Wiem, że bardzo, bardzo długo nic nie dodawałam. Robiła to za mnie
Agusia ;*. Nadrabiam dziś... tak sadzę... Mam nadzieję, że się
spodoba...
;)
_______________________________________________________________
Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i uciekłam, żeby przypadkiem Harry
mnie nie złapał. Wybrałam się na miasto. Przeszłam obok Big Bena,
posiedziałam sobie w pewnej osobliwej kawiarence.... Uwielbiam to
miasto, tych ludzi... Jestem po prostu wielką szczęściarą... mam piątkę
wspaniałych przyjaciół na których zawsze mogę liczyć.... - rozmyślałam.
Co jakiś czas mój telefon dawał znać o sobie. Wiedziałam, że to Harry,
dlatego go ignorowałam. Nie mogą ode mnie wymagać pójścia na tą galę...
nie potrafię stanąć przed kamerą i po prostu się uśmiechać. Nie jestem
taka... Po dwóch godzinach spacerowania wróciłam do domu Harry'ego.
Przyjechałam do Londynu przedwczoraj. Na lotnisku czekali na mnie
wszyscy, cała... gromada! Harry, Louis, Liam, Niall, Zayn, Perrie,
Eleanor, mama Harry'ego. Doprawdy nie wiem co oni wszyscy we mnie
widzą...
Wracając do tematu, pojechaliśmy wszyscy ogromnym
samochodem do mieszkania Harry'ego. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, po
prostu miło spędziliśmy czas. Potem okazało się, ze na czas mojego
pobytu w stolicy Anglii chłopaki wprowadzili się do Harry'ego. Jejjj!!!
- [T.I]! Czy ty wiesz, która jest godzina?!- krzyknął na mnie Zayn, kiedy zobaczył mnie przekraczającą próg mieszkania.
- Późna?
- Bardzo!
- Mieliście jechać na galę... nie musicie się o mnie martwić...
- Przecież ty jedziesz z nami!
- Nie jadę.... nie mam nic takiego eleganckiego... Jedźcie, powodzenia!
- Masz... idź zobacz. I uprzedzając twoje kolejne pytanie w twoim pokoju.
- Dzięki. A gdzie Harry?
- Pojechał
coś załatwić. Dołączy do nas na miejscu... Perrie! Mogłabyś pomóc [T.I]
się przygotować? Mamy jeszcze Niall'a, który jest jak zwykle głodny!
Dom wariatów!
Poszłam z Perrie do pokoju. Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom. Na łóżku leżała cudowna, kremowa sukienka z
czarnym kołnierzykiem. Od razu postanowiłam ją przymierzyć. Pasowała
idealnie. Miała lekkie wcięcie w talii, sięgała aż do kolan.
- Ciekawe skąd wiedział, którą kupić.... - powiedziałam na głos.
- Kochanie, on wie o wiele więcej niż ci się wydaje.... - powiedziała Perrie i zaczęła się śmiać.
- Zabrzmiało
to jak z jakiegoś horroru, zaraz tu przyjdzie i mnie zabije, a każde
zdanie zostanie użyte przeciwko mnie... czy coś takiego... mniejsza z
tym!
- No dobra... mamy mało czasu, a została nam jeszcze fryzura, makijaż i dodatki! O matko, jak my się wyrobimy!
- Potrzebny
nam cud, żeby z czegoś takiego jak ja ,zrobić coś takiego jak ty!
Cud... albo operacja plastyczna, na którą będzie mnie stać jak sprzedam
wszystkich murzynów ze swojej nielegalnej hodowli... Hmmmm... Problem
jest taki, ze ja nie mam żadnych murzynów... Ale pewnie gdzieś są... Ale
mnie nie stać, żeby ich kupić! Kurde! Znowu za dużo gadam! -
powiedziałam na jednym tchu.
- Denerwujesz się, co?
- Żartujesz? Sikam w gacie! Gala! Zapewne się skompromituję... zresztą jak zwykle... nie lepiej nigdzie nie pójdę..
- Idziesz! Chodź, mam już pomysł na świetną fryzurę!
Przez kilkanaście minut Perrie próbowała zrobić coś z moimi
włosami... Oszczędzę wszystkim opisu tego, co się tam działo... Wynik
był taki, ze włosy sterczały mi na wszystkie strony.
Dziękuję wam
włosy, ze wyglądacie dobrze tylko wtedy, kiedy nie muszę nigdzie
wychodzić!- powiedziałam ze złością. Wtedy do pokoju wparował Zayn!
Wybuchnął nieopanowanym śmiechem.
- Śmiej się , śmiej! Śmiech jest
lekarstwem na wszystko, chyba że śmiejesz się bez powodu... wtedy
potrzebujesz lekarstw. - westchnęłam – Możecie już jechać... Ja i moje
napuszone włosy będziemy wam kibicować przed telewizorem...
- Daj
spokój [T.I]! Coś wymyślimy! - próbowała pocieszyć mnie Perrie.- A ty
Zayn wstydź się za siebie! Tylko dobijasz swoja przyjaciółkę!
- No właśnie! Spłyń Zayn!
- No dobra, spływam! Już wam nie przeszkadzam! Do zobaczenia na dole! - powiedział i szybko się ulotnił.
- Wiesz co... może te włosy ci po prostu wyprostuje... Masz takie ładne, długie włosy... Tak, wyprostuję ci je!
Po upływie pół godziny byłam gotowa... przynajmniej tak
twierdziła Perrie, zaufałam jej xD. Dziewczyna kazała mi ubrać buty na
obcasie... problem był taki, że na szpilkach potykam się o własne nogi. W
ogóle wielka ze mnie łamaga! Musiałam poćwiczyć chodzenie. Kiedy obie
uznałyśmy, że mogę zejść na dół i nie zabić się Niall zaczął krzyczeć,
że jeśli nie zejdziemy to będziemy iść na piechotę.
Wpakowaliśmy się do wielkiej, czarnej limuzyny. Chłopcy spojrzeli na mnie. Poczułąm się jak kosmita.
- Sory chłopaki, ale nie jestem kosmitą. Nie musicie się tak na mnie patrzeć!
- Wyglądasz przepięknie! - powiedział Lou.
- No... - dodał Niall
- Ta... a moje ręce to gwoździe! Przestańcie się nabijać!
- My się wcale nie nabijamy! My tylko stwierdzamy fakty! Wyglądasz ślicznie!
- Dzięki... miło słyszeć takie słowa... ale wiem, ze to nieprawda, więc skończcie... To co jedziemy?
Po kilku chwilach dotarliśmy na miejsce. Limuzyna stanęła przed
ogromną nowoczesną i jasno oświetloną halą. Zaparło mi dech w piersiach!
Było po prostu niesamowicie. Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w
kierunku ogromnych dębowych drzwi, przed którymi stali dwaj ochroniarze w
czarnych strojach a'la „matrix”.( Przynajmniej ja tak ich nazywam). Do
drzwi prowadził szeroki, czerwony dywan. Strasznie się bałam, że go
ubrudzę czy coś... albo się potknę... Na szczęście nic takiego się nie
stało.
- Musimy iść w lewo... no wiesz, paparazzi i zdjęcia. Dasz
sobie radę, czy wysłać kogoś? - zapytał Liam, zawsze rozważny i
troskliwy..
- Dam, pewnie! Nie przejmujcie się mną! Czy ja sobie kiedyś nie dałam rady?
- Tak... kiedy pierwszy raz do nas przyjechałaś i zgubiłaś się na ulicy, a potem przez pół dnia cię szukaliśmy.
- W sumie.... Gdzie mam iść?
- Tu, na prawo. Tamten facet co wygląda jak murzyn z „ Matrixa” pokaże ci miejsca. - powiedział i zaczął powoli odchodzić.
- Liam! Poczekaj! Gdzie jest Harry?
- Już na miejscu! Czekają tylko na mnie! Do zobaczenia [T.I]!! - zniknął za rogiem. Pozostałam sama.
- Pa....
Poszłam we wskazanym przez Liama kierunku. Uśmiechnęłam się do
dziwnego ochroniarza, który okazał się być totalnym gburem. Popatrzył na
mnie jakbym urwała się z psychiatryka i wskazał mi miejsca. Usiadłam na
miękkim siedzeniu gdzieś w piątym rzędzie , zaraz przy scenie. Ze
wszystkich stron zaczęli „ wypływać” ludzie. Potem się okazało, ze obok
mnie usiadła Katy Perry. O Cholera! Katy Perry! KATY PERRY! Ja nie
mogę! Do teraz sikam z wrażenia. Wstrzymałam oddech. Musiałam wyglądać
jakbym połknęła muchę. Ona tylko przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła.
Ubrana była w długą, niebieską sukienkę. Zaczęłam żałować, że nie
zostałam na kanapie przed telewizorem. Zaczęły nawiedzać mnie głupie
myśli. Co jeśli coś palnę, zaśmieję się jak idiotka? Przełknęłam głośno
ślinę i oparłam się o siedzenie. Schowaj mnie ktoś!- prosiłam w myślach.
Nagle usłyszałam jakieś szepty i dziki śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków i Harry'ego który usiadł obok mnie.
- Ślicznie wyglądasz w tej sukience... - szepnął .
- Skąd wiedziałeś i dlaczego i jak?
- Potajemnie jestem jasnowidzem. - wyszczerzył się.
- Dziękuje.
- tylko tyle zdołałam wypowiedzieć, bo gala się rozpoczęła. Na scenę
wyszedł jakiś facet.
I tu właśnie ujawniły się moje braki w kwestii
gwiazd i ich życia. Harry powiedział, że jest znany na całym świecie, a
ja patrzyłam się jak osioł, bo nie miałam zielonego pojęcia kim on
jest. Zaczął coś mówić o jakiejś młodej gwiazdce... coś że wiek to tylko
liczba bla bla bla... i takie tam.
- No oczywiście wiek to tylko
liczba. Ukradnę ci 300 funtów, a podłożę 5, ale nie przejmuj się,
przecież to tylko liczba! - powiedziałam do Harry'ego.
Katy widocznie
usłyszała moją jakże mądrą wypowiedź, bo popatrzyła na mnie i zaczęła
się głośno śmiać. Zrobiło mi się strasznie głupio. Popatrzyłam na
Harry'ego. Próbował powstrzymać się od śmiechu... coś mu się nie udało.
Powinnam zatrudnić się w cyrku, słowo daje!
- Cześć, jestem Katy.-
przywitała mnie kobieta, a mnie sparaliżowało. Wydukałam z siebie tylko
dziwne „ witaj”. No jak zwykle w ważnym dla mnie momencie muszę wszystko
zepsuć! Czemu mnie to nie dziwi? - Przepraszam, że się śmiałam... po
prostu przez przypadek usłyszałam co powiedziałaś. To było świetne!
Chyba w życiu się tak nie śmiałam!
I co zrobiła [T.I]? Spaliła buraka! Oczywiście. Jak to mówią.... śmiech to zdrowie! Chociaż nie jestem pewna czy lubię, gdy ludzie śmieją się ze mnie...
- Jak masz na imię? - Gafa! Zapomniałam się przedstawić.
- [T.I]. Jestem pani wielką fanką.
- Jaka pani! Mów mi Katy! Ocho! Chyba mnie wyczytali! Dokończymy później naszą rozmowę.
Nie no... ZGON! UMARŁAM! Czy mi się wydaje... czy ja właśnie
poznałam Katy Perry? Może zjadłam jakieś grzybki halucynki? O jeny!
- Harry? Czy mi się wydaje... czy ja właśnie rozmawiałam z Katy Perry?
- Tak... i myślę, że cie polubiła. Nie dziwię się. Jak można cię nie lubić.
- Oj nie słodź mi już tak!
- Wcale nie słodzę! Musisz się nauczyć przyjmować komplementy!
- Ha, ha, ha! Uśmiałam się jak głupi do sera!
- Ale ty nie masz sera...
- Pogrążasz ! Jeny!Człowieku! Włącz myślenie! To tylko takie powiedzonko!
- Kto ma kanapkę z serem?- dołączył Niall i zaczął tak dziwnie ruszać nosem jak królik. Stado wariatów! Przysięgam!
- [T.I] ma ser.
- [T.I] ma ser?! Masz ser? A chleb? A skąd masz ser? Trzymasz w torebce? O fuj! To chyba jakiś pleśniowy!
- Nie mam żadnego sera! Weźcie się skupcie! Oglądajcie galę!
- Dobrze mamusiu...- wtrącił Liam
Odezwał się!
Gdy gala się zakończyła wszyscy udali się do drugiego,
eleganckiego pomieszczenia, gdzie odbyło się tak zwane” after party” czy
coś w tym stylu... Mówiłam już, że się na tym nie znam. Niestety
odezwała mi się „ potrzeba” i zaczęłam szukać toalety. Długo błądziłam,
ale w końcu ją odnalazłam.
Wróciłam do tej dziwnej,
eleganckiej sali i zaczęłam wypatrywać chłopaków. Nie widziałam ich
nigdzie, dlatego udałam się na drugi koniec sali. Co chwile mój mózg
dosłownie wariował: O JA CIĘ! TO NICKI MINAJ!!!! albo KURCZACZEK! TO
JUSTIN BIEBER!... phi.. normalka! No właśnie nienormalka! Poczułam się
jak w jakimś pięknym śnie i nie chciałam się z niego nigdy obudzić.
Jednak z każdego, nawet najpiękniejszego snu musimy się obudzić. Taka
jest kolej rzeczy. Co było powodem mojej tak nagłej pobudki? Harry...
zresztą jak zwykle. W jednej chwili wszystko jest pięknie, śmiejemy się,
żartujemy, a ja mam nadzieję, że może jednak.. on coś do mnie czuję...
Po chwili on obściskuje się z jakąś lafiryndą. Tak było i tym razem.
Flirtował z jakąś dziewczyną ze sztucznym biustem... przynajmniej tak mi
się wydaję... był.. za duży jak na taką kobietę. A może raczej ją
filtrował? Nieważne co robił... bolało i to strasznie.. Zaczęły piec
mnie oczy. Jak najszybciej wyszłam z dziwnej sali pełnej sław, które
obżerały się jakimiś homarami. Stanęłam przed lustrem w łazience i
pozwoliłam łzom spłynąć po policzkach. Makijaż tak pięknie zrobiony
przez Perrie spłynął i przykleił się do policzków. Kiedy to zobaczyłam,
jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Szperałam w torebce. Nie chciało mi
się szukać chusteczek, dlatego wszystko wywaliłam na blat. Znalazłam
swoje chusteczki do demakijażu i starannie wszystko starłam. Miałam gębę
czerwoną jak pomidor. Myślałam, że zwymiotuję na swój widok. No nic,
mamy pasztet pomidorowy! Wyciągnęłam tusz do rzęs i pomalowałam je. Nie
malowałam się zbyt często, dlatego trochę się bałam, że wydłubie sobie
oko. Przejechałam usta delikatnym błyszczykiem. Wzięłam kilka wdechów i
wydechów i postanowiłam, że powiem chłopakom, że chce wrócić do domu.
Znalazłam ich rozmawiających z jakimś facetem. Wzięłam głęboki
oddech. Musiałam chociaż udawać, ze wszystko jest w porządku.
- Hej... [T.I]! Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie Niall
- Źle się czuję... boli mnie głowa. Chciałabym już wrócić, ale nie chcę wam psuć zabawy. Może zamówię taksówkę cz coś.
- Nie
ma mowy! Odwiozę cię! Przyjechałem swoim samochodem. - odezwał się
głos Harry'ego, który widocznie stanął za mną. Odwróciłam się do niego.
Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. To sprawiało tyle bólu... - Masz
wszystkie rzeczy?
- W porządku. Mam wszystkie swoje rzeczy. Możemy
jechać. Pa chłopaki, do zobaczenia! Bawcie się dobrze, ale nie pijcie za
dużo, dobrze? Nie chce was zbierać z podłogi jutro dawać każdemu
aspirynę... A właśnie! Harry, czy ty aby na pewno jesteś trzeźwy?
- Tak. Nic nie piłem. Możemy jechać.
Wyszliśmy na zewnątrz. Wiał przyjemny, ciepły wietrzyk.
Ruszyliśmy w kierunku parkingu. Harry otworzył mi drzwi od strony
pasażera. Jak dżentelmen... Dlaczego on mi to robi?!!! Zapięliśmy pasy i
pojechaliśmy. Odwróciłam się do okna. Było bardzo, bardzo ciemno...
jak... w piwnicy u murzyna...
- Wszystko w porządku? Dlaczego nic nie mówisz? To do ciebie niepodobne.
- Nie rozmawiam z dupkami.
- Ochocho! Wyzywasz mnie od dupków? Mnie? Tego, co wybrał ci taką super sukienkę, w której wyglądasz cudownie? Jak możesz?
- Ja wcale nie żartuję. Jesteś świnią! Ślepą świnią!
- [T.I]... rozumiem, że masz okres, ale to nie powód, żeby się na mnie wyżywać!
- Wcale
nie mam okresu pajacu! Co ty wiesz o kobietach? Nic nie wiesz! Okres
to... tak jakbyś położył się na białym prześcieradle, a obudził na
fladze Japonii! Nigdy , wy faceci tego nie doświadczycie! Nie musicie
się męczyć, rodzić dzieci! Gówno was obchodzi!
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?
- Naprawdę nie wiesz? Nie widzisz?!
- Cholera jasna! Nie mam pojęcia! Mogłabyś przestać mnie wyzywać i powiedzieć o co ci chodzi?! Zaczyna mnie to wkurzać!!
- W porządku. Zatrzymaj się.
- Co?
- Zatrzymaj samochód teraz, zaraz, już!
Harry zjechał na jakąś stacje benzynową. Otworzyłam i drzwi i
zatrzasnęłam je... chyba trochę przesadziłam z tym trzaskaniem. W końcu
to takie drogie auto... Harry wyszedł zaraz za mną.
- Co robisz?! -wrzasnął za mną.
- Idę, nie widać?
- Niby gdzie?
- Na razie po walizki, potem to już chyba taksówką na lotnisko. Taki jest mój plan!
- Cholera [ T.I] ! Nie cierpię się z tobą kłócić! Proszę, wytłumacz mi, co zrobiłem źle? - podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Nie potrafię ci powiedzieć. To... jest dla mnie za trudne. - znowu zaczęłam płakać! Kurde! -
Widziałam cię... z tą dziewczyną z wielkim biustem. Myślałam, ze jesteś inny...że się zmieniłeś... a ty...
- Ale ja się zmieniłem! Mogę ci to udowodnić!
- Niby
jak? - i wtedy mnie pocałował.
Moje kolana zamieniły się w kisiel. W
brzuchu zaczęły latać stada motyli. Odwzajemniłam pocałunek. Objął mnie w
pasie, a ja położyłam ręce na jego szyi. Rozpływałam się jak ptasie
mleczko. Zaraz zaraz... co ja robię?! Przed chwila flirtował z ta
kobietą! Jak oparzona oderwałam się od niego i odsunęłam na bezpieczną
odległość.
- Myślałam... że jesteśmy przyjaciółmi, ze mogę ci zaufać.
Ty jednak najpierw flirtujesz z jakąś lafiryndą,a potem mnie całujesz?!
Jak możesz?! Ty... dupku!
Maryś <3