czwartek, 29 listopada 2012

Louis. ♥

Tralalala, krótki, krótki, bardzo krótki! Dla leniów którym nie chce się czytać (musiałam znaleźć jakieś wytłumaczenie). No... za 22 dni koniec świata. Jakieś przygotowania? Piszcie w komentarzu. Miłego czytania. ;*
_____________________________________________________________ 

  Padał deszcz. Siedziałaś z Louisem w domu i strasznie się nudziłaś. Nie cierpiałaś nic nie robienia. Według ciebie nic nie było gorsze od bezczynnego siedzenia i patrzenia w ściany. A póki co, właśnie to robiliście.
   Zaczęłaś się potwornie wiercić i co chwilę przesiadywać się z sofy na fotel. Lou popatrzył na ciebie z politowaniem i przyciągnął za nadgarstek do siebie, a następnie skutecznie unieruchomił. Popatrzyłaś na niego wściekła i w końcu wyparowałaś:

- Zróbmy coś! Ile można tak siedzieć?
- Ale (T.I.), pada deszcz.
- Ale Lou, mnie to NIE OBCHODZI! Już nie mogę wytrzymać! - wrzeszczałaś i wymachiwałaś nogami na wszystkie strony. - Pójdźmy się wyszaleć, poskakać w kałużach, powkurzać ludzi, cokolwiek!
- Nie wygłupiaj się. Nie jesteśmy już dziećmi – zgasił cię.
- Co ty wygadujesz? TY? Ty nie chcesz być dzieckiem?
- Mamy już ponad dwadzieścia lat. Może to już czas by zmądrzeć?

   Spojrzałaś na jego twarz. Była śmiertelnie poważna. Coś ci tu nie odpowiadało. Twój Louis nie był taki. Gdzie się podział ten wiecznie zakręcony chłopak? Co z nim zrobili?
   Próbowałaś za wszelką cenę się nie rozpłakać. Nagle posmutniałaś i straciłaś ochotę na wszystkie zabawy. Wyswobodziłaś się z jego uścisku i ostentacyjnie skrzyżowałaś ręce. Pochyliłaś głowę tak, żeby chłopak nie mógł zobaczyć twoich zaszklonych oczu.
   Nagle poczułaś jak ktoś łapie cię w pasie i przekłada sobie przez ramię. Kto? Oczywiście że Lou. Zaczęłaś piszczeć i kopać go w klatkę piersiową, każąc natychmiast postawić się na ziemi. No i chłopak rzeczywiście odstawił cię z powrotem na ziemię, ale na podwórku. Stwierdziłaś to po tym, że na twoją głowę spadały krople deszczu.

- Tylko żartowałem – przyciągnął cię bliżej do siebie i objął w pasie. - Nigdy nie jest się za starym na zabawy w deszczu.
- Och, Louis, właśnie takiego cię kocham – powiedziałaś i zatopiłaś się w jego ustach.

   Jako pierwsza przerwałaś pocałunek. Widząc zdezorientowaną minę chłopaka, pociągnęłaś go za rękę i wskoczyłaś w jedną z kałuż. On powtórzył to za tobą. I biegliście tak przez ulice Londynu, próbując złapać siebie nawzajem. Właśnie na to czekałaś cały dzień.
   Na koniec cali mokrzy weszliście do Starbucksa. Rozwrzeszczane fanki zrobiły wam kilka fotek, potem poprosiły o autografy.. Jakoś nie dziwił ich fakt że byliście przemoknięci do suchej nitki. Gdy wszystkie dziewczyny już od was poszły, zamówiliście kawę i ponownie wyszliście na dwór.
   Powoli wróciliście do domu, a tam, po przebraniu się w coś suchego, zalegliście na kanapie i gapiliście się do późnego wieczora w telewizor... Czyli ostatecznie robiliście to, czego tak bardzo nienawidziłaś.

Aga ;*

środa, 28 listopada 2012

Harry. +18

No to tak... To mój pierwszy imagin +18, dlatego nie jest zbyt piękny. Nie jestem dobra w opisywaniu takich rzeczy, uwierzcie. Krótki, ale treściwy, jak to stwierdziła moja koleżanka. xD
_____________________________________________________________ 

  Siedziałaś z Harrym u was w domu. Właśnie przed chwilą wróciliście z tradycyjnych sobotnich zakupów. Był późny wieczór, około 22:00. Chłopak ściągnął koszulkę i zaczął się do ciebie przybliżać. Odczytałaś jego intencje i zaprzeczyłaś ruchem głowy.

- Ale (T.I.) dlaczeeegooo? - wyjęczał.
- Bo nie – ucięłaś.
- Jesteś zła za to na klatce schodowej?
- Harry, przez ciebie czuję się jak w tanim pornosie – zmarszczyłaś nos i odsunęłaś się od chłopaka.
- Niby dlaczego?
- Dlatego że chcesz się ze mną kochać praktycznie wszędzie.
- Wcale nie wszędzie! - oburzył się. - Tylko w większości ciekawych miejsc – dodał delikatnie muskając twoje usta.

    Klepnęłaś go w nagi tors i wyszłaś z pokoju do łazienki. Stanęłaś przed lustrem i uważnie przyjrzałaś się swojemu odbiciu. Długie brązowe loki opadały ci na ramiona, a twoje piękne duże oczy błyszczały eksponując tym sposobem swą głębię. Rozebrałaś się do naga i wskoczyłaś pod prysznic. Namydliłaś się pięknie pachnącym żelem pod prysznic i zaczęłaś rozmyślać o swoim chłopaku. Styles próbował cię nakłonić do seksu w lesie (zaliczone), w przebieralni (zaliczone), w windzie (zaliczone), a ostatnio na klatce schodowej (na to już mu nie pozwoliłaś). Zaśmiałaś się na samo wspomnienie tych przyjemności.
    Zauważyłaś że drzwi do łazienki się uchylają i wygląda zza nich kudłata głowa Harry'ego. Uśmiechał się jak mały dzieciak, który ma ochotę zrobić coś złego. Wszedł do środka i zaczął się rozbierać. Najpierw koszulka, potem rurki, na końcu bokserki. Stał przed tobą nagi z rozłożonymi rękami.

- Bierz co chcesz! - zawołał.

    Zaśmiałaś się i gestem pokazałaś chłopakowi żeby wszedł do kabiny. Gdy już to zrobił, zasunęłaś drzwi i puściłaś gorącą wodę. Przyciągnęłaś Harry'ego do siebie i zaczęłaś go namiętnie całować. Strugi parzącej wody spływały na wasze rozpalone ciała. Ocierałaś się biodrami o jego krocze, drocząc się z nim przez dłuższą chwilę. Potem przyklęknęłaś i chwyciłaś jego przyjaciela w usta. Bawiłaś się nim ssąc go, liżąc i ruszając nim w górę i w dół. Słyszałaś stłumione jęki Stylesa.
    Potem to on przejął inicjatywę i wszedł w ciebie. Poruszał się brutalnie i zapalczywie, tak aby sprawić ci jak największą przyjemność. Był w tym co robił cholernie dobry. Aż tak, że chciałaś żeby nigdy nie przestawał. Owinęłaś nogi wokół jego bioder i czekałaś na to, co będzie dalej. Czułaś, że zaraz dojdziesz. I tak się stało. Gdy skończyliście, stanęłaś z powrotem na swoich stopach.     
   Wyszliście spod prysznica, oboje z zaczerwienionymi policzkami.

- No, kochanie, możesz dopisać prysznic do naszej listy – powiedział, delikatnie przygryzając płatek twojego ucha.
- Ciekawe co jutro wymyślisz – zaśmiałaś się.
- Och, ja mam plany na najbliższe kilka miesięcy, dzień po dniu.
- Jesteś głupi – powiedziałaś i pocałowałaś go słodko.
- Też cię kocham (T.I.).

 Aga ;*

wtorek, 27 listopada 2012

Niall. ♥

No czejść. Dzisiaj był jeden z tych kompletnie zwariowanych dni... Wiecie co mam na myśli? Ale imagin jest, specjalnie dla Was. ;* Jest trochę krótki, ale jakoś nie chciał wyjść dłuższy.. Jutro Dzień Pocałunku, wybornie! <3 W uszach "Truly, Madly, Deeply", jest moc. ^^
______________________________________________________________

   Liam, Harry i Niall siedzieli razem z tobą na nowym puchatym dywanie u ciebie w salonie. Graliście w kości, potem w Monopoly, teraz gracie w butelkę. Twoja kolej. Kręcisz. Wypada na Liama.

- Jakie oczy u dziewczyn najbardziej ci się podobają?
- Niebieskie – odparł od razu.
- Ja wolę brązowe – odezwał się Niall.
- A ja – zaczął Harry – lubię dziewczyny z dwoma oczami.

   Na chwilę wszyscy zgodnie zamilkliście, a potem Niall złapał się za głowę i zaczął się śmiać. Potem dołączył do niego Liam, a następnie ty. A Harry siedział jak gdyby nigdy nic i bawił się dywanem.

- Och, Styles, rozwalasz system – powiedziałaś ocierając łzy z oczu.
- Stary, to było takie głębokie... że aż płytkie – odparł Niall.
- Ale jak widzisz (T.I.), jak najbardziej jesteś w guście Harry'ego – pocieszył cię Liam i poklepał cię po ramieniu.
- Ta, świetnie – zaśmiałaś się. - Liam, teraz ty.

   Chłopak wziął do ręki butelkę po mleku i mocno nią zakręcił. Czubek wskazał na Nialla. Payne przez chwilę zastanawiał się nad dobrym pytaniem, aż w końcu wypalił:

- Czy jakbyś mógł pocałować (T.I.) to byś to zrobił?

   Miałaś ochotę zapaść się pod ziemię. Horan od początku bardzo ci się podobał. Wbiłaś wzrok w swoje kolana i próbowałaś jakoś ukryć rumieniec. Liam szturchnął cię w bok i wyszeptał ciche „nie ma za co”. Ach tak? Miałaś ochotę przywalić mu z całej siły w twarz.
   Chłopak wlepił wzrok w twoje usta i oblizał się. Serce zabiło ci mocniej. Bałaś się jego odpowiedzi. Co jeśli powie „nie”? Wtedy totalnie się skompromitujesz.

- Czy bym to zrobił? Jak najbardziej tak – usłyszałaś.

   Irlandczyk przysunął się do ciebie i delikatnie musnął twoje usta. Poczułaś, że się rumienisz, dlatego szybko zasłoniłaś twarz włosami. Zachichotałaś nerwowo, chociaż nigdy wcześniej tego nie robiłaś. Bałaś się podnieść wzrok i zobaczyć reakcje twoich przyjaciół. Jednak w końcu przemogłaś się i to zrobiłaś.
   Harry siedział i uśmiechał się szelmowsko; Liam udawał że nic nie widział, a Niall... On patrzył na ciebie z nadzieją. Popatrzyłaś w jego śliczne niebieskie oczy i zobaczyłaś jak na jego policzkach pojawia się rumieniec.

- Nie myśl że całuję cię bo chcę skorzystać z okazji – powiedziałaś.
- Nie myślę – odparł chwytając twoją dłoń. - (T.I.), nigdy w życiu bym tak nie uważał.
- Niall, przepraszam, ja po prostu... po prostu jestem głupia – palnęłaś.
- Nawet tak nie mów...

   Chłopak jeszcze raz przysunął się do ciebie i złączył wasze usta w słodkim pocałunku. Nie zauważyliście kiedy Liam z Harrym zrobili wam zdjęcie i wysłali na twittera. Przekonałaś się o tym dopiero następnego dnia. Pod zdjęciem był podpis: „Niall, ponoć zawsze ci się podobała!”. Uśmiechnęłaś się do siebie i zbiegłaś na dół do pokoju Nialla.
   Blondyn siedział na łóżku i grał na gitarze. Gdy weszłaś do środka, odłożył instrument, wstał i przytulił cię bardzo mocno. Zaśmiałaś się i dałaś mu całusa w policzek.

- Wiesz Horan, ty też zawsze mi się podobałeś – powiedziałaś tuż przy jego ustach i ugryzłaś go w dolną wargę.
- Boże, (T.I.) jak ja ciebie kocham... - westchnął i pocałował cię namiętnie.




Aga ;*

poniedziałek, 26 listopada 2012

Harry cz. 2 ;)

Wiem, że bardzo, bardzo długo nic nie dodawałam. Robiła to za mnie Agusia ;*. Nadrabiam dziś... tak sadzę... Mam nadzieję, że się spodoba... ;);)
_______________________________________________________________

    Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i uciekłam, żeby przypadkiem Harry mnie nie złapał. Wybrałam się na miasto. Przeszłam obok Big Bena, posiedziałam sobie w pewnej osobliwej kawiarence.... Uwielbiam to miasto, tych ludzi... Jestem po prostu wielką szczęściarą... mam piątkę wspaniałych przyjaciół na których zawsze mogę liczyć.... - rozmyślałam. Co jakiś czas mój telefon dawał znać o sobie. Wiedziałam, że to Harry, dlatego go ignorowałam. Nie mogą ode mnie wymagać pójścia na tą galę... nie potrafię stanąć przed kamerą i po prostu się uśmiechać. Nie jestem taka... Po dwóch godzinach spacerowania wróciłam do domu Harry'ego.
    Przyjechałam do Londynu przedwczoraj. Na lotnisku czekali na mnie wszyscy, cała... gromada! Harry, Louis, Liam, Niall, Zayn, Perrie, Eleanor, mama Harry'ego. Doprawdy nie wiem co oni wszyscy we mnie widzą...
   Wracając do tematu, pojechaliśmy wszyscy ogromnym samochodem do mieszkania Harry'ego. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, po prostu miło spędziliśmy czas. Potem okazało się, ze na czas mojego pobytu w stolicy Anglii chłopaki wprowadzili się do Harry'ego. Jejjj!!!

- [T.I]! Czy ty wiesz, która jest godzina?!- krzyknął na mnie Zayn, kiedy zobaczył mnie przekraczającą próg mieszkania.
- Późna?
- Bardzo!
- Mieliście jechać na galę... nie musicie się o mnie martwić...
- Przecież ty jedziesz z nami!
- Nie jadę.... nie mam nic takiego eleganckiego... Jedźcie, powodzenia!
- Masz... idź zobacz. I uprzedzając twoje kolejne pytanie w twoim pokoju.
- Dzięki. A gdzie Harry?
- Pojechał coś załatwić. Dołączy do nas na miejscu... Perrie! Mogłabyś pomóc [T.I] się przygotować? Mamy jeszcze Niall'a, który jest jak zwykle głodny! Dom wariatów!

Poszłam z Perrie do pokoju. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na łóżku leżała cudowna, kremowa sukienka z czarnym kołnierzykiem. Od razu postanowiłam ją przymierzyć. Pasowała idealnie. Miała lekkie wcięcie w talii, sięgała aż do kolan.

- Ciekawe skąd wiedział, którą kupić.... - powiedziałam na głos.
- Kochanie, on wie o wiele więcej niż ci się wydaje.... - powiedziała Perrie i zaczęła się śmiać.
- Zabrzmiało to jak z jakiegoś horroru, zaraz tu przyjdzie i mnie zabije, a każde zdanie zostanie użyte przeciwko mnie... czy coś takiego... mniejsza z tym!
- No dobra... mamy mało czasu, a została nam jeszcze fryzura, makijaż i dodatki! O matko, jak my się wyrobimy!
- Potrzebny nam cud, żeby z czegoś takiego jak ja ,zrobić coś takiego jak ty! Cud... albo operacja plastyczna, na którą będzie mnie stać jak sprzedam wszystkich murzynów ze swojej nielegalnej hodowli... Hmmmm... Problem jest taki, ze ja nie mam żadnych murzynów... Ale pewnie gdzieś są... Ale mnie nie stać, żeby ich kupić! Kurde! Znowu za dużo gadam! - powiedziałam na jednym tchu.
- Denerwujesz się, co?
- Żartujesz? Sikam w gacie! Gala! Zapewne się skompromituję... zresztą jak zwykle... nie lepiej nigdzie nie pójdę..
- Idziesz! Chodź, mam już pomysł na świetną fryzurę!

   Przez kilkanaście minut Perrie próbowała zrobić coś z moimi włosami... Oszczędzę wszystkim opisu tego, co się tam działo... Wynik był taki, ze włosy sterczały mi na wszystkie strony.
Dziękuję wam włosy, ze wyglądacie dobrze tylko wtedy, kiedy nie muszę nigdzie wychodzić!- powiedziałam ze złością. Wtedy do pokoju wparował Zayn! Wybuchnął nieopanowanym śmiechem.

- Śmiej się , śmiej! Śmiech jest lekarstwem na wszystko, chyba że śmiejesz się bez powodu... wtedy potrzebujesz lekarstw. - westchnęłam – Możecie już jechać... Ja i moje napuszone włosy będziemy wam kibicować przed telewizorem...
- Daj spokój [T.I]! Coś wymyślimy! - próbowała pocieszyć mnie Perrie.- A ty Zayn wstydź się za siebie! Tylko dobijasz swoja przyjaciółkę!
- No właśnie! Spłyń Zayn!
- No dobra, spływam! Już wam nie przeszkadzam! Do zobaczenia na dole! - powiedział i szybko się ulotnił.
- Wiesz co... może te włosy ci po prostu wyprostuje... Masz takie ładne, długie włosy... Tak, wyprostuję ci je!

   Po upływie pół godziny byłam gotowa... przynajmniej tak twierdziła Perrie, zaufałam jej xD. Dziewczyna kazała mi ubrać buty na obcasie... problem był taki, że na szpilkach potykam się o własne nogi. W ogóle wielka ze mnie łamaga! Musiałam poćwiczyć chodzenie. Kiedy obie uznałyśmy, że mogę zejść na dół i nie zabić się Niall zaczął krzyczeć, że jeśli nie zejdziemy to będziemy iść na piechotę.
   Wpakowaliśmy się do wielkiej, czarnej limuzyny. Chłopcy spojrzeli na mnie. Poczułąm się jak kosmita.

- Sory chłopaki, ale nie jestem kosmitą. Nie musicie się tak na mnie patrzeć!
- Wyglądasz przepięknie! - powiedział Lou.
- No... - dodał Niall
- Ta... a moje ręce to gwoździe! Przestańcie się nabijać!
- My się wcale nie nabijamy! My tylko stwierdzamy fakty! Wyglądasz ślicznie!
- Dzięki... miło słyszeć takie słowa... ale wiem, ze to nieprawda, więc skończcie... To co jedziemy?

   Po kilku chwilach dotarliśmy na miejsce. Limuzyna stanęła przed ogromną nowoczesną i jasno oświetloną halą. Zaparło mi dech w piersiach! Było po prostu niesamowicie. Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w kierunku ogromnych dębowych drzwi, przed którymi stali dwaj ochroniarze w czarnych strojach a'la „matrix”.( Przynajmniej ja tak ich nazywam). Do drzwi prowadził szeroki, czerwony dywan. Strasznie się bałam, że go ubrudzę czy coś... albo się potknę... Na szczęście nic takiego się nie stało.

- Musimy iść w lewo... no wiesz, paparazzi i zdjęcia. Dasz sobie radę, czy wysłać kogoś? - zapytał Liam, zawsze rozważny i troskliwy..
- Dam, pewnie! Nie przejmujcie się mną! Czy ja sobie kiedyś nie dałam rady?
- Tak... kiedy pierwszy raz do nas przyjechałaś i zgubiłaś się na ulicy, a potem przez pół dnia cię szukaliśmy.
- W sumie.... Gdzie mam iść?
- Tu, na prawo. Tamten facet co wygląda jak murzyn z „ Matrixa” pokaże ci miejsca. - powiedział i zaczął powoli odchodzić.
- Liam! Poczekaj! Gdzie jest Harry?
- Już na miejscu! Czekają tylko na mnie! Do zobaczenia [T.I]!! - zniknął za rogiem. Pozostałam sama.
- Pa....

   Poszłam we wskazanym przez Liama kierunku. Uśmiechnęłam się do dziwnego ochroniarza, który okazał się być totalnym gburem. Popatrzył na mnie jakbym urwała się z psychiatryka i wskazał mi miejsca. Usiadłam na miękkim siedzeniu gdzieś w piątym rzędzie , zaraz przy scenie. Ze wszystkich stron zaczęli „ wypływać” ludzie. Potem się okazało, ze obok mnie usiadła Katy Perry. O Cholera! Katy Perry! KATY PERRY! Ja nie mogę! Do teraz sikam z wrażenia. Wstrzymałam oddech. Musiałam wyglądać jakbym połknęła muchę. Ona tylko przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła. Ubrana była w długą, niebieską sukienkę. Zaczęłam żałować, że nie zostałam na kanapie przed telewizorem. Zaczęły nawiedzać mnie głupie myśli. Co jeśli coś palnę, zaśmieję się jak idiotka? Przełknęłam głośno ślinę i oparłam się o siedzenie. Schowaj mnie ktoś!- prosiłam w myślach.
    Nagle usłyszałam jakieś szepty i dziki śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków i Harry'ego który usiadł obok mnie.

- Ślicznie wyglądasz w tej sukience... - szepnął .
- Skąd wiedziałeś i dlaczego i jak?
- Potajemnie jestem jasnowidzem. - wyszczerzył się.
- Dziękuje. - tylko tyle zdołałam wypowiedzieć, bo gala się rozpoczęła. Na scenę wyszedł jakiś facet.

   I tu właśnie ujawniły się moje braki w kwestii gwiazd i ich życia. Harry powiedział, że jest znany na całym świecie, a ja patrzyłam się jak osioł, bo nie miałam zielonego pojęcia kim on jest. Zaczął coś mówić o jakiejś młodej gwiazdce... coś że wiek to tylko liczba bla bla bla... i takie tam.

- No oczywiście wiek to tylko liczba. Ukradnę ci 300 funtów, a podłożę 5, ale nie przejmuj się, przecież to tylko liczba! - powiedziałam do Harry'ego.

   Katy widocznie usłyszała moją jakże mądrą wypowiedź, bo popatrzyła na mnie i zaczęła się głośno śmiać. Zrobiło mi się strasznie głupio. Popatrzyłam na Harry'ego. Próbował powstrzymać się od śmiechu... coś mu się nie udało. Powinnam zatrudnić się w cyrku, słowo daje!

- Cześć, jestem Katy.- przywitała mnie kobieta, a mnie sparaliżowało. Wydukałam z siebie tylko dziwne „ witaj”. No jak zwykle w ważnym dla mnie momencie muszę wszystko zepsuć! Czemu mnie to nie dziwi? - Przepraszam, że się śmiałam... po prostu przez przypadek usłyszałam co powiedziałaś. To było świetne! Chyba w życiu się tak nie śmiałam!

    I co zrobiła [T.I]? Spaliła buraka! Oczywiście. Jak to mówią.... śmiech to zdrowie! Chociaż nie jestem pewna czy lubię, gdy ludzie śmieją się ze mnie...

- Jak masz na imię? - Gafa! Zapomniałam się przedstawić.
- [T.I]. Jestem pani wielką fanką.
- Jaka pani! Mów mi Katy! Ocho! Chyba mnie wyczytali! Dokończymy później naszą rozmowę.

   Nie no... ZGON! UMARŁAM! Czy mi się wydaje... czy ja właśnie poznałam Katy Perry? Może zjadłam jakieś grzybki halucynki? O jeny!

- Harry? Czy mi się wydaje... czy ja właśnie rozmawiałam z Katy Perry?
- Tak... i myślę, że cie polubiła. Nie dziwię się. Jak można cię nie lubić.
- Oj nie słodź mi już tak!
- Wcale nie słodzę! Musisz się nauczyć przyjmować komplementy!
- Ha, ha, ha! Uśmiałam się jak głupi do sera!
- Ale ty nie masz sera...
- Pogrążasz ! Jeny!Człowieku! Włącz myślenie! To tylko takie powiedzonko!
- Kto ma kanapkę z serem?- dołączył Niall i zaczął tak dziwnie ruszać nosem jak królik. Stado wariatów! Przysięgam!
- [T.I] ma ser.
- [T.I] ma ser?! Masz ser? A chleb? A skąd masz ser? Trzymasz w torebce? O fuj! To chyba jakiś pleśniowy!
- Nie mam żadnego sera! Weźcie się skupcie! Oglądajcie galę!
- Dobrze mamusiu...- wtrącił Liam

   Odezwał się!
   Gdy gala się zakończyła wszyscy udali się do drugiego, eleganckiego pomieszczenia, gdzie odbyło się tak zwane” after party” czy coś w tym stylu... Mówiłam już, że się na tym nie znam. Niestety odezwała mi się „ potrzeba” i zaczęłam szukać toalety. Długo błądziłam, ale w końcu ją odnalazłam.
Wróciłam do tej dziwnej, eleganckiej sali i zaczęłam wypatrywać chłopaków. Nie widziałam ich nigdzie, dlatego udałam się na drugi koniec sali. Co chwile mój mózg dosłownie wariował: O JA CIĘ! TO NICKI MINAJ!!!! albo KURCZACZEK! TO JUSTIN BIEBER!... phi.. normalka! No właśnie nienormalka! Poczułam się jak w jakimś pięknym śnie i nie chciałam się z niego nigdy obudzić. Jednak z każdego, nawet najpiękniejszego snu musimy się obudzić. Taka jest kolej rzeczy. Co było powodem mojej tak nagłej pobudki? Harry... zresztą jak zwykle. W jednej chwili wszystko jest pięknie, śmiejemy się, żartujemy, a ja mam nadzieję, że może jednak.. on coś do mnie czuję... Po chwili on obściskuje się z jakąś lafiryndą. Tak było i tym razem. Flirtował z jakąś dziewczyną ze sztucznym biustem... przynajmniej tak mi się wydaję... był.. za duży jak na taką kobietę. A może raczej ją filtrował? Nieważne co robił... bolało i to strasznie.. Zaczęły piec mnie oczy. Jak najszybciej wyszłam z dziwnej sali pełnej sław, które obżerały się jakimiś homarami. Stanęłam przed lustrem w łazience i pozwoliłam łzom spłynąć po policzkach. Makijaż tak pięknie zrobiony przez Perrie spłynął i przykleił się do policzków. Kiedy to zobaczyłam, jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Szperałam w torebce. Nie chciało mi się szukać chusteczek, dlatego wszystko wywaliłam na blat. Znalazłam swoje chusteczki do demakijażu i starannie wszystko starłam. Miałam gębę czerwoną jak pomidor.    Myślałam, że zwymiotuję na swój widok. No nic, mamy pasztet pomidorowy! Wyciągnęłam tusz do rzęs i pomalowałam je. Nie malowałam się zbyt często, dlatego trochę się bałam, że wydłubie sobie oko. Przejechałam usta delikatnym błyszczykiem. Wzięłam kilka wdechów i wydechów i postanowiłam, że powiem chłopakom, że chce wrócić do domu.
    Znalazłam ich rozmawiających z jakimś facetem. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam chociaż udawać, ze wszystko jest w porządku.

- Hej... [T.I]! Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie Niall
- Źle się czuję... boli mnie głowa. Chciałabym już wrócić, ale nie chcę wam psuć zabawy. Może zamówię taksówkę cz coś.
- Nie ma mowy! Odwiozę cię! Przyjechałem swoim samochodem. - odezwał się głos Harry'ego, który widocznie stanął za mną. Odwróciłam się do niego. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. To sprawiało tyle bólu... - Masz wszystkie rzeczy?
- W porządku. Mam wszystkie swoje rzeczy. Możemy jechać. Pa chłopaki, do zobaczenia! Bawcie się dobrze, ale nie pijcie za dużo, dobrze? Nie chce was zbierać z podłogi jutro dawać każdemu aspirynę... A właśnie! Harry, czy ty aby na pewno jesteś trzeźwy?
- Tak. Nic nie piłem. Możemy jechać.

   Wyszliśmy na zewnątrz. Wiał przyjemny, ciepły wietrzyk. Ruszyliśmy w kierunku parkingu. Harry otworzył mi drzwi od strony pasażera. Jak dżentelmen... Dlaczego on mi to robi?!!! Zapięliśmy pasy i pojechaliśmy. Odwróciłam się do okna. Było bardzo, bardzo ciemno... jak... w piwnicy u murzyna...

- Wszystko w porządku? Dlaczego nic nie mówisz? To do ciebie niepodobne.
- Nie rozmawiam z dupkami.
- Ochocho! Wyzywasz mnie od dupków? Mnie? Tego, co wybrał ci taką super sukienkę, w której wyglądasz cudownie? Jak możesz?
- Ja wcale nie żartuję. Jesteś świnią! Ślepą świnią!
- [T.I]... rozumiem, że masz okres, ale to nie powód, żeby się na mnie wyżywać!
- Wcale nie mam okresu pajacu! Co ty wiesz o kobietach? Nic nie wiesz! Okres to... tak jakbyś położył się na białym prześcieradle, a obudził na fladze Japonii! Nigdy , wy faceci tego nie doświadczycie! Nie musicie się męczyć, rodzić dzieci! Gówno was obchodzi!
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?
- Naprawdę nie wiesz? Nie widzisz?!
- Cholera jasna! Nie mam pojęcia! Mogłabyś przestać mnie wyzywać i powiedzieć o co ci chodzi?! Zaczyna mnie to wkurzać!!
- W porządku. Zatrzymaj się.
- Co?
- Zatrzymaj samochód teraz, zaraz, już!

   Harry zjechał na jakąś stacje benzynową. Otworzyłam i drzwi i zatrzasnęłam je... chyba trochę przesadziłam z tym trzaskaniem. W końcu to takie drogie auto... Harry wyszedł zaraz za mną.

- Co robisz?! -wrzasnął za mną.
- Idę, nie widać?
- Niby gdzie?
- Na razie po walizki, potem to już chyba taksówką na lotnisko. Taki jest mój plan!
- Cholera [ T.I] ! Nie cierpię się z tobą kłócić! Proszę, wytłumacz mi, co zrobiłem źle? - podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Nie potrafię ci powiedzieć. To... jest dla mnie za trudne. - znowu zaczęłam płakać! Kurde! -
Widziałam cię... z tą dziewczyną z wielkim biustem. Myślałam, ze jesteś inny...że się zmieniłeś... a ty...
- Ale ja się zmieniłem! Mogę ci to udowodnić!
- Niby jak? - i wtedy mnie pocałował.
  
   Moje kolana zamieniły się w kisiel. W brzuchu zaczęły latać stada motyli. Odwzajemniłam pocałunek. Objął mnie w pasie, a ja położyłam ręce na jego szyi. Rozpływałam się jak ptasie mleczko. Zaraz zaraz... co ja robię?! Przed chwila flirtował z ta kobietą! Jak oparzona oderwałam się od niego i odsunęłam na bezpieczną odległość.

- Myślałam... że jesteśmy przyjaciółmi, ze mogę ci zaufać. Ty jednak najpierw flirtujesz z jakąś lafiryndą,a potem mnie całujesz?! Jak możesz?! Ty... dupku!

Maryś <3

niedziela, 25 listopada 2012

Liam. ♥

No heej, dawno niczego nie dodałam, dlatego teraz postaram się zrekompensować straty. ^^ Ten imagin to chyba jeden z lepszych, ale nie wiem, sami oceńcie kochani. <3 Tak dla wyjaśnienia: I.T.P. - imię twojej przyjaciółki; I.T.D.P. - imię twojej drugiej przyjaciółki.

___________________________________________________________________

    Chodzisz z Liamem już ponad cztery lata. Poznaliście się jeszcze w szkole; chodziliście razem do klasy przez kilka ładnych lat i zdążyliście się już dobrze poznać. Byłaś z nim gdy brał udział w X-Factorze, gdy nagrywali jedną i drugą płytę... Mimo że chłopak miał tyle zajęć, wyjeżdżał w trasy, nigdy o tobie nie zapominał.
  Był zimny grudniowy wieczór – dzień przed Świętami. Siedziałaś razem ze swoimi dwoma najlepszymi przyjaciółkami w swoim pokoju. Jak zazwyczaj, obgadywałyście wszystkich ludzi ze szkoły, potem rozmiawiałyście trochę o gwiazdach, aż przeszło na temat twój i Liama.

- Jestem po prostu pewna, że on ci się za niedługo oświadczy! - krzyknęła (I.T.P.).
- Nie, no co ty, mamy dopiero 19 lat – wyznałaś speszona i próbowałaś ukryć rumieniec.
- Ale niby dlaczego nie? Przecież wy pasujecie do siebie jak dwie krople wody! - krzyknęła druga.
- Może dlatego, że jego często nie ma... No sama nie wiem – błądziłaś, szukając w myślach odpowiednich słów. - Chociaż wiecie dziewczyny, bardzo bym chciała.
- No widzisz? - uśmiechnęła się (I.T.D.P.)

    Reszta wieczoru minęła wam bardzo szybko. Obejrzałyście jakiś durnowaty amerykański film, a potem położyłyście się na ziemi w śpiworach i już niedługo potem zasnęłyście.

    Gdy obudziłaś się rano, na wyświetlaczu telefonu migał napis: MASZ JEDNĄ NOWĄ WIADOMOŚĆ. Przetarłaś oczy i sprawdziłaś kto do ciebie pisze. Okazało się że to Liam. Pisał, że za niedługo wraca z trasy. Z ekscytacji pisnęłaś i przez przypadek obudziłaś pozostałe przyjaciółki.

- Co jest (T.I.)? - spytała (I.T.P.) zaspanym głosem.
- Liam wraca! - krzyknęłaś.
- O, świetnie, ale dasz nam spać?
- Tak dziewczyny, strasznie was przepraszam.

    Położyłaś się z powrotem do śpiwora, ale nie mogłaś już zmrużyć oka. Przekręcałaś się co chwilę z boku na bok, ale cały czas było ci niewygodnie. W końcu wstałaś i poszłaś do kuchni żeby przygotować dziewczynom śniadanie. Ze zdziwieniem zauważyłaś, że na lodówce wisi jakaś karteczka. Spojrzałaś na nią i przeczytałaś: zejdź na dół. Zrobiłaś minę typu WTF?, ale jednak zeszłaś, tak jak było napisane. Jakoś nie przejęłaś się tym, że idziesz po klatce schodowej w piżamie i puchatych kapciach.
    Co kilka kroków mijałaś kolejne karteczki ze strzałeczkami. Wyprowadziły cię na podwórko. Było ci cholernie zimno, więc wróciłaś na górę do mieszkania, szybko ubrałaś jeansy, ciepłe buty i zimowy płaszcz. Zeszłaś jeszcze raz.
    Na latarni była przyczepiona karteczka z napisem: coraz cieplej. Uśmiechnęłaś się do siebie i szłaś dalej. Mijałaś stragany, a na nich poustawiane szklane kule ze Świętymi Mikołajami, reniferami, choinkami i aniołkami. Sprzedawcy pokazywali ci kolejne karteczki, a ty szłaś wedle wskazówek przez cały Londyn.
    Prószył lekki śnieg, ale oprócz tego pogoda była całkiem przyjemna. Wymalowane na kartkach strzałeczki wyniosły cię aż pod jedną z prestiżowych restauracji. Spojrzałaś na swój ubiór i westchnęłaś, ale jednak weszłaś do środka.
  Gdy tylko przekroczyłaś próg, poczułaś jak ktoś zasłania ci rękami oczy. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Liama, stojącego przed tobą w garniturze. Na powitanie obdarzyłaś go słodkim całusem w usta.

- Tak bardzo się za tobą stęskniłem - wyszeptał w twoje włosy.
- Ja za tobą też... - powiedziałaś przez łzy.
- Dlaczego płaczesz? - odsunął się od ciebie i delikatnie starł łzę kciukiem.
- Bo tak bardzo się cieszę że jesteś – wtuliłaś się w jego ciepłe ciało.

    Usiedliście przy stoliku. Liam zamówił dwa bardzo wykwintne dania których nazw za Chiny nie mogłaś zapamiętać. Chłopak chwycił cię za rękę i spojrzał ci głęboko w oczy. Uśmiechnęłaś się skromnie i oblałaś się rumieńcem. Zawsze zawstydzał cię jego wzrok.
Rozmawialiście przez chwilę o wszystkim i o niczym, a potem zajęliście się jedzeniem. Liam zaczął ci opowiadać śmieszne historyjki z trasy. Jedna tak cię rozbawiła, że oplułaś chłopaka deserem.

- Przepraszam – wybąkałaś, wycierając najpierw stół, a potem elegancką kamizelkę Liama.
- Nic się nie stało (T.I.) - uśmiechnął się i nagle wstał.

    Popatrzyłaś na niego dziwnie i zrobiłaś to samo. A potem chłopak ukląkł. Nie wiedziałaś o co chodzi. Może upuścił widelec? W każdym razie ty też uklękłaś i zajrzałaś pod stół. Usłyszałaś jak Liam się śmieje. Wynurzyłaś głowę spod obrusu i spojrzałaś na niego.

- Co w tym śmiesznego? - spytałaś wstając.
- Nic, kochanie. Usiądź – polecił, a sam ukląkł przy twoich kolanach. - (T.I.)
- Tak?
- Zastanawiałem się nad tym strasznie długo. Cały czas myślałem, a co będzie jeśli powiesz „nie”? Ale odważyłem się to zrobić i dlatego tu jestem. (T.I.i N.), czy zgodzisz się zostać moją żoną?

    Odjęło ci mowę. Stałaś jak wmurowana i patrzyłaś na Liama z niedowierzaniem. Po chwili wydusiłaś z siebie krótkie „tak” i rzuciłaś się mu w ramiona. Usłyszałaś jakieś wesołe "ZGODZIŁA SIĘ!" i spojrzałaś na chłopaka. W tej chwili zza firan wyszły twoje najlepsze przyjaciółki – te które spały dzisiaj u ciebie. Spojrzałaś na nie zdezorientowana.

- To wy o tym wszystkim wiedziałyście?! - skarciłaś je i złapałaś się pod boki.
- No, tak – wyznały speszone. - Ale nie chciałyśmy ci psuć niespodzianki.
- Dziewczyny, kocham was – uściskałaś je. - Ciebie Liam też kocham.

    Twój narzeczony (bo od tej chwili już tak) pocałował cię namiętnie w usta i pokazał dziewczynom ręką, aby już poszły. Twoje przyjaciółki zniknęły tak nagle jak się pojawiły, a Liam zaczął bardzo wyrafinowaną grę wstępną. Po jakimś czasie przenieśliście się do pokoju hotelowego nad restauracją, a tam... chyba nie będę tego opisywać. Z całą pewnością były to najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia w twoim życiu.

THE END.

Aga ;*

wtorek, 20 listopada 2012

Louis. ♥

 Wena po raz pierwszy od kilku dni. Pisane szybko, bo w szkole. ;) Mam nadzieję, że lepszy od poprzednich.
_______________________________________________________________________________

   Zaczynała się kolejna jesień. Liście na drzewach przybrały najróżniejsze odcienie zieleni, żółci i czerwieni, dzięki czemu zazwyczaj ponury Londyn stał się trochę żywszy.
   Jak zwykle zerwałaś się z łóżka z samego rana i zajęłaś się porządkami: najpierw w swoim pokoju, potem w kuchni i salonie... Gdy już skończyłaś, wyszłaś do ogrodu. Wiał lekki wietrzyk, który swymi podmuchami strącał liście ze wszystkich rzew przed twoim domem. Wzięłaś do ręki grabie i zaczęłaś zgarniać je na kupki. Pracę umilały ci cztery szczeniaczki Westie. No dobra, może nie do końca ją umilały, bo przez nie musiałaś zaczynać wszystko od początku.

- Może pomóc? - usłyszałaś znajomy głos.

   Obróciłaś się i zobaczyłaś Louisa. Tak, Louisa Tomlinsona z One Direction. Widziałaś go w swoim życiu już wiele razy, w końcu był twoim sąsiadem. Od dawna się w nim podkochiwałaś, ale wiedziałaś że ma dziewczynę i nie chciałaś psuć tego związku. Poza tym, byłaś pewna że on ma cię tylko za znajomą z domu obok.

- Jak możesz, to pomóż – zaśmiałaś się. - Te cztery wariaty – tu spojrzałaś na biegające po ogrodzie szczeniaki – cały czas mi przeszkadzają.
- To teraz będziesz miała pięciu wariatów – wyszczerzył się do ciebie i jednym sprawnym susem przeskoczył przez ogrodzenia.
- No to po co się zgadzałam? - spytałaś.
- Bo otumanił cię mój urok osobisty – chłopak puścił ci oczko.

   Poszłaś do szopy po drugie grabie. Gdy wróciłaś, zastałaś Louisa bawiącego się ze szczeniaczkami. Prześliczny widok. Podeszłaś do nich i dałaś chłopakowi grabie. Tommo przyjrzał się im z uwagą, a potem wstał i jak gdyby nigdy nic zaczął zamiatać liście. Tego się nie spodziewałaś. Pieski wpuściłaś do domu, a potem dołączyłaś do chłopaka. Po pewnym czasie, gdy wszystko już zgrabiliście, Lou skoczył na jedną z ogromnych stert liści i rozsypał je na wszystkie strony.

- Louis! - krzyknęłaś na niego i załamałaś ręce.
- Oj, przestań! Nigdy się tak nie bawiłaś?
- Nie – przyznałaś powoli.
- No to czas nadrobić straty – uśmiechnął się łobuzersko i rzucił w ciebie liśćmi. - Tak w ogóle, to jak się nazywasz?
- (T.I.) - odpowiedziałaś.
- Wiesz, znam jedną dziewczynę, która nazywa się (T.I.)
- I co?
- Jest bardzo fajna... i ładna – uszczypnął cię w pośladek.
- Lou! - skarciłaś go śmiejąc się.
- No co? Nie marudź, tylko wskakuj w liście! Co masz do stracenia?

   Zaśmiałaś się i wskoczyłaś za chłopakiem w kolejną stertę. Bawiliście się ze sobą jak małe dzieci. Wcale nie czułaś się jak dziewiętnastolatka gdy tak skakałaś w liściach z zabójczo przystkojnym wokalistą. Podrzuciłaś garść liści do góry i okręciłaś się między nimi. Tommo podbiegł do ciebie i zaczął cię łaskotać. Broniłaś się jak mogłaś, ale chłopak był zbyt przebiegły i już po chwili leżałaś na trawie przygnieciona ciałem chłopaka. Ty też zaczęłaś łaskotać swojego nowego kolegę, wywołując salwy jego uroczego śmiechu.

- Lou, to tu się kryjesz! - usłyszeliście czyjś głos.

   Podnieśliście się szybko z ziemi. Otrzepaliście spodnie i kurtki, a potem oboje popatrzyliście w stronę ogrodzenia. Opierał się o nie chłopak w loczkach – Harry, a obok niego stali Liam i Niall. Lou zajął się przedstawianiem was sobie nawzajem.

- Harry, Niall, Liam, poznajcie (T.I.), (T.I.) to są Harry, Niall i Liam.
- To ty jesteś tą zabójczo piękną sąsiadką, o której Lou cały czas opowiada? - spytał Niall.
- Zamknij się! - powiedział, a jego twarz oblała się rumieńcem.
- To prawda? - spytałaś, bo kompletnie cię zamurowało.
- Tak! - krzyknął Harry. - On normalnie non stop opowiada jaka jesteś piękna, cudowna i jak bardzo... - mówił, ale Louis zakrył mu usta.
- Nie słuchaj go, on za dużo wypił – próbował się usprawiedliwić.
- Nic nie piłem – zaprotestował Styles. - Serio mu się podobasz.
- Lou, to takie słodkie – przytuliłaś się do chłopaka.
- No, przecież mówiłem – dodał Loczek.
- (T.I.), ale my przecież znamy się tak krótko... i ja myślałem, że masz mnie tylko za kolegę z podwórka.
- Głupolu, podkochuję się w tobie odkąd się tu przeprowadziłam!
- Wiesz – złapał się za głowę. - Szczerze mówiąc, to ja tak samo.
- o my może nie będziemy wam przeszkadzać? - wtrącił Liam i zabrał chłopaków do domu.

   Lou ujął twoją twarz w dłonie i delikatnie cię pocałował. Wtuliłaś się w jego ciepłe ciało i zamknęłaś oczy. Nie mogłaś pojąć, że twoje marzenie się spełniło.

- A co z Eleanor? - spytałaś.
- Zerwałem z nią już dawno – pocałował cię w czubek głowy.
- Naprawdę? Nie słyszałam o tym - spojrzałaś na niego podejrzliwie.
- Ale naprawdę.

   Chłopak po raz kolejny złączył wasze usta w pocałunku. Jego wargi delikatnie muskały twoje, jego język bawił się twoim, a jego palce bawiły się twoimi włosami. Gdy już oderwaliście się od siebie, oboje byliście zdyszani. Louis spojrzał na ciebie i roześmiał się.

- Wyglądasz tak, jakby przed chwilą jakiś idiota włożył w twoje włosy swoje ogromne łapska i bawił się nimi podczas absolutnie zarąbistego i namiętnego pocałunku – stwierdził i pocałował cię jeszcze raz.
- Jesteś walnięty – wyznałaś i oddałaś pocałunek. - Dlatego cię kocham
- Nawzajem i ja ciebie też – odparł i wyszczerzył zęby w uśmiechu.


THE END.

Aga ;*

niedziela, 18 listopada 2012

Zayn.

No to tak: dzisiaj Zayn. Może nie jest cudowny, ale chyba da się czytać. Jeszcze raz przepraszam, ale moja wena ostatnio jakoś nie chce się pojawić. :(
________________________________________________________________________________

   Chodzisz do klasy z Zaynem. Zaynem Malikiem. Chyba każdy, kogo znałaś z postawówki ci tego zazdrości Ale czego? Tego, że możesz sobie na niego popatrzeć kiedy siedzi przed tobą na plastyce? Tego, że nigdy z nim nie rozmawiałaś, a jesteś w nim po uszy zakochana?
   Zayn miał swoją paczkę z którą cały czas przesiadywał. Często razem z innymi wyśmiewał wszystkich z twojej klasy. Ciebie jednak nie.  A więc dlaczego byłaś w nim zakochana? Może dlatego że na początku roku pomógł ci pozbierać upuszczone książki?

   Kolejny chłodny styczniowy poranek. Znów budzisz się niewyspana po zakuwaniu przez całą noc nowych słówek na francuski. Powoli podnosisz się z łóżka, czując przy tym potworny ból głowy. Patrzysz na zegarek: 7:30. Za pół godziny zajęcia. „Jak zwykle spóźniona” - pomyślałaś. Pobiegłaś do łazienki i szybko się ubrałaś, a włosy niedbale zebrałaś w kucyka. Twoje dzisiejsze śniadanie stanowiły dwie małe nektarynki, nic więcej. Pędem pobiegłaś do szkoły.
   Pierwszą miałaś matematykę – przedmiot, którego nienawidzisz najbardziej ze wszystkich. Wbiegłaś spóźniona do klasy i przeprosiłaś nauczycielkę. Twoje wcześniejsze miejsce było zajęte przez jakiegoś chłopaka, którego znałaś tylko z widzenia, a jedyne wolne znajdowało się obok Niego.
   Położyłaś swoją torbę na stoliku i uśmiechnęłaś się do nowego kolegi z ławki.  On odwzajemnił twój uśmiech i przysunął swoje krzesło trochę bliżej w twoją stronę.

- (T.I.)? - spytał patrząc na twój zeszyt.
- Tak – zaśmiałaś się.
- Ładne imię – przyznał i mrugnął do ciebie.

   Czułaś jak stado motyli uwolniło się w twoim brzuchu. Do końca lekcji zamieniliście ze sobą tylko parę słów, ale z klasy wyszliście razem. Zayn odprowadził cię do szafki i oparł się o sąsiednią mierząc cię wzrokiem.

- Że też wcześniej cię nie zauważyłem – skarcił się. - Jesteś naprawdę świetną dziewczyną (T.I.). - powiedział, a ty się zarumieniłaś. - I słodko wyglądasz z tymi rumieńcami.
- Oj Zayn, zamknij się – zaśmiałaś się.
- Ja tylko jestem szczery – wyszczerzył się.

   Gdy wyjęłaś z szafki wszystkie potrzebne książki, poszliście razem pod klasę francuskiego. Dziewczyny z twojej klasy rzucały wam zazdrosne spojrzenia. Mulat zdawał się wcale ich nie zauważać.

- Umiesz wszystko na francuski? - zapytał siadając obok ciebie na ławce.
- Nie wiem, nie pamiętam – przyznałaś. - Siedziałam nad tym wczoraj do trzeciej w nocy.
- Jesteś dziwna – stwierdził. - I dlatego cię lubię.
- Uważasz, że nikt nie uczy się do trzeciej w nocy?
- Nie, twierdzę że jesteś dziwna, bo nie pamiętasz czy się nauczyłaś – dźgnął cię delikatnie w bok.
- Malik przestań, to boli! - odepchnęłaś go od siebie śmiejąc się.

   Chłopak jeszcze raz przysunął się do ciebie i tym razem już nawet cię nie dotknął. Siedział tylko obok ciebie i co chwilę spoglądał w twoje oczy. Zadzwonił dzwonek.

   Następne lekcje minęły ci bardzo szybko. Przez to, że zamieniłaś kilka słów z Malikiem, nagle wszystkie dziewczyny przestały się do ciebie odzywać. Nawet twoja najlepsza przyjaciółka Meggie nie chciała z tobą rozmawiać.
   Teraz była przerwa obiadowa. Zeszłaś do stołówki i stanęłaś w kolejce. Kucharka jak zwykle naładowała ci na palec jakiejś obrzydliwie wyglądającej i jeszcze gorzej cuchnącej brei, a ty usiadłaś przy jedynym wolnym stoliku.

- Mogę? - usłyszałaś za sobą głos Zayna.
- Pewnie – uśmiechnęłaś się. - Siadaj.
- Dlaczego jesteś tu sama? Zawsze z kimś siedziałaś, o ile dobrze pamiętam – podrapał się po głowie.
- Tak, ale... to długa historia – zaśmiałaś się.
- Mamy czas.
- Wiesz, może to dziwne, ale odkąd usiadłam z tobą na matematyce, nawet Meggie przestała się do mnie odzywać.
- Bez sensu – westchnął.
- Jakbym nie wiedziała.
- I nie przejmujesz się tym?
- Póki mam jeszcze z kim gadać, to nie – uśmiechnęłaś się.

   Siedzieliście przez chwilę w ciszy, aż w końcu zazdzwonił dzwonek. Przedostatnia dzisiaj lekcja: historia. Razem poszliście pod klasę, ale usiedliście osobno. Zajęłaś miejsce obok swojej najlepszej przyjaciółki, ale nie odezwałaś się ani słowem, tylko rzuciłaś jej smutne spojrzenia. Meggie wyszeptała ci do ucha:

- Przepraszam.
- Za co? - zdziwiłaś się.
- Że się do ciebie nie odzywałam. Te dziewczyny są głupie. Ty wcale nie spałaś z Zaynem, prawda?

   Gdy usłyszałaś te słowa, kompletnie cię zamurowało. Jak ktokolwiek mógł tak pomyśleć? Przecież nawet nie jesteście ze sobą.

- Oczywiście że nie – odparłaś.
- Wiedziałam – odetchneła Meggie i przytuliła cię.

   Zaczęła się lekcja. Siedziałaś niespokojnie i cały czas zastanawiałaś się jak dziewczyny mogą rozprowadzać takie plotki. Nauczyciel opowiadał właśnie coś o Rewolucji Francuskiej, ale nie słuchałaś.

- Panna (T.N.) powie nam jakie były przewodnie hasła Rewolucji Francuskiej – jego głos wyrwał cię z zamyślenia. - Jak zwykle nie uważasz.
- Przepraszam panie profesorze – zająknęłaś się. - A te hasła to... miłość, wolność, braterstwo?
- No, widzę że przynajmniej coś umiesz – uśmiechnął się do ciebie.

   Odetchnęłaś z ulgą i już do końca zajęć uważnie go słuchałaś. To znaczy, prawie uważnie, bo co chwilę zerkałaś na rozmarzonego Malika. Chłopak to zauważył, bo uśmiechnął się do ciebie. Chciałaś zapaść się pod ziemię, ale podłoga była chyba trochę za gruba.

   Kolejne trzy dni minęły ci jeszcze szybciej niż myślałaś. Spędziłaś je tak jak każde inne. Jedyną różnicą było to, że rozmawiałaś z Zaynem. Tylko to. Dzisiaj piątek. Piąteczek. Piątunio. Ulubiony dzień wszystkich uczniów. Z niecierpliwością czekałaś na ostatni dzwonek. Aż w końcu, po wielu twoich błaganiach, zadzwonił.
   Nareszcie skończyły się lekcje. Szybko wybiegłaś z laboratorium chemicznego i szybko pakując niepotrzebne książki do szafki, zaczęłaś szukać wzrokiem Zayna. Nigdzie nie mogłaś go zobaczyć, aż w końcu zrezygnowałaś z tego i wyszłaś ze szkoły. Poczułaś, jak ktoś zakrywa ci rękami oczy.

- Zayn? - spytałaś.
- A kto inny? - uśmiechnął się i pocałował cię w policzek. - Dasz mi się odprowadzić?
- A co jeśli nie dam?
- To cię porwę do siebie – mówiąc to wziął cię na ręce.
- Chyba się zgodzę – zaczęłaś się śmiać i bawić włosami mulata.
- Na porwanie?
- Nie, na to żebyś mnie odprowadził – cmoknęłaś go w policzek.

   Szliście uliczkami Londynu aż pod twój dom. Był to mały jednopiętrowy budynek z czerwonej cegły z dość dużym ogrodem. Chciałaś już pożegnać się z chłopakiem i wejść do środka, ale zatrzymał cię pocałunkiem. Wasze usta idealnie do siebie pasowały. Gdy oderwaliście się od siebie, spuściłaś wzrok.

- Kocham cię (T.I.) - wyszeptał ci Zayn do ucha. - Kocham cię od chwili w której cię poznałem.
- Ja ciebie też kocham – odszepnęłaś i poszłaś w stronę domu.

   Ale czy to się działo naprawdę? Nie mogłaś uwierzyć, że chłopak w którym kochałaś się od początku liceum, czyli już prawie dwa lata, odwzajemnia twoje uczucia. Wybiłaś sobie z głowy, że to tylko bajka i zerknęłaś przez okno. Zayn stał przed domem i trzymał dłonie złożone w serduszko. Posłałaś mu całusa i zasunęłaś firankę.

Każdego kolejnego dnia budzisz się wyspana, pełna energii. „Co ta miłość może zrobić z człowiekiem” - myślisz sobie i jeszcze mocniej wtulasz się w tors mulata.

Aga ;*

sobota, 17 listopada 2012

Niall ♥

Pisany na szybko, może trochę za szybko. Spaliłam końcówkę i od razu przepraszam. :( Jakoś nie miałam dzisiaj weny, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ;*
_____________________________________________________________________________________

  Siedziałaś wtedy na lotnisku i słuchałaś muzyki. Za kilka godzin miał odlecieć twój samolot. Wpatrzona w nicość zagłębiałaś się w swoich myślach.

- Wolne? - usłyszałaś głos zza pleców.

   Obróciłaś się i zobaczyłaś zabójczo przystojnego blondyna trzymającego w ręce walizkę. Uśmiechnęłaś się i kiwnęłaś głową. Chłopak usiadł obok ciebie i co chwilę zerkał w twoją stronę.

- Niall – przedstawił się.
- (T.I.) - odpowiedziałaś i wyciągnęłaś z uszu słuchawki.
- Gdzie lecisz? Bo chyba gdzieś na pewno, nie? - zagadnął wesoło.
- Do Londynu, do rodziny – odpowiedziałaś.
- Ja też tam lecę, też do rodziny. Tak jakby – uśmiechnął się. - Coś dużo nas łączy.

   Pokiwałaś głową i lekko westchnęłaś. Ten dzień nie był dla ciebie najpiękniejszy. Niall zauważył, że jesteś smutna i spytał co się stało. Nie odpowiedziałaś. Chłopak więcej nie nalegał, tylko zajął się graniem na Ipadzie.
   Zaczęłaś żałować, że zbyłaś tego uroczego blondyna. Wpatrzyłaś się w niego. Już chyba gdzieś wcześniej go widziałaś, tylko nie pamiętałaś gdzie. Aż nagle cię olśniło. To Niall. Niall Horan z One Direction! Pisnęłaś.

- Coś się stało (T.I.)? - zapytał.
- Nie, nic – odparłaś i zarumieniłaś się.

   A potem zaczęliście rozmawiać. Dowiedziałaś się o nim wielu rzeczy, chociaż tak krótko go znałaś. Przegadaliście cały lot i nawet nie zauważyliście, kiedy z głośników dobegł komunikat: „Zbliżamy się do lądowania, proszę zapiąć pasy.”
   Na lotnisku jak zwykle było strasznie tłoczno. Razem czekaliście na odbiór bagaży, a gdy już je odzyskaliście, ruszyliście do wyjścia. Twoi rodzice już stali za drzwiami i czekali na ciebie. Pożegnałaś się z Niallem i już miałaś iść, kiedy chłopak chwycił cię za rękę.

- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - spytał.
- Na pewno – pokiwałaś głową.
- Jakby co, masz tu mój numer – odparł i poszedł w swoją stronę.

   Otworzyłaś zwitek papieru który chłopak włożył ci w dłoń i odczytałaś magiczny rząd cyferek. Przytknęłaś karteczkę do piersi i poszłaś do rodziców. Uściskali cię najmocniej jak potrafili i wpakowali cały twój bagaż do samochodu.

~Niall~

   Cały czas myślałem o tej dziewczynie, którą spotkałem. Do późnego wieczora czekałem na telefon, ale go nie otrzymałem. Nie mogłem spać. Gdy tylko zamykałem oczy, widziałem jej uśmiechniętą twarz i rozmarzone oczy. (T.I.) totalnie zawróciła mi w głowie i niczym nie mogę temu zaprzeczyć.
   Rano obudziłem się kompletnie niewyspany i głodny. Podczas robienia śniadania było mi jakoś smutno i pusto, może dlatego że rodzice byli w pracy. Usiadłem przed telewizorem i zacząłem przeskakiwać z kanału na kanał. Aż w końcu zadzwonił telefon. Odebrałem niemal natychmiastowo.

- (T.I.)? - spytałem.
- Tak, to ja – zaśmiała się. Miała śliczny śmiech.
- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? - zaproponowałem.
- Chętnie... Co powiesz na Starbucksa za godzinę?
- Może lepiej wpadnę do ciebie?
- Skoro chcesz.. - znów tak pięknie się zaśmiała i podała mi adres.
- No to... będę za chwilę – odparłem i się rozłączyłem.

   Zacząłem odstawiać taniec radości na stole w salonie. „Umówiła się ze mną! Taaak!” - krzyczałem jak głupi. Stanąłem przed szafą i zacząłem zastanawiać się w co się ubrać. Teoretycznie mężczyzna nie powinien mieć tego problemu, co nie? Ale ja jakoś nie potrafiłem zdecydować się na nic. Chciałem wypaść przed (T.I.) jak najlepiej. W końcu wybrałem moją ulubioną koszulkę z napisem „Free Hugs” i czarne rurki.
   Wybiegłem z domu i jak najszybciej pojechałem pod wskazany adres. Przejrzałem się jeszcze raz w lusterku, wygładziłem ubranie i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi jakaś bardzo miło wyglądająca starsza pani, pewnie babcia (T.I.).

- Ktoś ty? - spytała.
- Niall, kolega (T.I.) - odpowiedziałem. - Jest w domu?
- Może jest – spojrzała na mnie podejrzliwie. - Zawołać ją?
- Jakby pani mogła – zawstydziłem się.
- (T.I.)! Jakiś przystojniak do ciebie! - wrzasnęła do środka.
- Przystojniak? - popatzyłem się na nią. - Chyba już panią lubię – zaśmiałem się. Ku mojemu zdziwieniu ona też.
- Ja ciebie też. Wejdź do środka – zaprosiła mnie.

   W domu (T.I.) było ciepło i przytulnie. Coś co mi się bardzo podobało, to to, że na ścianach wisiało mnóstwo zdjęć. Większość z nich przedstawiało Ją, uśmiechniętą od ucha do ucha.
   Spojrzałem na schody, po których schodziła (T.I.). Na jej widok serce zabiło mi mocniej. Na powitanie pocałowałem ją w policzek (komentarz babci: Ludzie, z uczuciami to na zewnątrz, bo rzygnę!). (T.I.) zarumieniła się i gdy już ze wszystkimi się pożegnała, wyszliśmy.
  
~Ty~

   Od Starbucksa dzieliło was tylko kilka przecznic. Niall opowiadał mi różne historie o chłopakach z zespołu, o tym jak świetnie się dogadują...

- Mogłabym ich kiedyś poznać? - spytałaś.
- Pewnie, nawet dzisiaj – odparłem z entuzjazmem. - Wchodzimy?

   Przed wami wisiał szyld Starbucksa. Weszliście do środka i zamówiliście po hamburgerze. Niall cały czas wypytywał cię o różne rzeczy. Uwielbiałaś jego towarzystwo, to że cały czas cię słuchał i nie śmiał się, nawet jak palnęłaś jakąś głupotę.

* * *

Siedziałaś z Niallem i chłopakami z 1D w McDonaldzie. Minął już miesiąc odkąd się poznaliście. Harry, Louis, Liam i Zayn bardzo cię polubili. Było zimno, więc wszyscy zamówiliście po kawie, a Niall dodatkowo frytki. Byłaś strasznie głodna i cały czas patrzyłaś na tekturowe pudełko, które z każdą chwilą było coraz bardziej puste.

- Bierz, bierz, nie krępuj się – zachęcił cię chłopak.
   
   Poczęstowałaś się i zerknęłaś na twarze pozostałych chłopaków. Mieli szeroko otwarte oczy i usta. Harry aż przetarł oczy ze zdumienia.


- Zakochał się – stwierdził Zayn, a pozostała trójka zgodnie przytaknęła.
- (T.I.) - zaczął Niall chwytając cię za rękę..
- Tak? - popatrzyłaś mu w oczy z uśmiechem.
- Jak oficjalnie! - zakpił Lou, ale Harry szybko zakrył mu usta.
- Czy to byłoby dziwne, gdybym powiedział, że się w tobie zakochałem?
- A czy byłoby dziwne, gdybym powiedziała, że ja w tobie też? - odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.

   Blondyn nachylił się i złączył wasze usta w pocałunku. Tą chwilę na pewno zapamiętasz na zawsze, chociażby dlatego, że przyczajeni paparazzi zrobili wam zdjęcia.  Chłopacy zaczęli wiwatować i śpiewać różne dziwne piosenki na waszą cześć. Znów przypomniałaś sobie, jak uwielbiasz tych wariatów.
    A z Niallem jesteś dzisiaj bardzo szczęśliwa. Przyjaźnisz się z pozostałymi członkami 1D, a także Eleanor i Perrie. Twoja babcia codziennie zaprasza „przystojniaczka” na obiadki, a twój chłopak chętnie z tych zaproszeń korzysta. No i teraz dopnę tu najbardziej stosowne zakończenie: I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE.

___________________________________________________________________________________

*Aga. :D

Harry cz.1

Usiadłam na kanapie obok Harry'ego. Oglądał jakiś dziwny film o delfinach. Musiało być z nim naprawdę źle....
-Harry powiesz mi co się dzieje?
-Nic się nie dzieje.
- Nie udawaj! Przecież widzę.
-Wszystko jest w porządku.
-No dobrze... nie chcesz, nie mów. Rozumiem... każdy może mieć kiedyś
swój „ gorszy dzień”.
Po chwili usłyszałam dziki wrzask i huk. Do pokoju wtargnęli chłopcy. Rozwalili się na dywanie i na kanapie.
-Ej Harry! Nie smutaj!- zawołał Lou. - Włączymy jakąś komedie, prawda Niall?
-Włączę film jak zrobisz popcorn. Tylko pamiętaj, ze dla mnie ma być największa porcja! Chyba, ze chcesz, żebym ci podbierał. - odpowiedział Niall i podszedł do komody, na której postawiony był telewizor.
-No dobra... chcemy się pośmiać, popłakać czy bać?
-Popłakać. - odparł Harry.
-W takim razie.... zignoruje Harry'ego i włączę komedię. Jak tam nasz popcorn Louis? - wrzasnął Niall
-Wspaniale! Oj... Upss... chyba się sfajczył... - Niall złapał się za głowę i zaczął krzyczeć do Lou, ze ma zrobić nowy i takie tam.. nie bardzo słuchałam xD
-No dobra... to włączam. Tylko się nie rozpłacz Harry, co? Nie kupiłem chusteczek, zapomniałem.
-Zabawne... - odburknął mu Hazza
-Co cie dziś ugryzło stary?
-Osa! - krzyknęłam.
-Osa, Osa wleciała mu do nosa! - zaczął śpiewać Niall. Zaczęliśmy tańczyć swój „ Nossowy taniec”. Po chwili przyłączył się do nas Liam i Zayn. Mieliśmy kupę zabawy. Z kuchni wyleciał uradowany Louis i usiadł obok Harry'ego. Zaczęli coś do siebie szeptać. Niestety nie usłyszałam co.
Kiedy znudził się nam nasz taniec usiedliśmy wygodnie i rozpoczęliśmy oglądanie filmu. Okazało się, że Niall pomylił płyty i włączył jakiś dramat. Rozpłakałam się na końcówce, kiedy główna bohaterka umarła.
Gdy film się skończył wyłączyłam telewizor i spojrzałam na chłopaków, którzy spali w
najlepsze. Przykryłam każdego kocem i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam bardzo szybko.

***
Następnego dnia obudziłam się dość późno. Wstałam z łóżka i poczłapałam na dół do kuchni. Miałam tak zaschnięte gardło, ze nie mogłam mówić. Nalałam sobie wody do szklanki i usiadłam na blacie. Zaczęłam myśleć o Nim. O najważniejszej osobie w moim życiu, w której kocham się już od roku, o Harrym.
-Cześć! - ktoś krzyknął za moimi plecami. Podskoczyłam ze strachu.
-Harry! Bałwanie! Przez ciebie kiedyś dostanę zawału.
-Oj tam, oj tam!
-Wyspaliście się dzisiaj?
-Tak, dlaczego pytasz?
-Zasnęliście na filmie...
-Trochę mnie plecy bolą od leżenia na podłodze... ale nie narzekam. - wyszczerzył się. Usiadł obok mnie i dziwnie się na mnie popatrzył.
-Mów! Czego chcesz?
-Czy ja muszę od razu czegoś chcieć? Ranisz!
-Znam cię bardzo dobrze... gadaj!
-Dzisiaj jest …. no... rozdanie jakichś tam nagród... Może poszłabyś z nami?
-Po co?
-Żeby nam dotrzymać towarzystwa?
-Nie.. Harry... lepiej nie.... Nie jestem osobą publiczną, taką jak wy. Idźcie sami... poczekam na was...
-Ale {T.I}! Przyjeżdżasz do Londynu raz... góra dwa razy w roku! Prawie się nie widujemy! Gdyby nie internet nasza przyjaźń w ogóle by nie przetrwała! Za dwa tygodnie wracasz do Polski... Powinniśmy spędzać każdą chwilę razem, nie uważasz...? Proszę {T.I} zgódź się!
-Ale Harrry... Nie mogę... poza tym, nie miałabym się w co ubrać...
-To się da załatwić! Daj mi... godzinę! - krzyknął i pędem pobiegł na górę.
-Z kim ja się zadaje! O matko!- powiedziałam do siebie i puknęłam się w czoło... Normalka!

Tak na powitanie. ^^

Bloga założyłyśmy we dwie: ja z moją ukochaną Marysieńką. ;D No i ogólnie, tak jak na wielu innych blogach, będziemy tu zamieszczać imaginy o One Direction.. I.. mamy nadzieję, że się wam spodobają.

A&M.
<3