niedziela, 29 grudnia 2013

Lou. 4

Heją!
Dzisiaj jest... niedziela, jeśli dobrze pamiętam.
Oddaję w Wasze ręce kolejną część Louisa, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pisałam ją przez jakieś dwie godziny, więc zaskakująco szybko jak na mnie i mam nadzieję, że nie ma żadnych błędów. Jeśli są, to śmiało piszcie, nie obrażę się, a wręcz przeciwnie, będę wdzięczna. :D
Jakie macie plany na Sylwestra?
+ chciałabym bardzo podziękować tym osobom, które zadeklarowały się do oddania krwi Kindze, nawet nie wiecie jak bardzo jestem Wam wdzięczna! Być może właśnie dzięki Waszej pomocy dziewczyna przeżyje! <3

KLIK.♥


- Gdzie jesteś? - spytałam z naciskiem.
- W szpitalu - odparł jak gdyby nigdy nic.

   W szpitalu? Czyli to jednak jest coś poważnego. Teraz pozostaje tylko pytanie: jak bardzo?

- Daj mi pół godziny.
- [T.I.], ty chyba nie masz zamiaru...

   Nie dałam mu skończyć, bo już zbiegałam po schodach w dół, próbując jednocześnie włożyć na siebie kurtkę i buty. Efektem moich nieudolnych starań był upadek z kilku ostatnich schodków na twarz.

- [T.I.]? - usłyszałam zaniepokojony głos mojego taty.
- Nic mi nie jest! - krzyknęłam. - Wychodzę!
- Uważaj na siebie.
- Będę! - zapewniłam go i zaraz po tym wybiegłam z domu.

   W naszym mieście był tylko jeden szpital, a dzieliło mnie od niego tylko kilka przecznic, więc stwierdziłam, że dam radę dojść tam o własnych siłach. Jeśli się pospieszę, to rzeczywiście uda mi się dotrzeć tam w pół godziny.
   Puściłam się biegiem wzdłuż chodnika, co chwilę wpadając na przechodniów.

- Przepraszam! - krzyknęłam, gdy prawie wytrąciłam jednemu z nich kubek z kawą z ręki.
- Uważaj jak chodzisz! - warknął poirytowany.

   Miałam ochotę odciąć się i powiedzieć, że nie idę, ale biegnę, ale stwierdziłam że nie warto marnować sobie na coś takiego czasu. Zamiast tego, zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale zaraz tego pożałowałam, bo momentalnie złapałam kolkę.

- Cholera! - mruknęłam pod nosem.

   Ból był tak okropny, że aż musiałam się na chwilę zatrzymać. Wzięłam kilka głębokich oddechów, poklepałam się po bolącym brzuchu i ruszyłam dalej. Resztę drogi do szpitala pokonałam szybkim marszem.
   Gdy tylko przekroczyłam próg budynku uderzył mnie specyficzny zapach środków do dezynfekcji pomieszanych z odorem krwi i choroby, o ile choroba może mieć jakiś zapach. Dla mnie miała i to niezbyt przyjemny.
   Zdyszana dotarłam do kontuaru w czymś na kształt recepcji. Pielęgniarka czy kto to tam był, uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- Szukasz kogoś?
- Nie - wysapałam. - To znaczy tak. Czy leży gdzieś tutaj Louis Tomlinson?
- Tak, tak - odparła i wklepała coś w komputer. - Drugie piętro, trzecia sala na lewo, licząc od dyżurki pielęgniarek.
- Bardzo dziękuję - uśmiechnęłam się do niej. - Miłego wieczora - rzuciłam, odchodząc wgłąb korytarza.
- I nawzajem. Pospiesz się, odwiedziny kończą się za pół godziny.

   Nie odpowiedziałam jej, bo już gnałam po schodach na górę. W efekcie dotarłam do sali Louisa jeszcze bardziej zasapana niż byłam. Ostatkiem sił nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.

- Wyglądasz jak... - zaczął, przyglądając się mi z rozbawieniem.
- Nie krępuj się, obrzuć mnie wyzwiskami - sapnęłam. - Właśnie po to biegłam tutaj przez prawie pół miasta.
- Wcale nie przez pół miasta - obruszył się. - Wiem, gdzie mieszkasz.

   Musiałam zrobić jakąś dziwną minę, bo Louis dodał szybko:

- Nie to, żebym cię prześladował, po prostu kiedyś obiło mi się o uszy.
- Okej - szepnęłam.

   Podeszłam bliżej do niego i usiadłam na jednym z taboretów obok jego łóżka. Ściągnęłam z siebie kurtkę, bo od biegu zrobiło mi się strasznie gorąco. Spojrzałam na niego. Wyglądał tak niewinnie, że niemal wcale nie przypominał tego Louisa, którego znałam na co dzień. Był przypięty do aparatury, która pikała w rytmie uderzeń jego serca. Na sam jego widok ściskało mnie żołądku.

- Po co tu do mnie przyszłaś? - spytał w końcu. Wiedzałam, że ten moment kiedyś nastąpi.
- Chciałam się dowiedzieć co z tobą nie tak - odparłam. Może źle to ujęłam, ale dobra, przepadło.
- Co ze mną nie tak? - zarechotał. - Och, [T.I.], ty czasami jesteś taka głupia - szepnął i wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń. Niepewnie ją ujęłam. - Na pewno chcesz to wiedzieć?
- Na pewno - odparłam.

   Czy chciałam? Nie wiem. Ale skoro już zaczęłam, to trzeba też skończyć.

- Mam białaczkę - powiedział. - Prawdopodobnie za niedługo umrę, chociaż lekarze cały czas mówią, że za wszelką cenę będą się starali trzymać mnie przy życiu - wycedził. Zdziwiła mnie gorycz w jego głosie, ale nie przerywałam mu. - Ale ja wiem, że przy tak zaawansowanym stadium tej choroby i bez możliwości znalezienia odpowiedniego dawcy szpiku, nie mam już szans. Pogodziłem się z tym. Właśnie dlatego nie chcę się z nikim zaprzyjaźniać, bo nie chcę żeby cierpieli kiedy odejdę. Wszyscy myślą że jestem w jakimś gangu.. I w sumie, to chyba nawet lepiej. Przez to nikt nie chce ze mną rozmawiać. Oprócz ciebie.
- Oprócz mnie - przytaknęłam.

   Byłam otępiała. Nadal nie mogłam dojść do siebie po usłyszeniu takich słów z jego ust. On jest śmiertelnie chory. Cholera jasna.

- Dlaczego? - jego melodyjny głos wyrwał mnie z odrętwienia.
- Nie wiem. Po prostu... odkąd cię poznałam, wiedziałam już, że muszę wiedzieć o tobie wszystko - wyznałam.

   Strasznie głupio mi było się do tego przyznać, a Louis chyba to zrozumiał, bo nie powiedział nic, tylko zaczął delikatnie gładzić palcami wierzch mojej dłoni. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w swoje oddechy.
   Louis zajrzał mi prosto w oczy i otworzył usta, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale jak widać, na samym otwarciu ust się skończyło.

- Pamiętasz te czasy, kiedy zachowywałaś się jak dziwka, żeby zwrócić na siebie moją uwagę? - powiedział w końcu.

   Wyszczerzył się do mnie i delikatnie ścisnął moją dłoń. No cóż, widać że czuje się nadzwyczaj dobrze jak na śmiertelnie chorego. Ale to w sumie lepiej.

- Niczego takiego sobie nie przypominam - zmarszczyłam nos.
- No właśnie ja też, ale przypuszczałem że tak było.
- Dlaczego? - prawie krzyknęłam, zdziwiona jego bezpośrednością.
- Dlatego, że tylko w taki sposób kobieta potrafi zwrócić na siebie uwagę - powiedział, tak jakby to było coś oczywistego.
- Widocznie jestem inna.
- Widocznie jesteś mężczyzną.

   Pewnie, gdyby Louis nie był Louisem, to nawrzeszczałabym na niego i powiedziała, że jest skończonym idiotą,a  potem wyszłabym z jego sali trzaskając drzwiami, ale zamiast tego po prostu zaczęłam się śmiać. Louis też się śmiał. Szczerze mówiąc, myślałam że spotkam go zapłakanego, na skraju załamania nerwowego, a tymczasem śmiejemy się z jego głupich żartów, tak jakby nic się nie działo.

- Nie jestem mężczyzną! - zachichotałam.
- To dobrze, bo zaczynałem się bać, że jestem gejem - szepnął.

   Atmosfera nagle się zmieniła. Zapadła tak przejmująca cisza, że byliśmy w stanie usłyszeć ciche rozmowy pielęgniarek w ich dyżurce.

- Jesteś gejem, bo? - spytałam. Byłam cholernie ciekawa jak z tego wybrnie.
- Bo mi się podobasz.

   Aha. Super. Fajnie.
   Nie wiem dlaczego aż tak bardzo mnie to zdziwiło, skoro teoretycznie spodziewałam się takiej odpowiedzi. A więc jednak. Ja też nie jestem mu obojętna.
   Mocniej ścisnęłam jego dłoń i przytuliłam ją do policzka. Słyszałam urywany oddech Louisa i czułam jego oczy wlepione we mnie, ale mimo wszystko nawet na sekundę na niego nie spojrzałam.

- Wiesz, że nie pozwolę ci umrzeć, prawda? - szepnęłam.

   Louis skinął głową.

- Pocałuj mnie - teraz to on mnie poprosił.

   Postanowiłam nie być taka jak on za pierwszym razem. Pochyliłam się nad nim i delikatnie musnęłam jego usta swoimi.  
   W tym samym momencie drzwi do sali w której leżał Louis otworzyły się i stanęła w nich dość obszerna pielęgniarka.

- Koniec odwiedzin! - wrzasnęła i spojrzała na mnie z pogardą.

   Myślałam, że tylko to powie i da nam jeszcze chwilę na pożegnanie, ale ona najwyraźniej nie miała w planach opuszczania sali dopóty, dopóki i ja z niej nie wyjdę.

- Przyjdę do ciebie jutro - powiedziałam, wciągając na siebie kurtkę.
- Będę czekał.

A.♥

37 komentarzy:

  1. ja.... nie spodziewałam się, że to białaczka... ;o w momencie, w którym przeczytałam te słowa, myślałam że dostanę palpitacji serca! mam nadzieję że Louis przeżyje. bo przeżyje, prawda? :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Poproszę piątą część! Teraz! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusku,zrób coś żeby on wyzdrowiał,błagam,bo przeczytałam kilka smutnych imaginów i chyba nie wytrzymam jak go uśmiercisz...
    Rozdział jak zwykle perfekcyjny:*
    A sylwester....hmmm.......ja+przyjaciele+oglądanie horrorów...norma<3
    Proszę cie,dodaj jak najszybciej,błagam

    OdpowiedzUsuń
  4. proszę daj next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja pier**** (przepraszam, musiałam)!! Jesteś genialna!! Ja po prostu uwiebiam czytać twoje imaginy <3
    Ten jest świetny. Najbardziej podoba mi się ta część z gejem... Bosz... To takie słodkie :) Ale proszę nie uśmiercaj go i dawaj szybko nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo *.* kiedy 5 część? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku cudowne! SZYBKO PISZ NASTĘPNE ROZDZIAŁY !

    OdpowiedzUsuń
  8. eeeeej ....ale to by było romantyczne gdyby ona została dawcą *_* Piszesz świetnie :* czekam na next :********

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny ! Byłoby super gdyby mogła zostać dawcą i uratować Lou. ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Piata, piata, piataaa ;) super naprawde, czekam na nastepna czesc x ~Ana

    OdpowiedzUsuń
  11. genialny , ale to na pewno wiesz . widzę ze podlapałaś ten mój pomysł o białaczce . X -abstrakcja z tt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taak, właśnie to mnie zainspirowało, bo stwierdziłam że na tym blogu jeszcze czegoś takiego nie było :D

      Usuń
  12. Wspaniałe, no poprostu genialne. Trafiłam na twojego bloga niedawno i... od razu się zakochałam <33 świetnie piszesz=świetnie się to czyta, czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny, czekam na 5 część :)

    OdpowiedzUsuń
  14. C U D O W N Y ! ! Trzyma w napięciu . Nie no błagam, niech Louis nie umiera, błagam ! Trzymaj się ciepło i z niecierpliwością czekam na następny <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
  15. BOŻE BŁAGAM, POWIEDZ ŻE ON NIE UMRZE! JEZU, BŁAGAM!

    Super... Ja... ja jestem w szoku... ja... oh, ja nic nie mogę powiedzieć no... super...

    OdpowiedzUsuń
  16. Chryste ! *o* takie zajebiste ! <333
    Nigdy nie czytałam tak dobrego ! <3
    Nmg się doczekać kolejnej części ! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Boski!!! Kiedy następny z Hazzą ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Jejku !
    Lou nad przepaścią między życiem a śmiercią, a on wyjeżdża mi z tekstem, że jestem gejem !
    Cały on ! :')
    Znając takie imaginy to ,, ja " będę dawcą szpiku xd
    Ale znając ciebie, to coś wymyślisz :D
    Piękny ! *-*
    oddaj chociaż jedną czwartą tego MEGA talentu !
    Pozdrawiam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Boze blagam cie next BŁAGAM KCKCKCKCKC:**

    OdpowiedzUsuń
  20. jeju super to jest normalnie boskie pisz następną <3 ale proszę cię z dobrym zakończeniem <3 :) to jest meeeega!!!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Awww!! Boski!!! <3
    Kochana pisz kolejną część i dodawaj ją szybko bo umieram z ciekawości :p Aaa też mam cichą nadzieję, ze ten imagin będzie z dobrym zakończeniem :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Oooo... jakie słodkie :>

    OdpowiedzUsuń
  23. super :) hej kiedy next ??? oby był ;) no i jeszcze Hazza oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Genialny! <3 nie mogę sie doczekać kolejnej części :) dodaj ją jak najszybciej ;*

    OdpowiedzUsuń
  25. Super ! *-* Zaprraszam do mnie: http://mymrloverboy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Dasz next dzisiaj?PROSZEEEEE blagaam i sie tarzam Kocham Cie i ten blog ;_;

    OdpowiedzUsuń
  27. Białaczka?? Mam nadzieję,że przeżyje. Świetna część :)

    OdpowiedzUsuń
  28. hej. nie chcesz aby ktos do cb dolaczyl? jesli tak skontaktuj sie ze mna zalezy mi na tym tysia909@wp.pl /sorki za znaki jestem na tel

    OdpowiedzUsuń
  29. Nieeeeeee! Lou biedactwo! Czemu akurat on ma białaczkę :'(
    Chyba nam go tu nie uśmiercisz, ploooooose! :3
    Świetny imagin!
    Daje dużo do myślenia :-)
    Bardzo mi się podoba! :*
    Weeeeeny i do nexta!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń