wtorek, 23 kwietnia 2013

Louis.♥

Ten imagin chyba można uznać za smutny. Mam nadzieję, że się wam spodoba, chociaż sama nie jestem z niego zbyt zadowolona. No ale przynajmniej jest. Wydaje mi się, że mniej więcej odzwierciedla to, co ostatnio czuję. A więc witam w moim świecie!
Powodzenia wszystkim trzecioklasistom na matmie! ♥ 
Dzięki Angela, bez ciebie to by w ogóle nie powstało, chociaż i tak wiem, że znacznie odbiega od twojej wizji. Wybaczysz? ;*
KLIK.♥


Louis.

   To był chyba koniec kwietnia. Albo początek maja? Nie pamiętam, ale raczej kwiecień. Wiem, że słońce wtedy prażyło jak głupie i nie można było znaleźć ani kawałka cienia. Zima zamiast zmienić się w wiosnę, od razu przeszła na lato. A ty siedziałaś obok mnie i machałaś nogami jak przedszkolak. Ludzie przechodzący obok nas rzucali nam pogardliwe spojrzenia. Myśleli, że jesteśmy tym typem nastolatków, który pali i pije pod blokami.

- [T.I.], uspokój się, proszę - syknąłem, kiedy kolejna kobieta zmierzyła nas lodowatym wzrokiem.
- Och Lou, wyluzuj, mamy lato! - krzyknęłaś i zaczęłaś się przeciągać.
- Ale ludzie się na nas dziwnie patrzą - wycedziłem.
- Obchodzą cię ludzie? - zaśmiałaś się i dałaś mi kuksańca w żebra. Zdenerwowałem się.
- Tak [T.I.], obchodzą mnie inni ludzie i to, co oni sobie o nas pomyślą. W przeciwieństwie do ciebie, ja jestem sławny i prawie każdy kto przechodzi obok nas wie kim jestem. Ty nie musisz się tym przejmować i pewnie nigdy nie będziesz musiała, bo jak tak dalej pójdzie, to nie dostaniesz się na tą zasraną medycynę i nic w życiu nie osiągniesz, a ja przecież wiecznie nie będę twoim przyjacielem - wyparowałem.
- Doprawdy? - spytałaś tak oschle jak jeszcze nigdy. - Dzięki za pomoc, bardzo mnie w tym momencie podbudowałeś. Teraz proszę bardzo, idź sobie naprawiać wizerunek, beze mnie na pewno będzie ci łatwiej! - krzyknęłaś, wstałaś z mostu na którym siedzieliśmy i odeszłaś.

   Kolejny raz powiedziałem za dużo. I kolejny raz za późno zacząłem tego żałować. Muszę kiedyś przestać być takim cholernym egoistą.

   Po tych kilku pochopnie wypowiedzianych zdaniach przestaliśmy się do siebie odzywać. Nie miałem odwagi cię przeprosić. A może raczej nie umiałem. Nigdy nikogo nie przepraszałem, bo byłem przyzwyczajony że zawsze to mnie przepraszano. Nie potrafiłem przyznać się do winy. A teraz przez mój egoizm i twoją upartość jesteśmy skłóceni jak małżeństwo zaraz przed rozwodem. Ty udawałaś, że musisz się uczyć, ja udawałem że mam napięty grafik, a oboje udawaliśmy przed innymi, że nic się nie stało.
   Chora sytuacja.

Zayn.

  Od kiedy [T.I] dowiedziała się, że żeby dostać się na medycynę musi mieć prawie w 100% dobrze napisaną maturę, prawie nie wychodzi z pokoju. Do tego jest strasznie przygnębiona. A najciekawsze jest to, że nie tylko ona. Louis też. Zawsze się przyjaźnili, ale nie sądzę, żeby było z tego coś więcej. Przecież by nam powiedzieli! Poza tym Lou ma dziewczynę. Jednak coś jest nie tak. Pokłócili się? Nie wiem. Nikt nie wie, bo nikomu nie chcą powiedzieć.
   Wiemy, że dla nich to jest okropnie ciężkie. Ale dla nas też. Bez żartów Louisa i optymizmu [T.I.] już nie jest tak samo jak kiedyś. Wszyscy są przybici i snują się po domu jak duchy. Jeszcze parę tygodni temu ten dom był dla nas rajem na ziemi. A dzisiaj robimy wszystko, żeby do niego nie wracać.
   Nie, wcale nie chcę zrzucać winy na Louisa i [T.I.]. Przecież oni wcale nie chcieli nas dołować. Wszyscy widzą, że oni starają się zachowywać tak jak zawsze, ale im to nie wychodzi. Nie wiemy tylko co się stało. Ale coś czuję, ze to wcale nie chodzi o naukę, tylko o coś poważniejszego.
   Chciałbym im pomóc. Szkoda tylko, że nie wiem jak. Nikt nie wie.


[T.I.]

- Allel dominujący - jest allelem, który może samodzielnie się wyrazić, maskując obecność innego allelu, tzn. w heterozygocie jego efekt działania sprawi, że nie będzie przejawiała się obecność allelu recesywnego; allel ten może również warunkować cechę w homozygocie (homozygota dominująca); zazwyczaj oznacza się go wielką literą, np. A - klepałam z pamięci, byleby tylko zająć czymś mózg.
- [T.I.]? - usłyszałam cichy głos Zayna za moimi plecami. - Możemy porozmawiać?
- Uczę się - powiedziałam.
- Uczysz się już od prawie tygodnia dzień w dzień. Naprawdę nie znajdziesz nawet chwili żeby ze mną porozmawiać?

   Westchnęłam i ostentacyjnie zamknęłam podręcznik do biologii. Zayn przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Usiadł obok mnie i delikatnie chwycił mnie za rękę. Przeszedł mnie dreszcz.

- Powiesz mi co się stało? - spytał.
- Myślę że nie ma to nic wspólnego z tobą. Naprawdę, muszę się uczyć.
- Daj mi chociaż kilka minut! - krzyknął i potrząsnął mną. - Musisz być taka cholernie oschła?!
- Przepraszam - wydukałam i mocno ścisnęłam jego dłoń. - To wszystko przez Louisa.
- Co zrobił?

   Zaczęłam mu opowiadać. Starałam się mówić spokojnie, starannie dobierając słowa i próbując się nie rozpłakać. Ale nie wyszło mi ani jedno, ani drugie, ani trzecie, bo nadawałam jak oszalała, co chwilę powtarzałam "masakra" i ryczałam jak bóbr.
   Zayn słuchał mnie w skupieniu, delikatnie głaszcząc mnie po włosach. Miałam straszne wyrzuty sumienia za to jak go wcześniej potraktowałam.

- [T.I.], wiesz że Louis często najpierw mówi, potem myśli - tłumaczył mi mulat.
- Wiem, no ale Zayn, powinien mnie potem przeprosić!
- Masz rację - westchnął. - Spróbuj z nim pogadać, może sobie wszystko wyjaśnicie.
- Nie chcę z nim rozmawiać - powiedziałam stanowczo.

   Ledwo skończyłam wypowiadać to zdanie, drzwi do mojego pokoju otworzyły się z cichym jęknięciem, a do środka weszła najpierw głowa, potem szyja, a na końcu reszta ciała Louisa.

- Zayn, mógłbyś zostawić nas samych? - spytał Tomlinson.
- Mógłbym, już idę - odparł i szybko wyszedł.

   Między nami zapadła krępująca cisza. Louis usiadł na łóżku, rozprostował nogi i głośno wypuścił powietrze z płuc. Patrzyłam na niego w milczeniu, czekając aż się odezwie.

- Harry u mnie był - powiedział.

   Czyli jednak nie miał zamiaru mnie przepraszać. Okej, wszystko rozumiem. Piękny z niego przyjaciel. Ach tak, zapomniałam że my się już nie przyjaźnimy.

- Chce kupić kota - uśmiechnął się.

   Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, więc zaraz zamilkł.

- Boże, [T.I.], przepraszam - wyrzucił. - Naprawdę cię przepraszam, bo jak zwykle zachowałem się jak kretyn.
- Bo jesteś kretynem - wycedziłam. - Wiesz chociaż za co mnie przepraszasz?
- Wiem, za to że powiedziałem coś, czego nie chciałem powiedzieć - spuścił głowę i zaczął udawać, że jest zafascynowany swoimi paznokciami. - I wiem, że to strasznie cię zraniło. Pewnie najbardziej to, że stwierdziłem, że.... - westchnął.
- Że co?
- Że wiecznie nie będę twoim przyjacielem - wydukał. - Ale przecież wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć. Chodziło mi bardziej o to, żeby... Żeby zachęcić cię do nauki.
- Marny sposób Tomlinson - syknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- [T.I.]... Jak mam cię przeprosić?
- Może tak, żeby to chociaż brzmiało wiarygodnie? Jesteś potwornie zakłamanym człowiekiem, który myśli że cały świat padnie mu do stóp.
- Masz rację, jestem. I dlatego myślałem też, że pokochasz mnie równie mocno jak ja ciebie.

   Zdębiałam. Przeniosłam wzrok na niego. Wydawało mi się, że mówi poważnie. Zamrugałam kilka razy, upewniając się, że to co powiedział było prawdą.

- Możesz powtórzyć? - ledwo wykrztusiłam.
- Mam nadzieję, że pokochasz mnie równie mocno jak ja ciebie - wyszeptał i podszedł do mnie bliżej.
- Już dawno cię pokochałam - odparłam i delikatnie chwyciłam go za dłoń.
- Proszę, nie mów tego Eleanor - szepnął i czule mnie pocałował. - Nie może nic o tym wiedzieć.
- Dlaczego z nią nie zerwiesz? - spytałam.
- Wiesz, że nie mogę - rzucił. - Muszę trzymać medialny wizerunek - dodał z goryczą w głosie.
- Tak. Wizerunek jest przecież najważniejszy - odparłam. Teraz już nie byłam zraniona. Byłam wściekła. - Uczucia nie mają żadnego znaczenia.

   Opadłam na krzesło i zaczęłam płakać. Louis nie podszedł do mnie, nie objął mnie ani nie pocieszył. Usłyszałam za to jak wychodzi z pokoju bez słowa.
   Potem udawał, że nic się nie stało. Nie przyszedł do mnie żeby to wyjaśnić. Pewnie nie chciało mu się tracić czasu na rozmowę z kimś, kto i tak nie przyniesie mu korzyści.
   Niepotrzebnie się łudziłam. Przecież w życiu nie ma happy endów.

A.♥

niedziela, 21 kwietnia 2013

Harry. ♥

Siemanko kochani <3
No to kolejny imagin, zaczynam się naprawiać i mam nadzieję że już długo się nie zepsuję :)
Kupowanie patelni z Adą - niezapomniane.
Końcówka inspirowana moją absolutnie ulubioną książką -  "Czerwień Rubinu" Kerstin Gier. Oczywiście, polecam ♥
Angeli, mojej kochanej korektorce ;)
KLIK.♥


   Kiedy na ciebie patrzę, przypominam sobie pisk dziewczyn za każdym razem gdy wchodziłam z tobą do limuzyny i zazdrosne spojrzenia chłopaków skierowane na nas, gdy siedzieliśmy przy jednym stole na obiedzie. Wtedy przez krótką chwilę czuję się lepsza od nich, ale to bardzo szybko przechodzi. A dokładnie, to w momencie, w którym przypominam sobie, że tak naprawdę nic oprócz przyjaźni nas nie łączy. Wiem, że nic do mnie nie czujesz i nawet nie mam co liczyć na to, że się to zmieni. Wolisz inne, przecież od początku tak mówiłeś. Zawsze podkreślałeś, że nie jestem w twoim typie i z naszej znajomości nigdy nie wylęgnie się nic poważnego. Zwykła przyjaźń.
   Nie powiem, że to nie boli, ale już przyzwyczaiłam się z tym żyć. - pisałam.
   Nawet nie zauważyłam kiedy wszedłeś do pokoju i usiadłeś obok mnie na dywanie. Twoją obecność zdradził jedynie zapach twoich perfum, który tak dobrze znałam.

- Co tam piszesz? - spytałeś pochylając się nade mną i delikatnie muskając swoimi lokami moje ramię. Westchnęłam i szybko zamknęłam laptopa.
- Cześć Harry - rzuciłam z przekąsem. - Nic, absolutnie nic - odpowiedziałam i delikatnie odepchnęłam twoją głowę, chociaż wiele mnie to kosztowało.
- Czy ty coś przede mną ukrywasz? - zaśmiałeś się i wyrwałeś mi laptopa z ręki. Próbowałam ci go zabrać, ale skutecznie mnie unieruchomiłeś, przytrzymując mi obie ręce. - Hm... "przypominam sobie, że tak naprawdę nic oprócz przyjaźni nas nie łączy. Wiem, że nic do mnie nie czujesz i nawet nie mam co liczyć na to, że się to zmieni" - przeczytałeś i spojrzałeś mi prosto w oczy. - To o mnie?
- Nie, debilu - odpowiedziałam i odebrałam ci komputer.
- Ale poważnie pytam.

   Zaczęłam się zastanawiać czy ci powiedzieć. Jeden głosik w mojej głowie mówił mi "powiedz mu", drugi za to twierdził, że jeśli to zrobię, będę tego żałować. Myślałam nad tym tak intensywnie, że chyba można było usłyszeć jak koła zębate obracają się w mojej głowie.
   Myśl, myśl, myśl.

- [T.I.]? - zagadnąłeś, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho. - To było o mnie, prawda?
- Harry... - westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Skarbie, popatrz na mnie - powiedziałeś i ująłeś moją twarz w dłonie. Zdziwiłeś mnie swoją czułością. - Naprawdę tak mówiłem? Że zawsze będziesz dla mnie tylko przyjaciółką?

   Powoli skinęłam głową. Cała rozpływałam się pod twoim dotykiem. Wiesz, tym głupim gestem odebrałeś mi umiejętność logicznego myślenia, sprawiając że zarówno wyglądałam, jak i zachowywałam się jak idiotka. W ciągu tych paru sekund cofnęłam się w rozwoju do poziomu przedszkolaka.

- Odpowiesz mi wreszcie? - spytałeś miękko, bez cienia ironii ani zdenerwowania. Nigdy taki nie byłeś.
- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to.. ech, TAK, pisałam o tobie - wyrzuciłam z siebie i wbrew swojej woli zaczęłam płakać.

   Przytuliłeś mnie do siebie i delikatnie ucałowałeś moje zapłakane powieki. Ręką gładziłeś mnie po plecach, utrzymując mnie w przekonaniu, że jestem tylko małą, trzyletnią dziewczynką.

- Jestem idiotą, wiesz? - powiedziałeś, zatapiając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Wiem - odparłam.
-  Dzięki za szczerość - westchnąłeś, podniosłeś się z dywanu i zniknąłeś za drzwiami.

   Rozejrzałam się po pokoju. Zostawiłeś torbę.
   W pewnym sensie zrobiło mi się lepiej, gdy ją zobaczyłam. To znaczyło, że się nie obraziłeś. Chyba się nie obraziłeś.
   Okropnie mnie korciło, żeby zobaczyć co jest w środku. Po cichu, na paluszkach podkradłam się do twojej markowej torby, otworzyłam ją i wyjęłam z niej laptopa. Włączyłam go. Strasznie się zdziwiłam, gdy zobaczyłam że nie masz hasła. Wydawało mi się, że osoby takie jak ty, wszystko mają starannie zahasłowane. Okazuje się, że jednak nie.
   Na tapecie miałeś nasze wspólne zdjęcie. Kiedy je zobaczyłam, serce podeszło mi do gardła i omal się nie rozpłakałam. Znowu.
   Zerknęłam na chat. Dwie nowe wiadomości, jedna od Nialla, druga od Louisa. Nie chciałam tego robić, przynajmniej myślałam że nie chcę, ale je otworzyłam. Ta od Tomlinsona nie wywarła na mnie żadnego wrażenia. Zwykłe "siema" i nic więcej. Za to ta druga trochę mnie zainteresowała: "powiedziałeś jej już?" Zaczęłam się zastanawiać co komu mogłeś powiedzieć. Stwierdziłam, że sama nigdy się nie domyślę, więc weszłam w archiwum. Powoli, baardzo powoli przyswajałam do siebie to co właśnie czytałam.

H: Wydaje mi się, że ją kocham.
N: Wydaje ci się?
H: Nie, w sumie to jestem tego pewny.

N: To na co czekasz? Na to że ona powie ci to pierwsza? Nie licz na to, [T.I.] nawet jeśli czułaby to samo, nigdy ci nie powie. 
H: Wiem właśnie, ale... ale i tak się boję jej powiedzieć.
N: Myślisz, że cię ugryzie? A propos gryzienia, jestem głodny.
H: Tak, tak myślę. 
N: Ok. To ja idę jeść, a ty się zastanów i jak już się zastanowisz, to jej powiedz że ją kochasz.
H: Jesteś głupi.
N: Nie ja, tylko ty, bo nie chcesz jej powiedzieć.
H: Dobra, idź już.

- [T.I]? - usłyszałam twój głos tuż przy swoim uchu.
- Tak?
- Czyli już wiesz - uśmiechnąłeś się ukazując swoje piękne dołeczki.
- Tak wyszło - przyznałam i odwzajemniłam uśmiech.
- I co? - wyszczerzyłeś się jeszcze szerzej.
- No a co ma być?
- No nie wiem, możesz wrzasnąć "och Harry, tak długo na to czekałam, ja też cię kocham", albo mnie wyśmiać - odparłeś.
- Ale przecież mówiłeś, że...
- Wiem co mówiłem - przerwałeś mi, kładąc palce na moich ustach. - I przepraszam. Bo ja tak naprawdę, naprawdę cię kocham. Najmocniej na świecie.

   Twoja twarz niebezpiecznie zbliżyła się do mojej. Kiedy twoje wargi dotknęły moich ust poczułam się tak, jak to opisują wszystkie książki dla nastolatek. Jakiś niepowtarzalny dreszcz zawładnął moim ciałem, czułam że moje usta zostały stworzone tylko i wyłącznie do tego żeby cię całować.
   Kiedy oderwaliśmy się od siebie, wyszeptałeś:

- Tak okropnie długo na to czekałem... - odparłeś i jeszcze raz delikatnie mnie pocałowałeś.

   Okej, to ja sobie teraz zemdleję. 

A.♥


niedziela, 14 kwietnia 2013

Zayn.♥

Hejka hej wszystkim, kocham Was, wiecie? ♥
Ten imagin nie jest ani wesoły, ani smutny, ani romantyczny ani +18.
On jest po prostu taki jaki jest i mam nadzieję że Wam się spodoba.
Z dedykacją dla mojej kochanej Basi Wilk  ♥
+ tradycyjnie dla Angeli i Dagmary, moim najukochańszym. 
Miłego czytania paróweczki!
KLIK.♥

   Otworzyłaś drzwi.
   W środku było ciemno, bardzo ciemno. Postawiłaś bosą stopę na podłodze i syknęłaś z bólu. Przeklęłaś pod nosem i przyjrzałaś się uważniej rzeczy na którą stanęłaś. To był klocek. Zwyczajny klocek lego.
   Postawiłaś drugą stopę zaraz obok pierwszej, tym razem nie stając na żaden klocek ani samochodzik. Przedzierałaś się przez hall, co chwilę potykając się o zabawki porozrzucane po podłodze. Zastanawiałaś się skąd one wszystkie się tu wzięły.
   Gdy zbliżyłaś się do kuchni, usłyszałaś jakieś głosy, najpewniej z góry. Ktoś śpiewał. Postanowiłaś zaryzykować i wdrapać się po schodach na górę, żeby zobaczyć kto to. Powoli, kroczek za kroczkiem zbliżałaś się do rozbrzmiewającego muzyką pokoju.
   Uchyliłaś drzwi. Zayn stał na krześle i śpiewał, a obok niego, na stole siedział Niall z gitarą. Obaj nieźle napruci. Oprócz nich, w pokoju było jeszcze około dwudziestu innych ludzi. Połowa z nich była pogrążona w głębokim, pijackim śnie, a druga połowa urządziła sobie orgię. Przed oczami latały ci damskie staniki i męskie bokserki, stringi, buty, spodnie, okulary. Słychać było sapanie zmęczonych już mężczyzn i ciche pojękiwania napalonych kobiet.
   Piekło.
   Wzdrygnęłaś się, ale weszłaś do środka. Przyjrzałaś się uważnie ludziom na podłodze i stwierdziłaś, że pośród nich są też Harry i Lou. Obaj spici na umór. Sama nie byłaś trzeźwa, ale to co prezentowali oni było już przegięciem.
   Podeszłaś do Zayna i pociągnęłaś go za rękaw koszuli.

- O, [T.I.], jak dobrze że jesteś - wybełkotał.
- Co to ma być?! - wysyczałaś mocno poirytowana.
- Małe przyjęcie. Liam się zaręczył - wyjaśnił.
- To dlaczego są tu wszyscy oprócz Liama?
- Bo on stwierdził że już nie ma siły i poszedł do domu. No a my zostaliśmy. Wyluzuj skarbie, nic takiego się nie stało - zszedł z krzesła i przybliżył się do ciebie by cię pocałować. Odsunęłaś się.
- Nic?! - zawołałaś wkurzona. - Uważasz, że dwudziestka ludzi uprawiających seks na dywanie w moim domu to nic?!
- No przepraszam kochanie, już ich stąd wyganiam - szepnął ci na ucho. - Słuchajcie wszyscy, chyba pora iść do domu.

   Nikt nie reagował. Zayn najwyraźniej to zauważył, bo spytał:

- Mogę ich tu przenocować?
- Nie przeginaj - wycedziłaś.

   Podeszłaś do Harry'ego, który tymczasowo nie zabawiał żadnej dziewczyny i pomogłaś mu podnieść się z ziemi.

- Styles, co ty najlepszego robisz? - krzyknęłaś.
- Daj spokój [T.I.], nic takiego, przecież one jutro i tak nie będą niczego pamiętać.
- Nie będziesz miał wyrzutów sumienia?!
- Ja przecież też nie będę tego pamiętał - wzruszył ramionami. - Ciebie też przelecieć? - spytał rozbrajająco szczerze.
- Nie, dzięki, poradzę sobie bez tego - rzuciłaś i zajęłaś się rozdzielaniem ludzi na podłodze.
- Nie to nie, pamiętaj, jak coś to zadzwoń.
- Tak, tak, zapamiętam.

   Poczułaś jak czyjeś ciepłe ręce lądują na twojej talii. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Zayna, teraz już bez koszuli, jedynie w obcisłych lewisach.

- Jesteś zła? - spytał ze skruchą, składając na twojej szyi delikatny pocałunek.
- Jestem - odparłaś.
- Przepraszam kochanie - powiedział i złożył na twoich ustach namiętny pocałunek.

   Wiedział czym cię przekupić. Oddałaś pocałunek i zatopiłaś palce we włosach mulata. Wiedziałaś do czego zmierzacie. Z każdym pocałunkiem byłaś coraz bardziej podekscytowana. Chłopak szybko zrzucił z ciebie sukienkę, tak że zostałaś w samej bieliźnie. Zaczęłaś rozpinać rozporek Zayna, żeby jak najszybciej przejść do rzeczy, ale wtedy usłyszałaś okropny hałas gdzieś z dołu. Szybko oderwałaś się od chłopaka i trzymając go za rękę zbiegłaś na dół.
   To co zobaczyłaś, sprawiło że prawie dostałaś zawału.
   Po waszym domu krążyli policjanci i co chwilę zapisywali coś w swoich notatnikach. Gdy was zobaczyli, od razu do was podeszli zakuli was w kajdanki. Zaczęłaś się szarpać i gryźć policjantów po rękach, ale po jakimś czasie zdałaś sobie sprawę że to nie ma sensu.

- Jesteście zatrzymani za nielegalny przemyt narkotyków - wyszczerzył się policjant.
- Zayn?! - krzyknęłaś i popatrzyłaś na chłopaka.
- Przepraszam - wydukał. - Niech pan ją wypuści, ona jest niewinna.
- Tego nie wiemy - odparł i wypchnął was na korytarz. - Jest tu ktoś jeszcze?

   Zayn posłał ci błagające spojrzenie.

- Nie ma - odparłaś. - Tylko my.
- Ubierajcie się, jedziemy na komisariat - powiedział, odpiął wam kajdanki i wskazał na wieszak z płaszczami.

   Posłusznie narzuciliście na siebie ubrania i wyszliście za policjantem z domu. Na podjeździe stały cztery policyjne samochody. W duchu wyklinałaś na Zayna. W końcu to nie twoja wina. Ty byłaś niewinna, to wszystko przez niego. Przez niego najprawdopodobniej trafisz do więzienia, bo pewnie nikt nie uwierzy dwóm nieźle upitym nastolatkom.
   Potem wszystko działo się zadziwiająco szybko. Komisariat, przesłuchanie, lampa skierowana prosto na ciebie, szczęk więziennych krat i ciemność.
   Nie wiedziałaś że tak się to skończy.
   Nikt nie wiedział.


A.♥



piątek, 12 kwietnia 2013

Liam.♥

Cześć.
Przepraszam. Znowu jestem cholernie niesystematyczna. Wszystko przez 5 sprawdzianów w przyszłym tygodniu. TAAK. Wszystko się sypie kochanie.
Przepraszam że takie chore.
dla Marysi.
KLIK.♥

[T.I.]

Ej wiesz? Twój zapach mnie prześladuje. Potrafię wyczuć go na kilometr, nawet z najbardziej zatkanym nosem.
Twoje oczy też są ze mną zawsze i wszędzie. Ilekroć zamknę swoje, właśnie one, te piękne brązowe tęczówki widzę w swojej wyobraźni.
Za każdym razem gdy widzę twoje piękne malinowe usta mam ochotę ich spróbować, zobaczyć jak Ty to robisz, poczuć się tak jak inne gdy cię całowały.
Nadal nie rozumiem dlaczego ci odmówiłam, gdy byłeś gotowy spełnić moje marzenia. Nie potrafiłam przyjąć do wiadomości tego, że ktoś o kim śniłam w dzień i w noc chce być ze mną. Myślałam że żartujesz.
Wiem, nie potrafię zaufać ludziom.
Czy jakbym teraz powiedziała to, co chciałam powiedzieć wtedy, to przyjąłbyś mnie z otwartymi rękami? Dałbyś mi drugą szansę? Bo ja tak naprawdę nie wiem czy umiałabym ci wybaczyć, zaufać jeszcze raz. Ale ty nie jesteś mną. Ciesz się, bo nie znam drugiej tak hojnie obdarzonej wadami osoby jak ja.
Ale chcę być z tobą, bo mam takie wrażenie że cię kocham. Chociaż tak naprawdę, to skąd mam wiedzieć czym jest prawdziwa miłość? Nigdy nie powiedziałam ci, że cię kocham, bo przecież nie wiem co to znaczy. A słów których znaczenia nie znamy, nie powinniśmy używać.

Liam.

Kochanie.
To moje ulubione słowo. Zawsze chciałem znaleźć dziewczynę do której będę mógł tak powiedzieć, a ona wcale nie uzna mnie za wariata.
Wydawało mi się, że to co było między nami, to nie tylko przyjaźń, ale coś więcej. Znacznie więcej. Bo miałem tak, że całymi nocami myślałem o tobie i przez to nie mogłem spać. A jak nie spałem, to zastanawiałem się czy mogę się ciebie spytać o TO. I czy mnie nie odrzucisz. Naprawdę, byłem przekonany że nie.
A jednak.
Ale jeśli będziesz chciała, jeśli tylko zechcesz żeby międzu nami było coś więcej, to powiedz. Przyjmę cię do siebie z otwartymi ramionami. Bo właśnie chyba to można nazwać miłością – robi się dla kogoś wszystko, bez względu na to czy ta druga osoba cię zraniła.
Można mnie nazwać nieustraszonym.
Ja rozumiem to inaczej niż wszyscy. Według mnie, nieustraszony to nie taki, który niczego się nie boi, ale taki, który pomimo wielu lęków i obaw zawsze próbuje stawać na wysokości zadania i niczego sobie nie odpuszcza.
A ja nie chcę odpuścić sobie ciebie.

[T.I.]
Dzisiaj mijają dokładnie dwa miesiące odkąd ostatni raz z tobą rozmawiałam. Widzę cię codziennie w szkole, jak uśmiechasz się do innych, rozmawiasz z innymi, przytulasz inne i to właśnie tym innym dajesz swoją bluzę gdy jest im zimno. I to cholernie boli, wiesz? A przecież nie powinno.

Liam.

Już nie daję rady żyć bez ciebie, bo jesteś dla mnie kimś ważniejszym od tlenu. Jesteś wszystkim. Przez cały czas myślę tylko o tobie. Teraz też.
Strzykawka leży już przede mną, razem z kilkoma śmiertelnymi dawkami jakichś ponoć bardzo nielegalnych narkotyków. Szczerze, to nigdy wcześniej tego nie robiłem. I kiedyś powiedziałbym że nigdy tego nie zrobię.
Popatrz co ze mną zrobiłaś. Przez ciebie wariuję, wiesz [T.I.]?

[T.I.]

Twój dom stał otwarty. Światło paliło się tylko w łazience, w której cię znalazłam. Siedziałeś na wannie i wpatrywałeś się w okno, trzymając w dłoni strzykawkę. Chciałeś popełnić samobójstwo, tak? Przepraszam, jeśli ci w tym przeszkodziłam. Przepraszam że wyrwałam ci ją z ręki i potrząsnęłam tobą, wołając żebyś się opamiętał. Wiem że to nie zadziałało. W następnej godzinie już cię nie było.
I ja nadal czuję, że jestem temu winna. Przyszłam późno.
Bo zawsze miałam problem z tym, żeby zjawić się we właściwym miejscu o właściwym czasie.
Ale wciąż cię kocham. Cały czas. I nie zapomnę o tobie.
Nigdy.

A.♥

niedziela, 7 kwietnia 2013

Nialler. 3 ♥

Trzecia i chyba ostatnia. Dziękuję za tyyyyyyyle pozytywnych komentarzy! Kocham Was! ♥
Przechodząc do imagina, to zrobiłam z niego takie ciupinkę przesłodzoną historyjkę, ale na takie coś ostatnimi czasy mam ochotę.
I taka notka ode mnie, gdyby ktoś z was przypadkowo interesował się moim życiem, wcale nie jest okej, nie jest okej. No ale ujdzie. Maciek rozwala system, chce zwiedzić Ratusz o.o
+ dedykacja dla Angeli i Dagmary, bo one pomagają mi najbardziej na świecie! ;*
KLIK.♥


   Niall wygrzebał z kieszeni kurtki pęk kluczy i zaczął otwierać po kolei wszystkie pięć zamków. Nie zdziwiłaś się, że jego dom był strzeżony jak forteca.
   Weszliście do środka i od razu przeszliście do wysmakowanie urządzonej kuchni. Spojrzałaś na lodówkę poobklejaną magnesami ze wszystkich stron świata i półmetrowymi listami zakupów. Uśmiechnęłaś się.

- Wiem, koszmarnie to wygląda - powiedział Niall z zakłopotaniem pocierając kark.
- Wcale nie - uśmiechnęłaś się. - Bardzo... normalnie. Tak to powinno wyglądać.
- Mówisz to, bo nie chcesz sprawić mi przykrości - stwierdził i skrzyżował ręce. - Nieładnie [T.I.], nieładnie.
- Wcale nie - powtórzyłaś i otworzyłaś pierwszą z brzegu szafkę.  - Ooo...jakie fajne. - powiedziałaś wyciągając formę w kształcie serca do smażenia naleśników
- Mam pomysł! Upieczmy naleśniki! - krzyknął blondyn i zaczął po kolei wyjmować potrzebne składniki. - Mleko... Woda... Cola... Cukier... Jajko... i...
- Mąka - dodałaś, podając mu szklankę z mąką.
- Dziękuję uprzejmie - uśmiechnął się i zaczął mieszać ze sobą wszystkie składniki. 

   Potem zaczęliście się bawić w "kto usmaży najładniejszego naleśnika". Ostatecznie wygrał Niall. Zrzuciliście wszystkie naleśniki na jeden talerz, polaliście syropem klonowym, a potem poszliście do sypialni chłopaka. Było ciemno i bardzo romantycznie. Siedzieliście przytuleni do siebie na łóżku i jedliście naleśniki. W kształcie serduszek na dodatek.
   Zasnęłaś.

   Gdy się obudziłaś, leżałaś wtulona w Nialla, przykryta śmieszną kołdrą w uśmiechnięte pandy. Wszystko było takie inne niż u ciebie, bardziej "na bogato". Zbyt dosłownie powiedziane. Jedyne czego nie mogłaś tutaj znaleźć to ciepło twojego rodzinnego domu, do którego tak chętnie wracałaś. Było już dobrze po 10, ale nie chciałaś budzić chłopaka, tak słodko wyglądał podczas snu.
   Bezszelestnie wyszłaś z pokoju i ruszyłaś do kuchni, żeby przygotować wam śniadanie. Zrobiłaś jajecznicę na pomidorach i pieczywo czosnkowe. Apetyczny zapach przywiódł do kuchni zaspanego blondyna. Stał ze sztućcami w ręku i raz po raz oblizywał usta. Uważnie przyglądał się pracy twoich rąk skrupulatnie siekających szczypiorek.
   Usiedliście do stołu.
   Po zjedzeniu Nialler wyszedł z kuchni, szepcząc coś pod nosem. Nie wiedziałaś o co takiego mu chodzi, więc ruszyłaś za nim na górę. Doszliście do pokoju gier. XBox, Play Station, PSP, Wii, piłkarzyki, stół do bilarda i twistera, za długo by wymieniać.

- Wow - wyszeptałaś łapiąc chłopaka za ramię.
- Nie będziemy w nic grać - uśmiechnął się i podszedł do regału z książkami.

   Długo czegoś szukał, dokładnie lustrując wzrokiem grzbiety książek, aż wreszcie trafił na tę właściwą, która otwierała drzwi do innego świata. Serio. Gdy ją wyjął, regał obrócił się o 90 stopni. Po drugiej stronie "magicznego przejścia" znajdował się przepiękny, przpełniony kwiatami ogród na dachu. Zaniemówiłaś.

- Robi wrażenie, prawda? - zaśmiał się Niall, delikatnie chwytając cię za rękę.
- No... - odparłaś, niezbyt błyskotliwie zresztą. - Niesamowite.
- Chciałem ci go pokazać, bo... bo jest wyjątkowy - wyznał. - Zupełnie tak jak ty - delikatnie pocałował cię w policzek.
- Tu jest pięknie - powiedziałaś wpatrzona w kwiaty rosnące dookoła was. - Mogłabym tu siedzieć bez przerwy, dzień w dzień.
- Będziesz mogła - stwierdził, jeszcze mocniej ściskając twoją dłoń.
- Nie rozumiem - obróciłaś się tak, żeby spojrzeć mu w oczy. - Co masz na myśli?
- Jeśli chcesz [T.I.], możesz tu zamieszkać - uśmiechnął się. - Byłbym naprawdę bardzo, bardzo, bardzo szczęśliwy - przytulił cię i czule pocałował w czubek głowy. - Pomyśl sobie, że każdego wieczora moglibyśmy tu siedzieć, tylko we dwoje i patrzeć na te kwiaty tyle ile będziesz chciała, że moglibyśmy codziennie smażyć naleśniki i codziennie budzić się obok siebie...
- Jesteś przesłodki - wtuliłaś się w niego jeszcze mocniej.
- I codziennie mogłabyś mnie przytulać tak mocno jak będziesz w stanie - dodał.
- Próbujesz mnie przekupić? - zaśmiałaś się.
- Tak - pokiwał głową. - Mam jeszcze wymieniać? Bo mogę tak bardzo długo.
- Dobra, już starczy - zaśmiałaś się i cmoknęłaś go w nos.
- Uwielbiam jak tak robisz - wtulił twarz w twoją szyję i zamruczał. - No to jak? Bo wiesz [T.I.], naprawdę mi na tym zależy...
- No skoro tak nalegasz - jeszcze raz się zaśmiałaś - to się tu wprowadzę. Ale sam nie wiesz na co się decydujesz.
- Jestem gotowy na wszystko! - odparł bez wahania. - No to teraz jedziemy po twoje rzeczy i od dzisiaj mieszkasz już tutaj - wskazał na podłogę.
- W ogrodzie? - zachichotałaś.
- Tak głupolu - uśmiechnął się i pocałował cię w usta.


*pół roku później*

- Niall, idziesz już? Zaczyna się - krzyknęłaś do chłopaka i usadowiłaś się wygodnie na kanapie.
- Już lecę kochanie, mam coś dla ciebie - odparł.

   Po chwili poczułaś ciepły oddech blondyna przy twoim uchu i jego usta wyciskające delikatny pocałunek na twoich ustach.

- Przyniosłem kakao - uśmiechnął się.

   Postawił przed tobą kubek z przepysznym czekoladowym napojem ozdobionym piankami i bitą śmietaną. Wzięłaś łyk i spojrzałaś na Nialla. Chłopak zachichotał.

- Hm? - wymruczałaś, bo nie wiedziałaś o co chodzi.
- Jesteś brudna - odparł i starł bitą śmietanę z twojego nosa. - Kocham cię głuptasku.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłaś się i słodko go pocałowałaś.
- Ja ciebie bardziej.
- Nieprawda - zaśmiałaś się.
- Nie kłóć się ze mną - powiedział i przyciągnął cię do siebie. - Jakie plany na jutro?
- Może odwiedzilibyśmy [I.T.P.] i Liama? - zaproponowałaś.
- Byliśmy u nich dzisiaj - zmarszczył nos. - Jutro chciałbym spędzić tylko z tobą.
- Oj kochanie, przecież będziesz miał mnie na zawsze, aż do znudzenia - zaśmiałaś się.
- Zapomniałaś o jednym. Ty mi się nigdy nie znudzisz - cmoknął cię w policzek.
- Nigdy?
- Przenigdy.

A.♥

czwartek, 4 kwietnia 2013

Nialler. 2 ♥

DZIĘKUJĘ ZA TE PONAD 100.000 wejść!!! JESTEŚCIE NAJLEPSI <3
Druga część. :D Pisać trzecią?
No.. mam nadzieję, że się wam spodoba... NICE DAY TODAY. W ogóle.. jutro mam kolejny konkurs, TRZYMAJCIE KCIUKI moje kochane Paróweczki! ;*
Z Dagą, Dagą, Dagą. Kocham cię głupku! ♥
KLIK.♥ 


   Następnego dnia obudziłaś się bardzo wypoczęta i pełna entuzjazmu. Wyskoczyłaś z łóżka jak z procy, wygrzebałaś z szafy legginsy i luźny sweter i poleciałaś do łazienki się ubrać. Na dole [I.T.P.] szykowała śniadanie. Naleśniki.

- O matko, ale to pachnie - wymruczałaś i zaczęłaś wciągać zapach smażących się naleśników. - Jesteś bogiem, uświadom to sobie.
- Ależ ja o tym wiem - zaśmiała się i zrzuciła porcję naleśników na talerz. - Siadaj i jedz zanim wystygną.
- Nie musisz dwa razy powtarzać. Mówiłam już, że cię uwielbiam?
- Wspominałaś...

   Zaśmiałaś się i zaczęłaś jeść.
   Kiedy już skończyłaś, poszłaś do swojego pokoju na górę i skończyłaś wypakowywać rzeczy z walizek. Potem zerknęłaś na wyświetlacz telefonu. Dwanaście nieodebranych połączeń od nieznanego numeru. A potem zerknęłaś na zegar. 12:17. Czego Niall (bo obstawiałaś, że to on) chciał od ciebie tak wcześnie?
   Oddzwoniłaś.

- Tak? - odezwał się ciepły głos w słuchawce.
- Cześć Niall – odparłaś wesoło.
- Cześć [T.I.], jak ci się spało?
- Nawet dobrze, tylko krótko - zaśmiałaś się.
- Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Nie – odparłaś. - Chociaż wiesz, miałam zamiar pomóc [I.T.P.] w robieniu czegoś tam.. Zapomniałam nawet czego.
- Ja z miłą chęcią ci w tym pomogę - zadeklarował. - Cokolwiek to jest.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - zaśmiałaś się. - To o której będziesz?
- Za godzinę – odparł. - To do zobaczenia niedługo. Wezmę Liama, ucieszy się.
- Do zobaczenia – odparłaś i rozłączyłaś się.

   Zbiegłaś na dół i powiedziałaś [I.T.P.], że za chwilę wpadną Niall z Liamem. Ona tylko lekko pokiwała głową i wróciła do robienia naleśników.

- Niall jest słodki - powiedziałaś i usiadłaś naprzeciwko niej. - Prawda?
- Ty też jesteś słodka - zaśmiała się. - Pasujecie do siebie - powtórzyła po raz setny od wczorajszego wieczora.
- Nie mów już tak, bo zaczynam w to wierzyć - skarciłaś ją.
- Taka prawda - zaświergotała [I.T.P.]

   Zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałaś z krzesła i poszłaś otworzyć chłopakom. Gdy zobaczyłaś uśmiechniętą twarz Nialla, serce jakoś nietypowo załopotało w twojej piersi. Przykleiłaś banana na twarz i mocno przytuliłaś blondyna na powitanie.

- To w czym mamy pomóc? - spytał Liam podążając w stronę kuchni.
- W robieniu porządków - zaśmiała się [I.T.P.] i obdarzyła swojego chłopaka czułym pocałunkiem. - To my z Liamem zostaniemy w domu, a wy pójdźcie odśnieżyć podjazd. No dalej, dalej!

   Zmarszczyłaś nos i spojrzałaś na stojącą w kącie łopatę. Niall podszedł do ciebie i stanął obok ze skrzyżowanymi rękami.

- To bierzemy się do dzieła... - westchnął i wziął łopatę do ręki.
- Taak... - wydukałaś.

   Ubraliście się i wyszliście na dwór. Niall spojrzał na podjazd, potem na łopatę, a następnie znowu na podjazd.

- On jest zupełnie czysty - stwierdził. - Przecież tu nie ma co odśnieżać! Wrobili nas!

   Zaśmiałaś się. Niall zrobił minę smutnego dzieciaka. Rzucił łopatę na ziemię i włożył ręce do kieszeni kurtki.

- Ej... To skoro oni tam sobie sprzątają w domu, a my nie mamy niczego do roboty... - zaczął cicho i delikatnie się do ciebie przysunął. - Może poszlibyśmy na spacer?
- Spacer powiadasz? - spytałaś, chwytając go pod ramię. - A więc prowadź.

   Szliście szerokimi ulicami rozmawiając o wszystkim i o niczym i z każdym kolejnym krokiem zakochiwałaś się w tym uroczym blondynie coraz bardziej. Zatapiałaś swój wzrok w jego szafirowych oczach i malinowych ustach, które tak bardzo chciałaś pocałować.
   Niall szedł obok ciebie i opowiadał o swojej rodzinie, znajomych, planach na przyszłość. Słuchałaś go jak zaklęta, próbując zapamiętać każde słowo.
   Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Nieśmiało przysunęłaś się do chłopaka i spojrzałaś mu prosto w oczy.

- Zimno? - spytał otaczając cię ramieniem.
- Jak cholera - zaśmiałaś się.
- Biedactwo moje kochane - wyszeptał i delikatnie pocałował cię w czubek głowy. Zadrżałaś z ekscytacji. - Chyba rzeczywiście jest ci zimno - zmartwił się.

   Nie odpowiedziałaś, tylko smutno pokiwałaś głową. Niall przystanął na chwilę i mocno cię przytulił, tak jak tylko on potrafi. Z głośników w jakiejś pobliskiej restauracji leciała jedna z twoich ulubionych piosenek. Wtuleni w siebie kołysaliście się w jej rytmie. Niall śpiewał pod nosem, opierając podbródek na czubku twojej głowy.

- Śliczna jeste... - zaczął Niall. - Śliczna dzisiaj pogoda.
- Kłamiesz kłamco - dałaś mu pstryczka w nos. - Jest zimno jak nie wiem co.
- Może i kłamię - zarumienił się.
- No to nie kłam, tylko powiedz to co miałeś powiedzieć.
- Śliczna jesteś - wyparował i zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, czule cię pocałował.

   Oddałaś pocałunek raz, potem drugi raz, potem trzeci raz... Nie chciałaś przestać. A potem nagle przypomniało ci się, że jest zimno i chcesz już wracać do domu.

- Niall...- zaczęłaś cicho.
- Przepraszam [T.I.], ja naprawdę nie chciałem, naprawdę - jąkał się.
- Cicho bądź głupku - cmoknęłaś go w policzek. - Wracajmy już, zaraz mi nos odmarznie.

   Niall zaśmiał się i pocałował twój zmarznięty nosek. Przytuliłaś się do niego. Wtuleni w siebie szliście przez ciemne i puste ulice, nie przejmując się niczym ani nikim.
   Czułaś się jak w raju.

A.♥




wtorek, 2 kwietnia 2013

Nialler. 1 ♥

Hejka kochani! Nadrabiam straty :D To teraz pierwszy kilkupartowiec od... bardzo dawna. I hope you like it <3
Kolejny pisany z Dagmarą. LOFF YA ♥
 KLIK.♥


- [T.I.], dokładnie wszystko przemyślałem. To nie ma sensu.
- Co nie ma sensu? - spytałaś zdenerwowana.
- Nasz dalszy związek. Powinniśmy to zakończyć. Raz na zawsze.
- Co? O czym ty gadasz?! - nie chciałaś uwierzyć w jego słowa. Poczułaś jak słone łzy spływają wbrew twojej woli po policzkach.
- Nie czuję już tego - wyznał. - Coś prysnęło. Nie ma magii - wzdychał.
- Dla ciebie wszędzie musi być magia?! - zaczęłaś krzyczeć. - Mogłam nie umawiać się z takim pieprzonym magikiem - wykrzyczałaś, a potem pobiegłaś w drugą stronę, byleby tylko być jak najdalej od niego.
- Ale [T.I.], poczekaj - próbował cię dogonić.
- Tak?! - warknęłaś.
- Najpierw musisz zabrać swoje rzeczy z mojego mieszkania - odparł.
- I tylko po to mnie zatrzymujesz?! Wiesz co? Jesteś beznadziejny - odparłaś i złapałaś się za głowę. - Jak? No wytłumacz mi: JAK MOŻNA COŚ TAKIEGO POWIEDZIEĆ?! Nie mieści mi się to w głowie! - krzyczałaś.
- Uspokój się, ludzie się patrzą.
- Niech się patrzą, gówno mnie to obchodzi! - warknęłaś i wydarłaś z jego dłoni kluczyki do auta. - Nie zapominaj, że to mój samochód - dodałaś.

   Chłopak głośno wypuścił powietrze z płuc i zaczął nerwowo przytupywać.

- Coś jeszcze? - spytał.
- Jedźmy już do tego pieprzonego mieszkania - wycedziłaś.
- Im szybciej tym lepiej.

   Miałaś już dość wysłuchiwania debilnych tekstów swojego chłopaka. Stop, byłego chłopaka. Teraz nie potrafiłaś pogodzić się z myślą, że kiedyś go kochałaś. Okazało się, że jest dupkiem, idiotą, kompletnie niewartym uwagi.
   Szybko spakowałaś wszystkie swoje ubrania i kosmetyki do walizki, wsiadłaś do SWOJEGO samochodu i odjechałaś, byleby tylko być jak najdalej od niego. Nienawidziłaś go, za wszystko co dzisiaj powiedział, co dzisiaj zrobił.
   Gdy byłaś już wystarczająco daleko od swojego byłego mieszkania, zaparkowałaś przed jednym z supermarketów, wyjęłaś telefon i zadzwoniłaś do swojej przyjaciółki [I.T.P.].

- Zerwałaś z nim? - spytała [I.T.P.] bez zbędnych wstępów. - Już przyszykowałam pokój, wbijaj.
- Boże kochany, jesteś najlepsza! - wydukałaś, nadal nie rozumiejąc jakim cudem twoja przyjaciółka już o wszystkim wiedziała.
- Wiem - zaśmiała się. - Tylko nie przestrasz się, mam gościa.
- Liam? - spytałaś, wiedząc już jakiej odpowiedzi możesz się spodziewać.
- Bingo. To za ile będziesz?
- Daj mi pół godziny - odparłaś i odpaliłaś silnik.

   [I.T.P.] była chyba największą szczęściarą pod słońcem. Jej chłopakiem był Liam. Liam Payne. Nieraz zazdrościłaś jej tego, jak świetnie układa jej się w związku. Ty cały czas kłóciłaś się ze swoim chłopakiem o byle co. A oni.. Oni byli po prostu dla siebie stworzeni.
   Zajechałaś pod dom [I.T.P.] około 19. Wypakowałaś z samochodu wszystkie swoje walizki, jakimś cudem doszłaś do drzwi i zapukałaś. Usłyszałaś chrobot klucza w zamku i po chwili zobaczyłaś twarz... jakiegoś zabójczo przystojnego blondyna, ubranego w luźne jeansy i zabawny sweter w reniferki.

- Jesteś [T.I.], tak? - spytał. Skinęłaś głową. - A ja Niall.
- Hejka - wysapałaś, uginając się pod ciężarem walizek.
- Oj, biedactwo, daj te toboły - powiedział i odebrał od ciebie prawie wszystkie torby.
- Dzięki - odparłaś i weszłaś za nim do środka.

   Liam i [I.T.P.] przygotowywali coś smakowicie pachnącego w kuchni i nieźle się przy tym bawili. Niall zaniósł wszystkie torby do twojego tymczasowego pokoju i położył je przy łóżku. Potem wyprostował się i spojrzał na ciebie w tym samym momencie co ty na niego. Od razu spuściłaś wzrok.

- Idziemy na dół, czy chcesz tu jeszcze chwilę posiedzieć, rozpakować się, pogadać? - spytał i usiadł na łóżku.
- Zostańmy tu na chwilę - odparłaś i zaczęłaś powoli wypakowywać ubrania z walizek.
- Więc co to za dupek cię rzucił? - zagadnął Niall, klękając obok ciebie i wkładając poszczególne rzeczy do szafek.
- A taki jeden, cholerny popapraniec - rzuciłaś.
- Hm, zbyt miła to ty dla niego nie jesteś - zaśmiał się.
- I nie będę - odparłaś i jeszcze raz spojrzałaś prosto w oczy Nialla. - Nie dla takiego dupka, który zostawił mnie, bo nie czuł magii.. Rozumiesz to? Nie czuł magii. Debil. Wszyscy są tacy sami.
- Ej ej, uspokój się i przestań mnie obrażać - uśmiechnął się i delikatnie złapał cię za dłoń. - To, że on zachował się jak skończony idiota, nie znaczy od razu, że wszyscy tacy są.
- Masz rację - westchnęłaś. - A ty co tu robisz?
- Przyjechałem z Liamem, bo nie chciałem siedzieć sam w domu.
- Dlaczego sam? Z taką urodą - przeleciałaś go wzrokiem z góry na dół - musisz mieć dziewczynę. Wyjechała gdzieś?
- No właśnie chodzi o to.. Ja nie mam dziewczyny - uśmiechnął się. - Dziękuję za komplement.

   Z bliska dało się zauważyć, że nosi aparat. Zamrugałaś kilkukrotnie i jeszcze raz na niego spojrzałaś.

- Nie masz dziewczyny? - powtórzyłaś.
- Nie. Nie chcę byle jakiej, pierwszej lepszej. Czekam na jakąś wyjątkową, która będzie potrafiła pokochać mnie tak mocno jak ja ją.
- Już cię lubię - wyparowałaś.
- I vice versa - uśmiechnął się.

   Przez całą resztę wieczoru rozmawialiście o wszystkim co było możliwe. Wynajdywaliście coraz to nowe tematy. Czuliście się świetnie w swoim towarzystwie.
   Dochodziła 23, Liam i Niall zaczęli się zbierać do wyjścia. [I.T.P.] pożegnała Liama całą toną czułych pocałunków. Razem z Niallem wyszliście z domu na dziesięciostopniowy mróz, tylko po to, by zostawić ich w spokoju.

- Niech się wycałują teraz, to potem Liam nie będzie o niej bez przerwy gadał - mruknął Niall i objął cię ramieniem.
- Robi tak? - spytałaś i próbowałaś rozgrzać skostniałe ręce pocierając je i chuchając na nie.
- Taaak. Potrafi opowiadać o niej bez przerwy, tak jakby była jakimś guru - uśmiechnął się.
- To słodko - powiedziałaś i spojrzałaś na niego.
- Okropnie - zadrżał. - Ej [T.I.]... Podałabyś mi swój telefon?
- Zapomniałeś swojego? - spytałaś i wyciągnęłaś swojego IPoda z kieszeni.
- Em... Chodziło mi o numer - zaśmiał się.
- A... tak, pewnie - pacnęłaś się ręką w głowę. - To pisz - zaczęłaś mu dyktować.
- Dzięki - uśmiechnął się.

   Otworzyły się drzwi. Liam wyszedł na dwór, lekko pogwizdując, z ustami zaczerwienionymi od namiętnych pocałunków. Posłaliście sobie z Niallem porozumiewawcze spojrzenia i pożegnaliście się krótkim pocałunkiem w policzek.

- Zadzwonię - powiedział, wsiadając do samochodu.

   Pokiwałaś entuzjastycznie głową, a potem stałaś i patrzyłaś jak odjeżdżają. Zrobiło cię się okropnie zimno, więc wróciłaś do domu [I.T.P.].

- Niall jest słodki, prawda? - zagadnęła twoja przyjaciółka, kiedy siedziałyście razem na sofie w salonie i oglądałyście jakieś tanie romansidła.
- Jak babeczka - odparłaś.
- A tak serio.. Podoba ci się?

   Zamyśliłaś się. Jeszcze raz przypomniałaś sobie jak się czułaś, kiedy po raz pierwszy wasze oczy się spotkały, kiedy chwycił cię za rękę, objął w pasie i cmoknął w policzek.

- Nie wiem - odparłaś. - Chyba jeszcze za wcześnie, żebym znowu się w coś angażowała.
- No ale ci się podoba, czy nie? - naciskała [I.T.P.]
- No tak! - krzyknęłaś. - Tak, tak tak!
- I o to chodziło -  zaśmiała się. - Kiedyś będziecie małżeństwem z piątką roześmianych bachorów...
- Cicho bądź - zatkałaś jej usta ręką. - Chociaż... Czemu nie?

A.



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Liaś. 3 ♥

Ja ciebieee, kompletny nieogar na twitterze. Pisałam z 5647382903984756 Bieberami, Janem Kochanowskim, Ibiszem i Mikołajem Kopernikiem. KOCHAM WAS O TAK MOCNO: %$^#&*@(*%&^$&#*@(#$*&%^%$&#*@()$*&%^$&#*@ No <33
Oprócz tego... nigdy nie dodałam kontynuacji jakiegoś imagina TAK PÓŹNO jak tego. Dlatego, żebyście mniej więcej wiedzieli o co chodzi, daję tu linki do poprzednich części. ;)
1.
2.
Specjalnie dla Dagmary, która dniami i nocami męczyła mnie o napisanie kolejnej części. Kocham cię dziewczyno i mam nadzieję, że cię nie zawiodłam! ♥
+ oklepane, ale piękne STAY.♥
To piękne zakończenie by Irlandzki Zboczeniec, trochę bardzo +18, kocham twoją zrytą banie kochanie!  <33

   Mocno zacisnęłaś powieki, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. Na nic. Spływały strumieniami po twojej twarzy i szyi, zmywając cały tusz i podkład. Usłyszałaś odgłos otwierających się drzwi i czyjeś kroki zbliżające się do ciebie. Spojrzałaś w stronę z której pochodziły. Harry.

- Spadaj – mruknęłaś i odwróciłaś wzrok.

   Chłopak podszedł do ciebie i położył swoją ciepłą dłoń na twoim ramieniu. Dostałaś gęsiej skórki i szybko się od niego odsunęłaś.

- Co się stało? - spytał. Był naprawdę zmartwiony, ale to tylko cię rozwścieczyło.
- Co?! - krzyknęłaś. - Nie udawaj że nie wiesz! Spieprzyłeś mi wakacje! - A nawet nie wiem czy nie całe życie!
- Ale [T.I.], to nie moja wina. To ty zaciągnęłaś mnie do łóżka – odparł. Wiedziałaś, że to była prawda, ale w życiu byś się z nim nie zgodziła.
- Byłam pijana! - krzyczałaś. - Nigdy nie chciałam się z tobą przespać, rozumiesz? NIGDY – wycedziłaś.
- No ale dlaczego się tak gorączkujesz? - rozłożył ręce w geście niewinności. - Zrozum, że w tym nie ma ani kawałka mojej winy.
- Nie?! Jak to nie?! - zaczynałaś histeryzować.
- Normalnie – mruknął. - Ty powiedziałaś, że mnie „pragniesz” - zaśmiał się. - To było tandetne – pokręcił głową i złapał się za kark. - Ty się upiłaś, ty...
- Ale to ty bawiłeś się mną przez całą noc!
- Dlatego że chciałaś! - krzyknął.
- Mogłeś pomyśleć, że wcale tego nie chciałam! Byłam pijana! Nigdy bym tego nie zrobiła, bo kocham Liama, rozumiesz?! Kocham go!
- Skąd mogłem o tym wiedzieć? - syknął. - Nie jestem jakimś pieprzonym telepatą, nie potrafię czytać w myślach. A ty sama nie wiesz czego chcesz.
- Wiem – wycedziłaś. - Chcę żebyś dał mi spokój. Idź stąd.
- Jak chcesz – rzucił zrezygnowany i delikatnie przejechał dłonią po twoim ramieniu.

   Wyszedł.
   Teraz już nie powstrzymywałaś łez, nie wstydziłaś się płaczu. Czułaś się tak okropnie jak jeszcze nigdy wcześniej. Straciłaś dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Liama i... i siebie. Bo już nie byłaś tą samą [T.I.] co wcześniej. Na pewno nie. Nie chciałaś nawet spojrzeć w lustro, bo bałaś się, że zobaczysz w nim zupełnie obcą ci osobę. Czułaś się brudna.
   Poszłaś do swojego pokoju i od razu weszłaś pod prysznic. Stałaś w strugach zimnej wody i płakałaś, bo nie wiedziałaś co innego mogłabyś zrobić. Ręce zwisały bezwładnie wzdłuż twojego ciała, nogi drżały od lodowatej wody.
   Zakręciłaś kran, wyszłaś z kabiny i owinęłaś się ręcznikiem. Ktoś zapukał do drzwi łazienki, bardzo bardzo cicho.

- Idź sobie stąd Harry – krzyknęłaś. - Nienawidzę cię!
- To nie Harry – usłyszałaś głos Liama. - Mogę wejść? - spytał cicho, potulnie.
- Wejdź – wyszeptałaś i otworzyłaś mu drzwi.
- [T.I.]... - powiedział smutno gdy tylko przekroczył próg. - Już wiem, to nie twoja wina, to przez Harry'ego, ja.. Ja przepraszam.
- Nie Liam... - odparłaś, spuszczając głowę w dół. - To przeze mnie, bo to ja się upiłam, nie on.
- On też był pijany, ja rozumiem, nie chcieliście tego zrobić – tłumaczył. - Głupio mi, że tak się zachowałem, że tak krzyczałem, wiesz, kocham cię i po prostu...
- Też cię kocham – szepnęłaś i mocno go przytuliłaś.
- Czekaj [T.I.], daj mi dokończyć, jeśli chcesz być z Harrym, to ja to zrozu... - zamilkł na chwilę i oprzytomniał. - Kochasz mnie?
- Oczywista oczywistość – uśmiechnęłaś się.
- Boże kochany, to jest najlepszy dzień w moim życiu – wyszeptał wprost do twojego ucha. - Pomijając już nawet to, że spałaś z Harrym, ja ci to naprawdę wszystko wybaczę, ja cię tak kocham [T.I.], że ty sobie tego nie wyobrażasz, ja cię tak bardzo okropnie kocham... - nawijał.
- Cicho – zaśmiałaś się. - Nie gadaj już, tylko mnie wreszcie pocałuj!

   No i pocałował cię.

- Proszę cię, zróbmy to - zaczęłaś cicho.
- Na pewno tego chcesz? - spytał szeptem, otulając twoje ucho ciepłem wydobywającym się z jego ust.
- Tak - odpowiedziałaś pewnie. - I tylko z tobą.




   Zaczął cię namiętnie całować i ciągnąć w stronę prysznica. Nie opierałaś się. Jednym ruchem zrzucił z ciebie ręcznik, a ty zwinnie pozbyłaś się jego spodni i bluzki. Całowaliście się coraz namiętniej, wasze ciała były najbliżej siebie jak to tylko możliwe. Całował cię po szyi, dekolcie.. Zachowywaliście się tak, jakbyście znali swoje ciała na pamięć. Liam przyszpilił cię do ściany i całował jeszcze mocniej. Ciepła woda spływająca po waszych ciałach tylko pogłębiała tą przyjemność. Czułaś się bosko.
   Po chwili przenieśliście się na łóżko. Byliście mokrzy, ale nie przeszkadzało wam to. Nie widzieliście nic poza sobą.
   Liam zaczął ostrożnie schodzić swoimi pocałunkami coraz niżej. Zatrzymał się na twoim podbrzuszu. Spojrzał na ciebie, a z jego spojrzenia można było wyczytać: na pewno tego chcesz? Nie zastanawiałaś się, tylko pokiwałaś potwierdzająco głową, po czym to on przejął dowodzenie. Delikatnie wszedł w ciebie. Trochę cię to zabolało, ale to był przyjemny ból. Bardzo przyjemny.
   Zaczęłaś jęczeć z rozkoszy. Liam poruszał się w tobie coraz szybciej i mocniej, sprawiając, że zaczęłaś krzyczeć. Wyjękiwałaś na przemian ciche i głośne "Li".
   W pewnej chwili coś wam przeszkodziło, a raczej ktoś. Do pokoju wpadł Harry. Na szczęście zdążyliście okryć się kocem, który leżał obok.

- Wypieprzaj  stąd! - krzyknął Liam, po czym wstał i wyprosił Harry'ego z pokoju.

   Zamknął drzwi na klucz i wrócił do ciebie. Wszystko zaczęło się od nowa, tak jakby Harry wcale nie wpadł do pokoju. Dochodziliście chyba z dziesięć razy i nie przestawaliście tak długo, aż nie padliście ze zmęczenia. To była najprzyjemniejsza rzecz na całym świecie.
   A potem był kolejny dzień i kolejna noc..
   I mijały tygodnie, miesiące, lata, a wy byliście ze sobą tak długo, jak to tylko możliwe.


All you need is love, tu tururu ru!
A.♥