kształcenia - pan Bączkowicz (jak pan to czyta, to pozdrawiam razem z całą IA!). Chciałabym znać tyle sucharów co on...

8.Lubisz się uczyć?
Nie cierpię. Serio, to najgorsza strata czasu.

9.Ile lat?
15

10.Chcesz nadal mieszkać w Polsce czy gdzie indziej?
Wszędzie, byle nie w Polsce.
No dobra, nie wszędzie. Kocham Wielką Brytanię i Hiszpanię. ♥

11.Masz zwierze?
Miałam żółwia... Ale zdechł mi jakiś rok temu. Teraz mam tylko brata.

http://imagine-about-one-direction-1d.blogspot.com:

1.Jak długo jesteś Directioner?
Jakieś dwa i pół roku.

2.Co natchnęło cię do pisania bloga?
To był w sumie przypadek. Stwierdziłam, że to mogłoby być coś fajnego, innego.

3.Lubisz Little Mix?
Oczywiście! Uwielbiam je. <3

4.Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
BYŁO:
fun. - Carry On
Ed Sheeran - Insomniac's Lullaby
David O'Dowda - All Alone

5.Co jest twoją pasją?
Pisanie i gra na fortepianie.

6.Czy twoje życie się zmieniło kiedy poznałaś One Direction?
Ooo tak. Bez nich nie byłabym tą osobą, którą jestem teraz.

7.Który z chłopców jest twoim ulubieńcem?
Louis Tomlinson. ♥

8.Co byś zrobiła kiedy rodzice dali by tobie bilet na koncert 1D?
Nawet sobie tego nie wyobrażałam... To byłoby spełnienie moich wszystkich marzeń! To by było.... dibfvdansoimsdkhegifweobvdnsi! Pewnie zemdlałabym na miejscu xd

9.Jakie jest twoje największe marzenie?
Pogadać chociaż przez chwilę z jednym z chłopców...

10.Czy jesteś kimś więcej poza Directioner?
Sheerio i Mixer :D

11.Jaki jest twój ulubiony teledysk?
One Direction - Best Song Ever <333

http://zapomnijmy-co-bylo-kiedys.blogspot.com/:

1. Za co lubisz One Direction?
Och, ja ich kocham! Za wszystko! Ale przede wszystkim za to, kim są.

2. herbata vs. kawa?
Kawa!

3. Ulubione zajęcie?
Rysowanie i pisanie głupich wierszyków.

4. Twój chłopak (jak nie masz wyobraź sobie, że jest xd) zdradza cię, a później wmawia ci, że to wszystko twoja wina. W tym samym dniu odwrócili się od ciebie przyjaciele, a ty nie jesteś w domu i nie możesz zwierzyć się rodzicom. Co robisz?
Włączam muzykę i znikam. A o tym co się stało pomyślę później.

5. Wolisz spodnie czy sukienki?
Spodnie! :D

6. Wymarzony prezent?
Bilet na koncert One Direction!

7. Często się zawstydzasz?
Bardzo często... Szczególnie wtedy, kiedy rozmawiam z kimś, kto mi się podoba.

8. Z kim chciałabyś spędzić najwięcej czasu w życiu?
Z Louisem Tomlinsonem <3

9. Twoje ulubione jedzenie?
SUSHI!

10. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś?
Kosogłos - III część Igrzysk Śmierci.

11. wyobraźnia vs. realne życie?
Zdecydowanie wyobraźnia.

http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com:

1.O której godzinie zwykle chodzisz spać?
24 (czy też 0:00, albo dwunasta, jak kto woli), albo 1:00. :D

2.Co wolisz: spacer czy jazdę na rowerze?
Zdecydowanie spacer.

3.Czy Internet jest lepszy od świata rzeczywistego?
Nie, bo w Internecie nie da się do nikogo przytulić. :(

4.Co cenisz w życiu??
Po prostu to, że żyję. Cenię tak naprawdę każdy dzień, który mogę przeżyć. A najbardziej cenię to, że mam wokół siebie tylu wspaniałych ludzi.

5.Ile lat?
15

6.Czy Twoim zdaniem na innych planetach istnieje życie?
Może istnieje, może nie. Kiedyś się okaże. :D

7.Co lubisz robić w deszczowe dni?
Rysować, chodzić do znajomych, albo po prostu spacerować w deszczu.

8.Jakie są trzy najważniejsze rzeczy, które dają Ci szczęście?
Jedzenie.
Przyjaciele.
Muzyka.

9.Jak widzisz siebie za 10 lat?
Znana na całym świecie powieściopisarka, narzeczona jakiegoś megamilionera, dziedziczka ogromnej rodzinnej fortuny, ubrana we wspaniałe futro z norek, pomagająca tysiącom hospicjów, sierocińców i domów dziecka...
Szczerze to nawet nie wiem czy dożyję tego wieku. :)

10.O czym świadczy, jeżeli facet ogląda się za innymi kobietami, będąc w związku?
To, że prawdopodobnie inne są dla niego bardziej atrakcyjne.

11.Lubisz jak pada śnieg?
Och, kocham! To jest chyba najlepsze co może być na świecie! Biały, puchaty śnieg. *_*

http://storyoftheylife.blogspot.com:

1.Co najbardziej lubisz w sobie ?
To, że potrafię dążyć do celu i nigdy się nie poddaję.

2.Co byś zrobiła gdybyś dowiedziała się że dziś jest ostatni dzień Twojego życia ?
Powiedziałabym komuś, że go kocham i poprosiła rozdziców, żeby zniszczyli mojego laptopa bez sprawdzania zawartości. Zaczęłabym narzekać, że nie miałam okazji do schudnięcia i umrę będąc gruba. Poprosiłabym kogoś, żeby mnie pocałował.

3.Lubisz słodycze ?
Och, uwielbiam! W szczególności czekoladę. *__*

4.Bez czego nie potrafisz żyć ?
Bez muzyki. Tylko tak potrafię się oderwać na chwilę od rzeczywistości.

5.Jak bardzo jeesteś szalona w skali od 1-10
56427374856

6.Książka czy TV ?
Książka.

7.Jaka jest twoja ulubiona piosenka ?
BYŁO (już 3 raz)
fun. - Carry On
Ed Sheeran - Insomniac's Lullaby
David O'Dowda - All Alone

8.Boże Narodzenie czy Wielkanoc ?
Boże Narodzenie, zdecydowanie.

9.Ulubiony cytat z piosenki ?
"And if we should die tonight,
We should all die together."

"I can't be no superman,
but for you I'll be superhuman."

"You swore and said we are not, we are not shining stars,
This I know, I never said we are."

10.Błyszczyk czy szminka ?
Szminka, najlepiej o ciemnym, wpadającym w fiolet kolorze.

11.Ulubiony przedmiot (szkolny ) ?
PLASTYKA!

MOJE NOMINACJE:
5. http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/ kocham kocham kocham <3
10. http://midnight-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/ - blog Marysi, może ją pamiętacie :D jest przesłodki <3 

PYTANIA ODE MNIE:
1. Czy ktoś z Twoich znajomych wie o tym, że prowadzisz bloga?
2. Gdyby w Twoim mieszkaniu wybuchł pożar, co wyniosłabyś ze sobą?
3. Czym insipirujesz się pisząc imaginy/rozdziały?
4. Opisz siebie w 2 słowach.
5. Wolisz czytać książki, czy oglądać filmy na ich podstawie?
6. Kto z One Direction jest Twoim ulubieńcem?
7. Jak wyglądałyby Twoje wymarzone wakacje?
8. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
9. Akceptujesz siebie taką, jaką jesteś?
10. Masz swoje motto/ulubione powiedzenie?
11. Jakie jest słowo, którego nadużywasz?

No to miłej zabawy przy odpowiadaniu! Hahahahah.
+ proszę, nie nominujcie mnie więcej! ♥

A.♥

czwartek, 2 stycznia 2014

Hazza. 6

Hejoł.
To jest całkowita porażka, więc jeśli nie chcecie psuć sobie humoru, to radzę tego nie czytać.
Wielki come back do szkoły, trzeba znowu znosić tych wszystkich ludzi, arghhh. Ja chcę wakacje!
Nie no serio, to jest naprawdę okropne, ale nic lepszego nie mogłam wymyślić. bgrufeniwdomkdvnhwfeijasz.... Nie czytajcie, serio. Nie polecam.
Macie soundtrack z Hobbita, hahaha, nie pasuje, ale kocham to i tyle. <3
KLIK.♥



- Styles, pakuj się, wyjeżdżamy - usłyszałem brutalny głos Samuela przy swoim uchu.
- Czekaj mamo, jeszcze pięć minutek - mruknąłem i zanurzyłem twarz w poduszce.

   Mój wewnętrzny zegar podpowiadał mi, że jest około drugiej w nocy, czyli że musiałem zasnąć... Dwadzieścia minut temu. Pięknie. Perfekcyjnie. Cudownie! Dlaczego w dzień wolny od pracy nie mogę dla odmiany pospać dłużej niż kwadrans?

- Streszczaj się. Spakowaliśmy już połowę twoich rzeczy, resztę spakujesz ty - powiedział Sam tym swoim wkurzająco skrzeczącym głosem.
- Po co? Przecież ponoć mam "wakacje".
- Musisz wyjechać - odparł po prostu.
- Po co?
- Fanom nie bardzo podoba się twój związek z [T.I.], więc stwierdziliśmy, że wywiezienie cię na kilka miesięcy będzie idealnym wyjściem z sytuacji.
- Co kurwa?! - wrzasnąłem i gwałtownie wstałem z łóżka. - Nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz JEJ tego zrobić!
- Obawiam się, że mogę - wyszczerzył się. - Już zrobiłem. Wstawaj, nie mamy czasu na pogaduszki.

   Miałem na sobie tylko bokserki, byłem kompletnie rozespany i nie bardzo ogarniałem gdzie w ogóle jestem, poza tym nadal byłem pod wpływem alkoholu, ale mimo wszystko aż zbyt dobrze rozumiałem słowa Samuela. On, czyli ten, który tak bardzo nalegał żebym znalazł sobie dziewczynę, teraz robi wszystko, żeby mnie od niej odizolować? I to w dodatku w momencie, w którym zacząłem sobie uświadamiać, że naprawdę coś do niej czuję...
   Ach, no tak. To właśnie o to chodzi. W showbiznesie nie ma miejsca na uczucia. Zapomniałem.

- Nienawidzę cię - rzuciłem do mężczyzny i wyszedłem do garderoby, żeby spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
- Z wzajemnością - usłyszałem jego głos zza drzwi.

   Wrzuciłem na dno walizki kilka moich ulubionych T-shirtów i trzy pary znoszonych czarnych jeansów. Do tego kilka flanelowych koszul w kratę, garść bandamek, kapelusz, paski do spodni, coversy, air maxy, moje ulubione brązowe skórzane buty, czarny wełniany płaszcz, jakiś szalik... Bielizną pewnie zajęli się inni ludzie, bo w szafce na bokserki nie znalazłem ani jednej pary.
   Boże drogi, ile ja tego mam.

- Gdzie wyjeżdżamy? - krzyknąłem do Samuela, który teraz pewnie przeglądał wnętrze mojego pokoju w poszukiwaniu czegoś "szczególnego".
- Waham się pomiędzy Szkocją a Kalifornią.
- Wybieram Szkocję - rzuciłem.

   Samuel chyba zrozumiał.
   Kiedy już spakowałem wszystkie potrzebne rzeczy i wywiozłem swoją walizkę z garderoby, zauważyłem zakopany w pościeli mój telefon. Wygrzebałem go spod kołdry i pomyślałem, że jeśli wyjeżdżam, to muszę koniecznie zadzwonić do [T.I.]. Nie mogę jej tak po prostu zostawić bez pożegnania.
   Odnalazłem jej numer w kontaktach, wybrałem i zacząłem liczyć sygnały.
   Jeden, drugi...
   Nagle w telefonie coś trzasnęło i usłyszałem w słuchawce mechaniczny głos sekretarki:

- Nie ma takiego numeru.

***

- Dziwka! - ktoś krzyknął.

   To nie pierwszy raz, gdy słyszę takie słowa wypowiadane pod moim adresem. Myślę, że powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać. Może faktycznie jest w tym trochę prawdy? W końcu Harry nie uciekłby bez powodu. Nie zmieniłby numeru bez powodu. Może rzeczywiście byłam aż taka zła? A może nadal jestem?
   Już przestaję kontaktować. Minęło zaledwie kilka miesięcy od niespodziewanego wyjazdu Harry'ego. Co najdziwniejsze, wyjechał jeszcze tej nocy, podczas której do mnie zadzwonił. Wtedy mówił, że mnie kocha i że nigdy mnie nie opuści. Wspominał też coś o jakichś artykułach w gazecie... Wiem, że był pijany. Ostatnio coraz rzadziej nie jest.
   Chociaż, co ja mogę o tym wiedzieć, skoro nie widziałam go od ponad czterech miesięcy? Nic. Może zabrali go na odwyk?
   Jest tyle możliwości, ale żadna nie wydaje się być tą właściwą. Dlaczego ja zawsze muszę dowiadywać się o wszystkim ostatnia? Albo, jeszcze lepiej - nie dowiadywać się wcale?

- Szmata! - usłyszałam.

   Odwróciłam się w stronę dziewczyny, która się odezwała. Miała jaskrawoniebieskie włosy, milion kolczyków i tatuaży na ciele. Była ubrana w obcisły, może trochę za mocno zawiązany czarny gorset i odblaskowe różowe szorty, ledwie zakrywające jej wydatne pośladki.

- I kto to mówi? - rzuciłam w jej stronę.

   Dziewczyna podeszła do mnie i splunęła mi w twarz, po czym odeszła, ledwo utrzymując się na swoich prawie dwudziestocentymetrowych obcasach. Odprowadziłam ją wzrokiem. Tak bardzo jej nienawidziłam! Tak bardzo nienawidziłam samej siebie! A może nie powinnam narzekać? Może rzeczywiście na to zasłużyłam?
   Obtarłam twarz rękawem płaszcza i ruszyłam dalej przed siebie. Schowałam twarz w szaliku i wlepiłam wzrok w swoje buty, całkowicie odizolowując się od reszty społeczeństwa. Wtedy było mi dobrze.
   Szłam w stronę swojego akademika. Byłam już niedaleko, kiedy nagle ktoś na mnie wpadł, przewracając mnie na ziemię. Czy naprawdę nie wystarczy mi tylko jedno upokorzenie tego ranka?

- Uważaj jak chodzisz! - warknęłam do napastnika.
- Najmocniej przepraszam, madame - usłyszałam tak dobrze znany mi głos.

   Podniosłam wzrok z chodnika na chłopaka który na mnie wpadł i ujrzałam... No zgadnijcie kogo?

- [T.I.]... - szepnął i wyciągnął w do mnie dłoń, oferując pomoc w podniesieniu się. Skorzystałam. - Tak bardzo cię kocham...
- Gdzie byłeś? - spytałam, zaglądając mu głęboko w oczy.
- Daleko - mruknął.
- Dlaczego nie odbierałeś?
- Dlaczego to ty nie odbierałaś?
- Nie dzwoniłeś - zdziwiłam się. - Zmieniłeś numer?
- Nie - odparł.
- Tak bardzo chciałbym ci to wszystko wynagrodzić. Tak bardzo przepraszam. Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło, to nie moja wina, uwierz. Ja chciałem dobrze. To oni mni tam wywieźli, a ja nie mogę, naprawdę nie mogę im odmawiać. [T.I.], tak bardzo to schrzaniłem. Jestem takim cholernym idiotą! - krzyknął.

   Całkowicie zignorowałam jego słowa. W tym momencie nie miało dla mnie znaczenia co się z nim działo, mimo że w głębi duszy aż zżerało mnie z ciekawości. Jednak w tej chwili mogłam tylko myśleć o tym, że w końcu jest przy mnie, mogę go dotknąć, poczuć jego zapach.
   Nie zastanawiając się długo, namiętnie wpiłam się w jego usta.

- Kocham cię - mruknęłam.
- Ja ciebie mocniej - usłyszałam w ramach odpowiedzi.


A.♥