niedziela, 18 listopada 2012

Zayn.

No to tak: dzisiaj Zayn. Może nie jest cudowny, ale chyba da się czytać. Jeszcze raz przepraszam, ale moja wena ostatnio jakoś nie chce się pojawić. :(
________________________________________________________________________________

   Chodzisz do klasy z Zaynem. Zaynem Malikiem. Chyba każdy, kogo znałaś z postawówki ci tego zazdrości Ale czego? Tego, że możesz sobie na niego popatrzeć kiedy siedzi przed tobą na plastyce? Tego, że nigdy z nim nie rozmawiałaś, a jesteś w nim po uszy zakochana?
   Zayn miał swoją paczkę z którą cały czas przesiadywał. Często razem z innymi wyśmiewał wszystkich z twojej klasy. Ciebie jednak nie.  A więc dlaczego byłaś w nim zakochana? Może dlatego że na początku roku pomógł ci pozbierać upuszczone książki?

   Kolejny chłodny styczniowy poranek. Znów budzisz się niewyspana po zakuwaniu przez całą noc nowych słówek na francuski. Powoli podnosisz się z łóżka, czując przy tym potworny ból głowy. Patrzysz na zegarek: 7:30. Za pół godziny zajęcia. „Jak zwykle spóźniona” - pomyślałaś. Pobiegłaś do łazienki i szybko się ubrałaś, a włosy niedbale zebrałaś w kucyka. Twoje dzisiejsze śniadanie stanowiły dwie małe nektarynki, nic więcej. Pędem pobiegłaś do szkoły.
   Pierwszą miałaś matematykę – przedmiot, którego nienawidzisz najbardziej ze wszystkich. Wbiegłaś spóźniona do klasy i przeprosiłaś nauczycielkę. Twoje wcześniejsze miejsce było zajęte przez jakiegoś chłopaka, którego znałaś tylko z widzenia, a jedyne wolne znajdowało się obok Niego.
   Położyłaś swoją torbę na stoliku i uśmiechnęłaś się do nowego kolegi z ławki.  On odwzajemnił twój uśmiech i przysunął swoje krzesło trochę bliżej w twoją stronę.

- (T.I.)? - spytał patrząc na twój zeszyt.
- Tak – zaśmiałaś się.
- Ładne imię – przyznał i mrugnął do ciebie.

   Czułaś jak stado motyli uwolniło się w twoim brzuchu. Do końca lekcji zamieniliście ze sobą tylko parę słów, ale z klasy wyszliście razem. Zayn odprowadził cię do szafki i oparł się o sąsiednią mierząc cię wzrokiem.

- Że też wcześniej cię nie zauważyłem – skarcił się. - Jesteś naprawdę świetną dziewczyną (T.I.). - powiedział, a ty się zarumieniłaś. - I słodko wyglądasz z tymi rumieńcami.
- Oj Zayn, zamknij się – zaśmiałaś się.
- Ja tylko jestem szczery – wyszczerzył się.

   Gdy wyjęłaś z szafki wszystkie potrzebne książki, poszliście razem pod klasę francuskiego. Dziewczyny z twojej klasy rzucały wam zazdrosne spojrzenia. Mulat zdawał się wcale ich nie zauważać.

- Umiesz wszystko na francuski? - zapytał siadając obok ciebie na ławce.
- Nie wiem, nie pamiętam – przyznałaś. - Siedziałam nad tym wczoraj do trzeciej w nocy.
- Jesteś dziwna – stwierdził. - I dlatego cię lubię.
- Uważasz, że nikt nie uczy się do trzeciej w nocy?
- Nie, twierdzę że jesteś dziwna, bo nie pamiętasz czy się nauczyłaś – dźgnął cię delikatnie w bok.
- Malik przestań, to boli! - odepchnęłaś go od siebie śmiejąc się.

   Chłopak jeszcze raz przysunął się do ciebie i tym razem już nawet cię nie dotknął. Siedział tylko obok ciebie i co chwilę spoglądał w twoje oczy. Zadzwonił dzwonek.

   Następne lekcje minęły ci bardzo szybko. Przez to, że zamieniłaś kilka słów z Malikiem, nagle wszystkie dziewczyny przestały się do ciebie odzywać. Nawet twoja najlepsza przyjaciółka Meggie nie chciała z tobą rozmawiać.
   Teraz była przerwa obiadowa. Zeszłaś do stołówki i stanęłaś w kolejce. Kucharka jak zwykle naładowała ci na palec jakiejś obrzydliwie wyglądającej i jeszcze gorzej cuchnącej brei, a ty usiadłaś przy jedynym wolnym stoliku.

- Mogę? - usłyszałaś za sobą głos Zayna.
- Pewnie – uśmiechnęłaś się. - Siadaj.
- Dlaczego jesteś tu sama? Zawsze z kimś siedziałaś, o ile dobrze pamiętam – podrapał się po głowie.
- Tak, ale... to długa historia – zaśmiałaś się.
- Mamy czas.
- Wiesz, może to dziwne, ale odkąd usiadłam z tobą na matematyce, nawet Meggie przestała się do mnie odzywać.
- Bez sensu – westchnął.
- Jakbym nie wiedziała.
- I nie przejmujesz się tym?
- Póki mam jeszcze z kim gadać, to nie – uśmiechnęłaś się.

   Siedzieliście przez chwilę w ciszy, aż w końcu zazdzwonił dzwonek. Przedostatnia dzisiaj lekcja: historia. Razem poszliście pod klasę, ale usiedliście osobno. Zajęłaś miejsce obok swojej najlepszej przyjaciółki, ale nie odezwałaś się ani słowem, tylko rzuciłaś jej smutne spojrzenia. Meggie wyszeptała ci do ucha:

- Przepraszam.
- Za co? - zdziwiłaś się.
- Że się do ciebie nie odzywałam. Te dziewczyny są głupie. Ty wcale nie spałaś z Zaynem, prawda?

   Gdy usłyszałaś te słowa, kompletnie cię zamurowało. Jak ktokolwiek mógł tak pomyśleć? Przecież nawet nie jesteście ze sobą.

- Oczywiście że nie – odparłaś.
- Wiedziałam – odetchneła Meggie i przytuliła cię.

   Zaczęła się lekcja. Siedziałaś niespokojnie i cały czas zastanawiałaś się jak dziewczyny mogą rozprowadzać takie plotki. Nauczyciel opowiadał właśnie coś o Rewolucji Francuskiej, ale nie słuchałaś.

- Panna (T.N.) powie nam jakie były przewodnie hasła Rewolucji Francuskiej – jego głos wyrwał cię z zamyślenia. - Jak zwykle nie uważasz.
- Przepraszam panie profesorze – zająknęłaś się. - A te hasła to... miłość, wolność, braterstwo?
- No, widzę że przynajmniej coś umiesz – uśmiechnął się do ciebie.

   Odetchnęłaś z ulgą i już do końca zajęć uważnie go słuchałaś. To znaczy, prawie uważnie, bo co chwilę zerkałaś na rozmarzonego Malika. Chłopak to zauważył, bo uśmiechnął się do ciebie. Chciałaś zapaść się pod ziemię, ale podłoga była chyba trochę za gruba.

   Kolejne trzy dni minęły ci jeszcze szybciej niż myślałaś. Spędziłaś je tak jak każde inne. Jedyną różnicą było to, że rozmawiałaś z Zaynem. Tylko to. Dzisiaj piątek. Piąteczek. Piątunio. Ulubiony dzień wszystkich uczniów. Z niecierpliwością czekałaś na ostatni dzwonek. Aż w końcu, po wielu twoich błaganiach, zadzwonił.
   Nareszcie skończyły się lekcje. Szybko wybiegłaś z laboratorium chemicznego i szybko pakując niepotrzebne książki do szafki, zaczęłaś szukać wzrokiem Zayna. Nigdzie nie mogłaś go zobaczyć, aż w końcu zrezygnowałaś z tego i wyszłaś ze szkoły. Poczułaś, jak ktoś zakrywa ci rękami oczy.

- Zayn? - spytałaś.
- A kto inny? - uśmiechnął się i pocałował cię w policzek. - Dasz mi się odprowadzić?
- A co jeśli nie dam?
- To cię porwę do siebie – mówiąc to wziął cię na ręce.
- Chyba się zgodzę – zaczęłaś się śmiać i bawić włosami mulata.
- Na porwanie?
- Nie, na to żebyś mnie odprowadził – cmoknęłaś go w policzek.

   Szliście uliczkami Londynu aż pod twój dom. Był to mały jednopiętrowy budynek z czerwonej cegły z dość dużym ogrodem. Chciałaś już pożegnać się z chłopakiem i wejść do środka, ale zatrzymał cię pocałunkiem. Wasze usta idealnie do siebie pasowały. Gdy oderwaliście się od siebie, spuściłaś wzrok.

- Kocham cię (T.I.) - wyszeptał ci Zayn do ucha. - Kocham cię od chwili w której cię poznałem.
- Ja ciebie też kocham – odszepnęłaś i poszłaś w stronę domu.

   Ale czy to się działo naprawdę? Nie mogłaś uwierzyć, że chłopak w którym kochałaś się od początku liceum, czyli już prawie dwa lata, odwzajemnia twoje uczucia. Wybiłaś sobie z głowy, że to tylko bajka i zerknęłaś przez okno. Zayn stał przed domem i trzymał dłonie złożone w serduszko. Posłałaś mu całusa i zasunęłaś firankę.

Każdego kolejnego dnia budzisz się wyspana, pełna energii. „Co ta miłość może zrobić z człowiekiem” - myślisz sobie i jeszcze mocniej wtulasz się w tors mulata.

Aga ;*

4 komentarze: