piątek, 17 maja 2013

Liam.♥

Teraz troszeczkę nostalgicznie, ale wydaje mi się, że nie smutno. Zero dramatycznych scen, co to to nie. Tym razem coś bardziej romantycznego niż zazwyczaj. Miłego czytania placuszki! ♥
dla Marysi, za inspirację :*
KLIK.♥

Według mnie, nic nie dzieje się przypadkiem.

   Statek przycumował do portu. Z pokładu zeszło około pięćdziesięciu mężczyzn, ale tylko jedna kobieta. Rozejrzała się, prawdopodobnie szukając kogoś. Nie wiedziałem na kogo czekała, ale byłem pewny że tego kogoś właśnie nie ma. Ta dziewczyna chyba też to zrozumiała, bo nagle posmutniała, a jej piękne błękitne oczy zalały się łzami.
   Nie potrafiłem po prostu stać bezczynnie i tylko się jej przyglądać, tak jak inni ludzie. Podszedłem do niej i podałem jej chusteczkę. Skinęła głową i wzięła ją ode mnie, a potem zabawnie wydmuchała nos i otarła zapuchnięte od płaczu oczy.

- Dlaczego płaczesz? - spytałem, nie wiedząc dokładnie jak się zachować.
- Wcale nie płaczę - szybko zaprzeczyła. Spojrzałem na nią z ukosa. - No dobra, może trochę. Ale to nic ważnego.
- Jakby to nie było nic ważnego, to raczej byś nie płakała - zauważyłem. Dziewczyna powoli pokiwała głową i głośno westchnęła.
- Masz rację, nic nie jest ok - rzuciła i odwróciła wzrok. - Pokłóciliśmy się przed wyjazdem. O taką bezsensowną rzecz, kompletnie bezpodstawnie. Myślałam, że on nie brał tego na serio. A jednak. Powiedział, że jeśli go tu dzisiaj nie będzie, to znaczy że mam o nim już na zawsze zapomnieć.
- Chłopak? - spytałem, ale zaraz pożałowałem swojego pytania.
- Narzeczony - uśmiechnęła się smutno i wskazała na pierścionek połyskujący na palcu.
- Musieliście być bardzo szczęśliwi - odwzajemniłem uśmiech.
- Byliśmy - westchnęła. - Tak w ogóle, jestem [T.I.].
- Liam.
- Przejdziemy się gdzieś? - spytała i spojrzała na mnie z nadzieją.
- Pewnie, prowadź - odparłem i ruszyłem za dziewczyną w stronę wyjścia.

   Szliśmy przez ulice, oblani blaskiem słońca. Jej sukienka delikatnie powiewała na wietrze, a włosy związane w koński ogon podskakiwały przy każdym jej kroku. Byłem zapatrzony w nią do tego stopnia, że co chwilę potykałem się o własne nogi.
   [T.I.] opowiadała o swoim dzieciństwie, o tym jak dorastała, gdzie chodziła do szkoły i z kim się przyjaźniła. Nie znałem żadnego z nazwisk które wymieniła, w końcu mieszkałem tu od niedawna. Ale ona opowiadała o swoich przyjaciołach tak dokładnie, że miałem wrażenie że znam ich od zawsze.
   Nawet nie zauważyłem, kiedy nadszedł wieczór. Na ulicach zaczęto zapalać latarnie, w niektórych oknach też już paliły się światła. Usiedliśmy na ławce pod rozłożystym kasztanowcem i pogrążyliśmy się w rozmowie. Czułem się tak, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi.
   Późnym wieczorem odprowadziłem ją do domu. Na pożegnanie delikatnie pocałowałem ją w policzek. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Oboje dotrzymaliśmy słowa.

***

- Dziadku, czyli tak poznałeś naszą babcię? - spytał mały Jeremi, stając obok mnie.
- Tak wnusiu, właśnie tak - przytaknąłem i położyłem na jej grobie białą różę.

A.♥

5 komentarzy:

  1. Uroczo. Dodasz o Zaynie może?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo ślicznie. <3 poza tym zakończeniem Placku. Wiesz, że takich nie lubię. ;*
    Angela. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jakie cudne *.* bardzo wzruszające :') xx.

    OdpowiedzUsuń