wtorek, 20 listopada 2012

Louis. ♥

 Wena po raz pierwszy od kilku dni. Pisane szybko, bo w szkole. ;) Mam nadzieję, że lepszy od poprzednich.
_______________________________________________________________________________

   Zaczynała się kolejna jesień. Liście na drzewach przybrały najróżniejsze odcienie zieleni, żółci i czerwieni, dzięki czemu zazwyczaj ponury Londyn stał się trochę żywszy.
   Jak zwykle zerwałaś się z łóżka z samego rana i zajęłaś się porządkami: najpierw w swoim pokoju, potem w kuchni i salonie... Gdy już skończyłaś, wyszłaś do ogrodu. Wiał lekki wietrzyk, który swymi podmuchami strącał liście ze wszystkich rzew przed twoim domem. Wzięłaś do ręki grabie i zaczęłaś zgarniać je na kupki. Pracę umilały ci cztery szczeniaczki Westie. No dobra, może nie do końca ją umilały, bo przez nie musiałaś zaczynać wszystko od początku.

- Może pomóc? - usłyszałaś znajomy głos.

   Obróciłaś się i zobaczyłaś Louisa. Tak, Louisa Tomlinsona z One Direction. Widziałaś go w swoim życiu już wiele razy, w końcu był twoim sąsiadem. Od dawna się w nim podkochiwałaś, ale wiedziałaś że ma dziewczynę i nie chciałaś psuć tego związku. Poza tym, byłaś pewna że on ma cię tylko za znajomą z domu obok.

- Jak możesz, to pomóż – zaśmiałaś się. - Te cztery wariaty – tu spojrzałaś na biegające po ogrodzie szczeniaki – cały czas mi przeszkadzają.
- To teraz będziesz miała pięciu wariatów – wyszczerzył się do ciebie i jednym sprawnym susem przeskoczył przez ogrodzenia.
- No to po co się zgadzałam? - spytałaś.
- Bo otumanił cię mój urok osobisty – chłopak puścił ci oczko.

   Poszłaś do szopy po drugie grabie. Gdy wróciłaś, zastałaś Louisa bawiącego się ze szczeniaczkami. Prześliczny widok. Podeszłaś do nich i dałaś chłopakowi grabie. Tommo przyjrzał się im z uwagą, a potem wstał i jak gdyby nigdy nic zaczął zamiatać liście. Tego się nie spodziewałaś. Pieski wpuściłaś do domu, a potem dołączyłaś do chłopaka. Po pewnym czasie, gdy wszystko już zgrabiliście, Lou skoczył na jedną z ogromnych stert liści i rozsypał je na wszystkie strony.

- Louis! - krzyknęłaś na niego i załamałaś ręce.
- Oj, przestań! Nigdy się tak nie bawiłaś?
- Nie – przyznałaś powoli.
- No to czas nadrobić straty – uśmiechnął się łobuzersko i rzucił w ciebie liśćmi. - Tak w ogóle, to jak się nazywasz?
- (T.I.) - odpowiedziałaś.
- Wiesz, znam jedną dziewczynę, która nazywa się (T.I.)
- I co?
- Jest bardzo fajna... i ładna – uszczypnął cię w pośladek.
- Lou! - skarciłaś go śmiejąc się.
- No co? Nie marudź, tylko wskakuj w liście! Co masz do stracenia?

   Zaśmiałaś się i wskoczyłaś za chłopakiem w kolejną stertę. Bawiliście się ze sobą jak małe dzieci. Wcale nie czułaś się jak dziewiętnastolatka gdy tak skakałaś w liściach z zabójczo przystkojnym wokalistą. Podrzuciłaś garść liści do góry i okręciłaś się między nimi. Tommo podbiegł do ciebie i zaczął cię łaskotać. Broniłaś się jak mogłaś, ale chłopak był zbyt przebiegły i już po chwili leżałaś na trawie przygnieciona ciałem chłopaka. Ty też zaczęłaś łaskotać swojego nowego kolegę, wywołując salwy jego uroczego śmiechu.

- Lou, to tu się kryjesz! - usłyszeliście czyjś głos.

   Podnieśliście się szybko z ziemi. Otrzepaliście spodnie i kurtki, a potem oboje popatrzyliście w stronę ogrodzenia. Opierał się o nie chłopak w loczkach – Harry, a obok niego stali Liam i Niall. Lou zajął się przedstawianiem was sobie nawzajem.

- Harry, Niall, Liam, poznajcie (T.I.), (T.I.) to są Harry, Niall i Liam.
- To ty jesteś tą zabójczo piękną sąsiadką, o której Lou cały czas opowiada? - spytał Niall.
- Zamknij się! - powiedział, a jego twarz oblała się rumieńcem.
- To prawda? - spytałaś, bo kompletnie cię zamurowało.
- Tak! - krzyknął Harry. - On normalnie non stop opowiada jaka jesteś piękna, cudowna i jak bardzo... - mówił, ale Louis zakrył mu usta.
- Nie słuchaj go, on za dużo wypił – próbował się usprawiedliwić.
- Nic nie piłem – zaprotestował Styles. - Serio mu się podobasz.
- Lou, to takie słodkie – przytuliłaś się do chłopaka.
- No, przecież mówiłem – dodał Loczek.
- (T.I.), ale my przecież znamy się tak krótko... i ja myślałem, że masz mnie tylko za kolegę z podwórka.
- Głupolu, podkochuję się w tobie odkąd się tu przeprowadziłam!
- Wiesz – złapał się za głowę. - Szczerze mówiąc, to ja tak samo.
- o my może nie będziemy wam przeszkadzać? - wtrącił Liam i zabrał chłopaków do domu.

   Lou ujął twoją twarz w dłonie i delikatnie cię pocałował. Wtuliłaś się w jego ciepłe ciało i zamknęłaś oczy. Nie mogłaś pojąć, że twoje marzenie się spełniło.

- A co z Eleanor? - spytałaś.
- Zerwałem z nią już dawno – pocałował cię w czubek głowy.
- Naprawdę? Nie słyszałam o tym - spojrzałaś na niego podejrzliwie.
- Ale naprawdę.

   Chłopak po raz kolejny złączył wasze usta w pocałunku. Jego wargi delikatnie muskały twoje, jego język bawił się twoim, a jego palce bawiły się twoimi włosami. Gdy już oderwaliście się od siebie, oboje byliście zdyszani. Louis spojrzał na ciebie i roześmiał się.

- Wyglądasz tak, jakby przed chwilą jakiś idiota włożył w twoje włosy swoje ogromne łapska i bawił się nimi podczas absolutnie zarąbistego i namiętnego pocałunku – stwierdził i pocałował cię jeszcze raz.
- Jesteś walnięty – wyznałaś i oddałaś pocałunek. - Dlatego cię kocham
- Nawzajem i ja ciebie też – odparł i wyszczerzył zęby w uśmiechu.


THE END.

Aga ;*

7 komentarzy:

  1. Trochę naciagane ale slodkie <3 sprobuj napisac cos dluzszego z Lou? 3 częściowkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawalisty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebistosc <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały <333 Jak byś mogła to proszę wpadaj na mojego bloga :***
    http://www.blogger.com/template-editor.g?blogID=1377603024632359597

    OdpowiedzUsuń