poniedziałek, 21 stycznia 2013

Harreh 3. ♥

 Trzecia część nagłej-weny-na- imagina. Hope you like it! Mam jeszcze pomysł na czwartą, ale nie wiem już czy to w ogóle ma sens. xD No więc miłego czytania pączusie. <3
KLIK. ♥

"I want, I want, I want,
But that's crazy
I want, I want, I want,
But that's not me,
I want, I want, I want
To be loved by you" 

- A co nielegalnego chciałbyś robić?
- Uprawiać z tobą dziki seks na stole w kuchni – przygryzł dolną wargę.
- Jakie fantazje erotyczne – zaśmiałam się.
- Mówię serio – przybliżył się do mnie i zaczął wodzić palcem po moim obojczyku. Czy mi się wydaje, czy on się... oblizał?
- Oj nie.
- Oj tak – naparł swoim ciałem na moje ciało i zsunął mi kawałek swetra z ramienia.  - Mrr – zamruczał mi wprost do ucha.
- Ludzie siedzą na górze – przypomniałam mu.
- No to co?
- Jak to co? - prychnęłam. - Chyba mnie zadziobią jak zastaną nas kompletnie nagich w kompletnie rozwalonej kuchni.
- Trudno – odparł i namiętnie mnie pocałował. Tak namiętnie, że aż zabrakło mi tchu. - Jesteś najtwardsza ze wszystkich dziewczyn.
- Harry, co ty brałeś? - zaśmiałam się i lekko go od siebie odsunęłam.
- Ty się boisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

   Bałam się. Strasznie się bałam. Ale raczej nie powiem mu że się boję. To byłoby co najmniej nie na miejscu. Odsunęłam głowę w prawo i w końcu odpowiedziałam.

- Nie boję się, ale nie chcę.
- Boisz się – uśmiechnął się złowieszczo i chwilę potem zaczął całować każde wgłębienie mojej szyi. - To słodkie.
- Harry, naprawdę nie chcę.
- Rozumiem. To chociaż pobawmy się  berka.
- W berka? - zdziwiłam się.
- Tak. A jak cię złapię trzy razy pod rząd, to wtedy...
- Sos zaraz się wygotuje – położyłam palec na jego zabójczo ponętnych ustach i podeszłam do kuchenki.

   Już po chwili czułam przyspieszony oddech chłopaka przy swoim policzku i jego ciepłe dłonie na moich biodrach. Kołysał nimi delikatnie, wprawiając mnie w zakłopotanie. Dałam mu do spróbowania naszego sosu.

- Uwielbiam kobiety w kuchni – wymruczał. - Tak właściwie, ile ty masz lat?
- Osiemnaście – odparłam. - Wiedziałam, że kiedyś zapytasz.
- No tak, standardowe pytanie. Ja ciebie też.
- Co? - myślałam że się przesłyszałam.
- Nic, nic – uśmiechnął się. - Gotuj dalej, z przyjemnością popatrzę.

   Wzruszyłam ramionami i dokończyłam robienie spaghetti. Harry co prawda wcale mi nie pomagał, ale przynajmniej nie przeszkadzał, tylko siedział spokojnie i ścierał mąkę i inne składniki z podłogi i blatów.
   Gdy makaron się ugotował, a ja nałożyłam wszystko co trzeba na talerze, zauważyłam, że mój towarzysz wyparował. Rozejrzałam się uważnie po całej kuchni, nawet zerknęłam pod zlew, bo kto wie co mu mogło przyjść do głowy? W końcu zrezygnowana poszłam do jadalni i położyłam na stole jedzenie. Samotnie usiadłam na jednym z krzeseł i już podnosiłam widelec do ust, gdy nagle zza moich pleców wyłonił się Harry. Podskoczyłam na krześle i obryzgałam cały obrus sosem.

- Harry, tępaku! - krzyknęłam i dałam mu widelcem w łeb. - Cały pokój mi popsujesz!
- Nie bij mnie! - zaczął się śmiać. - Bo się poskarżę kierownikowi.
- Nie odważysz się – zapewniłam go.
- Skąd wiesz? Proszę paa – zaczął wrzeszczeć, ale zakryłam mu usta dłonią.
- Cicho. Siadaj i jedz.
- Nie rozkazuj mi – pokazał mi język. - To ja tu jestem starszy.
- Ale za to ja mądrzejsza – odwdzięczyłam się tym samym.
- Myślę... myślę że...
- Wiem, że myślisz, nie musisz mi tego udowadniać. Po prostu robisz to za wolno.
- Ej no  - skrzyżował ręce na piersi i wbił wzrok w podłogę. - Bo nie zjem kolacji.
- Trudno. Będzie więcej dla mnie.
- Jesteś chamska, wiesz? - zaszczycił mnie spojrzeniem swoich zielonych oczu.
- Wiem – mrugnęłam do niego. - Ty też.
- Czy to miał być komplement? - dał mi kuksańca w bok i usiadł na swoim miejscu.
- Interpretuj to jak chcesz – rzuciłam i zaczęłam jeść. - Smacznego.
- Dzięki – mrugnął do mnie.

   Harry pochylił się nad talerzem i powąchał sos. Popatrzyłam na niego pytająco. On nie raczył mi odpowiedzieć, tylko zagłębił wzrok w jedzeniu.

- Nie, nie wrzuciłam tam trutki.
- Wiesz, chciałem się tylko upewnić – sięgnął po widelec i włożył go do ust. - Tak w ogóle, to pyszne nam to wyszło.

   „Fajnie by było, gdyby faktycznie NAM wyszło” - pomyślałam, ale nie wypowiedziałam tego na głos. No oczywiście wszystko robiłam sama. Ale Harry przynajmniej posprzątał i kuchnia nie wyglądała już jak po przejściu tornado. Może tylko przeleciał przez nią letni wietrzyk.
   Harry powoli jadł swoje spaghetti, wcale na mnie nie patrząc. Ciekawe czy faktycznie obraził się za to nazwanie go idiotą... Mam nadzieję że nie, bo tak się pięknie zapatrywałam na naszą znajomość. Jaka ja staroświecka...
   Skończyłam pierwsza. Nie bardzo wiedziałam co robić, więc zaczęłam stukać palcami w blat stołu. Do głowy wpadł mi bardzo fajny rytm i po chwili wystukiwałam go raz za razem. Dołożyłam do tego basowe „tu dum”, stwarzając muzykę z horrorów. No dobra, może nie do końca. Gdy w końcu przestałam, zauważyłam że Harry dziwnie się na mnie patrzy. Nawet nie pytałam dlaczego. Wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem. Śmiałam się z samej siebie, z tej sytuacji, z Harry'ego ubrudzonego sosem... No po prostu ze wszystkiego! Nawet z tego, że jak ciocia tu przyjdzie, to opieprzy nas z góry na dół za ten syf. Mnie to już po prostu nie obchodziło. Jakby co, to Harry pomoże mi sprzątać. 
   Chłopak położył sobie dłonie na biodrach i zaczął się ze mnie śmiać. Chyba powinno mnie to urazić, prawda? Ja jednak wcale się tym nie przejęłam. Harry'emu zadzwonił telefon. Jako dzwonek ustawił sobie „Flowers In The Window” Travisa. Kurczę, kochałam tą piosenkę! Zaczęłam tańczyć, chociaż kawałek nie jest zbytnio rytmiczny. Wolałam nawet nie patrzeć na mojego gościa, bo wiedziałam jak na mnie spogląda. Odebrał. Przez chwilę rozmawiał z kimś kogo nie znałam. Nazywał się Paul. Pomyślałam, że to pewnie jego kolega.

- Harry, znowu sypiasz z jakąś dziewczyną?! - usłyszałam głos Paula w telefonie.

   W tym momencie byłam dumna z tego, że mu odmówiłam. Harry szybko zaprzeczył i wyjaśnił sytuację, co doprowadziło jego kolegę do śmiechu. Nie wiedziałam co zabawnego w tym było, ale skoro on się śmiał, to coś musiało go rozbawić. Po jakimś czasie Paul wreszcie się rozłączył.

- Wybacz. Paul to mój menedżer, musiałem odebrać – wyjaśnił Harry.
- Ahm – prychnęłam cicho i pozbierałam talerze ze stołu.
- Co teraz porobimy?
- Szczerze to nie wiem – odezwałam się z kuchni. - Ja posprzątam, a ty się na mnie popatrzysz.
- Cóż, lepsze to niż nic – zaśmiał się. - Albo wiesz co?
- Nie wiem.
- Ja posprzątam – zaoferował. - Skoro tyle bałaganu narobiłem.
- Jakiś ty miły! Z przyjemnością będę obserwować twe wyczyny.
- Nie śmiej się – poczochrał mnie po włosach.
- Wcale się nie śmieję – dopiero teraz się zaśmiałam.
- Teraz się śmiejesz – uśmiechnął się do mnie.
- Nieprawda, kłamiesz!
- Masz mnie za kłamcę? - przybliżył się do mnie i zaczął mnie łaskotać. Prawie wypuściłam z ręki talerz.
- Głupolu, znowu bym coś zepsuła!
- Widzisz jaka z ciebie niezdara? - wyszczerzył się szelmowsko i włożył ręce do kieszeni.
- Nie prowokuj mnie – dźgnęłam go w żebra.
- Przestań! - zaczął się zwijać ze śmiechu.

   Ganiałam go po całym domu. Wbiegliśmy do mojego pokoju i wpadliśmy na komodę. Zatrzęsła się i prawie runęła na ziemię, gdyby nie to, że w porę udało się nam ją złapać. Potem Harry usiłował ukryć się w szafie, wyrzucając z niej połowę moich ubrań. Dałam mu za to porządnie w głowę. Po tym co zrobiłam, to on zaczął za mną gonić. Biegnąc potknęłam się o pianino i upadłam. Chłopak pomógł mi wstać, ale zaraz po tym znów zajął się znajdywaniem sposobów na połaskotanie mnie. W końcu skończyliśmy na łóżku. Po mojej twarzy ciekły łzy, spowodowane nagłym atakiem chłopaka, a całe ciało skręcało się od śmiechu. Nie miałam pojęcia w jak wielu miejscach mam łaskotki, dopóki nie poznałam Harry'ego.
   Energicznie podniosłam się z łóżka i krzyknęłam „STOOOP!”. Przestał. Wygrałam. Udało mi się wreszcie go powstrzymać. Przytuliłam kudłatą głowę chłopaka do siebie i czule pogłaskałam go po tych uroczych loczkach.

- Mamusiu, nie przestawaj, tak mi smutno – wymruczał.
- Dobrze syneczku – zaśmiałam się.

   Harry leżał sobie wygodnie na moich kolanach i śpiewał Little Things, głaszcząc moją dłoń. W tej chwili było coś takiego wyjątkowego, że po prostu pragnęło się, żeby ona trwała wiecznie. Delikatnie zachrypnięty głos Harry'ego, powietrze przepełnione zapachem róż, zmysłowe światło i wszechogarniające ciepło... Siedziałam z głową położoną na oparciu łóżka, rozmyślając sobie o wszystkim i o niczym.

- Przy tobie czuję się taki mało zboczony – westchnął Harry. Zaśmiałam się i pstryknęłam chłopaka w nos. - Najgorsze jest to, że nie wiem czy to dobrze czy źle.
- Ja myślę, że dobrze.
- Dobrze? - podparł się na łokciach i spojrzał mi w oczy. - Zamotało mi się to wszystko.
- Co wszystko?
- Normalnie, cały mój świat. Wyobraź sobie, że do wczoraj – tu zawahał się i spojrzał na zegarek – tak, wczoraj, nawet nie wiedziałem że jesteś taka.. inna niż wszystkie. A dzisiaj nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie.
- Wyobraź sobie, że wyobraziłam sobie to, co miałam sobie wyobrazić.
- I?
- I stwierdzam, że...
- Że? - ponaglał mnie Harry.
- No poczekaj, dokończę przecież!
- Przepraszam – uśmiechnął się i wrócił do poprzedniej czynności.
- A więc... o czym to ja?
- O tym, co stwierdzasz.
- A, no tak – zaśmiałam. - Stwierdzam, że twoje życie beze mnie nie byłoby takie samo. A moje bez ciebie już kompletnie nie miałoby sensu.
- Serio?
- Serio, serio.
- Fajnie – uciął.

   Przez chwilę patrzyliśmy tylko w swoje oczy, pozwalając minutom marnować się na nic nie robieniu. Zaczęłam śpiewać coś bezsensownego, chyba jakąś starszą piosenkę Taylor Swift. Harry tylko leżał z zamkniętymi oczami i otwartą paszczą. Gdy już skończyłam swoje zawodzenie, uszczypnęłam go w wargę, gwałtownie wybudzając go z transu.

- Och, [T.I.]... - zaczął, ale nie skończył.
- Co Hazzuś?
- Twój głos jest taki cudowny, że chciałbym nagrać cię na telefon i cały czas wciskać „replay” - wyznał.

   Aż czułam, że się czerwienię. Omiotłam wzrokiem pokój – chyba wszystkie rzeczy które mogłby być zrzucone, zniszczone czy pobite, właśnie takie były. Ale na sprzątanie przyjdzie czas rano.
   Zanurzyłam rękę w loczkach chłopaka i zaczęłam bawić się nimi, dopóki jesteśmy we dwoje w tym pokoju i nikt nam nie przeszkadza. Nie wiem czy mi się to zdawało, ale Harry w pewnym momencie zamruczał jak mały kotek. Nachyliłam się bliżej niego i cmoknęłam go w czoło.

- Nigdy nie przestawaj miziać moich włosów – poprosił.
- Miziać? Jest w ogóle takie słowo? - zaśmiałam się, ale spełniłam jego prośbę.
- Jest! Przynajmniej powinno! - zaczął żywo dyskutować.

   Zerknęłam na zegarek i zauważyłam, że jest już dobrze po północy. Oznajmiłam to Harry'emu, ale on jakoś nie miał zamiaru się zbierać, aż do czasu gdy portierka nie wypędziła go z hotelu. Miło z jej strony, nie?
   Pożegnałam się z chłopakiem ciepło, a potem wróciłam do swojego pokoju. Nawet nie chciałam patrzeć na ten chaos, więc wyjęłam piżamę i poszłam się myć. Stanęłam przed lustrem w łazience i spojrzałam na swoją rozpaloną twarz. „No popatrz, co się z ciebie zrobiło przez ten jeden dzień” - powiedziałam do siebie i zaczęłam rozplatać warkocza. Powoli rozczesywałam swoje długie do pasa włosy i nuciłam pod nosem jedną z piosenek, które zaśpiewał mi dzisiaj Harry. Gdy brałam prysznic, myślałam o tym, co stało się dzisiejszego dnia. Doszłam do wniosku, że ta doba musiała trwać więcej niż dwadzieścia cztery godziny, tyle się wydarzyło. Z tego wszystkiego, najprzyjemniejszy był jednak wieczór z Harrym. Zaskakujące, ale ograniczył się do jednego, nieodwzajemnionego przeze mnie pocałunku. Może jednak nie upadłam jeszcze tak nisko?
   Tak oto dobiegł końca pierwszy dzień mojego pobytu w Londynie. Podsumuję go jednym słowem: MASAKRA. Albo dwoma: TOTALNA MASAKRA. Wkroczyłam w świat sławy, gdzie każdy najmniejszy ruch jest śledzony przez paparazzich. Dziwię się, jak chłopcy z 1D to wszystko wytrzymują. A może nie wytrzymują?
   Przykryłam się kołdrą i zaczęłam rozmyślać, jak by to było gdyby zamiast Nialla i Harry'ego w samolocie siedzieli zwykli, najzwyklejsi ludzie.  Z pewnością nie miałabym teraz tylu problemów. Największym z nich jest to, że ta barmanka sfotografowała mnie i Harry'ego podczas pocałunku, a zaledwie dwie godziny potem obściskiwałam się z Niallem.
   Z natłoku informacji i nadmiaru wrażeń nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się tylko z boku na bok, usiłując skupić swe myśli na czymś innym niż pocałunki od chłopaków, ich wyjątkowo miękkie usta... Och, znowu o tym piszę. W każdym razie, gdy ostatni raz spojrzałam na zegarek była 3:41. Świetnie.

A.♥

11 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie jestem ciekawa co dalej proszę dalej! Pozdrawiam! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie ;***

    A.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciąg dalszy omomomo cudeńko. Mam nowy nałóg. To ty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz jeszcze prosze!!!! Bardzio plose <3

    OdpowiedzUsuń
  5. piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisszz !!!!! kocham to ~ i love it

    OdpowiedzUsuń
  6. Eejj, ja chce kolejny! :) Cudowne to jest :)
    Bd kolejne? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie w końcu następna część czy już nie mamy na co liczyć?

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę cie, blagam ! Napisz kolejna czesc! Te imaginy sa zajebiste, zakochalam się w tym Hazzie i mega usmilam ;p kocham xoxox proszę -Gaba ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nosz kurwa , gdzie czwarta część !? Wciąż czekam ;D
    ~Nikola

    OdpowiedzUsuń