wtorek, 8 stycznia 2013

Harry & Louis. ♥

No więc tak... ostatnio trochę ciężko mi idzie pisanie imaginów. Ten jest zlepkiem kilku pomysłów, które przyszły mi dzisiaj do głowy. Dajcie znać, jeśli chcecie drugą część.
KLIK. ♥

"– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika."

    Lekcja historii mijała mi dzisiaj wyjątkowo wolno. Pan Forester, którego wszyscy uważali za najlepszego i najprzystojniejszego nauczyciela w szkole, tłumaczył nam właśnie wybuch I wojny światowej. To był chyba najgorszy możliwy temat do omawiania. Wszystkie dziewczyny (oprócz Janet, fanki wszystkich rzeczy związanych z wojnami) strasznie się nudziły. Klasowe plastiki malowały sobie paznokcie, inne dziewczyny czytały gazety albo książki. A ja słuchałam muzyki. Harry i Louis, którzy siedzieli za mną, szeptali coś między sobą. Lubię ich. Obaj są śmieszni i tacy inni niż wszyscy. Hazza i jego kasztanowe loki są sławne w całej szkole. A Lou... cóż, on jest tak nienormalny, że nie da się go nie lubić. Są najlepszymi przyjaciółmi i nigdy się nie rozstają.
   Wreszcie zadzwonił tak długo przeze mnie wyczekiwany dzwonek. To na szczęście była już ostatnia lekcja, więc razem z Harrym i Louisem postanowiliśmy pójść do kina na jakiś nowy horror. W kinie spotkaliśmy Taylor – dziewczynę która zawsze podobała się Harry'emu i w gruncie rzeczy była moją dobrą koleżanką. Okazało się, że idzie na ten sam film co my. Zamówiliśmy więc cztery bilety. Kupiliśmy ogromne wiadro popcornu i dwie cole, a potem weszliśmy na salę. Jak przystało na kino, było ciemno. A nawet bardzo ciemno. Zajęliśmy swoje miejsca. Harry obok Tay, a ja obok niego i Louisa. Taylor zagadywała Hazzę przez cały film. Widać było, że dobrze się dogadują.
   Po obejrzeniu filmu, Lou podszedł do Loczka i powiedział:

- Wiesz co, chyba nie będę mógł spać.
- Oj, biedactwo – Hazza pogłaskał go po włosach.
- Gdzie teraz idziecie?
- Myśleliśmy, że pójdziemy z Tay do jakiejś kawiarni – odparł. - Jak chcecie, możecie iść z nami.
- Nie, dzięki – uśmiechnęłam się do Harry'ego. - Pójdziemy sobie do sklepu, żeby przymierzyć...
- Buty narciarskie – podpowiedział mi Lou.
- Tak, buty narciarskie – przytaknęłam.
- Przecież wy nie jeździcie na nartach – zauważyła Taylor.
- Ale mamy zamiar się nauczyć! - odparł Louis i zaciągnął mnie jak najdalej od Hazzy.

   O dziwo, rzeczywiście poszliśmy do sklepu sportowego i stanęliśmy przy regale z butami narciarskimi.

- Naprawdę masz zamiar nauczyć się jeździć na nartach? - spytałam z niedowierzaniem.
- Ym.. może jednak warto spróbować? - wyszczerzył się. - No dawaj, nie bądź taka lodówa, daj się namówić! - nalegał.
- A co ja będę z tego miała?
- Dozgonną wdzięczność z mojej strony, o pani – odparł i przyklęknął na jedno kolano, składając na mojej prawej dłoni soczysty pocałunek.
- Przekonałeś mnie – zaśmiałam się.
- No to które wybierasz?

   Spojrzałam na półkę i wyczaiłam ładne białe buty z błękitnymi wzorkami. Zdjęłam je z góry i pokazałam Louisowi.

- Jak zwykle, musiałaś sobie wybrać najdroższe – z niesmakiem spojrzał na cenę. - Przymierz.
- Przecież i tak ich nie kupimy – zaśmiałam się.
- Przymierz – ponowił prośbę.

   Ostatecznie uległam i wsadziłam na nogę buty. Czułam się tak, jakbym do połowy łydek była zatopiona w betonie. Koszmarne uczucie. Nie wyobrażam sobie, jak ludzie mogą w tym jeździć. Jedyną zaletą tych butów było to, że gdy Lou stanął mi na palec, nic nie poczułam.

- Pasują? - spytał.
- Idealnie – parsknęłam śmiechem i zachwiałam się.

   Prawie upadłam. Żeby jednak niczego sobie niepotrzebnie nie stłuc, uwiesiłam się na Louisie.

- Ale ty jesteś ciężka – sapnął.

   W nagrodę dostał ode mnie mocnego kopniaka w kolano i soczystego całusa w policzek. Uśmiechnęłam się do niego, a potem poprosiłam go o pomoc w zdjęciu tych okropnych plastikowo-metalowych kaloszy.
   Wyszliśmy ze sklepu z pustymi rękami. Butki, które sobie wypatrzyłam kosztowały około sześćset złotych, a to ponad pięć razy przekracza aktualny stan mojego konta. Przykre.
   Szliśmy pasażem oglądając każdą wystawę i zaglądając przez okna do kawiarni. W jednej z nich siedział Harry i trzymał Taylor za rękę. Uśmiechnęłam się do Louisa, ale on nie odwzajemnił tego gestu. Stał tam po prostu i patrzył pustym wzrokiem w szybę. Ścisnęłam lekko jego dłoń, a potem odciągnęłam go od tej kafejki.

- Chodzi o Harry'ego? - spytałam, kiedy wyszliśmy już z centrum handlowego i szliśmy nieco okrężną drogą do mojego domu.
- No a o kogo? Chyba nie o Taylor – zaśmiał się. - Jest... nie w moim typie, żeby nie powiedzieć że brzydka. Chociaż wiesz, skoro on jest z nią, to chyba też chodzi o Taylor, nie?
- Ym.. no, chyba tak – odparłam po chwili. - Ale o co dokładnie?
- Mogę się założyć, że jak zacznie z nią chodzić, to zupełnie o mnie zapomni.
- Och, Lou.. - wyszeptałam i przytuliłam go na pocieszenie. - Hazza jest twoim przyjacielem, tak?
- No tak.. nawet bardziej bratem.
- No więc? Bracia nigdy o sobie nie zapominają – próbowałam jakoś odegnać od niego czarne myśli.
- Zobaczymy jak będzie jutro – wymamrotał.


   Następnego dnia wstałam wcześnie. Byłam rześka i szczęśliwa. Miałam przeczucie, że dzisiaj będzie dniem wyjątkowym, że zdarzy coś, co zmieni moje życie.. na lepsze. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyszłam do szkoły.
   W połowie drogi spotkałam Louisa. Szedł sam. Coś mi w tym nie pasowało.

- A gdzie Hazza? - spytałam.
- On idzie z Taylor – odparł.
- Och, Loueh, naprawdę? - zdziwiłam się.

   Chłopak ze smutkiem skinął głową. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam, a potem ruszyliśmy do szkoły. Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, było to, że Hazza siedział na parapecie z Taylor. Namiętnie się całowali. O ile dobrze pamiętam, w naszej szkole jest to zabronione. „Odezwała się” - pomyślałam. Sama przecież często łamałam zasady.
   Lou krążył w tę i z powrotem z opuszczoną głową. Wiedziałam, że jest mu smutno, ale nie wiedziałam jak go pocieszyć. Przecież nie mam magicznej różdżki, która mogłaby sprawić, że Tay zniknie. A chciałabym.
   Przez cały dzie Louis i Harry się do siebie nie odzywali. Jedyną rzeczą o jakiej mógł mówić Styles była Taylor. A Lou nie chciał o niej słuchać, więc wolał już wcale nie odzywać się do przyjaciela. Chciało mi się płakać, gdy na nich patrzyłam. Louis miał rację. Harry zaczął się od niego oddalać.
 
A. ♥

6 komentarzy:

  1. Ciekawe będzie 2 część?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wlasnie, moze zrob z tego Larrego?? ze sie zakochaja itp. <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Też o tym myślałam.. :P ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny, dodaj 2 część :)

    OdpowiedzUsuń