poniedziałek, 26 listopada 2012

Harry cz. 2 ;)

Wiem, że bardzo, bardzo długo nic nie dodawałam. Robiła to za mnie Agusia ;*. Nadrabiam dziś... tak sadzę... Mam nadzieję, że się spodoba... ;);)
_______________________________________________________________

    Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i uciekłam, żeby przypadkiem Harry mnie nie złapał. Wybrałam się na miasto. Przeszłam obok Big Bena, posiedziałam sobie w pewnej osobliwej kawiarence.... Uwielbiam to miasto, tych ludzi... Jestem po prostu wielką szczęściarą... mam piątkę wspaniałych przyjaciół na których zawsze mogę liczyć.... - rozmyślałam. Co jakiś czas mój telefon dawał znać o sobie. Wiedziałam, że to Harry, dlatego go ignorowałam. Nie mogą ode mnie wymagać pójścia na tą galę... nie potrafię stanąć przed kamerą i po prostu się uśmiechać. Nie jestem taka... Po dwóch godzinach spacerowania wróciłam do domu Harry'ego.
    Przyjechałam do Londynu przedwczoraj. Na lotnisku czekali na mnie wszyscy, cała... gromada! Harry, Louis, Liam, Niall, Zayn, Perrie, Eleanor, mama Harry'ego. Doprawdy nie wiem co oni wszyscy we mnie widzą...
   Wracając do tematu, pojechaliśmy wszyscy ogromnym samochodem do mieszkania Harry'ego. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, po prostu miło spędziliśmy czas. Potem okazało się, ze na czas mojego pobytu w stolicy Anglii chłopaki wprowadzili się do Harry'ego. Jejjj!!!

- [T.I]! Czy ty wiesz, która jest godzina?!- krzyknął na mnie Zayn, kiedy zobaczył mnie przekraczającą próg mieszkania.
- Późna?
- Bardzo!
- Mieliście jechać na galę... nie musicie się o mnie martwić...
- Przecież ty jedziesz z nami!
- Nie jadę.... nie mam nic takiego eleganckiego... Jedźcie, powodzenia!
- Masz... idź zobacz. I uprzedzając twoje kolejne pytanie w twoim pokoju.
- Dzięki. A gdzie Harry?
- Pojechał coś załatwić. Dołączy do nas na miejscu... Perrie! Mogłabyś pomóc [T.I] się przygotować? Mamy jeszcze Niall'a, który jest jak zwykle głodny! Dom wariatów!

Poszłam z Perrie do pokoju. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na łóżku leżała cudowna, kremowa sukienka z czarnym kołnierzykiem. Od razu postanowiłam ją przymierzyć. Pasowała idealnie. Miała lekkie wcięcie w talii, sięgała aż do kolan.

- Ciekawe skąd wiedział, którą kupić.... - powiedziałam na głos.
- Kochanie, on wie o wiele więcej niż ci się wydaje.... - powiedziała Perrie i zaczęła się śmiać.
- Zabrzmiało to jak z jakiegoś horroru, zaraz tu przyjdzie i mnie zabije, a każde zdanie zostanie użyte przeciwko mnie... czy coś takiego... mniejsza z tym!
- No dobra... mamy mało czasu, a została nam jeszcze fryzura, makijaż i dodatki! O matko, jak my się wyrobimy!
- Potrzebny nam cud, żeby z czegoś takiego jak ja ,zrobić coś takiego jak ty! Cud... albo operacja plastyczna, na którą będzie mnie stać jak sprzedam wszystkich murzynów ze swojej nielegalnej hodowli... Hmmmm... Problem jest taki, ze ja nie mam żadnych murzynów... Ale pewnie gdzieś są... Ale mnie nie stać, żeby ich kupić! Kurde! Znowu za dużo gadam! - powiedziałam na jednym tchu.
- Denerwujesz się, co?
- Żartujesz? Sikam w gacie! Gala! Zapewne się skompromituję... zresztą jak zwykle... nie lepiej nigdzie nie pójdę..
- Idziesz! Chodź, mam już pomysł na świetną fryzurę!

   Przez kilkanaście minut Perrie próbowała zrobić coś z moimi włosami... Oszczędzę wszystkim opisu tego, co się tam działo... Wynik był taki, ze włosy sterczały mi na wszystkie strony.
Dziękuję wam włosy, ze wyglądacie dobrze tylko wtedy, kiedy nie muszę nigdzie wychodzić!- powiedziałam ze złością. Wtedy do pokoju wparował Zayn! Wybuchnął nieopanowanym śmiechem.

- Śmiej się , śmiej! Śmiech jest lekarstwem na wszystko, chyba że śmiejesz się bez powodu... wtedy potrzebujesz lekarstw. - westchnęłam – Możecie już jechać... Ja i moje napuszone włosy będziemy wam kibicować przed telewizorem...
- Daj spokój [T.I]! Coś wymyślimy! - próbowała pocieszyć mnie Perrie.- A ty Zayn wstydź się za siebie! Tylko dobijasz swoja przyjaciółkę!
- No właśnie! Spłyń Zayn!
- No dobra, spływam! Już wam nie przeszkadzam! Do zobaczenia na dole! - powiedział i szybko się ulotnił.
- Wiesz co... może te włosy ci po prostu wyprostuje... Masz takie ładne, długie włosy... Tak, wyprostuję ci je!

   Po upływie pół godziny byłam gotowa... przynajmniej tak twierdziła Perrie, zaufałam jej xD. Dziewczyna kazała mi ubrać buty na obcasie... problem był taki, że na szpilkach potykam się o własne nogi. W ogóle wielka ze mnie łamaga! Musiałam poćwiczyć chodzenie. Kiedy obie uznałyśmy, że mogę zejść na dół i nie zabić się Niall zaczął krzyczeć, że jeśli nie zejdziemy to będziemy iść na piechotę.
   Wpakowaliśmy się do wielkiej, czarnej limuzyny. Chłopcy spojrzeli na mnie. Poczułąm się jak kosmita.

- Sory chłopaki, ale nie jestem kosmitą. Nie musicie się tak na mnie patrzeć!
- Wyglądasz przepięknie! - powiedział Lou.
- No... - dodał Niall
- Ta... a moje ręce to gwoździe! Przestańcie się nabijać!
- My się wcale nie nabijamy! My tylko stwierdzamy fakty! Wyglądasz ślicznie!
- Dzięki... miło słyszeć takie słowa... ale wiem, ze to nieprawda, więc skończcie... To co jedziemy?

   Po kilku chwilach dotarliśmy na miejsce. Limuzyna stanęła przed ogromną nowoczesną i jasno oświetloną halą. Zaparło mi dech w piersiach! Było po prostu niesamowicie. Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w kierunku ogromnych dębowych drzwi, przed którymi stali dwaj ochroniarze w czarnych strojach a'la „matrix”.( Przynajmniej ja tak ich nazywam). Do drzwi prowadził szeroki, czerwony dywan. Strasznie się bałam, że go ubrudzę czy coś... albo się potknę... Na szczęście nic takiego się nie stało.

- Musimy iść w lewo... no wiesz, paparazzi i zdjęcia. Dasz sobie radę, czy wysłać kogoś? - zapytał Liam, zawsze rozważny i troskliwy..
- Dam, pewnie! Nie przejmujcie się mną! Czy ja sobie kiedyś nie dałam rady?
- Tak... kiedy pierwszy raz do nas przyjechałaś i zgubiłaś się na ulicy, a potem przez pół dnia cię szukaliśmy.
- W sumie.... Gdzie mam iść?
- Tu, na prawo. Tamten facet co wygląda jak murzyn z „ Matrixa” pokaże ci miejsca. - powiedział i zaczął powoli odchodzić.
- Liam! Poczekaj! Gdzie jest Harry?
- Już na miejscu! Czekają tylko na mnie! Do zobaczenia [T.I]!! - zniknął za rogiem. Pozostałam sama.
- Pa....

   Poszłam we wskazanym przez Liama kierunku. Uśmiechnęłam się do dziwnego ochroniarza, który okazał się być totalnym gburem. Popatrzył na mnie jakbym urwała się z psychiatryka i wskazał mi miejsca. Usiadłam na miękkim siedzeniu gdzieś w piątym rzędzie , zaraz przy scenie. Ze wszystkich stron zaczęli „ wypływać” ludzie. Potem się okazało, ze obok mnie usiadła Katy Perry. O Cholera! Katy Perry! KATY PERRY! Ja nie mogę! Do teraz sikam z wrażenia. Wstrzymałam oddech. Musiałam wyglądać jakbym połknęła muchę. Ona tylko przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła. Ubrana była w długą, niebieską sukienkę. Zaczęłam żałować, że nie zostałam na kanapie przed telewizorem. Zaczęły nawiedzać mnie głupie myśli. Co jeśli coś palnę, zaśmieję się jak idiotka? Przełknęłam głośno ślinę i oparłam się o siedzenie. Schowaj mnie ktoś!- prosiłam w myślach.
    Nagle usłyszałam jakieś szepty i dziki śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków i Harry'ego który usiadł obok mnie.

- Ślicznie wyglądasz w tej sukience... - szepnął .
- Skąd wiedziałeś i dlaczego i jak?
- Potajemnie jestem jasnowidzem. - wyszczerzył się.
- Dziękuje. - tylko tyle zdołałam wypowiedzieć, bo gala się rozpoczęła. Na scenę wyszedł jakiś facet.

   I tu właśnie ujawniły się moje braki w kwestii gwiazd i ich życia. Harry powiedział, że jest znany na całym świecie, a ja patrzyłam się jak osioł, bo nie miałam zielonego pojęcia kim on jest. Zaczął coś mówić o jakiejś młodej gwiazdce... coś że wiek to tylko liczba bla bla bla... i takie tam.

- No oczywiście wiek to tylko liczba. Ukradnę ci 300 funtów, a podłożę 5, ale nie przejmuj się, przecież to tylko liczba! - powiedziałam do Harry'ego.

   Katy widocznie usłyszała moją jakże mądrą wypowiedź, bo popatrzyła na mnie i zaczęła się głośno śmiać. Zrobiło mi się strasznie głupio. Popatrzyłam na Harry'ego. Próbował powstrzymać się od śmiechu... coś mu się nie udało. Powinnam zatrudnić się w cyrku, słowo daje!

- Cześć, jestem Katy.- przywitała mnie kobieta, a mnie sparaliżowało. Wydukałam z siebie tylko dziwne „ witaj”. No jak zwykle w ważnym dla mnie momencie muszę wszystko zepsuć! Czemu mnie to nie dziwi? - Przepraszam, że się śmiałam... po prostu przez przypadek usłyszałam co powiedziałaś. To było świetne! Chyba w życiu się tak nie śmiałam!

    I co zrobiła [T.I]? Spaliła buraka! Oczywiście. Jak to mówią.... śmiech to zdrowie! Chociaż nie jestem pewna czy lubię, gdy ludzie śmieją się ze mnie...

- Jak masz na imię? - Gafa! Zapomniałam się przedstawić.
- [T.I]. Jestem pani wielką fanką.
- Jaka pani! Mów mi Katy! Ocho! Chyba mnie wyczytali! Dokończymy później naszą rozmowę.

   Nie no... ZGON! UMARŁAM! Czy mi się wydaje... czy ja właśnie poznałam Katy Perry? Może zjadłam jakieś grzybki halucynki? O jeny!

- Harry? Czy mi się wydaje... czy ja właśnie rozmawiałam z Katy Perry?
- Tak... i myślę, że cie polubiła. Nie dziwię się. Jak można cię nie lubić.
- Oj nie słodź mi już tak!
- Wcale nie słodzę! Musisz się nauczyć przyjmować komplementy!
- Ha, ha, ha! Uśmiałam się jak głupi do sera!
- Ale ty nie masz sera...
- Pogrążasz ! Jeny!Człowieku! Włącz myślenie! To tylko takie powiedzonko!
- Kto ma kanapkę z serem?- dołączył Niall i zaczął tak dziwnie ruszać nosem jak królik. Stado wariatów! Przysięgam!
- [T.I] ma ser.
- [T.I] ma ser?! Masz ser? A chleb? A skąd masz ser? Trzymasz w torebce? O fuj! To chyba jakiś pleśniowy!
- Nie mam żadnego sera! Weźcie się skupcie! Oglądajcie galę!
- Dobrze mamusiu...- wtrącił Liam

   Odezwał się!
   Gdy gala się zakończyła wszyscy udali się do drugiego, eleganckiego pomieszczenia, gdzie odbyło się tak zwane” after party” czy coś w tym stylu... Mówiłam już, że się na tym nie znam. Niestety odezwała mi się „ potrzeba” i zaczęłam szukać toalety. Długo błądziłam, ale w końcu ją odnalazłam.
Wróciłam do tej dziwnej, eleganckiej sali i zaczęłam wypatrywać chłopaków. Nie widziałam ich nigdzie, dlatego udałam się na drugi koniec sali. Co chwile mój mózg dosłownie wariował: O JA CIĘ! TO NICKI MINAJ!!!! albo KURCZACZEK! TO JUSTIN BIEBER!... phi.. normalka! No właśnie nienormalka! Poczułam się jak w jakimś pięknym śnie i nie chciałam się z niego nigdy obudzić. Jednak z każdego, nawet najpiękniejszego snu musimy się obudzić. Taka jest kolej rzeczy. Co było powodem mojej tak nagłej pobudki? Harry... zresztą jak zwykle. W jednej chwili wszystko jest pięknie, śmiejemy się, żartujemy, a ja mam nadzieję, że może jednak.. on coś do mnie czuję... Po chwili on obściskuje się z jakąś lafiryndą. Tak było i tym razem. Flirtował z jakąś dziewczyną ze sztucznym biustem... przynajmniej tak mi się wydaję... był.. za duży jak na taką kobietę. A może raczej ją filtrował? Nieważne co robił... bolało i to strasznie.. Zaczęły piec mnie oczy. Jak najszybciej wyszłam z dziwnej sali pełnej sław, które obżerały się jakimiś homarami. Stanęłam przed lustrem w łazience i pozwoliłam łzom spłynąć po policzkach. Makijaż tak pięknie zrobiony przez Perrie spłynął i przykleił się do policzków. Kiedy to zobaczyłam, jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Szperałam w torebce. Nie chciało mi się szukać chusteczek, dlatego wszystko wywaliłam na blat. Znalazłam swoje chusteczki do demakijażu i starannie wszystko starłam. Miałam gębę czerwoną jak pomidor.    Myślałam, że zwymiotuję na swój widok. No nic, mamy pasztet pomidorowy! Wyciągnęłam tusz do rzęs i pomalowałam je. Nie malowałam się zbyt często, dlatego trochę się bałam, że wydłubie sobie oko. Przejechałam usta delikatnym błyszczykiem. Wzięłam kilka wdechów i wydechów i postanowiłam, że powiem chłopakom, że chce wrócić do domu.
    Znalazłam ich rozmawiających z jakimś facetem. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam chociaż udawać, ze wszystko jest w porządku.

- Hej... [T.I]! Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie Niall
- Źle się czuję... boli mnie głowa. Chciałabym już wrócić, ale nie chcę wam psuć zabawy. Może zamówię taksówkę cz coś.
- Nie ma mowy! Odwiozę cię! Przyjechałem swoim samochodem. - odezwał się głos Harry'ego, który widocznie stanął za mną. Odwróciłam się do niego. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. To sprawiało tyle bólu... - Masz wszystkie rzeczy?
- W porządku. Mam wszystkie swoje rzeczy. Możemy jechać. Pa chłopaki, do zobaczenia! Bawcie się dobrze, ale nie pijcie za dużo, dobrze? Nie chce was zbierać z podłogi jutro dawać każdemu aspirynę... A właśnie! Harry, czy ty aby na pewno jesteś trzeźwy?
- Tak. Nic nie piłem. Możemy jechać.

   Wyszliśmy na zewnątrz. Wiał przyjemny, ciepły wietrzyk. Ruszyliśmy w kierunku parkingu. Harry otworzył mi drzwi od strony pasażera. Jak dżentelmen... Dlaczego on mi to robi?!!! Zapięliśmy pasy i pojechaliśmy. Odwróciłam się do okna. Było bardzo, bardzo ciemno... jak... w piwnicy u murzyna...

- Wszystko w porządku? Dlaczego nic nie mówisz? To do ciebie niepodobne.
- Nie rozmawiam z dupkami.
- Ochocho! Wyzywasz mnie od dupków? Mnie? Tego, co wybrał ci taką super sukienkę, w której wyglądasz cudownie? Jak możesz?
- Ja wcale nie żartuję. Jesteś świnią! Ślepą świnią!
- [T.I]... rozumiem, że masz okres, ale to nie powód, żeby się na mnie wyżywać!
- Wcale nie mam okresu pajacu! Co ty wiesz o kobietach? Nic nie wiesz! Okres to... tak jakbyś położył się na białym prześcieradle, a obudził na fladze Japonii! Nigdy , wy faceci tego nie doświadczycie! Nie musicie się męczyć, rodzić dzieci! Gówno was obchodzi!
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?
- Naprawdę nie wiesz? Nie widzisz?!
- Cholera jasna! Nie mam pojęcia! Mogłabyś przestać mnie wyzywać i powiedzieć o co ci chodzi?! Zaczyna mnie to wkurzać!!
- W porządku. Zatrzymaj się.
- Co?
- Zatrzymaj samochód teraz, zaraz, już!

   Harry zjechał na jakąś stacje benzynową. Otworzyłam i drzwi i zatrzasnęłam je... chyba trochę przesadziłam z tym trzaskaniem. W końcu to takie drogie auto... Harry wyszedł zaraz za mną.

- Co robisz?! -wrzasnął za mną.
- Idę, nie widać?
- Niby gdzie?
- Na razie po walizki, potem to już chyba taksówką na lotnisko. Taki jest mój plan!
- Cholera [ T.I] ! Nie cierpię się z tobą kłócić! Proszę, wytłumacz mi, co zrobiłem źle? - podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Nie potrafię ci powiedzieć. To... jest dla mnie za trudne. - znowu zaczęłam płakać! Kurde! -
Widziałam cię... z tą dziewczyną z wielkim biustem. Myślałam, ze jesteś inny...że się zmieniłeś... a ty...
- Ale ja się zmieniłem! Mogę ci to udowodnić!
- Niby jak? - i wtedy mnie pocałował.
  
   Moje kolana zamieniły się w kisiel. W brzuchu zaczęły latać stada motyli. Odwzajemniłam pocałunek. Objął mnie w pasie, a ja położyłam ręce na jego szyi. Rozpływałam się jak ptasie mleczko. Zaraz zaraz... co ja robię?! Przed chwila flirtował z ta kobietą! Jak oparzona oderwałam się od niego i odsunęłam na bezpieczną odległość.

- Myślałam... że jesteśmy przyjaciółmi, ze mogę ci zaufać. Ty jednak najpierw flirtujesz z jakąś lafiryndą,a potem mnie całujesz?! Jak możesz?! Ty... dupku!

Maryś <3

3 komentarze: